Archiwa kategorii: na szwajcarskim stole

Tarta i ciasto ze śliwkami

sliwkimigdaly01

*
Choć przede mną nieco dłuższy weekend niż zwykle (wolny poniedziałek), to niestety upłynie mi on pod znakiem sprawdzania testów, wystawiania ocen i obliczania średnich (tak, tak – koniec kolejnego kursu ;) ). Ale za to na pociechę, do kawy będzie małe co nieco ze śliwkami. Śliwek bowiem w ten weekend zabraknąć nie może ;)

Tak jak wspominałam Wam rok temu, w trzeci weekend września tradycyjnie przygotowuje się tutaj tarty ze śliwkami właśnie. I choć dziś dzień ten nie jest już synonimem postu i modlitw, to tradycja tarty ze śliwkami pozostała.
Do ich wypieku używa się śliwek podobnych do polskich węgierek. Przy okazji mała ciekawostka językowa : po francusku śliwka to prune, a śliwka suszona to pruneau. Mianem prune we Francji określa się tylko śliwki okrągłe (również mirabelki czy renklody), natomiast te fioletowe, podłużne (‘węgierki’) zwane są quetsches. W Szwajcarii zaś te oto ‘węgierki’ nazywa się mianem pruneau (dwie najczęściej uprawiane i kupowane to odmiana ‘Fellenberg’ oraz tzw. ‘śliwka z Bazylei’), co zawsze wzbudza lekkie zdziwienie na twarzy moich francuskich rozmówców, gdy słyszą oni bowiem o tarcie z pruneaux, mają wizję wypieku z suszonymi, a nie świeżymi śliwkami właśnie ;)
*

tartepruneaux01
*
Ta tradycyjna, najprostsza wersja tarty ze śliwkami to (jak pisałam tutaj – klik) tylko kilka składników : ciasto kruche lub półkruche, zmielone migdały, śliwki i odrobina cukru; spód tarty wysypujemy mielonymi migdałami, kładziemy pokrojone śliwki (stroną przeciętą do góry), posypujemy je cukrem (ewentualnie wymieszanym z odrobiną cynamonu) i pieczemy około 30-35 minut w 180°-200°C. Przed pieczeniem śliwki można też zalać śmietanowo-jajeczną masą (jak np. w przepisie na tarteletki z mirabelkami). Można oczywiście posypać ją płatkami migdałowymi czy kruszonką, wersja ‘podstawowa’ jednak tego nie wymaga ;)
*

tartepruneaux22
*
Śliwki możemy też pokroić na ćwiartki i ułożyć je ‘na stojąco’ (jak na zdjęciu powyżej), co również daje dosyć sympatyczny efekt wizualny. A tu już po upieczeniu :
*

tartepruneaux3
*

Jeśli natomiast macie ochotę na coś bardziej ‘treściwego’, polecam Wam nieco inną wersję śliwkowo-migdałowego wypieku. Przepis wzorowany na tych oto tarteletkach z brzoskwiniami – klik, świetnie spisuje się również w wersji śliwkowej. Wypróbowane w połączeniu z cynamonem, kardamonem oraz tonką (z każdym z osobna rzecz jasna ;) ). Możemy użyć samej tylko migdałowej masy do wypieku tarteletek, możemy też nałożyć ją na kruche czy półkruche ciasto i upiec ‘prawdziwą’ ;) tartę. Ja wolę owoce w samej tylko miękkiej, migdałowej otoczce, ostateczny wybór jednak pozostawiam Wam :)

*

sliwkimigdaly1

*

Tarteletki migdałowo-śliwkowe

na 4 foremki o średnicy ok. 12 cm

3-4 śliwki na każdą foremkę

85 g miękkiego masła (lub nieutwardzanego tłuszczu roślinnego)*
100 g cukru (użyłam jasnego trzcinowego)
2 jajka
szczypta soli
100 g migdałów
3 płaskie łyżki maizeny
2 łyżki amaretto
1/2 łyżeczki zmielonego cynamonu (lub kardamonu)
(lub 1/2 startego ziarna tonki )
otarta skórka z cytryny

+ do posypania : 1 łyżka cukru muscovado + 1/2 łyżeczki cynamonu (kardamonu / tonki)

* ok. 2 łyżki masła możemy również zastąpić 2 łyżkami ‘crème fraîche’

Masło utrzeć z cukrem; następnie (dalej miksując) dodawać po jednym jajku, po czym dodać zmielone migdały, maizenę wymieszaną z solą, przyprawy, otartą skórkę z cytryny oraz amaretto i wszystko dobrze wymieszać. Masę wlać do natłuszczonych foremek, ułożyć owoce, posypać cukrem wymieszanym z przyprawami i piec ok. 30 minut w 180°.

