Roczne archiwum: 2009

‚Ustrzelona’…

Niedawno ‘trafiły’ we mnie aż trzy (Aga, Jul i Wegetarianka) lubiące strzelać osoby ;) stwierdziłam więc, że może jednak się zmotywuję i na strzelanie odpowiem ;) A przynajmniej choć częściowo :)

Ponad rok temu bowiem też zostałam ustrzelona, dlatego postanowiłam sięgnąć do tamtego wpisu i zobaczyć, czy coś się ewentualnie przez ten czas zdezaktualizowało ;)

Ale najpierw zasady zabawy :

1. Podać linka do bloga osoby, która nas ‚ustrzeliła’.

2. Zacytować u siebie ‚zasady’ zabawy.

3. Napisać sześć rzeczy o sobie.

4. ‚Ustrzelić’ następnych sześć osób.

5. Uprzedzić wybrane osoby, zostawiając komentarz na ich blogu.

Rok temu było więc tak :

Przyznaję, że długo zwlekałam, ale postanowiłam jednak coś tu napisać… i po części będzie kuchennie, bo to przecież w Mojej Kuchni gościcie ! ;)

1. Jak i niektóre z moich ‘poprzedniczek’, ja również ‘kolekcjonuję’ książki kucharskie, czasopisma, artykuły z ciekawymi przepisami; kupuję je pasjami i… niestety nie zawsze z nich korzystam; ale baaardzo lubię je mieć :)

2. Nie przepadam za połączeniem owoców (za wyjatkiem cytrusów) ze słonym daniem; to pewnie kwestia przyzwyczajenia, bo często smakowo jestem jednak mile zaskoczona, ale to jednak nie jest to co tygryski lubią najbardziej ;)

3. Baaardzo nie lubie ‘brudzić sobie rąk’ ; czy to podczas jedzenia, czy podczas wyrabiania ciast itp., robię co tylko mogę by ręce nie były niczym ‘obklejone’ ;)

4. Bardzo lubię modyfikować przepisy na mój sposób; lubię też gotować wedle zasady wyznawanej przez moją chrzestną : warzyw ile się ma, a przypraw ile się lubi :)

5. Charakteryzuje mnie – niestety – tzw. słomiany zapał :( szybko się zniechęcam, szczególnie jesli coś nie wychodzi mi tak, jakbym chciała.

6. Lubię rzeczy zorganizowane i zaplanowane; lubię robić różnego typu listy, choć niestety nie wszystko co się na nich znajduje udaje mi się zrealizować – patrz punkt nr 5 :)

I co się okazuje? Ze nic niestety się nie zmienło. I sama nie wiem, czy to źle czy dobrze ;)

Nie zmieniło się nawet to, że jako pacyfistycznie nastawiona do świata osoba strzelać do nikogo nie będę i niestety pozwolę sobie nie wytypować kolejnych ofiar ;) I oczywiście mam nadzieję, że mi to – po raz kolejny… – wspaniałomyślnie wybaczycie ;)

A żeby i dziś było choć trochę kulinarnie, to na zachętę wklejam zdjęcie do przyszłego wpisu, lecz od razu uprzedzam, że jest to deser zupełnie nie dla tych, co na diecie ;)

Pozdrawiam serdecznie!

desercheescakefruits-rouges2

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Czereśniowo

cerisesLato tego roku ucieka mi przez palce… Jego kolory, smaki i aromaty. I niestety zanosi się na to, że jeszcze trochę to potrwa :/ Myślałam, że powoli będę mogła wracać do ‘normalnego’ życia, ale niestety tak nie jest; stopa bowiem dobrze znosi tylko pozycje poziomą, a bardzo źle każdą pionową :/ Nie będę jednak Was katować szczegółami… ;) A przy komputerze siedzieć mogę tylko wtedy, gdy noga spoczywa wysoko na biurku, co do bardzo wygodnych pozycji nie należy i w pisaniu też raczej nie pomaga ;)

