Z ostatnich komentarzy wynika, że sezon na śliwki na szczęście jeszcze trwa ;) Dlatego też dziś będzie jeszcze jeden przepis na przetwory śliwkowe, a konkretnie na chutney.
Jako że ani ja, ani moi bliscy nie przepadamy za smakami mocno ‘octowymi’ (z tego też powodu nie robię właściwie żadnych tego typu przetworów, gdyż niestety zupełnie nie cieszą się tutaj powodzeniem…), tak i mój chutney jest dosyć łagodny w smaku. Czerwone wino i ocet balsamiczny to bardzo udany mariaż, a śliwki wyjątkowo dobrze się czują w tym aromatycznym towarzystwie.
Wydaje mi się, że kiedyś już pisałam o tym, że w kuchni towarzyszy mi pewne powiedzenie mojej chrzestnej; często bowiem gdy pytałam : ‘A ile tego dodać ciociu?’ odpowiadała : ‘Beatko, warzyw ile się ma, a przypraw ile się lubi.’ I choć ucząc się gotować czasami wolałam mieć nieco bardziej dokładne wskazówki (i dalej ‘zamęczałam’ pytaniami : ‘Ale ile? Tak mniej więcej…?’ ;) ) to sami powiedzcie, czyż nie jest to bardzo dobra zasada? ;) Tak więc i Wy zmieńcie śmiało ‘moje’ proporcje proponowanych przypraw, każdy z nas bowiem lubi przecież nieco inne smaki. Ja dodaję zawsze mniej przypraw na początku i ewentualnie dodaję ich więcej w trakcie gotowania, wszak z pewnymi przyprawami lepiej nie przedobrzyć ;)
Wczoraj przetestowałam poniższy chutney z kozimi serami i okazało się, że naprawdę świetnie do nich pasuje. Tak jak zeszłoroczny chutney figowy ;) Choć oczywiście równie dobrze będzie się czuć w towarzystwie dań mięsnych rzecz jasna.
Chutney ze śliwek
800 g śliwek
200 g czerwonej cebuli
150 g rodzynek
90-100 ml czerwonego wytrawnego wina
40 ml octu balsamicznego
100 g miodu
50 g cukru muscovado
1/2 – 3/4 łyżeczki imbiru w proszku (lub ok. 1/2 łyżki świeżego, startego)
1 łyżeczka kardamonu
1/8 łyżeczki zmielonych goździków
szczypta pieprzu kajeńskiego
Śliwki umyć, osuszyć, wypestkować i pokroić na 4-6 mniejszych części. Cebulę drobno poszatkować. Wszystkie składniki umieścić w rondlu i smażyć na wolnym ogniu aż masa dobrze zgęstnieje, regularnie mieszając (u mnie trwało to nieco ponad godzinę). Następnie przełożyć do wyparzonych słoików i pasteryzować jak zazwyczaj.
*
Pozdrawiam serdecznie!
*
Beo, nie wiem co jest w tym zdjęciu, ale zakochałam sie w tym chutneyu. Przepis wydrukowałam i w sobotę pędzę na targ kupić śliwki :)
Jesteś niesamowicie inspirująca :)
Witaj Beo!
Ponieważ też nie przepadam za octowymi smakami Twój śliwkowy chutney wygląda smakowicie.
Jak zwykle zachwycam się również pięknymi zdjęciami.
Moc serdeczności!
A wiesz Beatko, że ja nie jadłam nigdy żadnego chutney’s? Hmm.. jakaś zacofana jestem hi hi ;))
Piękne zdjęcia, tak smakowicie na tym serku wygląda,ze mam chęć chwycić i zjeść:)
Pozdrawiam ciepło :))
Bea, mam już wszystkie składniki. Więc chutney robię na bank. Jeśli zdążę (a niestety dzisiaj mam co robić i wszystko w kuchni :D) – to jeszcze dzisiaj. Jeśli czasowo nie wyrobię, to jutro, ale będzie! Jeśli jest tak pyszny, jak ten zeszłoroczny figowy (a był po prostu boski!!!) – to już jestem fanką także i śliwkowego. :)
Pyszne zdjęcia, jak zwykle. :*
musi być pyszny :) a ja mam pytanie odnośnie wina czy białe może być bo będę robiła konfiturę Liski z czerwonej cebuli i białe wino będę dodawała więc byłoby i do tego :) musi być pyszny :) dzisiaj robiłam a raczej dokończyłam śliwki w czekoladzie – pyszne wyszły będą jak znalazł do świątecznego piernika :)
zdjęcia apetyczne zresztą jak zawsze :)
pozdrawiam serdecznie !! :)
Pyszna propozycja! ja robię coś podobnego, sos śliwkowy z kuchni chińskiej, pewnie niedługo wrzucę!
