Roczne archiwum: 2009

Czekoladowy Weekend, cz.2

Moje plany jak zwykle zostały poniekąd pokrzyżowane. I jak zwykle przez mój ukochany system odpornościowy, a raczej kompletny jego brak :( Miałam w tym tygodniu dwóch bardzo chorych uczniów w klasie, no i stało się : w czwartek wieczorem zaczęło okropnie boleć mnie gardło, w piątek praktycznie nie mogłam przełykać (cuda zdziałał spray propolisowy na szczęście…), ale wieczorem za to miałam 38,7 :( W związku z czym mój dzisiejszy wpis będzie niestety dosyć ‘lakoniczny’ i nie do końca taki, jak chciałam… Mam jednak nadzieję, że mi to wybaczycie… :/Dziś będzie ciasto. To kolejny przepis z książki P. Hermé ‘Czekolada’, który jednak nieco zmodyfikowałam i ‘wzbogaciłam’ ;) W oryginalnym przepisie, na dno foremki wysypuje się 20 g płatków migdałowych, na to wlewa się masę i po upieczeniu przewraca się ciasto do góry nogami jak tartę Tatin. Ja jednak zrezygnowałam z płatków migdałowych, a w zamian… dodałam macerowanych w alkoholu suszonych czereśni :) Od pewnego już bowiem czasu ‘chodziło’ za mną coś takiego i postanowiłam wypróbować to połączenie na bazie ciasta pana Hermé. I muszę przyznać, że rezultat jest dokładnie taki, jak oczekiwałam : ciasto jest lekko ‘truflowe’, nie za słodkie i świetnie komponuje się ze smakiem ‘alkoholowych’ czereśni. Obawiam się, że coraz bardziej zaczynam lubić czekoladowe wypieki ;)gateauchocolatcerises

Ciasto czekoladowe z czereśniami

(oryginał : Gâteau au chocolat de Nancy)na tortownicę 22 cm

200 g gorzkiej czekolady (70% kakao)
200 g miękkiego masła
6 jajek
100 g cukru
75 g bardzo drobno zmielonych migdałów
80 g mąki
+ 150 g suszonych czereśni namoczonych w alkoholu (np. brandy, rum etc.)

Czereśnie namoczyć w podgrzanym alkoholu przez min. 2 godziny (możemy też alkohol lekko ‘rozcieńczyć’ odrobiną wrzątku). Po namoczeniu odsączyć je i przekroić na pół.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Zdjąć z ognia, dodać masło w kawałkach i wymieszać do otrzymania gładkiej masy. Dodawać po jednym żółtku dokładnie i energicznie mieszając. Dodać cukier, migdały, przesianą mąkę i czereśnie i dobrze wymieszać.
Nagrzać piekarnik do 170°.
Natłuścić foremkę (ja wyłożyłam też papierem).
Białka ubić na sztywną pianę. 2 łyżki białek dodać do masy czekoladowej, wymieszać, po czym delikatnie dodać resztę białek delikatnie mieszając (‘okrągłymi’ ruchami, ‘podnosząc’ masę od spodu). Wlać masę do foremki i piec ok. 35 minut.

Po wystudzeniu, możemy ciasto udekorować gęstą polewą czekoladową, na przykład taką :

Polewa czekoladowa

(zmodyfikowany przepis Donny Hay – u niej bez dodatku masła)

150 g czekolady
120 ml śmietany
20 g miękkiego masła

Śmietanę podgrzać i rozpuścić w niej czekoladę na delikatnym ogniu; na koniec dodać masło i mieszać do uzyskania gładkiej konsystencji. Przestudzić (ok. 10 min.) i udekorować

nią ciasto.

Ja dodatkowo posypałam jeszcze wierzch gorzkim kakao, by ‘polewa’ stała się niewidoczną dla oka, a miłą dla podniebienia czekoladową niespodzianką ;)

Smacznego!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Czekoladowy Weekend, cz.1

I oto doczekaliśmy się :) Przez następne trzy dni w naszych kuchniach i na naszych blogach królować będzie czekolada! Ten iście królewski i luksusowy kiedyś produkt, dziś jest już na szczęście dostępny nam wszystkim. Czasem zastanawiam się, czy jestem odpowiednią osobą na prowadzenie tego Czekoladowego Weekendu, gdyż osobiście czekoladę wolę w tej ‘najprostszej’ postaci : kostka (lub dwie…) dobrej, gorzkiej czekolady w zupełności zaspokajają moje czekoladowe potrzeby ;) Najchętniej takiej o 70% zawartości kakao; najczęściej z pomarańczową nutą ;) Czekoladowe wypieki nie pojawiają się w mojej kuchni zbyt często, dlatego ten nasz wspólny weekend jest dla mnie czymś szczególnym i wyjątkowym. Od kilku tygodni już wertuję książki w poszukiwaniu czegoś, co będzie odpowiednie na ten wyjątkowy weekend :) I z myślą o tegorocznym blogowym święcie czekolady, zaopatrzyłam się w kolejne, czekoladowe lektury.
I tak, trzy ostatnio zakupione książki to :‘Czekolada’ Donny Hay, w której sporo jest prostych, szybkich i smakowitych przepisów, od ciasteczek, przez ciaste większe i mniejsze, po desery.

