Jak wiecie, obiecany w maju wpis o tutejszych serach niestety lekko przesunął się w czasie ;) Najpierw zawirusowany i zablokowany blog, później (czytaj : nadal…) złamanie kończyny uniemożliwiające długie siedzenie przed komputerem. Powoli jednak zakończyłam pisanie tekstu i wybrałam przygotowane (już w maju) zdjęcia. Oto więc szczegóły dzisiejszego ‚aromatycznego’ wpisu :)
Jako, że Szwajcaria jest krajem mlekiem płynącym, to i serów ci tutaj dostatek ;) Rzecz jasna, o wszystkich nie sposób napisać; każdy region ma kilka (a często i kilkanaście) przeróżnych rodzajów sera. Krowie, owcze, kozie, twarde, miękkie, świeże, gotowane, fermentowane… wyliczać można by prawie bez końca.
Jestem pewna, że jako pierwszy każdy z Was zacytuje ser gruyère; wszak to z całą pewnością najbardziej znany i popularny szwajcarski ser. I dodam tylko, że prawdziwy gruyère nie posiada żadnych dziurek, jak to niektórzy chcą nam wmówić ;) Dziurki natomiast (i to spore) posiada Emmentaler, a znacznie mniejsze np. ser z kantonu Appenzell.
Ze względu na ich konsystencję, sery dzielą się na twarde, miękkie i półmiękkie. Te pierwsze mają o wiele dłuższy czas dojrzewania od 5-7 miesięcy, aż do 12 czy nawet 18. Bardzo znany i ceniony Sbrinz na ten przykład prawdziwą ‘dojrzałość’ osiąga po 2-3 latach.
Sery półmiękkie natomiast gotowe są do spożycia już po 3-6 miesiącach (przykładem jest np. ser Raclette).
Sery miękkie dzielą się na te z ‘kwitnącą’, białawą skórką (jak np. Brie czy Camembert) oraz na takie ze skórką twardszą, o beżowo-brązowym odcieniu (jak np. Munster czy Vacherin), które to sery podczas dojrzewania nacierane są roztworem wody z solą.
(tutaj i tutaj możecie zobaczyć kilka zdjęć najbardziej znanych szwajcarskich serów, choć to tylko ich niewielka część)
W dzisiejszym wpisie chcę pokazać Wam trzy sery, którze szczególnie zawładnęły moim sercem, a właściwie moimi kubkami smakowymi (co na jedno wychodzi, wszak przez żołądek do serca ;) ).
Pierwszym z nich jest ser typu ‘tomme’, który był tu dla mnie prawdziwym smakowym ‘odkryciem’. Wszelakie świeże ‘tomme’ to bardzo specyficzny typ sera; biała, ‘kwitnąca’ skórka otacza kremowe, praktycznie rozpływające się wnętrze. Im dłużej ser leżakuje, tym mocniejszy będzie jego smak (i aromat ;) ). I jako, że reguła ta dotyczy większości serów, dlatego najlepiej przechowywać je w specjalnym, hermetycznym pudełku, by aromat wydobywający się z otwieranej lodówki nie przyprawiał o zawrót głowy mniej serolubnych domowników lub gości ;)
Dzisiejsza, widniejąca na zdjęciach Tomme fleurette de Rougemont produkowana jest z surowego mleka, i dojrzewa tylko 8 dni. Ten biały, płaski krążek wybornie smakuje sam, z odrobiną chleba i – rzecz jasna – z lampką dobrego wina ;) Ser wyjmujemy z lodówki odpowiednio wcześniej, by lekko ‘zmiękł’ i nabrał odpowiedniego aromatu, przy okazji ukazując nam swoje delikatne, ‘płynące’ wnętrze.
*****
Drugi, niesamowicie oryginalny szwajcarski ser, to Tête de Moine, czyli Głowa Mnicha :)
Jest to starszy od samej Helwecji – bo z ponad 800 letnią już historią – ser. Źródła wspominają o nim już od XII wieku. Produkowany był w opactwie de Bellelay w regionie szwajcarskiej Jury.
Dziś ser ten wytwarza tylko 9 lokalnych, tradycyjnych mleczarni.
