Toskania 2013 – cz. I

oliviers

Właśnie mija miesiąc od naszego powrotu z Toskanii… Wertuję mój ‘dzienniczek’ z podróży, przeglądam kolejne zdjęcia i mobilizuję się, by nareszcie dokończyć ten obiecany, toskański wpis.

W tym roku było zdecydowanie mniej ‘zdjęciowo’ niż poprzednio. Może wynikało to z faktu, iż inaczej patrzy się na coś po praz pierwszy, a inaczej podczas kolejnych wizyt – tym razem bowiem pierwsze zauroczenie zamieniło się w powolne chłonięcie atmosfery odwiedzanych miejsc (po powrocie zdałam sobie sprawę na przykład, że w jednym z moich kultowych miasteczek praktycznie nie zrobiłam zdjęć, ale o tym później…).
Okazuje się też, że nie najlepiej wywiązałam się z roli kulinarnej blogerki ;) gdyż zdjęć jedzenia też  w sumie jest niewiele (Brahdelt, wybacz! ;)), ale wciąż mam pewne opory przed robieniem zdjęć w restauracjach czy ogólnie ‘wśród ludzi’… No nic na to nie poradzę, ten model tak ma :D

*   *   *

Wyjeżdżaliśmy w pewien dosyć pogodny, acz chłodny poranek (po równie chłodnej i deszczowej szwajcarskiej wiośnie…), tak więc z nieukrywaną radością powitaliśmy słońce i prawdziwie letnie temperatury w dolinie Aosty; biorąc pod uwagę fakt, iż na ostatnim postoju tuż przed tunelem św. Bernarda trzęsłam się z zimna (termometr pokazywał wtedy 5 stopni Celsjusza…), na pierwszym przystanku po wyjeździe z tunelu przeżyliśmy swego rodzaju szok termiczny – grubo ponad 20 st. i mocne, czerwcowe słońce. Nareszcie :)

levanto01
W drodze do Toskanii, na nocleg zatrzymaliśmy się w Levanto (region Cinque Terre) i to tam wypiliśmy jedną z najlepszych kaw tego włoskiego tygodnia; zresztą przez cały nasz późniejszy pobyt wszystkie kawy były porównywane do tej właśnie i po skrupulatnej degustacji otrzymywały komentarze takie jak : ‘prawie tak dobra jak w Levanto’ lub ‘zdecydowanie gorsza niż w Levanto’ ;). Idealny smak, idealna crema, a wszystko to w zawrotnej cenie 1 euro (oczywiście nie zapominajmy, że mówimy tu o espresso, czyli o ok. 25 ml napoju, a nie o wielkiej filiżance ;)).
(dla zainteresowanych – jest to miejsce tuż koło plaży i basenu; niestety nie zanotowałam nazwy, ale o ile się nie mylę było to w Casinò Municipale, na wprost Piazza Colombo…)

Kolacja (tym razem już bliżej centrum) nie należała do tych, które na długo zapadają w pamięci, ale i tak cieszyłam się, że alergikowi udało się coś zjeść ;) Za to wino było było całkiem dobre (Niccolò V 2009 – Lunae), niestety czasu nie starczyło na poszukanie go w pobliskich sklepikach…

levanto2
Niefortunnie, na drugi dzień powitał nas już deszcz (przecież za mało go mieliśmy wiosną ‘u siebie’… ;)), zdecydowaliśmy się więc odłożyć zaplanowane wcześniej zwiedzanie Vernazzy na następny raz. W związku z kilkoma nadplanowymi godzinami postanowiliśmy w zamian zawitać do Lukki, gdzie aura niestety też nie była zbytnio łaskawa, bowiem już po kilkunastu minutach zwiedzania zaczęła się burza i niezwykle intensywna ulewa z gradem włącznie. Na szczęście byliśmy blisko Katedry (Duomo) i to tam przeczekaliśmy apogeum burzy.

lucca3
lucca1
lucca2
(To tu, w Lukce, piliśmy kolejną dobrą kawę, prawie tak dobrą jak w Levanto! Mały, niepozorny bar na Piazza Napoleone, tym razem 2 euro)

