Archiwa kategorii: slodkosci

Nektarynka. Winnica. Nektarnica :)

nectavigne350Dialog w sklepie :

- Zobacz jakie dziwne jabłka!
- To nie są jabłka.
- Jesteś pewna?
-
Tak, nawet jest obok napisane : ‘Nectavigne’, a nie ‘Pomme’…
- O, faktycznie, masz rację. A co to właściwie jest???

Jeśli i Wy zadajecie sobie takie oto pytanie, już odpowiadam : nectavigne to skrzyżowanie naktarynki oraz pewnej odmiany brzoskwini, nazywanej po francusku ‘pêche de vigne’ (vigne to winnica). Otóż dawno dawno temu – podobno 250 lat temu – zaczęto sadzić w winnicach pewną odmianę brzoskwini, która to była swego rodzaju strażnikiem zdrowia winnicy, wspomniana odmiana drzewek brzoskwiniowych jest bowiem dosyć delikatna i to na nich właśnie można było dostrzec pierwsze oznaki oidium (choroby wywoływanej przez grzyba mączniaka prawdziwego). Dziś w winnicach w podobnym celu sadzi się krzewy róż, co jest wielce przyjemne dla oka spacerujących, a tym samym bardzo potrzebne właścicielom winnic do ‘kontroli’ zdrowia winorośli.

Sama nazwa ‘nectavigne’ podoba mi się średnio… Zastanawiałam się, jak można by tę ‘krzyżówkę’ pokazać w języku polskim i niewiele pomysłów przychodziło mi na myśl. Dlatego wersja robocza to tytułowa ‘nectarnica’, choć nazwa nie brzmi zbyt przekonująco ;)

Wróćmy jednak do ‘pêche de vigne’. Jest mniejsza od tradycyjnej brzoskwini i różni się od niej charakterystycznym, czerwonym miąższem. To coś jak skrzyżowanie brzokwini z maliną (tutaj kilka zdjęć). Nader smakowite skrzyżowanie ;)

Lecz dziś to podobno nektarynki cieszą się wśród klientów większą popularnością niż brzoskwinie. Poza tym łatwiej – niestety – znoszą transport. Dlatego też postanowiono skrzyżować wspomnianą już ‘pêche de vigne’ z nektarynką i powstały owoc ochrzczono mianem ‘nectavigne’ :)
Jako, że pewna przemiła dusza obdarowała mnie niedawno tą oto owocową niespodzianką, miałam okazję osobiście przekonać się co to za stwór ;)

Nectavigne jest ciekawa w smaku, z pewnością nieco bardziej aromatyczna od ‘zwykłej’ nektarynki, aczkolwiek problem owoców zakupionych w sklepie jest zawsze taki sam : zrywane nieco za wcześnie, by przetrwać transport (nectavigne jest bowiem odmianą rodem z Francji), nigdy nie mają tak dobrego smaku jak te zrywane w optymalnym dla nich momencie. Mimo wszystko jednak nectavigne jest sympatyczną odmianą i ze względu na swój śliczny kolor, i na przyjemny smak.

Część z owoców zjadłam ‘na surowo’ (przyznaję – te najładniejsze i najbardziej ‘kolorowe’ ;) ), część zaś przeznaczyłam do wypieku. Już pod koniec czerwca, w wakacyjnym numerze jednego z moich ulubionych czasopism ‘Saveurs’, mój wzrok przykuła tarta z nektarynkami i migdałowym ‘kremem’. Przepis powędrował więc na odpowiednie miejsce, do odpowiedniego segregatora ;) i właśnie dzięki nectavigne doczekał się realizacji :)

Zmieniłam tylko nieco wykonanie tarty: w oryginalnym przepisie ten migdałowy ‘krem’ wlewa się na kruche ciasto, ja zaś użyłam go samego i – zamiast jednej większej tarty – upiekłam tarteletki. Z gazetowych proporcji kremu wyszło niestety mało (porcji ‘jednojajkowej’ starczyło tylko na 3 tarteletki), dlatego przy drugim podejściu podwoiłam proporcje. Od siebie dodałam też otartą skórkę z cytryny oraz kardamon, które świetnie komponują się z migdałowo-nektarynkowym smakiem.
Wczoraj natomiast wzbogaciłam przepis o 2 łyżki ‘crème fraiche’ i efekt jest równie zadowalający.
*

tartelettesnectavigne1

Tarteletki z nektarynkami (lub brzoskwiniami) z migdałowym ‘kremem’

porcja na 6 tarteletek o średnicy 11,5 cm

100 g miękkiego masła
80 g jasnego cukru trzcinowego
2 jajka
100 g drobno zmielonych migdałów
40 g mąki
1,5 łyżeczki mielonego kardamonu
otarta skórka z cytryny

+ owoce (brzoskwinie, nektarynki)

Wszystkie składniki zmiksować, wlać do natłuszczonych foremek, ulożyć na nich owoce i piec ok. 30 min. w 180°.