Jako jeden z nielicznych szwajcarskich serów posiada on znaczek AOC (podobnie jak Emmentaler, Etivaz, Gruyère, Sbrinz, Vacherin Fribourgeois, Vacherin Mont d’Or) co oznacza, że nazwa jest zastrzeżona i że ser produkowany jest tylko i wyłącznie w danym rejonie, z mleka pochodzącego tylko i wyłącznie z tego regionu i w odpowiednich (tradycyjnych) dla danego sera warunkach.
Jest to ser tzw ‘półtwardy’, o lekko orzechowo-owocowym smaku. To co go wyróżnia od innych serów, to przede wszystkim forma, w jakiej go się podaje : są to bowiem nie plastry, lecz – jak widoczne na zdjęciu poniżej – ‘rozetki’ sera, które uzyskuje się dzięki specjalnemu ‘przydasiowi’ – la girolle. By ‘rozetki’ były regularne, ser musi być dobrze schłodzony, wyjęty prosto z lodówki. I to właśnie dzięki temu unikalnemu prosesowi ‘rolowania’ go, ser mocniej się napowietrza i nabiera charakterystycznego, niepowtarzalnego smaku.
Dawniej używano do ‘skrobania’ tegoż sera zwykłego noża, jednak z czasem zaczęto myśleć o czymś o wiele praktyczniejszym; i tak, po wielu bardziej lub mniej udanych próbach, w 1981 roku powstała ostateczna wersja ‘girolle’, która gości chyba w każdym szwajcarskim domu.
Tête de Moine jest serem bardzo ‘wszechstronnym’ – serwuje się go od aperitifu po deskę serów (sam, w sałatkach, na kanapkach…).
Powstaje on z mleka surowego, niepasteryzowanego, dzięki czemu mleko (a później ser) zachowuje wszelkie cenne substancje odżywcze i witaminy. Jest to ser bogaty w proteiny, wapno, magnez, nie zawiera laktozy. Przechowywany w piwnicach o 90% wilgotności i w 13°-14° stopniowej temperaturze, dojrzewa on tam około 3-4 miesięcy. A by wyprodukować kilogram tego sera, potrzeba aż 10 litrów mleka!
*****
I już ostatni dziś ser – ‘Belper Knolle’ (czyli ‚kulka’ z Belp ;) ) – to jeszcze właściwie nowość na tutejszym rynku, choć staje się on coraz bardziej popularny. Ser ten (produkowany w regionie berneńskim) w 2007 roku otrzymał nagrodę ‘innowacji’ w świecie serowej szwajcarskiej produkcji rolniczej. Aktualnie staje się on przebojem tutejszego eksportu, mimo praktycznie nieistniejącego dla tego produktu marketingu, reklamy.
W luksusowych restauracjach i hotelach, znani kucharze przyrównują go do trufli; po otwarciu jego delikatnego, bawełnianego ‘kubraczka’, naszym oczom ukazuje się coś, co faktycznie do trufli porównać by można. I tak jak truflę, ścieramy go na odpowiedniej tarce, ‘ozdabiając’ nim przystawki, sałatki czy omlety.
Jest to ser twardy, powstaje z mleka pasteryzowanego i dojrzewa przez minimum 9 tygodni. Po zakończeniu całego procesu dojrzewania, serowe kulki obtaczane są w mieszance czosnku, pieprzu i soli himalajskiej. Jak dla mnie, ten delikatny ser o lekko pikantnej otoczce jest naprawdę niezwykle oryginalnym ‘wynalazkiem’. I choć odkryłam go całkiem niedawno, to od tej pory regularnie gości on na naszym stole.
*****
O serach można by pisać dużo, choć jeszcze lepiej rzecz jasna móc ich skosztować ;) Dlatego też mnie, wyjątkowej seroholiczce, Szwajcaria bardzo przypadła do gustu : przepiękne górskie pejzaże, wspaniała czekolada i niesamowite sery, które mogłabym jeść na okrągło… A do tego również całkiem dobre, godne polecenia wina z okolicznych winnic; czego więc można chcieć więcej? ;)
Podczas ‘serowych’ zakupów, bardzo lubię pytać o to, co dziś mają ciekawego i czego koniecznie powinnam skosztować. Sprzedawca najpierw odkrawa kawałeczek sera i czeka na mój werdykt; niepotrzebnie jednak, zawsze bowiem jest on taki sam : kupuję! Jeszcze się bowiem chyba nie zdarzyło, by któryś z proponowanych serów mi nie posmakował.
