Roczne archiwum: 2011

Migdałowe ciasto z rabarbarem

rabarbar2011_01

Sezon na rabarbar trwa tutaj już od miesiąca (w tym roku wszystko pojawia się z około 2-3 tygodniowym wyprzedzeniem) i z tego co widzę na Waszych blogach – w Polsce również rabarbar zagościł już na straganach. Najbardziej lubię te mocno czerwone, rubinowe łodygi i to właśnie takie najczęściej kupuję, gdyż – choć smaku to nie zmienia – to kolor ten bardzo optymistycznie mnie nastraja :)
Po kilku crumble z pierwszych rabarbarowych zakupów przyszła pora na ciasto. Proste i niezwykle smaczne. Podobne do zeszłorocznego migdałowego – klik, choć tym razem nieco zmieniłam proporcje testując przepis z książki ‘Cakes, Biscuits and Slices’ (wydawnictwa ‘Australian Women’s Weekly’); oczywiście nie obyło się bez kilku zmian : mleko tradycyjnie już zastąpiłam jogurtem, dodałam amaretto oraz startą tonkę i otartą skórkę z cytryny. W oryginale są to babeczki z gotowanym wcześniej w syropie rabarbarem (nakładanym na babeczki w połowie pieczenia), ja jednak zdecydowanie wolę wersję zatopionych w cieście surowych, lekko kwaskowatych łodyg ;)

rabarbar_ciasto_kawalek

EDYCJA (13.05.2012) :
poniżej II, zmodyfikowana wersja ciasta, jako iż niektórzy z Was mieli z nim kłopoty; ja nigdy ich nie mam, wolałam jednak zmienić nieco recepturę by było z nią jak najmniej problemów…

(wersja pierwotna : 150 g mąki + 40 g drobno zmielonych migdałów + 1 łyżeczka proszku do pieczenia + 130 g cukru + 2 łyżki amaretto)

Migdałowe ciasto z rabarbarem

na tortownicę o średnicy 22 cm

ok. 250-300 g rabarbaru
160 g mąki
60 g drobno zmielonych migdałów
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
80 g miękkiego masła (lub nieutwardzanej margaryny)
150 g cukru (używam zmielonego jasnego trzcinowego)
2 małe jajka
100 ml jogurtu (używam owczego, 6% tłuszczu)
1,5 łyżki amaretto (lub dodatkowe ‚płaskie’ 1,5 łyżki jogurtu)
otarta skórka z 1 cytryny
1/2 dużego strartego ziarenka tonki (lub nasionka z 1 laski wanilii / cukier waniliowy)

uwaga : wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową!

dodatkowo : 40 g drobno zmielonych migdałów do posypania ciasta, 2-3 łyżki cukru trzcinowego wymieszanego z odrobiną startej tonki lub cynamonu (lub cukru waniliowego)
opcjonalnie : płatki migdałowe do posypania lub kruszonka migdałowa (można przygotować ją również na bazie oliwy / oleju, szczegóły pod koniec przepisu)

Piekarnik rozgrzać do 180°.
Rabarbar umyć, osuszyć i pokroić.
Mąkę wymieszać z migdałami, sodą i proszkiem. Masło utrzeć /zmiksować z cukrem i jednym jajkiem na gładką masę, a następnie dodać drugie jajko i dalej miksować, aż masa będzie jednolita. Stale miksując (na wolnych obrotach) dodać otartą skórkę z cytryny, stratą tonkę / wanilię i amaretto, a następnie dodawać na przemian mąkę i jogurt (1/3 jogurtu, 1/3 mąki itd., zaczynając od jogurtu i kończąc na mące). Uwaga : nie miksujemy ciasta zbyt długo już po dodaniu mąki, a tylko do połączenia składników.
Przełożyć ciasto do natłuszczonej i lekko wysypanej mąką tortownicy, posypać je pozostałymi zmielonymi migdałami (wchłoną one nadmiar puszczanego przez rabarbar soku), na wierzch nałożyć pokrojony rabarbar i lekko ‘wgnieść’ go dłonią w ciasto; posypać cukrem i / lub płatkami migdałowymi / kruszonką. Piec ok. 55 minut (lub do suchego patyczka). Pozostawić na kilka minut w foremce, a następnie wystudzić na kratce.

