Jakiś czas temu, wspominana już przeze mnie a propos ajerkoniakowej babki Dirk narobiła mi smaka wyjątkowo urodziwymi argentyńskimi ciasteczkami – alfajores. Od razu pomyślałam więc o mojej argentyńskiej koleżance z pracy i postanowiłam je dla nas upiec. Jednak gdy jej o tym powiedziałam stwierdziła ona, że jako pierwszy muszę koniecznie wypróbować jej rodzinny przepis ;) Nie mogłam więc jej odmówić i tak właśnie zrobiłam, odkładając przepis Dirk na ‘następny raz’. Ale co się odwlecze… ;)
Ciasteczka są dobre, aczkolwiek chyba trochę inaczej wyobrażałam sobie ich smak. Tradycyjnie zawierają więcej maizeny (skrobii kukurydzianej) niż mąki i są bardzo kruche. Miałam w związku z tym nieco problemów z zagnieceniem ciasta i musiałam dodać o wiele więcej rumu, co akurat zupełnie mi nie przeszkadza ;) Koleżanka uprzedzała mnie, że ciasto ma taką właśnie strukturę i że nie należy się tym przejmować. Myślę jednak, że dla własnej ‘wygody’ następnym razem dodam nieco mniej mąki, by ciasto było trochę przyjemniejsze w obróbce. Ciasteczka te są przekładane ‘dulce de leche’ czyli masą kajmakową, która jest niesamowicie popularna nie tylko w Argentynie. Praktycznie każde tamtejsze tradycyjne urodzinowe ciasto przekładane jest i dekorowane masą kajmakową właśnie :) I oczywiście na tę okazję musiałam zakupić oryginalną, argentyńską masę (z dodatkiem wanilii), choć tutejsze rodzime – szwajcarskie też są przepyszne. Koleżanka stwierdziła jednak, że muszę zrobić je tak, jak robi się to w Argentynie ;) Tak więc, zaopatrzona w wielki słoik ‘dulce de leche’ ruszyłam na podbój tych oto ciasteczek.
Tradycyjnie, po ‘sklejeniu’ są one obtaczane w wiórkach kokosowych; podaje się je również np. w kawiarni do kawy czy herbaty. Jeśli lubicie smak masy kajmakowej, to z pewnością i Wam posmakują :)(zdjęcie nie najlepsze, gdyż robione na szybko, przed ‘rozdaniem’ ;) )
Alfajores
na ok. 50 sztuk (czyli 25 po sklejeniu)
200 g miękkiego masła
150 g cukru
1 cukier waniliowy
3 żółtka
200 g mąki
300 g maizeny
1 łyżeczka sody (dałam mniej)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
otarta skórka z 1 cytryny
ok. 3 łyżki rumu*masa kajmakowa
wiórki kokosowe
* musiałam dodać więcej
Masło utrzeć z cukrem i cukrem waniliowym, następnie dodawać po jednym żółtku dalej ucierając. Gdy masa jest już jednolita, dodać przesiane mąki wymieszane z proszkiem i sodą oraz skórkę cytrynową i rum. Szybko wyrobić ciasto (dodając ewentualnie więcej rumu jeśli ciasto jest zbyt suche). Uformować kulę, zawinąć w folię i odstawić na 15 min. Następnie rozwałkować ciasto na grubość ok. 0.4 cm i wykrawać okrągłe ciasteczka o średnicy 3-4 cm. Schłodzić je 10-15 minut i piec w nagrzanym do 180° C piekarniku ok. 15 minut (ciasteczka mają się tylko lekko zarumienić, nie zbrązowieć). Wystudzić je na kratce i sklejać je masą kajmakową (ok. 3/4 łyżeczki). Dobrze ‘docisnąć’ ciasteczka, a następnie obtoczyć je w wiórkach kokosowych.
