Roczne archiwum: 2011

Powidła i przetwory śliwkowe 2011

powidla2011

Ostatnia wizyta na targu bardzo ‘namacalnie’ przekonała mnie, iż pora najwyższa zacząć żegnać się z latem : dynie panoszą się już na większości straganów, a węgierki ustępują miejsca jabłkom i gruszkom (na niektórych straganach zresztą w sobotę były do kupienia ostatnie już tegoroczne węgierki…). Jeśli więc jeszcze nie przygotowaliście powideł – pora najwyższa, by się za nie zabrać ;)

Tak jak wspominałam w zeszłorocznym wpisie – co roku robię powidła w identyczny sposób :  pierwszego dnia smażę wypestkowane śliwki z dodatkiem odrobiny wody (do godziny) i odstawiam je do wystygnięcia; drugiego dnia (lub tego samego dnia wieczorem) znów smażę je ok. godzinę (od czasu do czasu mieszając) i ponownie odstawiam (jeśli śliwki są bardzo soczyste, smażę je nieco dłużej); trzeciego dnia mniej więcej w połowie smażenia (gdy owoce zaczynają już być dobrze gęste) dodaję nieco cukru (do smaku) – najczęściej trzcinowy – i gdy konsystencja powideł jest już odpowiednia, przekładam je do wyparzonych / wypieczonych słoików i pasteryzuję ok. 20 – 30 minut. Zazwyczaj robię jedną porcję ‘al naturale’ ;) a drugą w wersji korzennej : w zależności od nastroju dodaję cynamonu, czasem również nieco imbiru, kardamonu, goździków czy otartej skórki z pomarańczy. A czasem i rumu (dodam, że z amaretto i armaniakiem również świetnie smakują! ;) ).

Tym razem, dzięki pomysłowi Evayi (z Forum MniamMniam) przygotowałam powidła śliwkowe z dodatkiem wody różanej i kardamonu (to te nieco jaśniejsze na zdjeciu); Evaya dodała do swoich nieco domowej konfitury z płatków róży, ja natomiast musiałam zadowolić się tylko wodą różaną. Jeśli lubicie różane smaki, spróbujcie tego połączenia, z pewnością i Wam przypadnie do gustu :)
(na kilogram śliwek dodałam ok. 3 łyżki wody różanej, już pod koniec smażenia, oraz ok. ¾ łyżeczki mielonego kardamonu + odrobinę cynamonu)

Evayo – raz jeszcze dziękuję za inspirację! :)

powidla2011_2

po lewej – powidła z dodatkiem suszonych czereśni i migdałów

W tym roku do jednej partii powideł postanowiłam też dodać suszone czereśnie (ok. 400 g suszonych czereśni na 1 kg śliwek), choć niestety ze względów ekonomicznych był to eksperyment na niewielką skalę, ceny suszonych czereśni bowiem nie są zbytnio przyjazne… (przynjamniej tutaj). Czereśnie namoczyłam wcześniej przez kilka godzin w amaretto (z dodatkiem niewielkiej ilości gorącej wody), następnie drobno posiekałam i ugotowałam je (kilkanaście minut) z dodatkiem płynu pozostałego z namoczenia owoców, po czym dodałam je do wysmażonych wcześniej powideł, dosypując odrobinę cynamonu (lekko zmiksowałam na koniec powidła blenderem, by miały bardziej ‚jednolitą’ konsystencję). Uprażyłam też ‘słupki’ migdałów na suchej patelni i dodałam je do powideł pod koniec smażenia. Otrzymałam aromatyczny i ciekawy w smaku mariaż, który z całą pewnością powtórzę w przyszłym roku (postaram się chyba jednak wcześniej o domowe ususzenie czereśni ;)).

