Miesięczne archiwum: Luty 2012

Chandeleur i dzień pełen naleśników

crepes1

‘Powiadają, że Gromnica to już zimy połowica, ale bywać nie nowina, że dopiero ją zaczyna.’

W tym roku jak widać, zima postanowiła się rozpanoszyć dopiero w lutym i nęka nas w tym tygodniu wyjątkowo mało przyjaznymi temperaturami (a przede wszystkim lodowatym wiatrem…). Na szczęście dzień nie był ani słoneczny, ani mokry, jest więc nadzieja, że wiosna nie da zbyt długo na siebie czekać (wszak jak mądrość ludowa głosi – ‘gdy słońce świeci na Gromnicę, to przyjdą mrozy i śnieżyce’, a ‘gdy w Gromnicę z dachów ciecze, zima jeszcze się przewlecze’ ;) ). Mam też nadzieję, że świszcz nie zobaczył dziś swojego cienia ;)

2-go lutego, we Francji, Szwajcarii i Belgii, świętujemy la Chandeleur (od słowa chandelle – cienka, długa świeczka). Dziś nie wszyscy już pamiętają, że dzień ten ma swoje korzenie w dawnym, pogańskim święcie (Festa Candelarum oraz Luperkalia), które  dopiero z czasem zostało powiązane ze świętem ofiarowania Chrystusa w świątyni (40 dni po Jego narodzeniu), a świeca i płomień symbolizowały m.in. oczyszczenie. Dziś za to la Chandeleur nieodmiennie kojarzy się tu wszystkim z jednym słowem – naleśniki! :) To ponoć papież Gelazy I zapoczątkował tradycję rozdawania pielgrzymom cienkich podpłomyków, co przerodziło się później w smażenie naleśników w domach, a ich okrągły kształt i ‘złocisty’ kolor miał podobno symbolizować również słońce, wydłużające się dni i rychły powrót wiosny.

Ze smażeniem naleśników wiąże się jeszcze jedna tradycja : otóż należy w lewej dłoni trzymać monetę, a prawą ręką podrzucić pierwszy smażony naleśnik tak, by zgrabnie wrócił on na patelnię, co zapewni nam szczęście i dostatek na cały rok :)

(w tym sezonie testuję nową patelnię naleśnikową, żeliwną, i niestety nie do końca jeszcze znalazłyśmy wspólny język ;) w związku z czym naleśniki nie są aż tak cienkie jak powinny, ani takiego koloru jak lubię; mam jednak nadzieję, że z czasem się z nową patelnią polubimy ;))

crepes3

Oczywiście najbardziej znane naleśniki, to te rodem z Bretanii, gryczane (‘galettes’, czyli wersja słona naleśników, tylko z dodatkiem jajka, wody i soli; przy okazji polecam Wam bardzo ciekawy wpis Leloop – klik, prosto z Bretanii, nie tylko na temat ‚galettes’ :) ). Jestem w stanie jeść je praktycznie codziennie; i te tradycyjne – z szynką, serem i jajkiem, ale i takie ze szpinakiem i pleśniowym czy kozim serem i orzechami na przykład.
Naleśniki na słodko (‘crêpes’) tradycyjnie przygotowywane są z mąki pszennej, a ich odmian jest całkiem sporo. Niektórzy do ich przygotowania używają mleka, inni dodają też wody (również gazowanej) czy piwa; do przygotowywanego ciasta możemy też dodać np. otartą skórkę z pomarańczy, wanilię czy ‘chlust’ rumu, Grand Marnier czy innego aromatycznego ‘wkładu’ ;) Wariacjom ‘na temat’ nie ma właściwie końca. Pamiętajmy jednak, iż jeśli ciasto będzie zbyt gęste, trudno będzie usmażyć cienkie naleśniki (im ciasto rzadsze, tym naleśniki będą cieńsze).

Przygotowując naleśniki warto jest też używać różnych typów mąk lub różnych rodzajów mleka (np. kokosowe czy migdałowe), dzięki czemu otrzymamy inny, niebanalny smak. Często mieszam mąkę pół na pół z razową, używam też mąki kasztanowej czy kokosowej (tą ostatnią zastępuję ok. ¼ mąki pszennej). Naleśniki przygotowywane tylko na mleku roślinnym są często bardziej delikatne i trzeba bardziej uważać podczas przewracania ich na drugą stronę. Dlatego jeśli nie jesteście uczuleni na ‚krowiznę’, dobrze jest użyć mleka roślinnego i krowiego, ciasto bowiem dzięki temu będzie przyjemniejsze w obróbce. Dobrze jest też przygotować ciasto wcześniej i odstawić je na mniej więcej godzinę (lub na dłużej, wtedy jednak wstawiamy ciasto do lodówki), by mąka mogła napęcznieć i by gluten mógł odpowiednio się rozwinąć – naleśniki będą miały idealną, aksamitną konsystencję, będą sprężyste, a nie twarde.

