Nie wiem jak Wy, ale ja dopiero wczoraj poczułam, że to naprawdę już zima. Wprawdzie już wcześniej było mi trochę chłodno w jesiennej kurtce i bez rękawiczek, ale to wczoraj właśnie po raz pierwszy poczułam, że marzną mi uszy ;) a dla mnie to znak, że zaczęła się zima :) I śnieg prószył wczoraj i dziś przez cały dzień, lecz niestety niesprzyjające mu temperatury nie pozwalają na to, by otulił nas miękki, śnieżny kocyk. Wprawdzie w górach rzecz jasna i na nieco wyżej położonych terenach śnieg już jest (u Anoushki pewnie też ;) ), jednak w ‘mieście’ co roku jest go jak na lekarstwo, czytaj : nie ma go praktycznie wcale. Minusem takich dni jak ten wczorajszy i dzisiejszy jest to, że niebo spowite jest chmurami, przez które nie przebija się najmniejszy nawet promyk słońca :( Bardzo miło spędza się wtedy czas na kanapie, pod kocem, z kubkiem gorącej herbaty :) A jako, że czekała na mnie pyszna herbata o orientalno-pomarańczowym smaku (za którą raz jeszcze baaardzo sedecznie dziękuję Mikołajce :) ), to postanowiłam upiec do niej coś szybkiego. Po krótkim namyśle, mój wybór padł na amaretti; a że miałam ochotę na coś o zimowo-piernikowym smaku, to dodałam do nich otartą skórkę z pomarańczy oraz przyprawę do piernika właśnie (ok. łyżeczki). I odrobinę rumu :) Jako, że piekłam z podawanego już wcześniej przepisu, to dziś wstawiam Wam tylko ‘rozgrzewającą’ fotkę i link do przepisu.
Moje dzisiejsze biscotti to prawdziwy kulinarny debiut jeśli chodzi o ten wypiek. Biscotti które jadłam wcześniej nigdy do końca mnie urzekły, widocznie nie trafiłam wtedy na ‘mój’ smak. Aż do teraz, gdy postanowiłam wypróbować dwa z podanych przez Bajaderkę przepisów na forum Mniam. Te niesamowicie pyszne biscotti znikają w zastraszającym tempie i nie mogę nie podzielić się z Wami tymi smakowitymi recepturami.
Przepisów na biscotti jest sporo; te najsłynniejsze wywodzą się z miasta Prato w Toskanii i znane były już w XIII wieku. Ich nazwa oznacza ‘pieczone dwa razy’ : ‘bis’-‘cotto’. To podczas tego drugiego zapiekania staną się one bardziej lub mniej suche w zależności od tego, jak długo pozostaną w piekarniku. Swietnie przechowują się w hermetycznej puszce do kilku tygodni (o ile wystarczy Wam na tyle silnej woli :))
Mogą też być pięknym, smakowitym prezentem świątecznym, dlatego może i Wam w nadchodzącym czasie te przepisy się przydadzą.
Cytuję (za zgodą Bajaderki) :
Biscotti z suszonymi żurawinami i orzechami
2 1/4 szklanki mąki
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
170 g miękkiego masła
3/4 szklanki cukru
2 duże jajka
2 łyżeczki otartej skórki z cytryny
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1/2 łyżeczki ziaren anyżu (niekoniecznie)*
1 1/4 szklanki suszonych żurawin
1/2 szklanki orzeszków pistacjowych (można uzyć piniowych)**
*zamiast niego dodałam szczyptę cynamonu
**użyłam pół na pół piniowych i pistacjowych
Rozgrzać piekarnik do 165ºC. Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia. Masło i cukier utrzeć mikserem na gładką masę, dodać jajka, po jednym, wymieszać ze skórką cytrynową, wanilią i anyżem. Dodać mąkę i wymieszać tylko do momentu kiedy składniki dobrze się połączą. Wymieszać z żurawinami i orzechami (ciasto będzie dość lepkie, takie ma być). Podzielić na dwie części i dobrze umączonymi rękami uformować 35-38 cm, lekko spłaszczone wałki. Ułożyć na blasze i piec około 30 minut aż do momentu kiedy będą wydawały się suche i zaczną się lekko rumienić. Wyjąć, przestudzić i pokroić na lekko ukośne 2cm kromeczki – ułożyć z powrotem na blasze i piec około 8 minut z każdej strony, aż do momentu kiedy się ładnie zrumienią. Wystudzić.
