Pieczona dynia i grzanki

dynia_pieczona

Pieczona dynia Hokkaido


Pieczenie to – jak powtarzam do znudzenia ;) – zdecydowanie najprostsza i zarazem jedna z najsmaczniejszych form przygotowania dyni. Jedynym warunkiem jest jednak posiadanie odmiany o niezbyt ‘wodnistym’ miąższu, czyli raczej nie prowansalska muszkatołowa (tutaj np. kilka zdjęć takowej…). Za to Hokkaido czy Butternut świetnie się tutaj nadadzą (jak i wszystkie pozostałe odmiany o suchym miaższu).
Taka dynia jest świetną bazą do wszelkich innych preparacji : możemy przygotować z niej puree, którego użyjemy do ciast, klusek czy placuszków; możemy zmiksować ją z dodatkiem bulionu by otrzymać sycącą zupę, możemy użyć jej jako dodatek do sałatek. Albo przygotować jesienne grzanki z jej dodatkiem :)

grzanki_dynia1

Jesienne grzanki z dynią, kozim serem i figą

kilka kromek chleba
orzechy laskowe
miękki kozi ser (który można łatwo rozsmarować)
upieczone plastry dyni*
świeże figi
olej z orzechów laskowych
pieprz kajeński lub papryczka z Espelette
rukola
na sos : 1 łyżka oleju z orzechów laskowych + 1 łyżka oliwy (lub tylko 2 ł. oliwy) + 1,5 łyżki soku z limonki + ok ½ łyżki miodu + ok ½ octu balsamicznego (używam ‘kremu’ balsamicznego), sól, pieprz do smaku (ewentualnie 1 mały przetarty ząbek czosnku)
opcjonalnie : np. plastry szynki parmeńskiej

Składniki sosu wymieszać dodając ewentualnie więcej soku z limonki lub miodu / octu, by otrzymać delikatny, słodko-kwaśny sos; doprawić do smaku (można ewentualnie dodać 1 mały roztarty ząbek czonku).
Orzechy zrumienić na suchej patelni.
Rukolę umyć i osuszyć. Kromki chleba zgrilować. Ser rozetrzeć z odrobiną pieprzu kajeńskiego lub papryczki z Espelette (jeśli ser jest zbyt gęsty, możemy rozetrzeć go dodając np. trochę jogurtu). Figi delikatnie umyć i osuszyć, pokroić na plastry.
Zgrilowane kromki chleba skropić olejem z orzechów laskowych, posmarować serem, nastęnie ułożyć plastry dyni, lekko posolić, nałożyć plasterki fig, ozdobić rukolą i posypać rozgniecionymi / grubo poszatkowanymi orzechami (możemy też opcjonalnie dodać plastry szynki parmeńskiej). Polać odrobiną winegretu. Pałaszować natychmiast :)

grzanki_dynia2

Uwagi :

- tak jak wspominałam już kilkakrotnie (np. tutaj – klik), dynię do pieczenia kroimy na plastry, układamy na blasze, ewentualnie smarujemy odrobiną oliwy i / lub przyprawami jakie lubimy i pieczemy (w zależności od grubości plastrów) ok. 15-20 minut; jej nadmiar możemy również przechować w lodówce, w szczelnie zamkniętym pojemniku, przez ok. 2 dni

- składniki sosu radzę dostosować do Waszych kubków smakowych; ja lubię, by sos do tego typu potraw nie wybiegał na pierwszy plan, a tylko delikatnie podkreślał smak głównych składników dania

- olej z orzechów laskowych wyjątkowo dobrze tutaj pasuje, idealnie bowiem komponuje się z tego typu jesiennymi składnikami / smakami, ale jeśli takiego nie posiadacie, możecie oczywiście użyć każdego innego ulubionego oleju (ja najchętniej wybieram dobrą oliwę…)

- olej z orzechów laskowych może niestety dosyć szybko jełczeć, dlatego lepiej jest kupować stosunkowo małe jego ilości (przechowujemy w ciemnym, chłodnym miejscu); jest on niezwykle zdrowy (a przy okazji rąwnież smaczny :)), warto więc włączyć go do naszego jadłospisu (uwaga : oleju tego używamy wyłącznie na zimno!)

dynia_pieczona2

W tym tygodniu zaproponuję Wam jeszcze kilka przepisów z dodatkiem pieczonej dyni, a po niedzieli pojawią się nieco słodsze propozyje :)
Przy okazji już teraz dziękuję wszystkim, którzy dołączyli (i może jeszcze dołączą… ;)) do Festiwalu i przepraszam, że nie odpisuję regularnie na Wasze komentarze i maile, wszystkie jednak czytam i najpóźniej w weekend postaram się nadrobić zaległości (gdyby tylko doba mogła mieć 48 godzin.. ;)).