Pod wieczór, w akompaniamencie ostatnich kropli deszczu, dotarliśmy do Pienzy.
pienza1
I choć zarezerwowany w B&B pokój nie do końca wyglądał tak, jak myślałam, to mając tego typu widoki wokół przecież się nie marudzi! Cała reszta to tylko detale, które przez te kilka dni można ‘przeżyć’ ;)

pienza_chat1
Obowiązkowo, tuż po wypakowaniu bagaży, idziemy na ‘obchód’ miasteczka – la città ideale
Pienza wieczorem na początku czerwca jest dosyć wyludniona, nie ma jeszcze takiego natłoku turystów jak w pełni sezonu (co zbytnio mi nie przeszkadza ;)). Mam wrażenie, że pęknięcia na murach Duomo są jeszcze głębsze niż ostatnim razem (jak pisałam Wam wtedy – katedra została zbudowana za szybko, w związku z czym ‘osiada’ teraz z jednej strony, co powoduje pękanie murów…)

pienza_duomo_fissures
Odwiedzam ‘stare śmieci’ ;), a najważnieszym punktem programu są – rzecz jasna – sklepiki z moim ukochanym pecorino :
pienza_pecorino1
pienza_pecorino2
Właściciel jednego ze sklepików, wciąż równie sympatyczny (Marusco), podobno mnie pamięta, choć nie do końca w to wierzę… ;). Gdy kilka dni później przed wyjazdem z Pienzy kupuję u niego sery ‘na drogę’, jeden z kawałków dostaję w prezencie, a gdy chcę zostawić mu ‘resztę’ zaokrąglając rachunek, wzbrania się, wydaje mi resztę co do grosza i mówi ‘un regalo è un regalo’! (czyli ‘jak prezent to prezent’ ;)).
Wieczór kończymy kontemplując zachód słońca przy lampce wina, w barze winnym ‘Il Casello’ na murach Pienzy; wieczorem jest tutaj też kilku tubylców, więc to raczej dobry znak, choć – szczerze mówiąc – ani kawa, ani wino nie rzucają mnie na kolana; jest ok, ale bez fajerwerów. Na szczęście z taką scenerią w tle wszystko smakuje o wiele lepiej (zdjęcie zeszłoroczne, tym razem byłam na wieczornym spacerze bez aparatu…) :

pienza9
Oczywiście nie mogło też podczas tego toskańskiego tygodnia zabraknąć kolacji w osterii ‘Sette di Vino’, o której wspominałam Wam już w poprzednim wpisie; karta dań na szczęście się nie zmieniła, choć tym razem – ze względu na alergię – nie wszystkiego mogłam spróbować :(

pienza_settedivino

Przesympatyczny Luciano tak bardzo przejął się faktem, iż moja kolacja może skończyć się wizytą w szpitalu, że odradzał mi każde danie, którego nie był w 100% pewien, nawet jeśli prawdopodobieństwo, że jest tam ‘krowizna’ było nieznaczne. Dania więc, które zawierały jakiś odsetek ryzyka lądowały na talerzu męża, a Luciano – widząc żal w moich oczach, gdyż były to również moje ulubione smaki – serwując je zakrywał je dłońmi i mówił do mnie : ‘Ty tego nie widzisz! Ty możesz tylko to, co jest na twoim talerzu! Tych innych nawet nie widzisz, prawda? ’ :D W związku z powyższym ominęły mnie tym razem np. crostini formaggio e noci (z serem i orzechami) oraz przepyszna brushetta ricotta e cipolla (z ricottą i szczypiorkiem), ale to nic – funghi e tartufo (grzyby i trufle), pecorino e tartufo czy olio, aglio e pomodori znów były wyśmienite :) A do tego ponownie pyszne Rosso di Montepulciano i na koniec – kieliszek ‘domowego’ vin santo; nie zapominajcie jednak – o czym wspominałam też po ostatniej podróży – że w ‘Sette di Vino’ nie wypijecie kawy (vin santo lub grappa to rekompensuje ;)) i że nie zjecie tam ani makaronu, ani pizzy, ale kto by się tym przejmował? ;)

pienza_rest
(na tym samym placu mieszczą się również dwie inne restauracje; niestety zdjęć kolacji brak, również z racji dosyć później pory, a co za tym idzie – fatalnego światła, a raczej jego braku, gdyż jedliśmy na tarasie, pod mocno rozgwieżdżonym niebem… :))

