Archiwa autora: Bea

Chleb z oliwkami na Światowy Dzień Chleba

pain_olives2013
Mimo zabiegania i chronicznego braku czasu, nie mogłam oprzeć się pokusie by upiec coś na dzisiejszy Dzień Chleba (16 października jest również Światowym Dniem Żywności, a we Francji w tym roku po raz pierwszy data ta stała się również dniem walki z marnotrawstwem żywności).

ob_c463ca_world-bread-day-2013-hashtagZ tej okazji postanowiłam powtórzyć pewnien wypiek, prezentowany na blogu cztery lata temu – chleb z oliwkami na zakwasie wg Jeffreya Hamelmana, zdecydowanie jeden z naszych ulubionych chlebów (choć po obejrzeniu wczorajszego reportażu na temat oliwek, przechodzi mi na nie ochota, ale to już inny temat ;)). Wtedy upiekłam go dzięki Annie, a całkiem niedawno, za sprawą Amber i Wisły piekło go spore grono naszych blogowych piekarek; jako że nie udało mi się wtedy do Nich dołączyć, z przyjemnością przygotowałam ten chleb na dzisiejsze święto.

Mam nadzieję, że nasze dzisiejsze wspólne pieczenie na Światowy Dzień Chleba (już po raz ósmy organizowane przez Zorrę) przyczyni się do propagacji domowego wypieku pieczywa (tym bardziej iż dzięki niedawno powstałej Zakwasowej Mapie Polski każdy chętny może zdobyć zaczątek chlebowego dobrodziejstwa :)).
Miłego pieczenia zatem!

pain_olives2013_2

Chleb z oliwkami (na zakwasie)
wg Jeffreya Hamelmana

zaczyn :
30 g aktywnego zakwasu (u mnie żytni)
150 g maki pszennej chlebowej
180 g wody

Wszystkie składniki wymieszać i pozostawić na blacie kuchennym pod przykryciem na 12-16 godzin.

ciasto właściwe:
cały zaczyn
360 g letniej wody
630 g mąki chlebowej
90 g mąki razowej (używam orkiszowej)
2 łyżeczki soli
200 g oliwek (tym razem użyłam zielonych)
(u mnie tym razem dodatkowo odrobina drożdży instant, gdyż zakwas się nieco rozleniwił…)

Oliwki odsączyć i bardzo dokładnie osuszyć.
Rozmieszać zaczyn z wodą, dodać mąkę wymieszaną z solą (i ewentualne drożdże) i wyrabiać przez ok. 7-8 minut; następnie dodać oliwki i raz jeszcze lekko wyrobić. Ciasto przełożyć do lekko naoliwionej misy i pozostawić pod przykryciem na ok. 2,5 godziny, odgazowując i składając ciasto raz w połowie rośnięcia, lub dwa razy – co 50 minut.
Z gotowego ciasta uformować bochenki (u mnie najczęściej kilka mniejszych, podłużnych) i pozostawić je do ponownego wyrośnięcia (w lodówce, na ok. 12-18 godzin, lub w temperaturze pokojowej, na ok. 1-2 godziny).
Piec w 235 st. przez 40 – 45 minut (lub – jak u Wisły – najpierw ok. 15 minut w 240 – 250 st., a następnie w 200 – 220 st. przez ok. 20 – 25 minut); mniejsze bochenki pieczemy krócej, większe – nieco dłużej. Studzimy na kratce.

pain_olives2013_3
Tym razem piekłam z połowy porcji i uformowałam cztery małe chlebki, lekko ‘skręcając’ ciasto przy formowaniu bochenków.

