Archiwa kategorii: książki

Aromatyczny rum, książka oraz prezent

bouteilles3Kontynuacją cyklu ‘prezentowo-butelkowego’ jest również dzisiejsza propozycja : pyszny, szybki i nader prosty w przygotowaniu aromatyczny rum.
Zwany po francusku ‘rhum arrangé’, rum ten jest dosyć rustykalną wersją znanych nam owocowych nalewek : wybrany owoc / owoce / przyprawy (najczęściej laska wanilii i / lub listki cynamonowca, zwane indyjskim liściem laurowym) zalewamy rumem i odstawiamy na 4 do 6 tygodni, następnie dosładzamy do smaku syropem z cukru trzcinowego i odstawiamy na kolejne 2 tygodnie. A potem przechodzimy do ostatniego, zdecydowanie najprzyjemniejszego etapu : degustacji :). Niczego nie filtrujemy, owoce pozostawiamy cały czas zatopione w bursztynowej cieczy i ewentualnie konsumujemy je wraz z trunkiem (lub na deser ;)).
Pierwsze rumy ‘arrangé’ przygotowywane były z dodatkiem przypraw i ziół i służyły jako domowy medykament; w ich składzie widniał np. rozmaryn, werbena, trawa cytrynowa, liście cynamonu, wanilia czy Jumellea fragrans – dziko rosnąca orchidea z Archipelagu Maskarenów (używa się jej liści, podobno świetnie leczy katar i przeziębienia). Z czasem do tego typu rumów zaczęto dodawać również rosnące na tamtejszych Wyspach owoce i tak oto zrodziły się dzisiejsze rumowe specjały, które na szczęście zupełnie nie przywodzą na myśl żadnej leczniczej mikstury ;)
Pierwsze moje ‘smakowe’ rumy przygotowałam prawie 10 lat temu, gdy pewna była studentka rodem z Madagaskaru podarowała mi niewielką książeczkę** poświęconą tym właśnie rumowym napitkom. Receptur przygotowałam już wiele, dodając teraz własne ‘wariacje na temat’, jak np. prezentowane rok temu truskawki z ananasem i wanilią, wiśnie z czereśniami czy morele z jeżynami. Poniżej trzy kolejne propozycje, niekoniecznie tylko na Święta ;)

*język francuski pozwala na zabawny kalambur, gdyż ‘arrangé’  przeczytać można również jako rum ‚à ranger’, co oznacza wtedy coś, co można pozostawić / odłożyć na dłuższy czas, co wyjątkowo się w tym przypadku sprawdza ;)

** Rhums, Rhums arrangés, Rhum fruits, wyd. Orphie, marzec 1996


rhum_ananas02

Na zdjęciu – mniej więcej tygodniowy rum ananasowy,
dlatego owoce mają już ciemniejszy, nieco mniej ‘ananasowy’ kolor…

Rum arrangé z ananasem i wanilią

750 ml ciemnego rumu
1 średniej wielkości ananas
1 laska wanilii
opcjonalnie : cukier trzcinowy (do maceracji) lub syrop z cukru trzcinowego (do drugiego etapu)

Ananas obrać, pozbawić twardej, środkowej części i pokroić w plastry, a później na ćwiartki. Przełożyć do czystego, suchego, wyparzonego słoika, dodać przekrojoną na pół laskę wanilii i zalać rumem. Szczelnie zamknąć i odstawić w ciemne miejsce na 4-6 tygodni. Po tym czasie ewentualnie dosłodzić kilkoma łyżkami syropu z cukru trzcinowego (wystudzonego!) i odstawić jeszcze na 2 tygodnie, by składniki się ‘przegryzły’.