Najlepsze są podobno na drugi (a nawet trzeci dzień), nie udało mi się jednak o tym przekonać ;) ciasteczka zniknęły bowiem w pracy w mgnieniu oka tego samego dnia :)
Mnie wydawały się one nieco za ‘suche’, bardzo kruche; według Liliany jednak były dokładnie takie, jak być powinny, nie wiem więc, do jakiego stopnia odważę się zmodyfikować jej rodzinny przepis ;)
A skoro już o alfajores mowa, to przepis na nie możecie zobaczyć też na stronie Marthy Stewart (kliknijcie na ‘video’ na zdjęciu); ta wersja również wygląda ciekawie i smakowicie (dodatek soku pomarańczowego), konsystencja ciasta jest jednak zupełnie inna, jest ono bowiem o wiele bardziej lejące i trzeba nakładać je łyżką. W związku z czym, dla Liliany jest to tylko ‘wariacja’ na temat alfajores ;)
Pozdrawiam serdecznie!
wspaniale wygladaja,mam od kuzynki w prezencie wspaniala ksiazke Kuchnia Argentynska-trzeba wyprobowac :)
z wiorkami czy bez wygladaja rewelacyjnie!
choc ja wole bez ;)
A matko Bea ,ale piękne maleństwa!
I z tradycjami, hm pewnie wkrótce się przekonam jak smakują
Cudowne! Wyglądają pięknie :). Narobiłaś mi ochoty na ten kajmak, a mi się już skończył, no!
Bea, jakie one są cudne! Muszą być pyszne tak przełożone kajmakiem i jeszcze obtoczone wiórkami kokosowymi. Super! :) A zdjęcie jest śliczne :))
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Zjadłabym, zjadła…wiele!;)
Kajmak uwielbia(ła)m. Odkąd jednak nie jem cukru i kajmak poszedł w zapomnienie…ale tęsknię za nim ogromnie;-)
zlitujcie się błagam, wszędzie kajmak! toć ja w końcu się złamię i całą puszkę naraz wsunę ;)
rzuc choć jedno ciasteczko co?
śliczne Ci wyszły
Zdjęcie bardzo zachęcające – ciasteczka kuszą ogromnie , szczególnie , że są z kajmakiem ;)
Rozumiem, że w smaku Cię nie zachwyciły, ale z wyglądu są prześliczne – delikatne i urocze :) No i ta masa – uwielbiam taką :) Najchętniej wyjadłabym ją łyżką ze słoika ;)
Gosiu, ciekawa jestem jak Ci sie spodoba ta kuchnia argentynska :)
Anoushko, ja chyba tez wlasnie wole bez; choc Liliana od razu pytala dlaczego wszystkich nie obtoczylam ;)
Margot, daj znac jak Ci malenstwa smakowaly :)
Olalala, jesli lubisz kajmak to faktycznie bedzie to pewnie cos dla Ciebie :)
Majano, dziekuje slicznie!
No wlasnie Patrycjo, ja zjadlam tylko dwa na sprobowanie i reszte zanioslam do pracy; po pierwsze kajmak = mleko, po drugie duuuzo cukru ;) I choc ogolnie lubie (lubilam) te kajmakowe smaki, to teraz jest to dla mnie naprawde za slodkie niestety; wiec nie tesknie za nim ;) W zwiazku z czym reszte kajmakowej zawartosci sloiczka podarowalam Lilianie, z czego byla baaardzo zadowolona :)
Aga, chetnie bym chucila, ale juz nie ma nawet jednego okruszka ;) Wiec do kuchni prosze i pokazywac nam Twoje ! ;)
Abbro, moze Ci posmakuja w takim razie :)
Casiu, to nie tak ze mnie nie zachwycily; sa pyszne (szczegolnie jesli sie lubi kajmak ;) ) ale nastawialam sie na cos mniej kruchego, mniej ‘suchego’. Ale wszystkim ‘normalnym’ osobom bardzo smakowaly :)
Och ten kajmak ulubiony, słodki… ;-))
Bea, jak ja bym chciała mieć takie „kontakty” szeroko międzynarodowe… :) Już tyle razy dzieliłaś się przepisami, które od swoich ‚zagranicznych’ uczniów czy znajomych z pracy przyniosłaś… Fajnie masz, wiesz? ;-)
w końcu udało mi się otworzyć Twojego bloga, ciągle miałam komunikat że strona niebezpieczna (tak samo się i na moim pokazywało)
a byłam strasznie ciekawa jakie pyszności będą tym razem i się nie rozczarowałam och rewaluacja pyszności niesamowite :)
Beo, piękne ciasteczka i tak uroczo wygląda ta masa kajmakowa mmmm zjadłabym kilka takich cudeniek :)))
Beo, zdjęcie Ci się udało, bo patrzę na nie wilczym wzrokiem i zaraz muszę zjeść coś słodkiego (nie zdążę tak szybko upiec tych ciastek i nie mam pod ręką masy krówkowej) ;)
Masa kajmakowa kupiona w moim sklepie nie wygląda tak apetycznie jak ta w Twoim słoiku :( Chyba najlepiej zrobić sobie samemu lub kupić jakąś drogą w delikatesach.