P.S. Upiekłam nareszcie brioszkę. Wspaniała :)
Beo jakie cudowne zdjęcie!!! chutney też mi się oczywiście podoba i chętnie wyciągnęła bym rączkę po taki kawałeczek sera z chutneyem;)) Muszę wybrac się na plac i kupić troszkę śliwek;))) Buziaki:**
Oo dobrze godosz :)) Ja tu miałam całkiem nieprzyjemną sytuację z chutney’em i już prawie się do niego zraziłam.. Kupiłam taki kupny tutaj w jednym z droższych marketów żeby nie było ;) i był ohydny. Kwaśny masakrycznie aż się przełknąć nie dało. A później jak pojechaliśmy do Paryża do naszych znajomych Ania kazała nam kupić taki chutney w ałych słoiczkach. Mocno się opierałam, ale dałam się namówić. Matko jakie to było pyszne! Mało brakowało, a bym się zraziła na amen:)
Pyszny musi być ten Twój! I fajnie że komnbinujesz z kwaśnością. Na pewno byłabym w stanie zjeść cały słoik :)
Mi się marzy taki właśnie z kuminem. I tak sobie myślę że jak już się ogarnę tutaj to sobię kilka małych słoiczków zrobię :)
Buziaki i miłej rehabilitacji!
e.
to ja zapisuję przepis na zas, bo w tym roku juz nic nie robie, sloikow i miejsca na polkach w spizarce brak :)
Tili, cieszę się okrutnie, że chutney Ci się spodobał! :)) I dziękuję za tak miłe słowa :*
Witaj w gronie ‘nie-octowych’ Jagodo ;)
Majano, ja przez długi czas chutney nie lubiłam, właśnie z powodu tych pierwszych niezbyt udanych degustacji; teraz więc robię je sobie sama ;)
Małgosiu, oby i ten Ci posmakował :) Już czekam na relację… ;)
Witaj Aniu, białe wino może być jak najbardziej, choć smak będzie wtedy nieco inny; ja – jako wielbicielka czerwonego wina ;) – większość tego typu przetworów robię na czewronym właśnie, konfiturę z czerwonej cebuli również ;) I smakowo, i kolorystycznie bardziej mi pasuje ;)
Miło mi, że śliwki w czekoladzie Ci posmakowały!
Grazyno, chętnie poczytam i o Twoim sosie, bo wszystko co śliwkowe uwielbiam :) Cieszę się, że brioszka przypadła Ci do gustu!
Częstuj się Atino! :)
Poleczko, wiem o czym mówisz niestety, miałam dokładnie to samo ;) Wiesz, ja wczoraj też prawie że skończyłam ten pierwszy słoiczek ;) Z kuminem jeszcze nie robiłam, ale jako że kumin uwielbiam to pewnie też by mi taki chutney posmakował ;)
Kuruj się Kochana ! ! !
:*
Viri, ja mam jeszcze i wolne słoiki i półki, ale i tak pewnie niewiele już teraz zrobię…
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Hi hi, zadawałam dokładnie takie same pytania – „ale tak mniej-więcej ILE?”. Dobrze, że już się człowiek trochę wyrobił i skłądniki ‚na oko’ nie są mu straszne!
Ble, śliwki w occie to nie dla mnie przysmak… A taki czatnej jak najbardziej!
PS u nas sezon sliwkowy w pełni, przyniosłam z ogrodu miednicę śliwek!
O ciekawa propozycja. A może do camemberta też będzie pasować? Co do miar, to ja też jestem z tych na „oko”, Ale jak już gotuje mój mąż, to waga apteczna przydała by się jak nic:)
Bardzo polubiałam tak wytrawnie przerobione owoce. Gdyby nie to że mam już nadmiar chutneyi i innych pikantnych sosów, to bym się skusiłam. Przepis zapisuję, może w przyszłym roku ;-)
Bea, ale to musi być pyszne, bo tak wygląda-pysznie
Uwielbiam śliwki pod każdą postacią – również te w occie. Czasem kupuję sobie duży słoik i zjadam go sama, ot tak, na poprawę nastroju. ;) A chutney chyba się z takim serem cudnie komponuje? Wygląda super!
