Archiwa autora: Bea

Festiwal Dyni 2014 – zaproszenie

courges2014zaproszenie2
W domu zagościły już pierwsze tegoroczne dynie, pora więc najwyższa, by pomyśleć o kolejnym naszym wspólnym październikowym dyniowaniu :) To już po raz siódmy – tym razem od 18 do 31 października – zapraszam Was na nasz blogowy Festiwal. Zasady pozostają niezmienne – wystarczy w dniach trwania Festiwalu opublikować przepis z dynią w roli głównej na Waszym blogu i opatrzyć go dyniowym banerem lub linkiem do zaproszenia (uwaga : nie dodajemy przepisów archiwalnych!).

fest_dyni_baner2014Co roku jestem mile zaskoczona ilością uczestniczestniczących oraz różnorodnością proponowanych dań, mam więc nadzieję, że i tym razem uda nam się pokazać, jak nieskończone wręcz możliwości daje nam ten wspaniały, jesienny owoc. I być może ‘zarazimy’ naszym dyniowym szaleństwem tych, którzy z dynią się jeszcze nie oswoili? Oby :)

W poszukiwaniu dyniowych inspiracji polecam Wam również lekturę poprzednich podsumowań :

2013  -  2012  -  2011  -  2010 2009  -  2008 

(a na blogu macie do dyspozycji zakładkę dynia’- klik oraz Festiwal dyni’- klik)

W tym roku do jednego z uczestników Festiwalu trafi mała niespodzianka, ale o szczegółach poinformuję dopiero po zakończeniu Festiwalu, podczas publikacji podsumowania (by niespodzianka pozostała niespodzianką :))

Tradycyjnie już proszę uczestniczących o przesyłanie mi maili z linkami do Waszych wpisów, bym mogła umieścić je w późniejszym podsumowaniu (adres bloga w zakładce ‘kontakt’, w prawym górnym rogu); by ułatwić i przyspieszyć pisanie późniejszego podsumowania, bardzo proszę Was o przesyłanie mi wszystkich potrzebnych do tego informacji, czyli : użytkownik  – nazwa bloganazwa potrawylink do wpisu (pracę usprawnią mi linki umieszczone osobno, nie w formie aktywnych linków…), zgłoszeń jest bowiem zwykle tak dużo, że szukanie brakujących informacji zabiera niestety sporo czasu… Za co już teraz serdecznie Wam dziękuję :)

Blogujący mogą również pobrać baner Festiwalu, kopiując poniższy kod :

Szukającym miejsc / gospodarstw oferujących dynię, polecam również zeszłoroczny wpis – klik i jednocześnie zachęcam do dzielenia się informacjami o tym, gdzie kupić dobre / ciekawe dynie w waszym regionie, z pewnością bowiem przydadzą się one również innym czytelnikom.


Pozdrawiam serdecznie i już teraz zapraszam! :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Kardamonowe ciasto z jabłkami

one_smile2
Tabliczka z napisem, że uśmiech pasuje do wszystkiego (szkoda, że niektórzy tak często o tym zapominają… :/ ) urzekła mnie w pewnym duńskim sklepie, przyjechała więc ze mną do domu (jako i jeszcze jedna, która już niebawem zawiśnie na drzwiach kuchni – klik  :D ). Do tabliczek dołączyło między innymi kilka kubeczków, talerzyków i ściereczek / serwetek (nic na to nie poradzę – kocham skandynawski styl…) oraz kilka – kilkanaście przepisów z wrześniowych czasopism (wszak jeśli na okładce mamy słowa ‚jabłka’, ‚gruszki’, ‚dżemy’ oraz przymiotnik ‚rustykalne’, to nie sposób im się oprzeć… ;))

gateau_pommes_cardam3
Dziś właśnie jedna z przywiezionych receptur : jabłka (czyli chyba ulubiony duński owoc), ożenione z kardamonem w bardzo prostym, jesiennym cieście. Podejrzewałam nawet jakąś pomyłkę w druku, w przepisie nie ma bowiem jajek, okazuje się jednak, że to na szczęście nie pomyłka i że ciasto bez problemu się udaje. Wystarczyło więc tylko, że stopione masło zastąpiłam oliwą, mleko krowie – roślinnym, a od siebie dodałam jeszcze otartą skórkę z cytryny; by wzmocnić jesienny akcent – ciasto posypałam grubo posiekanymi orzechami laskowymi, choć i kruszonka świetnie by tutaj pasowała.
Według mnie, ciasto lepiej jest upiec w nieco większej tortownicy, czyli 26 cm zamiast 24, dla mnie bowiem było tu trochę za dużo ciasta (było ono za wysokie) w stosunku do samych jabłek. Poza tym warto też zredukować nieco ilość proszku do pieczenia, gdyż 2,5 łyżeczki na tę ilość mąki to według mnie jednak nieco za dużo (ja dałam niepełne 2 łyżeczki).

gateau_pommes_cardam01
Kardamonowe ciasto z jabłkami

tortownica Ø 26 cm (w oryginale 24 cm)

3 jabłka
100 g stopionego masła (lub oliwy / oleju)
360 g mąki
160 – 170 g cukru (w oryginale 180 g)
1 ¾ – 2 łyżeczki proszku do pieczenia (w oryginale 2,5)
2 łyżeczki mielonego kardamonu
250 ml mleka (użyłam ryżowo-migdałowego)
dodatkowo :
½ łyżeczki mielonego kardamonu
2 łyżeczki jasnego cukru trzcinowego (w oryginale – białego perłowego)
opcjonalnie – garść grubo posiekanych orzechów laskowych