A skoro o jedzeniu mowa, to zatrzymajcie się koniecznie w jednej z lodziarni – ‚Gelateria Toscana’, gdzie zjeść możecie robione bezpośrednio na miejscu (czyli super świeże i świetnej jakości) przepyszne lody i sorbety; plusem jest to, iż na ścianie wisi coś w stylu tablicy informacyjnej, gdzie obok nazwy lodów / sorbetów umieszczone są znaczki takie jak : bez mleka – bez jajek – bez glutenu czy też – w 100% włoskie składniki. Alergicy mają więc ułatwiony wybór ;)
(w gablocie po lewej – lody dla alergików, te z czerwoną łyżką są np. bez laktozy; na szczęście przesympatyczny właściciel świetnie mówi też po angielsku, możecie więc o wszystko bez problemu dopytać)

Cdn.

Pienza – kulinarnie :

- sklep z serami i produktami lokalnymi : La Bottega da ‘Marusco e Maria’, Corso il Rossellino 21
(po sery warto też pojechać bezpośrednio do jednego z producentów, np. ‚Fattoria La Buca Nuova’, Via I° Maggio 4 – na drodze z Pienzy do Montepulciano; przemiła obsługa i pyszne pecorino, a do tego również inne regionalne specjały, choć wybór jednak mniejszy niż w sklepie Marusco)

- ‘Gelateria Toscana’, Viale E. Mangiavacchi (na samym rogu)

- ‘Sette di Vino’, Piazza di Spagna 1 (na wprost Duomo, wchodzimy w uliczke obok ‘Caffè la Posta’, zamknięte w środy)

- bar ‘Il Casello’, Via del Casello, 3 (na murach Pienzy, jedna z pierwszych uliczek tuż za Duomo)

- jeśli żywicie się we własnym zakresie – sklep ‚Coop’ na wjeździe do Pienzy (od strony Montepulciano), na przeciw stacji benzynowej; otwarty do 19.30 (z przerwą obiadową w południe)

 

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

48 odpowiedzi nt. „Toskania 2013 – cz. I

  1. Majana

    Beo , czekałam na ten wpis !:) Ciekawa byłam (i jestem nadal) Twoich wakacji w Toskanii. Wspaniale się Ciebie czyta i ogląda zdjęcia, czekam na kolejne wpisy z niemałą niecierpliwością. :)
    I zazdroszczę tej Toskanii, zazdroszczę.
    Ściskam ciepło :)
    Ps. Jeszcze raz dziękuję za toskańską kartkę, która mnie BARDZO ucieszyła :)

    1. Bea Autor wpisu

      Majano – z jednej strony chyba wolalabym wstawiac same zdjecia, bylo by szybciej… ;) Ale obiecuje powoli nadrabiac te wakacyjne zaleglosci na blogu :)

      Pozdrawiam! :*

  2. Alina

    Zazdroszczę osobom żyjącym we Włoszech. To musi być niezwykłe i piękne życie. My musimy zadowolić się wycieczkami raz na X czasu. Smutne to. Żal chwyta za serce gdy trzeba wracać.

    1. Bea Autor wpisu

      Alino, gdy rozmawialam z mieszkancami, to mowili tylko, ze dla nich to jest normalne i ze jak sie ma to codziennie przed oczami, to niestety wszystko wtedy powszednieje… Cos w tym jest,m to fakt (napisze o tym w jednym z nastepnych postow).

      Pozdrawiam!

    1. Bea Autor wpisu

      Przecinkowa, witaj :) No ja niestety troche musialam poczekac na te Toskanie, ale teraz mam nadzieje choc troche nadrobic ten ‚stracony’ czas ;)

      Pozdrawiam!

