Archiwa kategorii: slodkosci

Świątecznie

Na początek jedno ‘zaległe’ zdjęcie; oto kupiona już jakiś czas temu (i rzecz jasna już dawno temu zjedzona ;) ) ‘sałata’ grumolo verde. Jest to rustykalna odmiana cykorii rodem z Piemontu, którą wysiewa się latem, by wczesną wiosną móc cieszyć się takimi oto ozdobnymi różyczkami. Niektórzy nawet nazywają ją tutaj ‘sałatą wielkanocną’ ;) jako że jest to jedna z pierwszych ogrodowych ‘sałat’. Jak to na cykorię przystało, ma ona lekko gorzkawy posmak, jednak zupełnie nie przeszkadza on w jej konsumpcji (pod warunkiem oczywiście, że choć trochę lubimy tego typu smaki ;) ). Często jemy ją jako ‘dodatek’ do dań, skropioną oliwkowo-cytrynowym vinaigrette, jednak świetnie smakuje oczywiście również w towarzystwie innych ‘sałatkowych’ dodatków (zainteresowani mogą przeczytać tutaj propozycję Anoushki).
Ciekawa jestem, czy i Wy grumolo znacie i lubicie :)To tyle o ‚zieleninie’, teraz o czymś nieco bardziej świątecznym ;)
Dziś w kantonie w którym mieszkamy jest już wolny od pracy, świąteczny dzień.
To chyba było tu dla mnie na początku ‘najdziwniejsze’ : każdy praktycznie kanton ma różne wolne od pracy dni (zainteresowani mogą zobaczyć kalendarium tychże dni tutaj). Tylko 1 stycznia, Wniebowstąpienie, 1 sierpnia (święto narodowe) oraz 25 grudnia są ogólnymi, wolnymi od pracy dniami; Wielki Piątek jest nim w większości kantonów (za wyjątkiem dwóch – Ticino oraz Valais / Wallis). Nigdy nie zapomnę, gdy na samym początku mojego pobytu tutaj wybrałam się na zakupy wcześnie rano, w Wielki Piątek właśnie; wszędzie było tak pusto i cicho, że mnie to lekko zaniepokoiło… Jednak dopiero po dotarciu na miejsce (na szczęście tylko kilka minut od domu) zobaczyłam wieeelką wywieszkę na drzwiach sklepu :) Jednak nad jeziorem zawsze był choć jeden otwarty sklepik spożywczy, tek więc tego dnia nie był to aż tak wielki problem ;) A jako, że w Wielką Sobotę sklepy są ponownie otwarte, można więc zaopatrzyć się w brakujące nam świąteczne produkty ;)Przepis na ciasto, które chcę Wam dziś pokazać, ‘przetestowałam’ jeszcze przed Świętami. Szukałam jakiegoś ciekawego przepisu z marcepanem i ten wydał mi się całkiem sympatyczny; jest szybki, łatwy i wymaga użycia tylko jednej miski, co jest jego niewątpliwą zaletą ;) Jednak najwspanialszy jest jego smak! To aromatyczne, wilgotne (lecz nie ‘zakalcowate’) ciasto znika w zastraszającym tempie… Nawet osoby, które twierdzą, że nie przepadają za marcepanem, ze smakiem zjadały kolejny kawałek tej ‚babki’ ;)
Być może niektórzy z Was znają już ten wypiek, jest to bowiem jeden z przepisów Nigelli; oryginał możecie znaleźć tutaj (ja skorzystałam z tłumaczenia Bajaderki podanego na forum MniamMniam). Zamiast w tortownicy, upiekłam je w formie babkowej, by było bardziej świątecznie, wiem już, że będę często wracać do tego przepisu, gdyż jest to z całą pewnością jedno ze smaczniejszych marcepanowych ciast jakie znam.babkamarcepanowa

