*
I stało się. Zdopingowana przez Margot postanowiłam jednak spróbować moich sił i zrobić moje pierwsze własnoręczne makaroniki :) Problem numer jeden to wybór przepisu, jest ich bowiem kilka, przy czym niektórzy preferują makaroniki na bezach francuskich, inni na włoskich. Jako, że przy robieniu bezy włoskiej (białka ubijane są z syropem cukrowym o temperaturze 110°C) konieczny jest termometr, którego jeszcze niestety nie posiadam, postanowiłam więc na ten pierwszy raz przetestować dwa francuskie przepisy : pierwszy na makaroniki o smaku róży (moje ulubione) ze strony Pure Gourmandise (czyli Czyste Łakomstwo ;) ) a drugi to przepis na makaroniki czekoladowe (wg Larousse du chocolat Pierre’a Hermé).
Po raz pierwszy też postanowiłam dokładnie trzymać się przepisu, nawet jeśli baaardzo miałam ochotę zrobić coś ‘po swojemu’ ;) Jedyne co zmieniłam, to krem w makaronikach o smaku róży, gdyż w oryginale jest to masa z owocami liczi. Podam Wam obydwa przepisy i sami zdecydujecie, który najbardziej Wam odpowiada :)
*
Makaroniki o smaku róży
3 swieże i zimne białka (które były w lodówce przez min. 3-4 dni)
125 g bardzo drobno zmielonych migdałów + 210 g cukru pudru
30 g drobnego cukru
barwnik (u mnie koloru różowego)
na krem :
150 g bialej czekolady
150 g mascarpone
woda różana
Zmiksować razem cukier puder i mielone migdały (najlepiej w blenderze), następnie starannie przesiać otrzymaną mieszankę i odrzucić ewentualne zbyt duże kawałki migdałów (im migdały będą drobniejsze, tym gładsza będzie powierzchnia makaroników).
Ubić białka na sztywną pianę : najpierw dodać tylko jedną łyżkę cukru (kiedy w białkach robią się już ‘ślady’ po mikserze), następnie dodać resztę cukru i ubijać na maksymalnej szybkości). Pod koniec ubijania dodać kilka kropli barwnika i dobrze wymieszać z białkami (uwaga : po upieczeniu kolor będzie jaśniejszy).
Dodać przesianą mieszankę cukier/migdały i dobrze – lecz delikatnie – wymieszać; masa ma być błyszcząca i gładka.
Dużą blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Masę białkową włożyć do rękawa cukierniczego i wyciskać małe krążki (ok. 2 cm średnicy) rozmieszczając je na papierze w układzie rombowym (jak „5″ na kostce do gry). Następnie zostawić makaroniki na blasze do ‘przesuszenia’ (w temperaturze pokojowej) minimum 20 minut, można nawet do kilku godzin.
Do pieczenia blachę z makaronikami postawić na dwóch identycznych blachach, co ma sprawić, że makaroniki ładniej urosną podczas pieczenia ; niestety, nie posiadając trzech identycznych blach, upiekłam moje makaroniki w sposób tradycyjny).
Piec je około 13 min w temperaturze 150°C (15 – 20 minut jeśli makaroniki są duże). Drzwiczki piekarnika mają być uchylone, by makaroniki nie popękały (chyba, że piecze się z termoobiegiem).