Pozdrawiam serdecznie!

EDYCJA

Niestety po raz kolejny znów trochę za późno zdałam sobie sprawę, że dziś zamiast grzanek powinno być ciastko ze świeczką ;) jutro bowiem mija kolejny rok (już piąty!!!) mojego blogowania. I cieszę się niezmiernie, że to właśnie w towarzystwie moich ukochanych dyni dane jest mi / nam świętować ;)
Korzystam więc z tej okazji, by podziękować wszystkim zaglądającym tu czytelnikom; tym, których już znam oraz tym anonimowym, którzy może też zechcą się kiedyś ujawnić ;)
Dziękuję Wam za ten kolejny, wspólnie spędzony rok, za Wasze maile i komentarze, za nasze wirtualne pogawędki.
Często żałuję, że nie mam więcej wolnego czasu do dyspozycji, sporo bowiem przepisów / zdjęć / tekstów nie doczekuje publikacji (odpisywanie na maile również mocno ‘kuleje’…), mam jednak nadzieję, że mi to wspaniałomyślnie wybaczycie… I że nadal będziecie zaglądać do mojej wirtualnej Kuchni :)

Pozdrawiam!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Dlaczego kocham dynie?

acorn_decoupe
Dynia Acorn


No właśnie, dlaczego?
Z pewnością nie tylko za ich walory estetyczne (czego przykłady widać na zdjęciach z poprzedniego wpisu), ale oczywiście za ich smak i za to, że można przygotować z nich prawie wszystko (w zeszłorocznym dyniowym podsumowaniu chyba najbardziej zaintrygował mnie przepis na gorącą czekoladę z dynią :)).
Co roku zastanawiam się, co jeszcze będzie można ciekawego z dyni wyczarować i za każdym razem okazuje się, że nowych pomysłów i receptur jest naprawdę sporo. Tym bardziej więc cieszy mnie Wasza partycypacja w Festiwalu i Wasz wkład w naszą wspólną, dyniową bazę przepisów. Mam nadzieję, że co rok grono wielbicieli dyni będzie się powiększać i że nikt już nie będzie twierdził, iż nadaje się ona li i jedynie do marynowania lub do zacierek na mleku (nota bene – są to chyba jedyne dwie dyniowe preparacje kulinarne, których u mnie akurat nie uświadczycie ;)).

Dynia ma również to do siebie, że nawet przy minimalnej tylko ‘obróbce’ można przygotować z niej coś naprawdę pysznego; wystarczy np. pokroić ją na mniejsze kawałki (lub nie ;)), posmarować oliwą z dodatkiem kilku przypraw (lub tylko oprószyć solą) i wstawić do piekarnika na kilkanaście minut (dłużej, jeśli plastry są grube). Et volià! Czy można marzyć o szybszym daniu? I mniej kłopotliwym? Wszystko robi się tutaj ‘samo’, a ja tego typu dania akurat uwielbiam :)
(a propos dyni pieczonej i dyniowego puree, polecam Wam te oto dwa wcześniejsze wpisy : tutaj – klik i tutaj – klik)

Dziś więc, na początek naszego wspólnego dyniowania, proponuję Wam coś prostego, szybkiego i wyjątkowo smacznego, pod warunkiem że lubicie nie tylko dynie, ale i kolendrę oraz słodko-kwaśne smaki :)
Przepis  pochodzi z bloga ‚Traveler’s Lunchbox‚, który dosyć regularnie odwiedzam; ‘zakładka’ z przepisem została zrobiona już kilka lat temu i dopiero całkiem niedawno ponownie na nią trafiłam (wyjątkowo się teraz przydała, gdyż w tym roku kupiłam o wiele więcej acornów niż zwykle…). Jeśli nie macie tej akurat odmiany dyni, możecie użyć każdej innej rzecz jasna, choć delikatny smak acorna właśnie świetnie wg mnie pasuje do tej słodko-kwaśnej marynaty.

