Dawno już (wciąż z tych samych przyczyn kontuzyjnych…) nie uczestniczyłam w naszym wspólnym blogowym pieczeniu i przyznam, że powoli zaczyna mi tego brakować. Nadal jednak muszę bardzo stopę oszczędzać i na stojąco lub siedząco mogę spędzić zaledwie kilka-kilkanaście minut; im krócej, tym lepiej. Trudno więc upiec coś dobrego w zaledwie kilka minut. Jednak czytając kilka dni temu zaproszenie Kasi do kolejnego wydania Weekendowej Cukierni znalazłam coś, co i ja mogłam upiec :) I co na dodatek – jako znanej Wam już miłośniczce serowych smaków – bardzo mi się spodobało. Tym bardziej, że wszystkie potrzebne składniki cierpliwie czekały na zużycie. Nie tylko więc sprawiłam przyjemność moim kubkom smakowym, ale i zyskałam nieco dodatkowego miejsca w mojej ‘lilipuckiej’ lodówce ;)
Zmian w przepisie dokonałam tylko bardzo nieznacznych : dodałam nieco więcej cukru oraz migdałów (możliwe, że użyte przeze mnie jajka były za duże, przez co masa była dosyć rzadka), a zamiast brandy użyłam rumu. Dodałam też otartą skórkę z pomarańczy, która nadała masie serowej dodatkowego aromatu. Do wypieku użyłam foremek ‘tarteletkowych’, przez co nieco dłużej pozostawiłam ‘ciastka’ w piekarniku.
Wypiek bardzo przypadł mi do gustu i bardzo się ciesze, że się na niego zdecydowałam :)
Propozycja Kasi na ciasto z brzoskwiniami też mnie bardzo kusiła i będzie, ale dopiero w bliższej przyszłości ;)
Cytuję za Kasią :
Maids of Honour
12 ciastek
250 g curd cheese (użyłam sera typu quark)
75 g miękkiego masła
2 jajka
1 łyżka brandy (u mnie rum)
2 łyżki cukru pudru (dałam nieco więcej)
25 g mielonych migdałów (dałam nieco więcej)
szczypta gałki muszkatołowej
250 g gotowego ciasta francuskiego
(+ u mnie dodatkowo otarta skórka z pomarańczy)
Formę do muffinek natłuścić porządnie i wgłębienia wykleić ciastem francuskim. Wszystkie pozostałe składniki połączyć ze sobą i łyżką wyłożyć do przygotowanych wgłębień. Piec 15 – 20 min w temp. 220°C aż będą złotobrązowe, a nadzienie ścięte (piekłam je dłużej, gdyż użyłam większych foremek).
Wg Kasi, najlepiej smakują zaraz po całkowitym wystudzeniu (a ja dodam, że po upływie długich kilku godzin nadal świetnie smakują ;) ).
Kasiu, dziękuję za pyszny przepis !
*
*
I pozdrawiam wszystkich serdecznie!