Miesięczne archiwum: Wrzesień 2014

Normandzki chleb jabłkowy (na zaczynie drożdżowym)

chleb_jablko3

Brakowało mi naszego wspólnego pieczenia… Nie zawsze jednak jest mi łatwo tak zorganizować się w weekend, by i na wypiek chleba starczyło mi czasu. Tym razem jednak mając ‘na stanie’ sporo suzonych jabłek oraz normandzkiego cydru sprężyłam się i upiekłam normandzki chleb jabłkowy zaproponowany w tym miesiącu przez Kamilę.

pommes_sechees01
Jedyną zmianą, jakiej dokonałam, było przygotowanie chleba na zaczynie drożdżowym (poolish), a nie na zakwasie jak w oryginalnej recepturze, gdyż chleb miał trafić również do osób, które zakwasowców muszą unikać; wykorzystałam tu proporcje z tego wcześniejszego chleba czekoladowego – klik (polecam przeczytanie uwag dotyczących zaczynu umieszczonych tam pod koniec wpisu).

Ja piekłam chleb z 2/3 porcji, z której przygotowałam dwa owalne bochenki. Ciasto jest plastyczne (ale nie lepkie) i nie sprawia żadnych problemów przy wyrabianiu czy późniejszym formowaniu bochenków. Jedyne, co różni mój chleb od oryginału to fakt, że niestety dodałam do niego tylko połowę jabłek – drugą czekającą na dodanie porcję zobaczyłam na blacie niestety już po fakcie… ;)

chleb_jablko4
Normandzki chleb jabłkowy (na zaczynie drożdżowym)
wg Jeffreya Hamelmana z książki „Chleb”, proporcje  na 2 średniej wielkości bochenki
(oryginalne proporcje tutaj – klik)

Na zaczyn :
125 g mąki chlebowej
125 g wody
niecała ¼ łyżeczki suchych drożdży

Składniki zaczynu dokładnie wymieszać, przykryć i zostawić w temperaturze pokojowej na ok. 8 godzin.

Na ciasto właściwe :
430 g mąki chlebowej
60 g mąki orkiszowej razowej
ok. 10 g soli
cały zaczyn
3 g drożdży instant
ok.150 g wody
200 g cydru jabłkowego
140 g suszonych, pokrojonych jabłek

Mąki wymieszać z solą, dodać zaczyn, drożdże oraz płyny i mieszać przez 3 minuty, aż otrzymamy ciasto o średniej gęstości. Następnie wyrabiać ciasto jeszcze 3 minuty, aby rozwinąć siatkę glutenu. Dodać pokrojone w kostkę jabłka i wyrabiać, aż równomiernie się rozmieszczą w cieście. Ciasto włożyć do naoliwionej miski, szczelnie przykryć i pozostawić do wyrośnięcia na ok. 45 – 55 minut; po tym czasie ciasto odgazować i złożyć (u Dany – klik możecie zobaczyć jak składanie powinno wyglądać) i pozostawić do wyrośnięcia na kolejne 45 – 55 minut.
Ciasto podzielić na porcje i uformować bochenki o okrągłym lub podłużnym kształcie (zdjęcie instruktażowe np. tutaj – klik) i zostawić pod przykryciem do ponownego wyrośnięcia (wkładam je do dużego worka) – u mnie trwało to niecałą godzinę.
Piekarnik rozgrzać do 230°C.
Piec chleb w 230°C przez 15 minut (z parą), a następnie w 220° przez 25 minut, aby zapobiec nadmiernemu ściemnieniu cukru w jabłkach i cydrze (jeśli chleb zbyt mocno się rumieni, pod koniec pieczenia możemy obniżyć temperaturę do 200°.

chleb_jablko1
Chleb ten znajdziecie również na blogach :
Akacjowy blog  -  Bajkorada  – By było przyjemniej  – Fabryka kulinarnych inspiracji  – Forks’N’Canvas  – Grahamka,kajzerka i weka  – Konwalie w kuchni  – Kuchnia Alicji  – Kuchnia Gucia  – Kuchennymi drzwiami  – Kulinarne przygody Gatity  – Leśny zakątek  – Lubię to… gotowanie!  – Nieład malutki  – Ogrody Babilonu  – Proste potrawy  – Smak mojego domu  – Smakowity chleb  – W poszukiwaniu slow life  – Zakalce mojego życia  – Z kartoflanego pola

Chleb dodaję również do wrześniowej listy Na zakwasie i na drożdżach‚ – klik, nad którą w tym miesiącu pieczę sprawuje Małgosia z Akacjowego blogu.


