Od kilku dni podziwiam Wasze wypieki tej 43 edycji Weekendowej Piekarni. Dla mnie miała ona naprawdę szczególny charakter, gdyż czekałam na nią od ponad czterech miesięcy! Alicja też przez ten czas ćwiczyła swoją cierpliwość, gdyż brioszka zainteresowała ją już podczas mojego majowego mini quizu na temat szwajcarskich specjalności ;) Cieszę się więc, że powoli wracam nie tylko do fizycznej, ale i do tej ‘wypiekowej’ formy i że nareszcie i ja mogłam Wam coś zaproponować w ramach naszej WP.
Zacznę od końca, czyli od upieczonej wczoraj ‘Taillaule’, popularniej w całym regionie , a wywodzącej się z Neuchâtel.
Przyznam, że wyrabianie tego typu ciast nie jest moją dobrą stroną, dlatego i tym razem pomogła mi w nim maszyna do pieczenia chleba ;) Piekłam z połowy porcji, dałam więcej skórki z cytryny, a także więcej miodu i – w związku z tym – mniej cukru (zamiana cukrowo-miodowa nie była zamierzona, tak jednak bywa gdy waży się produkty od razu w foremce do wyrabiania ciasta ;) ). Przedłużyłam samo wyrabianie o 10 minut i pozostawiłam ciasto do wyrośnięcia w maszynie na cały cykl. Pięknie podwoiło objętość, nie było żadnego problemu z formowaniem ciasta, a wszędzie roznosił się jego maślano-cytrynowy aromat. Po ok. 15-20 minutach pieczenia przykryłam wierzch brioszki i obniżyłam nieco temperaturę (przedłużając czas pieczenia o kilka minut). Gorącą posmarowałam mlekiem i pozostawiłam do wystudzenia na kratce.
*
La Taillaule, brioszka z Neuchâtel
500 g mąki T45 (tortowej)
2,5 łyżeczki drożdży w proszku (lub 20 g świeżych)
1,5 łyżeczki soli
200-250 ml letniego mleka (u mnie minus 2 łyżki)
2 jajka
60 g cukru
10 g miodu
75 g miękkiego masła
100-125 g rodzynek
otarta skórka z 1/2 cytryny
+ jajko do posmarowania
Mąkę wymieszać z solą i drożdżami. Zrobić wgłębienie i umieścić w nim jajka, cukier, miód i mleko. Powoli wymieszać składniki, wyrobić gładkie ciasto (ok. 10 minut); możemy ewentualnie dodać odrobinę mąki, jeśli ciasto jest zbyt klejące, jednak nie więcej niż łyżkę za każdym razem. Następnie partiami dodawać masło i skórkę cytrynową i dalej wyrabiać. Na koniec dodać rodzynki i raz jeszcze wyrobić ciasto (ma być dosyć ‘miękkie’ i elastyczne).
Przełożyć je do miski, przykryć i odstawić do wyrośnięcia na ok. godzinę.
Następnie złożyć ciasto kilka razy (można podzielić je na dwie mniejsze części) i spłaszczyć, formując mniej więcej kwadrat. Boki kwadratu złożyć do środka tak, by się stykały, a następnie zrolować ciasto. Umieścić je w natłuszczonej keksówce lub foremce chlebowej, przykryć i zostawić do wyrośnięcia na ok. 45 minut (do 3/4 wysokości formy). Po wyrośnięciu posmarować wierzch ciasta rozkłóconym jajkiem, a następnie ponacinać (dosyć głęboko) ostrymi nożyczkami naprzemiennie – raz z lewej, raz z prawej strony.
Mniejsze brioszki pieczemy ok. 20-25 min w 200°C (jedną większą pieczemy ok. 45-55 minut); w połowie pieczenia możemy nieco obniżyć temperaturę, a jeśli brioszka zbyt szybko brązowieje – nakryć ją folią aluminiową.
Tradycyjnie, po wyjęciu z piekarnika, smaruje się brioszkę gładką konfiturą morelową i wodą; można też posypać ją zrumienionymi płatkami migdałowymi.
