Lato na szczęście zdecydowało się do nas wrócić i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, po prawie dwóch tygodniach deszczu i chłodu, pogoda wróciła dokładnie na początek moich krótkich wakacji (może sobie jednak zasłużyłam? ;)). Każdą możliwą chwilę spędzamy więc na dworze – na naszej sąsiedzkiej wsi, w górach oraz w wodzie (a najchętniej w mieszance tych dwóch ostatnich miejsc, czyli np. tu – klik).
Aparat zabieram ze sobą tylko na te krótsze, okoliczne spacery (lepiej mi wtedy nie towarzyszyc, jestem bowiem w stanie spędzić prawie godzinę fotografując na przykład słoneczniki…).
Co wieczór zaś – przygotowanie trzech najważniejszych rzeczy na kolejny dzień, czyli wielkiego ręcznika, stroju kąpielowego i… książki (cała potrzebna reszta nie opuszcza latem torby ;)).
(tym razem nie pojechaliśmy wprawdzie do naszych ulubionych źródeł termalnych w Gryzonii, jednak w niecałą godzinę można znaleźć się tu w kilku prawie tak samo pięknych miejscach, więc żal mniejszy… ;))
A po powrocie do domu – szybka sałatka lub koktajl, w zależności od panującej na zewnątrz temperatury (oraz od zawartości lodówki ;)).
Na zdjęciu powyżej koktajl, który przygotowuję gdy trafią mi się ‘bezsmakowe’ truskawki : miksuję je z dodatkiem banana i mango oraz soku pomarańczowego lub wody kokosowej, a gdy na dworze ukrop - dorzucam do blendera również szklankę lodu (dziś z serii ‘robimy wolne miejsce w zamrażalniku’ była też wersja malinowa…).
‚ Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego weekendu!
Czy pamiętacie Wasze pierwsze, samodzielnie upieczone ciasto ? W moim przypadku było to słynne ciasto na oleju (może i Wy je pamiętacie? ;)), które było tak proste, że nie mogło się nie udać (3-4 jajka + 1 szklanka cukru + 1,5 szkl. mąki + 1,5 łyżeczki proszku + 0,5 szkl. oleju). Było to tzw. ciasto ‘awaryjne’, gdy trzeba było szybko coś przygotować, a proste, niewyszukane składniki idealnie pasowały do tamtej nieciekawej PRL-owskiej rzeczywistości. Często dodawałyśmy do niego też owoce, które akurat były dostępne (nie ukrywam, że najczęściej były to jednak jabłka…).
Później (już jako prawie dorosła ;) nastolatka) nauczyłam się piec inne niezwykle proste i szybkie ciasto, a mianowicie bardzo popularne we Francji i Szwajcarii ciasto jogurtowe, często pieczone na podwieczorek dla dzieci (czyli ‘goûter’ / ‘quatre heures’). Ciasto nazywam ‘kubeczkowym’, gdyż do odmierzania składników używa się jogurtowego kubeczka właśnie (i stąd moja udająca jogurtowy kubeczek miarka we wczorajszym wpisie ;)). Proporcje ciasta jak i jego wykonanie są czasami nieco modyfikowane, najczęściej jednak jego ‘baza’ wygląda następująco : 3 jajka + 1 kubeczek jogurtu + 1,5 – 2 kubeczki cukru + 3 kubeczki mąki (+ proszek do pieczenia) + 0,5 kubeczka oleju / oliwy i do tego ewentualne dodatki : wanilia / cukier waniliowy, otarte skórki cytrusowe, owoce, orzechy czy kawałki czekolady.
Od niedoszłej francuskiej szwagierki (merci Sylvie! :)) nauczyłam się zastępowania jednego kubeczka mąki drobno zmielonymi migdałami, dzięki czemu konsystencja ciasta jest jeszcze bardziej wilgotna i aromatyczna. My polubiliśmy je w wersji cytrynowej – tym razem powstało z dodatkiem czarnej porzeczki i malin oraz z cytrynowym lukrem. U mnie z niezbyt dużą ilością cukru, możecie więc zwiększyć jego ilość jeśli wolicie słodsze ciasta.
‘Kubeczkowe’ ciasto jogurtowe z cytrynową nutą
keksówka ok. 28 cm x 11 kubeczek do odmierzania składników o pojemności 150 ml
(uwaga : wszystkie składniki powinny mieć temp. pokojową)
2 duże (lub 3 małe) jajka
1 kubeczek cukru (używam jasnego trzcinowego, zmielonego)
1 kubeczek gęstego jogurtu (używam owczego, 6% tłuszczu)
0,5 kubeczka oleju / oliwy
2 kubeczki mąki
1 kubeczek bardzo drobno zmielonych migdałów
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
spora szczypta soli
otarta skórka z 2 cytryn (lub 1 cytryna + 1 limonka)
+ ok. 200 g owoców (np. maliny i czarna porzeczka) na lukier :
cukier puder + sok z cytryny
Piekarnik nagrzać do 180 st.
Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i otartymi skórkami z cytryny.
Jajka ubić z cukrem; następnie, wciąż mieszając na wolnych obrotach, powoli dodawać oliwę. Dalej mieszając dodać migdały, a następnie dodawać na przemian mąkę i jogurt (1/3 jogurtu, 1/3 mąki itd., zaczynając od jogurtu i kończąc na mące). Uwaga : nie miksujemy ciasta zbyt długo już po dodaniu mąki, a tylko do połączenia składników. Przelać masę do wyłożonej papierem keksówki, na wierzch nałożyć owoce i piec ok. 45 – 50 minut (lub do suchego patyczka).
Po przestudzeniu możemy udekorować ciasto cytrynowym lukrem – mieszamy cukier puder z taką ilością soku z cytryny, by otrzymać odpowiednią dla nas konsystencję.
Uwagi :
- jeśli chcemy uzyskać bardziej intensywny, cytrynowy smak, po upieczeniu możemy nasączyć ciasto syropem cytrynowym : gotujemy sok z cytryny z dodatkiem kilku łyżek cukru przez kilka minut (do rozpuszczenia się cukru), a następnie nasączamy ciepłe ciasto gorącym syropem
- 1-2 łyżki jogurtu można też zastąpić np. rumem czy innym alkoholem / likierem (tutaj np. świetnie pasuje limoncello)
(ostatnia edycja – 22h50)
Na moje alergiczne potrzeby powstała wersja bez jajek, tylko z jogurtem owczym, z dodatkiem ciemnego cukru trzcinowego i otartej skórki pomarańczowej, stąd jego ciemniejszy, zdecydowanie mniej ‘słoneczny’ kolor… (proporcje podobne jak powyżej : 1 kubeczek jogurtu + 1 kubeczek cukru + niecałe pół kubeczka oliwy + ok. 1 ¾ kubeczka mąki). Niestety iasto bez jajek nie ma tak ładnego kształtu jak oryginał i lekko zapada się w środku… ‚ Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam miłego tygodnia!
Domyślam się, że patrząc na zdjęcie od razu zgadniecie jakie to będzie ciasto? (choć ze względu na zaczynający się za chwilę mecz, powinny tu być dzisiaj argentyńskie alfajores – klik ;)).
Przede mną nareszcie trochę wolnych, niespiesznych dni, jest więc nadzieja, że uda mi się nadrobić kilka blogowych zaległości (choć wszystko będzie zależeć również od pogody…). Ale póki co – miłego wieczoru i udanego tygodnia Wam życzę! A jutro zapraszam na ciasto… :)