Roczne archiwum: 2014

Placki ziemniaczano-cukiniowe

tomates2014
Gdy na straganach pojawiają się pierwsze pomidory, jestem w stanie żywić się praktycznie tylko nimi. Tego roku – dzięki pięknej, słonecznej wiośnie – sezon na nie rozpoczął się dosyć wcześnie, co wyjątkowo mnie cieszy. Najbardziej lubię te malinowe, prosto z krzaka, gorące od słońca i przesiąknięte zapachem lata. Do tego jeszcze bób i cukinia, by móc w pełni poczuć lato na talerzu :)

galettes_pDt_courgettes2
Z młodej cukinii często przygotowuję placki, jak np. te z fetą – klik, tym razem jenak obyło się bez sera (sporo go było w minionym tygodniu w sałatkach…), za to z dodatkiem młodych ziemniaków. Wiem, wiem – zaraz się obruszycie, że przecież placków się z młodych ziemniaków absolutnie nie robi (moja mama by pewnie nie zjadła… ;)), ja jednak muszę przyznać, że i te wersję bardzo lubię (o czym ostatnio pisała również Dżemdżus, i czym mnie wielce pocieszyła ;)).
Takie placki są nieco inne w smaku, są wg mnie bardziej delikatne, a w połączeniu z cukinią jeszcze bardziej zyskują na smaku. Do tego ulubione zioła i przyprawy i w kilkanaście minut wakacyjny obiad gotowy :)

galettes_pDt_courgettes1
Placki ziemniaczano-cukiniowe

2-3 porcje (ok. 10 placków o śr. 10 cm)

ok. 650 g warzyw
(u mnie ok. 280 g ziemniaków + ok. 370 g cukinii)
1 łyżka zmielonego siemienia lnianego (lub 1duże jajko)
1 cebula dymka lub szalotka
2 ząbki czosnku
5 – 6 łyżek (z małą ‘górką’) posiekanej mięty i pietruszki (pół na pół) lub bazylii
otarta skórka z ½ cytryny (można pominąć)
sól, pieprz do smaku
opcjonalnie – szczypta papryczki z Espelette
do zagęszczenia : kilka łyżek b. drobno zmielonych migdałówlub orzechów (lub mąki, np. razowej)

Siemię lniane wymieszać dokładnie z 2-3 łyżkami wody i odstawić (pominąć, jeśli dodajemy jajko).
Cebulę / szalotkę bardzo drobno poszatkować, czosnek przecisnąć przez praskę.
Ziemniaki obrać, cukinię umyć i osuszyć; warzywa zetrzeć na średnich oczkach i odcisnąć. Wszystkie składniki dobrze wymieszać, doprawić do smaku (jeśli masa jest zbyt rzadka, dodajemy zmielone migdały lub ewentualnie 1-2 łyżki mąki). Na rozgrzaną patelnię nakładać po ok. 2 łyżki masy i smażyć placuszki po kilka minut z każdej strony, aż będą rumiane (uwaga – placki są dosyć delikatne, należy więc ostrożnie je przewracać).
Podawać na ciepło lub na zimno, np. – jak wyżej – z sałatką pomidorową i bobem, czy np. z sosem jogurtowo-czosnkowym.
Sałatka z bobu i pomidorów tak prosta, że prościej się nie da : ugotowany na parze (ok. 3 minuty), wciąż al dente bób, pomidory pokrojone w ósemki i do tego sos – szalotka, posiekany szczypiorek, nieco natki pietruszki i bazylii, sól i pieprz do smaku, dużo dobrej oliwy i odrobina octu balsamicznego. Et voilà :)
(lubię też od czasu do czasu dodatek zrumienionych na suchej patelni orzeszków piniowych, ale oczywiście nie jest to konieczne; sosu ziołowego przygotowuję więcej i polewam nim również placki)

galettes_pDt_courgettes03


Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Owocowa salsa, nie tylko na grilla

salsa_mangue01
Do ‘steka’ z tuńczyka*, o którym wspominałam pod koniec poprzedniego wpisu, moi znajomi bardzo lubią dodatek owocowej salsy (do grillowanego lub pieczonego łososia czy nawet kurczaka pasuje równie dobrze). Jeśli w planach jest menu nieco egzotyczne, to często jest to salsa z mango, choć ostatnio przetestowaliśmy też pewien przepis z melonem i ogórkiem (szczegóły poniżej).
Właściwie trudno jest tutaj mówić o przepisie, gdyż za każdym razem dodaję czegoś więcej lub mniej, czasami przygotowując wersję podstawową, a innym razem bardziej rozbudowaną. Inspiracją były pomysły moich uczniów (trochę kuchni tajskiej, trochę meksykańskiej…), na bazie których powstają moje ‘wariacje na temat’ ;)

