Witam wszystkich Czytelników bloga na naszej siódmej już edycji Festiwalu Dyni :)
Jak co roku, na przełomie września i października, każdą wolną chwilę spędzam na ‘wycieczkach’ na tutejsze dyniowe farmy, choć to dopiero w październiku zaczynam gromadzić dynie w domu na większą skalę (w tym roku jest ich aktualnie 70, ale co tydzień i tak dokupuję przynajmniej jednego Buttrnuta czy Hokkaido… :)).
od lewej : Buttercup - Hokkaido - Grey Star - patison - Racer
W tym roku niestety plony na jednej z moich ulubionych farm nie są najlepsze : ponad 40% dyni mniej w porównaniu z poprzednimi latami. Zawiniło tu niestety dosyć chłodne i praktycznie bezsłoneczne tegoroczne lato (nasze dynie nie miały niestety takiego szczęścia jak polskie lub duńskie ;)), w związku z czym wiele odmian bardzo słabo zaowocowało, a z braku odpowiedniego nasłonecznienia dynie nie zdążyły urosnąć i dojrzeć tak jak powinny…
od lewej : Sucrine du Berry - żółty patison - Rouge Vif d’Étampes
Te, które urosły są o wiele mniejsze niż zazwyczaj, a ich miążsż jest często o wiele jaśniejszy niż powinien (właśnie z braku słońca…) i nieco mniej intensywny w smaku.
Mimo wszystko trudno jest oprzeć tym pięknym, jesiennym kolorom oraz tak oryginalnym i różnorodnym kształtom dyni :
od lewej : Racer - Sucrine du Berry - żółty patison
od lewej : Hokkaido - Crown Prince - Musquée de Provence (prowansalska muszkatołowa)
Zaskakująca jest też nie tylko sama ilość odmian, ale również ich różnorodność ‘gabarytowa’ ;) bowiem obok takich uroczych, niezwykle dekoracyjnych miniaturowych egzemplarzy jak powyżej, można również stać się posiadaczem nieco większego eksponatu :
Te dynie, które nie są odpowiednio dojrzałe (lub te, które uległy uszkodzeniu) nie trafią do sprzedaży i stają się rustykalną dekoracją, cała reszta zaś skrzętnie ometkowana i opisana trafia na uginające się od dyń półki…
Co roku niecierpliwie czekam na otwarcie sezonu dyniowego, by sprawdzić, czy oprócz tych ulubionych znajdę również jakieś nowe odmiany i to tych szukam zawsze w pierwszej kolejności; tym razem trafiłam np. na urocze małe Lil’ Pump-Ke-Mon, które przywędrowały z nami do domu :)
A oto szczegóły tegorocznych zakupionych dyniowych nowości :)
Lil’ Pump-Ke-Mon (Cucurbita pepo), odmiana amerykańska; owoce lekko spłaszczone, kremowe, z kolorowymi prążkami, waga śr. ok. 700 g (a średnica ok. 12 cm). Miąższ jasno żółty, delikatny, lekko słodki. Idealna również do zapiekania. Można ją przechowywać ok. 4-6 miesięcy.
Speckled Hound (Cucurbita maxima); niezwykle dekoracyjna odmiana, o jednocześnie bardzo smacznym wnętrzu; ma żółto-pomarańczowy dosyć suchy miąższ, lekko słodki, o orzechowym posmaku (owoce o wadze ok. 4-5 kg). Można ją przechowywać ok. 5-6 miesięcy.
Galeux d’Eysines (Cucurbita maxima), odmiana francuska z regionu Bordeaux, również niezwykle dekoracyjna; pastelowo różowa skórka i pomarańczowy, delikatny, lekko słodki miąższ (owoce od 5 do 20 kg). Niestety nie należy przechowywać jej zbyt długo – do 3 miesięcy.
Przy nazwie następnej dyni widnieje znak zapytania, albowiem sprzedająca ją pani niestety nie była jej pewna… Wedle tego, co znalazłam w dyniowej literaturze, może to być portugalska dynia brodawkowa (po francusku Verruqueux du Portugal), jeśli jednak ktoś ma bardziej kompletne informacje na temat tegoż egzemplarza, to chętnie dowiem się czegoś więcej :)
Heart of Gold (Cucurbita pepo) to dynia z rodziny Acornów, które również bardzo lubię. Ma sercowaty kształt, kremowo-zielone owoce o długości śr. 12 cm i wadze ok. 700 g (do kilograma). Tak jak większość Acornów, ma jasny, kremowo-żółty miąższ o lekko orzechowym smaku. Świetnie nadaje się również do spożycia na surowo, choć ja najczęściej ją zapiekam. Można ją przechowywać ok. 4-6 miesięcy.