Ze sliwek to robię obecnie tylko śliwkowe powidła, takie podpiekane :) śliwek w occie już nie robię, chyba dlatego, że tez nei ma dla niego chętnych do jedzenia. Chutney śliwkowy jest mi zupełnie nie znany, sprobuje więc tez zrobić. W sobotę u mnie jest bazar, więc wezmęwiecej sliwek niz chciałam :) Ja lubie chutney z dyni do serka :) a jeszcze takie pytanie, czy będzie i kiedy tydzien dyniowy ? to mój ulubiony czas;)
Przepiękne zdjęcia Beo, aż chce się sięgnąć po ten kawałek sera z chutneyem :) Rzeczywiście minimalna ilość octu i to balsamicznego to dobra wróżba.
Zgadzam się w 100% z Twoją ciocią, na początku może jest ciężko ale w miarę nabierania doświadczenia to zawsze działa. Ma jeszcze jedną zaletę jak dla mnie, zużywa się wszystko, nie zostaje ostatnia marchewka czy pół selera więc nie trzeba wyrzucać. Tak, zawsze odezwie się skąpstwo, które eufymistycznie można nazwać świadomością ekologiczną :D
Pozdrawiam!!
Świetny pomysł i tak pięknie zobrazowany, że skuszona nabrałam ochoty na kolejne słoiczki :)
Świetny przepis, właśnie pasteryzuję. Zamiast kardamonu dałem kumin (czubatą łyżeczkę) a zamiast goździków trochę cynamonu. Dzięki za inspirację.
super przepis! Piekne zdjeczia!
Oczywiście zrobie sobie ten czatnej! Nigdy nie wpadlem na to, żeby podawac go razem z serem – a wiec także i z winem…. :) Wygląda to na znakomity pomysł. Będę piekł w sobotę Twoją brioszkę :)) Strasznie za mną ona łazi a ja łażę po wszystkich blogach gdzie ją pieczono i oglądam i wzdycham :)) Będzie więc brioszka, będzie śliwkowy czatnej, ser i merlot….. :)
Czegoś takiego jeszcze nie próbowałam. Wygląda bardzo smacznie ale z czym bym to jadła? Serów nie lubię, z mięs jem drób i ryby. Może kurczaczek by pasował? Jednak znając moją miłość do fig to prędzej wypróbowałabym ten figowy.
Właściwie, bez względu na to czy by mi smakował, wygląda przepięknie.
Witaj Bea; Ależ mam u Ciebie zaległości w czytaniu :) Mogłabym zostać w domu, zrobić drugą kawkę, czyać i sobie przepisywać….A tu czas do pracy gna :/
Ja też jeszcze nigdy nie jadłam takiego cudeńka: ale wueilbiam śliwki, wino, ocent i ser – więc musi być pyszne.
Z tym dodawaniem przypraw i proporcjami od bardziej doświadczonych kucharek – jest właśnie tak. „Mamuś ile dokładnie” „Nie wiem, ja daję na oko, patrzę na konsystencję, smak…nie wiem ile”. I wiesz jest to też dla mnie miara ich talentu. Serio.
Moja babcia robiła chleby i nigdy nie patrzyłam do książek, zeszytów. Sypała mąkę, wyrabiałaciasto i mama mówi, żezawsze był tak samo pyszny.
Bardzo pięknie przestawiłaś te śliweczki.
Pozdrawiam ciepło
M.