Ps. Po spożyciu kiełków lucerny okazało się że mam na nie alergię :( I w ten sposób chyba zakończę moją przygodę z kiełkami, niestety.
Oj aż mi ślinka cieknie… Ja mam dziś w planie jabłecznik :D
Beo…upiekłaś pyszne ciasteczka…mmmmm wyobrażam sobie ich smak, ale niedługo je upiekę bo bardzo lubię kruche wypieki. pozdrawiam.
No nieeee! :) Ja kajmak moge zawsze i wszedzie ;)) Beatko cudne sa te ciasteczka :) Z zazdroscia na nie spogladam przyznbaje bez bicia :D
I jeszcze raz bardzo bardzo dziekuje:****
Małgosiu, moze i mam sie fajnie, ale kazdy w jakiejs tam sferze zycia ma sie fajnie ;)
Lukrecjo, przerazilas mnie tym komunikatem… Mam nadzieje, ze to tylko jakis ‘dziwny’ blad :/ Ciesze sie, ze ciasteczka Ci sie podobaja :)
Tili, w takim razie czestuje wirtualnie ;)
OlaCruz, nie bardzo znam sie na masach kajmakowych, ale w razie czego dobrze jest ja przed uzyciem wstawic na dluzszy czas do lodowki by porzadnie stezala, bedzie lepiej ‘trzymac’ ciasteczka.
I przykro mi ze wzgledu na to uczulenie :( Szkoda, wielka szkoda :(
Jo-hanah, chetnie bym sie jablecznikiem teraz poczestowala :)
Kass, mam nadzieje ze beda Ci smakowac w takim razie!
Polko, nie zazdrosc tylko piecz ;)
Na maila odpisze pewnie jutro ;)
Pozdrawiam!
Mam kolezanke z Chile – i dowiedzialam sie od niej, ze tam tez kroluje ‚masa krowkowa’… Kiedys poczestowala mnie kruchym z masa kajmakowa i cytrynowym lukrem, innym razem czkoladowymi bezikami polaczonymi kleksem karmelu :) Mousze ja zapytac czy zna te Twoje ciasteczka :)
Zgadza sie Anonimie :) I dulce de leche i alfajores sa znane i lubiane rowniez w Chile; co ciekawe, mieszkancy Argentyny twierdza, ze alfajores sa argentynskie, a mieszkancy Chile – ze sa rodem z Chile wlasnie ;)
Ależ masz międzynarodowe znajomości! ;)
Fajne ciasteczka, bardzo ładnie się prezentują i chyba by mi smakowały – tak myślę ;)
pozdr!
Wiesz, wczesniej nigdy nie myslalam, ze w Szwajcarii jest az tak miedzynarodowo :)
Poza tym pracuje uczac cudzoziemcow jezyka, wiec to tez sprzyja tym wszystkim miedzynarodowym kontaktom.
I faktycznie bardzo to lubie :)
Pozdrawiam!
Ja od zawsze zauważałam międzynarowowość otoczenia, w którym jestes, Beo :) I zawsze mi się to podobało i budziło zazdrość, bo to jednak całkiem inny świat. A ile ciekawych przepisów dzięki temu zyskujesz! Np. pamiętam fajną tartę (z fetą chyba), mam zamiar ją kiedyś zrobić.
Koniecznie muszę spróbować i to pewnie niedługo, chociaż za samą masą kajmakową specjalnie nie przepadam :)
Zgadza sie Aniu, ta tarta z feta do dzis jest jedna z moich ulubionych :)
Aga, ja tez nie przepadam, ale stwierdzilam, ze sprobowac warto ;)
Pingback: Będzie ciasto! | Bea w Kuchni
Bea, ależ apetyczne te Twoje ciacha, a zdjęcie cudne :-)
Ja właśnie przygotowałam swoje alfajores i byłam ciekawa czy na polskich blogach jest na nie przepis ( i natrafiłam na twoją stronkę). Moje też wyszły bardzo kruche. Mój chłopak, który jest z Argentyny twierdzi, że takie właśnie mają być:-)
ps. bardzo ładny blog!
Agato, ciesze sie zatem, ze ciasteczka zyskaly aprobate rowniez Twojego Argentynczyka! :)
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje za wizyte (i oczywiscie zapraszam ponownie :)).