Wspaniałe są sery z ‘alpage’, czyli z letniego wypasu krów na alpejskich pastwiskach; mają bardziej intensywny, ciemniejszy kolor i niepowtarzalny smak i aromat. Ten sam ser kupowany z mleka ‘zimowego’ zupełnie inaczej smakuje niż ten z letniego udoju. Co roku więc czekam na kolejne sery z ‘alpage’ i jak zwykle pytam o te, których koniecznie muszę spróbować ;)
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym przydługim postem i że podzielicie się ze mną Waszymi serowymi preferencjami ;) Ciekawa jestem, które ze szwajcarskich serów Wy znacie i lubicie i jak zwykle żałuję, że tylko wirtualnie mogę się nimi z Wami podzielić :)
Pozdrawiam serdecznie!
jako wielbicielka serów przeczytałam cały Twój post z zapartym tchem, bardzo żałuję że i ja nie mogę ich skosztować… wszystkie początkowo wymienione przez Ciebie sery znam (niektóre niestety tylko z nazwy), natomiast o trzech o których napisałaś nieco dłużej pierwszy raz słyszę:) najbardziej, tak sobie myślę, chciałabym spróbować Tête de Moine… :))
Szwajcarskie sery jednych z najlepszych na świecie. Często bywam w Szwajcarii i zawsze przywoziłem dla znajomych te cudowne sery. Ale niedawno znalazłem na Polskim rynku firmę Dobre Sery która posiada w ofercie prawdziwe Szwajcarskie sery. Spotkałem je tez w sklepach i muszę potwierdzić, że są one prawdziwe. Fajnie że te produkty są już u nas dostępne i to nie tylko te najbardziej znane. Można tez kupić je przez internet. Super, brawo !!!!!!!
Och, Bea. Mogę tylko żałowac, że u mnie w sklepach tak skromny asortyment serów. Uwielbiam ementaler i bardzo lubię sery typu camambert lub brie. I w ogóle lubię chyba wszystkie sery. Pięknie to opisałaś. Kilka razy miałam okazję oglądac filmy na temat produkcji serów. Nie, nie tej przemysłowej produkcji. Zawsze oglądam z ogromnym zaciekawieniem. Teraz jeszcze poczytac u Ciebie.
Wow, prawdziwa uczta dla seromaniaków :) Ja piszę się na ten pierwszy :)
Każdego z nich i do tego wino… No i marzy mi się ;))
A ja sobie ich spróbuję, a kulkę z Belp może i kupię do domu! I nie tylko, bo każdy mi się podoba… Lubię sery, ale tylko doskonałe, więc na co dzień jadam ich niewiele. W Warszawie coś tam można kupić, ale to nie to. Za to wkrótce wybieramy się do Szwajcarii, w odwiedziny do Szwajcarki, której ojciec pracuje w … spółdzielni mleczarskiej. Będzie się działo, już się nie mogę doczekać :)
Bea ,ja napisze tak zazdroszczę tych serów i taka jest prawda :D
Ach i te ,,okrutne ” piękne zdjęcia zdjęcia :P
Czytając o tych serowych wspaniałościach poczułam, że po prostu muszę, muszę, muszę pojechać do Szwajcarii!!! Takie pyszności na wyciągniecie ręki. Zazdroszczę :)
ojeju ojeju ile informacji, ile zdjęć i ile aromatów
mnie najbardziej urzekł ten tomme, to płynne wnętrze mnie urzekło!