*tuńczyk z połowów certyfikowanych przez WWF

salsa_mangue3
Wersja podstawowa, to pokrojone w kostkę mango, otarta skórka z limonki, posiekana świeża kolendra, nieco soli i ewentualnie szczypta sproszkowanej papryczki chilli czy np. pieprzu kajeńskiego i do tego sok z limonki + trochę oliwy / oleju (sezamowy świetnie tutaj pasuje, ale również olej z awokado np.). Możemy dodać tutaj również drobno starty świeży imbir czy czosnek, możemy też dodać nieco sosu sojowego czy rybnego, a jeśli lubicie kolendrę, to zdecydowanie polecam również dodatek jej korzenia (bardzo drobno posiekany lub zmiażdżony i roztarty np. w moździerzu).
(dla mnie ta wersja podstawowa : mango – kolendra – cytryna, jest często również wersją… deserową :))

salsa_mangue2
Wersja nieco bardziej rozbudowana, to dodatek pomidora i czerwonej papryki (u mnie papryka pieczona, gdyz tę surową bardzo źle trawię…), do tego drobno poszatkowana czerwona cebula, świeża kolendra, szczypta papryczki chilli lub pieprzu kajeńskiego, sok i otarta skórka z limonki + sól i pieprz do smaku + ewentualnie nieco oliwy / oleju – jak wyżej (co do proporcji, na 1 mango dodaję zazwyczaj pół czerwonej cebuli, pół papryki i 1 dużego pomidora + otartą skórkę z 1 limonki, ok. 1,5 – 2 łyżki posiekanej kolendry i mniej więcej tyle samo soku z cytryny). Jeśli zaś chcemy dodać tu trochę ‘chrupkości’, możemy również użyć podprażonych i posiekanych orzechów nerkowca czy niesolonych orzeszków ziemnych.

W tym sezonie przetestowaliśmy również przepis na melonowo-ogórkową salsę z czerwcowego wydania magazynu Jamiego Olivera. Jak zwykle nie mogłam oprzeć się dodaniu tutaj otartej skórki cytrynowej, której orzeźwiający smak idelnie komponuje się i z melonem, i z ogórkiem (równie dobrze pasuje tutaj oliwa pozostała z tej oto cytrusowej marynaty – klik, co przetestowałam dzięki komentarzowi Qd pod tamtym wpisem :)).

salsa_melon_concombre0001
Melonowo-ogórkowa salsa

(oryginał : Jamie Magazine, nr 49)

½ melona (kantalupa), pokrojonego w małą kostkę
½ ogórka, pokrojonego w małą kostkę
½ papryczki chilli, drobno pokrojonej (wraz z nasionami, jeśli wolimy ostrzejszą wersję)
1 mały rozgnieciony ząbek czosnku
otarta skórka z cytryny / limonki
1 łyżka oliwy
garść listków mięty, drobno siekamy
sok z cytryny / limonki, sól i pieprz do smaku

Wszystkie składniki dobrze wymieszać, doprawić do smaku, schłodzić przed podaniem.
Serwować np. z grillowaną rybą lub kurczakiem.


Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam udanego weekendu!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Argentyńskie chimichurri

Niedopatrzenie to wielkie, iż – mając argentyńską przyjaciółkę – wciąż nie opublikowałam przepisu na sos, bez którego Jej kuchnia by nie istniała.
Chimichurri, bo o nim mowa, to podstawowy dodatek przede wszystkim do argentyńskiej, grillowanej wołowiny (ale i do innych mięs), przygotowywanej podczas asado.
Asado to coś więcej niż weekendowe spotkanie na grilla – to prawdziwy rytuał, i dla Argentyńczyków rzecz niemal święta (więcej o asado możecie przeczytać np. tutaj – klik i tutaj).

grill_lili1
Tutaj na zdjęciach domowy asador (grill) zbudowany przez męża Lili; to coś jak połączenie kominka z grillem i to właśnie u nich zobaczyłam go po raz pierwszy (dopiero po zbudowaniu asador ich dom stał się w 100% godzien argentyńskich, rodzinnych biesiad ;)).

grill_lili2
Najpierw rozpala się ogień na samym środku paleniska, a następnie (‘przesuwając’ ogień obok) na rozżarzone polana opuszcza się ruszt i od czasu do czasu dorzuca się kolejne żarzące się obok węgielki, tak by utrzymać stałą temperaturę, jednak bez niepotrzebnego ‘palenia’ mięsa bezpośrednio płomieniami. Mięso jest soczyste i aromatyczne, świetnie upieczone i nigdy nie ‘zwęglone’.

