W sezonie dyniowym dostaję od Was sporo maili z zapytaniem o to, gdzie w danym regionie kupić dynie. Niestety jako iż mieszkam poza granicami Polski, czasami trudno jest mi odpowiedzieć Wam na to pytanie (wirtualnie znam bowiem tylko wspaniałe gospodarstwo Państwa Majlertów, o którym często wspominacie). Dlatego pomyślałam, by stworzyć tu na blogu osobną stronę, którą będę na bieżąco aktualizować dzięki Waszym informacjom. Jeśli więc znacie adresy gospodarstw, które mają w swojej ofercie dynie (im więcej gatunków, tym lepiej! :)), podzielcie się proszę tą cenną informacją z czytelnikami bloga; możecie pozostawić komentarz pod wpisem lub przesłać mi info mailowo (czy nawet zdjęcie), a ja bardzo chętnie zbiorę później wszystko w jednym miejscu. Gospodarstwa, targi, dobrze zaopatrzone sklepy i wszelkie godne polecenia miejsca z dedykacją dla zaglądających tu dynioholików ;)
Wprawdzie teraz, w listopadzie, dyni w sprzedaży jest już zdecydowanie mniej, ale wątek będzie kontynuowany co roku (o ile oczywiście będzie taka potrzeba oraz jeśli będą chętni do dzielenia się informacjami).
Nie wiem jeszcze, czy jest to dobry pomysł czy nie (być może wątek umrze śmiercią naturalną…), ale kto wie – może jednak komuś się on spodoba i przyda? Napiszcie proszę, co o tym sądzicie…
A na dobry początek – wspomniane już wyżej gospodarstwo Państwa Majlertów :
Gospodarstwo rolne Ludwik Majlert
ul. Wyspiarska 45
03-031 Warszawa – http://www.majlert.pl
‚ Pozdrawiam serdecznie (i liczę na Waszą dyniową pomoc :)) ‚
EDYCJA 2014 :
Adresy polecane przez czytelników znajdują się poniżej, w komentarzach do tego wpisu.
Nasz szósty dyniowy tydzień dobiegł już końca. Po raz kolejny podziwiałam Wasz zapał i inwencję w tym temacie :) Lista dyniowych smakołyków do wypróbowania ponownie wydłużyła się, zachęcam więc wszystkich do skorzystania z sezonu i przetestowania nowych receptur, póki dynie są jeszcze dostępne :) Jak widać z poniższej listy przygotowanych potraw – po raz kolejny udowodniliśmy, że z dyni można wyczarować praktycznie wszystko! Mam więc nadzieję, że każdy znajdzie tu coś, co go zainspiruje do dalszych eksperymentów z dynią :)
Dziękuję Wam wszystkim za udział w Festiwalu, to dzięki Wam co roku jest on tak ważną częścią naszej blogosfery. Zawsze z wielką przyjemnością czytam Wasze dyniowe wpisy, maile i komentarze. Choć niektórzy są już stałymi bywalcami Święta Dyni, to inni przyłączyli się do nas w tym roku po raz pierwszy, co tym bardziej mnie cieszy; oby dynia podbiła jak najwięcej serc (a raczej żołądków ;)).
Poniżej tegoroczne podsumowanie, a najdalej na początku tygodnia postaram się dołączyć również alfabetyczny spis potraw (nie udało mi się go dziś niestety dokończyć…). Dziękuję Wam za przesłane maile z niezbędnymi do przygotowania podsumowania informacjami i linkami, co znacznie ułatwia mi tę mozolną pracę (przy okazji proszę też o ewentualne info – mailowo lub w komentarzach – jeśli kogoś pominęłam lub źle zapisałam Wasze dane…).
Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam do dyniowej lektury! I raz jeszcze dziękuję, że wciąż co roku mi towarzyszycie :) ‚
… czyli dyniowe ciasto ze śliwkami na festiwalowy fnisz :)
Dynia lubi się ze śliwkami. I to nawet bardzo. W zeszłym sezonie przygotowałam coś à la powidła śliwkowo – dyniowe (wiem wiem – poprawne nazewnictwo oraz puryści wymagają, by powidła były tylko i wyłącznie śliwkowe…) i efekt był na tyle ciekawy, by kontynuować eksperymenty. Tym razem więc powstało ciasto dyniowo-śliwkowe (w przerwach między smażeniem kolejnych porcji wrześniowo-październikowych dżemów ;)). Bazą ponownie stał się wcześniejszy bananowiec – klik; banany zostały zastąpione dyniowym puree, które nie tylko nadaje ciastu odpowiedniej wilgoci, ale i pięknego, jesiennego koloru. A skoro już o dyniowym puree mowa, to oczywiście zachęcam Was do przygotowania tego własnego, domowego – dynię wystarczy bowiem pokroić na ćwiartki lub w grube plastry, ułożyć na wyłożonej papierem blasze i upiec do miękkości (szczegóły tutaj - kilk). Ja ostatnimi czasy najczęściej przekrajam dynię na pół, wydrążam i piekę, a później wybieram łyżką upieczony miąższ, który bardzo łatwo odchodzi wtedy od skórki (dynię Hokkaido możemy oczywiście bez problemu konsumować ze skórką). Można też dynię ugotować (najlepiej na parze), wtedy jednak puree będzie bardziej wilgotne niż to powstałe dzięki upieczeniu.