*

tartelettesnectavigne2
*
Jak widać na powyższym zdjęciu, część owoców była nieco ‘bledsza’, jednak równie smakowita :) Tak jak robię w wypadku brzoskwiń, do połowy tarteletek dodałam również maliny. Przyznaję, że obie wersje były pyszne :)

A tutaj wczorajsza wersja – nieco więcej mąki + 2 łyżki crème fraiche, z brzoskwiniami i ‘pokruszonymi’ mrożonymi malinami. Świetnie smakuje do popołudniowej (lub porannej ;) ) kawy :)
*

gateauamandespecheframboise
*
*

Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim miłego tygodnia !

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Szybkie ciasto z morelami

Wczoraj, 1-go sierpnia, w dzień święta narodowego w Szwajcarii, tradycyjnie już – jak co roku – tuż po 6 rano obudziła nas przeurocza orkiestra dęta :) Szczęście w nieszczęściu mamy takie, że gdybyśmy mieszkali w centrum miasteczka, to obudzono by nas już o 5 :)) Tak, tak, nawet w taki wolny od pracy dzień w Szwajcarii nie można zbyt długo spać. Ani zbyt wcześnie kłaść się spać, ze względu na pokazy sztucznych ogni, ale to jest o wiele bardziej przyjemne niż pobudka o świcie ;) A tegoroczny pokaz sztucznych ogni w naszym ‘miasteczku’ był szczególnie widowiskowy, choć przeze mnie niestety podziwiany tylko z balkonu ;)

Jak wspominałam Wam już rok temu, na święto 1-go sierpnia piecze się w Szwajcarii takie oto bułeczki mleczne, z nacięciami w kształcie krzyża i ze szwajcarskimi chorągiewkami :)

painsaulait
W tym roku jednak – przyznaję bez bicia… – bułeczek nie było :( Było za to coś innego, szwajcarskiego, choć niezupełnie tradycyjnego, ale… o tym będzie dopiero w jednym z przyszłych wpisów :)

Gdy zakładałam tego bloga, nie sądziłam, że będę tu pisać również o kuchni szwajcarskiej, jednak po pewnym czasie zauważyłam, że są chętni i na takie przepisy :) Co jakiś czas dostaję maile z zapytaniem o taki czy inny szwajcarski smakołyk i w miarę możliwości staram się na nie odpowiadać, nie wszystko bowiem mam czas przygotować, sfotografować i wpisać na bloga. Ale od czasu do czasu staram się oczywiście coś nowego do listy dopisać ;) Chętnych zapraszam więc również do poprzednich wpisów o tym, co na szwajcarskim stole zobaczyć można ;)

*

W ostatnim poście wspominałam Wam, że morele to taki ‘narodowy’ szwajcarski owoc. Dlatego by było dziś ‘na stole’ coś w miarę tradycyjnego, upiekłam ekspresowe ucierane ciasto z morelami właśnie, a dzięki amaretto i płatkom migdałowym ciasto nabrało aromatu i stało się mniej banalne ;)

(równie pyszne było by z kruszonką o której użyłam do morelowo-lawendowego crumble)

Czy są chętni na kawałek? Jeśli tak, to częstujcie się proszę :)

*

gateauabricots

*

Szybkie ciasto z morelami

forma 25 x 25cm

150 g miękkiego masła
150 g cukru
3 jajka
1 łyżka amaretto
150 g mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia

+ morele,  płatki migdałowe

Nagrzać piekarnik do 180°.
Morele umyć, przepołowić i wypestkować.
Masło utrzeć (zmiksować) z cukrem do białości. Dalej miksując dodawać po jednym jajku, następnie dodać amaretto oraz – partiami – mąkę wymieszaną z proszkiem. Ciasto przelać do natłuszczonej lub wyłożonej papierem formy, ułożyć owoce i posypać płatkami migdałowymi. Piec ok. 40 min (lub do suchego patyczka).

*

Smacznego!