Uwagi :
- rum możemy ewentualnie posłodzić już w pierwszym etapie maceracji, wtedy jednak trzeba będzie od czasu do czasu poruszać słoikiem, by cukier dobrze się rozpuścił (co może nieco ‘uszkodzić’ wygląd owoców, ale  jest to mniej ważne, jeśli rum taki nie jest przeznaczony na prezent…)

- zaletą słodzenia syropem gotowego już rumu jest fakt, iż w zależności od użytych owoców bździe on już naturalnie bardziej lub mniej słodki, wtedy więc możemy tylko lekko dosłodzić go naszych potrzeb

- syrop z cukru trzcinowego przygotowujemy tak, jak każdy inny : na 500 ml wody dodajemy od 350 do 500 g cukru, podgrzewamy, aż cukier się rozpuści, gotujemy jeszcze chwilę, studzimy, przlewamy do butelki i przechowujemy w chłodnym miejscu; syropu takiego możemy używać również do deserów czy do słodzenia koktajli, możemy też przygotować go z dodatkiem ulubionych przypraw, np. wanilii czy cynamonu

- zamiast cukru, do posłodzenia rumu możemy też użyć delikatnego, kwiatowego miodu

- wybór rumu zależy właściwie od osobistych, smakowych preferencji; tradycyjny rum ‘rolniczy’ wytwarzany jest z soku wyciśniętego z łodyg trzciny cukrowej, a ‘przemysłowy’z melasy trzcinowej

rhum_orange01

Rum arrangé z pomarańczami i wanilią

750 ml ciemnego rumu
3 pomarańcze (ekologiczne lub niewoskowane)
1 laska wanilii
opcjonalnie : cukier trzcinowy (do maceracji) lub syrop z cukru trzcinowego (do drugiego etapu)

Pomarańcze sparzyć i osuszyć (jeśli są woskowane – koniecznie dokładnie wyszorować), pokroić w plastry, przełożyć do czystego, suchego, wyparzonego słoika, dodać przekrojoną na pół laskę wanilii i zalać rumem. Szczelnie zamknąć i odstawić w ciemne miejsce na 4-6 tygodni. Po tym czasie ewentualnie dosłodzić kilkoma łyżkami syropu z cukru trzcinowego i odstawić jeszcze na 2 tygodnie, by składniki się ‘przegryzły’.

Jeśli obawiacie się ewentualnego lekko gorzkiego posmaku skórki, możecie przygotować tego typu rum z samych obranych ze skórki cząstek pomarańczy, lekko ‘uciskając’ je przed wlaniem rumu, by łatwiej puściły sok.

W ten sam sposób możemy też przygotować rum mandarynkowy (5-7 mandarynek na 750 ml rumu), dodając również np. laskę cynamonu.

rhum_noel2
Z powyższej wersji pomarańczowej powstała również jakiś czas temu receptura bardziej świąteczna :

750 ml ciemnego rumu
3 pomarańcze (ekologiczne lub niewoskowane)
1 laska wanilii
1 laska cynamonu
3 strąki zielonego kardamonu
3 suszonej osnówki muszkatołowej (można pominąć)
kawałek imbiru
+ garść suszonej żurawiny (można pominąć)

Końcowa wersja dosładzana jest do smaku syropem imbirowym (z przepisu na imbir kandyzowany – klik), ale możemy też użyć korzennego syropu imbirowego – klik.

*   *   *

slodkie-zycie-w-paryzuSkoro o świątecznych podarkach mowa, to jednym z najlepszych prezentów są dla mnie od zawsze również książki. A jako iż to blog kulinarny, to skupiam się tu oczywiście na książkach o takiej właśnie tematyce :)

Dziś kilka słów o pozycji, która tej jesieni ukazała się również na polskim rynku wydawniczym – ‘Słodkie życie w Paryżu’ autorstwa Davida Lebovitza, mieszkającego w Paryżu amerykański cukiernik (którego przepisy z pewnością znacie już z jego bloga – klik lub z jego wcześniejszych książek).
Przyznam, że od pewnego czasu z pewną rezerwą sięgam po książki pisane przez cudzoziemców (często anglojęzycznych, którzy opisują ich nowe życie np. we Francji czy Włoszech…), czasami bowiem ma się wrażenie, że czyta się kolejną, nieco tylko odmienną wersję tej poprzedniej. Jednak w przypadku ‘Słodkiego życia w Paryżu’jest zupełnie inaczej.
To książka napisana zabawnie i z humorem, gdzie David Lebovizt opowiada nam o swoich paryskich zauroczeniach, o francuskich ‘dziwactwach’, o zabawnych perypetiach (w tym również językowych, co mnie rzecz jasna wyjątkowo zawsze bawi, jako iż moi uczniowe / studenci często borykają się z podobnymi problemami ;)). Dowiecie się, kiedy po raz pierwszy poczuł się jak prawdziwy Paryżanin, gdzie lubi pić najlepszą według niego gorącą czekoladę oraz co sądzi o francuskiej kawie, a każda opowieść jest dodatkowo okraszona odpowiednim przepisem. Znajdziecie tu przede wszystkim receptury na przeróżne mniejsze i większe słodkości (ciasta, ciasteczka, lody, desery…), ale i lubiący wytrawne dania również znajdą tu coś dla siebie, np. drobiowe tagine z morelami i migdałami, duszony indyk w beaujolais nouveau, sałatkę z sera koziego na ciepło czy pieczoną wieprzowina w glazurze z brązowego cukru i bourbona.
Książka ta z całą pewnością przypadnie do gustu tym, którzy nie szukają kolejnej książki stricte kulinarnej, ale mają ochotę dodatkowo na odrobinę dobrej zabawy i rozrywki, jakiej życie w Paryżu zdecydowanie może dostarczyć. Nawet jeśli nie zawsze jest ono tak słodkie, jak mogło by nam się wydawać ;)