Tak właśnie i u mnie było Aniu : ‘Ale ile tak mniej więcej ? ! ? Łyżeczkę? Łyżkę? Dwie?’ ;)
Ciekawa jestem bardzo co wyczarujesz ze swoich śliwek :)
Llooko, oczywiście że będzie pasować! A co do miar, to ja za to na ciasta wolę przepisy stricte ‘gramowe’ a nie ‘szklankowe’ ;)
Aklat, wszystkiego przecież jednocześnie zrobić się nie da; niestety ;)
Margot, ciekawa jestem czy i Tobie by posmakowało :)
Witaj I.nna :) Tak, taki chutney z kozim serem to dla mnie mariaż prawie idealny! Dopełnimy go lampką dobrego wia ;)
An, ja z dyni chutney’u jeszcze nie robiłam… Mam nadzieję, że podzielisz się przepisem? A Tydzień Dyniowy oczywiście i w tym roku będzie! Podobnie jak rok temu, od 23 do 31 października. Bannerek i zaproszenie juz niebawem :)
Masz rację Felu, o wiele łatwiej jest zużywać ‘resztki’ gdy gotuje się spontanicznie właśnie. U mnie z tego względu często królują frittaty, wczoraj np. z quinoa ;)
Szarlotku, miło mi, że się podoba ! :)
Witaj Ja_nie! Miło mi, że przepis Cię zainteresował. Twój zestaw przypraw brzmi bardzo interesująco, i ja następbyn razem tak zrobię :)
Neringa, dziękuję Ci bardzo! :)
Desmondzie, jako że mięsa praktycznie nie jadam, to musiałam znaleźć inny pomysł na zutylizowanie chutney’ów ;) Dodatkowo z winem rzecz jasna smakuje wyborrrnie :))
Trzymam kciuki za brioszkę, mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu. Będzie trochę Szwajcarii na amerykańskiej ziemi ;)
Dziwnograju, taki chutney i do drobiu i do ryb pasuje idealnie! Więc jeśli nie lubisz sera, to żaden problem :) O ile lubisz takie połączenia smakowe rzecz jasna ;)
Moniko, oczywiście zupełnie by mi nie przeszkadzało gdybyś została teraz w domu z drugą kawą! Dotrzymałabyś mi towarzystwa ;)
No właśnie, to wszystko to kwestia już nabytego doświadczenia; ja teraz też tak właśnie gotuję i tak tłumaczę pytającym mnie o przepis koleżankom w pracy, które dopytują « ale… ile? » ;)
Moje babcie też piekły chleby właśnie czy wspaniałe ciasta drożdżowe i nigdy nie miały żadnego zapisanego przepisu, a ich wypieki zawsze były fantastyczne. I bardzo żałuję, że nie dane mi będzie ich już skosztować…
Pozdrawiam serdecznie! I dziękuję wszystkim za wizytę i przemiłe słowa :)
Witaj Beatko
Ja się chyba uzależniłam od tych Twoich przetworów – już chutney siedzi w słoiczkach. Ja zrobiłam z połowy porcji bo tylko ja je jadam ale mam dwa słoiczki cudwonego w smaku i wybornego cuda.
Nie dodałam tylko wina ale zamiast niego dałam 25 ml whisky i octu dałam 50 ml – rozcieńczyłam go 25 ml gorącej wody.
Chutney jest wspaniały – dziękuję za przepis
Ewelosa
Piekny! Powtarzam sie ale juz mi brakuje przymiotnikow do okreslania potraw i przetworow, ktore prezentujesz :) Wszystkie wygladaja tak apetycznie, ze chcialoby sie je jesc juz teraz, zaraz :)
Widzę, że „szalejesz” ze śliwkami :) Na serze wyglądają wspaniale. Interesujący przepis, który przypomniał mi, że chciałam wypróbować chutney z cebuli. W tym roku bardzo bym chciała zrobić jeszcze choć trochę czeko-śliwek. Problemem jest, że skończyły mi się już słoiczki, a planuję jeszcze jabłkowe przetwory, które widziałam u Konsti ;)
Beatko, powiem tylko tyle: R E W E L A C J A!!! Zrobiłam z całej porcji i to stanowczo za mało, bo zamierzam pochłonąć to teraz.! :) Więc na pewno w najbliższych dniach będzie powtórka i wtedy będę wekować. :) jeszcze nie jadłam dzisiaj śniadania, więc zaraz idę przygotować kanapkę z dobrym, twardym serem i tą słodko – pikantną pyszotą. :)
Acha! Dałam ciut mniej przypraw (imbiru i pieprzu kajeńskiego), a i tak było jak dla mnie wystarczająco pikantne. :) A przy kolejnej porcji chyba ciut zmniejszę ilość cukru, lub miodu. Niemniej przepis świetny! :) Dziękuję. :*
Ewelosa, z whisky też brzmi pysznie! Cieszę się, że przepis się przydał :)
Majko, dziękuję bardzo za tak miłe słowa! :) Mnie często brakuje zwrotów by dziękować Wam ze te wszystkie przemiłe komentarze… :)
Mi, z cebuli też będę robić, ale nieco później, z czerwonej :) I jabłkowe też mam nadzieję zrobić, i gruszki, i buraczki, i… i wciąż będzie coś, czego zrobić nie zdąże ;)
Małgosiu, cieszę się niezmiernie, że Ci chutney tak posmakował! I właśnie tak jak pisałam – trzeba każdy przepis przystosować do naszych kubków smakowych, nieprawdaż? ;)
Pozdrawiam bardzo serdecznie !
