Archiwa kategorii: lato

Tarta z cukinią i kozim serem

tartechevrecourgettes1
*

Kolejny przepis który czeka w kolejce już od lipca… Gdy bliżej się nad tym zastanawiam to stwierdzam, iż często to właśnie moje ulubione i najczęściej przygotowywane dania najdłużej czekają na publikację ;)
Tak jak i ta oto tarta. Jest w niej wszystko, co kocham : cukinia, kozi ser, do tego odrobina czosnku, czarnych oliwek i suszonych pomidorów. A całość ‘podkręcona’ tymiankiem i orzeźwiającą cytryną. To idealna tarta na późne lato. Chociaż nie, nie tylko na późne lato, ale na cały cukiniowy sezon ;)

Jak wspominałam kilka miesięcy temu, niezbyt przyjemna alergia na produkty mleczne oraz na jajka (na mięso kurze z resztą też…) zmusiła mnie do wyeliminowania tych produktów z mojej diety. W zapomnienie poszły więc  wszelakie wytrawne serowo-kremowe tarty, których baaardzo mi brakowało. Owszem, piekłam takie na bazie miękkiego tofu z dodatkiem śmietanki ryżowej, sojowej czy owsianej, jednak to nie do końca było to, co lubię. Nie zrozumcie mnie źle : te tarty były  smaczne, owszem, nie miały jednak smaku mojego ulubionego serka koziego czy parmezanu ;) Teraz więc, gdy nareszcie znów coraz częściej mogę sięgać po jajka i produkty kozie i owcze (choć i krowie coraz lepiej toleruję – niech żyje akupunktura!), nie mogę oprzeć się upieczeniu choć jednej tarty w tygodniu.
*

tartehuiledolive1
*

Jeśli przygotowujecie domowe ciasto na tartę (do czego oczywiście zachęcam), to możecie dodać do niego również nieco posiekanych ziół (ilość wedle uznania), będzie to bowiem bardzo sympatyczny, dodatkowy ‘akcent’ naszego wypieku. Podpatrzyłam ten pomysł jakiś czas temu w jednym z wertowanych czasopism kulinarnych i od tej pory dosyć często go stosuję (dostosowując typ ziół i ich ilość do rodzaju nadzienia).

Z powodu alergii tradycyjne kruche ciasto na bazie masła (takie jak np. prezentowane przy okazji tarty o wdzięcznej nazwie ‘cholera’ ;) ) zamieniłam na ciasto z dodatkiem oliwy z oliwek*. Niestety mam wrażenie, że ciasto to jest jednak nieco twardsze niż to klasyczne i szczerze mówiąc, nie do końca przypadło mi do gustu. Dlatego też często przygotowuję teraz moje tarty bez spodu z ciasta, dzięki czemu mogę do woli delektować się tym, co w tego typu wypiekach lubię najbardziej – pysznym, delikatnym serowym farszem :) Tyle tylko, że wtedy to jest już raczej zapiekanka, a nie tarta, mnie jednak zupełnie to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie ;) Tym bardziej, że ‘nawyk’ ten pozostał mi z czasów, gdy po raz pierwszy zainteresowałam się dietą tzw. rozdzielną (jak np. dieta Montignaca).

By nadać tarcie letniego, ‘słonecznego’ aromatu, użyłam mojego ulubionego tymianku cytrynowego (Thymus citriodorus) oraz odrobiny otartej skórki z cytryny, i jedno i drugie bowiem świetnie komponuje się z cukinią. Jeśli tymianku cytrynowego nie posiadacie, możecie dodać nieco więcej otartej skórki z cytryny oraz użyć innych, Waszych ulubionych ziół, cukinia bowiem lubi się z większością ziołowych aromatów.
*

(przy okazji zerknijcie również na łososia z cytrynowym tymiankiem u Małgosi – klik)

*

tartechevrecourgettes0

Tarta z cukinią kozim serem

na formę o średnicy ok.22 cm

ciasto kruche (np. takie) lub francuskie*

ok. 300 g cukinii
2 łyżki oliwy z oliwek

150 g kremowego serka koziego (lub owczego)
100-120 g jogurtu (użyłam koziego)**
80 g startego twardego koziego lub owczego sera (użyłam pecorino)
2 jajka
1-2 ząbki czosnku
garść czarnych oliwek + kilka suszonych pomidorów
kilka gałązek świeżego tymianku cytrynowego
sól, pieprz
(opcjonalnie : otarta skórka z 1/2  cytryny)