rabarbar_ciasto_krusz_platki

Uwagi  :
(edycja 13.05.2012)
- jak wspomniałam powyżej – to nowa wersja ciasta, nieco zmieniona, niektórzy z Was bowiem mieli z tą recepturą problemy; mam nadzieję, że teraz już ich nie będzie…
- ważne jest, by wszystkie składniki były ‚ciepłe’ (nic prosto z lodówki, wszystko w temperaturze pokojowej)
- po dodaniu ostatniej partii mąki mieszamy składniki bardzo szybko, tylko 2-3 obroty mikserem, ciasta z dodatkiem jogurtu niezbyt dobrze znoszą długie ucieranie
- wierzch ciasta posypujemy dodatkowo zmielonymi migdałami, by wchłoneły nadmiar puszczanego przez rabarbar soku

Jak widać na powyższych zdjęciach, ciasto można upiec w 3 wesjach ;) bez żadnych ‘dodatków’ lub posypane płatkami migdałowymi czy też migdałową kruszonką (a jeśli mamy w domu miłośników i kruszonki i płatków, to możemy połowę ciasta posypać jednym lub drugim ;)). Jako iż nadal ograniczam ‘krowiznę’, to kruszonkę z powyższego zdjęcia przygotowałam na bazie oliwy : 40 g mąki (razowa orkiszowa) + 40 g zmielonych migdałów i 40 g zmielonego cukru trzcinowego wymieszałam z ok. 4-5 łyżkami oliwy. Kruszonka ta ma rzecz jasna inny smak niż taka klasyczna, maślana, jednak mimo wszystko jest naprawdę bardzo smaczna, a przy okazji uczuleniowcy mogą ją pałaszować do woli ;)

*    *    *

A teraz najlepsza (kulinarna ;)) wiadomość tego tygodnia : pojawiły się już pierwsze rodzime, gruntowe truskawki!


fraises2011

Nie są jeszcze tak słodkie jak te w pełni sezonu, ale jedzenie ich to i tak spora przyjemność :) Na razie jest ich jeszcze zbyt mało na ‘hurtowe’ zbiory na farmie, ale jeśli pogoda się utrzyma to już pod koniec przyszłego tygodnia sezon oficjalnie zostanie otwarty.
Te piątkowe, najbardziej dojrzałe zostały zjedzone solo, pozostałe zaś – jako iż truskawki kochają rabarbar :) – dodam do dzisiejszego rabarbarowego ciasta (będzie bardzo podobne do prezentowanego wyżej, choć po głowie chodzi mi jego wersja kokosowa ;)).


Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłej niedzieli!
(u nas dziś Dień Matki – obchodzony zawsze w drugą niedzielę maja)

*

EDYCJA :
Zapomniałam dopisać, że w zeszłym tygodniu zaczął już kwitnąć czarny bez! Co oznacza, że za kilka tygodni będzie można pomyśleć o przetworach z ich udziałem - klik :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Szparagi, czosnek niedźwiedzi i risotto

czosnek_niedzw_kwiaty

Weekend jak zwykle minął za szybko. Ale to nic, przecież już za kilka dni będzie następny ;) Pogoda znów dopisała (co nie jest niestety dobrą nowiną dla rolników…), były więc copiątkowe zakupy na farmie, sobotnia wizyta na targu i kawa z przyjaciółką nad jeziorem oraz – by tradycji stało sie zadość – oczywiście spacer ‘na wsi’ ;) A zamiast z tradycyjnym tutejszym ‘pierwszomajowym’ bukietem konwalii, z lasu wróciłam z bukiecikiem kwiatów czosnku niedźwiedziego :) Kwiaty posłużyły jako dodatek do sałatki, liście zaś postanowiłam ożenić ze szparagami, które co weekend kupuję bezpośrednio od rolnika.
*

