Archiwa kategorii: przetwory

Zimowy dżem, chutney i kulinarnych podarków cd.

przetwory_bn11Kulinarne podarki planuję praktycznie przez cały rok. Często są to wszelakie dżemy czy syropy, które powstają wraz z przemijającymi porami roku. Sezon zaczynam wiosną od przetworów z rabarbaru, później zaś pojawiają się truskawki i kwiaty czarnego bzu, czereśnie, morele, jeżyny, brzoskwinie, czarna porzeczka, śliwki, figi i gruszki. Dla tych, którzy wolą bardziej wytrawne smaki powstają słoiczki np. z karmelizowaną cebulą i wszelakie chutney’e. A dla tych, którzy wolą coś bardziej płynnego ;) – syropy, nalewki i aromatyczne mieszanki rumowe. Czasami są to również aromatyzowane oliwy lub octy, mieszanki przypraw (np. do jakiegoś konkretnego dania) lub przeróżne sole smakowe. Wszystko zależy od czasu, jaki mam do dyspozycji i od kulinarnej weny ;)

Dzisiejsze propozycje to z całą pewnością jedne z ostatnich tegorocznych kulinarnych podarków. Zamknięte w słoiczkach smaki zimy, które z pewnością umilą nie tylko styczniowe śniadania czy podwieczorki. Suszone owoce, korzenne przyprawy i aromat pomarańczy. Na słodko, w formie zimowego dżemu z dodatkiem jabłek lub bardziej wytrawnie, jako pyszny, świąteczno-noworoczny chutney. A dla tych, którzy mają mniej czasu, coś wyjątkowo szybkiego, a effektownego  – delikatnie prażone orzechy z żurawiną i miodem (szczegóły na końcu dzisiejszego wpisu).

Na początek mam dla Was przepis na zimowy dżem z jabłkami i suszonymi owocami, o korzenno-pomarańczowym aromacie (przepis własny, przygotowywany od kilku lat, choć nie zawsze w dokładnie takim samym wydaniu). A jeśli wolicie pyszny, zimowy chutney, to polecam wypróbowany niedawno przepis Hairy Bikers - dwóch szalonych brodaczy na motocyklach ;), idealny np. jako dodatek do sera (chutney rzecz jasna, nie motocyklista ;)). Jeśli więc w przedświątecznej krzątaninie znajdziecie  jeszcze kilka minut wolnego czasu, to koniecznie przygotujcie którąś z tych zimowych propozycji, są tego naprawdę warte :)

przetwory_bn_confit001

Zimowy dżem z suszonymi owocami

(receptura własna)

ok. 4 x 250 ml

200 g suszonych moreli
100 g suszonej żurawiny
200 ml soku z pomarańczy (sok z 2 dużych pomarańczy, ewentualnie rozcieńczony odrobiną wody)
otarta skórka z 1 dużej pomarańczy
150 g daktyli (pokrojonych)
100 g suszonych (miękkich) fig (pokrojonych w ćwiartki lub ósemki)
ok. 450 g jabłek (waga po obraniu)
ok. 30-50 g jasnego cukru trzcinowego
ok. 30-50 g miodu
+ ok. 100-150 ml wody / soku pomarańczowego lub jabłkowego
2 laski cynamonu
spora szczypta zmielonych goździków
zmielone ziarna z 3 kapsułek kardamonu (ok ¼ łyżeczki, można pominąć)
opcjonalnie – chlust Cointreau, Grand Marnier lub rumu

Morele pokroić w paski i razem z żurawiną zalać podgrzanym sokiem z pomarańczy, zostawić na min. godzinę.
Obrane jabłka oczyścić z gniazd nasiennych i pokroić w średniej wielkości kostkę (lub zetrzeć na tarce) i przełożyć je do garnka o grubym dnie (używam garnka żeliwnego), dodać cukier + ok. 100 ml wody i dusić przez ok. 10 min., aż jabłka dobrze zmiękną. Następnie dodać suszone owoce wraz z sokiem, w którym się moczyły, daktyle, otartą skórkę pomarańczową,  miód oraz przyprawy, dokładnie wymieszać i smażyć na wolnym ogniu przez ok. 20-30 minut, od czasu do czasu mieszając. Jeśli dżem będzie zbyt gęsty, możemy dodać nieco więcej płynu (wody, soku z pomarańczy lub soku jabłkowego). Pod koniec smażenia dodać chlust likieru, dokładnie wymieszać i po kilku minutach gotowy dżem (po wyciągnięciu lasek cynamonu) przełożyć do czystych, suchych i gorących słoików (najlepiej jest wyprażyć je w piekarniku) i szczelnie zamknąć.