Easy almond cake Nigelli

tortownica o średnicy 25cm (w oryginale z ozdobnym dnem)*

250g niesolonego masła
250g miękkiego marcepanu
150g cukru (bardzo drobnego, jeżeli to możliwe)**
1/4 łyżeczki ekstraktu migdałowego
1/4 łyżeczki ekstraktu z wanilii***
6 dużych jajek
150g mąki z proszkiem (lub 150 g zwykłej mąki minus 2 łyżeczki, do której dodajemy 1,5 łyżeczki proszku)

* upiekłam z połowy porcji w formie babkowej o śr. 16 cm
** u mnie jasny trzcinowy
*** można zastąpić otartą skórką z pomarańczy (ja dodałam również nieco rumu)

Rozgrzać piekarnik do 170ºC. Masło i marcpean pokroić w grubą kostkę (starłam na tarce) i włożyć do malaksera, dodać cukier i posiekać na gładką masę (ucierałam wszystko ‘wiosłem’ KA). Dodać oba ekstrakty (u mnie tylko rum), wymieszać, dodać jajka – po jednym, ciągle mieszając. Dodać mąkę, wymieszać – otworzyć malakser, zeskrobać masę ze ścianek i jeszcze raz wymieszać. Przełożyć masę do natłuszczonej formy, piec około 50 minut – zacząć sprawdzać już po 40 minutach – patyczek wetknięty w środek powinien być suchy, a ciasto zrumienione na złoto.
Wyjąć z piekarnika i zostawić w formie do wystygnięcia.
Ciasto pozostaje swieże i smaczne do tygodnia.

(ozdobiłam je rumowo-cytrynowym lukrem)

Na koniec pozwolę sobie jeszcze przypomnieć Wam mój zeszłoroczny świąteczny wpis (może jeszcze nie jest za późno na oryginalne, kolorowe, domowe pisanki ;) )

A teraz już życzę Wam wszystkim wspaniałych, radosnych i prawdziwie wiosennych Świąt!

Pozdrawiam serdecznie :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Czekoladowy Weekend, cz.3

Pierwsze dokładne receptury na przyrządzanie i przyprawianie kakao oraz opisy wszelkich rytuałów z nią związanych zawdzięczamy plemieniu Majów. Europa natomiast ‘odkryła’ kakao dzięki Kolumbowi i hiszpańskim mnichom, którzy to opracowali nową receptę na przyrządzanie napoju z ziaren kakaowca, dodając do zmielonych na pył nasion cukier oraz cynamon i anyż , a wszystko z dodatkiem gorącej wody. Z Hiszpanii kakao zawędrowało na dwór króla Francji, a w 1750 roku – do Szwajcarii. Cailler, Suchard, Nestlé, Lindt, to nazwiska które znamy do dziś.Jednak to dzięki pewnemu Holendrowi, Casparus Van Houten, w 1828 roku nastąpił przełom w produkcji kakao. Opracował on bowiem metodę oddzielenia masła kakaowego od reszty masy, w wyniku czego otrzymał produkt sypki, odtłuszczony i łatwo rozpuszczalny w mleku. Jest on uważny za pierwszego producenta czekolady. Ten wynalazek spowodował, że koszty produkcji czekolady znacznie zmalały, a czekoladowe napoje zyskały wielką popularność. 50 lat później, Szwajcar Rudolf Lindt wynalazł konchę [od greckiego. konche = muszla] – urządzenie tak mieszające składniki, by zniknął cierpki smak, a masa czekoladowa nabrała aksamitnej konsystencji i mogła rozpływać się w ustach. Mniej więcej w tym samym czasie, Szwajcar Henryk Nestlé opracował przepis wymieszania kakao z mlekiem w proszku. W ten sposób powstała, znana i powszechnie lubiana czekolada mleczna (cytuję za DomemCzekolady).
Jako, że Szwajcaria nadal jest jednym z bardziej znanych producentów czekolady, wiele jest tu miejsc, gdzie można kupić przepyszne, świetnej jakości wyroby, produkowane na miejscu, często od pokoleń.
U mojego ulubionego ‘czekoladnika’ (Blondel, kilka info tutaj) kupić można ponad 50 rodzajów czekolady! Z pomarańczą, cytryną, z bazylią, bananowa, ananasowa, z nugatem, z marcepanem, z orzeszkami piniowymi, z morelami, kokosem, z makiem, z owocami leśnymi, waniliową, kawową, karmelową, itd, itd… Jest tam również ponad 50 smaków pralinek i blisko 30 rodzajów trufli… I jako, że pracuję w sąsiedztwie tego przybytku, to domyślacie się, jakie katusze cierpię, przechodząc codziennie obok ;) Sklepik ten istnieje już od 1850 roku i wchodząc tam ma się wrażenie, że czas stanął w miejscu. To chyba jedyny sklep, przed którym zobaczyć tu można kolejkę! Sam sklepik jest bowiem dość mały i przede wszystkim wąski i ‘mieści’ się w nim zaledwie kilku klientów jednocześnie. Jednak czy w zimnie, czy w deszczu, wszyscy dzielnie czekają na swoją kolej by móc dokonać zakupu w tym Przybytku Czekolady :)

