Archiwa kategorii: egzotyczne

Imbirowo, na rozgrzewkę

soupe_carottes_gingembre_coco001

Mam dwa blogowe ‘problemy’ : pierwszym jest – jak często wspominam… – chroniczny brak czasu (lub może raczej niezbyt dobra organizacja ;)), a drugim – gotowanie ‘na oko’. Przygotowując poprzedni naleśnikowy wpis, spędziłam sporo czasu odważając i odmierzając składniki i testując różne warianty, zazwyczaj bowiem ciasto naleśnikowe robię właśnie ‘na oko’. To znaczy odważam jednynie mąkę, później zaś dolewam tyle mleka, by ciasto miało odpowiednią konsystencję, na blogu jednak zdecydowanie lepiej jest podać czytającym nieco dokładniejsze proporcje ;)

Podobnie jest z zupami. Moją ‘miarą’ jest pewien durszlak, do którego wrzucam obrane warzywa oraz ulubiony garnek, który dopełniam bulionem / wodą mniej więcej do 2/3 wysokości, gdyż wtedy otrzmuję idealną na nasze potrzeby ilość potrawy. Skład samej zupy zaś najczęściej zależy od zawartości lodówki / szafek i bardzo lubię fakt, iż z podobnych składników można za każdym razem otrzymac coś innego, używając innych przypraw czy modyfikując ilość i rodzaj dodatków.

Tak było również z dzisiejszą zupą. W oryginale jest to marchewkowa zupa-krem z imbirem, mlekiem kokosowym i kolendrą. Kiedyś jednak, gdy zupa miała być bardziej syta, dosypałam do niej nieco czerwonej soczewicy (od kilku długich lat jest ona moim ulubionym białkiem roślinnym), co świetnie ‘zagęściło’ zupę i nadało jej przyjemnego smaku (poza tym marchewka tworzy z soczewicą wyjątkowo udany duet). Innym razem, dla koleżanki, która nie przepada za imbirem, zrobiłam ją w wersji z naszą ulubioną mieszanką curry (niezwykle aromatyczna mieszanka prosto z Tanzanii, przygotowana przez mamę jednej z moich byłych uczennic). Zamiast marchewki można też użyć dyni czy nawet słodkich ziemniaków (batatów), wariantom właściwie nie ma końca ;) Na dziś jednak zdecydowanie polecam wersję z imbirem, przyjemnie bowiem rozgrzewa, gdy przemarznięci do szpiku kości wracamy wieczorem do domu… :)


soupe_carottes_gingembre_coco2

Marchewkowa zupa-krem z imbirem i mlekiem kokosowym

(oryginal tutaj)

2-3 łyżki oliwy
1 duża lub 2 mniejsze cebule
2 ząbki czosnku
1 kg marchewki
ok. 300 g ziemniaków (można pominąć i przygotować zupę tylko z marchewki)
1 łyżka startego świeżego imbiru
1,5 łyżeczki mielonego kuminu
1 – 1,5 łyżeczki mielonej kolendry
ok. 1,5 litra bulionu / wody (więcej, jeśli lubimy rzadsze zupy)
ok. 250 ml mleka kokosowego
świeża kolendra lub natka pietruszki (ok. ½ pęczka)

Cebulę obrać i posiekać, czosnek zmiażdżyć i posiekać. Warzywa obrać i pokroić w niezbyt dużą kostkę (im mniejsza kostka, tym szybciej warzywa się ugotują).
Oliwę rozgrzać i poddusić cebulę, następnie dodać imbir, czosnek oraz przyprawy i dusić jeszcze ok. minuty mieszając od czasu do czasu. Dodać marchewkę, wymieszać ją z przyprawami i ponownie dusić kilka minut. Następnie dodać ziemniaki oraz bulion i gotować pod przykryciem do miękkości (ok. 30 minut). Dodać mleko kokosowe, wymieszać, gotować jeszcze chwilę, po czym zmiksować (i ewentualnie doprawić do smaku). Przed podaniem udekorować posiekaną świeżą kolendrą (lub natką pietruszki).