Uwielbiam sery !! Ta notka jest bardzo ciekawa, przeczytałam całą, wstrzymując oddech. 10 litrów mleka na kilogram sera !! To nieprawdopodobne !! :-) Ależ mi smaka narobiłaś ! :P Ten pierwszy się tak cudownie leje…mniam :D Ja lubię wszelkie sery od żółtych, przez białe, po pleśniowe. Nie lubię tylko tych z kolorową pleśnią ;-) Te rozetki tu wyglądają równie smacznie jak pięknie :D Kurcze, idę jeszcze popatrzeć na te zdjęcia :)))
Bea, gdybym miała przyznać się do tego , czego najbardziej zazdroszczę Ci w związku z Twoją lokalizacją – niewątpliwie postawiłabym na sery! O dziwo, wcale nie na czekoladę, choć tej rzecz jasna zazdroszczę Ci prawie równo mocno. :D
Z tych trzech, które zaprezentowałaś – jestem pewna, że najbardziej posmakowałyby m dwa ostatnie. Primo dlatego, że uwielbiam sery twarde (stad moja wielka miłość do mocno dojrzałego włoskiego pecorina i parmezanu), a secundo: bo serom słodkawym, orzechowym – kompletnie nie potrafię się oprzeć.
Ten ‚truflowy’ choć może niekoniecznie klasyfikuje się w dwóch powyższych kategoriach, ale już „na wygląd” wypada fenomenalnie. :)
Ależ smakowity wpis o poranku;-) Lubimy sery i chętnie byśmy spróbowali po kawałeczku każdego z nich. Ostatnio w Grecji mieliśmy przyjemność jeść ser Kefalotiri. U nas w sklepie nie do dostania, a tam kupowaliśmy sobie po parę plasterków i dojadaliśmy na ławeczce w porcie lub na balkonie w hotelu;-)
Beo bardzo ciekawie opisałaś, ja czytając czułam smak i zapach tych pysznych serów…jestem nałogowa zjadaczka serów wszystkich maści, opisywane przez Ciebie nie są mi niestety znane, zadawalam sie tymi dostępnymi u nas, a o tych powyższych na razie marzę :)))) Pozdrawiam.
Bea przepiekne zdjęcia!
Skoro lubisz sery z alpejskich łąk, to polecam l’Etivaz :) Przy niej Gruyere jest tylko serem ;)
Beo jaki smaczniusi wpis o serach:) Bardzo lubię sery i chętnie spróbowałabym , każdego z opisanych przez Ciebie. Te wymienione na początku znam, ale te trzy – to zupełna nowość. Ten pierwszy bardzo mi się podoba, szkoda, że u nas nie ma takiego wyboru serów :( Pozdrawiam serdecznie:)
Cieszę się bardzo, że ‘moje’ szwajcarskie sery przypadły Wam do gustu :)
Przesyłam każdemu z Was wirtualny kawałek ;) I lampkę wina oczywiście też!
Viridianko, Kasiu, Mafilko, Margot, częstujcie się!
Krystyno, też bardzo lubię oglądać takie programy, a jeszcze bardziej na żywo rzecz jasna ;) Tego lata miałam się wybrać do takiej alpejskiej ‘serowni’, ale plany mi się troszkę pokrzyżowały… Poczekamy, zobaczymy ;)
Anno, mam nadzieję, że dobrze ‘wykorzystasz’ te wakacje w Szwajcarii w takim razie! Między innymi na serowe degustacje rzecz jasna (i na te ‘winne’ też ;) ). I koniecznie spróbuj tej kulki z Belp, ciekawa jestem czy i Tobie posmakuje :)
Aklat, mam nadzieję, że i Ty ich kiedyś posmakujesz ‘na żywo’ ;)
Aga, smak ‘tomme’ naprawdę wart jest grzechu ;)
Witaj Qeef :) Rozetki faktycznie są bardzo dekoracyjne; świetnie wyglądają na wszelakich bufetach, zimnych płytach itp.
Małgosiu, mnie by chyba właśnie najbardziej brakowało serów, gdybym kiedyś miała się stąd wyprowadzić. I też jestem pewna, że te dwa ostatnie by Ci posmakowły :)
PS. A wyprowadzić mogłabym się chyba tylko do Toskanii ;)
Witaj Andrzeju! Ser o którym wspominasz z pewnością by mi posmakował : z opisu w necie przynajmniej wygłąda na coś, co by mi przypadło do gustu ;) ‘Zazdroszczę’ takich fajnych wakacji w Grecji :)
Kass, częstuj się w takim razie ;)
Anoushko, Etivaz d’alpage oczywiście znam i oczywiście uwielbiam :)
Atinko, cieszę się, że mogłam pokazać coś ‘nowego’ :)
Pozdrawiam!
