Oferta dla mieszkających niedaleko Krakowa wielbicieli dyni – na farmie pani Darii Latały w Wawrzeńczycach wciąż można nabyć niektóre odmiany! Jak pisze właścicielka – dynie uprawiane są tam metodą tradycyjną, bez sztucznych nawozów. W pełni sezonu znajdziecie tam 40 gatunków dyni, a w przyszłym roku – podobno nawet więcej :)
Szczegóły dotyczące aktualnie dostępnych jeszcze odmian na stronie FB – klik (a dane kontaktowe tutaj – klik)
‚ Pozdrawiam serdecznie i życzę udanych dyniowych zakupów (a Pani Darii dziekuję za info :)).
Listopad pachnie pieczonymi kasztanami. Niesione w papierowej torbie miło rozgrzewają dłonie, a później, rozłupywane, lekko parzą w palce. Są nie tylko smaczne, ale i niezwykle zdrowe – bogate między innymi w witaminy z grupy B, w potas, żelazo, magnez i miedź. Zawierają dużo skrobi (a mało tłuszczy), co potęguje poczucie sytości; są też bogate w witaminę C, dzięki czemu wzmacniają również nasz układ immunologiczny (są więc idealną jesienną przekąską :)).
Te dzisiejsze zostały zużyte do pysznego kasztanowo – dyniowego risotto. Przetestowane już w zeszłym sezonie, stało się ono jednym z naszych ulubionych, jesiennych dań. Kolejny comfort food, który idealnie rozgrzewa i zapewnia energię na dłuuugie godziny.
Jak pisałam już w przypadku poprzednich risottowych wpisów – najczęściej do ich przygotowania używam ryżu Carnaroli, nieco rzadziej Vialone Nano (choć oczywiście powszechnie używane Arborio też się rzecz jasna nadaje). Do tego szalotka, czosnek i białe wino (choć w wersji dla dzieci możemy oczywiście je pominąć); i jeszcze dobry, delikatny bulion (wszak ma tylko dopełniać smak dania, a nie dominować), który podczas dodawania go do gotującego się ryżu musi być wciąż gorący (dodanie zimnego płynu powoduje nagłe obniżenie temperatury i zatrzymuje gotowanie ryżu). A potem już tylko mieszanie, które ułatwia uwalnianie się skrobi z ziarenek ryżu (i nawet jeśli niektórzy preferują dodatek całości bulionu jednorazowo, ja zdecydowanie wolę moją ‘mieszaną’ wersję; jest w tym – wbrew pozorom – coś niezwykle kojącego…).
Dzisiejsze zdjęcia robione przy mocno zachmurzonym niebie były nie lada wyzwaniem… Z kilkunastu udało mi się wybrać tylko to jedno, ale jako iż obiecałam Atinie orzechowy wpis, to spieszę z dołączeniem go do Orzechowego Tygodnia (i dziękuję Atino, że poczekałaś na spóźnialską :* ).
Risotto z kasztanami i pieczoną dynią
4 porcjie
ok. 700 – 800 g dyni o dość suchym miąższu (waga już po przygotowaniu)
1-2 łyżki oliwy
spora szczypta płatków chili
2 gałązki świeżego rozmarynu
kilka gałązek tymianku
2 szalotki (lub 1 mała cebula)
2 ząbki czosnku
2-3 łyżki oliwy (lub pół na pół masło i oliwa)
2-3 gałązki tymianku
spora szczypta płatków chili
250 g ryżu do risotto (Carnaroli lub Vialone Nano, ewentualnie Arborio)
ok. 150 ml białego wytrawnego wina
ok. 1 ¼ litra wywaru / bulionu (używam warzywnego)
ok. 100-150 g sera pecorino lub parmezanu (startego)*
ok. 75 g suszonej żurawiny
200 g upieczonych / ugotowanych kasztanów, rozdrobnionych
sól, świeżo mielony pieprz
+ tymianek do dekoracji *w oryginale : 100 g mascarpone + 100 g parmezanu
Piekarnik nagrzać do 200°C. Obraną i oczyszczoną z nasion dynię pokroić w ok. 1,5 cm grubości plastry, ułożyć na blasze, posmarować oliwą wymieszaną z płatkami chili (można pominąć), dodać tymianek i rozmaryn, posolić i upiec do miękkości (ok. 15 – 20 minut). Po upieczeniu pokroić w kostkę.
