Od prawie trzech tygodni są już pąki na magnoliach, drzewa i krzewy powoli zaczynają się zielenić, są już też pierwsze nieśmiałe kwiaty na niektórych drzewach oraz pierwsze kwitnące forsycje. Wiosna panie sierżancie jak nic! ;) I do tego jeszcze czosnek niedźwiedzi, którego zieleń wyjątkowo optymistacznie mnie nastraja :) Jeśli więc macie możliwość skorzystania z niedźwiedziowego sezonu, który właśnie się zaczyna, to koniecznie sięgnijcie po te niezwykle zdrowe i smaczne listki. Zawiera on sporo witaminy C, działa przeciwmiażdżycowo, obniża ciśnienie krwi, wspomaga układ trawienny i działa bakteriobójczo. To prawdziwa bomba zdrowotna, która chyba tak jak jarmuż np. powinna znaleźć się na liście super food. By niepotrzebnie się nie powtarzać, przypominam wcześniejszy czosnkowy wpis tutaj – klik i przy okazji kilka zamieszczonych już na blogu przepisów z udziałem czosnku niedźwiedziego :
Okazuje się, iż plusem wpisów, które ukazać się tutaj nie zdążyły jest fakt, że przydają się wtedy, gdy z przyczyn różnych i od nas niezależnych gotowanie i sesje zdjęciowe są niewykonalne. Swoją drogą, czasami zastanawiam się, czy nie minęłam się kiedyś z powołaniem, gdyż dwa tygodnie bez możliwości gotowania (a przede wszystkim bez pieczenia chleba) wpędzają mnie w czarną rozpacz… Dzień bez gotowania to zdecydowanie dzień stracony! ;) I to oczywiście właśnie w takich chwilach trafiam na mnóstwo przepisów, które najchętniej przetestowałabym w trybie natychmiastowym, frustracja więc jest tym większa. Dzielnie uzbrajam się jednak w cierpliwość i odliczam dni do piątkowego ściągnięcia szwów z prawej dłoni. A dla Was mam dziś pyszny chleb ze zdjęciowego archiwum :)
To kolejny niesamowity bochenek, który na stałe już zagościł na naszej ‘top liście’. Po jego upieczeniu i spróbowaniu od razu pożałowałam jednej rzeczy – tego, że upiekłam go z połowy porcji, dlatego od razu odradzam Wam tę opcję ;). Chleb przygotowałam na początku stycznia, po zobaczeniu tego wpisu u Małgosi – klik (receptura Mistrza Hamelmana oraz zdjęcia Małgosi były wystarczającą motywacją do jego upieczenia). Ciasto nie sprawia problemów, jest plastyczne i łatwe w obróbce. Miąższ jest lekko wilgotny i dosyć zwarty, dzięki czemu – jak pisze również Małgosia – można kroić chleb nawet na bardzo cienkie kromki, co dla mnie jest wielką zaletą. Orzechy (u mnie laskowe) świetnie tutaj pasują i dopełniają smak tego lekkiego zakwasowca. Jeśli jeszcze tego chleba nie piekliście, to polecam go Wam serdecznie.
Poniżej przepis z niewielkimi zmianami, po oryginał odsyłam do Małgosi – klik)
Chleb żytni z orzechami wg J.Hamelmana
składniki na 2 bochenki – u mnie chleb był pieczony z połowy poniższej porcji
uwaga : jeśli pieczemy chleb z połowy porcji nie zmniejszamy ilości użytego zakwasu (czyli dodajemy 15 g w obydwu przypadkach)
zaczyn :
270 g mąki żytniej razowej
225 g wody
15 g żytniego, aktywnego zakwasu (u mnie 20 g)
Zakwas wymieszać z wodą, dodać mąkę (masa będzie bardzo zwarta i sucha) i całość dobrze wymieszać. Przykryć folią i odstawić na 14-16 godz.
ciasto chlebowe :
500 g zaczynu (odłożyć 1 dużą łyżkę z przygotowanej wcześniej mieszanki)
435 g mąki pszennej chlebowej
200 g mąki żytniej razowej
400g wody
17g soli
5g drożdży instant
225g włoskich orzechów (u mnie laskowe, uprzednio lekko uprażone)
Wszystkie składniki oprócz orzechów wymieszać (jeśli robimy to robotem to ok. 3 min. na 1 prędkości i potem 4 min. na 2 prędkości, dłużej jeśli wyrabiamy ciasto ręcznie), by wykształciła się siatka glutenowa. Po tym dodać orzechy i wymieszać masę tylko do momentu połączenia składników. Przykryć ciasto i odstawić w ciepłe miejsce na ok. 1 godz.
Po tym czasie podzielić ciasto na dwie części i uformować bochenki. Ciasto jest dość zwarte i bez problemu daje się uformować. Odstawić bochenki w ciepłe miejsce na ok. 1 godz. do wyrośnięcia w temperaturze 25-27 stopni.
Piec w temperaturze 240 stopni przez 12-15 min. i 20-25 min. w temperaturze 220 stopni.
‚ Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam miłego tygodnia!
Zapraszam na podsumowanie tegorocznego Czekoladowego Tygodnia; mam nadzieję, że nikogo / niczego nie pominęłam, jednak w razie ewentualnych korekt proszę o informację (w komentarzach lub mailowo).
Dziękuję Wam za ten wspólnie spędzony w naszych kuchniach czas, który ponownie obfitował w moc czekoladowych przysmaków. Przy okazji pragnę też podziękować wszystkim również za poprzednie edycje, w których mieliście ochotę do mnie dołączyć : to było siedem wspaniałych, czekoladowych lat :)
Jednocześnie korzystam z okazji by poinformować zainteresowanych, iż od przyszłego roku pieczę nad CzekoWeekendem sprawować będzie Atina, która już dwukrotnie w ostatnich latach przyszła mi z pomocą podczas jego organizacji. Jako iż czasu niestety powoli nie starcza mi na wszystko, wolałam podjąć tę decyzję teraz, niż co roku zastanawiać się, co dalej… Tak więc czekoladową pałeczkę przekazuję Atiniei już teraz zapraszam Was do Niej na kolejne edycje :)
Raz jeszcze dziękuję Wam wszystkim za ten wspólnie spędzony czas!
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do lektury tegorocznego podsumowania :