 

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Dżem śliwkowo-figowy i piernikowy przypominacz

confit_figues_prun1
Od tygodnia w tutejszych sklepach powoli zaczęły gościć świąteczne ozdoby (sic!) i jak zwykle z przerażeniem stwierdzam, że kolejny rok tak niesamowicie szybko upłynął i że już za niedługo znów Święta… I choć u nas przymrozków jeszcze nie ma (widziałam je już jednak w polskiej prognozie pogody…), to aura coraz mocniej przywodzi na myśl rozgrzewające zupy, grzane wino oraz wszelakie korzenne wypieki. A skoro o korzennych słodkościach mowa, to czas najwyższy, by pomyśleć o leżakującym cieście na pierniczki! I choć sama w tym roku niestety piec ich nie będę (z powodu alergii będzie wersja ‘ekspresowa’, bez jajek i mleka…), to piszę o nich z dedykacją dla tych, którzy już jakiś czas temu o takowy ‘przypominacz’ prosili :). Tak więc moi drodzy – pora zakasać rękawy i nastawić tegoroczne ciasto na pierniczki (choć z mailowych wieści wiem, że niektórzy już to zrobili! :)), a po szczegóły ponownie zapraszam tutajklik.

A ja (zamiast pierniczków…) powoli kompletuję kolekcję dżemów, między innymi na świąteczne podarki (choć pewnie i na nasze zimowe śniadania od czasu do czasu słoiczki będą mogły się przydać ;)). Tydzień temu na taśmę produkcyjną trafiło to, co akurat było na straganie – śliwki, figi i ostatnie już maliny. Proporcje można oczywiście modyfikować wedle uznania, dodać więcej miodu / cukru, pominąć cynamon czy zamienić go na waszą ulubioną przyprawę (pasować tu będzie np. i wanilia / tonka, i kardamon), a zamiast likieru pomarańczowego można użyć np. rumu czy amaretto. Poniżej moja ostatnia wersja z malinami (a w słoiczkach po lewej na powyższym zdjęciu znajduje się dżem gruszkowo-figowy, z zeszłorocznej receptury – klik).

confit_figues_prun2
Dżem figowo-śliwkowy z malinami

700 g śliwek
600 g fig
250 g malin*
ok. 100 g miodu z kwiatów pomarańczy
ok. 50 ml soku z pomarańczy
sok z ½ cytryny
otarta skórka z 1 małej pomarańczy
spora szczypta cynamonu
opcjonalnie – chlust Cointreau lub innego likieru pomarańczowego

*(jeśli wolicie wersję bez pestek malin, należy najpierw chilę gotować je w osobnym rondelku, a następnie przetrzeć je przez sito i dodać do smażących się owoców)

Śliwki i figi umyć i osuszyć. Śliwki wypestkować, a następnie pokroić je wraz z figami na mniejsze kawałki. Przełożyć owoce do rondla o grubym dnie, dodać miód, sok z cytryny i pomarańczy, otartą skórkę oraz cynamon, zagotować i smażyć owoce do otrzymania odpowiedniej konsystencji (ja jak zwykle smażyłam dżem przez dwa dni – każdego dnia po ok. 30 – 45 minut); pod koniec smażenia można dodać chlust likieru i po kilku dodatkowych minutach smażenia przełożyć dżem do wyparzonych / wypieczonych w piekarniku słoików (można ewentualnie zapasteryzować).


Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Dżemy pomidorowe

Od czasu do czasu proszona jestem o przygotowanie jakichś przetworów ‘na zamówienie’. Często na liście życzeń znajdują się konkretne receptury, które przypadły do gustu w poprzednich latach; innym razem zaś jest to tylko ulubiony owoc, a na dodatki mam ‘wolną rękę’. Tym razem była to właśnie ta druga opcja i jedno tylko hasło – pomidor. A cała reszta wedle mojego uznania… Jako iż aktualni ‘zamawiający’ bardziej cenią sobie przetwory słodkie niż te z dodatkiem octu, to zamiast pierwotnie planowanego chutneya powstały dwa dżemy. Mnie smakują, obdarowanym również, choć wielbicieli tradycyjnych smaków może nie zauroczą. No cóż – de gustibus… ;)