*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Morele i lawenda

abricotslavande

*

Ostatnio na nowo zagłębiłam się w lekturze ‘Pod słońcem Toskanii’. Gdy czytam książki po raz ‘któryś’ z kolei, zawsze dostrzegam coś innego, za każdym razem inne opisy i szczegóły mnie urzekają. Tym razem, czytając i zajadając soczyste morele, spodobało mi się np. powiedzenie : ‘morele w kolorze wschodu słońca’ i stwierdziłam, że chyba pasuje ono do tych moich (choć właściwie waham się tu nad kolorem wschodu i zachodu słońca ;) ). I na tym kończy się zapewne podobieństwo moich moreli do tych opisywanych przez Frances, moje bowiem niestety nie rosły wśród falistych, toskańskich wzgórz ;) Rosły jednak wśród równie pięknych pejzaży, w naszym tutejszym morelowym zagłębiu :)

To w 1838 w kantonie Valais / Wallis posadzono pierwsze drzewka morelowe (Rzymianie nazywali morele ‘wczesnym jabłkiem’) i odmianę tę nazwano imieniem jej ‘pioniera’ – Luizet (od nazwiska Francuza Gabriela Luizet). Rocznie w kantonie Valais zbiera się kilka ton moreli (z różnych odmian, owocujących od początku lipca do końca sierpnia). Coroczne zbiory zależą rzecz jasna od warunków pogodowych, Valais jednak ma do zaoferowania wspaniały, suchy i słoneczny mikroklimat oraz dobre naturalne nawodnienie terenu, co świetnie sprzyja morelowym (i nie tylko) sadom.

Morele to prawie narodowy, szwajcarski owoc ;) Każda chyba pani domu robi morelowe przetwory, tarty czy musy. W Valais produkuje się też abricotine – 40 % alkohol morelowy (aktualnie chroniony apelacją AOC).

lavande2

Przyznaję, że morele pokochałam właśnie tutaj, na helweckiej ziemi ;) Wcześniej zawsze twierdziłam, że za morelami nie przepadam, teraz jednak są zdecydowanie jednym z moich ulubionych owoców. Zastanawiałam się, co zrobić z nimi tym razem. Ciasto? Tartę? Szybki deser? Crumble? Tak! Będzie crumble :) Więc teraz szybki przegląd kuchennych zapasów : są mielone migdały i jest jeszcze ‘resztka’ lawendowego miodu, czyli wszystko czego mi potrzeba do morelowego szczęścia ;) By lawendowy aromat był bardziej wyczuwalny, dodam też odrobinę olejku lawendowego, nie chcę bowiem dodawać samych kwiatów, które ‘przeszkadzają’ mi potem w koncumpcji ;) Jeśli jednak i Wy macie ochotę użyć olejku, pamiętajcie, by nie dodawać go więcej niż 2-3 krople, olejki bowiem są niezwykle skoncentrowaną formą samej rośliny – do wyprodukowania 1 litra olejku lawendowego potrzeba aż 130 kg kwiatów lawendy!

Poza specyficznym, wspaniałym zapachem, olejek lawendowy ma niezwykle wszechstronne działanie : jest nie tylko relaksujący, lecz także działa antyseptycznie, antybiotycznie czy przeciwbólowo. Aromaterapeuci mówią, że jeśli mielibyśmy mieć tylko jeden uniwersalny olejek w domu, to z całą pewnością powinien to być właśnie olejek lawendowy. Równie dobrze wspomaga wygląd naszej skóry, jak i nasz organizm i psychikę. Czego można chcieć więcej? Jedząc pyszny deser, ‘robimy dobrze’ nie tylko naszym kubkom smakowym, ale i nam samym ;)

*

crumbleabricotslavande

Morelowo-lawendowy crumble

(z kruszonką mistrza Hermé)

na ok. kilogram moreli :

ok. 40 g masła
ok. 40 g miodu lawendowego
2-3 krople olejku lawendowego

migdałowa kruszonka :
60 g zimnego masła
60 g mąki
60 g cukru
60 g bardzo drobno zmielonych migdałów
szczypta soli

+ masło do wysmarowania formy

Nagrzać piekarnik do 180ºC.
Formę do zapiekania wysmarować masłem.
Składniki kruszonki w miarę szybko dobrze razem wymieszać i pokruszyć (lub posiekać).
Morele umyć, osuszyć, przepołowić i wypestkować, pokroić w ćwiartki.
Masło i miód roztopić, nastęśnie dodać morele i podgotować je kilka minut. Zdjąć garnek z ognia, przełożyć owoce do foremki a do maślano-miodowego sosu dodać olejek lawendowy. Wymieszać i polać nim owoce. Następnie posypać kruszonką i piec ok. 25 minut.
Crumble świetnie smakuje sam, lub w towarzystwie kulki waniliowych lodów. Z lawendowymi również świetnie by się komponował ;)

Smacznego!
*
*

Lubiącym lawendę polecam również prezentowany przeze mnie rok temu syrop lawendowy, świetny jako dodatek do deserów czy napojów oraz zeszłoroczny przepis Małgosi na przepyszne nektarynki w syropie miodowo – lawendowym.

*
*

Pozdrawiam serdecznie!
*
*

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email