Oj to wpis dla mnie! Ja mogłabym jeść tylko sery! Szczególnie w takim wyborze je mając! Po cichu troszkę Ci zazdroszczę ;)
Serdecznie pozdrawiam i mam nadzieję, że z nogą coraz lepiej :D
Jo-hanah, wszedzie dobrze gdzie nas nie ma ;) W PL jest np. maku pod dostatkiem na swiateczne wypieki ;)
A co z noga dowiem sie w ten czwartek, niestety nie jest duzo lepiej :/
Bonjour Béa, Je connais le tomme mais pas les deux autres.La suisse est réputée pour ses bons fromages.Au Québec aussi,le fromage commence à obtenir ses lettres de noblesse.
Comment va ton pied? Passe une bonne semaine!
Ech zapachniało mi Szwajcarią… Kiedyś byłam, pokochałam a teraz tęsknię. A serki miodzio :) Sama uwielbiam sery i z chęcią bym ich spróbowała.
Pozdrawiam serdecznie!
Wow Bea, przeczytalam jednym tchem te niesamowicie ciekawe informacje. Jestem rowniez smakoszem serow i musze przyznac ze bedac w Szwajcarii przez kilka tylko dni fascynowalam sie ich niesamowicie odrebnymi od innych specyficznymi smakami… Nigdy nie slyszalam nawet on Belper Knolle – wyglada wysmienicie! To jednak musi byc to Wasze swieze powietrze, klimat, trawa, mleko, itd.
U nas dobre sery sa produkowane w Stanie Wisconsin, Milwaukee i Vermont, gdzie klimat rowniez sprzyja produkcji dobrych serow.
Pozdrowienia :)
Sery to kompletnie nie moje smaki. Ludzie dzielą się na tych „słonych” i „słodkich”. Ja zdecydowanie częściej jestem słodka i widok chipsów, paluszków, pizzy czy sera nigdy mnie nie pociągał :) Znacznie łatwiej ulegam czekoladzie i ciastom – tym domowym. Mimo to Twoje serki wyglądają obłędnie. Mogłabym sobie z nich zrobić wystawkę w pokoju – no , ale ten zapach.
:> A w danej chwili co lepsze? Serek czy ciasteczko?
O u mnie też zdarzają się słone dni ale jakbym miała do wyboru kawałek pizzy, a kawałek ciasta zdecydowanie wybrałabym to drugie.
Beth, musisz w takim razie tu jeszcze kiedys wrocic ;)
Joanno, bardzo mozliwe, ze to wlasnie te alpejskie trawy i swieze powietrze tak na to wszystko wplywaja ;) A serow amerykanskich niestety zupelnie nie znam, ale te z gorskich regionow tez musza byc przepyszne!
No wlasnie Dziwnograju, tak pisalam przed chwila u Ciebie, ja lubie i slone, i slodkie :) Wszystko zalezty u mnie od dna i nastroju ;) No i od danej potrawy, bo swietna pizza pociaga mnie bardziej niz pewne rodzaje ciast czy deserow; wszystko wiec zalezy od tego, co akurat sie znajduje w zasiegu mojego wzroku ;)
A w danej chwili jestem akurat po obiedzie (slonym ;) ), wiec chwilowo niczego mi sie nie chce :) Choc pozniej do kawy pewnie zgrzesze jakims malym-slodkim, i dzis beda to chyba lody ;)
Pozdrawiam!
Tete de Moine zajmuje pierwsze miejsce na mojej liscie serow :) rozyczki pieknei zdobia deske serow, a sam ser rozplywa sie w ustach :) o serach i ja moge gadac godzinami. Uwielbiam je, ale los splatal mi figla bo moj organizm nie toleruje laktozy, co sprawia mi pewne trudnosci w spozywaniu serow :) oczyiwcie to nei powstrzymuje mnei przed konsumbcja ale ogranicza :)
An
Salut Anna :) Je regrette beaucoup de ne pas connaitre les fromages québecois :/ Peut-être un jour, qui sait ;)
Le pied ne va pas très bien malheureusement :( J’ai un autre RDV + radio ce jeudi, je te donnerai des nouvelles par mail…
Bisous!