W tym roku, na każdy dzień tego wyjątkowego Weekendu przygotowałam coś, czego wcześniej nie robiłam, by i dla mnie był to czas odkryć :) Dziś, na zakończenie naszej wspólnej zabawy, jest coś małego, do popołudniowej kawy na przykład, i w mojej wersji – dla dorosłych ;) A są to trufelki. Zawsze wydawało mi się, że jest to coś trudnego do zrobienia, okazuje się jednak, że wręcz przeciwnie – nie ma chyba nic prostszego; jeśli robimy ich większą ilość, to jest to troszkę pracochłonne zajęcie, jednak – jak dla mnie – bardzo przyjemne :)
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym trzymała się jednego konkretnego przepisu ;) A właściwie inaczej : jako, że nie znalazłam takiego przepisu, jaki mi się ‘wymarzył’, to ‘ulepszyłam’ inny. A wymarzyłam sobie smak śliwki w czekoladzie, macerowanej w czymś dobrym ;) z dodatkiem migdałów. Zawsze z wielką rezerwą podchodziłam do różnych ‘domowych’ trufelków, teraz jednak wiem, że wchodzą one na stałe do mojego repertuaru. I w kolejce czekają już następne :)
Poniższy przepis to ‘mix’ przepisu na trufle pana Hermé oraz Bajaderki (przepis na forum CinCin). Dodam tylko, że przepis Bajaderki wydaje mi się idealny, jednak ‘wyszperałam’ go nieco za późno, to raz, a dwa zawsze niestety troszkę ‘boję się’ szklankowych przepisów ;)

truffes1

Trufle czekoladowo-śliwkowe

na ok. 30 sztuk

200 g gorzkiej czekolady
150 g słodkiej śmietany
30 g masła
50 g zmielonych migdałów
15 suszonych śliwek namoczonych w alkoholu (np. armagnac,brandy, rum etc., u mnie ‘Vieille Prune’)
+ kakao i migdały do obtoczenia trufli

Śliwki namoczyć w podgrzanym alkoholu przez min. 2 godziny, lecz im dłużej się macerują, tym lepiej (możemy też alkohol lekko ‘rozcieńczyć’ odrobiną wrzątku jeśli ‘obawiamy się’ zbyt mocnego smaku). Po namoczeniu odsączyć je i pokroić w małą kostkę. Zachować łyżkę alkoholu z maceracji.
Śmietanę zagotować na średnim ogniu, zdjąć z ognia, dodać posiekaną czekoladę i rozpuścić ją stale mieszając, następnie dodać masło w kawałkach i dobrze wymieszać do uzyskania jednolitej masy. Następnie dodać pokrojone śliwki, migdały oraz jedną łyżkę alkoholu z maceracji i ponownie wszystko dobrze wymieszać. Masę ostudzić i wstawić do lodówki na kilka godzin aż lekko stężeje. Następnie formować z niej kuleczki i obtaczać je w kakao lub w mielonych migdałach. Najlepiej przechowywać w hermetycznym pudełku w lodówce.
Do obtoczenia trufli użyłam właśnie wspomnianego na początku kakao Van Houten, którego to próbowałam po raz pierwszy (za sprawą Dirk, której to raz jeszcze serdecznie dziękuję!!!).