Uwagi :
- są to orientacyjne proporcje, które można oczywiście modyfikować, dodając mniej / więcej ulubionego składnika

- w zależności od stopnia wilgotności użytych suszonych owoców, trzeba będzie dodać więcej / mniej płynu podczas smażenia dżemu

- używam jabłek ‘do gotowania’, łatwo rozpadających się podczas obróbki cieplnej

- przypraw możemy dodać więcej, ja jednak lubię, gdy pozostają one dyskretnym tłem dla suszonych owoców

- cukru / miodu dodaję nieco mniej na początku, weryfikując smak dżemu podczas smażenia (w zależności od tego, jak słodkie są użyte suszone owoce, dodatek cukru / miodu można zredukować do minimum lub całkowicie pominąć)

- tak jak do poniższego przepisu na chutney – i tutaj można dodać imbiru (często używam tego z syropu), tym razem jednak nie chciałam, by i dżem i chutney miały zbyt podobny smak

*     *     *

przetwory_bn_chutney

‚Last minute Christmas chutney’ (wg ‚Hairy Bikers’)

na ok. 700 ml

1 łyżka delikatnej oliwy / oleju
2 czerwone cebule (ok. 200 g)
2 ząbki czosnku
2 łyżeczki startego świeżego korzenia imbiru (lub drobno posiekanego imbiru z syropu)
200 g suszonych (miękkich) moreli
150 g suszonych (miękkich) fig
100 g rodzynek
ok. 80 g jasnego cukru trzcinowego (w oryginale 150 g cukru, bez dodatku miodu)
50 g miodu
150 ml octu (używam jabłkowego lub cydrowego)
¼ startej gałki muszkatołowej
1 laska cynamonu
spora szczypta soli + świeżo zmielony pieprz

Cebule pokroić na cienkie plasterki (używam ‘mandoliny’), czosnek zmiażdżyć i drobno posiekać (lub przecisnąć przez praskę).
Morele pokroić w paski, figi na mniejsze kawałki (ćwiartki lub ósemki).
Oliwę / olej rozgrzać w rondlu / garnku o grubym dnie (używam garnka żeliwnego) i zeszklić cebulę na wolnym ogniu (ok. 10 min.) uważając, by nie zbrązowiała. Dodać czosnek i imbir i dusić jeszcze ok. 2-3 minuty, a następnie zwiększyć ogień i stale mieszając smażyć cebulę przez ok. 4-5 minut, aż lekko zbrązowieje. Wtedy dodać suszone owoce i smażyć przez 2-3 minuty, a następnie dodać cukier, ocet i przyprawy (pieprzu dodajemy do smaku, u mnie 3-4 obroty młynkiem), wymieszać i gotować na wolnym ogniu przez ok. 30 minut, mieszając od czasu do czasu (ja dodałam również ok. 100-150 ml wody, gdyż konsystencja podczas późniejszego smażenia była niestety dosyć sucha).
Gotowy chutney (po wyciągnięciu lasek cynamonu) natychmiast przełożyć do czystych, suchych i gorących słoików (najlepiej jest wyprażyć je w piekarniku) i szczelnie zamknąć.