acorn_coriandre1

Pieczony Acorn ze słodko-kwaśnym winegretem

2 duże dynie acorn
½ łyżeczki czarnego pieprzu (u mnie mniej)
¾ – 1łyżeczka soli (do posypania dyni + do sosu)
6 łyżek oliwy z oliwek
1 ząbek czosnku, drobno posiekany
2 łyżki soku z limonki (lub mniej / więcej, do smaku)
1 łyżka miodu
1-2 łyżeczki drobno posiekanej papryczki chili (u mnie mniej, bez nasion)
garść posiekanej świeżej kolendry

Piekarnik rozgrzać do 200°C.
Dynie przekroić na pół (wzdłuż), wydrążyć, a następnie każdą połówkę przekroić na 5-6 części i ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Następnie posmarować kawałki dyni oliwą (ok. 2 łyżki), posypać solą i pieprzem i upiec do miękkości (ok. 20-25 minut, dłużej, jeśli kawałki dyni są grubsze).
Czosnek wymieszać z ¼ łyżeczki soli i rozgnieść w moździerzu. Przełożyć do miseczki i dodać pozostałe 4 łyżki oliwy, sok z limonki, miód, chili (do smaku) i posiekaną kolendrę, dobrze wymieszać. Ewentualnie dodać nieco więcej soli lub soku z limonki, do smaku.
Upieczoną dynię polać sosem i podawać na ciepło lub w temperaturze pokojowej.

(źródło przepisu : Traveler’s Lunchbox)

acorn_coriandre2

Bon appétit! :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

Festiwal Dyni 2012

dynie_banner2012Mam wrażenie, że jeszcze całkiem niedawno na straganach były truskawki, morele i brzoskwinie, a gorące promienie rozgrzewały wystawiane do słońca twarze. W tym tygodniu jednak po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że jesień na dobre już do nas zawitała, ranki są już bowiem na tyle chłodne, by marzyć o ciepłej kurtce, a nawet rękawiczkach (brrr…). Jest jednak mimo wszystko pewnien olbrzymi plus jesieni –  dynie oczywiście! :) Okrągłe, pękate czy podłużne, tradycyjnie pomarańczowe lub szarozielone, o miąższu miękkim i aksamitnym, lub twardym i zwartym (ale za to jak smacznym!). Niektóre z nich będą mogły ‘leżakować’ nawet do wiosny, dzięki czemu przez kilka długich miesięcy można będzie cieszyć się ich smakiem (choć oczywiście równie dobrze można je zamrozić czy przetworzyć).

W tym roku (już po raz piąty) zapraszam Was na krótką wędrówkę po ‘moich’ okolicznych dyniowych farmach, które regularnie odwiedzam na przełomie września i października. Z tego co mówili ich właściciele, ten rok był na szczęście nieco lepszy dla dyni niż ten poprzedni, choć wiosenne chłody niestety również dały się dyniom we znaki. Poza tym tegoroczne dynie niestety nieco szybciej się psują (spowodowane może to być nadmiarem wilgoci podczas wiosenno-letnich miesięcy), możliwe więc, że moje aktualne zapasy nie wytrzymają tak długo jak zazwyczaj…


(za dyniowe wizyty i rozmowy jak zwykle dziękuję właścicielom dyniowych farm : ‚La Grange aux Courges’’1001 courges’ oraz pani Martine Meldem )

dynie2012_6

Od lewej : dynia Appalachian  -  Potimarron  / Hokkaido – w tle z prawej patisony


Sami chyba rozumiecie, jak trudno jest mi dokonać wyboru podczas dyniowych zakupów, kiedy przed oczami ma się dziesiątki odmian!

dynie2012_5

Od lewej : Rouge vif d’Etampes – Ebisu – Potimarron (odmiana francuska) – dynia cukrowa (Small Sugar)


Najpierw więc zawsze dokładnie rozglądam się w poszukiwaniu tych dyni, których jeszcze wcześniej nie kupowałam, oraz tych, które lubię najbardziej…

dynie2012_1

Od lewej : dynia cukrowa (Small Sugar)  – Grey Star – Turecki Turban – Makaronowa – Appalachian


A później kompletuję dyniowe zbiory wybierając jak najwięcej tych odmian, które będą mogły dłużej leżakować.