By lepiej odklejały się od papieru po upieczeniu, można wlać odrobinę zimnej wody pod jeden koniec papieru, uważając jednak by nie zamoczyć makaroników. Zostawic je na kratce do całkowitego wystygnięcia. Do mojej masy, czekoladę rozpuściłam w kąpieli wodnej i po lekkim przestudzeniu wymieszałam ją z mascarpone, dodając mniej więcej łyżkę wody różanej (radzę najpierw wlać jej mniej i ewentualnie dodać odrobinę po spróbowaniu). Gdy masa zaczyna tężeć (ja wstawiam ją na moment do lodówki) i gdy makaroniki są już całkowicie wystudzone ‘sklejamy’ je podwójnie odrobiną masy (ok. pół łyżeczki) i odstawiamy w chłodne miejsce. I uzbrajamy się w cierpliwość czekając na degustację :)
*
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Makaroniki czekoladowe
Etap 1 : przygotować ‘ganache’
300g miękkiego masła
320g gorzkiej czekolady
220 ml mleka
Utrzeć masło na kremową konsystencję. Rozdrobnić czekoladę. Zagotować mleko i część wlać do czekolady mieszając delikatnie, dolewać mleka po trochu. Gdy mieszanka ta się lekko przestudzi, dodać masło i delikatnie wymieszać.
Przykryć i odstawić w chłodne miejsce.
Etap 2 : makaroniki
480g cukru pudru
280g bardzo drobno zmielonych migdałów
40g gorzkiego kakao
7 białek
Przesiać cukier, migdały i kakao, wymieszać. Białka ubić i delikatnie dodać do nich migdały z cukrem. Tak otrzymaną masą napełnić rękaw cukierniczy i wyciskać krążki o ok. 4 cm średnicy (lub mniejsze / większe w zalezności od naszych upodobań) na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Zostawić do ‘przeschnięcia’ na ok. 15 minut i nagrzać piekarnik do 140°.
Etap 3 : pieczenie
Makaroniki o średnicy 4 cm piec ok. 15 minut (nie zapominając o uchylonych drzwiczkach piekarnika). I jak wyżej : po upieczeniu, lekko podnieść jeden z rogów papieru i wlać zimnej wody na blachę, dzięki czemu makaroniki łatwiej się odkleją. Zostawić na kratce do wystygnięcia.
I na koniec, ‘sklejanie’ i degustacja :)
(ja zrobiłam z dwóch białek i wyszło mi ok. 26 pojedynczych ‘ciasteczek’ o średnicy 3,5 cm.)
Przyznaję, te moje makaroniki nie są oczywiście tak piękne jak te które zazwyczaj kupuję, ale są pyszne, co samo w sobie jest dla mnie ogromną satysfakcją :)
Pisać można by o nich jeszcze dużo : według niektórych źródeł lepiej jest używać białek o temperaturze pokojowej, według innych mają być jak najzimniejsze (najlepiej odzdzielić je od żółtek minimum 24 godziny przed użyciem, a najlepiej 3-4 dni wcześniej); ważna jest też konsystencja ubitych białek : nie mogą być zbyt sztywne. Co do ‘przesuszania’ makaroników przed ich pieczeniem, zdania też są podzielone : według niektórych, wystarczy 20-30 minut, według innych potrzeba na to kilku godzin. Przykładów tego typu jest wiele, więc metodą prób i blędów należy znaleźć swój złoty środek na idealne domowe makaroniki.
Ciekawa jestem czy ktoś z Was wypróbuje któryś z podanych tu przepisów; a jeśli macie inne, ulubione, to też chętnie o nich poczytam ;)
Pozdrawiam!
…………………………………………………………………………..
Wyszly naprawde fachowe :-) Ja tez sie wkrotce za nie wezme ;-)
Bea, znów nas katujesz widokiem takich pyszności… ;-) Piękne Ci wyszły!
A jutro też robię!
Bea piękne Tobie wyszły ,aż mam lekką tremę jakie będą moje
Oj margot, no co Ty! jesli mnie wyszly, to Tobie tym bardziej :)
Dziekuje za wszystkie mile slowa i… zapraszam do pieczenia! :)
Bea cudne ci wyszly !Takie gladziutkie i rowne :)
Powoli dojrzewam, żeby je upiec… Są prześliczne i tak apetycznie wyglądają na Twoim zdjęciu:)
Wygladaja przeslicznie, sa takie doskonale! :) Nabieram checi by wypobowac jeden z Twoich przepisow. Pozdrawiam cieplo. :)
Ponownie namawiam do pieczenia! :)
Bea! Piękne! z bardzo fachowym kołnierzykiem :)
Te różane musiały być przepyszne!