Dziś jednak mam dla Was obiecany w ostatniej notce przepis z książki ‘Les imprévus de Marine’. Jako, że na bardzo szybkich zakupach udało mi się upolować nader smakowite czereśnie, na pierwszy ogień wybrałam jeden z przepisów Marine na coś słodkiego z czereśniami właśnie. Zaintrygował mnie dodatek kardamonu, którego smak i aromat bardzo lubię, nie mogłam więc nie wypróbować tego połączenia. Poza tym, wykonanie ciasta jest na tyle szybkie, że i stopa za bardzo na tym nie ucierpiała ;)

Z oryginalnych proporcji wychodzi ciasto dosyć lużne, konsystencją przypominające coś między clafoutis i ‘miękkim’ ciastem. Do drugiego wypieku użyłam więc mniej mleka i wyszło coś, co o wiele bardziej odpowiada moim kubkom smakowym. Dodałam też odrobinę amaretto, ale oczywiście nie jest to konieczne.

Dzięki dodatkowi kardamonu, wypiek ten jest bardzo aromatyczny i nader smakowity. Sam przepis jest łatwy i szybki (pomijając drylowanie czereśni ;) ) i na dodatek jednomiskowy, co jest jego niezaprzeczalną, dodatkową zaletą :)


gateaucerisesamandes628-2

Delikatne ciasto migdałowe z czereśniami i kardamonem

(Moelleux aux cerises, aux amandes et à la cardamome – ‘Les imprévus de Marine’)

forma o średnicy 20 cm lub 6 mniejszych foremek

500 g czereśni
3 jajka
150 g mąki
170 g cukru (u mnie jasny trzcinowy)
1 opakowanie cukru waniliowego
100 g drobno zmielonych migdałów
150 ml mleka (u mnie niecałe 100 ml)
150 g stopionego masła
1,5 łyżeczki mielonego kardamonu
szczypta soli

+ opcjonalnie odrobina amaretto

Piekarnik nagrzać do 180° C
Czereśnie wydrylować.
Wymieszać mąkę, cukier, migdały, sól i kardamon. Mieszając dodać masło, a następnie po jednym jajku (i ewentualnie amaretto) i mieszać aż masa będzie jednolita.
Wlać ciasto do natłuszczonej jednej większej formy lub kilku mniejszych i na wierzch nałożyć czereśnie.
Piec 30-40 minut (w zależności od wielkości użytej formy).
Degustować lekko lub całkowicie przestudzone.
Ewentualnie udekorować odrobiną cukru pudru.

Smacznego!

gateaucerisesamandes2-400


(wybaczcie dwa praktycznie identyczne zdjęcia ale… nie byłam w stanie zdecydować, które tym razem bardziej mi się podoba ;) )

*

A dla miłośników czereśni – moje zeszłoroczne propozycje :

- clafoutis z czereśniami :

- muffinki kokosowo -czereśniowo – pistacjowe :

*

Pozdrawiam serdecznie!

********************************************

EDYCJA

Za zgodą organizatorki ;) pozwalam sobie dołączyć ten przepis do aktualnie trwającego Festiwalu Deserów (zorganizowany przez RainDrop – blog PassionFruit)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Książkowo

Jak dobrze, że jest internet i możliwość zakupów za jego pośrednictwem! Dwa miesiące bez wizyty w księgarni to dla mnie prawdziwa tortura… I choć i tak nic nie zastąpi możliwości przeglądania książek ‘na żywo’, to takie wirtualne zakupy są aktualnie choć częściowym pocieszeniem.

Czasem, wracając z zakupów i wertując książkę już w domu, na spokojnie, zdarza mi się żałować, że jednak ją kupiłam (żaden to jednak problem, wraz z kwitkiem odnoszę ją do księgarni). Tym razem na szczęście moje książkowe łowy okazały się nader udane i – przynajmniej na razie – zakupu żadnej z nich nie żałuję ;)

les_imprevus_de_marine_de_marine_labruneJako pierwsza na mojej liście była książka Marine Labrune ‘Les imprévus de Marine’ (‘imprévu’ to coś co jest nieprzewidziane, niespodziewane). Jej przepisy urzekły mnie już w czasopiśmie ‘Saveurs’ : szybkie, nieskomplikowane i smakowite, okraszone nader apetycznymi zdjęciami.