*     *     *

noix_au_miel

I na koniec coś, co wymaga od nas zaledwie kilku (no może kilkunastu ;)) minut przygotowania : nasze ulubione orzechy i żurawina, zatopione w miodzie. Pomysł podpatrzyłam kilka lat temu u Marthy Stewart (oryginał tutaj) i świetnie sprawdza się on jako podarek dla tych, którzy używają miodu jako np. dodatek do śniadaniowych płatków, owsianki czy pancake’ów ;) Proporcje są właściwie dowolne; u Marthy to ½ szklanki orzechów włoskich + ¼ szklanki suszonej żurawiny i ¼ szklanki suszonych moreli, a u mnie w tym roku po 1/3 migdałów, pistacji i orzechów laskowych + żurawina. Orzechy i migdały delikatnie rumienię na suchej patelni (migdały były już obrane, orzechy laskowe po uprażeniu obrałam ze skórki) i po wystudzeniu na dno słoika wlewam kilka łyżek płynnego miodu, wsypuję kilka łyżek orzechów wymieszanych z żurawiną, ponownie kilka łyżek miodu i tak na przemian, kończąc warstwą miodu. Szczelnie zamykamy słoik i przechowujemy w ciemnym miejscu.

A co do innych, bardzo prostych ‚słoikowych’ pomysłów, to można np. przygotować mieszankę do ulubionej granoli czy też ciasteczek, oczywiście z dołączonym sposobem wykonania. Dobrze jest wybrać przepis np. z dodatkiem cukru trzcinowego czy kakao, by poszczególne warstwy lepiej się odznaczały. Do tego jeszcze zawieszka w postaci ładnej foremki i prezent gotowy :)

(poniżej prezent który właśnie niedawno dostałam :))

A jeśli szukacie pomysłów na kulinarne podarki, to prezentowa akcja Cudawianki z pewnością Wam w tym pomoże :)

bocal_bn

*     *     *

Mam nadzieję, że któreś z blogowych propozycji przydały się również Wam w kompletowaniu tegorocznych prezentów (i może nie były to tylko ciasteczka? ;)). Chętnie poczytam i o Waszych pomysłach na kulinarne podarki, którymi obdarowujecie swoich bliskich :)

Pozdrawiam serdecznie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Aromatyczny rum, książka oraz prezent

bouteilles3Kontynuacją cyklu ‘prezentowo-butelkowego’ jest również dzisiejsza propozycja : pyszny, szybki i nader prosty w przygotowaniu aromatyczny rum.
Zwany po francusku ‘rhum arrangé’, rum ten jest dosyć rustykalną wersją znanych nam owocowych nalewek : wybrany owoc / owoce / przyprawy (najczęściej laska wanilii i / lub listki cynamonowca, zwane indyjskim liściem laurowym) zalewamy rumem i odstawiamy na 4 do 6 tygodni, następnie dosładzamy do smaku syropem z cukru trzcinowego i odstawiamy na kolejne 2 tygodnie. A potem przechodzimy do ostatniego, zdecydowanie najprzyjemniejszego etapu : degustacji :). Niczego nie filtrujemy, owoce pozostawiamy cały czas zatopione w bursztynowej cieczy i ewentualnie konsumujemy je wraz z trunkiem (lub na deser ;)).
Pierwsze rumy ‘arrangé’ przygotowywane były z dodatkiem przypraw i ziół i służyły jako domowy medykament; w ich składzie widniał np. rozmaryn, werbena, trawa cytrynowa, liście cynamonu, wanilia czy Jumellea fragrans – dziko rosnąca orchidea z Archipelagu Maskarenów (używa się jej liści, podobno świetnie leczy katar i przeziębienia). Z czasem do tego typu rumów zaczęto dodawać również rosnące na tamtejszych Wyspach owoce i tak oto zrodziły się dzisiejsze rumowe specjały, które na szczęście zupełnie nie przywodzą na myśl żadnej leczniczej mikstury ;)
Pierwsze moje ‘smakowe’ rumy przygotowałam prawie 10 lat temu, gdy pewna była studentka rodem z Madagaskaru podarowała mi niewielką książeczkę** poświęconą tym właśnie rumowym napitkom. Receptur przygotowałam już wiele, dodając teraz własne ‘wariacje na temat’, jak np. prezentowane rok temu truskawki z ananasem i wanilią, wiśnie z czereśniami czy morele z jeżynami. Poniżej trzy kolejne propozycje, niekoniecznie tylko na Święta ;)

