Miesięczne archiwum: Czerwiec 2008

Wakacje!

vignes

Winnice Lavaux

Kochani! I dla mnie nareszcie nadeszła pora wakacyjnej przerwy :) Tak więc zostawiam Was na cały długi miesiąc! Obiecuję jednak regularnie tu zaglądać i odpisywać na ewentualne pytania :)

Wszystkim (nie tylko urlopowiczom ;) ) życzę udanego, pogodnego lata i przesyłam Wam trochę słońca (choć w tym roku jest go jak na lekarstwo…) oraz ‘kawałek’ moich ukochanych winnic Lavaux i jeziora Léman.

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i zapraszam do Mojej Kuchni w drugiej połowie lipca.

Pa!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Curry, werbena i kokos

curry1

Oto obiecany przepis na aromatyczny sos z werbeną, curry i mlekiem kokosowym. Jak i poprzedni, znalazłam go całkiem przypadkowo, szukając werbenowych inspiracji ;) Gdy zobaczyłam, że jest to sos z mlekiem kokosowym, od razu pomyślałam, że to coś dla mnie, bowiem niedawno zrobiłam polecane przez Agnieszkę bakłażanowe curry ze Sri Lanki (również z mlekiem kokosowym), które baaardzo przypadło mi / nam do gustu.

Przepis ten to curry z żabnicy, czy też diabła morskiego jeśli wolicie (oryginał tutaj); przyznam ze wstydem, że zawsze widziałam tylko filety tej ryby i nigdy nie zainteresowałam się jej ‘ogólnym’ wyglądem ;) Jednak tym razem, już po zakupieniu filetów, stwierdziłam, że sprawdzę jak ‘to’ się nazywa po polsku; i gdy trafiłam na zdjęcie tego stwora w internecie stwierdziłam, że może lepiej że nie znałam go wcześniej ‘z twarzy’, bo pewnie bym go nie kupila :))

A wracając do sosu, to  okazał się niesamowity : delikatny i bardzo aromatyczny, na stałe wszedł już do naszego menu :) Tyle tylko, że zamiast z rybą teraz najczęściej serwuję go z tofu lub panirem (nawet z serkiem halloumi bardzo nam smakuje!); jest świetnym dodatkiem również do wszelkiego rodzaju placków czy burgerów wege. Serdecznie Wam go polecam :)
*

currydelotte

Rybne curry w kokosowym sosie

1 kg filetów z żabnicy (u mnie 380g)
4 cebule (u mnie 1)
2 ząbki czosnku (dałam ‘różowy’)
2 gałązki werbeny ‘cytrynowej’  (u mnie oczywiście więcej ;) )
2 pomidory
1 łyżka cukru trzcinowego (u mnie ciemny)
1 cytryna
1 limonka
200 ml mleka kokosowego (ja dodałam 250 ml)
3 łyżki oleju / oliwy
1 łyżka naszego ulubionego curry
8 gałązek kolendry
sól, pieprz

Filety żabnicy pokroić w dość dużą kostkę. Poszatkować cebulę i zmiażdżyć czosnek. Drobno posiekać werbenę. Pomidory obrać ze skórki i drobno je pokroić. Cytryny sparzyć. Z limonki zetrzeć skórkę, a z cytryny obrać tylko jeden długi pasek skórki. Wycisnąć sok (i z cytryny i z limonki).
Na patelni z wysokim brzegiem rozgrzać olej i obsmażyć rybę z każdej strony, następnie przełożyć ją do innego naczynia. W oleju podsmażyć cebulę i czosnek, następnie dodać werbenę, cukier trzcinowy i mieszając gotować przez 2-3 minuty, następnie dodać curry i dobrze wymieszać. Dodać usmażoną wcześniej rybę, pomidory, mleko kokosowe, skórki cytrynowe i sok, doprawić do smaku, dobrze lecz delikatnie wymieszać. Przykryć i gotować na wolnym ogniu 15 minut. Następnie wyciągnąc pasek skórki cytrynowej i dodać posiekaną kolendrę. Serwować dobrze ciepłe, najlepiej z aromatycznym ryżem (np. tajlandzkim)

Moje uwagi :
Po usmażeniu ryby olej wyglądał nad wyraz ‘dziwnie’, w związku z czym do smażenia cebuli użyłam nowej porcji oleju (co dla nas i tak było lepszym wyjściem gdyż dzięki temu sos miał mniej ‘rybny’ smak); co do ilości cebuli, według mnie jedna w zupełności wystarczy, ale my nie lubimy bardzo mocno cebulowych potraw, więc nic nie stoi na przeszkodzie by wypróbować oryginalne proporcje. A tak a propos proporcji jeszcze, to wydaje mi się, że tego sosu było by mało na kilogram filetów, gdyż dla nas to było w sam raz na te 380g ; ale faktem jest, że lubimy, gdy sosu jest duuużo :) Co do curry natomiast, to polecam Wam jakąś średnio-ostrą mieszankę (u mnie była to mieszanka tajska).

