Oryginalny przepis pochodzi z mojej ulubionej ‘biblii’ dyniowej zatytułowanej ‘Swiat dyni’ (‘L’univers des courges’). Są to muffinki z mielonymi migdałami i daktylami i są naprawdę pyszne, choć osobiście niespecjalnie przepadam za daktylami – za to mąż bardzo ;) Dlatego dla mnie ‘wymyśliłam’ nieco inną wersję : daktyle zastąpiłam suszoną żurawiną, migdały – zmielonymi orzechami laskowymi, a skórkę pomarańczową – cytrynową. Dodałam też jednej z moich ulubionych przypraw, a mianowicie zmielonego ‘kwiatu’ muszkatołowca.
Kwiat ten to wysuszona osnówka, którą oddziela się od nasienia. Zapach i smak tej przyprawy przypomina gałkę muszkatołową, jest jednak według mnie o wiele bardziej subtelny. Lubię używać jej do wszelakich korzenno-piernikowych receptur, możecie jednak oczywiście zastąpić ją gałką (lub pominąć, jeśli nie lubicie jej smaku).
Muffinki dyniowo-orzechowe z suszoną żurawiną
na 12 sztuk
230 g dyni
otarta skórka z 1 cytryny
150 g miękkiego masła
150 g jasnego cukru trzcinowego
2 jajka (małe)
180 g mąki
150 g zmielonych orzechów laskowych
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1,5 łyżeczki cynamonu
½ łyżeczki ‘kwiatu’ muszkatołowca w proszku
¼ łyżeczki zmielonych goździków
90 g suszonej żurawiny
Dynię zetrzeć na najmniejszych oczkach i dobrze odcisnąć. Masło utrzeć z cukrem, a następnie dodać po jednym jajku dalej ucierając. Mąkę wymieszać z proszkiem i przyprawami i partiami dodawać do masy starannie mieszając. Następnie dodać startą dynię oraz zmielone orzechy i ponownie dobrze wymieszać.
Napełnić masą foremkę muffinkową i piec ok. 30 minut w 180°.
(jak już wspomniałam, w wersji ‘daktylowej’ używamy zmielonych migdałów i skórki pomarańczowej)
Smacznego!
Potrawa ta bierze udział w Orzechowym Tygodniu
nie jestem fanka muffinek :} choc zawsze wygladaja bardzo apetycznie :)
bardziej mnie tu zainteresowal ten kwiat muszkatolowca, jak to bedzie fachowo po francusku ?
pozdrawiam
Leloop, to jest ‚macis’, nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie do dostania tylko w nielicznych sklepach.
Chetnie przetestuje dla Ciebie np. w malej tortownicy i zobacze co z tego wyjdzie :) Chyba ze wolisz w keksowce? ;)
Pozdrawiam!
PS. Na maila odpowiem jutro, bo tym razem to ja dzis ‚padam’… ;)
O matko…!!! jakie cudeńka!!! :D aż się chce jeść :) Uwielbiam muffiny, a Twoje wyglądają tak apetycznie, że koniecznie upiekę je przy najbliższej okazji :)
Uwielbiam dyniowe muffinki, są takie pysznie wilgotne :) Na pewno wypróbuję Twoje :) Zdjęcia super :)
Bar, muffinki wyglądają świetnie. Musze zrobić. Będą jak znalazł na śniadanie :)
A w ten dziwny kwiat ;) to gdzie się zaopatrujesz?
:-*
PS
Ładna, skoczna pogoda? Wczoraj?
U nas była mgła, siąpił kapuśniaczek… Aż trudno uwierzyć, że mieszkamy tak blisko siebie :)))
piekne zdjecia i widelec! uwielbiam zastawe stołowa :) a w muffiny az chcialabym sie wgryzc, mniami :)
Bardzo ciekawy przepis i dobrze, że się doczekaly zdjęcia, bo prezentują się fantastycznie. :-))
Bardzo śliczne i takie słoneczne
te muffiny ,a u mnie tak mało słońca .Bardzo lubię muffinki z marchewką to i takie tez powinny mi bardzo smakować :)
Bea, ja od razu zapisuję przepis. Wypróbuję mam nadzieję niebawem. Tylko zastanawiam się czy w Twojej wersji z żurawiną i orzechami, czy może w tej oryginalnej z migdałami i daktylami. Zresztą obie brzmią bardzo kusząco. :) Tak słoneczne muffinki muszą smakować wyjątkowo! :) Piękne fotki!
Prześliczne są Twoje muffinki! Rzeczywiscie obie wersje brzmią niesamowicie smacznie. Muszę zrobić :)
Ciesze sie, ze muffinki Wam sie spodobaly :)
A zdjecia robione w sloneczny dzien faktycznie nie maja nic wspolnego z tymi ‚pochmurnymi’; jesienia i zima gdy wracam z pracy, to swiatla mam juz jak na lekarstwo niestety :(
Anoushko, u nas w weekend bylo przepieknie! slonce prawie jak wiosna ;) A co do ‚macis’ to ‚kwiatki’ kupuje w Globusie, a juz zmielone jest teraz w Interio na swiateczno-foremkowym stoisku :)
Malgosiu, koniecznie zrob i takie i takie, bys mogla sprawdzic co Ci bardziej smakuje :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Osobiście mało lubie muffinki, ale zachęciła mnie dynia i ten kwiat i chętnie bym wypróbowała. Zawsze używam nasiona/gałki, ale nigdy nie słyszałam o kwieciu. A tak ogólnie w jakich sklepach powinnam go szukac, indyjskich, azjatyckich? bo w zwyczjanych z przyprawami nie napotkalam takiej przyprawy:) A wiesz w jakich sklepach we Francji czy w Niemczech bywa?