Beatka, dziekuje za przepis! Nie dosc ze chutnej, to jeszcze kozi ser i do tego na deseczce z drzewa oliwnego – istny obled :-) A rady chrzestnej sa urocze – te z iloscia przyraw jest takie „na luzie”, wyrozumiale i bez czegos na sile – fajna ciocia…
Ja utknelam na powidlach cz.1 – klasyczne, przede mna te z czekolada nadal, szczegoly pewnie podam u mnie za pare dni…
Pozdrowienia sle!
PS. Wiesz, tez pieke/gotuje z mniejszych porcji, no fajne sa duze rodziny, ale tez czasem przygotowanie tych 20stu procji, to dzien roboty, nie :D
Beo!
ocet i śliwka to nie dla mnie połączenie. Twój przepis kusi. Wreszcie mogę zająć się kuchennymi sprawami :) zerkając na Twoje przepisy nie wiem od czego zacząć!!!!
zdjęcia świetne, w dodatku budzą we mnie głodomora!!!
ściskam Cię!
długo i bardzo bardzo boli.
Ładny chutney. Ja się właśnie zbieram za przekonanie się do kozich serów. Myślę że taki chutney będzie dobrą przynętą. Pozdrawiam również:)
Mm.. ja dzis zrobiłam cebulkowy:)!
Tak Basiu, fajna ciocia, tylko teraz tak daleko… :/ Nadal czekam niecierpliwie by poczytać o Twoich śliwkowych przetworach :) A duże rodziny są fajne, jednak przyznaję, że nie chciałabym musieć wciąż dla 20-stu osób gotować ;)
Peggy, miło mi bardzo gdy czytam Twoje słowa :) Zyczę Ci dużo wolnego czasu teraz i udanych eksperymentów kulinarnych ;)
Masz rację Sarenko, niestety też przez to przechodziłam :/ Trzymam kciuki!
I mam nadzieję, że pokochasz kozie sery ;)
Olu, chętnie bym się ‘wymieniła’ ;)
Pozdrawiam !
mmh, uwielbiam ser „na slodko”..dzis probuje przepis.
a bientot
Bea! Twój czutniak już jest… mój!!! Zrobiony. Z podwójnej ilości. W słoiczkach siedzi aż miło. Co prawda bez pieprzu kajeńskiego i z białym winem półsłodkim ale smaczek… cudo!!! Jesteś moją śliwkową inspiracją:)
Ale wyobraź sobie – mam jeszcze pół skrzynki i już nie wiem co robić… Może jeszcze raz ten czutniak(jak go ochrzciłam…)… Może też na późniejsze „prezenty”, ale czy innym będzie tak samo smakował jak mi… mam nadzieję…
Wielkie ukłony moja Śliwkowa Inspiracjo…:):):)
Julio, mam nadzieje, ze posmakuje!
Ewelajno, ciesze sie niezmiernie, ze przepis przypadl Ci do gustu! Milo mi, ze moglam sie przydac do sliwkowej inspiracji ;) Mam nadzieje, ze ‚innym’ tez posmakuje ;)
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje za przemile slowa! :*
Bea, czutniak kolejny znów pyrkocze na płycie… Ale fajnie! Znów zrobiłam z podwójnej porcji ale tym razem miałam braki…, stąd „produkty zastępcze”: w połowie rodzynki to… morele suszone, w połowie ocet balsamiczny to… ocet jabłkowy i tak jakoś mam nadzieję smak z tego całkiem całkiem. Choć żal mi, że juz nie mam balsamico…:(.
Dzięki stokrotne!
Ale ze skrzyneczki wciąż jakoś tak niewiele ubywa…
Bea, to ja znów zawracam Ci głowę… Ale to jest smaczne…!!!
Ewelajno, naprawde bardzo sie ciesze! Co moze byc przyjemniejszego od czytania takich komentarzy? :)
A czy wiesz juz co zrobisz z pozostala zawartoscia skrzynki?