David Lebovitz ‘Słodkie życie w Paryżu. Smaki francuskiej kuchni i smaczki paryskiego życia’
Wydawnictwo Pascal, 2012
oprawa miękka
320 stron


perfectscoopA skoro o prezentach mowa, to i ja mam coś dla Was : wydaną w zeszłym roku książkę Davida Lebovitza* o lodach i sorbetach – ‘The Perfect Scoop’ (tutaj możecie ją ‘przekartkować’ – klik). Jeśli macie ochotę poznać jego ulubione receptury i sekrety, pozostawcie proszę odpowiedni komentarz poniżej (oczywiście ciekawią mnie wszystkie Wasze komentarze, nie tylko te na temat ‘The Perfect Scoop’ ;)).

*w lipcowej ‘Kuchni’ – klik zamieszczony był wywiad z autorem oraz kilka przepisów z książki

 

Przy okazji dodam, że jest to książka (wersja oryginalna, po angielsku) z mojej własnej kolekcji (nie jest fundowana przez żadne wydawnictwo), nowa i w idealnym stanie :)


Pozdrawiam serdecznie!
I zapraszam już jutro na książkowy ciąg dalszy :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Kremowa zupa soczewicowo-dyniowa i wyczekana książka

c_et_v3Na książkę Aran Goyoaga, autorki bloga ‘Cannelle et Vanille’, czekałam bardzo niecierpliwie i wpisałam ją na moją książkową listę zakupów jeszcze zanim pojawiła się na rynku wydawniczym. Jako iż jestem niereformowalnym wzrokowcem, to zdjęcia Aran przyciągają mnie chyba nawet jeszcze bardziej niż same przepisy : bije z nich świeżość i lekkość, zawsze jest kolorowo i smacznie.

‘Small Plates, Sweet Treats’ to zbiór 120 bezglutenowych przepisów, a każdy z nich ilustrowany jest pięknymi zdjęciami Autorki.  Książka podzielona jest na rozdziały według pór roku (zaczyna się od jesieni) i w każdym z nich znajdziemy receptury z użyciem sezonowych produktów, co – jak chyba wiecie – wyjątkowo sobie cenię.

Książka jest pięknie i starannie wydana, podoba mi się też przejrzystość tekstów / przepisów oraz sama grafika i układ książki. Wagi i miary podawane są tu nie tylko w ‘szklankach’ i ‘uncjach’, ale jednocześnie w gramach i mililitrach, co jest bardzo praktyczne (nie lubię ciągłego ‘przeliczania’, szczególnie gdy jest tego w przepisie sporo ;)).

c_et_v1


Przyznajcie sami – czyż można oprzeć się tak smakowitym fotografiom?! Każde zdjęcie powoduje, iż ma się ochotę natychmiast zakasać rękawy i zabrać się za kucharzenie ;) A to z całą pewnością najlepsza rekomendacja :)

c_et_v2
Niewiele jest tutaj przepisów, których nie mam ochoty przygotować i właściwie na każdej stronie mogłabym przykleić karteczkę ‘do zrobienia’; są tu zupy, zapiekanki, wytrawne tarty i placuszki, sałatki, ciasta, desery… Znajdziecie tu również kilka dań mięsnych i rybnych, choć większość receptur bazuje jednak na warzywach i – jak wspominałam wyżej – bezglutenowych produktach.

