…czyli życie na różowo ;)
Przyznam, że róż polubiłam dopiero całkiem niedawno. Choć róże kocham od zawsze :) Gdybym miała ogród, to z pewnością pełen byłby różnych ich odmian, szczególnie tych dawnych. I to właśnie na taki bukiecik ‘babcinych’ róż całkiem przypadkowo trafiłam wczoraj na targu, gdzie przesympatyczny, starszy pan sprzedawał bukiety swoich ogrodowych kwiatów. Muszę przyznać, że dawno już nie czułam tak wyjątkowego, zniewalającego zapachu! Cóż, ‘sklepowe’ róże mają naprawdę niewiele wspólnego z tymi ogrodowymi.
A wracając do starszego pana, to zyskał on wczoraj nową klientkę :) a jego bukiecik nie tylko umilił mój dzień, lecz także stał się inspiracją do wczorajszej kolacji! Stwierdziłam bowiem, że też będzie na różowo :) I wtedy przypomniał mi się przepis na chłodnik z botwinką zamieszczony w ‘Kolorach smaków’ Marty Gessler, znajduąjcy się rzecz jasna w ‘różowej’ części książki ;)
*
cytuję :
Chłodnik z botwinką
na 4 porcje
1 pęczek botwinki
sok z 1 cytryny
1 szklanka wody
sól, pieprz
1 pęczek rzodkiewki
1 świeży ogórek
1 ząbek czosnku
1 l jogurtu naturalnego
1 łyżka posiekanego koperku*
1 łyżka posiekanego szczypiorku*
*dałam więcej
Wszystkie warzywa umyć i dokładnie oczyścić. Botwinkę drobno posiekać, skropić sokiem z cytryny, ugotować w małej ilości wody, przyprawić solą i pieprzem. Ostudzić. Rzodkiewki i ogórka zetrzeć na tarce o dużych otworach. Wycisnąć czosnek i połączyć z jogurtem. Dodać botwinkę, koperek i szczypiorek. Wymieszać i przyprawić do smaku. Przed podaniem wstawić do lodówki na mniej więcej godzinę.
Gdy po raz pierwszy testuję czyjś przepis, to staram się go zbytnio nie modyfikować tak by przekonać się, jaki jest jego ‘oryginalny’ smak. Jednak za każdym następnym razem zazwyczaj już robię ‘po swojemu’ ;) Więc jedyna zmiana, na jaką sobie na początku pozwoliłam, to o wiele większa ilość koperku i szczypiorku, gdyż – wg mnie – na litr jogurtu było go za mało; na koniec dodałam też trochę więcej jogurtu, gdyż i kolor i smak był bardzo intensywny.
Przyznaję, że w moim domu nie było ‘chłodnikowych’ tradycji, tak więc przepisy które testuję, pochodzą wyłącznie z książek. Jeśli więc chcecie się podzielić swoim ulubionym przepisem na chłodnik, to będe bardzo wdzięczna, gdyż jest to naprawdę świetny pomysł na przetrwanie upalnego lata :)
PS. A jako ciekawostkę dodam jeszcze tylko, że znalezienie botwinki na targu graniczy tutaj praktycznie z cudem ;)
*
tak jakoś bajkowo dziś u Ciebie Bea,jakoś tak mi się ciepło zrobiło na sercu i przypomniał się mi ogród mojej Babci -tam tez były takie róże…
p.s u mnie też nie było tradycji chłodnikowej ,ale ja je robię sporadycznie bo jakoś wolę gorące zupy i nawet nie mam jakiegoś bardzo sprawdzonego przepisu
W pierwszej chwili, patrząc tylko na tytuł i zdjęcie chłodnika, myślałam, że to jakiś deser z płatków róż:D
Wygląda obłędnie ten chłodnik.
Sama osobiście bardzo tęsknię za botwinką…ale na ciepło:)
Co do Twojego trzymania się przepisu, gdy potrawę robisz pierwszy raz, mam tak samo i z takich samych pobudek…potem zazwyczaj modyfikuję:)
Też myślałam, że będzie coś różanego ;)
U mnie chłodnik Mama robiła bardzo podobnie, efekty:
http://cosniecos.blox.pl/2008/06/Chlodnik-z-botwiny.html
tylko wychodzi bardziej amarantowy niż u Ciebie :)
z innych chłodników jadamy gazpacho i coś a la rozcieńczone tzatziki, tj. chłodnik koprowo-jogurtowy (dawno nie robiłam…)
Ja chłodnikowe tradycje wyniosłam jak najbardziej z domu. Nie mogło być inaczej,gdy jedna z moich babć pochodziła z Wileńszczyzny. Ja wolę chłodnik dość rzadki, na kwaśnym mleku lub kefirze, dodaję jeszcze ugotowane na twardo jajko, a czasami pokrojone w paseczki pieczone plastry cielęciny lub schabu (ale te mięsne dodatki zdarzają się raczej rzadko), rzodkiewkę i ogórek drobno kroję, zamiast ucierać na tarce (lubię jak chłodnik jest chrupiący).
Piękne zdjęcia – aż się rozmarzyłam.
Margot, ciesze sie, ze sie na cos przydalam ;)Co do zup, to przyznaje, ze ja jednak tych ‚goracych’ latem praktycznie nie gotuje :/
Eweno, wybacz to wprowadzenie w blad ;) A swoja droga to zaluje bardzo, ze nie mam wlasnego ogrodu i roz, bo wtedy pewnie czesciej by cos bylo z platkami w roli glownej :)
Ptasiu, widze ze mamy podobne gusta :)
Agnieszko, ja z jajkiem jeszcze chlodnika nie robilam, tylko botwinke na cieplo, ale chetnie sprobuje.
Pinos, ciesze sie bardzo, ze Ci sie podoba :)
U mnie też dziś chłodnik z botwinki, z pokrojonymi ogórkami, mnóstwem kopru i jajkiem. W różnych smakach i opcjach często gości na moim letnim stole.
A róże również najbardziej lubię staromodne… ;-)
Och, och, och! Ukradłabym oba te zdjęcia na mojego bloga! Przepiękne!