  3. Jola M

    Jak zwykle piękna Toskania :-) Byliśmy tam dwa razy, ale niestety wiek i temperament naszych dzieci nie pozwoliły nam na korzystanie ze wszystkich uroków tego miejsca :-( Chętnie tam wrócę jak już dzieci podrosną na tyle, że pozwolą nam na kontemplację zachodów słońca przy lampce wina :-) Niedawno nawet wróciłam kulinarnie do Toskanii i umieściłam wpis o zupie z pieczonego bakłażana.
    Śliczne fotki. Pozdrawiam i życzę słonecznego lata.

    1. Bea Autor wpisu

      Masz racje Jolu – z malymi dziecmi to nie to samo, choc oczywiscie kazda sytuacja ma swoje uroki :) Zycze wiec rowniez tych zachodow slonca przy lampce wina niebawem :)
      A kuchnia Toskanii to zdecydowanie moj ulubiony temat, zaraz wiec zerkne do Ciebie :)

      Pozdrawiam!

  4. Małgosia

    Bea – przeczytałam z wielką przyjemnością Twój wpis :) Czuję się oprowadzona po Pienzie :) W Lukce też dopadła nas burza i też przeczekaliśmy ją w katedrze…ale zbieg okoliczności.Ja mam jeden szczególnie ulubiony rejon Toskanii , ale jeść mogę tam wszędzie :) pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy :)

    1. Bea Autor wpisu

      Malgosiu, faktycznie ciekawy zbieg okolicznosci :)
      Mam nadzieje, ze podzielisz sie informacja o Twoim ulubionym kulinarnie regionie? Dla mnie jest to przede wszystkim strefa zwiazana z pecorino rzecz jasna :D

      1. Małgosia

        Bea…ja w Toskanii mogę jeść wszędzie :) Pecorino podobnie jak Ty-uwielbiam. Ten rejon to raczej ze względów widokowych i to chyba nic odkrywczego- Crete Senesi :) byłaś ? Pozdrawiam

  5. Małgoś.dz

    Długo kazałaś Beatko czekać na ten wpis, ale czekać było warto. :) Chłonęłam każde zdjęcie i każde zdanie. :) Lodziarnię w Pienzy pamiętam doskonale, takich lodów się nie zapomina zbyt szybko. :)

  6. Be Happy

    Mmmm cudownie… Ale narobiłaś mi ochoty na Toskanie:) Przepięknie, malowniczo. Takie klimaty chwytają za serducho i pobudzają wyobraźnie:) Bardzo smakowicie tu u Ciebie mniam:)
    Pozdrawiam cieplutko:)
    Patrycja

  7. Kasia

    Bardzo dziękuje za ten wpis i zdjęcia. Czekałam na niego.
    Byłam w Toskanii raz i to bardzo dawno temu, jak przez mgłę widzę wzgórza, gaje i cyprysy. Marzę, by tam wrócić. Namawiam Męża, ale on taki ostrożny w podejmowaniu decyzji……Czy możesz zdradzić, gdzie bukujesz noclegi? Co to za strona? Ja będę urabiać Lukasa! Jak nie teraz, to choć w przyszłym roku,

    1. Bea Autor wpisu

      Kasiu, ja najchetniej wrocilabym tam juz teraz… ;) I widze, ze nasi mezowie troche podobni w takim razie ;)) Ja ostatecznie w tym roku wszystko sama zarezerwowalam i postawilam przed faktem dokonanym :D
      A co do noclegow, to wyszukuje je sobie najprosciej – przez wujka Googla ;) Wpisuje nazwy interesujacych mnie miejscowosci i wtedy szukam np. B&B klikajac na mape; a pozniej sprawdzam opinie np. na TripAdvisor. Za to te noclegi w polowie trasy byly rezerwowane przez booking.com. Jutro po pracy wysle Ci bardziej szczegolowego maila jesli chcesz.

      Pozdrawiam serdecznie!