dynie2012_4

Od lewej : Racer – Orange Magic – Blue Ballet  -  Butternut

dynie2012_2

Od lewej : Heart of Gold – Sweet Potato (Acorn) – Sunshine – Marble


Do bagażnika trafiają więc i te większe, i te mniejsze, każda z dyni bowiem znajdzie przecież w kuchni swoje zastosowanie.

dynie2012_7


Od lewej : Festival – BonBon (Buttercup) – Gold Dust – Heart of Gold


Zawsze kupuję kilka egzemplarzy dyni z rodziny ‘buttercup’, których zwarty, suchy miąższ świetnie sprawdza się w wielu daniach.

dynie2012_3

BonBon (rodzina Buttercup)

A tutaj już druga farma (w tym roku dostałam w prezencie kilka egzemplarzy dyni, w podziękowaniu za coroczne, hurtowe zakupy ;)).

dynie_wrze2012

Od lewej : Carnival (w koszu) – Sunshine – Buttercup – Spaghetti / Orangetti – Sucrine du Berry

Poniżej – Carnival

dynie2wrze2012

Zgodzicie się chyba patrząc na te zdjęcia, iż różnorodność gatunkowo-kolorystyczna dyni jest naprawdę niesamowita, prawda? Fascynujące stwory… :)

dynie2012_fagtong

Fagtong Big Bold, rodem z Tajlandii


Niestety ilość wolnego miejsca (a raczej jego brak…) zmusza mnie do zakupowych ograniczeń, zawsze więc żałuję, że wielu odmian nie mogę niestety kupić… Pozostaje więc nadzieja, że nadal będą tu na mnie czekać za rok ;)

dynie2012_9
brazylijska Moranga Exposiçao


Widoczna poniżej dynia odmiany Rouge vif d’Etampes (Cucurbita maxima) znana jest angielskojęzycznym miłośnikom dyni chyba bardziej jako ‘Cinderella Pumpkin’, czyli dynia Kopciuszka (gdyż wyglądem najbardziej jest ponoć zbliżona do kiopciuszkowej karocy ;))

dynie3wrze2012

francuski Rouge vif d’Etampes


Ja kupuję ją bardziej dla walorów ozdobnych niż smakowych, gdyż jej miąższ nie należy akurat do tych najciekawszych.
Owoce są okrągłe i mocno spłaszczone, miąższ żółtopomarańczowy. Można ją przechowywać do 3 miesięcy
.

etampes2


Za to dynią, którą kupuję regularnie, jest pyszna włoska Marina di Chioggia (Cucurbita maxima), o świetnej jakości miąższu. To dosyć późna odmiana, która potrzebuje stosunkowo dużo ciepła, nie w każdym klimacie więc daje dobre plony. Owoce są dosyć duże, średnio do 8 kg (ta na zdjęciu waży prawie 7,5 kg). Można ją przechowywać ok. 4-8 miesięcy.


marina_di_ch

Marina di Chioggia

Kolejną dynią, która gości u mnie co roku, jest szaroniebieska Jarrahdale (Cucurbita maxima), rosnąca w Australii, Nowej Zelandii oraz w Południowej Afryce. Jest to bardzo przyjemna w smaku dynia, o zwartym, pomarańczowym miąższu; świetna do zapiekanek, tart czy zup. Można ją przechowywać od 5 do 9 miesięcy.

jarrahdale

Jarrahdale


Poniższa zaś Blue Kuri (Cucurbita maxima), to bardzo ceniona odmiana japońska (zwana również ‘niebieską Hokkaido’). Owoce są zielone, lekko spłaszczone. Miąższ pomarańczowy, lekko mączysty, bardzo dobrej jakości. Można przechowywać ją ok. 6 miesięcy.

blue_kuri


Papaya Squash, którą kupiłam na początku października, budzi we mnie pewnie obawy, kształtem bowiem bardziej przypomina ona dynię makaronową niż pwoc papai ;) W ten weekend więc przekonam się, jak naprawdę wygląda jej wnętrze (i oczywiście Was o tym poinformuję :)).
Teoretycznie zaś, Papaya Squash (Cucurbita moschata) to dynia zielonożółta, nakrapiana, kształtem przypominająca papaję właśnie (później, w trakcie dojrzewania, owoce stają się bardziej beżowe). Miąższ jest pomarańczowy, dosyć zwarty, lekko słodki. Można ją przechowywać ok. 5 miesięcy.

