Znów wróciliśmy do czasowej normalności. I znów potrzeba mi będzie kilku dni, by organizm do tych zmian przywykł… Nie tylko organizm zresztą, również moje fotograficzne przyzwyczajenia, w domu ponownie bowiem będzie mniej dobrego, dziennego światła (a po powrocie z pracy będzie go już naprawdę niewiele…). Na szczęście pozostają weekendy i to wtedy staram się przygotować coś również z myślą o Was :)
Dzisiejsza zupa miała pojawić się na blogu już w ramach zeszłorocznego Festiwalu Dyni, ostatecznie jednak nie zmieściła się ona w napiętym harmonogramie ;). Ale może to i dobrze – doczekała się nowej oprawy graficznej oraz drugiej, zdecydowanie ulepszonej wersji, na którą dziś Was zapraszam.
Wiem, że niektórzy z Was szerokim łukiem omijają przepisy, w których lista składników jest niebezbiecznie długa; i choć doskonale to rozumiem, to w tym przypadku zachęcam Was do zrobienia wyjątku, gdyż smak i aromat zupy przy pominięciu któregoś ze składników zdecydowanie nie będzie już tak ciekawy. Kiedyś nie sądziłam, że dodatek trawy cytrynowej czy liści limonki kaffir może coś zmienić, uwierzcie mi jednak, że danie z ich dodatkiem to zupełnie nie to samo! Tak jak użycie świeżego korzenia imbiru czy tego w proszku – to naprawdę dwa różne smaki.
Tym razem zupa została wzbogacona o aromatyczny dodatek, przygotowany wg receptury Annabel Langbein; fistaszki, kokos, kolendra, czosnek i chili są już teraz nieodłącznym elementem dania, choć można podać zupę tylko z dodatkiem posiekanej kolendry (ja lubię też ‚zagęszczacz’ w postaci zrumienionych wiórków kokosowych, często również zmielonych).
(inspiracja : ‘Cook, Eat, Smile’, ‘ThaiFood’, Annabel Langbein)
Zupa z dyni w tajskim wydaniu
2-3 łyżki oleju / oliwy
750 g dyni
2-3 szalotki
2-3 ząbki czosnku
1 pęczek kolendry (najlepiej tajskiej, z korzeniami)
1 łyżka startego świeżego korzenia galangalu (lub imbiru)
1,5 – 2 łyżki b. drobno posiekanej trawy cytrynowej (ok. 3 łodyżki)
2-3 liście limonki kaffir (lub otarta skórka z 1 limonki)
1 papryczka chili (lub ok. ¼ – ½ łyżeczki suszonych płatków)
1 łyżeczka mielonego kuminu
ok. ¾ łyżeczki mielonej kolendry
½ łyżeczki kurkumy
kilka łyżek sosu sojowego, do smaku (w oryginale sos rybny)
ok. 2 łyżki soku z limonki (do smaku)
ok. 650 – 750 ml lekkiego bulionu / wody
ok. 150 – 200 ml mleka kokosowego
na posypkę :
2 ząbki czosnku
duża garść świeżej kolendry
pół szklanki (125 ml) orzechów arachidowych
otarta skórka z ½ limonki (lub więcej)
1 papryczka chili (lub ¼ – ½ łyżeczki suszonych płatków)
4-5 łyżek wiórków kokosowych
Dynię obrać, oczyścić i pokroić w średniej wielkości kostkę.
Szalotki obrać i bardzo drobno poszatkować. Ząbki czosnku zmiażdżyć, obrać (najczęściej pozbawiam je też znajdującego się w środku kiełka) i drobno poszatkować (lub rozetrzeć w moździerzu / przecisnąć przez praskę); korzenie kolendry (jeśli używamy) dokładnie umyć, osuszyć i zmiażdżyć / bardzo drobno poszatkować lub rozetrzeć.Trawę cytrynową zmiażdżyć (wydobędziemy z niej wtedy więcej aromatu), pozbawić wierzchnich, twardych osłonek i bardzo drobno poszatkować. Papryczkę chili drobno poszatkować (jeśli nie chcemy, by zupa była zbyt mocna – pozbawiamy papryczkę nasion).
Na rozgrzanym tłuszczu podsmażyć szalotki aż dobrze zmiękną, nie dopuszczając do zbrązowienia (ok. 5-7 minut); następnie dodać czosnek, imbir, chili, kumin, kolendrę, trawę cytrynową i listki kaffir, zamieszać i jeszcze chwilę smażyć (ok. 1 – 1,5 minuty). Dodać dynię i kurkumę, wlać bulion i zagotować. Gdy dynia zaczyna być miękka, dodać mleko kokosowe, sos sojowy / rybny oraz sok z limonki i gotować jeszcze kilka minut. Doprawić do smaku (więcej sosu sojowego / soku z limonki / chili) i ewentualnie zmiksować (przed zmiksowaniem wyławiam listki kaffir). Podawać z dodatkiem posiekanej świeżej kolendry lub z kolendrowo-kokosową posypką.
Przygotowanie posypki :
Orzechy arachidowe i wiórki kokosowe lekko zrumienić (osobno!) na suchej patelni. Wszystkie składniki posypki (oprócz wiórków kokosowych) zmiksować, a następnie wymieszać z wiórkami, ewentualnie lekko posolić.
Uwagi :
- jeśli macie dostęp do kolendry z korzeniami, to polecam dodanie ich do tego typu zup czy wszelakich tajskich curry, nadają one bowiem dodatkowego, bardzo specyficznego aromatu; do gotowania możemy też dodać łodygi kolendry, których nie używamy do późniejszego posypania zupy (lekko je uprzednio rozgniatam, by były bardziej aromatyczne i wyławiam je przed podaniem zupy), choć oczywiście można je też zamrozić i zużytkować przy innej okazji
- zamiast korzenia galangalu możemy użyć imbiru (ja osobiście preferuję wersję ze startym imbirem właśnie…)
- oczywiście z przypraw można też wcześniej przygotować pastę curry, miksując uprzednio składniki (szczególnie wtedy, gdy często przygotowujecie tego typu dania, zrobienie większej porcji pasty jednorazowo ma sens)
- w tego typu tajskich daniach dodaje się sosu rybnego, ja jednak mam niestety do niego lekką awersję i w zamian używam sosu sojowego
- zamiast listków limonki kaffir można ewentualnie dodać otartą skórkę z limonki; wiadomo – to nie dokładnie to samo, ale na bezrybiu… ;)
- zupę można przed podaniem zmiksować lub nie; można częściowo tylko lekko ją rozdrobnić, w zależności od tego, jaką konsystencję preferujemy (dodając wtedy mniej lub więcej bulionu); poniżej zeszłoroczna wersja, bez rozdrabniania i bez posypki – tylko z dodatkiem poszatkowanej natki kolendry
‚
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego tygodnia! I raz jeszcze dziękuję Wam za przemiłe słowa do poprzedniego wpisu – nie wiecie nawet, jak wiele dla mnie znaczą… :)
‚