szparagi_czosnek_niedz
*
Tym razem wszystkie te składniki zakończyły swój żywot w aromatycznym risotto (tak na marginesie, to zadzwia mnie fakt, że dania które najczęściej goszczą na moim / naszym stole niezwykle rzadko – by nie rzec sporadycznie lub wcale… – (nie) pojawiają się na blogu; choć dla risotto mam niestety wytłumaczenie – to nie jest zbyt wdzęczna do zdjęć potrawa ;))
*

risotto_asperges001

*
Nie ma chyba nic prostszego do przygotowania jak pyszne, sycące, aromatyczne risotto.
Sekret dobrego risotto to przede wszystkim dobry gatunkowo ryż (najczęściej używam odmiany Carnaroli, nieco rzadziej Vialone Nano, choć i powszechnie używane Arborio też się oczywiście nadaje), dobry wywar / bulion oraz mieszanie, mieszanie i jeszcze raz mieszanie ;) Dzięki mieszaniu bowiem z ziarenek ryżu szybciej uwalnia się skrobia, dzięki czemu nasze risotto będzie idealnie kremowe. Bazą dobrego risotto jest też wspomniany właśnie dobry wywar / bulion, który – podczas dodawania go do gotującego się ryżu – musi stale być gorący (dodanie zimnego płynu powoduje nagłe obniżenie temperatury i zatrzymuje gotowanie ryżu). I oczywiście wino, które nada wspaniałego, delikatnego posmaku. I jeszcze starty parmezan lub pecorino. A dodatki wedle uznania i / lub zawartości lodówki ;)

*
risotto_asperges2
*

Tym razem dodałam również kilka posiekanych liści czosnku niedźwiedziego, którego zdecydowaną zaletą jest fakt, iż możemy cieszyć się czosnkowym aromatem, bez jego anty-wampirowych właściwości ;) Do tego otarta skórka z cytryny, która nadaje świeżości i delikatnie ‘podkręca’ smak. I nic już więcej nie mówię, tylko zapraszam do stołu :)

*

risotto_asperges03

Risotto ze szparagami i czosnkiem niedźwiedzim

na 4 porcje :

ok. 500 – 600 g zielonych szparagow + 2 łyżki oliwy
1 cebula lub 1-2 szalotki
1 ząbek czosnku
2 łyżki oliwy + nieco masła (można użyć tylko oliwy)
350 g ryżu do risotto (Carnaroli, Vialone Nano lub Arborio)
ok. 200 ml białego wytrawnego wina
ok. litr wywaru / bulionu (użyłam warzywnego)
sól, pieprz do smaku
ok. 30 g masła
swieżo starty Parmesan lub Pecorino (ok. 60-80 g)
ok. 10 liści czosnku niedźwiedziego (można pominąć)
opcjonalnie – otarta skórka z 1 cytryny

Szparagi umyć, osuszyć, odłamać zdrewniałe końcówki; odciąć główki, łodygi pokroić na kawałki.
Wywar / bulion zagotować i pozostawić na najmniejszym ogniu, by cały czas był ciepły. Ząbek czosnku zmiażdżyć, a następnie poszatkować wraz z cebulą.
Oliwę i masło rozgrzać w rondlu i udusić cebulę z czosnkiem (ok. 4-5 minut) nie dopuszczając do zbrązowienia. Następnie dodać ryż, wymieszać i smażyć ok. 3 minuty na wolnym ogniu stale mieszając. Dodać wino, zamieszać i gdy wino już odparuje – dodać ok. 1,5 – 2 chochle wywaru / bulionu i gotować na wolnym ogniu regularnie mieszając; za każdym razem gdy ryż wchłonie już większość płynu – dolewamy kolejną chochlę (lub półtorej) wywaru i dalej mieszamy.
W międzyczasie szparagi dusimy kilka minut na dobrze rozgrzanej patelni (mają pozostać ‘al dente’) w 2 łyżkach oliwy (lub gotujemy na parze).
Po ok. 15 minutach gotowania sprawdzamy stopień miękkości ryżu (ma on być wystarczająco miękki, jednak nie rozgotowany). Gdy konsystencja ryżu jest już odpowiednia (zazwyczaj po ok. 18 – 20 minutach), zdejmujemy garnek z ognia, dodajemy masło (uczuleniowcy mogą pominąć ;)) starty ser, szparagi (kilka główek pozostawiamy do dekoracji), otartą skórkę z cytryny oraz pokrojone liście czosnku niedźwiedziego i ewentualnie doprawiamy do smaku.