c_et_v4


Testowanie przepisów zaczęłam rzecz jasna od… dyni! :) Spodobało mi się zdjęcie pewnej soczewicowo-dyniowej zupy, a jako iż to połączenie bardzo często gości jesienią i zimą w mojej kuchni, to zupa nie mogła mi / nam nie smakować. W oryginale podawana jest ona z dodatkiem przegrzebków, które ja zastąpiłam kawałkami wędzonej na ciepło ryby, gdyż konsystencja i smak przegrzebków niestety nie do końca mi odpowiada. Do tego przygotowujemy chipsy z fioletowych ziemniaków, które kolorystycznie świetnie tutaj pasują i wnoszą dodatkowy element kruchej, chrupkiej tekstury i całość staje się wtedy prawdziwą ucztą nie tylko dla naszych kubków smakowych, ale i dla oczu :)

(oczywiście na zdjęciach Aran zupa wygląda zdecydowanie bardziej zachęcająco niż na moich…)

soupe_courge_c_et_v2

Kremowa zupa soczewicowo-dyniowa z fioletowymi chipsami i przegrzebkami

na 6 porcji

90 ml oliwy (6 łyżek)
1 średniej wielkości szalotka
2 ząbki czosnku
2 średniej wielkości marchewki
1 łodyga selera
1 łyżeczka świeżych listków tymianku
1 łyżeczka soli
½ łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu
200 g (250 ml) czerwonej soczewicy
ok. 700 g miąższu dyni
1 średniej wielkości ziemniak
1 litr bulionu (u mnie warzywny)
2 fioletowe ziemniaki
opcjonalnie – małże Św Jakuba (przegrzebki), ok. 110 g
natka pietruszki do dekoracji (u mnie listki tymianku)
olej z pestek dyni (zastąpiłam oliwą truflową)

Szalotkę i czosnek poszatkować. Warzywa umyć, osuszyć, obrać i pokroić w kostkę (mniej więcej podobnej wielkości). Soczewicę wypłukać.
2 łyżki oliwy podgrzać w dużym rondlu, dodać szalotkę, czosnek, marchewkę, pokrojoną łodygę selera, listki tymianku , pół łyżeczki soli oraz pieprz i dusić warzywa mieszając od czasu do czasu przez ok. 5 minut (aż warzywa zaczną być lekko miękkie). Dodać soczewicę, dynię, ziemniak, bulion oraz pozostałe pół łyżeczki soli, przykryć i gotować ok. 20 minut. Następnie zupę zmiksować i doprawić do smaku.
Fioletowe ziemniaki obrać i pokroić na bardzo cienkie plasterki (użyłam szatkownicy / mandoliny). Na małej patelni lub w rondlu podgrzać pozostałe 4 łyżki oliwy na średnim ogniu i porcjami smażyć plastry ziemniaków na lekko złoty kolor. Osuszyć na ręczniku papierowym.
Jeśli podajemy zupę z muszlami – doprawiamy je solą i pieprzem i smażymy od 30 do 60 sek. z każdej strony.
Serwujemy zupe udekorowaną ziemniaczanymi chipsami i muszlami.
Zupę można przechowywać do 3 dni w lodówce lub zamrozić (na ok. miesiąc).

soupe_courge_c_et_v1
Uwagi :

- jest to chyba idealna zupa dla tych, którzy twierdzą, iż nie lubią dyni, gdyż dzieki dodatkowi soczewicy (oraz pozostałych warzyw) smak dyni jest bardzo łagodny (dlatego teraz dodaję tu nieco mniej soczewicy, ok. 120 – 150 g, by bardziej czuć dynię właśnie…)

- przy drugim ‘podejściu’ postąpiłam nieco inaczej, jak przy większości przygotowywanych przeze mnie aktualnie warzywnych zup : najpierw podsmażyłam cebulę z czosnkiem i tymiankiem, a później dodałam wszystkie warzywa i dusiłam /smażyłam je jeszcze ok. 10 minut; następnie dodałam soczewicę i bulion i gotowałam jeszcze przez ok. 15 minut od zagotowania, po czym zmiskowałam zupę i doprawiłam do smaku; w ten weekend zaś dla odmiany warzywa zostaną zdeglasowane białym winem (i mam nadzieję, że będzie to udany mariaż… ;))