*   *   *

Jako iż już jutro rano będę w samolocie, listę piekących dopiszę dopiero po powrocie, jednak już teraz dziękuję Wam wszystkim za kolejne wspólne chlebowanie :)
Do przyszłego wtorku będę miała ograniczony dostęp do internetu, tak więc w razie pilnych pytań pozostawiajcie proszę komentarze pod ostatnim wpisem (w ten sposób łatwiej mi je będzie odnaleźć). Przygotowałam jeszcze jeden wpis do automatycznej publikacji – będzie ciasto na weekend! :)

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Dżem / marmolada z aronii

aronia_dzem01
O aronii wspominałam Wam na początku roku, à propos tego wpisu – klik. Jeśli tylko macie taką możliwość, to polecam Wam ten prawdziwy skarb natury, który ma niezwykle korzystny wpływ na nasz organizm (by się nie powtarzać, zainteresowanych odsyłam do tego oto artykułu – klik).
Gdy tylko mogę, to robię jesienią zapas aronii i mrożę jej owoce, a później dodaję ją do jesienno-zimowych soków warzywnych. Często też spożywamy aronię w formie suszonej, którą dodaję do inych mieszanek bakaliowych (również np. do ciast czy deserów, np. do crumble). Przyznaję, iż samych soków z aronii nie przygotowuję w domu, spożywamy ich bowiem tak duże ilości, że niestety miejsca na ich przechowywanie zdecydowanie by mi zabrakło… Soki więc kupuję, zawsze ekologiczne, naturalne, bez dodatku cukru. Za to chętnie przygotowuję kilka słoiczków dżemu / marmolady (niestety co roku i tak jest ich za mało… ;)).
Dżem z aronii można przygotować dokładnie tak samo jak z owoców czarnego bzuklik. I podobnie jak czarny bez, można łączyć ją również z innymi owocami, np. z jabłkami, gruszkami, malinami / truskawkami, jeżynami, a nawet z brzoskwiniami czy nektarynkami (również dodatek wody różanej świetnie tutaj pasuje, ale wiem, że nie wszyscy lubią jej smak i aromat). Możemy też dodać szczyptę ulubionej przyprawy : będzie pasować tu np. cynamon, imbir czy kardamon.

Dodatek soku z cytryny powoduje szybsze tężenie dżemu (dzięki dodatkowym pektynom), a przy okazji niweluje lekką goryczkę / cierpkość aronii, choć mnie ona akurat nie przeszkadza, wręcz przeciwnie – to jest właśnie główna charakterystyka aronii. Często poleca się zbiory aronii po pierwszych przymrozkach, jeśli jednak nie macie takiej możliwości (ja mogłam ją mieć albo teraz, albo nigdy…), to możecie ewentualnie ją uprzednio zamrozić, choć szczerze mówiąc nie zmienia to jakoś bardzo wyraźnie smaku przetworów.

aronia_dzem2
Dżem / marmolada z aronii, z dodatkiem jabłek i gruszek

1 kg aronii
500 g jabłek (waga po spreparowaniu)
500 g gruszek (waga po spreparowaniu)
sok z 1 cytryny
ok. 500 g cukru

Owoce aronii umyć, odzielić od gałązek, przełożyć je do rondelka, dodać odrobinę wody, zagotować i gotować na wolnym ogniu, mieszając od czasu do czasu.
Jabłka i gruszki pokroić w małą kostkę (lub zetrzeć na tarce) i dodać do aronii wraz z cukrem i sokiem z cytryny (możemy też dodać sporą szczyptę cynamonu, imbiru czy kardamonu). Gotować do otrzymania odpowiedniej konsystencji* (aż skórki aronii odpowiednio zmiękną i wszystkie owoce się ‘rozpadną’). Przełożyć do wyparzonych / wypieczonych suchych słoików i natychmiast szczelnie zamknąć. Można dodatkowo zapasteryzować – klik.

* do sprawdzania konsystencji dżemu zazwyczaj poleca się tzw. metodę talerzykową : na umieszczony uprzednio w zamrażalniku talerzyk wlewamy nieco dżemu i jeśli zastyga on bardzo szybko (marszcząc się lekko na powierzchni pod wpływem dotyku) to dżem jest gotowy

Tak jak pisałam wyżej, dżem ten można przygotować też nieco inaczej, tak jak ten z czarnego bzu :

- owoce przygotować jak powyżej, zasypać je cukrem, lekko rozgnieść widelcem i odstawić na min. 12 godzin (można je w tym czasie przemieszać), następnie dodać połowę soku z cytryny, zagotować i gotować na wolnym ogniu mieszając od czasu do czasu; w połowie gotowania dodać resztę soku z cytryny i gotować do otrzymania odpowiedniej konsystencji

- można też osobno rozgotować jabłka i gruszki i dodać je dopiero w końcowym etapie smażenia aronii (gdy owoce są już odpowiednio miękkie), ja jednak z lenistwa wybieram opcje jednogarnkową ;)