*język francuski pozwala na zabawny kalambur, gdyż ‘arrangé’  przeczytać można również jako rum ‚à ranger’, co oznacza wtedy coś, co można pozostawić / odłożyć na dłuższy czas, co wyjątkowo się w tym przypadku sprawdza ;)

** Rhums, Rhums arrangés, Rhum fruits, wyd. Orphie, marzec 1996


rhum_ananas02

Na zdjęciu – mniej więcej tygodniowy rum ananasowy,
dlatego owoce mają już ciemniejszy, nieco mniej ‘ananasowy’ kolor…

Rum arrangé z ananasem i wanilią

750 ml ciemnego rumu
1 średniej wielkości ananas
1 laska wanilii
opcjonalnie : cukier trzcinowy (do maceracji) lub syrop z cukru trzcinowego (do drugiego etapu)

Ananas obrać, pozbawić twardej, środkowej części i pokroić w plastry, a później na ćwiartki. Przełożyć do czystego, suchego, wyparzonego słoika, dodać przekrojoną na pół laskę wanilii i zalać rumem. Szczelnie zamknąć i odstawić w ciemne miejsce na 4-6 tygodni. Po tym czasie ewentualnie dosłodzić kilkoma łyżkami syropu z cukru trzcinowego (wystudzonego!) i odstawić jeszcze na 2 tygodnie, by składniki się ‘przegryzły’.

Uwagi :
- rum możemy ewentualnie posłodzić już w pierwszym etapie maceracji, wtedy jednak trzeba będzie od czasu do czasu poruszać słoikiem, by cukier dobrze się rozpuścił (co może nieco ‘uszkodzić’ wygląd owoców, ale  jest to mniej ważne, jeśli rum taki nie jest przeznaczony na prezent…)

- zaletą słodzenia syropem gotowego już rumu jest fakt, iż w zależności od użytych owoców bździe on już naturalnie bardziej lub mniej słodki, wtedy więc możemy tylko lekko dosłodzić go naszych potrzeb

- syrop z cukru trzcinowego przygotowujemy tak, jak każdy inny : na 500 ml wody dodajemy od 350 do 500 g cukru, podgrzewamy, aż cukier się rozpuści, gotujemy jeszcze chwilę, studzimy, przlewamy do butelki i przechowujemy w chłodnym miejscu; syropu takiego możemy używać również do deserów czy do słodzenia koktajli, możemy też przygotować go z dodatkiem ulubionych przypraw, np. wanilii czy cynamonu

- zamiast cukru, do posłodzenia rumu możemy też użyć delikatnego, kwiatowego miodu

- wybór rumu zależy właściwie od osobistych, smakowych preferencji; tradycyjny rum ‘rolniczy’ wytwarzany jest z soku wyciśniętego z łodyg trzciny cukrowej, a ‘przemysłowy’z melasy trzcinowej

rhum_orange01

Rum arrangé z pomarańczami i wanilią

750 ml ciemnego rumu
3 pomarańcze (ekologiczne lub niewoskowane)
1 laska wanilii
opcjonalnie : cukier trzcinowy (do maceracji) lub syrop z cukru trzcinowego (do drugiego etapu)

Pomarańcze sparzyć i osuszyć (jeśli są woskowane – koniecznie dokładnie wyszorować), pokroić w plastry, przełożyć do czystego, suchego, wyparzonego słoika, dodać przekrojoną na pół laskę wanilii i zalać rumem. Szczelnie zamknąć i odstawić w ciemne miejsce na 4-6 tygodni. Po tym czasie ewentualnie dosłodzić kilkoma łyżkami syropu z cukru trzcinowego i odstawić jeszcze na 2 tygodnie, by składniki się ‘przegryzły’.

Jeśli obawiacie się ewentualnego lekko gorzkiego posmaku skórki, możecie przygotować tego typu rum z samych obranych ze skórki cząstek pomarańczy, lekko ‘uciskając’ je przed wlaniem rumu, by łatwiej puściły sok.