grill_lili3
Wracając do sosu – można powiedzieć, że chimichurri to argentyńska wersja salsa verde (nie mówcie jednak nigdy Argentyńczykom, że to tylko inna wersja pesto, będą bowiem wtedy mocno oponować ;)). Nie ma jednego słusznego przepisu na chimichurri (właściwie ile domów i ilu kucharzy, tyle receptur…), bazą była jednak zawsze natka pietruszki, ewentualnie oregano (dodajemy go stosunkowo mniej niż pietruszki), czosnek (duuużo czosnku!), papryczka chilli (świeża lub sproszkowana / w płatkach), oliwa i ocet. Tradycyjnie zioła siekamy razem z czosnkiem (tutaj – klik możecie zobaczyć jak sprawnie to idzie jednej z pań ;)), a później mieszamy je z oliwą / olejem i doprawiamy do smaku. Niektórzy do sosu dodają również świeżą kolendrę (to moja ulubiona wersja), ale również np. bazylię czy szczypior; jeśli sos ma być dodatkiem do ryby – zamiast octu używa się soku z cytryny.
Poniżej moja wersja, proporcje jednak należy dostosować do Waszych upodobań (a czosnku dodać więcej / mniej, w zależności od tego, jak mocny chcemy otrzymać sos).
(a jeśli interesuje Was geneza samej nazwy sosu, zerknijcie tutaj – klik)

chimichurri01
Chimichurri

1 pęczek pietruszki
½ pęczka kolendry
1-2 łyżki listków oregano (można pominąć)
4-6 ząbków czosnku
½ czerwonej cebuli (można pominąć)
1 mała papryczka chilli (lub suszone płatki chilli, do smaku)
otarta skórka z limonki lub cytryny (mój dodatek)
ok. 3 łyżki octu (używam czerwonego winnego) lub sok z limonki / cytryny, do smaku
ok. pół szklanki oleju / oliwy
sól, pieprz (do smaku)

Umyte i osuszone zioła siekamy bardzo drobno z czosnkiem (czosnek możemy też dodać przetarty przez praskę). Cebulę i chilli drobno szatkujemy. Mieszamy wszystkie składniki dodając tyle oleju / oliwy, by otrzymać odpowiednią dla nas konsystencję (niektórzy dodają również nieco wody), a następnie doprawiamy do smaku octem / sokiem z cytryny, solą i pieprzem. Odstawiamy sos w chłodne miejsce na minimum kilka godzin (często odstawia się go na całą noc, a nawet dłużej, by smaki dobrze się ‘przegryzły’).
Niestety piękny, zielony kolor sosu nieco szarzeje z czasem, ale taka już jego uroda ;)

chimichurri_thon01
Dla mnie chimichurri jest najczęściej dodatkiem do ryby (tym razem były to grillowane steki z tuńczyka), dlatego zamiast octu używam soku z limonki / cytryny. Sos jest niezwykle aromatyczny i idealnie pasuje nie tylko do mięs czy ryby, ale również jako dodatek do warzyw (czy np. do tofu, które potrzebuje wyrazistych w smaku dodatków), a w Argentynie jest on również dodatkiem do choripán – kanapki na ciepło z argentyńskim chorizo, którą kupić można od ulicznych sprzedawców (czyli mamy tradycyjny, argentyński street food ;)).

*   *   *

Drugim bardzo popularnym w Argentynie dodatkiem do mięs jest salsa criolla, czyli sos kreolski. To mieszanka drobno posiekanej surowej papryki (czerwonej i zielonej lub tylko czerwonej), pomidorów, cebuli (używam czerwonej), czosnku, natki pietruszki oraz – jak wyżej – octu, oleju / oliwy (ewentualnie również nieco wody) + sól i pieprz do smaku. Przyznaję, iż ja akurat za tą wersją zbytnio nie przepadam, gdyż po pierwsze – nie lubię i nie trawię surowej papryki, tym bardziej zielonej (lo lamento Lili! pero no me gusta…), dlatego gdy od czasu do czasu robę tego typu sos dla siebie, przygotowuję go z dodatkiem pieczonej czerwonej papryki (tak jak do peperonaty – klik), ale nie śmiem już go wtedy nazywać salsa criolla… ;)


Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam miłego tygodnia!

(a Agacie dziękuję za motywację i inspirację :))

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email