**w zależności od konsystencji sera

Piekarnik rozgrzać do 200°C.
Cukninę umyć, pokroić w plasterki (ok. 2-3 mm – nie powinny być ani za cienkie, ani za grube) i dusić ok. 5 minut na rozgrzanej oliwie, lekko posolić, wystudzić.
Oliwki, pomidory i czosnek bardzo drobno zmiksować, tymianek posiekać. Ser kozi wymieszać z jogurtem, dodać jajka oraz pozostałe składniki farszu i ponownie dobrze wymieszać. Doprawić do smaku.
Formę wyłożyć ciastem, dno ponakłuwać widelcem. Połowę cukinii wymieszać z masą serową, wlać na ciasto i na wierzchu ułożyć pozostałe plasterki cukinii.
Piec ok. 35 minut (jeśli tarta zbyt szybko brązowieje, obniżyć nieco temperaturę pod koniec pieczenia i ewentualnie przykryć tartę folią aluminiową).
Przed podaniem udekorować świeżym tymiankiem.

*

tartechevrecourgettes2
*

* ciasto kruche na oliwie, o którym wspominałam wyżej :

200 g mąki
100 g semoliny
1/2 łyżeczki soli
4 łyżki oliwy z oliwek
ok. 90 ml zimnej wody
ewentualnie zioła jako dodatek

Mąkę i semoilnę wymieszać z solą i ziolami, dodać oliwę  i wyrabiać dodając partiami wodę. Uformowane w kulę ciasto zawinąć w folię i pozostawić na min. godzinę w lodówce. Rozwałkować dosyć cienko (ok. 2-3 mm), wyłożyć ciastem formę, nakłuć widelcem.
Przed nałożeniem farszu ciasto możemy również wcześniej podpiec (ok. 10 min w 180°C).

*
*    *    *

Wielbicielom cukinii polecam również :

*

- tartę z cukinią, kozim serem i orzeszkami pinowymi – klik
*

tartecourgetteschevre1
*
- pyszny sernik cukiniowy – klik

- małe cukiniowe co nieco – klik, na chleb, tosty czy bruschettę

- jajka w kokilkach z dodatkiem cukinii – klik

- kilka zup z cukinią – klik

- oraz pyszny, ‘jesienny’ chleb z cukinią i orzechami – klik
(który proponowałam Wam w ramach 43 wydania Weekendowej Piekarni)

*
paincourgettes2

*

Pozdrawiam serdecznie życząc Wam miłej, słonecznej i smakowitej niedzieli :)

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Owoce czarnego bzu – przetwory

czarnybez01
*
Powoli nadchodzi czas przetworów z owoców czarnego bzu. Jako, że dostaję coraz więcej pytań na ich temat, stwierdziłam, że pora opublikować czekający w kolejce post.

W czerwcu pisałam Wam o syropie z kwiatów czarnego bzu. Kwiaty (te, których wielbiciele syropu nie zerwali ;) ) zdążyły już jednak przeobrazić się w owoce i zdobią swoimi granatowo-fioletowymi koralami gałęzie drzew. Czas więc najwyższy, by zaplanować kolejne przetwory :)

Owoce czarnego bzu (Sambucus nigra ) są niezwykle zdrowe : zawierają dużo witaminy C jak i witaminy z grupy B oraz – między innymi – olejki eteryczne i kwasy organiczne. Działają one przede wszystkim napotnie i przeciwbólowo, dlatego często stosowane są w stanach grypowo-przeziębieniowych, jako natularna alternatywa dla aspiryny ;) Pić można herbatki z suszonych owoców, sok lub syrop rozcieńczone wodą, a także wszelakie nalewki / tynktury (dające świetne rezultaty również w problemach z zatokami i ogólnie z systemem odpornościowym).

