‚
Jeśli tak jak ja lubicie ‘bawić się’ ;) ładnymi foremkami i jeśli lubicie anyżowe smaki, to dzisiejszy wpis jest z dedykacją dla Was :) Zapraszam Was na aromatyczne, anyżowe Springerle, które co roku pojawiają się u nas na Święta.
Springerle to anyżowe ciasteczka (spokrewnione z popularnymi w Belgii i Holandii Speculoos / Speculaas), szczególnie popularne w Bawarii i Alzacji, którym kształt (a raczej wzór…) nadaje się dzięki specjalnym, rzeźbionym drewnianym foremkom. Pierwsze wzmianki o nich pochodzą z XIII-XIV wieku, popularność zaś zyskały między XVI a XVII wiekiem. W drewnie m.in. gruszy lub dzikiej wiśni rzeźbiono ‘negatyw’ motywu, który później odciskano na cieście (choć są dwie szkoły wyrobu Springerle i według tej drugiej ciastem wylepia się bezpośerednio foremkę, mnie jednak łatwiej jest odciskać motyw foremki na rozwałkowanym cieście, choć czasami mimo wszystko mam wrażenie, że to przez tego typu ciasteczka nabawię się siwych włosów ;)).
‚
‚
Foremki te były dosyć rzadkie i – ze względu na misterność ich rzeźbień – kosztowne, były więc traktowane jak swego rodzaju precjoza i służyły nie tylko do wyrobu ciasteczek, ale również do dekoracji (do dziś można spotkać tego typu piękne foremki zdobiące wnętrza np. tradycyjnych, alzackich domów).
Analizując motywy foremek dochodzi się do wniosku, iż tego typu ciasteczka nie były wypiekane tylko w czasie Adwentu, ale również na wszelakie inne uroczystości, nie tylko te religijne (serca, fauna i flora, profesje, sceny z życia codziennego czy też te biblijne i liturgiczne). Początkowo okrągłe, kwadratowe lub prostokątne, później foremki pojawiły się również np. w formie wałka – jak na zdjęciu obok (źródło).
(niestety takowego jeszcze nie posiadam…)
‚
‚
To właśnie anyżowe słodkości były pierwszymi ówczesnymi ciasteczkami, które można było stosunkowo długo przechowywać, bez uszczerbku tak dla ciasteczek jak i dla jedzących (choć nieostrożni mogli z całą pewnością stracić kawałek zęba przy ich konsumpcji ‘na sucho’;)).
Wypiekane z ciasta bez dodatku tłuszczu, tylko na bazie jajek, cukru i mąki, Springerle (dawniej zwane ‘chlebem anyżowym’) przypominają nieco włoskie cantuccini, które pierwotnie również wypiekane były właśnie w wersji anyżowej, bez tłuszczu (dopiero znacznie później zaczęto dodawać do nich migdały, a dziś – przygotowywać w wielu różnych wersjach smakowych, o czym wspominałam tutaj – klik).
‚
‚
Dzięki uprzedniemu ‘suszeniu’ ciasteczka nie deformowały się podczas pieczenia i można je też było długo przechowywać, podobno niektóre z nich również malowano (oczywiście wtedy już nie nadawały się do konsumpcji, a służyły tylko do ozdoby). Taki słodki prezent był niezwykle cenny, gdyż miód (a później cukier) właściwie aż do końca XVIII wieku był produktem dostępnym tylko dla wybrańców, dzieci były więc wyjątkowo szczęśliwe, gdy oprócz jabłek, pomarańczy czy orzechów dostawały również tego typu słodkości (nie wiem, czy chciałabym zobaczyć reakcję dzieci, które aktualnie pod choinką znalazły by tylko ciasteczka i pomarańcze ;)).