* * * * *
Kolejny w kolejce był pszenno-orkiszowy chleb z ziemniakami, cukinią i orzechami. Przyznaję (a Alicja może potwierdzić ;) ), że trochę wahałam się czy Wam ten przepis proponować. Teraz jednak już nie żałuję, tym bardziej gdy okazało się, że chleb ten nawet trzeciego dnia po upieczeniu świetnie smakuje. Dla mnie to ważny argument, większość bowiem drożdżoych wypieków po dwóch dniach jest już wysuszona i niezbyt smakowita. Tym razem było jednak inaczej i przez kilka dni mogliśmy się cieszyć przyjemnym, wilgotnym miąższem. Piekłam z połowy porcji. Po raz pierwszy od dawna użyłam świeżych drożdży i jak zwykle okazało się, że mnie zbytnio nie lubią… Zaczyn zupełnie nie chciał ‘ruszyć’, byłam pewna, że nic już z tego nie będzie. Na szczęście ciasto nadrobiło swoje ‘ruchowe’ ;) zaległości w ostatniej fazie rośnięcia i chleb strzelił do góry w sposób całkiem nieoczekiwany. Przez to wyrósł sporo poza foremkę i nadał bochenkowi nieco ‘kapeluszowego’ kształtu ;)
*
Pszenno-orkiszowy chleb z cukinią, ziemniakami i orzechami
(przepis oryginalny – ‘Le Menu’ nr 9/2009)
na 2 keksówki ok. 24 cm długości
zaczyn :
550 g mąki T45 (tortowej)
250 g jasnej mąki orkiszowej
25 g drożdży
200 ml letniego mleka
ciasto :
200 ml wody
50 g stopionego masła
2,5 łyżeczki soli
200 g ziemniaków ugotowanych dzień cześniej (w mundurkach)
150 g cukinii
150 g orzechów laskowych
Zaczyn : drożdże rozdrobnić i dobrze rozpuścić w mlekiem. Obydwie mąki wymieszać, zrobić wgłębienie i wlać mleko z drożdżami. Zasypać odrobiną mąki i pozostawić na 25-30 minut, aż drożdże ruszą.
Ziemniaki zetrzeć na grubych oczkach; cukinię zetrzeć na mniejszych oczkach i lekko odcisnąć. Orzechy lekko uprażyć na suchej patelni i wystudzić, rozdrobnić.
Wymieszać wszystkie składniki ciasta i zaczynu i wyrobić na jednolitą masę (uwaga : ciasto jest bardzo lepkie). Przykryć ciasto i odstawić do wyrośnięcia (aż podwoi objętość).
Następnie podzielić ciasto na dwie części i przełożyć je do wysmarowanych oliwą i wysypanych otrębami keksówek, odstawić ponownie na 25-30 minut.
Piec chleby 10 minut w 220ºC, następnie obniżyć temperaturę do 180ºC i piec je jeszcze 35-40 minut. Wyciągnąć chleby z formy i studzić na kratce.
Uwagi
Cukinię radzę lekko odsączyć, by ciasto nie było zbyt wilgotne. Ja swoje wyrobiłam w maszynie i pozostawiłam je w niej do wyrośnięcia. Ilość orzechów radzę zwiększyć do 150g właśnie; poza tym zrumienione wcześniej na patelni mają o wiele bardziej intensywny smak i aromat. Piekłam z połowy porcji w formie chlebowej o wymiarach 28×10 cm. Dzięki dodatkowi ziemniaków i cukinii chleb ma przyjemny, lekko wilgotny miąższ; nawet po dwóch dniach nadal świetnie smakuje. Idealny do kanapek czy jako dodatek do wyrazistych serów.