Nie będę pewnie zbytnio oryginalna gdy napiszę, iż jedną z moich ulubionych wersji słodkich naleśników są ‘crêpes Suzette’, czyli niezwykle aromatyczne naleśniki podawane z maślano-pomarańczowym sosem, które w oryginale przygotowywane były z dodatkiem nie pomarańczy, a mandarynek oraz likieru curaçao (dawniej nie był on jeszcze niebieski ;)), dziś natomiast częściej spotyka się wersję pomarańczową właśnie, z dodatkiem Grand Marnier. Jedyne co kilka lat temu zmieniłam, to ów pomarańczowo-maślany sos, który teraz zastępuję serkiem mascarpone z ‘pomarańczowymi’ dodatkami , a wszystko to przez Cyryla Lignaca, którego przepis (wspominałam o nim tutaj – klik) wyjątkowo przypadł mi / nam do gustu :)

crepes2

Naleśniki z pomarańczowym mascarpone, prawie jak ‘Suzette’ ;)

na ok. 8-9 sztuk (20 cm srednicy)

120 g mąki
szczypta soli
2 jajka
otarta skórka z ½ pomarańczy
ok. 280-300 ml mleka
1-1,5 łyżki stopionego masła lub oliwy / oleju
opcjonalnie : 2-3 łyżki cukru + ‘chlust’ rumu lub Grand Marnier

dodatkowo
250 g mascarpone
otarta skórka z ½ pomarańczy + sok z 1 pomarańczy
ok. 80 g cukru pudru (używam jasnego trzcinowego) lub syrop z agawy / miód z kwiatów pomarańczy, etc.
1 łyżka rumu lub Grand Marnier

Mąkę wymieszać z solą i (ewentualnie) cukrem; w środek wbić rozbełtane jajka oraz część mleka (mniej więcej 1/3) i energicznie wymieszać tak, by otrzymać gładką, jednolitą masę. Następnie dodać resztę mleka, stopione masło / oliwę oraz otartą skórkę z ½ pomarańczy, rum / Grand Marnier, dobrze wymieszać, przykryć ściereczką i odstawić na około godzinę.
Serek mascarpone dokładnie wymieszać z otarta skórka z ½ pomarańczy, dodać ok. 50-60 g cukru + łyżkę rumu lub Grand Marnier, odstawić w chłodne miejsce.
Sok z pomarańczy zagotować z resztą cukru i gotować kilka-kilkanaście minut aż lekko zgęstnieje.
(jeśli po ‘odpoczynku’ ciasto naleśnikowe jest zbyt gęste, możemy dodać nieco wody lub mleka i ponownie dobrze wymieszać)
Smażyć naleśniki na dobrze rozgrzanej patelni, przewracając je delikatnie na drugą stronę po ok. minucie.
Podawać je posmarowane serkiem i polane sosem pomarańczowym.

Uwagi :

- jak pisałam wyżej – im rzadsze ciasto, tym cieńsze naleśniki; jeśli chcemy przygotować te bardziej ‘treściwe’, na 120 g mąki dodajemy ok. 240 ml mleka + 1-2 jajka, by zaś otrzymać te cieńsze naleśniki  – dodajemy ok. 280-300 ml mleka

- jeśli używamy również nieco rumu czy innego płynnego dodatku do ciasta naleśnikowego, dodajmy mniej mleka, zawsze bowiem lepiej jest dodać nieco płynu tuż przed smażeniem naleśników, niż żałować, że ciasto jest jednak za rzadkie ;)

- dodatek stopionego masła / oliwy do ciasta powoduje, iż naleśniki będą o wiele łatwiej się smażyć

- jeśli mąkę i jajka rozmieszamy najpierw z niewielką ilością mleka (ok. 1/3), to unikniemy powstania grudek

- usmażone naleśniki możemy układać w lekko nagrzanym piekarniku (ok. 50°), możemy też przełożyć je papierem śniadaniowym, by się nie skleiły

crepes_chataigne2

Naleśniki kasztanowe, jesienno-zimowe

na ok. 8-9 sztuk (20 cm srednicy)

85 g mąki kasztanowej
40 g mąki pszennej
szczypta soli
2 jajka
ok. 250 ml mleka
1-1,5 łyżki stopionego masła lub oliwy / oleju
opcjonalnie : 2-3 łyżki cukru + ‘chlust’ rumu lub likieru kasztanowego

dodatkowo
125 g mascarpone
125 g kasztanowego puree (najlepiej bez cukru)
cukier / miód / syrop z agawy do smaku
opcjonalnie – 1 łyżka rumu lub likieru kasztanowego