Można użyć oczywiście dowolnych suszonych owoców – pyszne są z suszonymi jagodami i orzechami wloskimi na przykład.
(moje biscotti były dosyć kruche, może odrobinę za długo piekłam je w pierwszej fazie…)
Korzenne Biscotti z koryntkami
1 szklanka koryntek
2 łyżki brandy*
2 1/4 szklanki mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
1/2 łyżeczki świeżo zmielonego (bardzo ważne!) białego pieprzu**
po 1/2 łyżeczki zmielonych goździków, cynamonu, imbiru, gałki muszkatałowej
szczypta soli
3 duże jajka
3/4 szklanki cukru
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 lyżka otartej skórki z pomarańczy
1 lyżka otartej skórki z cytryny
* użyłam rumu
** nie dodałam
Koryntki zalać bandy i zostawić aby nasiąkły. Rozgrzać piekarnik do 180ºC.
W dużej misce wymieszać razem mąkę, proszek do pieczenia, sodę, przyprawy korzenne i sól. Jajka ubić z cukrem do białości (około 10 minut), dodać wanilię i otarte skórki, wymieszać. Suche składniki przesiać do miski z ubitymi jajkami i delikatnie wymieszać szpatułką lub drewnianą łyżką, dodać koryntki razem z brandy i delikatnie wymieszać. Ciasto będzie dość miękkie więc przełożyć je łyżką na płaską blachę formując dwa rulony o wymiarach około 30 x5cm. Lekko zwilżonymi w wodzie dłońmi wygładzić ciasto. Piec około 30 minut, aż będą rumiane – wyjąć, przestudzić przez 10 minut, obniżyć temperatureę piekarnika do 165ºC. Pokroic na około 1,5 cm kromeczki i układać ponownie na blasze – podpiec przez około 7-8 minut. Wystudzić na drucianej siateczce.
Te biscotti nabieraja wlasciwego smaku dopiero po kilku dnaich – sa dość pikantne w smaku dzięki białemu pieprzowi.
(Przepisy pochodzą z książki ‘Biscotti’ by Maria Robbins)
Smacznego !
Bajaderko, jak zwykle dziękuję za świetne przepisy ! :)
Przepis na te choinki chciałam wypróbować już zeszłej zimy, ale zawsze było coś innego do zrobienia (czytaj : do upieczenia ;) ). Tym razem jednak, stwierdziłam, że może pora spróbować? I oczywiście od razu po spróbowaniu ich pożałowałam, że tak długo zwlekałam ze zrobieniem ich! Spodobają się przede wszystkim wielbicielom czekoladowo-pomarańczowych smaków oraz kruchych ciasteczek. Bo ciasteczka te są kruche. Bardzo kruche ;) Jeśli więc takowe lubicie, zapraszam do czekoladowo-pomarańczowego ‘lasu’ :)
Kruche choinki czekoladowo-pomarańczowe
150 g masła
100 g cukru
szczypta soli
2 żółtka
otarta skórka z 1 pomarańczy
50 g gorzkiej czekolady
25 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
250 g mąki
polewa czekoladowa lub lukier do dekoracji
Masło utrzeć w misie, dodać cukier, sól i żółtka i ucierać do białości. Następnie dodać otartą skórkę, drobno posiekaną czekoladę i kandyzowaną skórkę pomarańczową oraz mąkę (ja dodaję ją partiami) i wszystko dokładnie wymieszać. Z ciasta uformować kulkę, zawinąć w folię i włożyć do lodówki na ok. 10 minut (ja zostawiłam na dłużej).
Piekarnik nagrzać do 180°.
Ciasto rozwałkować na grubość ok. 7 mm (na lekko posypanym mąką blacie) i wycinać nasze ulubione kształty foremkami ;) Ułożyć ciasteczka na blasze wyłożonej papierem i piec je ok. 11 minut. Wystudzić na kratce.
Gdy ciasteczka są już całkiem zimne, możemy je dodatkowo udekorować.
Smacznego!
Przepis pochodzi z książki ‘Noël et ses friandises’ Betty Bossi
(Anoushko, pamiętam, że to nie do końca dla Ciebie ;) )