pruneauxchocolat
śliwki w czekoladzie


W tym roku ponownie polecam Wam również śliwki w czekoladzie; możecie je przygotować np. w taki sposób – klik (oryginał podany przez Joannę na forum CinCin) lub z dodatkiem suszonych śliwek klik, co mnie osobiście wyjątkowo przypadło do gustu (wiem, że niektórym z czytelników również ;)).
A jeśli czasu (lub ochoty ;)) na przetwory macie niewiele, przypominam Wam przepis na pyszne i niekłopotliwe w przygotowaniu śliwki w słodkiej marynacieklik, które są idealne np. jako dodatek do jesienno-zimowych deserów. Zaś dla amatorów mniej słodkich przetworów – taki oto aromatyczny śliwkowy chutneyklik :


chutneypruneaux1

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Placuszki na cukiniowy urodzaj :)

cuk_feta_galettes1

Niedawno, a propos przepisu na briami, Oliwka wspominała mi o cukiniowej klęsce urodzaju w swoim orto (ileż bym dała nie tylko za taką klęskę urodzaju, ale przede wszystkim za własne ‚orto’ w Toskanii! ;)), dzisiejszy wpis więc dedykuję jej (a Was przy okazji zapraszam do wirtualnej wizyty u niej – klik oraz do lektury jej książki :) ).

Jeśli szukacie pomysłu na szybki obiad / kolację, na lunch do pracy, na ostatni letni piknik czy na niedzielny brunch (niepotrzebne skreślić ;)), cukiniowe placuszki z fetą będą idealne (a gdy czasu mniej, można przygotować nieco prostszą wersję – taki oto cukiniowy ‘dodatek’ do kanapek czy bruschetty również z fetą właśnie – klik). Cukinia i feta to wyjątkowo udane połączenie, a dodatek ziół (przede wszystkim aromatycznej mięty) oraz odrobiny otartej skórki z cytryny świetnie się z nimi komponuje (pierwsze tego typu placuszki robiłam kilka lat temu na bazie tego przepisu – klik, teraz najczęściej są to już ‘wariacje’ na temat ;) ).

(a przy okazji – zerknijcie również do Majki na jej cukiniowe placuszki z przepisu Agnieszki Kręglickiej)

cuk_feta_galettes2

Placuszki cukiniowe z fetą

2-3 porcje (ok. 10 placuszków o śr. 10 cm)

500 g cukini
150 g fety
2 małe jajka (lub 1 jajko + 1 żółtko)
2 ząbki czosnku
5 łyżek (z małą ‘górką’) posiekanej mięty i pietruszki (pół na pół) lub bazylii
kilka łyżek startego pecorino / parmezanu ( lub ewentualnie  1-2 łyżki maizeny / mąki)
otarta skórka z ½ cytryny
sól, pieprz do smaku
opcjonalnie – szczypta papryczki z Espelette

na sos:
200 ml gęstego jogurtu (u mnie owczy 6,5% tłuszszu)
1-2 ząbki czosnku (drobno posiekane lub przeciśnięte przez praskę)
4-5 łyżek posiekanych ziół (jak wyżej)
sól, pieprz do smaku

Składniki sosu wymieszać i wstawić do lodówki.
Cukinie umyć, osuszyć, zetrzeć na grubych oczkach i mocno odcisnąć. Fetę rozdrobnić (można również zetrzeć ją na tarce, na grubych oczkach). Czosnek zmiażdżyć i drobno posiekać lub przecisnąć przez praskę. Wszystkie składniki dobrze wymieszać, doprawić do smaku (uważamy, by nie przesolić, same sery są bowiem już dosyć słone). Na rozgrzanej patelni smażyć placuszki po kilka minut z każdej strony, aż będą rumiane (nakładamy po ok. łyżce masy). Podawać na ciepło lub na zimno, np. z sosem jogurtowo-czosnkowym (u mnie najczęściej w towarzystwie malinowych pomidorów).