*
*
* * * * *
Ostatnie dziś, aczkolwiek pierwsze z testowanych, były bułeczki z bulgurem. Przyznaję, że już przy pierwszym pieczeniu pominęłam znaczną ilość cukru, a i tak ciasto wydawało mi się dosyć słodkie. Poza tym bardziej odpowiada mi ich smak, gdy bulgur jest już nieco podgotowany, ale to oczywiście kwestia gustu. Piekłam – oczywiście ;) – z połowy porcji. Bułeczki przed pieczeniem posypałam białym i czarnym sezamem.
Widziałam, że część z Was upiekła ten chleb / bułki zamieniając bulgur na kuskus; i ja chętnie wypróbuję to połączenie następnym razem.
*
Chleb z bulgurem i płatkami owsianymi
Przepis oryginalny pochodzi z książki “The Bread Bible” Beth Hensperger; cytuję za blogiem Rosa’s Yummy Yums :
proporcje na 3 mniejsze chlebki lub na 20-24 bułki
(szklanka – 240 ml)
zaczyn :
7 g suchych drożdży
2 łyżki jasnego cukru trzcinowego
2/3 szklanki kaszy bulgur
2 1/4 (540 ml/g) szklanki letniej wody
2 szklanki (255 g) białej mąki chlebowej
ciasto :
1 1/4 szklanki (131g) płatków owsianych
1/4 szklanki (37,5 g) drobnych otrębów pszennych (lub innych)
1/4 szklanki (60 g) jasnego cukru trzcinowego (pominelam)
3 łyżki oleju słonecznikowego (lub innego o delikatnym smaku)
1 łyżka drobnej soli morskiej
3 – 3 1/2 szklanki (382.5 g – 446 g) białej mąki chlebowej
Do dużej miski wlać wodę; dodać drożdże, 2 łyżki cukru oraz bulgur. Odstawić na 5 minut.
Dodać 2 szklanki mąki i energicznie mieszać / wyrabiać przez 2 minuty, aż masa będzie jednolita. Przykryć i odstawić na godzinę, aż zaczyn ‘ruszy’.
Do zaczynu dodać płatki owsiane, otręby, cukier, olej i sól. Energicznie wymieszać / wyrobić przez minutę. Dodawać partiami mąkę (po ½ szklanki) i wyrabiać aż ciasto będzie odstawać od ścianek miski. Przełożyć ciasto na umączony blat i wyrabiać przez 4 minuty, aż ciasto będzie jednolite i elastyczne (możemy ewentualnie dodać odrobinę mąki, jeśli ciasto jest zbyt klejące, jednak nie więcej niż łyżkę za każdym razem). Przełożyć ciasto do natłuszczonej miski i lekko ‘obtoczyć’ je o natłuszczone ścianki miski, następnie przykryć folią spożywczą i pozostawić do wyrośnięcia na ok. 1,5 – 2 godziny aż podwoi objętość.
Odgazować ciasto i przełożyć na umączony blat.
Jeśli chcemy upiec chleby – natłuścić 3 keksówki o wymiarach 20×10cm; jeśli chcemy upiec bułeczki – wyłożyć blachę papierem do pieczenia.
Cisato podzielić na trzy części (chleby) lub na 20-24 porcje (bułki). Przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na 45 minut (do podwojenia objętości).
Piekarnik nagrzać do 190°C, naciąć chleby i piec je 35-40 minut (bułki pieczemy ok. 20-25 minut).
Po wyciągnięciu z piekarnika pozostawić chleby w foremkach przez ok. 5 minut, następnie wystudzić je na kratce.
Uwagi
Postąpiłam nieco inaczej niż w przepisie : bulgur namoczyłam we wrzątku przez ok. 30 minut, a dopiero później dodałam resztę składników wraz z drożdżami; za drugim razem natomiast ugotowałam uprzednio bulgur na parze i przestudzony dodałam do masy, dolewając wody w trakcie wyrabiania ciasta. Przyznam, że ta druga wersja bardziej mi posmakowała.
* * * * *
Na wielu blogach widziałam już rezultaty Waszych poczynań. Ciekawa jestem bardzo, który z wypieków najbardziej przypadnie Wam do gustu…
Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę wszystkim miłej niedzieli :)
*