Początek października to najwyższy czas, by pomyśleć o dyniach moi drodzy! Wszak sezon mamy już w pełni :) Zapraszam więc Was (już po raz czwarty…) do udziału w naszym wspólnym, corocznym dyniowym święcie (zapoczątkowanym przez Bernadettę). Liczę na Waszą pomysłowość i inwencję, by po raz kolejny udowodnić, jak wspaniałe i różnorodne smakołyki można przygotować z tego niesamowitego warzywa! A jeśli jeszcze się z dynią nie oswoiliście, to może tegoroczny Festiwal będzie ku temu odpowiednią okazją? ;) Tym wszystkim bowiem, którzy twierdzą, iż dyni nie lubią, odpowiadam zawsze, że może jeszcze nie trafili na swoją ulubioną odmianę (wszak są ich setki…) lub na najlepszy dla nich przepis? ;)
Jeśli więc macie ochotę przyłączyć się do tegorocznego Festiwalu Dyni, to w dniach od 22 do 31 października wystarczy opublikować przepis z dynią w roli głównej na Waszym blogu i opatrzyć go dyniowym banerem (lub linkiem do zaproszenia). Jak zwykle proszę o przesyłanie mi maili / komentarzy z linkami do Waszych wpisów, bym mogła umieścić je w późniejszym podsumowaniu. Możecie dodawać linki bezpośrednio tutaj, pod zaproszeniem, lub pisać na adres mailowy bloga (adres po prawej, w zakładce ‘kontakt’).
Jednocześnie mam dwie małe prośby : byłabym wdzięczna, gdybyście mogli przesyłać mi linki w trakcie trwania naszego dyniowego tygodnia (z dopiskiem ‘Festiwal Dyni’), gdyż znacznie usprawni to przygotowanie późniejszego podsumowania, to po pierwsze; a po drugie – w wysyłanym mailu lub linku podajcie proszę ‘nicka’ pod jakim chcecie widnieć w podsumowaniu (oraz nazwę bloga), niektórzy z Was bowiem mają np. dwa różne ‚pseudonimy’, a ja mam wtedy dylemat, czy to jedna i ta sama osoba ;) Z góry serdecznie Wam dziękuję :)
Już teraz więc zapraszam Was do udziału w tym kolejnym wspólnym ‘dyniowaniu’, a chętni mogą pobrać baner Festiwalu, kopiując poniższy kod :
Zapraszam wszystkich serdecznie, a zainteresowanym przypominam również linki do poprzednich podsumowań :
Oto podsumowanie tegorocznego Czekoladowego Weekendu, za którego organizację raz jeszcze dziękuję Atinie, bez niej bowiem nie było by ani Weekendu, ani podsumowania.
A Wam wszystkim raz jeszcze serdecznie dziękuję za tak liczną partycypację (ponad 120 uczestniczących blogów!). Mam nadzieję, że i w tym roku dobrze się bawiliście :)
Poniżej znajdziecie tegoroczne podsumowanie, które zamieszczam za zgodą Atiny (które to – dzięki jej uprzejmości – w tym roku powstało). Jak i w poprzednich latach – znów przybyło nam sporo smakowitych przepisów do przetestowania!
Przy okazji chętnym przypominam również linki do wcześniejszych edycji :
Ufff… I mnie udało się jednak przygotować coś na tegoroczny Czekoladowy Weekend :) Musiało to być coś w miarę szybkiego i nieskomplikowanego do przygotowania (nadal bowiem mam ‘zakaz’ przeciążania kręgosłupa przed wizytą w szpitalu i ewentualną operacją, jednak jeść coś przecież trzeba… ;) ), dlatego wybór padł na czekoladowo-bananowe ciasto, które czeka ‘w kolejce’ od prawie dwóch lat.
Przyznam, iż nie jestem fanką bananów i bananowego smaku, dlatego tak długo zwlekałam z upieczeniem tego ciasta. Kilka wcześniejszych wypieków z dodatkiem bananów nie rzuciło mnie na kolana, do każdego następnego więc podchodzę z wielką rezerwą. Zdjęcie oryginału było jednak tak przekonujące, że postanowiłam podjąć jeszcze jedną próbę ;)
Na wszelki wypadek, by lekko ‘zamaskować’ bananowy smak i oszukać nieco moje kubki smakowe, postanowiłam dodać kilka suplementów : otarta skórka z pomarańczy, chlust rumu i starta tonka trafiły więc również do ciasta.
Werdykt ? W cieście nadal wyczuwa się lekki, bananowy smak, jednak nawet ja z przyjemnością sięgam po kolejny jego kawałek, co mówi samo za siebie ;)
Nie jest to lekkie, puszyste ciasto; jest przyjemnie wilgotne, choć nie ‘mokre’. Najlepsze jest na drugi dzień i z każdym kolejnym zyskuje na smaku, warto więc jest uzbroić się w cierpliwość i dać mu się nieco ‘przegryźć’ ;)
2 duże jajka, rozkłócone
150 g cukru (użyłam jasnego trzcinowego, zmielonego)
350 g rozgniecionych bananów
otarta skórka z 1 dużej pomarańczy
¾ startego nasiona tonki (w zamian możemy też dodać wanilię lub cynamon)
50 ml oliwy lub oleju o neutralnym smaku (w oryginale 55 g masła)
1 1/2 łyżki rumu
100 g jogurtu (użyłam owczego)*
320 g mąki
1/8 – 1/4 łyżeczki soli
1 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
200 g czekolady (możemy użyć gorzkiej, mlecznej lub mieszanki jednej i drugiej)
*jogurt może być również ‘smakowy’ – czekoladowy lub bananowy
Piekarnik rozgrzać do 180ºC.
Czekoladę zetrzeć na tarce lub drobno posiekać. Mąkę wymieszać z solą, proszkiem i sodą.
Jajka ubić z cukrem, następnie dodać banany, skórkę z pomarańczy, oliwę, rum i tonkę (lub wanilię / cynamon) i dobrze wymieszać. Następnie partiami dodawać mąkę i jogurt (stale mieszając na wolnych obrotach), a na koniec stratą czekoladę. Masę przelać do natłuszczonej lub wyłożonej papierem formy i piec ok. 50-55 minut, do suchego patyczka (nieco krócej jeśli pieczemy dwa mniejsze ciasta).
Po wyciągnięciu z piekarnika pozostawiamy ciasto na ok. 10 minut w formie, a następnie przekładamy je na kratkę do wystudzenia.
*
A kolejne czekoladowo-bananowe ciasto, które mam ochotę wypróbować, to przepis znaleziony u Ani (również u Usagi, z niewielkimi zmianami); podobno smak bananów też nie jest tu zbyt wyczuwalny… ;)