W ten sam sposób możemy też przygotować rum mandarynkowy (5-7 mandarynek na 750 ml rumu), dodając również np. laskę cynamonu.

rhum_noel2
Z powyższej wersji pomarańczowej powstała również jakiś czas temu receptura bardziej świąteczna :

750 ml ciemnego rumu
3 pomarańcze (ekologiczne lub niewoskowane)
1 laska wanilii
1 laska cynamonu
3 strąki zielonego kardamonu
3 suszonej osnówki muszkatołowej (można pominąć)
kawałek imbiru
+ garść suszonej żurawiny (można pominąć)

Końcowa wersja dosładzana jest do smaku syropem imbirowym (z przepisu na imbir kandyzowany – klik), ale możemy też użyć korzennego syropu imbirowego – klik.

*   *   *

slodkie-zycie-w-paryzuSkoro o świątecznych podarkach mowa, to jednym z najlepszych prezentów są dla mnie od zawsze również książki. A jako iż to blog kulinarny, to skupiam się tu oczywiście na książkach o takiej właśnie tematyce :)

Dziś kilka słów o pozycji, która tej jesieni ukazała się również na polskim rynku wydawniczym – ‘Słodkie życie w Paryżu’ autorstwa Davida Lebovitza, mieszkającego w Paryżu amerykański cukiernik (którego przepisy z pewnością znacie już z jego bloga – klik lub z jego wcześniejszych książek).
Przyznam, że od pewnego czasu z pewną rezerwą sięgam po książki pisane przez cudzoziemców (często anglojęzycznych, którzy opisują ich nowe życie np. we Francji czy Włoszech…), czasami bowiem ma się wrażenie, że czyta się kolejną, nieco tylko odmienną wersję tej poprzedniej. Jednak w przypadku ‘Słodkiego życia w Paryżu’jest zupełnie inaczej.
To książka napisana zabawnie i z humorem, gdzie David Lebovizt opowiada nam o swoich paryskich zauroczeniach, o francuskich ‘dziwactwach’, o zabawnych perypetiach (w tym również językowych, co mnie rzecz jasna wyjątkowo zawsze bawi, jako iż moi uczniowe / studenci często borykają się z podobnymi problemami ;)). Dowiecie się, kiedy po raz pierwszy poczuł się jak prawdziwy Paryżanin, gdzie lubi pić najlepszą według niego gorącą czekoladę oraz co sądzi o francuskiej kawie, a każda opowieść jest dodatkowo okraszona odpowiednim przepisem. Znajdziecie tu przede wszystkim receptury na przeróżne mniejsze i większe słodkości (ciasta, ciasteczka, lody, desery…), ale i lubiący wytrawne dania również znajdą tu coś dla siebie, np. drobiowe tagine z morelami i migdałami, duszony indyk w beaujolais nouveau, sałatkę z sera koziego na ciepło czy pieczoną wieprzowina w glazurze z brązowego cukru i bourbona.
Książka ta z całą pewnością przypadnie do gustu tym, którzy nie szukają kolejnej książki stricte kulinarnej, ale mają ochotę dodatkowo na odrobinę dobrej zabawy i rozrywki, jakiej życie w Paryżu zdecydowanie może dostarczyć. Nawet jeśli nie zawsze jest ono tak słodkie, jak mogło by nam się wydawać ;)

David Lebovitz ‘Słodkie życie w Paryżu. Smaki francuskiej kuchni i smaczki paryskiego życia’
Wydawnictwo Pascal, 2012
oprawa miękka
320 stron


perfectscoopA skoro o prezentach mowa, to i ja mam coś dla Was : wydaną w zeszłym roku książkę Davida Lebovitza* o lodach i sorbetach – ‘The Perfect Scoop’ (tutaj możecie ją ‘przekartkować’ – klik). Jeśli macie ochotę poznać jego ulubione receptury i sekrety, pozostawcie proszę odpowiedni komentarz poniżej (oczywiście ciekawią mnie wszystkie Wasze komentarze, nie tylko te na temat ‘The Perfect Scoop’ ;)).