Wywar / bulion zagotować i pozostawić na najmniejszym ogniu, by cały czas był ciepły. Szalotki drobno poszatkować, czosnek zmiażdżyć i poszatkować.
Tłuszcz rozgrzać w rondlu i udusić cebulę (ok. 4-5 minut) nie dopuszczając do zbrązowienia. Następnie dodać czosnek, tymianek i chili i dusić jeszcze ok. 1 min., po czym dodać ryż, lekko posolić (nie za dużo gdyż dodawany później ser jest już słony), wymieszać i smażyć ok. 2-3 minuty na wolnym ogniu stale mieszając, aż ryż stanie się lekko przeźroczysty. Dodać wino, zamieszać i gdy wino już odparuje – wlać ok. 2 chochle wywaru / bulionu i gotować na wolnym ogniu regularnie mieszając; za każdym razem gdy ryż wchłonie już większość płynu dolać kolejną chochlę / półtorej wywaru i gotować od czasu do czasu mieszając; mniej więcej w połowie gotowania wyłowić łodyżki tymianku i dodać połowę upieczonej, pokrojonej w kostkę dyni, a pod koniec gotowania – kasztany i żurawinę.
Gdy ryż ma już odpowiednią dla nas konsystencję (po ok. 18 – 20 min.) zdjąć garnek z ognia, dodać starty ser oraz resztę upieczonej, pokrojonej dyni i dokładnie wymieszać, doprawić do smaku.
Przed podaniem posypać dodatkowo tymiankiem i – ewentualnie – startym pecorino / parmezanem.
* * *
Przepis oryginalny pochodzi z książki ‘Cook, Eat, Smile’ (nic więc dziwnego, że wywołuje uśmiech na twarzach jedzących! ;)).
Zmieniłam nieznacznie proporcje, dodałam odrobinę chili na rozgrzewkę, więcej tymianku, pominęłam też mascarpone (nadal z powodów uczuleniowych…), za to dodałam nieco więcej mojego ukochanego pecorino (prosto z Pienzy! :)). Polecam!
Moje dyniowe zapasy powoli uszczuplają się. Kilku delikwentów trzeba było skonsumować w trybie natychmiastowym, zaczęły bowiem pojawiać się na ich skórkach plamy, będące niechybną oznaką końca ich dyniowego żywota (pamiętajcie więc, by regularnie, co kilka dni, dokładnie oglądać wasze dynie, by uniknąć ewentualnych nieprzyjemnych niespodzianek…). Kilka z odmian zaś (jak np. mała delicata) trzeba będzie zużyć w nadchodzących tygodniach, gdyż im leżakowanie niestety nie służy. Niektóre z dyni zmieniły już zupełnie kolor – np. widniejący na pierwszym zdjęciu acorn, który na początku października wyglądał jeszcze tak :
To samo tyczy się prowansalskiej muszkatołowej – większość z zakupionych egzemplarzy z zielono-łółtej barwy przyodziała się już w bardziej jesienne, rude odcienie, a Butternuty z kremowych stają się coraz bardziej beżowo-brązowe (co przy okazji potęguje ich orzechowy smak).
Jako iż zużytkowanie rozkrojonej dyni nie zawsze jest możliwe w dość krótkim czasie, zawsze polecam wtedy, by dynię obrać ze skórki, pokroić w kostkę i zamrozić – będzie idealnym dodatkiem np. do zimowych zup (i zaoszczędzimy sobie wtedy czasu na ich przygotowanie). Nie mówiąc o tym, że będzie to bardzo smaczny dodatek :)
A skoro już o zupach mowa, to trzeba przyznać, że to właśnie teraz są idealną, rozgrzewającą strawą, ten tydzień był u nas bowiem dosyć wietrzny i naprawdę chłodny (w miniony wtorek po raz pierwszy dotkliwie odczułam brak rękawiczek…).