Wspaniały blog Bea – a rozdział o serach porywający. Zapowiada się, że spędzę tu znacznie wiecej czasu czytając poprzednie Twoje wpisy. O serach szwajcarskich (a propos: jaki ser jest przyczyną powiedzenia, że: dziury jak w szwajcarskim serze?? ) wiem niewiele , więc skrzętnie robię notatki i uzupełniam wiedzę ze znakomitego źródła :) Znam za to sery z Quebecu – o ktorych wspominała jedna z Twoich czytelniczek. Zwłaszcza te robione przez Trapistów są doskonalej jakości. Sam Quebec raczej górzysty nie jest wiec podobieństwo do Szwajcarii trudno jest znaleźć. Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do formy!
An, no wlasnie teoretycznie Tête de Moine moga jesc nawet osoby, ktore laktozy nie toleruja; pisze ‚teoretycznie’, bo trzeba oczywisie samemu sie przekonac jak nasz organizm na dany ser reaguje. Czy lepiej znosisz sery kozie i owcze?
Desmond, bardzo mi milo, ze Ci sie tu spodobalo :) Zapraszam czesciej ;) I z checia bym sie wymienila z toba moim serem na jakis z Québecu…
A co do dziur, to mysle ze jednak Emmentaler, gdyz to on ma najwieksze dziury ;)
Pozdrawiam!
Co za radość dla oka, cieszę się że jesteś … znowu fajnie jest czytać o tych wszystkich pysznościach! Czekam na wiecej. Co do ulubionych serów… no cóż ze względu na dietę ograniczam ich spożycie a jak już zjadam to cieszę się z każdego serka.
Pozdrowionka
Przyznam się, że Twój wpis o serach i winie wzbudził zazdrość ;) Wina szwajcarskiego nie miałam przyjemności próbować…
Pozdrawiam
PS Beo, mam kłopoty z zasubskrybowaniem Twojego bloga… :(
Och Bea coz za cudny wpis! Cos czuje, ze nie wystarczy mi to i potrzebowalabym sie spiesznie do Szwajcarii udac! No i dzieki Tobie wiem co chcialabym tam kupic – Belper Knolle, ktory prezentuje sie cudnie :-)
Wielkie usciski (od seromaniaczki) i witaj z powrotem!
Witaj Agato :) No tak, rozumiem, jak mus to mus ;) Ale kawalek dobrego sera nawet podczas diety nie jest zly ;)
Aga, ciesze sie, ze Ci sie wpis spodobal :) A wina szwajcarskie chyba jednak sa bardziej znane w samej Helwecji niz poza jej granicami ;)
Co do subskrybcji, wpisujac adres mojego bloga wpisz od razu kanal RSS czyli :
http://www.beawkuchni.com/feed
Tak powinno byc ok ;)
Basiu, mam nadzieje, ze kiedys tu bedziesz i wszystkiego sprobujesz :) I dziekuje za ‚powitanie’ :)
Dziękuję Beo. Już jest git :)
Uff… ciesze sie :)
Znalazłem Tete de Moine :)) Wygląda jednak na to, że bez girolle nie ma sensu się do sera dobierać :))) Poszukałem więc także owa girolle i…. rownież znalazlem! Ostudziła mnie troszkę cena urządzenia, którego zapewne nie będę miał zbyt często okazji używać. Za girolle życzą sobie 120$.. choć z drugiej strony na każdym towarzyskim spotkaniu serwowanie tego sera w tak niecodzienny sposób to murowany temat na ożywioną dyskusję :)
mniam! ale bym posmakowala kazdego z tych serow, chociaz po tycim tycim kawaleczku… :-( Troche przeszukalam zbiory netowe i do dostania u mnie jest tylko Glowa Mnicha, ale w sumie dobre i to :-) super artykul Bea, czekam na jeszcze :-))
Desmond, 120 dolarow?!? Czy ona jest ze zlota??? Choc moze to jakas sliczna, kolekcjonerska sztuka ;) Tutaj taka ‚zwykla’ kosztuje ok. 30 frankow czyli +/- 30 dolarow. Kurcze, jestem w glebokim szoku… :/
Kasiu, no pewnie ze lepsze to niz nic! Tylko kup tez przydasia, bez niego to nie to samo ;) I mam nadzieje, ze znajdziesz tanszy niz te wspomniane 120 dolarow ;)
Pozdrawiam!