Co zrobię z resztą… Na część już jest pomysł…:) ŚLIWECZKI W CZEKOLADZIE II…!!! Już się moczą w rumie. Zrobię z podwójnej porcji, bo tych śliwek jeszcze mam sporo. Do tego kruche chłodzi się w lodówce i… jutro dalej w śliwkowy bój…
Bardzo Cię dziękuję za inspirację jeszcze raz i za miłe słowa:)
Do… poczytania zatem, Bea:)
Zrobiłam chutneya śliwkowego i jestem nim po prostu zachwycona!! W pierwszej partii trochę dominował kardamon (ukochany dosypał więcej…) , więc zrobiłam jeszcze jedną porcję. Wyszło 8 słoików i zrobię chyba jeszcze więcej! Bea – dzięki za inspirację!!!
Beo :) Twoje przepisy są cudowne, wypróbowałam brzoskwiniowy z laseczką wanilii i już on znikł :) przymierzam się do chutney śliwkowego, mam wszystkie składniki, jednak nie wiem jaki rum, czy możesz polecić jakiś wypróbowany? pozdrawiam i życzę samych sukcesów – nie tylko w kuchni :)
Beo, przepraszam, pomyliłam przepisy :) chciałam zapytać jaki rum do śliwek w czekoladzie:) będę wdzięczna za odpowiedź.
Ewelajno, Renato, milo mi niezmiernie, ze posmakowalo! :)
Ada, witaj :)
Rumu do tego typu przetworow uzywam ciemnego, marka nie ma w sumie znaczenia, choc pewnie lepiej, by nie byl to jakis pseudo rum ;) Ale tez absolutnie nie musi byc to taki z najwyzszej polki.
Mam nadzieje, ze sliwki Ci posmakuja :)
Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Figi i śliwki, przetwory « Bea w Kuchni
Pingback: Chutney ze śliwek | w słoiku
Witaj Bea,
znalazłam Twoją stronę kilka dni temu i już dziś zdążyłam upichcić chutney śliwkowy! Wyszedł cudnie. Wprowadziłam małe zmiany w przepisie dodając nieco suszonej żurawiny w miejsce kilku rodzynek (bo miałam pod ręką:-) i cukier trzcinowy w miejsce… cukru :-) Dzięki za kopalnię świetnych pomysłów!!
Pozdrawiam
też beata :-))
Witaj imienniczko! :)
Milo mi, ze chutney posmakowal; ja rowniez najczesciej dodaje cukru trzcinowego, choc nie zawsze to precyzuje w sumie… ;) Zreszta bialego cukru u mnie w domu jak na lekarstwo ;)
Mam nadzieje, ze skusisz sie jeszcze na wyprobowanie innych przepisow (tez wlasnie dzis smaze sliwki, a po niedzieli beda figi).
Pozdrawiam serdecznie!
Witaj,
Ten figowy chutney też mi się podoba – znaczy przepis, ale nie widziałam świeżych fig na rynku, gdzie zwykle robię zakupy. Hmm, poszukam.
Robiłam kiedyś chutney na bazie pomidorów, też pyszny. Właściwie od kiedy jadłam je (chutneye) w Anglii, myślałam, zeby dostać u nas, a jak znalazłam przepisy, to wyszło najprościej upichcić samej :-) Choć ma rację moja Przyjaciółka – też Beata zresztą, hehe, że niebezpiecznie jest mieć pod ręką takie dobre rzeczy, bo przez to zjada się więcej. Niestety… Z drugiej strony – jak mawiał Tewje Mleczarz – dobre jedzonkio nie jest złe :-)
Pozdrówko
beata
Beato, o swieze figi w PL na typowym rynku chyba faktycznie trudniej… Moze ewentualnie w sklepach typu Bomi, Alma czy Piotr i Pawel?
A co do slow przyjaciolki (niech zyja Beaty ;)) to pewnie ma racje, ja jednak zawsze powtarzam, ze zdecydowanie wole zjesc mniej czegos dobrego niz wiecej przecietnego ;)
Pozdrawiam!
Pingback: Koniec lata i przetwory ze śliwek « Bea w Kuchni
Witam :)
Właśnie zrobiłam chutney i muszę powiedzieć, że on nie tylko na zdjęciu wygląda cudnie, w smaku jest REWELACYJNY! Będzie idealny do sera :)
Dziękuję za przepis, pozdrawiam serdecznie! M.
Marzeno, wspaniale, ze i Tobie posmakowal! To najwieksza radosc, gdy przepisy i innym sie przydaja :)
Pozdrawiam serdecznie!