I wersja druga, z soczewicą :

soupe_carottes_lentilles_coco

Marchewkowo-soczewicowa zupa-krem z imbirem i mlekiem kokosowym

2-3 łyżki oliwy
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
ok. 500-600 g marchewki (waga po obraniu)
ok. 130-150 g czerwonej soczewicy
1 łyżka startego świeżego imbiru
1,5 łyżeczki mielonego kuminu*
1,5 łyżeczki mielonej kolendry*
*lub 2-3 łyżeczki curry
ok. 1 litr bulionu / wody (więcej, jeśli lubimy rzadsze zupy)
ok. 200-250 ml mleka kokosowego
świeża kolendra lub natka pietruszki (ok. ½ pęczka)

Cebulę obrać i posiekać, czosnek zmiażdżyć i posiekać. Marchewkę obrać i pokroić w niezbyt dużą kostkę (im mniejsza kostka, tym szybciej warzywa się ugotują).
Oliwę rozgrzać i poddusić cebulę, następnie dodać imbir, czosnek oraz przyprawy i dusić jeszcze ok. minuty mieszając od czasu do czasu. Dodać marchewkę, wymieszać ją z przyprawami i ponownie dusić kilka minut. Następnie dodać bulion oraz soczewicę i gotować pod przykryciem do miękkości (ok. 30 minut). Dodać mleko kokosowe, wymieszać, gotować jeszcze chwilę, po czym zmiksować (i ewentualnie doprawić do smaku). Przed podaniem udekorować posiekaną świeżą kolendrą (lub natką pietruszki).

Uwagi :
- jeśli wolicie rzadsze zupy, dodajcie nieco więcej bulionu / wody
- jeśli nie lubicie zup-kremów, możecie pominąć etap miksowania zupy
- jak wspominałam wyżej – zamiast kuminu i kolendry możecie też dodać waszą ulubioną mieszankę curry

soupe_carottes_gingembre_coco3

Zupy te naprawdę wspaniale rozgrzewają (właśnie kończę kolejny kubeczek tej soczewicowej ;) ) i z pewnością przydadzą nam się (niestety…) jeszcze na najbliższe dni :)

A przy okazji zup przypominam też zainteresowanym o tegorocznej edycji Zimowego Festiwalu Zupy (szczegóły u Peli – klik) i dopisuję te dzisiejsze do festiwalowej listy :)

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Słońce na talerzu, czyli aromatyczna zupa z batatów

r_champs_nuages

Miniony weekend był niestety dosyć pracowity i taki będzie również cały ten tydzień (przygotowywanie i sprawdzanie egzaminów końcowych…), na szczęście znalazł się czas również na krótkie ‘wypady’ w plener. Lipcowa aura nie rozpieszczała nas zbytnio, miło jest więc znów poczuć promienie słońca na twarzy i patrzeć na niebieskie, a nie na szaro-bure niebo.

r_fenetre2

jeden z domków na naszej ‘spacerowej’ trasie

Lipcowy deszcz i wilgoć spowodowały niestety wizytę pewnych nieproszonych gości na moim balkonowym ogródku – mszyce i mączliki jakoś nie mają ochoty sobie pójść i nie dają za wygraną. Ja póki co też nie, choć powoli zaczynam tracić cierpliwość… Najbardziej boję się o moją lippię trójlistną (wspominałam o niej tutaj – klik) i szałwię ananasową, choć i lubczyk znów zaczyna marnieć niestety; no cóż, może nie będzie aż tak źle.

sauge_ananas

szałwia ananasowa

W lipcu, z powodu takich a nie innych temperatur, na naszym stole o wiele częściej niż to zazwyczaj latem bywa pojawiały się wszelakie ‘rozgrzewające’ potrawy, przede wszystkim przeróżne warzywne curry oraz zupy. Między innymi przepyszna zupa z batatów z mlekiem kokosowym i arachidowo-koledrowym pesto, która swoim słonecznym kolorem poprawiała nam nastrój w pochmurne dni (o pesto wspominałam Wam w maju, a propos szparagów – klik, zupa jednak nie doczekała się jeszcze publikacji ;)).
Przepis pochodzi z książki ‘Food for family & friends’, zmieniłam jednak nieco proporcje składników w zupie (przede wszystkim płynów), z tych oryginalnych bowiem otrzymałam coś w stylu rzadkiego napoju, który na dodatek miał niewiele wspólnego z ‚książkowym’ zdjęciem ;)


bataty_coco_pesto1

Zupa z batatów z aromatycznym pesto

na 4 porcje

na zupę :
2 łyżki oliwy
1 czerwona cebula
700 g batatów (słodkich ziemniaków)
1 łyżka pasty curry (w oryginale czerwona, ja używam żółtej, delikatniejszej)*
ok. 650 ml bulionu warzywnego (więcej, jeśli wolicie nieco rzadsze zupy)
150 ml mleka kokosowego
*możemy też użyć suchej przyprawy curry

na pesto :
100 g niesolonych orzeszków ziemnych, lekko zgrilowanych
2 ząbki czosnku, posiekane (u mnie 1 duży)
2 łyżki drobno startego świeżego imbiru (u mnie 1 łyżka)
2 zielone papryczki chili, pozbawione nasion i posiekane (pomijam)
1 mały pęczek świeżej kolendry
garść listków mięty
garść listków bazylii
2 łyżki tajskiego sosu rybnego lub sojowego (używam sojowego)
2 łyżki soku z limonki
1 łyżka cukru trzcinowego (używam syropu z agawy)
opcjonalnie – kilka łyżek oleju arachidowego lub delikatnej oliwy, jeśli wolimy mniej suchą konsystencję pesto