Jedna z ostatnich dyniowo-pomarańczowo-kokosowych wersji pomogła kilka dni temu rozgrzać pewne przemiłe 20-sto osobowe grono, a w weekend – dodatkowych wielbicieli dyniowych smaków :). Jest to nieco zmodyfikowana (wg mnie – ulepszona ;)) wersja tej oto wcześniejszej dyniowo-pomarańczowej zupy – klik, z elementami ostatniej tajskiej (trzeba było zagospodarować nadwyżkę trawy cytrynowej…). W ten sposób powstała aromatyczna, idealnie kremowa, rozgrzewająca zupa, która zyskała już sobie nowych zwolenników (wczoraj była nawet clou pewnego spotkania, gdzie bawiłam się w ‘kucharkę na zamówienie’ ;) poniższe zdjęcie właśnie z przyjęcia – niestety to nie ja dekorowałam zupę ;) ).
Zupa dyniowo-pomarańczowa z mlekiem kokosowym
na ok. 6 porcji
3 łyżki oliwy / oleju
ok. 1 kg dyni (waga po obraniu)
2-3 szalotki (lub 1 duża cebula)
2-3 ząbki czosnku
3 łodyżki trawy cytrynowej (lub otarta skórka z 1 limonki)
kawałek świeżego imbiru (ok. 2 cm)
ok. ¼ łyżeczki suszonych płatków chili (lub 1 papryczka chili)
sok z 2 pomarańczy (ok. 200 ml) + otarta skórka z 1 pomarańczy (niewoskowanych!)
ok. 700 ml wody lub delikatnego bulionu
250 ml mleka kokosowego
1- 2 łyżki soku z limonki
2-3 łyżki sosu sojowego
sól, pieprz do smaku
do dekoracji – świeża kolendra + skórka z pomarańczy
Dynię obrać, oczyścić i pokroić w kostkę. Ząbki czosnku zmiażdżyć, obrać (najczęściej pozbawiam je też znajdującego się w środku kiełka) i drobno poszatkować (lub rozetrzeć w moździerzu / przecisnąć przez praskę). Trawę cytrynową zmiażdżyć (wydobędziemy z niej wtedy więcej aromatu), pozbawić wierzchnich, twardych osłonek i bardzo drobno poszatkować. Imbir zetrzeć (powinniśmy otrzymać ok. 1 płaską łyżkę). Szalotki poszatkować i udusić na rozgrzanej oliwie. Po kilku minutach (4-5) dodać czosnek, imbir, trawę cytrynową i chili (drobno posiekaną, jeśli używamy świeżej papryczki) i dusić jeszcze chwilę. Następnie dodać dynię, chwilę podsmażyć ją wraz z przyprawami, po czym zalać wszystko wodą / bulionem z dodatkiem soku z pomarańczy i otartej skórki. Gotować do miękkości (ok. 25 minut), następnie dodać mleko kokosowe, sok z limonki oraz sos sojowy i całość zmiksować (ewentualnie dodać nieco więcej bulionu jeśli zupa jest dla nas zbyt gęsta), doprawić do smaku dodając ewentualnie więcej sosu / soli czy soku z limonki.
Podawać zupę udekorowaną np. listkami kolendry i paskami otartej skórki z pomarańczy i odrobiną chili lub czerwonego pieprzu.
Uwagi :
- trawę cytrynową można zastąpić otartą skórką z limonki
- chili i imbiru można ewentualnie dodać więcej / mniej, w zależności od naszych preferencji
- jeśli wolicie, by smak pomarańczy był bardzo delikatny, można pominąć dodatek soku lub skórki (choć, szczerze mówiąc, polecam ich użycie :))
‚
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego tygodnia !
A przemiłym 20 paniom (i 2 panom! :)) raz jeszcze dziękuję za środowe spotkanie :)