‘Czekolada’ Maxine Clark, która urzekła mnie od razu przepięknymi, niesamowitymi zdjęciami. Przyznaję, lubię tego typu wizualne przyjemności i żałuję, że nie mogę Wam zaprezentować choć części tych przecudnych zdjęć! Niestety musicie zadowolić się okładką ;)

oraz czekoladowa biblia ;) czyli ‘Larousse du Chocolat’ pod redakcja samego Pierre Hermé; to prawdziwa skarbnica wspaniałych przepisów, informacji, ciekawostek. Żałuję chyba tylko, że nie ma w niej więcej zdjęć, ale wszystkiego przecież mieć nie można, prawda? ;)

I to z tej właśnie książki wybrałam pierwszy przepis na otwarcie naszego Czekoladowego Weekendu, coś małego, do kawy, herbaty, czy… kubka gorącej czekolady ;)

Zapraszam serdecznie!

minimuffczekopomar

Maleńkie ‘muffinki’ pomarańczowo-czekoladowe

na ok. 30 mini-muffinków

60 g stopionego masła
60 g gorzkiej czekolady (70% kakao)
60 g mąki
60 g cukru pudru
75 g drobno zmielonych migdałów
75 g cukru
3 białka
75 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
+ kandyzowana skórka pomarańczowa do dekoracji

Nagrzać piekarnik do 230°.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Skórkę pomarańczową drobno posiekać. Mąkę i cukier puder przeciać do miski, dodać migdały i cukier. Białka ubić na pianę i dodać je do suchych składników. Dodać stopione masło i delikatnie wymieszać. Następnie dodać czekoladę i skórkę pomarańczową i delikatnie wymieszać. Napełnić masą foremki do mini-muffinków i ‘udekorować’ kilkoma kawałkami skórki pomarańczowej. Piec 10 minut.

Smacznego!
Przyznaję, że te ‘maleństwa’ naprawdę nas urzekły; są delikatne, aromatyczne. Choć dla mnie były odrobinkę za słodkie, ale tylko odrobinkę ;)

Jako, że w piątek późno wrócę z pracy, to już teraz życzę Wam wszystkim wspaniałej, czekoladowej zabawy i mam nadzieję, że uda mi sie do Was zawitać choć na chwilkę podczas przerwy na lunch ;)

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i zapraszam już jutro na coś ‘większego’ ;)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Coś słodkiego…

Nie, nie, to nie o słodkościach dziś będzie, z tym bowiem poczekamy jeszcze kilka dni ;)
Dziś za to będzie o batatach, o których na początku lutego przypomniała mi na swoim blogu Lisiczka bez Kitki. Dlatego też przy najbliższej okazji zakupiłam kilka tych słodkich ziemniaczków, by po raz kolejny delektować się ich wspaniałym, delikatnym i oryginalnym smakiem. Ich cecha charakterystyczna, to ‘różowa’ skórka, pomarańczowy miąższ i słodkawy smak, a dodatkowo mnóstwo cennych substancji dla naszego zdrowia. Podobno jeden słodki ziemniak pokrywa w 100% nasze zapotrzebowanie na witaminę A (zawiera bowiem dużą ilość karotenoidów); na dodatek zawiera sporo przeciwutleniaczy, co też jest ważnym argumentem w profilaktyce antyrakowej (to jedno z warzyw, które powinno znaleźć się na naszej antyrakowej liście zakupów…). Słodkie ziemniaki odgrywają też sporą rolę w ‘walce’ z cholesterolem i wzmacniają nasz system odpornościowy. Ale przede wszystkim, są naprawdę smaczne! Dla mnie to coś jak połączenie ziemniaka z dynią, czyli warzywo idealne ;) Można je gotować w wodzie lub na parze, robić z nich aromatyczne puree, piec i zapiekać.
Bataty świetnie czują się w towarzystwie orzechów (szczególnie laskowych), mleczka kokosowego, cynamonu czy kardamonu (garam masala również świetnie się z nimi komponuje). A miksując je z mleczkiem migdałowym, odrobiną cukru trzcinowego i przyprawami, otrzymamy rówie pyszny deser.

Ja podaję je czasami z odrobiną gomasio, które też świetnie komponuje się z ich smakiem. Polane odrobiną oleju z orzechów laskowych i posypane szczyptą grubej soli morskiej są same w sobie wspaniałą przekąską. A ostatnio przygotowałam do nich aromatyczne pesto ze świeżej kolendry, która jest stałym bywalcem w mojej kuchni ;)

Zapraszam więc na przekąskę!

batatypestokolendra1

Pieczone bataty z aromatycznym kolendrowym pesto

bataty (2-3 na osobę)
oliwa z oliwek
gruba sól morska (u mnie ‚fleur de sel’)

Bataty myjemy i lekko ‘szorujemy’ skórkę (nie obieramy ich). Kroimy wzdłuż na pół, układamy na blasze do pieczenia, smarujemy oliwą i lekko posypujemy grubą solą.
Pieczemy ok. 30 minut w 200°.

sos

(można też dodać startego parmezanu, by otrzymać sos ‘podobny’ do klasycznego pesto)

Składniki sosu mieszam do uzyskania średnio-gęstej konsystencji i doprawiam do smaku.

kilka łyżek dobrej oliwy z oliwek
sok z limonki do smaku
pęczek poszatkowanej świeżej kolendry
garść zmiksowanych orzechów nerkowca
sól
szczypta papryczki z Espelette

Smacznego!

A z batatów można też oczywiście przygotować smaczną zupę; dokładnie rok temu proponowałam Wam przepis na zupę z pasternaka i batatów, a ostatnio wypróbowałam przepis Karolci z blogu For the Body and Saoul na przepyszną zupę karaibską z batatów z dodatkiem masła orzechowego i bardzo gorąco Wam ją polecam! A Karolci raz jeszcze dziękuję za ten wspaniały przepis :)

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia!

I do zobaczenia podczas Czekoladowego Weekendu ;)

foodelek: przepisy tygodnia

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email