Aż ma się ochotę powiedzieć: Mój Boże! Niedoścignione.
Lisko, Twoje beda niedoscignione!
Anoushko, tez sie zdziwilam, ze mi kolnierzyk ‚wyszedl’ ;)
Piękne ! Do porannej kawy – jak znalazł :)
zrobiłam Twój pyszny krem czekoladowy Beo :)) jest cudny, taki kremowy, puszysty i delikatny, wzbogaciłam go o skórkę i ekstrakt pomarańczowy, bomba!
Viri, ciesze sie bardzo, ze smakowalo :) Domyslam sie, ze w wersji pomaranczowej bylo jeszcze lepsze :)
Pozdrawiam!
a mi nie wyszły:( co by tu zrobić żeby się tak nie rozpływały?bo jak wyciskałam je na papier to momentalnie trafiły kształt,a pozniej jak przenosilam forme do pieca to jeszcze bardziej(nie mogłam nawet tych 15min poczekac bo by pewnie sie zlaly w 1 wielkie ciastko),wyszły bardzo smaczne ale nie bylo dwóch takich samych kształtów(wiekszosc owalnych lub połączonych).Co trzeba zrobić żeby jednak były bardziej ścisłę i trzymały kształt???
Aniu, jesli sie ‚rozplywaly’ to konsystencja nie byla odpowiednia (albo za malo migdalow i cukru na uzyte bialka, albo np. zle ubita / niedostatecznie napowietrzona masa). Sukces makaronikow zalezy bowiem wlasnie od konsystencji masy…
Polecam Ci ten wpis Gosi :
http://sweet-art-sweet.blogspot.com/2009/12/makaroniki-wreszcie.html
Dokladnie pisze ona tu o detalach i podaje linka do filmu u makaronikach (nawet jesli nie rozumiesz francuskiego, moze sam aspekt wizualny masy pomoze Ci w ocenieniu Twojej).
Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za dalsze proby :)
mi nie wyszły te czekoladowe
wszystko robiłam według przepisu
i zamiast odrobinke urosnąc to mi się jakieś pęcherzyki zrobiły
7 białek!?
kto to widziłam
na za dużo tego
Witaj, makaroniki czekoladowe z tego przepisu robi cala chyba francuska blogosfera ;) wiec przepis jest dobry (tym bardziej, ze jest autorstwa mistrza Hermé).
Co do ilosci bialek, to jesli popatrzysz na proporcje migdalow, cukru i bialek w pierwszym i drugim przepisie zauwazysz, ze sa niezwykle podobne; jesli nie potrzebujesz tak duzej ilosci makaronikow, to dzielisz sobie wszystkie skladniki i mnozysz przez tyle, ile potrzebujesz (jak w kazdym innym przepisie z reszta ;)). Ja najczesciej robie z 2 lub trzech bialek.
Jesli konsystencja ubitych bialek oraz bialkowo-migdalowej masy jest odpowiadnia, to makaroniki musza sie udac.
Pozdrawiam!
Witaj Bea, zrobiłam makaroniki z pierwszego przepisu i mimo że nie wyszły takie, jak mają być, były bardzo smaczne :) Po pierwsze, nie było falbanki (białka odstały swoje przez 3 dni), masa nie była taka jednolita, może za mało rozdrobniłam migdały, a może przez to, że jak już mieszałam je z białkami, bałam się, że masa opadnie i zrobiłam to dosłownie kilka razy. Jak już pisałam, w smaku były dobre, ale nie miały chrupiącej góry, takie całe trochę ciągnące :) hehe, jak to teraz czytam, to wychodzi na to, że nie były to makaroniki :D pozdrawiam, nie zrażam się na pewno wypróbuję raz jeszcze (tylko nigdzie w sklepach nie mogę dostać barwnika spożywczego)
Witaj Kitty!