confit_tomates1

Dżem pomidorowy z wanilią i porto

(na ok. 600 – 700 ml dżemu)

ok. 1,3 kg pomidorów (waga przed przygotowaniem)
2 średniej wielkości jabłka (ok. 300 g)
ok. 100 g miodu
ok. 150 g cukru (używam jasnego trzcinowego)
1 laska wanilii
1 laska cynamonu
otarta skórka z 1 małej cytryny lub limonki
sok z ½ cytryny lub z 1 limonki
150 ml porto (+ dodatkowy chlust pod koniec smażenia)

Pomidory naciąć na krzyż na czubku, zalać wrzątkiem (zanurzyć na maks. minutę), a następnie obrać ze skórki. Pokroić na ćwiartki, pozbawić twardych części (i ewentualnie nasion), pokroić na mniejsze kawałki.
Jabłka obrać, oczyścić z gniazd nasiennych, pokroić w małą kostkę (lub zetrzeć na tarce).
Przygotowane pomidory i jabłka umieścić w rondlu / garnku o grubym dnie; dodać miód, cukier, otartą skórkę i sok z cytryny, cynamon. Laskę wanilii przekroić wzdłuż, wyskrobać nożem nasionka i dodać je do pomidorów (wraz z przekrojoną laską). Zalać wszystko winem, wymieszać i zagotować. Smażyć na wolnym ogniu tak długo, aż masa dobrze zgęstnieje* (pod koniec smażenia można jeszcze dolać dodatkowy chlust porto i ponownie zagotować; jeśli chcemy otrzymać dżem o bardziej gładkiej konsystencji, pod koniec smażenia możemy owoce zmiksować i ponownie preparację zagotować). Wyłowić laski wanilii i cynamonu i przełożyć gotowy dżem do wyparzonych lub wyprażonych w piekarniku słoików i szczelnie zakręcić (można ewentualnie zapasteryzować).

*najczęściej smażę dżemy ‘etapami’, tak jak powidła śliwkowe; tym razem smażyłam dżem przez dwa dni, każdego dnia sporo ponad godzinę

confit_tomates2
Dżem pomidorowo-różany

(na ok. 400 – 500 ml dżemu)

ok. 1 kg pomidorów (waga przed przygotowaniem)
ok. 250 g jabłek
ok. 200 – 250 g cukru (używam jasnego trzcinowego)
ok. 1/8 – 1/4 łyżeczki zmielonego kardamonu
otarta skórka z 1 małej pomarańczy
sok z ½ cytryny
2-3 łyżki wody różanej (lub 2-3 łyżki konfitury różanej)

Pomidory naciąć na krzyż na czubku, zalać wrzątkiem (zanurzyć na maks. minutę), a następnie obrać ze skórki. Pokroić na ćwiartki, pozbawić twardych części (i ewentualnie nasion), pokroić na mniejsze kawałki.
Jabłka obrać, oczyścić z gniazd nasiennych, pokroić w małą kostkę (lub zetrzeć na tarce).
Przygotowane pomidory i jabłka umieścić w rondlu / garnku o grubym dnie; dodać cukier, otartą skórkę pomarańczową i sok z cytryny, kardamon i wodę różaną (można też połowę wody dodać od razu, a połowę dopiero na ostatnim etapie smażenia). Wszystkie składniki wymieszać i zagotować. Smażyć na wolnym ogniu tak długo, aż masa dobrze zgęstnieje* (jeśli chcemy otrzymać dżem o bardziej gładkiej konsystencji, pod koniec smażenia możemy owoce zmiksować i ponownie preparację zagotować), a następnie przełożyć do wyparzonych lub wyprażonych w piekarniku słoików i szczelnie zakręcić (można ewentualnie zapasteryzować).

*tak jak i powyższy dżem – i ten smażyłam przez dwa dni, każdego dnia sporo ponad godzinę

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email