Serwujemy natychmiast :)

*
szparagirabarbar
*
A następny przepis z minionego weekendu będzie – jak na maj przystało ;) – rabarbarowy :)
Jako iż sezon w pełni, przypominam o zakładkach ‚rabarbar’klik oraz ‚szparagiklik, w których znajdziecie dodatkowe przepisy prezentowane już na blogu.

Pozdrawiam serdecznie!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Weekend na wsi ;)

r1

*

Witam Was poświątecznie i raz jeszcze dziękuję serdecznie za wszystkie życzenia! Mam nadzieję, że i Wy spędziliście miły, wielkanocny weekend :) U nas, jako iż pogoda dopisała, upłynął on nie tyle pod znakiem jedzenia (choć i tego rzecz jasna nie zabrakło ;)), co spacerów; nic nie ładuje moich baterii tak dobrze jak kilka godzin w plenerze : w górach, nad jeziorem, w winnicach, czy tak po prostu na wsi – ważne tylko, by było słychać więcej ptasich śpiewów niż ludzkich głosów ;)

*

r2

*

Choć niestety nie mieszkam na wsi (codzienne dojazdy do pracy z lekka mnie na razie przerażają…), to do takich miejsc jak te na zdjęciach mam na szczęście zaledwie kilka minut, dlatego gdy tylko mam wolną chwilę, to tam właśnie najczęściej ‚wybywam’ ;)
Tak było w miniony weekend :

*

r333*

*

r6*

*
r10

*

*
r4

*

*
r5

*

*

r8

*

Sady, pola i las…

*r7

*
… a w głębi lasu - la Venoge, w której (ku mojemu zdziwieniu…) pływają nie tylko małe rybki, ale i całkiem pokaźne okazy (niestety zdjęcia ‚okazów’ niezbyt udane ;))

*

r12

*
Wilgoć i cień to idealne warunki dla czosnku niedźwiedziego, który rośnie tu jak na przysłowiowych drożdżach :)
(aktualnie w trakcie kwitnienia)

*

r_ail_ours

*

Czy pamiętacie to zdjęcie z jednego z wcześniejszych wpisów? Tak drzewa te wyglądały dwa tygodnie temu :
*
campagne_avril1

*
a tak w miniony weekend :

*

r111

*
Większość drzew i krzewów (niestety…) już przekwita i zaczynają się już pierwsze zawiązki owoców, są już nawet pierwsze kłosy na polach :

*

r9

*
Tylko aktualna susza niestety zaczyna martwić, z niecierpliwością więc czekamy na kilka deszczowych dni.
A po powrocie z wiosennego spaceru doglądam moich tegorocznych roślinek :

*

ziola2011

*
Oregano ma się całkiem dobrze, czosnkowy szczypiorek również, reszta nasion nieco mniej, ale to normalne – za późno niestety je w tym roku wysiałam; bazylia jak na razie też całkiem nieźle sobie radzi (tu na zdjęciu 2-tygodniowa mieszanka trzech różnych gatunków) :

*

bazylia2

*

I na koniec jeszcze mój ostatni eksperyment – rukiew wodna; nie wiem niestety, jak duża urośnie w domowych warunkach, bowiem w naturze potrzeuje ona sąsiedztwa strumienia / rzeki, chciałam jednak przekonać się, co z tego wyniknie (hoduję ją na specjalnym ‚sitku’, korzenie są stale zanurzone w wodzie) :

*

rukiew_wodna2011

*

To tyle na dziś. Następny wpis będzie już nieco bardziej kulinarny, obiecuję ;)

Pozdrawiam serdecznie!

*


  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email