Piekarnik rozgrzać do 200°. Formę wyłożyć papierem do pieczenia (lub natłuścić).
Jabłka umyć, osuszyć, pozbawić gniazd nasiennych i pokroić w ósemki.
Mąkę wymieszać z cukrem, proszkiem i kardamonem. Następnie – dodając stopniowo masło / oliwę oraz mleko, dokładnie wymieszać na jednolitą masę.
Przelać masę do formy i ułożyć kawałki jabłek, zatapiając je dobrze w cieście. Posypać wierzch ciasta cukrem wymieszanym z kardamonem oraz posiekanymi orzechami.
Piec minimum 45 minut (lub do suchego patyczka ); jeśli ciasto zbyt szybko brązowieje, pod koniec pieczenia możemy przykryć je folią i obniżyć temperaturę do 180°, wydłużając czas pieczenia o kilka minut.

oryginał : ‘Spis Bedre’, 09/2014

gateau_pommes_cardam2

Ciasto spełniło swoje poniedziałkowe zadanie i wywołało uśmiech na twarzach współpracowników. Po raz kolejny nie mogli się nadziwić, że ciasto bez jajek, masła i mleka może jednak całkiem dobrze i ‚normalnie’ smakować! ;)

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Wczesnojesienna zupa warzywna

soupe_haricots2014_2
Zupa wprawdzie już dawno zjedzona, ale podobna będzie również i w ten weekend. Jesienne chłody coraz częściej zaczynają o sobie przypominać, tak więc pora najwyższa, by w kuchni znów zagościły rozrzewające zupy. Ta ostatnia powstała na bazie receptury jednej z moich ulubionych zup – francuskiej soupe au pistou’ (klik). Tym razem był tutaj dodatek pierwszych tegorocznych dyni*, ponownie fasoli borlotti (to jedna z moich ulubionych) i wrześniowych pomidorów.

* A skoro o dyniach mowa – już za niedługo zaproszę Was na kolejny Festiwal Dyni! Mam nadzieje, że i tym razem licznie się do grona dyniujących przyłączycie :)

soupe_haricots2
Wczesnojesienna zupa warzywna

ok. 250 g świeżej fasoli (waga po wyłuskaniu)*
1 cebula
1-2 ząbki czosnku
1-2 marchewki
ok. 350 g dyni (waga po spreparowaniu)
350 g cukinii
3-4 duże pomidory
ok. 1,2 – 1,5 l wody lub bulionu (mniej lub więcej, w zależności od tego, jaką konsystencję preferujecie)
dodatkowo : mały pęczek natki pietruszki + kilkanaście listków bazylii

*jeśli używamy fasoli suszonej, zalewamy ją na noc zimną wodą, na drugi dzień odcedzamy, zalewamy świeżą wodą i gotujemy fasolę do miękkości

Fasolę zalać zimną wodą i gotować ok. 30-40 minut.
Warzywa umyć, cebulę drobno posiekać, czosnek zmiażdżyć. Dynię i marchewkę pokroić w średniej wielkości kostkę, cukinię w półksiężyce (ok. 0,5 cm grubości); pomidory sparzyć, obrać ze skórki, pozbawić nasion i pokroić w małą kostkę.
Cebulę podsmażyć na rozgrzanej oliwie, następnie dodać czosnek i po chwili marchew i dynię i smażyć jeszcze kilka minut. Dodać podgotowaną, odsączoną fasolę i zalać gorącą wodą lub bulionem (jeśli zalewamy warzywa wodą – posolić do smaku). Po ok. 15 minutach dodać cukinię oraz  pomidory i gotować jeszcze ok. 10 – 15 minut (lub do odpowiedniej dla nas miękkości). Na koniec dodać poszatkowaną pietruszkę i bazylię.

soupe_haricots03

*   *   *

Jak zwykle po powrocie potrzeba mi było trochę czasu by zasiąść przed klawiaturą… Wróciłam z kilkoma nowymi przepisami (między innymi na duńskie ciasto z jabłkami, które planuję upiec w ten weekend) oraz z kilkoma nowymi ‘skorupami’ ;) które też pewnie niebawem zagoszczą na blogu (do tej pory nie wiem jak udało mi się je zmieścić do walizki, która już przy wyjeździe była pełna ;)). Tym razem było bez zdjęć (jechałam tylko z bagażem podręcznym, a aparat zajmuje niestety sporą jego część…), było rodzinnie i bardzo ‘bezstresowo’ ;) Leniwa popołudniowa kawa w słońcu na tarasie, zbieranie ostatnich malin i jeżyn w ogrodzie, odwiedzanie naszych ulubionych miejsc, a nawet rozmowa z Isabellą Smith, zwaną duńską Marthą Stewart! :) Zamiast duńskich restauracji zaś – tym razem wizyta między innymi w kopenhaskiej (bretońskiej) naleśnikarni ‘La Galette’ (polecam!) oraz w pewnej włoskiej restauracji, gdzie na szczęście moja mocno kulejąca ‘włoszczyzna’ wystarczyła do prowadzenia rozmowy z właścicielem (Włoch z okolic Rimini) tylko po włosku, co uczyniło miniony duński tydzień jeszcze ciekawszym językowo niż zwykle ;). Z nadmiaru wrażeń o mały włos spóźniłabym się nawet na samolot… Na szczęście jednak tak się nie stało, dzięki czemu o kopciuszkowej godzinie szczęśliwie dotarłam do domu, a ‘skorupy’ bezproblemowo przeżyły nieplanowaną podróż w luku (tak to jest, gdy trafia się na sam koniec boardingu… ;)).


Pozdrawiam serdecznie i miłego weekendu życzę!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email