Wybacz, ze komentarz mi ‚umknal’ i ze odpisuje dopiero dzis…
Co do migdalow, to musza byc naprawde bardzo drobno zmielone, na tzw. ‚maczke’, a dodane do ubitych bialek musza byc ‚mieszane’ naprawde kilka minut, by masa nabrala odpowiedniej konsystencji; to nie sa takie calkiem latwe ciasteczka i koncowy efekt nie zawsze jest zadowalajacy, to fakt – ale – jak w wielu innych dziedzinach ;) – to trening czyni mistrza :)
Mam nadzieje, ze kolejne proby beda coraz bardziej udane :)
Pozdrawiam!
Skorzystałam z przepisu na makaroniki, robiąć pistacjowe. Jak dla mnie rewelacja:) Różane planuję na jutro.
Witaj Kasiu! Ciesze sie, ze przepis sie przydal :)
Pingback: Dzień Makaronika « Bea w Kuchni
Moje pierwsze makaroniki okazały się sukcesem! Co prawda troszkę zmieniłem proporcje ze względu na mniejszą ilość migdałów, ale to nie było istotne :) Zapraszam na mojego fb-fanpejdża, gdzie można je zobaczyć :) W poniedziałek planuję poeksperymentować z różnymi nadzieniami. Myślę, że makaroniki będą jednymi z moich ulubionych deserów do robienia zaraz po cupcake’ach :)
Mam nadzieje, ze makaroniki smakowaly? Niestety na FB ich nie widze…
Pozdrawiam!
Ciekawy przepis, ale trzeba dobrze zaplanować robienie ciasteczek jeśli białka mają stać przez 3-4 dni w lodówce. To trochę komplikuje sprawę i dyskwalifikuje ten przepis jako taki do wykorzystania spontanicznie ;-)
Edith, do pieczenia spontanicznego sa inne przepisy :) A jesli chce sie miec makaroniki idealne, to planuje sie je 3 dni wczesniej ;)
Hej :) W jakim celu białka mają leżec 3-4 dni w lodówce ? Temperaturę osiągną stałą dużo wcześniej, więc o co dokładnie chodzi :) ?
Bialka odseparowane w ten sposob od zoltek traca swoja ‚elastycznoac’ i staja sie bardziej plynne’ co – wg Mistrza Hermé :) – zapewnia makaronikowy sukces, czyli idealna konsystencje oraz ksztalt uwienczony ‚kolnierzykiem’, takie bialka bowiem inaczej sie ubijaja niz swiezo oddzielone.
Jakoś nie mogę tego uzasadnić, ale o.k. jeszcze doba :), a co sądzisz o zamrażaniu białek, nie będzie szybszy efekt ?
No moze faktycznie, skraca sie czekanie o 1-2 dni ;) Mozna tez przygotowac makaroniki z bialkami w proszku, jesli takowych uzywasz, lub przygotowac je z beza wloska i wtedy bialka moga byc bardziej ‚swieze’.
Witam. Makaroniki wyszły super, szczególnie czekoladowe. Białe za bardzo spiekłam i są chrupiące:) Mam pytanie – jak je przechowywać? zamknięte ? jak długo? Dziękuję i pozdrawiam:)
Marysiu, wszystko zalezy od kremu, jakim je przelozylas; jesli jest z dodatkiem masla czy serka, to trzeba koniecznie przechowywac je w lodowce, ale wszystkie dluzej utrzymaja swezosc przechowywane w lodowce (w zamykanym pojemniku / pudelku).
Pozdrawiam serdecznie i ciesze sie, ze makaroniki smakuja :)
Ja makaroniki piekę na bazie francuskiej bo są fatwiejsze! Całe Jajka trzymam w szafce jeden dzień i wychodzą świetne i musze pięć co sobotę!
Pierwszy raz widzę taki przepis, muszę koniecznie spróbować. Bardzo podobny do bezów jakie robiła moja babcia.