*
czarnybez1
*

Ważne jest, by zbierać owoce jak najbardziej dojrzałe (ciemno fioletowe) i podczas przygotowania odrzucać te, które są jeszcze zielone / czerwone. Niedojrzałe owoce zawierają bowiem sporo sambunigryny, która po spożyciu rozkładana jest przez organizm do cyjanowodoru i może powodować objawy złego samopoczucia (mdłości, wymioty, uczucie słabości). Na szczęście podczas przetwarzania (suszenie, gotowanie itp.) sambunigryna ulega rozkładowi, dzięki czemu przetwory z owoców czarnego bzu nie są dla nas szkodliwe. Pamiętajmy jednak, że nie należy spożywać świeżych, nieprzetworzonych owoców czarnego bzu !

Według niektórych źródeł – należy koniecznie oddzielić pestki od miąższu owoców, to bowiem pestki wydzielają kwas cyjanowodorowy. Według innych zaś źródeł – obróbka termiczna całkowicie neutralizuje sambunigrynę, nawet w pestkach. Osobiście nie spotkałam się nigdy z żadnymi przykrymi dolegliwościami, choć konfitury jadam również te z całymi owocami. Jeśli jednak macie obawy lub wątpliwości, zamiast konfitury z całych owoców możecie przygotować ‘galaretkę’ z przetartego miąższu. Jednak jako iż pektyna znajduje się przede wszystkim w pestkach, do wyrobu galaretki musimy użyć albo dużej ilości cukru, albo dodać do niej nieco pektyny (najlepiej tej naturalnej, np. w postaci pestek i skórek jabłkowych, o czym wspominałam tutaj – klik).

*

czarnybez2
*

Poniżej kilka propozycji na przetwory z tych niezwykle zdrowych owoców. W tym roku mam również ochotę przetestować przepis Komarki na marmoladę z czarnego bzu i jabłek – klik, to połączenie smakowe wyjątkowo bowiem do mnie przemawia (przy okazji – gwoli porównania ;)  – u Komarki możecie zobaczyć owoce czarnego bzu w późniejszym stadium dojrzewania, moje bowiem były zrywane dosyć wcześnie).

Podobno świetnie smakują również połączenia : czarny bez – jeżyny oraz czarny bez – truskawki / maliny, jednak będę je testować dopiero w przyszłym sezonie.

*


czarnybezprzetwory4*

Sok

owoce czarnego bzu
woda (mniej niż połowa wagi owoców)

Owoce umyć, osuszyć, odzdzielić od gałązek (dobrze w tym celu spisuje się widelec). Zalać owoce wodą, zagotować i gotować przez kilka minut na dosyć mocnym ogniu, aż owoce zaczną ‘pękać’. Gdy owoce lekko przestygną – przefiltrować sok pozostawiając owoce do powolnego odsączenia, bez ugniatania ich (dobrze jest pozostawić je na kilka godzin).

Z tak otrzymanego soku możemy przygotować np. syrop, ‘melasę’ lub galaretkę (którą ja robię niezwykle rzadko,  w galaretkach bowiem ‘specjalizuje’ się moja teściowa ;) ). Można też przygotować likier z czarnego bzu.

Syrop

Na każde 500 ml soku dodajemy 400-500 g cukru oraz sok z 1/2  cytryny.
Składniki zagotować, ściągnąć szumowiny a następnie przelać gorący syrop do wyparzonych / wypieczonych suchych butelek i natychmiast szczelnie zamknąć.
Przechowywać w chłodnym, ciemnym miejscu do 6 miesięcy. Po ptwarciu przechowywać w lodówce.

‚Melasa’

(na zdjęciu w miseczce)

Zagotować 500 ml soku + 1 łyżkę soku z cytryny + 250-300 g cukru i gotować na wolnym ogniu (mieszając od czasu do czasu) tak długo, aż otrzymamy konsystencję zbliżoną do miodu. Następnie przełożyć do wyparzonych / wypieczonych suchych słoików i natychmiast szczelnie zamknąć. Można dodatkowo zapasteryzować – klik.