*  *  *

A jeśli lubicie marcepan, to polecam Wam moje zeszłoroczne ciasto śliwkowe z marcepanem właśnie, z całą pewnością jedno z naszych ulubionych ;)
*

gateaupruneauxmassepain01
*

Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam udanego (może też śliwkowego? ;) ) weekendu!

*

A ja wracam pod koc, do herbatki z kwiatów lipy z nieprzyzwoitą wręcz ilością imbiru, soku z cytryny i miodu, by jak najszybciej zwalczyć podarowane mi kilka dni temu przez uczniów wirusy ;)

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Ciasto z morelami, jeżynami i marcepanową kruszonką

paindupremaout01
*

Dziś, jak zwykle 1-go sierpnia (o czym wspominałam Wam rok temu), w dzień święta narodowego w Szwajcarii, zgodnie z panującą tu tradycją ;) obudził nas koncert orkiestry dętej ;)) I jak zwykle już o 6 rano rzecz jasna! :D Na szczęście tym razem nie zatrzymano się tuż pod naszym balkonem, dzięki czemu uniknęłam zawału serca, o który co roku przyprawia mnie odgłos trąbki wyrywający nas z głębokiego snu. Tak chyba wyglądają pobudki na obozach harcerskich (to tylko moje domysły, nigdy na takowym nie byłam ;) ). W niedzielę rano, w jedyny dzień w tygodniu kiedy mogę nie nastawiać budzika, średnio lubię tego typu ‘przyjemności’. Dobrze, że to tylko raz w roku ;)

Taka pobudka o świcie ma swoje dobre strony – dzięki temu bowiem mam czas poranną kawę, na prasę oraz na leniwe, niedzielne śniadanie. A na to dzisiejsze nie mogło rzecz jasna zabraknąć tradycyjnych bułeczek mlecznych z charakterystycznym nacięciem w kształcie krzyża i ze szwajcarskimi chorągiewkami :)

*

paindupremaout02
*

Tym razem upiekłam je na mleku kozim (alergii ciąg dalszy…), a masło zastąpiłam oliwą (przepis oryginalny znajduje się tu – klik ).
A do dzisiejszych bułeczek – prezentowany w poprzednim wpisie dżem brzoskwiniowo-morelowy z malinami, który kolorystycznie idealnie pasuje do szwajcarskiej flagi ;)

Do kawy zaś będzie ciasto z ‘narodowym’ owocem, czyli z morelami :) Tym razem w połączeniu z jeżynami i marcepanową kruszonką. W jednym z ostatnich numerów ‘Living’ Marthy Stewart zauroczyło mnie zdjęcie tarty z morelami i jeżynami właśnie, stwierdziłam więc, że wykorzystam ten pomysł i do mojego dzisiejszego ciasta. I okazało się, że te dwa owoce bardzo lubią swoje towarzystwo! A jako że morele lubią się również z kardamonem, to właśnie nim ‘doprawiłam’ ciasto. I do tego – marcepanowa kruszonka, by przełamać lekko kwaskowy posmak owoców (inspiracja kruszonką Bajaderki, z przepisu na tę tartę – klik).
Bazą przepisu jest najprostsze w przygotowaniu ciasto ucierane (część tłuszczu możemy też zastąpić np. 3-4 łyżkami kwaśnej śmietany czy gęstego jogurtu), które – za sprawą niewielkich tylko modyfikacji – świetnie smakuje z wszystkimi sezonowymi owocami. A marcepanowa kruszonka, która lekko ‘roztapia’ się na cieście, idealnie komponuje się ze smakiem moreli i jeżyn.