papaya_squash

Cotton Candy (Cucurbita pepo) to stosunkowo młoda na rynku odmiana. Owoce są średniej wielkości (od 2 do 5 kg), okrągłe, kuliste. Skórka jest biała / lekko kremowa, a miąższ żółty. Można ją przechowywać ok. 4-5 miesięcy.


cotton_candy

I ostatnia z tegorocznych ‘nowości’ – amerykańska odmiana Mooregold (Cucurbita maxima). Owoce są okrągłe, lekko spłaszczone, pomarańczowe. Miąższ jest ciemno żółty, zwarty, lekko mączysty. Można ją przechowywać ok. 6 miesięcy.

mooregold


Poza tym, tak jak i w poprzednich latach, zagościły u nas w tym roku :

flatwhite


Flat White (Cucurbita maxima) - jedna z najlepszych dyń z Afryki Południowej, o bardzo dobrej jakości ciemnopomarańczowym miąższu. Można ją przechowywać ok. 4-5 miesięcy.

nagydobosi

Węgierska odmiana Nagydobosi Sutötök (Cucurbita maxima), wyjątkowo smaczna. Szaro-niebieskie owoce o wadze od 4 do 9 kg, żółto-pomarańczowy miąższ bardzo dobrej jakości.
Można przechowywać do 7 miesięcy, w optymalnych warunkach nawet dłużej.

yukigeshou

Japońska Yukigeshou (Cucurbita maxima), potrzebująca dużo ciepła, bardzo produktywna. Owoce lekko spłaszczone, szare, ‘nakrapiane’, miąższ ciemnożółty, dosyć suchy, bardzo dobrej jakości.
Można ją przechowywać  do 8 miesięcy.

babyblue

Baby Blue (Cucurbita maxima).
Odmiana amerykańska, dynia małych rozmiarów (maks. 1,5 kg).  Można ją przechowywać ok. 6-7 miesięcy.

chestnut2

Chestnut (Cucurbita maxima) to dawna odmiana japońska. Miąższ żółto-pomarańczowy, orzechowy smak.
Można ją przechowywać od 6 do 12 miesięcy.

courgetetsukabuto

Japońska dynia Tetsukabuto to dynia wyjątkowa z wielu względów.

Przede wszystkim, jest to jedyny gatunek powstały z krzyżówki dwóch różnych rodzin dyni : cucurbita maxima (olbrzymia) i cucurbita moschata (piżmowa) a konkretnie z krzyżówki dyni ‚Delicious‚ z ‚Futsu Kurokawa’.
Odmiana ta jest bardzo odporna na wszelakie choroby i dodatkowo bardzo szczodrze owocuje. Zerwane dynie można bez problemu przechowywać aż do roku.
Jest ona szczególnie polecana do dań wymagających długiego pieczenia (w całości), gdyż ma wyjątkowo ‘odporną’ skórkę – co zapobiega pękaniu dyni w czasie pieczenia (z tego powodu nazywa się ją również ‘dynią z żelaza’ ;) ). Jeśli będziecie mieć okazję, to skosztujcie jej koniecznie, gdyż jest naprawdę wyjątkowa w smaku.

buttercup

Buttercup (Cucurbita maxima) to kolejna amerykańska dynia (bardzo popularna i niezwykle ceniona); jak pisałam wyżej – jest to odmiana o wspaniałym, lekko kasztanowym smaku i świetnej jakości miąższu. Niestety nie można jej przechowywać zbyt długo, ok. 3-4 miesiące.

australian_butter

Australian Butter (Cucurbita maxima), to dynia rodem z Australii; ma pomarańczowo-różową skórkę i pomarańczowy, dość zwarty miaższ (waga ok. 5-6 kg). Można ją przechowywać do 3 miesięcy.

orangedawn

Orange Dawn (Cucurbita maxima), to stosunkowo młoda odmiana o dobrej jakości, orzechowo-kasztanowym miąższu. Owoce dosyć małe, waga ok. 1 kg.
Można ją przechowywać ok. 5 miesięcy.