Jako miłośniczka wszelkich serów spróbowałabym oczywiście wszystkich, choć po troszeczku. Piękne zdjęcia!…:)
Bea. Będę miał tą girolle. Lubię wyzwania i na początek spróbuje ją zrobić sam :))) W życiu nauczyłem się robić rozmaite rzeczy i mam wrażenie, że jestem sam w stanie ją zbudować :) To naprawdę piękne i efektowne urządzenie i skoro przeczytałem u Ciebie o tym wspanialym serze – to oczywiście chcę go spróbować w sposób jaki robią to Helweci i szwajcarska Bea :)
Eweno, czestuj sie wiec wirtualnie prosze ;)
Desmond, jestes niesamowity! W takim razie mam nadzieje, ze sie nia pochwalisz i ze bede mogla ja tez wirtualnie podziwiac :)
Pozdrawiam, szwajcarska Bea :))
Czy w takim razie… kując żelazo ( a właściwie przydasia) póki gorące… czy mogę zapytać o to, jak długie jest ramię Twojej girolle?? I jak wysoki jest metalowy pal, na który nabija się Tete de Moine niczym Tuhajbejowicza?? Nie chcę sprawiać kłopotu, więc absolutnie nie wymagam odpowiedzi na to pytanie :))
Dziękując za pozdrowienia – pozdrawiam rownież :)
Zachorowałam na tomme. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś poznać jego smak.
my tu o grzechu a ja dziś do spowiedzi idę, znaczy będą mnie ciągnąć ;p na bak rozgrzeszenia nie dostane… ;) ale jak to ówią grzeczne dziewczynki idą do raju, niegrzeczne mają raj an ziemi ;)
Desmond, zeden problem! ten ‚pal’ ma wysokosc 10cm, a ‚ramie’ girolle (znaczy sama ta ‚skrobiaca’ czesc) ma 7cm + ‚uchwyt’ ;) A w tej drewnianej podstawie, 5 cm od ‚pala’ sa ctery takie metalowe ‚zeby’ ktore dodatkowo przytrzymuja ser. Chetnie zrobie bardziej szczegolowe zdjecia kazdej czesci i przesle Ci mailem, jesli jest / bedzie taka potrzeba. Trzymam kciuki i niecierpliwie czekam na rezultat koncowy :)
Sini, jesli lubisz takie ‚lejace’ sery to tomme z pewnoscia Ci posmakuje :)
Aga, masz racje, raj na ziemi chyba wazniejszy ;)
Pozdrawiam!
Beo, cóż tu dużo gadać… Powiem tylko, że wszystkie Twoje blogowe wpisy – relacje czyta się jednym tchem. Jesteś w tym dobra do takiego stopnia, że ja – która parę tylko razy w życiu spróbowała sera i zarzekła się, że nigdy więcej – nabrałam ochoty na spróbowanie Tomme fleurette de Rougemont, czy Tête de Moine… Świetnie opisujesz, no i robisz perfekcyjne zdjęcia ;)… Zazdroszczę i tego, i tego. I życzę oczywiście, żeby ta kość w nodze w końcu się zrosła :).
Pozdrawiam i miłego weekendu życzę ;)!
Olala, niezmiernie mi milo gdy czytam takie komentarze… :) I ciesze sie, ze choc troche ‚zarazilam’ Cie tymi serami ;)
A zlamanie powoli decyduje sie na zrost, wiec jestem dobrej mysli ;)
Pozdrawiam serdecznie i rowniez zycze milego weekendu :)
Bardzo dziękuję za serowy przewodnik po Szwajcarii. Kiedy w końcu tam trafię, nie będę zagubiona stać przed lodówką w sklepie, nie wiedząc co wybrać ;) Chociaż, co do serów Szwajcarskich, to pewnie można brać w ciemno :)
Niewiarygodnie zazdroszczę Ci tych serów. Jako miłośniczka serów cierpię niezwykle z powodu niedostatku tychże w Polsce. Zdjęcia są tak apetyczne, że koniecznie chciałoby się spróbować. Sądzę, że każdym z nich byłabym zachwycona. Mam nadzieję, że kiedyś los pozwoli mi odwiedzić Szwajcarię i spróbować szwajcarskich serowych przysmaków.