cuk_feta_galettes3

dodatkowe uwagi:
- odciśniętego soku z cukini nie pozbywajmy się – możemy dodać go np. do zupy
- jeśli mamy odpowiednio więcej czasu, startą cukinię można lekko posolić i odstawić na min. pół godziny na durszlaku, by nadmiar soku odciekł, ja jednak zazwyczaj przygotowuję placuszki tuż przed posiłkiem, dlatego cukinię odciskam ‘ręcznie’ ;)
- tarty ser (pecorino, parmezan) możemy pominąć, dodająć tylko mąkę; z samym serem placuszki są delikatniejsze, o nieco ‘rzadszej’ konsystencji, dodatek mąki zaś sprawia, że są nieco bardziej zwarte, jeśli jednak zwracacie uwagę np. na dietę rozłączną / rozdzielną, możecie użyć samego startego sera, ewentualnie dodając go nieco więcej (lub zamiast mąki użyć skrobii kukurydzianej – maizeny – czy ziemniaczanej)
- zamiast małych placuszków możemy przygotować jeden duży (jak np. w przypadku tego placka ziemniaczanego – klik), smażymy go wtedy odpowiednio dłużej; do cukinii możemy też dodać starte ziemniaki, zachowując podobne proporcje

*   *   *

A wszystkim wielbicielom cukinii polecam również :

- tartę z cukinią i kozim serem
- tartę z cukinią, kozim serem i orzeszkami piniowymi
- pyszny sernik cukiniowy
- wspomnianą już ‘kanapkową’ cukinię z fetą
- jajka w kokilkach z dodatkiem cukinii
- kilka zup z cukinią
- chleb z cukinią i orzechami
- oraz pyszne ciasto z cukinią, czekoladą i orzechami

ciastocukinia3

Smacznego! :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Powroty…

engadin2011_1

Serdecznie dziękuję Wam za wizyty na blogu i komentarze podczas mojej wakacyjnej nieobecności. Przyznaję, iż trudno mi po tej urlopowej przerwie wrócić do ‘normalnego’ rytmu (mam zresztą wrażenie, że z roku na rok mam z tym coraz większe problemy, co – mam nadzieję – nie jest oznaką starzenia się ;) ).
Od poniedziałku więc (z lepszym lub gorszym skutkiem ;) ) powoli staram się przestawić na wcześniejsze wstawanie, na przygotowywanie zajęć na nowy kurs, na codzienne, przyziemne obowiązki. Cóż, wakacje niestety nie mogą trwać wiecznie, choć mam wrażenie, że wcale by mi to nie przeszkadzało ;)

Tegoroczny pobyt w Gryzonii (a konkretnie rzecz biorąc w Engadynie) był wyjątkowo udany. Tydzień wspaniałej, słonecznej i upalnej pogody, idealnej na górskie wycieczki (ale i na kąpiele w termach ;) ). Za każdym razem powtarzam sobie, że tydzień to zdecydowanie za krótko i że następnym razem musimy zostać dłużej. Ciekawa jestem tylko, kiedy nam się to uda, zawsze bowiem coś innego w tzw. mięczyczasie ‘wypada’…


engadin2011_2

Jeśli macie ochotę na parę dodatkowych zdjęć, to chętnie pokażę ich kilka na blogu (a więcej ewentualnie wstawię na fotobloga), od razu uprzedzam jednak, że są to przede wszystkim góry, góry i jeszcze raz góry ;)

A zanim pojawią się tutaj wakacyjne migawki oraz nowe przepisy, polecam Wam kilka zeszłorocznych sierpniowo-wrześniowych ‘hitów’, które może Was zainspirują :

- aromatyczna sól z dodatkiem suszonych warzyw - klik

selauxlegumes1

- dżem mirabelkowy z rumem / amarettoklik (o ile nie jest już na mirabelki za późno…)

confitmirabelles

Przypominam też, że powoli zaczyna się sezon na przetwory ze śliwek - klik (w tym roku – jak wszystkie właściwie warzywa i owoce – o wiele wcześniej niż zazwyczaj) :

pruneauxchocolat


i jeszcze korzenne jabłka z rodzynkami i orzechami oraz wyjątkowo pyszny dżem śliwkowo-jabłkowo-gruszkowy z porto i korzennymi przyprawami- klik

pommeprunepoireporto



Pozdrawiam serdecznie i obiecuję ‘pojawić’ się już niebawem ;)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email