*

gateauabricotsmures

Ciasto z morelami, jeżynami i marcepanową kruszonką

na tortownicę o śr. 24 cm

kruszonka marcepanowa*
60 g marcepana
40 g mąki
30 g cukru (użyłam trzcinowego)
30 g masła
* do ciasta zużyłam mniej więcej 2/3 z  tych proporcji

owoce
ok. 15 – 16 moreli
ok. 150 g – 180 g jeżyn

ciasto
150 g tłuszczu roślinnego lub miękkiego masła
150 g cukru
2 duże jajka (lub 3 mniejsze)
150 g mąki
szczypta soli
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1,5 łyżeczki zmielonego kardamonu
otarta skórka z 1 cytryny

Marcepan zetrzeć na tarce (radzę wcześniej go schłodzić – można go włożyć na kilkanaście minut do zamrażalnika). Wszystkie składniki kruszonki wymieszać i posiekać, by utworzyły się ‘grudki’. Gotową kruszonkę przykryć folią i odstawić w chłodne miejsce.
Piekarnik nagrzać do 180°.
Owoce umyć i dokładnie osuszyć. Morele przepołowić, wypestkować i pokroić na ćwiartki.
Masło utrzeć (zmiksować) z cukrem do białości. Dalej miksując dodawać po jednym jajku, a gdy masa jest już jednolita dodać otartą skórkę z cytryny oraz – partiami – mąkę wymieszaną z solą, proszkiem i kardamonem. Ciasto przelać do natłuszczonej i delikatnie wysypanej mąką formy, ułożyć owoce i posypać marcepanową kruszonką. Piec ok. 45 min (lub do suchego patyczka).

*

Smacznego!

*

gateauabricotsmures011

ciasto przed pieczeniem

*

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę miłej, słonecznej niedzieli :)

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Kwiaty czarnego bzu

kwiatyczarnegobzu*

Początek czerwca to idealny czas na zbiory kwiatów czarnego bzu. Syrop z tych właśnie kwiatów był jednym z pierwszych smaków, jaki mnie tutaj zauroczył. Aromatyczny, delikatny, naprawdę wyjątkowy. Domowa produkcja tegoż syropu jest tutaj w Szwajcarii dosyć popularna, kilka dni temu skorzystałam więc z odrobiny wolnego czasu i również wybrałam się na bzowe zbiory ;)
I kwiaty, i owoce czarnego bzu (pojawiające się na przełomie sierpnia / września) są niezwykle zdrowe. Podaje się je przy wszelakich infekcjach, przeziębieniach, zapaleniach gardła czy zatok, podobno pomagają też przy problemach skórnych, reumatycznych i zakaźnych; mają też między innymi właściwości uspokajające. Przyznaję jednak, że mojego syropu z kwiatów czarnego bzu używam tylko i wyłącznie w celach kulinarnych ;) Za to w celach leczniczych polecam Wam wyciąg (tinkturę) z czarnego bzu; to niezastąpiony specyfik w przypadku m.in. przeziębienia, grypy i wszelakich infekcji (w tym zapalenia zatok na przykład).

Ale nie o medykamentach dziś będzie, a o kulinarnym zastosowaniu kwiatów bzu.
Prócz syropu (o którym już za chwilę), w tym roku pokusiłam się również o przygotowanie dżemu truskawkowego z dodatkiem kwiatów czarnego bzu właśnie. Najpierw skusiła mnie nim Margot (przepis tutaj), w tym roku zaś wypatrzyłam podobną recepturę u Pinkcake i zrobiłam  dżem podobnie jak ona (dodając nieco soku i otartej skórki z cytryny, jak radzi jedna z moich ulubionych konfiturowych ‘biblii’ ;) ). Dżem jest absolutnie niesamowity : oczarował mnie nie tylko sam smak i aromat, ale i cudny, intensywny kolor zamkniętych w słoiku truskawek. Jest tylko jedno ‘ale’ (a nawet dwa…) : po pierwsze – dżemu z pół kilograma owoców wychodzi bardzo mało (u mnie jeden słoiczek), dlatego od razu radzę Wam potroić ilość składników; a po drugie – zdecydowanie za szybko znika on ze słoiczka ;)