Mam wiec nadzieje, ze kiedys posmakujecie przeroznych szwajcarskich serow :) I faktycznie warto sprobowac kilku roznych, choc jesli jestescie z frakcji serowej, to pewnie kazdy Wam posmakuje ;)
Pozdrawiam!
Za tete de moine dałabym się pokroić, choć jadłam go zaledwie ze 3 razy w życiu. Nic go nie pobije, to jak afrodyzjak.
Bea, dzięki za ten ogrom pracy, jaki włożyłaś w przygotowanie reportażu serowego. Jak miło się to czyta!
Masz racje Lisko, ten ser jest naprawde wyjatkowy i z cala pewnoscia trudno mu sie oprzec.
Ciesze sie, ze moj serowy wpis okazal sie przydatny ;)
Pozdrawiam!
Pingback: Szwajcarskie sery - Vacherin Mont d’or « Bea w Kuchni
Przeglądałam Twój najnowszy post o serze i wpadłam na serowy odnośnik tutaj… hmm… choć jestem aktualnie na diecie i serów chwilowo nie jadam (ale je uwielbiam!) to mimowolnie zaczęłam się zastanawiać, gdzie ja tu w Polsce kupię pokazywaną przez Ciebie ‚girolle’ ;-) Co do serów, kiedyś zrodziło się we mnie pewne postanowienie, żeby spróbować wszystkich francuskich serów z AOC, a chociaż ich sporą część. Będąc w Polsce udało mi się póki co kupić m.in. Fourme d’Ambert i Bleu d’Auvergne, ale prawdziwe szaleństwo rozpocznie się dopiero we wrześniu, kiedy to wyjeżdżam na pół roku do Francji na studia:))) Czuję, że to będzie intensywny okres w moim życiu.. serowo-intensywny, oczywiście ;-)
Witaj Magdo :) Girolle znalazlam na Amazonie (UK), niestety tylko jeden model, taki : http://www.amazon.co.uk/sehobel-f-Tete-moine/dp/B0018O27KI/ref=pd_sxp_grid_i_0_1
A w polskich sklepach internetowych znalazlam to :
https://luxfood.pl/p/18780/oryginalna-szwajcarska-girolle-z-jasnego-drewna-do-tete-de-moine-kela-1-szt
Ale z tego co widze juz we wrzesniu bedziesz chyba mogla kupic taka ‚girolle’ gdzies we Francji :)
Zycze Ci udanego pobytu i smakowitych degustacji rzecz jasna!
Pozdrawiam serdecznie!
PS. A pochwalisz sie, co bedziesz studiowac?
Wow, to jednak da się kupić nawet w Polsce. Ale chyba poczekam do wyjazdy, żeby nabyć sprzęt z francuską duszą:) A jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to czeka mnie ESC Toulouse: Business School. Pozdrawiam póki co z Warszawy!:)
O, Toulouse! Moje mlodociane wspomnienia ;))
Masz racje, we Francji z pewnoscia uda Ci sie cos sympatycznego kupic, i wybor moze bedzie nieco wiekszy ;)
Juz teraz zycze udanego pobytu we Francji! I oczwiscie zapraszam ponownie :)
Czesc.
Fajny blog o serach. Ja tez uwielbiam sery a takze wina. Mieszkam we francji kolo miejscowosci Munster i tutaj maja taki bardzo specyficznie pachnacy ser o nazwie Munster. Kto probowal to wie o czym mowie hehe. Inne sery sa takze bardzo dobre a z winem smakuja super :)
Рады приветствовать вас!
Осуществляем лучшие „смертоносные” прогоны для веб-сайтов ваших конкурентов. Цена: от 2000 рублей.
- Стопроцентный эффект. Сайты конкурентов „умрут”.
- Максимально возможное число негативных фитбеков.
- Собрана специальная база – выжимка максимально сильных площадок из 10 000 000 онлайн-ресурсов (спамных, порно, вирусных и так далее). Это работает бесперебойно.
- Прогон осуществляем сразу с 4-х мощных серверов.
- Непрекращающаяся отправка вирусных ссылок на email.
- Растянем как угодно по времени.
- Прогон с запретными ключами.
Telgrm: @exrumer
Skype: xrumer.pro
WhatsApp: +7(977)536-08-36
icq: 5688885
Только Эти!