Ostatnio jest u mnie figowo :) Jak wspominałam poprzednio, zrobiłam między innymi chutney z figami w roli głównej właśnie. Muszę przyznać, że pierwsze chutney’e których próbowałam nie przypadły mi do gustu : były zbyt mocno octowe i mało wyraziste.
Ten jest zupełnie inny. Dla mnie idealny, jak prawie wszystko co proponuje Annick Jeanmairet. Jej przepisy są zawsze proste i smakowite. Nie zawsze tradycyjne, czasem zaskakujące i innowatorskie. Zawsze powtarza ona, że najważniejsza jest jakość produktów; nie uznaje półśrodków i ‘podróbek’, promuje produkty lokalne i ekologiczne. Jej program – dosyć oryginalny i nieco inny od tych ‘tradycyjnych’ – transmitowany jest przez szwajcarską telewizję TSR, wiem jednak że można czasem zobaczyć ją również na kanale CuisineTV). Niestety (niestety dla mnie ;) ) spora część jej propozycji jest również mięsna lub rybna, jednak i tak zawsze z wielką przyjemnością oglądam jej poczynania na ekranie. Może i Wy już ją znacie? :)
Tak czy inaczej, tutaj możecie poczytać o Annick, a ja zapraszam teraz wszystkich amatorów fig na chutney.
Figowy chutney
(z tych proporcji wyszły mi 3 małe słoiczki)
500 g fig
100 g cukru (najlepiej muscovado)
75 ml octu winnego (z białego wina)
200 g delikatnej cebuli (np. czerwonej)
1/2 kwaśnego jabłka (np. granny smith)
75 g rodzynek
1 goździk
1 mała łyżeczka zmielonej kolendry
utarty świeży imbir (ok. 1/2 łyżki)
szczypta cynamonu (u mnie nieco więcej niż szczypta)
szczypta soli
Figi umyć, osuszyć i pokroić na ćwiartki. Cebule pokroić w piórka. Jabłko obrać i pokroić w małą kostkę. Ocet wlać do garnka, dodać wszystkie pozostałe składniki i zagotować; następnie zmniejszyć ogień i gotować regularnie mieszając ok. 30-40 minut, aż masa dobrze zgęstnieje (ma mieć konsystencję marmolady). Gorący chutney przekładamy do czystych, wyparzonych słoików i szczelnie zakręcamy.
Podobno można go przechowywać do roku, u mnie jednak tak długo nie wytrzymał :) Wyborny do serów (szczególnie kozich i owczych), lecz również do dziczyzny czy pasztetu z gęsich wątróbek (foie gras). U mnie znika w zastraszającym tempie (i ilościach…) właśnie w towarzystwie serów (również jako dodatek do raclette).
A z pozostałych fig zrobiłam bardzo szybką konfiturę : umyte, osuszone i pokrojone w ćwiartki owoce rozgotowałam z odrobiną wody, następnie dodałam otartą skórkę z pomarańczy, odrobine cynanomu i rumu oraz cukier muscovado – do smaku. Gdy owoce były już dobrze rozgotowane i odparowane przełożyłam je do wyparzonych słoików.
Tego typu konfitur używam nie tylko do porannych tostów czy naleśników, lecz również do ‘dosmaczania’ domowych jogurtów. I przyznam, że jest to jeden z niewielu owoców, który najbardziej smakuje mi już po obróbce termicznej ;)
Pozdrawiam serdecznie !
Szalenie podoba mi się ten przepis na chutney! Gdybym tylko mogła kupić świeże figi, bez wahania zrobiłabym obie konfitury. Juz same przepisy brzmią tak pysznie, że aż strach pomyśleć, jak smakują w rzeczywistości.
Moi, le matin c’est souvent fromage blanc avec du miel mais ton chutney-confiture à la figue est si joli que j’aurais envie de me laisser tenter.
Bonne soirée Bea!
Och! Ślinianki pracują! :)
Bea…….coś pięknego ,coś pięknego
bardzo mi się podoba ten przepis na chutney:)
sery (zwłaszcza takie sery :)), w jego towarzystwie musiały świetnie smakować !
PS Czasami żałuję, że nie posiadamy TV…
Przepraszam, ale pisze się „w tempie” a nie „tępie” . Pozdrawiam. przepis świetny.
Malgosiu, jaka szkoda ze nie masz dostepu do swiezych fig :( Ale moze kiedys w dalszej lub blizszej przyszlosci sprobujesz takiego figowego chutneya? Kto wie… ;)
Tu vois Anna, même si je ne suis pas trop ‚chutney’, celui-là est vraiment incroyable! Si tu aimes les figues, je t’invite à le tester une fois :)
Anoushko, sesja zdjeciowa zakonczyla sie znacznym ubytkiem zawartosci sloiczka :) A nawet jesli nie masz TV, to mozesz obejrzec Pique Assiette w programie Dolce Vita na stronie internetowej TSR :) Lub powertowac ksiazki Annick :)
Gdyby tylko figi byly ciut tansze, to z checia przeslalabym sloiczek kazdej z Was! Musze o tym pomyslec ;)
Oczywiście przepiekne! Dołaczam sie do zachwytów! Cudenka tworzysz Beo. Ja nigdy nie jadłam chutneya zadnego , a ten figowy przemawia do mnie baaardzo – mowi,ze jest pyszny :D Pozdrawiam
No niestety ja ich nie tworze, ja je tylko odtwarzam ;) Ale bardzo lubie testowac rozne przepisy, tym bardziej jesli inni je rekomenduja; i namawiam Cie do sprobowania jekiegos chutneya domowej roboty, moze posmakuje? :)
Beo, ja odwrotnie ni Ty wolę figi świeże „nieprzetworzone” i w dodatku na wytrawnie. Jednak Twój przepis na chutney jest taki kuszący, że chyba zmienię zdanie.;) Zwłaszcza , że mam dramatycznie wielki zapas różnistych serów w lodówce. Nie wiem tylko czy u nas nie skończył się czasem figowy sezon. Po dłuższej nieobecności muszę sprawdzić w sklepie.
Bea, zainspirowana Twoja szybka konfitura figowa, zrobiblam podobna, tylko ze z odrobina amaretto. Pycha!
Chyba kupie wiecej fig :)
Pingback: Figi - przetwory 2011 « Bea w Kuchni
Pingback: Figi i śliwki, przetwory « Bea w Kuchni
Gotuje się właśnie :)
Moniko – mam nadzieje, ze bedzie Ci smakowac! :)
Pozdrawiam serdecznie!