*

czarnybezprzetwory2

Konfitura

1 kg owoców czarnego bzu
ok. 400-500 g cukru
sok z 1/2 cytryny (więcej, jeśli podczas smażenia konsystencja jest zbyt płynna)

wersja I
Owoce umyć, osuszyć, odzdzielić od gałązek (dobrze w tym celu spisuje się widelec). Przełożyć je do rondelka, dodać odrobinę wody, cukier oraz połowę soku z cytryny, zagotować i gotować na wolnym ogniu, mieszając od czasu do czasu. Mniej więcej w połowie gotowania dodać resztę soku z cytryny i gotować do otrzymania odpowiedniej konsystencji. Przełożyć do wyparzonych / wypieczonych suchych słoików i natychmiast szczelnie zamknąć. Można dodatkowo zapasteryzować – klik.

wersja II
Owoce przygotować jak powyżej, zasypać je cukrem, lekko rozgnieść widelcem i odstawić na min. 12 godzin (można je w tym czasie przemieszać).
Następnie dodać połowę soku z cytryny, zagotować i gotować na wolnym ogniu mieszając od czasu do czasu. W połowie gotowania dodać resztę soku z cytryny i gotować do otrzymania odpowiedniej konsystencji. Przełożyć do wyparzonych / wypieczonych suchych słoików i natychmiast szczelnie zamknąć. Można dodatkowo zapasteryzować.

wersja III – galaretka

Jeśli obawiamy się obecności pestek w naszej konfiturze, owoce możemy potraktować tak, jak na galaretkę, czyli gotować je najpierw przez kilka minut z dodatkiem wody (bez cukru), następnie przetrzeć je przez sito, odcedzić sok, przelać go do rondla i gotować z dodatkiem cukru i soku z cytryny aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji (tradycyjnie używa się takiej samej ilości cukru co otrzymanego soku z owoców).
Jeśli chcemy, by galaretka była idealnie przeźroczysta, pozostawiamy owoce do odsączenia na sicie nie odciskając ich, w przeciwnym bowiem razie otrzymany sok będzie mętny.
Możemy też ok. 1/4 owoców  pozostawić w całości i dodać je do galaretki, by otrzymać coś pośredniego między dżemem / konfiturą a galaretką (to wersja dla tych, którym pestki w przetworach przeszkadzają ;) ).

*

(przepisy te to ‚wypadkowa’ informacji, którymi dzielą się ze mną tutejsze gospodynie oraz z przepisów książkowych, z których korzystałam na początku mojej przygody z przetworami, m.in ‚Betty Bossi’, ‚Le confiturier’ oraz z książki kucharskiej teściowej :) )

*

*  *  *  *  *

I na koniec jeszcze kilka słów (nie do końca kulinarnie…),  znalazłam się bowiem pod ‘obstrzałem’ kilku bloggerek ;))

Za zaproszenie do zabawy dziękuję (alfabetycznie) :

Cantiq, Monsai, Mystic, Pinkcake, Shinju, Usagi, Wegetariance oraz Wiewiórce

Przyznaję, na początku chciałam (jak zwykle ;) ) wykręcić się od pisania, jednak po przeczytaniu wszystkich Waszych przemiłych słów pod adresem bloga (za które bardzo serdecznie Wam wszystkim dziękuję! ) stwierdziłam, że nie mogę pozostawić tego bez echa ;)

Lubię…

1. książki – od najmłodszych, dziecięcych lat; księgarnia i biblioteka to zdecydowanie jedne z moich ulubionych miejsc
2. leniwe, niedzielne poranki
3. lubię nic nie musieć, móc się nie spieszyć i robić to, co sprawia mi przyjemność
4. przebywanie na łonie natury – góry, jezioro, spacer w lesie, piknik na kocu w kratę – wszystko jedno gdzie, byle z dala od zgiełku miasta i warkotu silników
5. jak pisałam już jakiś czas temu – uwielbiam ‘grzebać’ w ziemi ;) byłabym baaardzo szczęśliwa, gdybym mogła mieć na własność coś więcej niż kilka balkonowych skrzynek, najlepiej również kilka zwierzaków
6. zapach powietrza o poranku i o zmierzchu, szczególnie wiosną i latem
7. swoją pracę – kontakty z uczniami z tak różnych krajów i kultur są niezwykle ciekawe i inspirujące
8. sprawiać innym radość (bardziej cieszy mnie robienie prezentów innym, niż sobie samej ;) )
9. eksperymentować w kuchni, jednak nie w sensie ‘fusion’ ;)
10. czytać Wasze komentarze i móc wirtualnie z Wami rozmawiać :) choć nie jestem zbyt dobra w szybkim odpisywaniu niestety…

A jako że decydowanie i podejmowanie wyborów nie jest moją najlepszą stroną, wybaczcie proszę, iż nie wytypuję kolejnych osób… ;)