Dyniowego puree z puszki miałam ‘przyjemność’ (w cudzysłowie, gdyż przyjemność to była wielce wątpliwa…) spróbować dwa razy – pierwszy i ostatni; dla kogoś, kto kocha dynie za ich smak, ten puszkowy ‘wynalazek’ to prawdziwa porażka. Nie wiem, jakiego gatunku dyni używa się do produkcji tego cuda, ale z całą pewnością nie jest to żadna z ciekawych smakowo odmian. Dlatego jeśli i Wy kochacie dynie, omijajcie tę puszkową wersję szerokim łukiem! Ma ona naprawdę niewiele wspólnego z oryginałem.
A wracając do ciasta – wprawdzie sezon śliwkowy (niestety…) już za nami, ale na pocieszenie dodam, że możemy użyć tu również mrożonych owoców, choć wtedy dobrze jest posypać wierzch ciasta zmielonymi migdałami, by wchłonęły ewentualny nadmiar soku. Do tego płatki migdałowe i szczypta korzennych przypraw. I kubek ulubionej, rozgrzewającej herbaty :)
Ciasto dyniowe ze śliwkami
forma 23 x 23 cm
ok. 350 g węgierek (waga przed wydrylowaniem)
450 g puree z dyni (najlepiej Hokkaido)*
150 ml syropu klonowego
ok. 50 g cukru (używam zmielonego trzcinowego)
100 ml soku pomarańczowego / mleka / wody (tylko połowę, jeśli puree jest mocno wilgotne)
ok. 2-3 łyżki likieru pomarańczowego (używam Cointreau)
150 g mąki (T 650 – 720)
150 g mąki razowej (używam orkiszowej)
150 g mielonych migdałów
1 ½ łyżeczki proszku
½ łyżeczki sody
¼ – ½ łyżeczki cynamonu lub kardamonu (lub 1 małe starte nasionko tonki) opcjonalnie – otarta skórka z pomarańczy, jeśli chcemy otrzymać bardziej intensywny, pomarańczowy smak
do posypania :
1 ½ łyżki cukru trzcinowego + ¼ łyżeczki cynamonu lub kardamonu
płatki migdałowe
* do przygotowania puree najczęściej polecam użycie dyni Hokkaido, ma ona bowiem dobrze suchy miąższ, który idealnie się tutaj nadaje – puree z dyni Butternut np. będzie bardziej wilgotne; przygotowując ciasto z puree z dyni Hokkaido, miksuję je dodając 100 ml wody / soku, natomiast używając dyni Butternut np. – dodaję zaledwie 1/3 płynu
Piekarnik rozgrzać do 180 stopni.
Śliwki umyć, osuszyć, przekroić na pół, wypestkować.
Dyniowe puree zmiksować z syropem klonowym i sokiem z pomarańczy / mlekiem / wodą; dodać likier pomarańczowy, cukier, otartą skórkę i wymieszać.
Wymieszać mąkę, proszek, sodę i przyprawy, a następnie połączyć z masą dyniową dodając również mielone migdały (mieszamy tylko do połączenia się składników, nie za długo). Przełożyć masę do wyłożonej papierem (lub natłuszczonej i wysypanej mąką) formy, ułożyć połówki śliwek (układam je ‘na stojąco’, lekko zatapiając je w cieście), posypać owoce cukrem wwymieszanym z przyprawami oraz płatkami migdałowymi.
Piec w 180 st. przez ok. godzinę, przykrywając ewentualnie ciasto pod koniec pieczenia, jeśli zbyt mocno brązowieje.
Po upieczeniu pozostawić jeszcze na kilka minut w foremce, a następnie wystudzić na kratce.
Uwagi :
- jak pisałam wyżej – jeśli używamy mrożonych owoców, dobrze jest posypać wierzch ciasta zmielonymi migdałami, by wchłonęły ewentualny nadmiar soku z owoców (możemy też np. rozmrozić wcześniej owoce i osuszyć je przed użyciem ich)
- ciasto to świetnie smakuje również z figami, choć na te wersję trzeba będzie niestety poczekać do przyszłego sezonu ;)
- jeśli nie chcemy wersji pomarańczowej, wystarczy pominąć sok i zmiksować dynię z wodą lub mlekiem (u mnie np. z migdałowym), a likier możemy wtedy zastąpić np. Amaretto (idealnie pasuje do śliwek i migdałów)
‚
* * *
Moi Drodzy, dziękuję Wam za wszystkie maile z linkami do Waszych wspisów, które najpóźniej w niedzielę postaram się zebrać w całość zamieszczając dyniowe podsumowanie. Już teraz dziękuję Wam za tegoroczną partycypację i za wszystkie dyniowe smakołyki, które zamieściliście na Waszych blogach. Jednocześnie przepraszam, że nie do wszystkich jeszcze dotarłam, jednak wolnego czasu w tym tygodniu naprawdę niewiele – ponownie zakończenie kursu, sprawdzanie testów i obliczanie średnich… Ale po niedzieli będzie już zdecydowanie lżej ;)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam za kilka dni na dyniowe podsumowanie!