‚
Przygotowując ciasto na Springerle pamiętajmy o trzech zasadach : przede wszystkim jajka z cukrem ubijamy długo (często nawet 20 minut), gdyż to dzięki temu ciasteczka będą mogły rosnąć podczas pieczenia (tradycyjnie nie dodaje się tutaj proszku, choć dziś w niektórych przepisach uwzględnia się dodatek proszku lub amoniaku, by ciasto było ‚lżejsze’); dawne, tradycyjne przepisy zalecają też zasadę 2x24, czyli najpierw ciasto ‘odpoczywa’ przez 24 godziny tuż po wyrobieniu, a następnie przygotowane ciasteczka pozostawiamy do wyschnięcia przez kolejne 24 godziny (a minimum 12). Proces ‘suszenia’ ciasteczek przed pieczeniem jest bardzo ważny, gdyż to dzięki temu wzór nie będzie się odkształcał podczas pieczenia.
‚
Anyżowe Sprigerle
4-5 jajek (220 – 230 g)
500 g cukru pudru
500 g mąki
1-2 łyżki nasion anyżu
opcjonalnie – otarta skórka z jednej cytryny
Nasiona anyżu lekko zrumienić na suchej patelni i ewentualnie zmielić / rozetrzeć w moździerzu (ja pozostawiam całe).
Jajka ubić z cukrem na białą, puszystą masę (najlepiej przez 15-20 minut). Dodać anyż i mąkę, wymieszać i odstawić na kilkanaście minut (lub nawet na 12-24 godziny).
Ciasto rozwałkować na grubość ok. 8-10 mm (w zależności od głębokości naszych foremek). Foremkę lub wierzch ciasta delikatnie oprószyć mąką lub cukrem pudrem (foremki ‘pędzluję’) i mocno przycisnąć ją do ciasta (pomagamy sobie wałkiem, by równomiernie naciskać na wszystkie boki foremki). Następnie bardzo delikatnie odkleić ciasto uważając, by nie zniekształcić wzoru, a następnie okroić ciasteczka nożem lub metalową foremką (uwaga : ciasto niestety dosyć szybko wysycha, należy więc w miarę szybko formować ciasteczka i ewentualnie lekko zwilżyć ręce, jeśli ciasto zbyt mocno wyschnie) . Gotowe Springerle układać na wyłożonej papierem blasze i pozostawić do wyschnięcia na 12-24 godziny (jak pisałam wyżej – to dzięki temu wzór nie będzie się odkształcał podczas pieczenia).
By Springerle pozostały idealnie białe, należy piec je na dole piekarnika w dosyć niskiej temperaturze (ok. 140 – 150 stopni) przez ok. 15-18 minut, w zależności od grubości i wielkości ciasteczek, przy lekko uchylonych drzwiczkach piekarnika (wkładamy np. drewnianą łyżkę). Niestety nie należy podczas pieczenia oddalać się nadmiernie od piekarnika, ciasteczka bowiem dosyć szybko zmieniają kolor, co niestety widać na poniższym zdjęciu ;)
‚
‚
Upieczone ciasteczka studzimy na kratce, a następnie przechowujemy w hermetycznej puszce; jeśli chcemy, by były miękkie, możemy – tak jak w przypadku pierniczków – włożyć do puszki ćwiartki jabłka (wymieniając je co jakiś czas). A później delektować się anyżowym aromatem w towarzystwie popłudniowej herbaty lub kawy :)
A tym, którzy nie mają odpowiednich foremek (lub cierpliwości do ich używania ;)) polecam wersję zdecydowanie prostszą i szybszą, która co roku gości na moim stole, czyli anyżkowe ‘kogucie grzebyki’ (Chräbeli), o których wspominałam tutaj – klik.
(a dzisiejszy przepis dodaję również do tegorocznego pierniczkowego szaleństwa u Majany ;))
Jeśli zawitacie kiedyś do Alzacji, odwiedźcie koniecznie muzeum Sprigerle w La Petite Pierre – klik .
A dla francuskojęzycznych czytelników bloga – tekst po francusku, który pomógł mi w usystematyzowaniu informacji tutaj – klik .
Foremki zaś można zakupić np. tutaj – klik lub tutaj – klik.
‚
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam miłego weekendu!
A w niedziele zapraszam na kilka dodatkowych pomysłów na szybkie, kulinarne podarki :)
‚