*w lipcowej ‘Kuchni’ – klik zamieszczony był wywiad z autorem oraz kilka przepisów z książki

 

Przy okazji dodam, że jest to książka (wersja oryginalna, po angielsku) z mojej własnej kolekcji (nie jest fundowana przez żadne wydawnictwo), nowa i w idealnym stanie :)


Pozdrawiam serdecznie!
I zapraszam już jutro na książkowy ciąg dalszy :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Kulinarne podarki i domowe ekstrakty

bouteilles

Do dzisiejszego wpisu (oraz być może do kilku następnych ;)) przydadzą Wam się róźne butelki, buteleczki oraz słoiki. Takie szklane zbieractwo uprawiam przez cały rok, by mieć później zapas odpowiednich opakowań potrzebnych do ‘produkcji’ kulinarnych podarków. Bardzo lubię obdarowywać bliskich tego typu prezentami (choć najczęściej jednak dostaję zamówienia na dżemy i aromatyzowany rum ;)), dlatego więc w najbliższym czasie pojawi się tu kilka tego typu propozycji, które może i Wam się przydadzą.

extraits1Dziś kilka słów na temat domowych ekstraktów.

Przede wszystkim są zdrowsze od tych kupnych, gdyż nie zawierają doodatku żadnych konserwantów, stabilizatorów smaku czy innych ‘polepszaczy’. Poza tym możemy przygotować je z naprawdę dobrych jakościowo składników, co nie zawsze niestety dotyczy ich kupnych odpowiedników. Możemy też przygotować aromaty, których nie znajdziemy na sklepowych półkach : limonka, wanilia z rumem czy kakao / czekolada, co jest dodatkowym plusem domowego ich wyrobu. Ale największą ich zaletą jest sam fakt, iż powstają one z myślą o kimś, komu chcemy je podarować, co ja osobiście wyjątkowo doceniam :)

Jak przygotować takie domowe ekstrakty? Nic prostszego! Potrzebne nam są tylko puste buteleczki,  sporo alkoholu ;) oraz – oczywiście – produkt, z jakiego chcemy wspomniany ekstrakt otrzymać. Co do proporcji, nie trzeba na szczęście przestrzegać ich co do joty, lecz im więcej składnika aromatyzującego, tym mocniejszy i bardziej skondensowany ekstrakt otrzymamy (szczegóły poniżej).

Nie polecam przygotowywania ekstraktów z dodatkiem wody, gdyż niepotrzebnie rozcieńcza to produkt końcowy, a przy okazji może powodować krótszą jego trwałość. Lubię ekstrakty mocno esencjonalne, których ewentualnie dodaję nieco mniej. Najlepsza jest tutaj najzwyklejsza wódka, choć niektóre ekstrakty świetnie smakują również robione na bazie takich alkoholi jak rum czy brandy (bardzo lubię np. połączenie rum + wanilia…).

extrait_vanille
Najbabrdziej popularny ekstrakt to z całą pewnością ten waniliowy (który być może i Wy przygotowujecie domowym sposobem) : do dokładnie umytych i osuszonych buteleczek wkładamy przekrojone laski wanilii (jeśli używamy małych buteleczek, to możemy przekroić wanilię jeszcze na pół) i zalewamy wódką (lub rumem czy brandy); najczęściej na 250 ml alkoholu dodaję min. 3 laski wanilii (a maksymalnie 5), szczelnie zamykam i odstawiam w ciemne miejsce na kilka dłuuugich tygodni (po kilku miesiącach smakuje jeszcze lepiej! :)).