*

Pozdrawiam serdecznie!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Powroty i aromatyczna sól

Moja krótka, wakacyjna przerwa niestety dobiegła już końca… Dziękuję Wam wszystkim serdecznie za komentarze i przepraszam, że odpisuję dopiero dziś, jednak te mini-wakacje spędzaliśmy z dala od komputera i internetu i dopiero od wczoraj wracam do ‘normalnego’ życia ;)
*

engadine2010

*

Jak zwykle nie mieliśmy ochoty wracać. Sami bowiem chyba przyznacie, że trudno się rozstawać z tego typu widokami! Ale nie tylko o widoki chodzi, to coś więcej; tam naprawdę czuć jakąś niesamowitą, pozytywną energię, a wszystkie drobne ‘dolegliwości’ znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Może rzeczywiście tak wygląda raj? ;)

Przywieźliśmy więc mnóstwo pozytywnych wrażeń, sporo zdjęć oraz – rzecz jasna – trochę regionalnego prowiantu ;) Ale o tym wszystkim będzie nieco później, mam nadzieję pod koniec tygodnia, proszę więc o cierpliwość :)

*
*  *  *

selauxlegumes3A dziś pewien ‘zaległy’ przepis, jeden z kilku, które czekają w kolejce już od jakiegoś czasu i z którymi niestety nie zdążyłam przed wyjazdem. Ale kto wie, może jeszcze się komuś przyda? To bardzo sympatyczny pomysł na domową, aromatyzowaną warzywami sól.

Jest ona świetnym dodatkiem do wszelakich dań, a oprócz tego, że jest niezwykle aromatyczna, to jest też sympatycznym pomysłem na kulinarny podarek, bardzo ‘ozdobnie’ się bowiem prezentuje ;) Jeśli macie suszarkę do warzyw, to oczywiście możecie jej właśnie użyć, jednak jeśli jej nie posiadacie, warzywa można przygotować w piekarniku, susząc je przez 8 godzin w temp. 50°. Jeśli dysponujecie tylko jedną blachą, przygotujcie warzywa tylko z połowy porcji, by mogły odpowiednio się wysuszyć.

Do tej warzywnej soli możemy też dodać nasze ulubione suszone zioła lub przygotować np. wersję z samymi tylko ziołami. Bardzo lubię taką sól do pieczonych warzyw czy ryby, również np. z dodatkiem otartej skórki z cytryny. Zachęcam Was do eksperymentów :)

*

I zapraszam na przepis :

*

selauxlegumes1

Sól z dodatkiem suszonych warzyw

proporcje na dwie blachy do pieczenia*

500 g pomidorów
350 g cukini
1 czerwona lub żółta papryka
+ sól (350 – 500 g w zależności od tego, czy chcemy by mieszanka była bardziej lub mniej ‚warzywna’)
opcjonalnie – ususzone, ulubione zioła (np. bazylia / tymianek / rozmaryn / majeranek itp.)

*jeśli dysponujemy tylko jedną blachą – przygotować połowę porcji

Warzywa umyć i osuszyć. Pomidory pozbawić nasion i pokroić w paski (ja częściowo obrałam je ze skórki). Cukinie pokroić w cienkie plasterki. Paprykę pozbawić nasion i pokroić w paski (obrałam ją ze skórki).
Warzywa rozłożyć na 2 blachach wyłożonych papierem i suszyć w piekarniku w 50° przez ok. 8 godzin. Drzwiczki piekarnika pozostawić lekko uchylone (wkładamy np. drewnianą łyżkę). Co 2 godziny przemieszać warzywa i przemienić miejscami blachy z dolnego poziomu na górny i vice versa (zamiast metody ‘piekarnikowej’ można oczywiście użyć suszarki do owoców i warzyw, jeśli takową posiadamy).
Po wysuszeniu pozostawić warzywa do wystygnięcia, drobno pokroić i wymieszać z naszą ulubioną solą (zrobiłam dwie porcje – jedną z fleur de sel, a drugą z solą Maldon, w płatkach). Można również dodać nieco suszonych ziół.
Przechowywać w ciemnym i suchym miejscu do pół roku.

*

selauxlegumes2

*

przepis oryginalny : Betty Bossi ‘De bonne conservation’

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email