      1. Kasia

        Ho, jestem już, bo miałam przerwę na Bałtyk. :-)
        Pewnie w tym roku nie damy rady już do Włoch za nic, bo finanse na wakacje skurczyły nam się w niemożebnym tempie. Ale już mam pomysł na przyszły rok, koniecznie. Bardzo chciałabym na wakacje w Toskanii wynająć dom, tak na dwa tygodnie. :-) Teraz w sierpniu jeszcze czeka mnie Roztocze. :-)
        Dziękuję za informację!
        Ścisk!

  8. Konwalie w kuchni

    W sklepie z serami przepadłabym na dobre!
    Dla mnie najwspanialsza część podróżowania,
    to odkrywanie nieznanych dotąd smaków.
    Czekam na ciąg dalszy tych pięknych widoków i opowieści:)

    1. Bea Autor wpisu

      Konwalie – przyznaje, ze bylam w tym roku jednak mocno niepocieszona muszac z wielu produktow i restauracji zrezygnowac :( Ale i tak sie ciesze, zawsze przeciez moze byc gorzej ;)

      Pozdrawiam!

  9. Anonim

    No ba, ileż Ty masz tych kilometrow do Toskanii? A i tak nocleg po drodze… Ja mam 1600 do Sieny… dwa dni jak obszył. A po drodze tak pieknie, tak piknie wszędzie :)
    Z przyjemnością wracam tam dzięki Twoim opisom. Jeszcze, jeszcze!
    qd

    1. Bea Autor wpisu

      Qd, niestety kregoslup nie wytrzymuje wiecej niz kilka godzin jazdy :/ Dlatego postanowilismy rozlozyc droge w obydwie strony na pol. I nie zaluje :)
      Zmniejszam wlasnie kolejne zdjecia… moze do jutra wieczorem sie z cd. uporam (najpozniej w czwartek… ;)).

      Pozdrawiam!

        1. Bea Autor wpisu

          Qd, wczoraj ‚wysiadlam’… Wlasnie wrocilam z pracy (i z zakupow ;)), zasiadam wiec do komputera!
          PS. Dziekuje za linka – ale najpierw obowiazki! :D

  10. awoz

    Tous ceux que je connais qui ont eu la chance d’aller en Toscane ont adoré. En voyant tes photos, je peux comprendre pourquoi…
    Bonne soirée!

  11. jadwiga

    Z przyjemnością przeczytałam wpis o Toskanii, mam nadzieję na dalszy ciąg, lubię Twoje wpisy z
    wakacji gdyż dajesz nam wiele wiadomości bezcennych w czasie wędrówek, restauracji, barków, cafeterii, dziękuje bardzo serdeczności przesyłam z Warszawy gdzie panują afrykańskie upały
    j

    1. Bea Autor wpisu

      Jadwigo – afrykanskich upalow chyba jednak wspolczuje… Lubie slonce, ale upaly moga byc jednak meczace, prawda?

      Pozdrawiam!

  12. cafe ole!

    Beo,

    nie moge znalesc twojego przepisu na ciasto z czeresniami i pistacja, bodaj sprzed dwoch lat…
    czy moglabys przypomniec?

    dziekuje:)

  13. Brahdelt

    Szkoda, że nie robisz zdjęć potraw, uwielbiam takie „uczty dla oka”! *^o^* Ale sery wyglądają przepysznie!
    Współczuję Ci alergii pokarmowych, być w miejscu pełnym wspaniałego jedzenia i musieć się ograniczać, straszna sprawa…
    Widzę, że nie pasowałabym do Toskanii – kawa dla mnie mogłaby nie istnieć, wypijam morze herbaty. *^v^*

    1. Bea Autor wpisu

      Brahdelt – to wlasnie niemoznosc jedzenia wszystkiego, co lubie byla w tym roku najbardziej frustrujaca…
      A kawy kiedys tez nie pijalam, ale jakis czas temu sie to zmienilo ;)

      Pozdrawiam serdecznie!

  14. Pingback: Risotto z kasztanami i pieczoną dynią | Bea w Kuchni

Możliwość komentowania jest wyłączona.