Jako iż każdy rodzaj wanilii smakuje nieco inaczej, możemy przygotować np. kilka różnych ekstraktów, dzięki czemu obdarowane nimi osoby będą mogły porównać je i wybrać tę ulubioną wersję :) Najczęściej w sklepach kupić można wanilię ‘Burbon’ (Planifolia), tę dosyć klasyczną i ‘bezpieczną’ w użyciu; ma lekko czekoladowy i słodki aromat, szczególnie ta z Madagaskaru (jej kuzynka z wyspy Réunion jest nieco delikatniejsza w smaku). Wanilia meksykańska jest bardziej aromatyczna i korzenna, za to ta rodem z Tahiti (Tahitensis) – delikatna i lekko ‘kwiatowa’. Dziś nie sposób już wyobrazić sobie naszej kuchni bez tych aromatycznych, brązowych strąków z rodziny roślin storczykowatych, które mamy praktycznie na wyciągnięcie ręki. Teraz również w wersji płynnej :)


extraits_citrus3
W bardzo podobny sposób przygotujemy również ekstrakty cytrusowe : pomarańczowy, cytrynowy, mandarynkowy czy limonkowy. Cytrusy powinny być w miarę możliwości ekologiczne, niepryskane. Sparzamy je i osuszamy (jeśli nie są ekologiczne, to dodatkowo dokładnie szorujemy), a następnie obieramy je jak najcieniej ze skórki uważając, by pozbawić je białej wewnętrznej membrany (albedo), która nadaje goryczy. Do tego celu polecam zawsze używanie ząbkowanej obieraczki (np. takiej, jak do pomidorów – klik), dzięki czemu robi się to szybko, łatwo i przyjemnie :).
Jeśli ekstrakt chcemy podarować w przezroczystej buteleczce, wtedy skórki możemy pokroić w cieńsze paseczki, co zdecydowanie ładniej się prezentuje; jednak na moje własne ‘domowe’ potrzeby pozostawiam zawsze skórki w większych kawałkach, wychodząc z założenia, iż czas jest zbyt cenny by tracić go na to, co nie jest konieczne ;)
Na 250 ml alkoholu dodaję skórkę z 2-3 pomarańczy lub 3-4 cytryn, 5 limonek lub mandarynek. Im więcej skórek, tym bardziej aromatyczny będzie nasz ekstrakt (i szybciej nabierze aromatu).

extrait_mandarine

Tak jak w przypadku ekstraktu waniliowego, i ten najlepszy jest dopiero po kilku tygodniach (odpowiednio dojrzewa mniej więcej po upływie 2-3 miesięcy), a jako że to właśnie teraz sezon na cytrusy mamy w pełni, wykorzystajmy ten fakt przygotowując zapas ekstraktów na nadchodzący rok ;)
Jak wspominałam wyżej – ekstrakty przechowujemy zawsze w ciemnym miejscu, szczególnie wtedy, gdy przygotowujemy je w przezroczystych butelkach. Na domowe potrzeby przechowuję je najczęściej w butelkach z ciemnego szkła (brązowe lub niebieskie), jednak te ‘prezentowe’ zdecydowanie lepiej wyglądają, gdy widać ich zawartość :) Na razie dojrzewają w zaciszu moich kuchennych szafek, a za jakiś czas zajmę się odpowiednimi dla nich etykietkami i ‘dekoracjami’ :)

grue__cacao
prażone kruszone ziarno kakaowe + ekstrakt

‘Nastawiłam’ również ekstrakt czekoladowy (a raczej kakaowy…), który przygotowałam z prażonego kruszonego ziarna kakaowego : 3-4 łyżki ziarna (jak na powyższym zdjęciu) rozcieram nieco drobniej i zalewam ok. 150 ml alkoholu (w tym roku z rumem :)). Co jakiś czas wstrząsam słoiczkiem / buteleczką i po 2-3 miesiącach delektuję się aromatycznym ekstraktem :)

W celach eksperymentalnych powstał również w tym roku ekstrakt kawowy (4 łyżki zmielonej – niezbyt drobno – kawy na 200 ml alkoholu) oraz ekstrakt z tonki (7 ziarenek na 200 ml alkoholu), choć tonkę i tak mimo wszystko wolę jako straty dodatek do ciast czy deserów.

extrait_cafe_tonka
po lewej – ekstrakt kawowy, po prawej – z tonki

Ufff… Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca tego (przydługiego… ;)) wpisu i że będzie on przydatny; i oczywiście zapraszam na kolejne odcinki już wkrótce! :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email