Dlatego gdy kilka miesięcy temu przeczytałam o jej książce, wiedziałam, że chcę ją mieć. I tak też się stało. W związku z czym, mogę potwierdzić, że jest tak jak lubię (i jak już kiedyś wspominałam na blogu ;) ) : smakowicie, szybko, i super łatwo ;) Pod każdym przepisem są dodatkowe rady i uwagi, a oprawa graficzna i zdjęcia prezentowanych potraw są niewątpliwym dodatkowym atutem tej książki. Nic dodać, nic ująć.

bookcoverKolejną pozycją jest ‘Super Natural Cooking’ Heidi Swanson (autorka bloga ‘101 Cookbooks’). Jako, że mój angielski nie jest niestety na takim poziomie jak francuski, to wahałam się nieco nad zakupem tej książki (już od kilku miesięcy…). Stwierdziłam jednak, że może będzie to dobra motywacja dla odświeżenia i podtrzymania angielskiego na przyzwoitym poziomie ;) Choć dopiero za jakiś czas okaże się, czy był to dobry pomysł.

Na pierwszy rzut oka książka wygląda dokładnie tak, jak ją sobie wyobrażałam : jasna, przejrzysta, grafiką przypominająca nieco blog autorki. Ciekawe przepisy, dopiski na temat wielu produktów, które nie wszyscy może znają (niektóre zboża, jak np. amarantus, mniej znane warzywa, nasiona, czy np. syrop z agawy), co z pewnością jest dobrym pomysłem dla ‘odkrywających’ tego typu kuchnię. Jest o tym co lubię, czyli o tym co zdrowe i dobre dla naszego organizmu i co – wbrew temu, co myślą niektórzy ;) – nie jest synonimem kulinarnej nudy. Klimatyczne zdjęcia zrobione przez samą autorkę świetnie dopełniają całości. Polecam zainteresowanym.

W ostatniej przesyłce znalazły się jeszcze dwie książki z serii ‘Australian Women’s Weekly’, a mianowicie : ‘Great Vegetarian Food’ oraz ‘Vegie Food: Low Fat and Delicious’. Książki z tej serii są zazwyczaj napisane dosyć łatwym, przystępnym językiem, a co najważniejsze – przepisy są sympatyczne i chyba zawsze się udają (czego niestety nie mogę powiedzieć o niektórych testowanych przeze mnie ‘książkowych’ przepisach). I mimo, iż tych dwóch pozycji wcześniej nie wertowałam, to – tak jak pozostałe książki z tej serii – miło mnie one zaskoczyły. O testowanych z nich przepisach też mam nadzieję kiedyś napiszę ;)

Przyznaję, że nie za często wspominam tu o moich nowych książkowych nabytkach, jednak jako że większość z nich jest po francusku, domyślam się, że niewiele osób to interesuje ;) Dlatego pokazuję Wam tylko te, które najbardziej mi się spodobały, by Was tu nie zanudzać ;)

Kolejna książkowa lista już czeka na zrealizowanie, choć niektóre pozycje mają do mnie dotrzeć dopiero za kilka tygodni. Ja zaś już teraz niecierpliwie czekam na książkę Béatrice Peltre piszącej na ‘La Tartine Gourmande’ i z całą pewnością nie będę zwlekać z jej zakupem ani chwili! Uwielbiam jej zdjęcia, przepisy, teksty. A jako, że autorka jest już w ostatniej fazie przygotowań, to mam cichą nadzieję, że już niebawem będę mogła ‘na żywo’ cieszyć się jej publikacją.

(A z niekulinarnych lektur, jako wielbicielka ‘Filarów ziemi’, niecierpliwie czekam na przesyłkę z kolejną książką K. Folleta – ‘Świat bez końca’).

Z przyjemnością poczytam też o Waszych ostatnich lekturach, nie tylko kulinarnych rzecz jasna ;) Powoli zaczynam bowiem kompletować tegoroczną ‘polską’ listę książkowych zakupów więc chętnie dowiem się, co Wam się ostatnio na polskim rynku wydawniczym spodobało.

Pozdrawiam serdecznie i już po niedzieli zapraszam na pierwszy, przetestowany wczoraj przepis z książki ‘Les imprévus de Marine’ – będzie coś słodkiego do popołudniowej kawy :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email