2 gruszki
kilka kandyzowanych kasztanów
1-2 łyżki masła
2-3 łyżki miodu (użyłam miodu kasztanowego)
ziarna z 1 laski wanilii

Mąkę wymieszać z solą i (ewentualnie) cukrem; w środek wbić rozbełtane jajka oraz część mleka (mniej więcej 1/3) i energicznie wymieszać tak, by otrzymać gładką, jednolitą masę. Następnie dodać resztę mleka, stopione masło / oliwę oraz rum / likier kasztanowy, dobrze wymieszać, przykryć ściereczką i odstawić na minimum godzinę (a najlepiej na kilka godzin, w chłodne miejsce).
Serek mascarpone dokładnie wymieszać z kasztanowym puree i rumem / likierem, dosłodzić do smaku i odstawić w chłodne miejsce.
Gruszki obrać i pokroić w średniej wielkości kostkę, kasztany pokruszyć. Masło roztopić z miodem, dodać wanilię, gruszki i kasztany i dusić wszystko kilka-kilkanaście minut (gruszki nie powinny ani się rozpadać, ani być zbyt twarde).
(jeśli po ‘odpoczynku’ ciasto jest zbyt gęste, możemy dodać nieco wody lub mleka i ponownie dobrze wymieszać)
Smażyć naleśniki na dobrze rozgrzanej patelni, przewracając je delikatnie na drugą stronę po ok. minucie.
Podawać naleśniki posmarowane kasztanowym serkiem z ciepłymi gruszkami i miodowym ‚sosem’.

(jeśli przygotujemy ciasto bez dodatku cukru, możemy użyć takich naleśników również do słonego farszu)


crepes_coco1

Naleśniki kokosowe

na ok. 8-9 sztuk (20 cm srednicy)

120 g mąki
szczypta soli
2 jajka
150 ml mleka kokosowego
100 ml wody (lub mleka)
1-1,5 łyżki stopionego masła lub oliwy / oleju
opcjonalnie – 2-3 łyżki cukru

Przygotowanie jak powyżej : mąkę wymieszać z solą i (ewentualnie) cukrem; w środek wbić rozbełtane jajka oraz część mleka (mniej więcej 1/3) i energicznie wymieszać tak, by otrzymać gładką, jednolitą masę. Następnie dodać resztę mleka, stopione masło / oliwę, dobrze wymieszać, przykryć ściereczką i odstawić na minimum godzinę.
(jeśli po ‘odpoczynku’ ciasto jest zbyt gęste, możemy dodać nieco wody lub mleka i ponownie dobrze wymieszać)
Smażyć naleśniki na dobrze rozgrzanej patelni, przewracając je delikatnie na drugą stronę po ok. minucie.
Podawać np. z cytrusowym dżemem (u mnie : pomarańcze, cytryny Meyer + kawałki mandarynek).

Uwagi :
- część mąki (mniej więcej ¼) możemy zastąpić np. wiórkami kokosowymi lub ‘mąką’ kokosową (wspominałam o niej a propos kokosowej kruszonki – klik)

- jak pisałam na początku wpisu – naleśniki przygotowywane tylko na mleku roślinnym są często bardziej delikatne i trzeba bardziej uważać podczas przewracania ich na drugą stronę; jeśli więc nie jesteście uczuleni na mleko krowie, polecam wymieszanie mleka kokosowego z krowim, dzięki czemu ciasto będzie przyjemniejsze w obróbce

- jeśli przygotujemy ciasto bez dodatku cukru, możemy użyć kokosowych naleśników również do słonego farszu


crepes_coco2

*   *   *

Chciałam, by wpis ten ukazał się już wczoraj, jednak z powodu chronicznego już braku czasu, dopiero przed chwilą udało mi się go skończyć… Wybaczcie też, iż w ciągu ostatnich tygodni praktycznie nie bywałam na Waszych blogach i rzadziej też odpowiadałam na komentarze i maile, od jutra jednak obiecuję częściową poprawę, gdyż nareszcie znów nadchodzą wyczekane ferie :)

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę miłego weekendu! Ja spędzę go z pewnością w towarzystwie cieplutkiego koca, dobrej książki oraz rozgrzewającego ‚comfort-food’ (no może jeszcze kubek grzanego wina do kompletu… ;) ), nic i nikt bowiem nie zmusi mnie do wyjścia z domu, gdy słupek rtęci spada poniżej -10°C ;)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email