kamo_kamo2011

I ponownie małe, urocze :) Kamo Kamo (Cucurbita pepo). Te nieduże owoce (do 1 kg) świetnie nadają się np. do faszerowania i zapiekania. Można ją przechowywać ok. 4-7 miesięcy.

delicata

Jak co roku, w domu znalazło się również kilka sztuk dyni Delicata (Cucurbita pepo); jak sama nazwa wskazuje – dynia o bardzo delikatnym smaku, dzięki czemu świetnie nadaje się również do przygotowania dań deserowych, lodów, konfitur. Najlepsze są te w miarę świeżo zerwane okazy, gdyż po upływie ok. 3 miesięcy miąższ Delicaty staje się dosyć ‘mączysty’.

mardigras
I jeszcze Mardi Gras. Tak jak u powyższej Delicaty – delikatny miąższ o lekko orzechowym smaku. Najlepsza do 3 miesięcy po zbiorze.

winterluxury

Winter Luxury (Cucurbita pepo), to jedna z bardziej interesujących smakowo odmian dyni. Miąższ o niezwykle wyjątkowym, delikatnym i subtelnym smaku.
Można ją przechowywać ok. 4-6 miesięcy.
Kupiłam też kilka dyni cukrowych (przede wszystkim do słodkich wypieków)

spooktakular01


i kilka ‚maluchów’ ;) do ozdoby

jackbelittlebabyboo

I oczywiście,  jak co roku, nie mogło zabraknąć dyni Butternut (Cucurbita moschata).
To chyba n
ajbardziej ‘uniwersalna’ dynia; miękka, ułatwiająca obieranie skórka, bardzo małe gniazdo nasienne (więc stosunkowo niewiele ‘odpadów’ ), a do tego dobrej jakości miąższ i przyjemny smak. Kupuję ją na farmie praktycznie przez całą zimę, jest to bowiem bardzo łatwo dostępna i popularna tutaj odmiana.

butternut2011


Do tego kilka kolorowych dyni Acorn (Cucurbita pepo); dyni tych często używa się do dań faszerowanych i zapiekanych, a ich miąższ ma delikatny smak orzechów laskowych.
Najczęściej są one koloru zielonego (jak ta po prawej na zdjęciu; tutaj konkretnie odmiana Tay Belle), jednak spotkać też możemy odmiany żółte, kremowe, pomarańczowe czy ‘nakrapiane’. Ta ‘nakrapiana’ właśnie to odmiana Festival, delikatna i bardzo przyjemna w smaku. Pomarańczowa to Table Gold, smakiem przypomina kukurydzę. Swietna szczególnie na surowo. A beżowa z kolei to Thelma Sanders Sweet Potato; tutaj nazywana jest też dynią ‘rösti’ gdyż z jej startego na tarce miąższu można przygotować bardzo smaczne rösti właśnie :) Delikatna, lekko ‘ziemniaczana’ w smaku, przechowywać ją można przez ok. 5-6 miesięcy.

courgesacorn


I kilka egzemplarzy dyni makaronowej, którą zapiekam najczęściej faszerowaną :)

courgespaghetti


A na koniec – rzecz jasna – obowiązkowo już dynia Hokkaido :)

hokkaido


Uchiki Kuri
/ Red Kuri, zwana najczęściej dynią Hokkaido (Cucurbita maxima)
Ciemnopomarańczowa skórka i mocno pomarańczowy, suchy miąższ o kasztanowym smaku. To niezwykle cenna dynia ze względu na wysoki poziom witaminy A oraz karotenu. Może długo ‘leżakować’, co dodatkowo podnosi jej wartości odżywcze. Dyni z tej rodziny nie musimy obierać ze skórki, co jest ich dodatkowym atutem ;) pod warunkiem rzecz jasna, iż bardzo dokładnie je umyjemy / wyszorujemy przed użyciem.


Jeśli macie ochotę obejrzeć i przeczytać wcześniejsze ‚festiwalowe’ wpisy, to zapraszam Was do lektry wpisów 2011klik, 2010klik oraz  2009klik.

A dziś to już wszystko jeśli chodzi o dynie. Mam nadzieję, że wytrwaliście do końca (i że nie macie mi za złe niektórych powtarzających się zdjęć…).
A już w następnych wpisach zapraszam na nowe, dyniowe receptury :)

Pozdrawiam serdecznie!

I oczywiście czekam również na Wasze dyniowe propozycje :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email