Pozdrawiam An
http://chatkawogrodzie.blox.pl/html
An, ja kupuje ten ‚kwiat’ w ‚zwyklym’ sklepie z przyprawami, nie w zadnym secjalistycznym. Niestety nie mam pojecia gdzie w Niemczech lub Francji mozna to kupic, u mnie bowiem jak na razie widzialam tylko w jednym sklepie. Ale moze ktoras z zagladajacych tu dziewczyn bedzie mogla nam pomoc? :)
Ja też jestem ogromną wielbicielką kwiatu gałki ;)) W PL go kupiłam na allegro, a w Indiach kupiłam całe ususzone kwiaty, jak u Bei na zdjęciu (bardzo aromatyczne!)
Offtopikowo: Beo, widzę, że udało się zamontować banner ;)
Ciesze sie Ptasiu, ze jest tu jeszcze jedna wielbicielka owych kwiatow! i zazdraszczam tych niesamowitych zakupow w Indiach!
I tak, nareszcie (dzieki Twojej pomocy!) udalo mi sie banner ‚zawiesic’ ;)
Bea, wyszły przepyszne! Trochę jakby piernikowe, ale nie tak wprost. W końcu zrobiłam wersję taką jak Ty, czyli z orzechami laskowymi i żurawiną. Moje co prawda nie urosły zbyt mocno (niższe niż na Twojej fotce), ale smak…choćbym chciała, to nie mam się do czego przyczepić. ;-) Znikają szybko. ;-) Jutro już tylko wspomnienie po nich zostanie. :)
Malgosiu, ciesze sie niezmiernie ze Ci smakowaly! A co do ich ‚wysokosci’, to ja nakladalam duzo ciasta, robiac spory ‚kopiec’ ;)
No ale najwazniejsze, ze smak Cie nie rozczarowal :)
A ‚kwiat’ smakuje?
Beo, dzieki za wskazowke. rzeczywiscie nazwa jakby mi nie obca ale chyba u mnie na prowincji nie bedzie lekko, w Paryzu z pewnoscia znajde. lubie smak galki ale trzeba z nia uwazac bo latwo mozna przefajnowac a Ty piszesz, ze kwiat ma delikatniejszy aromat, cos dla mnie :)
co do muffinek, to kilkakrotnie probowalam robic, zawsze mi pieknie rosly ale niestety zawsze rozczarowywal mnie ich smak. ja po prostu nie przepadam za proszkowym ciastem, od razu wyczuwam smak proszku do pieczenia. wiec lepiej mi wychodzi patrzenie niz degustacja ;)
z ciasteczkowej beczki:
nie planujesz przypadkiem jakiegos wpisu o bozonarodzeniowych ciasteczkach tak charakterystycznych dla kuchni poludniowoniemieckiej i nie tylko. wiem, ze juz pisalas kiedys o zimtsterne (mniam) ale moze jeszcze cos ? :)
pozdrawiam
Leloop, co do ‚macis’ to wysle Ci dzis maila.
A co do proszkowych ciast, to jesli za nimi nie przepadasz, to i muffinki Ci nie posmakuja. Ja pieke czesto ciasto orzechowe gdzie nie ma ani proszku ani sody, wie cnastepnym razem przetestuje pieczenie go w formie muffinkowej; jesli test sie powiedzie, to moze bedzie przepis i dla Ciebie w takim razie ;)
O ciasteczkach z pewnoscia w grudniu cos napisze, choc przyznaje, ze nie je sie ich u nas duzo, ale postaram sie i o cos tradycyjnego, i o cos ‚nowego’ :)
Pozdrawiam!
Udało mi się i kupiłam ten kwiat tylko, że już zmielony. U mnie nazywa się Muskatblüte :) Wypróbuję go do pierniczków :)
An, to swietna wiadomosc! Mam nadzieje, ze Ci posmakuje :)
Bea są przepyszne!!! Nie mialam kwiatu muszkatalowca ani galki muszkatalowej w domu,więc dalam zamiast przyprawę do piernika :)zrobilam dwie wersje z migdalami,daktylami i skórką pomarańczową i z orzechami żurawinką i skórką cytrynową -obie wersje przepyszne ale jednak sklanialabym sie ku tej z daktylami :) mąż z kolei te z żurawiną-tylko nie wiem… pieklam w papierowych rozetkach i rozlaly sie bardziej niż urosly do góry…może następnym razem w metalowych foremkach spróbuję…?nie zmienia to oczywiście niczego w ich komsumpcji :) pozdrawiam cieplo!!!
Grysiku, bardzo sie ciesze, ze smakowalo! :)
Co do ‚rozlewania’ sie, to ja pieke w papierkach + w foremce, inaczej bowiem tez by mi sie za bardzo rozlewaly, mysle wiec, ze to dlatego.
No i ciesze sie, ze obie wersje smakuja :)
Pozdrawiam!
Pingback: Korzenny syrop imbirowy « Bea w Kuchni
Ach! Przez długi czas zastanawiałam się czemu mielona gałka muszkatołowa w Budapeszcie jest inna niż w Polsce i teraz już wiem! To była zmielona osnówka właśnie :) Też uwielbiam, zamówiłam już parę opakowania na święta, bo unas nie widziałam. Pozdrawiam ciepło!
Misiu, swietnie ze udalo Ci sie kupic te osnowke! Uwielbiam jej smak, jest o wiele bardziej delikatna niz galka, prawda?
Pozdrawiam!