Przepis cytuję za Pinkcake, dodając moje zmiany (oryginalny przepis tutaj)  :
*

confiturefraisesureau4

Dżem truskawkowo – bzowy

500 g truskawek
200 g cukru
pół opakowania pektyny (dałam mniej)
3-4 kwiatostany dzikiego bzu czarnego
1 łyżka soku z cytryny
otarta skórka z 1/2 cytryny

Truskawki opłukać, odszypułkować, pokroić w ćwiartki, zasypać cukrem wymieszanym ze skórką cytrynową. Kiedy owoce puszczą sok, dodać sok z cytryny oraz czyste od owadów kwiatostany dzikiego bzu (dobrze jest zawinąć je w gazę lub w specjalny kulinarny woreczek do przypraw). Gotować do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Wyłowić kwiaty bzu i dodać pektynę. Gorący dżem przełożyć do wypieczonych słoików i zakręcić.

*

*     *     *
*

Z pozostałych kwiatów czarnego bzu przygotowałam wspomniany na początku syrop. Dodaję go nie tylko do napojów, ale również do deserów : świetnie pasuje do truskawek (może pamiętacie jeszcze truskawkową ‘zupę’ z dodatkiem tegoż syropu ? ), wspaniały jest również rabarbarowo-truskawkowy mus z jego dodatkiem (wymieszane z syropem owoce smażymy w rondlu lub pieczemy w piekarniku, ewentualnie miksujemy; serwujemy np. jako dodatek do lodów, ciast czy innych deserów).

*

siropsureau4

Syrop z kwiatów czarnego bzu

20-40 baldachów czarnego bzu
1 kg cukru
20 g kwasku cytrynowego lub sok z 1 cytryny
1 litr wody

Kwiaty zbieramy w suchy, słoneczny dzień (najlepiej takie, które są w początkowej, a nie w końcowej fazie kwitnięcia). Zrywamy je delikatnie i równie delikatnie układamy je w misie lub w worku (nie zamykamy go). Pamiętajmy by nie zrywać zbyt wielu kwiatostanów z tego samego drzewa. Po przyniesieniu ich do domu rozkładamy delikatnie kwiaty bzu na papierze, by umożliwić ewentualnym ich mieszkańcom ewakuację ;) Nie polecam potrząsania baldachami, pozbywamy się bowiem wtedy nie tylko robaczków, ale i pyłku kwiatowego. Następnie, bezpośrednio nad naczyniem w którym będziemy przygotowywać syrop,  odcinamy kwiaty bzu tak, by zachować jak najmniejsze części zielonych gałązek (to one bowiem mogą nadać syropowi gorzkiego posmaku). Im więcej mamy kwiatów, tym mocniejszy będzie nasz produkt końcowy, jednak nawet z 10-15 dużych baldachów otrzymamy aromatyczny, delikatny syrop.
Po oberwaniu kwiatów przygotowujemy zalewę : zagotowujemy wodę z cukrem i kwaskiem (lub sokiem z cytryny) i wrzątkiem zalewamy kwiaty (wszystkie muszą być zakryte syropem), przykrywamy i odstawiamy na 2-4 dni, delikatnie mieszając zawartość naczynia mniej więcej raz dziennie. Następnie dokładnie filtrujemy syrop i przelewamy do wyparzonych butelek; jeśli chcemy przechowywać go dosyć długo, radzę syrop zapasteryzować (możemy zagotować go tuż przed wlaniem do butelek). Syrop który nie jest pasteryzowany przechowuję zawsze w lodówce, a pasteryzowany – w piwnicy. Po otwarciu syrop przechowujemy w lodówce.

W podobny sposób możemy przygotować również inne syropy, np. z liści melisy, mięty czy werbeny (ja w tym roku będę robić również tez z werbeny i melisy właśnie). Urozmaicą nam one nie tylko te letnie, ale i jesienno-zimowe desery :)

*

Pozdrawiam serdecznie! I życzę wszystkim udanego tygodnia :)

*
Dzisiejsze pzepisy dopisuję również do Kwiatowej Książki Kucharskiej Pinkcake.

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email