Smacznego !

#


  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Nie samymi truskawkami człowiek żyje… ;)

cakecitronverveine1

*

I dlatego dziś będzie odrobinę (tylko odrobinę…) mniej truskawkowo ;)

Chcę bowiem podzielić się z Wami moją nową miłością kulinarną :) a jest nią lipia trójlistna (Lippia citriodora triphylla), czyli werbena o cytrynowym zapachu (i smaku).

Gdy zdarza mi się ‘odkryć’ jakiś nowy produkt który przypadnie mi do gustu, jestem w stanie używać go często, a nawet bardzo często. Tak też stało się z tą aromatyczną werbeną :) Najchętniej używałabym jej do wszystkiego! Jest to naprawdę niesamowita roślina. Jedyny minus, to że znaleźć ją mogę tylko na targu i tylko u jednej pani; co znacza, że kupuję ją średnio raz na tydzień. Zazwyczaj jest to środa, kiedy to ulice miasta zapełniają się straganami pełnymi świeżych warzyw, owoców, kwiatów oraz przeróżnych bardziej lub mniej egzotycznych produktów. Zakupiony rano pęczek werbeny trafia w pracy do kubeczka z wodą i postawiony na stole natychmiast zniewala swoim zapachem. A ja z niecierpliwością spoglądam na zegarek w myślach planując już do czego tym razem zużyję to pachące cudo ;)

Z nosem w werbenie, zatopiona w jej niesamowitym aromacie, niezmiennie myślę o sile zapachów i o ich oddziaływaniu na nas. I niezmiennie przychodzi mi na myśl ‘Pachnidło’, które to naście lat temu stało się jedną z moich ulubionych lektur. Werbena jest bowiem również używana do produkcji aromatycznego (i aromaterapeutycznego) olejku wykorzystywanego w przemyśle kosmetycznym i farmaceutycznym, gdyż ten przyjemny zapach również uspokajaja, relaksuje, wzmacnia koncentrację i hamuje różnego typu zapalenia.

Ta pochodząca z Ameryki Południowej roślina może być całkiem pokaźnych rozmiarów (ponoć nawet do 3 metrów wysokości), moja jednak niestety jest jeszcze całkiem malutka, dlatego nadal dodatkowo kupuję ją na straganie. Mam jednak nadzieję, że kiedyś krzaczek rozrośnie się na tyle, bym do woli mogła zrywać jego aromatyczne listki.
*

werbena1

*

Gdy przypadkowo znalazłam przepis na ciasto z werbeną, postanowiłam natychmiast je wypróbować i nie pożałowałam : lekko wilgotne, niesamowicie aromatyczne ciasto, o delikatnym cytrynowym smaku, jednak z tym ‘czymś’ czego sama cytryna nie może nam dać. Bardzo lubię, gdy kosztujący tego ciasta znajomi zastanawiają się czego dodałam, bo przecież „to nie jest tylko cytryna!” :) Jeśli więc lubicie tego typu smaki i macie troszkę werbeny, serdecznie polecam Wam ten przepis, gdyż jest naprawdę wart spróbowania.

A jako, że kończy się nasz truskawkowy tydzień, dodałam też kilka truskawek do ostatniego wypieku i efekt był zaskakująco pozytywny. Tak więc z truskawkami lub bez, oto przepis na aromatyczne ciasto cytrynowo-werbenowe :

*

cakecitronverveine

Aromatyczne ciasto cytrynowo-werbenowe

200 g mąki
3 jajka
150 g cukru
150 g masła
1.5 łyżeczki proszku do pieczenia
70 ml mleka
sok z 2 cytryn + skórka z 1 cytryny
1 pęczek świeżej werbeny
szczypta soli

Nagrzać piekarnik do 180° C.

Podgrzać mleko i po zdjęciu z palnika dodać do niego werbenę (pozostawić na ok. 15 minut). Następnie przecedzić.

Skórkę z cytryny drobno pokroić (ja ścieram tarką), wycisnąć sok. Masło roztopić.

Jajka utrzeć z cukrem i szyptą soli, następnie dodać mąkę wymieszaną z proszkiem i stopione masło. Delikatnie mieszając dodać sok z cytryn, skórkę oraz wlać mleko. Ciasto przelać do natłuszczonej formy i piec ok. 45-50 minut (do suchego patyczka).

Smacznego !

A tuż po niedzieli podam Wam wypróbowany przeze mnie ostatnio przepis na przepyszny kokosowo-werbenowy sos :)

Pozdrawiam serdecznie !

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email