Pozdrawiam serdecznie!

foodelek: przepisy tygodnia

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Czekoladowy Weekend, cz.2

Moje plany jak zwykle zostały poniekąd pokrzyżowane. I jak zwykle przez mój ukochany system odpornościowy, a raczej kompletny jego brak :( Miałam w tym tygodniu dwóch bardzo chorych uczniów w klasie, no i stało się : w czwartek wieczorem zaczęło okropnie boleć mnie gardło, w piątek praktycznie nie mogłam przełykać (cuda zdziałał spray propolisowy na szczęście…), ale wieczorem za to miałam 38,7 :( W związku z czym mój dzisiejszy wpis będzie niestety dosyć ‘lakoniczny’ i nie do końca taki, jak chciałam… Mam jednak nadzieję, że mi to wybaczycie… :/Dziś będzie ciasto. To kolejny przepis z książki P. Hermé ‘Czekolada’, który jednak nieco zmodyfikowałam i ‘wzbogaciłam’ ;) W oryginalnym przepisie, na dno foremki wysypuje się 20 g płatków migdałowych, na to wlewa się masę i po upieczeniu przewraca się ciasto do góry nogami jak tartę Tatin. Ja jednak zrezygnowałam z płatków migdałowych, a w zamian… dodałam macerowanych w alkoholu suszonych czereśni :) Od pewnego już bowiem czasu ‘chodziło’ za mną coś takiego i postanowiłam wypróbować to połączenie na bazie ciasta pana Hermé. I muszę przyznać, że rezultat jest dokładnie taki, jak oczekiwałam : ciasto jest lekko ‘truflowe’, nie za słodkie i świetnie komponuje się ze smakiem ‘alkoholowych’ czereśni. Obawiam się, że coraz bardziej zaczynam lubić czekoladowe wypieki ;)gateauchocolatcerises

Ciasto czekoladowe z czereśniami

(oryginał : Gâteau au chocolat de Nancy)na tortownicę 22 cm

200 g gorzkiej czekolady (70% kakao)
200 g miękkiego masła
6 jajek
100 g cukru
75 g bardzo drobno zmielonych migdałów
80 g mąki
+ 150 g suszonych czereśni namoczonych w alkoholu (np. brandy, rum etc.)

Czereśnie namoczyć w podgrzanym alkoholu przez min. 2 godziny (możemy też alkohol lekko ‘rozcieńczyć’ odrobiną wrzątku). Po namoczeniu odsączyć je i przekroić na pół.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Zdjąć z ognia, dodać masło w kawałkach i wymieszać do otrzymania gładkiej masy. Dodawać po jednym żółtku dokładnie i energicznie mieszając. Dodać cukier, migdały, przesianą mąkę i czereśnie i dobrze wymieszać.
Nagrzać piekarnik do 170°.
Natłuścić foremkę (ja wyłożyłam też papierem).
Białka ubić na sztywną pianę. 2 łyżki białek dodać do masy czekoladowej, wymieszać, po czym delikatnie dodać resztę białek delikatnie mieszając (‘okrągłymi’ ruchami, ‘podnosząc’ masę od spodu). Wlać masę do foremki i piec ok. 35 minut.

Po wystudzeniu, możemy ciasto udekorować gęstą polewą czekoladową, na przykład taką :

Polewa czekoladowa

(zmodyfikowany przepis Donny Hay – u niej bez dodatku masła)

150 g czekolady
120 ml śmietany
20 g miękkiego masła

Śmietanę podgrzać i rozpuścić w niej czekoladę na delikatnym ogniu; na koniec dodać masło i mieszać do uzyskania gładkiej konsystencji. Przestudzić (ok. 10 min.) i udekorować

nią ciasto.

Ja dodatkowo posypałam jeszcze wierzch gorzkim kakao, by ‘polewa’ stała się niewidoczną dla oka, a miłą dla podniebienia czekoladową niespodzianką ;)

Smacznego!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email