- zamiast oleju z pestek dyni tym razem użyłam niewielkiej ilości oliwy truflowej, która nadaje zupie wspaniałego ‘ziemistego’ smaku i aromatu (uważamy jednak, by nie zdominowała ona smaku zupy)

- przed podaniem ‘ozdobiłam’ zupę listkami świeżego tymianku i czerwonym pieprzem


Mam nadzieję, że zachęciłam Was do wypróbowania przepisu? I do zakupu książki przy okazji… ;)


Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Pieczona dynia i soczewica

butternut_coupe1


Miniony weekend minął rzecz jasna pod znakiem dyni i kolejnych jej wcieleń (tym bardziej iż pogoda zdecydowanie nie zachęcała do opuszczenia domowych pieleszy…). Dziś mam dla Was jeszcze zaległy, ‚słony’ wpis, ale już od jutra będzie zdecydowanie bardziej słodko ;)

Pierwszy z dzisiejszych przepisów pochodzi z książki ‘Full of Flavour: Create . . . How to Think Like a Chef’, której autorką jest Maria Elia (wpominałam Wam o autorce również tutaj i tutaj). Przetestowałam z niej już sporo przepisów, niektóre z nich lekko modyfikuję, inne nie, ale generalnie receptury te bardzo do mnie przemawiają (jak i te z poprzedniej książki – ‘The modern vegetarian’).
Danie, które mnie zauroczyło już podczas pierwszego przeglądania książki, jest idealne na zimową słotę : rozgrzewające i syte, a przy tam tak optymistycznie kolorowe. I smaczne oczywiście, ale w przeciwnym razie przepis by się tu nie pojawił ;)

butternut_farci1

Pieczony Butternut z soczewicą i fetą

2 średniej wielkości dynie Butternut (ok. 600 g każda)
4 łyżki oliwy
sól, pieprz
150 g zielonej soczewicy (du Puy) lub czarnej (Beluga)
2 cebule, drobno poszatkowane (u mnie szalotki)
2 ząbki czosnku, drobno poszatkowane
2 łyżeczki nasion kuminu (pominęłam)
2 łyżeczki mielonego kuminu
1 łyżeczka mielonego cynamonu
½ łyżeczki słodkiej papryki
szczypta pieprzu kajeńskiego
100 g pokruszonej fety (w oryginale 90 g)
30g orzeszków piniowych, zrumienionych na suchej patelni
2 łyżki posiekanej świeżej mięty
1 łyżka posiekanej natki pietruszki
sok z 1 cytryny
1 świeży granat (nasiona) lub ok. pół szklanki suszonej żurawiny

Piekarnik nagrzać do 200°C.
Dynię umyć, osuszyć, przekroić na pół, oczyścić z nasion, ułożyć na blasze (przekrojoną częścią do góry), posmarować 1 łyżką oliwy, doprawić solą i pieprzem i piec do miękkości, ok. 35 minut (uważamy, by dynia się zbytnio nie ‘rozpadła’ podczas pieczenia).
Ugotować soczewicę wg wskazówek na opakowaniu (uważamy, by się nie rozgotowała, ma pozostać lekko ‘al dente’), odsączyć na sicie.
Z upieczonej dyni wydrążyć część miąższu, pozostawiając ok. 1-1,5 cm od skórki, by dynia się nie rozpadła i pokroić go w średniej wielkości kostkę.
Udusić cebulę i czosnek w 3 łyżkach oliwy (ok. 10-15 minut, aż cebula się lekko skaramelizuje), dodać przyprawy i dusić jeszcze 2-3 minuty. Następnie dodać soczewicę i dynię, wlać 200 ml gorącej wody i dusić jeszcze przez ok. 7-8 minut, aż warzywa wchłoną większą część płynu. Zdjąć z ognia, dodać sok z cytryny (do smaku), pokruszoną fetę, orzeszki pinowe, miętę i natkę pietruszki i wymieszać.
Doprawić do smaku i przełożyć farsz do połówek upieczonej dyni, ewentualnie ponownie zapiekając jeszcze przez 10-15 minut. Podawać z dodatkiem nasion granatu.