Confection (Cucurbita maxima); stosunkowo nowa odmiana, z tej samej rodziny co Crown Prince. Owoce lekko spłaszczone, szare, o wadze do 2 kg. Miąższ żółto-pomarańczowy, suchy, lekko słodki. Można ją przechowywać przez ok. 6 – 8 miesięcy.
‚
W sezonie dyniowym nie może u mnie zabraknąć dyni z rodziny Butternut, najchętniej kilku różnych.
Orange Butternut (Cucurbita moschata), to odmiana węgierska, niezwykle aromatyczna i delikatna (równie smaczna na surowo); miąższ mocno pomarańczowy, owoce średnio o wadze 1,5 – 2 kg. Można ją przechowywać ok. 8-10 miesięcy.
Butterfly to odmiana o włoskim rodowodzie; spore, lekko żebrowane owoce o wadze 2-4 kg, miążsż pomarańczowy, delikatny i aromatyczny. Można ją przechowywać ok. 8-12 miesięcy.
Pennsylvania (Dutch Croockneck) to odmiana o dosyć sporych, lekko ‘podwijających’ się owocach (mogą osiągać wagę od 6 do 10 kg). Kremowa skórka i pomarańczowy, lekko słodki miąższ. Można ją przechowywać ok. 8-10 miesięcy.
(niestety, jak wspominałam na początku wpisu, nasze tegoroczne okazy są o wiele mniejsze niż powinny…)
Prowansalska dynia muszkatołowa (z rodziny dyń piżmowych, tak jak wspomniane wyżej Butternuty) absolutnie nie jest w mojej kuchni nowością, ta którą kupiłam ma jednak dosyć wyjątkowy, kulisty kształt (a przy okazji ma mniejsze od standardowych gabaryty), choć zazwyczaj wygląda ona tak :
Ma delikatny, aromatyczny, soczysty miąższ o bardzo owocowym (prawie melonowym) zapachu i smaku; lubię używać jej na surowo (np. przygotowując z niej sok – klik), idealna jest też do surówek, zup oraz wszelkich preparacji, do których nie potrzebujemy suchego miąższu.
I na koniec moja ukochana Hokkaido, której nie może u mnie zabraknąć :
Nadaje się właściwie do wszystkiego; to z niej najczęściej przygotowuję dyniowe puree, piekę ją w plasterkach z dodatkiem ulubionych przypraw i odrobiny oliwy (powstaje wtedy coś w stylu dnyiowych frytek :)), lub upieczoną miksuję z dodatkiem bulionu przygotowując aromatyczną zupę.
‚
Dodam jeszcze to, o czym pisałam również poprzednio, a mianowicie o tym, by kupując dynie wybierać zdrowe okazy, bez plam czy uszkodzeń. Jeśli chcemy je przechowywać nieco dłużej, to wybierzmy te z dość długim ogonkiem, nigdy te które są go pozbawione. Przechowywane w suchym, w miarę chłodnym i przewiewnym miejscu, niektóre gatunki będą mogły przetrwać kilka długich miesięcy. Pamiętajmy też, by regularnie oglądać leżakujące w domu dynie i gdy tylko zauważymy na nich jakieś plamy, przebarwienia lub pierwsze oznaki psucia – natychmiast je zużytkować.
* * *
‚
Tak jak pisałam również w zeszłorocznym wpisie – nowych czytelników (oraz wszystkich kochających dynie :)) odsyłam również do wcześniejszych festiwalowych notek, gdzie znajdziecie więcej zdjęć i opisów gatunków dyni (nie chciałam ich wszystkich raz jeszcze tutaj powtarzać : Festiwal Dyni 2013 / Festiwal Dyni 2012 / Festiwal Dyni 2011 / Festiwal Dyni 2010 / Festiwal Dyni 2009 / Festiwal Dyni 2008 ).
Polecam również zakładkę ‘Gdzie kupic dynie’, gdzie w komentarzach znajdziecie adresy polecanych przez czytelników miejsc.
A na koniec tradycyjne już podziękowania dla (et encore un grand merci aux propriétaires de…) :
‚La grange aux courges’ (Famille Jaquier)
la ferme de Mme Martine Meldem
‘1001 courges’
‚
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego, dyniowego weekendu !
A już po niedzieli zapraszam na pierwsze dyniowe przepisy :)
‚