Patrząc na czekoladowe wpisy na blogu stwierdzam, iż kilka receptur wciąż pozostaje na liście naszych ulubionych. Mimo mojej częściowej niechęci do bananowych wypieków ciasto bananowo-czekoladowe bardzo często pojawiało się na naszym stole (choć od ponad roku wyparło je to ‘kryzysowe’ ciasto ;)). Przygotowałam też sporo czekoladowych trufli (najczęściej na prezenty) w różnych wariacjach smakowych, a jako baza służył mi najczęściej ten przepis na trufle czekoladowo-śliwkowe – klik (od czasów alergii śmietanę zastępuję mlekiem kokosowym, a masło – tłuszczem kokosowym, który pomaga w utrzymaniu odpowiedniej konsystencji), choć i trufle o smaku marakui cieszyły się sporym powodzeniem. Jednak z największym sentymentem wspominam dwie wcześniejsze propozycje – klik, a mianowicie czekoladowe ‘pots de crème’ oraz pyszne czekoladowo-kawowe kremy bez pieczenia (i to właśnie patrząc na tamte zdjęcia stwierdziłam, że tęsknię za czymś o podobnej konsystencji…).
Tym razem ‘przerobiłam’ jeden z moich ulubionych jesienno-zimowych deserów, który na potrzeby aktualnej bezmlecznej diety wymyśliła dla mnie żona teścia : miksuje ona kasztanowe puree (możemy użyć puree – najlepiej bio – mrożonego lub ze słoika, możemy też oczywiście przygotować je sami, jeśli mamy czas…) z dodatkiem mleka kokosowego, do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Deser jest niezwykle szybki i banalnie prosty, a do tego naprawdę pyszny i zdrowy (merci Marie-Laure! :) ). U teściów mleka kokosowego dodaje się niewiele, gdyż deser serwowany jest w formie popularnych tutaj kasztanowych vermicelles (znanych Wam z pewnością jako deser ‚Mont Blanc’ lub – w Alzacji np. – jako ‚torche aux marrons’), u mnie zaś powstaje z tego deserowy krem o nieco mniej zwartej konsystencji. Najczęściej dodaję tutaj mały chlust amaretto lub likieru kasztanowego i sporą szczyptę cynamonu, a teraz – na potrzeby Czekoladowego Tygodnia :) – powstała wersja z dodatkiem czekolady właśnie (i choć częściowo pozwoliła zapomnieć o wcześniejszych ‚jajecznych’ szaleństwach ;) ).
Proporcje są dosyć orientacyjne, gdyż wszystko zależy od tego, jak gęste jest nasze puree kasztanowe i jaką końcową konsystencję deseru chcemy osiągnąć (np. jeśli nasze puree jest już słodzone lub jeśli użyjemy czekolady mlecznej – pomijamy miód i dodajemy trochę więcej mleka). Czekolady można też dodać nieco mniej, jeśli chcemy by to smak kasztanów tutaj dominował. Można też przygotować wersję kawową, zastępując mleko (lub jego część) mocną kawą z dodatkiem likieru kawowego lub czekoladowego.
Czekoladowo-kasztanowy deser (mus / krem)
250 g puree z kasztanów
ok. 125 ml mleka kokosowego (lub innego)
100 g gorzkiej czekolady (lub mlecznej / pół na pół gorzkiej i mlecznej, waszej ulubionej)
ok. 3 łyżki miodu / syropu klonowego / syropu z agawy (lub inny wasz ulubiony słód, do smaku)
(jeśli puree jest słodzone, możemy ewentualnie dodatek miodu / syropu pominąć)
opcjonalnie : cynamon / strata tonka / wanilia lub chlust ulubionego alkoholu (dobrze pasuje tutaj np. rum, amaretto lub likier cynamonowy / kasztanowy / czekoladowy…)
Czekoladę rozpuściść w kąpieli wodnej (uważamy, by gotująca się woda nie dotykała dna naczynia, w którym znajduje się czekolada).
Puree z kasztanów zmiksować z dodatkiem mleka kokosowego (możemy na początku dodać go nieco mniej, jego ilość zależy bowiem od naszego puree z kasztanów oraz od końcowej konsystencji jaką chcemy uzyskać). Następnie dodać miód / syrop klonowy oraz stopioną czekoladę i dokładnie wymieszać (masa na tym etapie może być nieco rzadsza, gdyż stężeje gdy czekolada całkowicie wystygnie w masie). Podawać lekko schłodzone (u mnie posypane odrobiną startej tonki).
‚