(źródło : Maria Elia ‘Full of Flavour’)

butternut_farci_salade

to samo danie, podane w formie sałatki

Uwagi :

- jak piszę wyżej – zamiast zielonej soczewicy możemy użyć czarnej (Beluga), która wg mnie wizualnie nawet lepiej się prezentuje

- nie zapiekałam już dyni nafaszerowanej, pozostawiłam jedynie wydrążone połówki w letnim piekarniku, by nie ostygły zbytnio przed podaniem

- orzeszki piniowe można zastąpić orzechami włoskimi

- zamiast nasion granatu możemy też dodać suszonej żurawiny, której smak wg mnie świetnie komponuje się z pozostałymi składnikami

- danie to możemy też podać w formie sałatki (może to być np. ‘resztkowy’ lunch do pracy ;)), a dodatek orzechów i żurawiny naprawdę idealnie tutaj pasuje

*   *   *

Drugie dzisiejsze danie to również połączenie dyni i soczewicy, dlatego postanowiłam umieścić obydwa przepisy w jednym poście (by było ‘tematycznie’ ;)).
Tym razem wystarczy użyć Waszej ulubionej odmiany dyni, o dosyć suchym miąższu (np. Hokkaido, ale i Butternut się nada), którą pieczemy wraz z czerwoną cebulą, a później ‘dosmaczamy’ wszystko dressingiem i serwujemy z ugotowaną soczewicą, rukolą i pokruszoną fetą. Ja postanowiłam dodać tutaj również podsmażonego bakłażana, który wzbogacił smak sałatki, a do ‘resztek’ na lunch były też zrumienione orzechy włoskie, dzięki czemu danie jest naprawdę syte i bogate w dobre, zdrowe tłuszcze, których tak bardzo nam teraz jesienią i zimą potrzeba…

salade_courge_lentilles1

Sałatka z pieczonej dyni i soczewicy

ok. 1 kg dyni o dość suchym miąższu
1 czerwona cebula pokrojona w ósemki (u mnie szalotka)
4-5 łyżek oliwy
1 łyżeczka musztardy z ziarnami gorczycy
1 łyżka otu balsamicznego
ok. 150 g soczewicy (użyłam mieszanki zielonej du Puy i Beluga)
1 szklanka posiekanej natki pietruszki
50 g rukoli
ok. 50-100 g fety
opcjonalnie – 1 bakłażan; nieco soku z limonki, do smaku

Piekarnik nagrzać do 200°C.
Dynię umyć, osuszyć, oczyścić z nasion i pokroić w ósemki. Pokrojoną cebulę i dynię ułożyć na blasze, polać 2 łyżkami oliwy, doprawić solą i pieprzem i piec ok. 25-30 minut, aż warzywa lekko się skaramelizują (a miąższ dyni będzie miękki).
(opcjonalnie : bakłażana pokroić w dpsyć małą kostkę i podsmażyc na oliwie z dodatkiem 1 ząbka czosnku, tak jak w tym przepisie – klik)
Wymieszac musztardę i ocet, dodać 2 łyżki oliwy, doprawić do smaku i wymieszać z soczewicą i natką (i z bakłażanem, jeśli go dodajemy). Podawać z upieczonymi warzywami z dodatkiem rukoli oraz pokruszoną fetą.

(źródło : przepis autorstwa Kym Machin, szef restauracji ‘ Spring’- Brisbane, Australia)

salade_courge_lentilles02

Uwagi :

- do sosu dodałam również nieco soku z limonki, by lekko zaostrzyć smak dressingu

- tak jak w poprzednim przepisie – i tutaj możemy użyć czarnej soczewicy zamiast zielonej, gdyż wizualnie świetnie się komponuje z dynią

- jako iż uwielbiam połączenie dyni i bakłażana, to czytając przepis oczami wyobraźni od razu widziałam tam dodatek bakłażana właśnie, ale oczwiście możecie go pominąć (chociaż osobiście bardzo Wam ten duet po raz kolejny już polecam)

- i tutaj możemy również dodać zrumienione na suchej patelni orzechy włoskie lub piniowe

Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam miłego tygodnia! Dyniowego, mam nadzieję ;)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email