-  jeśli nie lubimy pestek w dżemie, owoce możemy potraktować podobnie jak na galaretkę, czyli gotować je najpierw przez kilka minut z dodatkiem wody (bez cukru), następnie przetrzeć je przez sito, odcedzić sok, przelać go do rondla i gotować z dodatkiem cukru, soku z cytryny i pozostałych owoców aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji (tradycyjnie używa się takiej samej ilości cukru co otrzymanego soku z owoców, choć u mnie jest go zazwyczaj mniej…


Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Marokańska sałatka z pomidorów i papryki

salatka_marokanska_warzywa
Wrzesień to idealna pora by wykorzystać w naszej kuchni paprykę i dojrzałe pomidory. A jeśli mogę dodać do tego kumin i świeżą kolendrę, to niewiele więcej do szczęścia mi potrzeba ;)
To było kolejne danie na ostatnim naszym ogródkowym biesiadowaniu. Przepisem podzieliła się kiedyś moja koleżanka z pracy, Marokanka z krwi i kości (merci Nadia! :)), u której sałatka ta gości niezwykle często (sałatka ta przygotowywana jest podobnie jak marokańska taktouka, jednak w przypadku tej ostatniej wszystkie składniki są duszone na patelni).
Przepis jest banalnie prosty, a lista składników wyjątkowo krótka : zielona papryka, pomidory, czerwona cebula, kumin, świeża oliwa i dobra oliwa (najlepiej marokańska rzecz jasna! ;)). Niektórzy przygotowują tę sałatkę również z dodatkiem czerwonej papryki i natki pietruszki (często też pół na pół z kolendrą), warto więc dostosować ingrediencje do wymogów naszego podniebienia ;)
Jak wiadomo – im mniej składników, tym lepszej muszą być one jakości, koniecznie więc użyjcie tutaj jak najlepszych, dojrzałych pomidorów i doskonałej, aromatycznej oliwy.

(przepis dodaję do tegorocznej paprykowej listy Shinju – klik)

salatka_marokanska1
Sałatka marokańska z pomidorami i papryką

ok. 400 – 500 g zielonej papryki (lub pół na pół z czerwoną)
ok. 400 – 500 g pomidorów
1 średnia czerwona cebula
świeża kolendra
kumin (u mnie mielony)
sól, pieprz
2-3 łyżki oliwy

Piekarnik rozgrzać do 220 – 230°C (najlepiej z funkcją ‘grill’).
Paprykę umyć, osuszyć, ułożyć na wyłożonej papierem blasze i opiec z każdej strony aż skórka będzie lekko czarna (lub opalić nad płomieniem kuchenki). Przełożyć paprykę do hermetycznego naczynia (używam szklanego) lub do worka, szczelnie zamknąć i pozostawić do wystygnięcia. Następnie obrać paprykę ze skórki, oczyścić z nasion i pokroić w małą kostkę.
Pomidory sparzyć (wkładamy je na ok. minutę do wrzątku, a następnie natychmiast przekładamy do lodowatej wody), obrać ze skórki, pozbawić nasion i pokroić w kostkę.
Cebulę bardzo drobno pokroić (Nadia ściera ją na tarce, by była jak najdelikatniejsza), kolendrę poszatkować.
Wymieszać wszystkie składniki, dodać kilka łyżek oliwy, doprawić solą, pieprzem i kuminem, schłodzić w lodówce.
Serwować jako przystawkę lub jako dodatek do mięsnych tajine, do szaszłyków czy do ryby.

salatka_marokanska2

*   *   *

A na koniec wieści z zupełnie innej ‘beczki’ (dyniowej ;)).
Wczoraj po raz pierwszy w tym sezonie odwiedziliśmy dyniowe farmy i rozmawialiśmy z ich właścicielami. Niestety nasze chłodne i praktycznie bezsłoneczne tegoroczne tutejsze lato odbiło się nie tylko na samych plonach (praktycznie 50% dyni mniej w porównaniu do poprzednich lat), ale przede wszystkim na ich smaku : brak potrzebnego im w lipcu i sierpniu słońca sprawił, że ich miąższ ma mniej intensywny kolor i smak, i niestety nic już tego teraz nie zmieni :( Kilka odmian zupełnie nie zaowocowało (te, które wymagają najdłuższego czasu dojrzewania i maksymalnego nasłonecznienia), niektóre zaś wytworzyły 4-5 sztuk owoców, gdy zazwyczaj było ich kilkadziesiąt (przezornie więc już je zarezerwowałam ;)). W związku z powyższym obawiam się więc, że w tym roku dyni będzie w domu niestety zdecydowanie mniej (co nie przeszkodzi oczywiście w zorganizowaniu naszego kolejnego Festiwalu! :))


Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email