W poniedziałek zobaczyłam w nowym programie Jamesa Martina niezwykle apetyczną wersję ‘pan bagnat’ (choć niezupełnie klasyczną ;)) z dodatkiem pesto z rukwi, które wyjątkowo podziałało na moją wyobraźnię. Czym prędzej więc zakupiłam spory pęczek rukwi na targu i przygotowałam nieco ‘biedniejszą’ wersję kanapki pana Jamesa (choć tym razem wzbogaconą o czosnek niedźwiedzi).
Rukiew wodna (nazywana też rzeżuchą wodną – Nasturtium officinale), z rodziny roślin krzyżowych / kapustowatych, jest niezwykle zdrową rośliną (kolejny po jarmużu supefood ;)), o czym pisałam już np. tutaj – klik. Zawiera między innymi dużo betakarotenu, więcej witaminy C niż pomarańcze i więcej wapnia niż mleko (choć również szczawiany – na szczęście rukiew nie znajduje się na samej górze szczawianowej listy, uważajmy więc przede wszystkim, jeśli już mamy problemy z nerkami / kamicą nerkową). Warto też podkreślić właściwości antyrakowe rukwi, co potwierdziły wcześniejsze badania Uniwersytetu w Southampton, o czym możecie przeczytać tutaj – klik (i po raz kolejny podziękowania dla Anny Marii i Leloop). Do tego dodajmy naprawdę ciekawy, lekko ‘pieprzny’ smak (trochę w stylu rukoli) i z pewnością nikogo już do rukwi nie trzeba będzie przekonywać :)
Pesto z rukwią i czosnkiem niedźwiedzim
125 g rukwi
25 g liści czosnku niedźwiedziego
75 g startego sera typu pecorino (owczy) / parmezan*
75 g zmielonych migdałów (lub orzeszków piniowych czy np. nasion słonecznika
kilka łyżek oliwy
ok. 1 łyżka soku z cytryny + otarta skórka z ½ cytryny (skórkę można pominąć)
nieco soli i pieprzu, do smaku
Rukiew (pozbawioną ewentualnych grubych łodyg – waga już po spreparowaniu) i liście czosnku dokładnie umyć i osuszyć (używam ‘wirówki’ do sałaty), pokroić na nieco mniejsze kawałki; zmiksować z serem i migdałami, dodając sok i skórkę z cytryny oraz tyle oliwy, by otrzymać odpowiednią dla nas konsystencję. Doprawić do smaku (uwaga – ser jest już dosyć słony, a rukiew lekko ostra / ‘pieprzna’).
W wersji całkowicie wegańskiej ser możemy zastąpić np. awokado, tak jak w przypadku tego zeszłorocznego pesto z liści rzodkiewki – klik.
Używamy jak jażdego innego pesto – może być dodatkiem do makaronu (u mnie do komosy na poniedziałkowy lunch do pracy), czy też w formie dipu / sosu np. do wegetariańskich burgerów czy do ryby (dziś będzie dodatkiem do wieczornej pizzy :)).
Świetnie sprawdza się również np. jako dodatek do wiosennych kanapek : 200 g kremowego serka koziego wymieszane z ok. 3 łyżkami pesto + stostowany chleb, lekko skropiony oliwą + plasterki wędzonego łososia + dodatkowa porcja pesto. Powiew wiosny na talerzu gwarantowany :)
Zamiast pesto możemy też przygotować wiosenny, domowy majonez z dodatkiem rukwi (czy to w wersji tradycyjnej, czy dla takich alergików jak ja ;)) lub zużyć jej nadmiar do przygotowania zupy, np. w stylu tej – klik.
Polecam Wam też obejrzenie całego poniedziałkowego odcinka programu Jamesa Martina, szczególnie jeśli chcecie zobaczyć uprawę rukwi w jej angielskiej stolicy – Alresford / Hampshire. Dodatkowo polecam angielską stronę poświęconą rukwi – klik, na której znajdziecie wiele cennych informacji oraz pomysły na kulinarne wykorzystanie tej zdrowej ‘zieleniny’. A mieszkającym na terenie Polski przypominam oczywiście niezawodnego Pana Ziółko, o którym sporo już słyszałam pochlebnych opinii, i który ma / miewa w swej ofercie również rukiew wodną właśnie.
Kończąc temat rukwi dodam jeszcze, że na okładce marcowego wydania Delicious Magazine widnieje zupa z dodatkiem rukwi właśnie, tak więc jesteśmy na czasie! (jedynym minusem jest fakt, iż zupa na zdjęciu obok przepisu, już w środku, wygląda niestety zdecydowanie mniej apetycznie ;)).
‚
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia!
A ja ‘wybywam’ na targ, po świeżą dostawę rukwi, a po południu do lasu, po kolejny bukiecik czosnku niedźwiedziego :)
‚