Cebulę obrać i poszatkować. Bataty obrać, umyć i pokroić w kostkę. Na rozgrzanej oliwie poddudusić cebulę (2-3 miunuty), dodać bataty, wymieszać, przykryć i dusić ok. 15 minut, aż warzywa zaczną mieć lekko złoty kolor. Wtedy dodać pastę curry, dobrze wymieszać i smażyć jeszcze przez 3-4 minuty; następnie dodać bulion oraz mleko kokosowe, zagotować zupę i zmiksować.
Składniki pesto umieścić w blenderze lub malakserze i dokładnie zmiksować.
Serwować podgrzaną zupę z dodatkiem pesto.

bataty_coco_pesto2

*   *   *

A dziś, żeby tradycji stało się zadość – klik, jak co roku obudziła nas orkiestra dęta, choć tym razem – wyjątkowo! –  dwadzieścia cztery minuty później niż zwykle ;)

Pozdrawiam serdecznie życząc Wam udanego i – mam nadzieję – prawdziwie słonecznego tygodnia! :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Czerwcowe przetwory – truskawki, ananas i rum

Gdy po raz pierwszy skosztowałam sałatki z truskawek i świeżego ananasa, pokochałam tę wyjątkowo dobrze dobraną parę. Parę wręcz idealną :) Smak ten postanowiłam więc przenieść z talerza do słoiczków, dodając do towarzystwa odrobinę rumu i wanilii (a za drugim razem – tonki). Dżem jest wyjątkowo aromatyczny, pod warunkiem oczywiście, że użyjemy równie aromatycznych, słodkich, dojrzałych owoców.
Wybierając ananasa zwracajmy uwagę na jego zapach (choć jeśli owoc pachnie zbyt intensywnie, może to oznaczać, że jest przejrzały), na jego ciężar (tak jak w przypadku np. melonów –  biorąc do ręki dwa owoce tej samej wielkości wybieramy ten, który jest cięższy); kolor nie jest oznaką dojrzałości ananasa, niektóre odmiany bowiem są bardziej żółte inne zaś – bardziej zielone, podobno jednak (tak mawiają moi ‚egzotyczni’ ;) uczniowie) jeśli łatwo można oderwać jeden z listków (wybieram taki w środku ‘pióropusza’) oznacza to, że owoc jest dobrze dojrzały.

ananas_truskawki_dzem1

Dżem truskawkowo-ananasowy

proporcje na ok. 700 ml dżemu

500 g świeżego ananasa* (ananas o wadze ok. 1,2 kg)
500 g truskawek*
50 ml rumu
ok. 300 – 400 g cukru** (używam jasnego trzcinowego)
sok z ½ cytryny lub z 1 limonki
1 laska wanilii (lub 1 duże ziarenko tonki)

*waga owoców po przygotowaniu
** nieco mniej lub więcej, w zależności od tego jak słodkie są nasze owoce

Ananasa dokładnie obrać, pokroić na plastry, a następnie na małe kawałki, odcinając twardy, centralny rdzeń (mniej więcej połowę ananasa kroję na bardzo małe kawałki, by łatwiej się on rozgotował). Truskawki opłukać, odszypułkować, osuszyć i pokroić na połówki lub w ćwiartki. Owoce przełożyć do osobnych naczyń i każde zasypać połową cukru i zalać połową soku z cytryny, przykryć i odstawić na ok. 2 godziny (możemy wstawić owoce do lodówki).
Laskę wanilii przekroić i wyskrobać nożem nasionka (jeśli użyjemy tonki – zetrzeć ją na tarce z jak najmniejszymi otwrami). Ananasa przełożyć do rondla, dodać rum oraz wanilię / tonkę, zagotować i smażyć na wolnym ogniu ok. 10 -15 minut, następnie dodać truskawki i dalej smażyć owoce do otrzymania odpowiedniej konsystencji, w trakcie smażenia ściągając ewentualne szumowiny (jeśli owoce puściły za dużo soku i dżem nadal jest zbyt płynny, pod koniec smażenia możemy dodać odrobinę naturalnej pektyny).
Gorący dżem przełożyć do czystych, suchych, gorących słoiczków, szczelnie zakręcić i pozostawić do wystygnięcia odwracając je ‘do góry nogami’ (dżem można też zapasteryzować, jednak tylko wtedy, gdy nie używamy pektyny).

