Raz jeszcze pragnę Wam wszystkim podziękować za życzenia i miłe słowa.
Mam nadzieję, że miło spędziliście ten świąteczny czas.
Z wielkim zainteresowaniem oglądam Wasze kulinarno-blogowe świąteczne poczynania i już teraz zapisuję ciekawe pomysły na przyszły rok :)
Na moim wigilijnym stole nie zagościło wprawdzie aż 12 potraw, przygotowałam jednak typowo tradycyjne polskie dania, takie jakie jadało się u mnie w domu (z wyjątkiem karpia jednak, za którym niestety nie przepadam… ;) ). By ‘zastąpić’ rybę i mięso (mąś jest wegetarianinem), upiekłam pasztet sojowy, o którym pisałam Wam wiosną tego roku (dla zainteresowanych przepis tutaj). Jest to naprawdę bardzo smakowita potrawa nie tylko dla tych, którzy nie jedzą mięsa.Dzięki sprawności poczty (tak, czasami im się to udaje ;) ) na czas dotarł do mnie mielony mak (raz jeszcze baaardzo dziękuję Siostro! ! !) i mogłam upiec sobie mój ukochany seromakowiec :) Nawet mój szwajcarski mąż polubił ten wypiek, choć pamiętam, że za pierwszym razem jego podejście do tak dużej ilości tej ‘dziwnej’, ‘czarnej’, makowej masy było nieco sceptyczne ;)
Dziś jednak nie będzie tu seromakowca, a coś zupełnie innego.
Dzisiejszy wpis dedykuję bowiem jednej z moich wirtualnych koleżanek, która to znalazła pod choinką piękną maszynę do pieczenia chleba :) I dla niej postaram się co jakiś czas wpisać jakiś smakowity ‘maszynowy’ przepis. Zacznę od pysznej, aromatycznej brioszki z rodzynkami, skórką pomarańczową i kardamonem, idealnej na ‘po-świąteczne’ śniadanie lub podwieczorek ;)
Brioszka z rodzynkami i kadamonem
130 ml letniego mleka
80 g miękkiego masła
375 g mąki tortowej
2 rozłócone jajka
1 łyżeczka soli
2 łyżki cukru trzcinowego
1 opakowanie cukru waniliowego
1 łyżeczka drożdży instant
skórka z otartej pomarańczy
ok. ¼ – ½ łyżeczki mielonego kardamonu
(ewentualnie szczypta kurkumy dla koloru)
50 g rodzynek
żółtko + łyżeczka słodkiej śmietany do posmarowania
Składniki umieścić w ‘wiaderku’ maszyny w kolejności zalecanej przez producenta.
Ja od pewnego czasu, gdy nie dysponuję miękkim masłem ;) podgrzewam je razem z mlekiem i wtedy – letnie – wlewam na dno ‘wiaderka’; następnie dodaję rozkłócone jajka, sól, mąkę wymieszaną z przyprawami, cukier + drożdże (ważne jest, by drożdże nie były w bezpośrednim kontakcie z solą!).
Jeśli chcemy upiec brioszkę w maszynie, nastawiamy odpowiedni program (u mnie ‘sweet’ do wypieków typu brioszkowego właśnie); jeśli wolimy upiec ją w piekarniku, nastawiamy program ‘ciasto’ (‘dough’). Po około 8-10 minutach sprawdzamy konsystencję : ciasto ma być nieco lużniejsze niż ciasto chlebowe. Jeśli jest zbyt suche, dodajemy odrobinę mleka (nie wiecej niż ½ – 1 łyżkę jednorazowo), jeśli zaś jest zbyt luźne, dodajemy nieco mąki (u mnie powyższe proporcje sprawdziły się dziś idealnie). Gdy usłyszymy ‘bip’ maszyny, dodajemy rodzynki.
Jeśli nastawiamy brioszkę do pieczenia w maszynie, na tym etapie możemy już spokojnie opuścić kuchnię i wrócić do niej po zakończeniu pieczenia, by wyciągnąć z maszyny nasz aromatyczny wypiek ;)
Jeśli natomiast nastawiliśmy program ‘ciasto’ (jak ja), wyciągamy je z maszyny po zakończeniu programu, lekko odgazowujemy je i wkładamy do wylożonej lekko naoliwionym papierem keksówki (u mnie ok. 30 cm długości) przykrywamy i odstawiamy do ponownego wyrośnięcia (u mnie piekarnik z załączoną żarówką); gdy ciasto podwoi swą objętość delikatnie smarujemy je żółtkiem wymieszanym ze śmietaną i ewentualnie posypujemy grubym cukrem do dekoracji.
Pieczemy ok. 30 minut w temp. 200°
Smacznego!
(przepis oryginalny pochodzi z książki Cathy Ytak ‘Pain maison’)