Witam serdecznie,
Zamierzam się zabrać za zrobienie tego chutneya ze śliwek bo mnie drogie Panie zainspirowałyście i już nie ma odwrotu:-) Mam tylko wątpliwość taką: czy mogę zastąpić muscovodo cukrem demerara?
Serdecznie pozdrawiam
Również Beata :-)))
Beato, mozesz, choc demerara ma lagodniejszy smak (muscovado daje bardziej ‚karmelowy’ posmak).
Pozdrawiam
kompletnie nie jestem przetworowa ;) ale ten chutney do zrobienia i to dzisiaj :)
Dodałam omyłkowo komentarz odnośnie zrobionego przeze mnie wczoraj chutney’a śliwkowego, pod innym wpisem śliwkowym, ale tutaj też napiszę kilka słów:) Mój chutney tez wyszedł bardzo korzenny, gdyż sypnęłam kardamon i goździki od serca, następnym razem pofolguję moje zapędy przyprawowe, niemniej jednak smakuje wybornie, nie miałam cukru muscovado, więc dodałam demerara, już mi ślinka cieknie na samą myśl o pasztecie z tym chutney’em w świąteczny wieczór;)
Beo, chutney z Twojego przepisu zrobiłam od razu z podwójnej porcji i nie żałuję, bo wyszedł naprawdę bardzo dobry. pozdrawiam :)
Ciesze sie, ze przepis przypadl Wam do gustu! :)
Pozdrawiam!
Dziś wykonałem ten chutney. Kardamonu dałem „na oko” tzn łyżeczkę tych małych ziarenek zgniotłem w moździerzu -wiec wyszedł sliwkowo-kardamonowy… Alei i tak jest pyszny. 2 lata temu robilem inny ze sliwek,ale był za kwasny, a ten jest dobrze zbalansowany. Dzięki :)
Jacinto – lyzeczka ziarenek to moze faktycznie nieco za duzo ;) Ale ciesze sie, ze i tak smakuje :)
Pozdrawiam!
Witaj Beo! Dziękuję Ci bardzo za tak cenne inspiracje. zanim przystąpiłam do śliwek w czekoladzie (tych z dodatkiem suszonych śliwek namaczanych w rumie) wykonałam chutnej śliwkowy. Od razu podarowałam jeden słoiczek osobie, która ceni ciekawe smaki i… był tak dobry, że zjadła bez niczego :)
Malgosiu, to chyba zawsze najlepsza rekomandacja dla przetworow! Cieszy mnie to ogromnie :))
(u mnie w zeszlym roku znikaly tak morele ‚nugatowe’ – wyjadane ot tak, lyzeczka prosto ze sloiczka… ;)).
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie!
Czy można dać zamiast octu balsamicznego – czerwony ocet winny ??
Mozna, ewentualnie nieco mniej (lub dodajac pozniej w razie potrzeby np. nieco wiecej miodu).
Pozdrawiam
Dzięki :)
Tak właśnie pomyślałam żeby dać go trochę mniej….
A wole dać taki bo za octem balsamicznym nie przepadam :)
Przymierzam się do tego przepisu 2 rok hehe i chyba w końcu nadszedł czas żeby go poczynić :)
Zgodnie z obietnica rozpoczynam spam :D
Beo, chutney jest bardzo smaczny. Spodziewalem sie co prawda wiekszej pikanterii, ale od siebie dodalem chilli tyle, zeby lekko drapalo w jezyk. Bardzo dziekuje Ci za ten przepis. Troche zostalo i nie bylo sensu wkladac tego do osobnego sloiczka. No i wchodze rano do kuchni, a tam nawet sladu nie bylo po pozostalosciach :P
Xaldster – dziekuje za tak przesympatyczny spam :))
(i przepraszam, ze odpisuje dopiero dzis…)
Masz racje – chutney nie nalezy do tych ziejacych ogniem ;) ale to dlatego, ze w moim otoczeniu wszyscy niestety stronia od zbyt pikantnych potraw; dlatego wlasnie warto zawsze przystosowac ilosc przypraw do swoich kubkow smakowych. Ciesze sie, ze przepis sie przydal :)
Pozdrawiam serdecznie!
Uwielbiam chutneye wszelkie. Śliwkowego nie robiłam, ale ten przepis od razu mi się spodobał :D Działam :D