Jak zwykle polecam sterylizowanie / wypiekanie słoików w piekarniku, są one bowiem suche i odpowiednio gorące podczas nakładania dżemu, dzięki czemu nie musimy przetworów dodatkowo pasterytować (więcej szczegółów na temat pasteryzacji tutaj – klik)

ananas_truskawki_dzem2

Tak jak wspominałam a propos ostatnich rabarbarowo-truskawkowych przetworów, dodatek naturalnej pektyny owocowej (używam ekologicznej) może być przydatny przy robieniu dżemów z owoców zawierających mało pektyny (jak truskawki np.), w przypadku, gdy nie chcemy używać zbyt dużych ilości cukru lub gdy nie chcemy smażyć dżemu zbyt długo. Jeśli doddamy pektyny tylko trochę, nie otrzymamy ‘żelowej’ galaretki, a naprawdę idealną ‘dżemową’ konsystencję, pektyna pomoże bowiem np. owocom puszczającym dużo soku szybciej się ściąć. Przykładowo jedno opakowanie takiej pektyny (50 g) przewidziane jest na kilogram owoców, a ja dodaję jej maksymalnie 2 łyżeczki (5-8 g) pod koniec smażenia dżemu. Gwarantuję, że ani nie zmienia to smaku dżemu, ani nie nadaje galaretkowatej konsystencji, a w przypadku przetworów z truskawek może być pomocne (więcej o naturalnej pektynie możecie przeczytać tutaj – klik).

*  *  *

Jeśli natomiast czasu nie macie zbyt wiele na przygotowanie dżemu, polecam coś zdecydowanie szybszego : ananasowo-truskawkowy rum :)

ananas_truskawki_rum1

Ananas i truskawki w rumie

proporcje na 2 litrowy słoik

500 g ananasa*
500 g truskawek*
rum
1 laska wanilii (lub 1 duże ziarenko tonki)
ok. 250-300 g cukru (używam jasnego trzcinowego)

* waga owoców po wydrylowaniu

Ananasa dokładnie obrać, pokroić na plastry, a następnie na kawałki, odcinając twardy, centralny rdzeń. Truskawki opłukać, odszypułkować i dokładnie osuszyć. Przełożyć owoce do czystego, suchego słoika), zasypać cukrem i odstawić na kilka godzin. Następnie dodać przekrojona wzdłuż laskę wanilii i zalać owoce rumem tak, by były całkowicie zakryte alkoholem. Słoik szczelnie zamknąć i odstawić na 4-6 miesięcy, na początku codziennie lekko nim poruszając, by cukier dobrze się rozpuścił.

ananas_truskawki_rum2

Po maceracji możemy rum przefiltrować, lub pozostawić wraz z owocami (uwaga – owoce niestety z czasem wyglądają nieco mniej estetycznie niż na początku maceracji…). Jeśli rum jest wg Was zbyt mało słodki – można dosłodzić go syropem cukrowym (polecam cukier trzcinowy, wyjątkowo dobrze bowiem komponuje się on z rumem i ananasem).
Takiego rumu możemy używać np. jako dodatek do deserów czy koktajli, czy też konsumować sam (z umiarem rzecz jasna ;)).

(w zeszłym roku prezentowałam Wam przygotowane w ten sposób wiśnie i czereśnie – klik)

W podobny sposób możemy przygotować nalewkę, którą zowie się tutaj ‘kawalerską’ (dziękuję za przypomnienie! ;)) : do wielkiego słoja (lub specjalnego, glinianego garnka) wkładamy umyte, osuszone truskawki, zasypujemy cukrem, zalewamy rumem i szczelnie zamykamy; następnie dodajemy kolejne owoce lata – maliny, czereśnie, morele, mirabelki itp. za każdym razem zasypując owoce cukrem i zalewając rumem. Po ostatnim dołożeniu owoców czekamy jeszcze ok. 2-3 miesiące i degustujemy np. w okolicy Bożego Narodzenia ;)
Do słoja możemy też dodać np. laskę wanilii czy cynamon, cukru natomiast radzę dodawać z umiarem, zawsze bowiem można dosłodzić nalewkę nieco później (tutejszy ‘babciny’ przepis to tyle samo cukru co owoców, dla mnie to jednak zdecydowanie za dużo).


*  *  *

A na koniec już (jak zwykle się rozpisałam…), jeśli macie nadmiar truskawek i nie wiecie co z nimi zrobić ;) to polecam Wam również taki oto mus truskawkowy (przepis u Agatki – klik) :

mus_truskawkowy2011

Ja zrobiłam go nieco inaczej (na bazie przepisu Christine Ferber) – truskawki, cukier i sok z cytryny (te same proporcje co u Agatki) zmiksowałam bez gotowania, przełożyłam do słoiczków i zapasteryzowałam w piekarniku w kąpieli wodnej (mus taki można również zamrozić).


Pozdrawiam serdecznie !
I życzę miłego tygodnia :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email