Nareszcie i do mnie zawitał śnieg i prawdziwa zima :) Gdybym co rano miała wychodzić do pracy, to pewnie nieco mniej by mnie ona cieszyła, jednak aktualnie nie skarżę się (tym bardziej, że nie jesteśmy na szczęście ‘sparaliżowani’ tak jak niektóre regiony Europy czy Ameryki).
W taką pogodę jednym z moich ulubionych zajęć jest czytanie :) A że blog kulinarny, więc dziś słów kilka o ostatnich kulinarno-książkowych prezentach. Prezentach ode mnie dla mnie ;) Ale sobie też od czasu do czasu należy sprawić jakąś przyjemność, nieprawdaż? ;)
Pierwszą z nich jest książka ‘Cookies’ Marthy Stewart.
*
(okładka francuskiego wydania różni się od tego oryginalnego;
muszę jednak przyznać, że francuska chyba bardziej mi się jednak podoba ;) ).
*
Już jakiś czas temu przeglądałam tę książkę w księgarni stwierdzając, że ‘kiedyś pewnie ją kupię’. I troszkę o niej zapomniałam. Kiedy jednak zobaczyłam (a raczej przeczytałam ;) ) że i Basia zachwala ją na swoim blogu (pamiętacie jej wpis o ciasteczkach z rumem?) stwierdziłam, że to pewnie znak, bym i ja się w ‘Cookies’ zaopatrzyła ;) Książka te jest ładnie i starannie wydana (jak chyba wszystko u Marthy ;) ), ciekawych przepisów jest mnóstwo, a wszystko okraszone jest pięknymi zdjęciami. Nic tylko czytać, a potem piec, piec i piec… ;)
By pozostać w tematyce ‘wypiekowej’ – dwie kolejne pozycje. Pierwsza niestety po angielsku (niestety, gdyż nie władam nim tak biegle jak francuskim…) :
*
Gingerbread: Timeless Recipes for Cakes, Cookies, Desserts, Ice Cream, and Candy – Jennifer Lindner McGlinn
*
Jak widać już po tytule, są to przepisy idealne na ten zimowy czas – z aromatyczną, korzenną nutą :) Są tutaj receptury na ciasta, ciasteczka, lody, wszelakiej maści desery, domki z piernika oraz… smakowite pomysły również na ‘korzenne’ śniadania :) Do tego serwowane nam jest piękna szata graficzna oraz apetyczne zdjęcia (niestety nie do każdego przepisu).
W podobnym klimacie utrzymana jest kolejna książka (tym razem już po francusku ;) ) :
*
Ginger cookies, pains d’épices & cie – Alice Hart, Yuki Sugiura
*
Przepisy i zdjęcia są bardzo apetyczne i tak jak w przypadku ‘Gingerbread’ – trudno zdecydować, od czego zacząć ;)
Kolejna z książek również utrzymana jest w jesienno-zimowych klimtach, są to bowiem przepisy z jabłkami i gruszkami w roli głównej : sałatki, zupy, słodkie wypieki, desery i przetwory.
Kilka przepisów już wypróbowałam, dwa z nich z pewnością już niedługo pojawią się na blogu :)
*
*
Cooking with Apples and Pears - Laura Washburn
*
Zazwyczaj, przed kupieniem jakiejś książki kulinarnej, lubię ją obejrzeć w księgarni; rzadko kupuję coś bez uprzedniejszego wertowania. Z kolejną pozycją było jednak inaczej, zdecydowałam się bowiem na nią po słowach zachęty Kiiri na forum CinCin ;) I absolutnie nie żałuję! Jest tam sporo ciekawych pomysłów na wegetariańskie dania (tak jak pisała Kiiri – są to dania bardziej w stylu ‘gourmet’), książka jest bardzo ładnie wydana i jedyna rzecz, jakiej żałuję to fakt, że nie wszystkie przepisy są opatrzone zdjęciami. Ale i tak mi to nie przeszkadza ;) Poza tym bardzo lubię przepisy autorstwa Marii Elia (kilka słów o niej również tutaj) i tym razem również się nie zawiodłam.
*
The Modern Vegetarian: Food Adventures for the Contemporary Palate - Maria Elia
*
I na koniec jeszcze jedna wegetariańska pozycja – Kuchnia wegetariańska świata (ponad 250 przepisów z międzynarodowym rodowodem)
*
Cuisine végétarienne du monde – Celia Brooks Brown
*
Jest to wydana w Kanadzie sporych rozmiarów, albumowa książka, z pięknymi zdjęciami i sympatycznymi przepisami, które miło się wertuje (i z pewnością równie miło pałaszuje już po przyrządzeniu ;) ). Dla takich wzrokowców jak ja, to bardzo przyjemna lektura :)
A w kolejce czeka już na opublikowanie kilka nowych przepisów (niestety po raz kolejny przekonałam się, iż zdjęcie obok książkowego przepisu nie zawsze do końca odpowiada samemu przepisowi ;) ). Ale to nic, potrawy są bardzo smaczne, a to przecież najważniejsze :)
A propos, może ktoś zgadnie jaki przepis (na jaki typ potrawy…) wypróbowałam na pierwszy ogień? Myślę, że trochę mnie już przecież znacie ;)
*
Pozdrawiam serdecznie!
*
No, to teraz Twój blog to będzie pyszny na wiele różnych nowych sposobów. :-)
Na pewno jakas zupe :)
The modern vegetarian jest wspaniala i niedlugo zagosci i w moim domu tralalla :))))) Juz sobie wedruje w moje okolice :)
Buzia duuuza :*
Beo, wszystkie pozycje bardzo kuszące :)
Myślę, że Twoje ciało nasyciło się smakiem przepysznej sycącej ZUPY! :)
Jeśli typ potrawy to pewnie zupa (z dynią… :)? Lub jakiś wypiek w wersji mini ;)
A gingembre to takie ładne słowo, btw.
oczywiscie zupa Beo, jakzeby inaczej ;) juz czekam na jakas nowosc.
podobaja mi sie tez te wegetarianskie dania swiata, mam nadzieje, ze cos nam z tego zaprezentujesz :)
pozdrawiam, u nas dzisiaj wszystko w lodzie, zaraz wrzuce na bloga pare zdjec
pozdrawiam, bip
Beo, jestes wielka szczesciara wiesz?:) wspaniale prezenty sovie zrobilas! rzeczywiscie, francuska okladka Cookies bardziej mi sie podoba od angielskiej:) jest taka….domowa, slodka, urzekajaca:)
mama nadzieje, ze duzo nam bedziesz piec i gotowac w najblizszym czasie!
pozdrawiam cieplo
Oj chciałabym sobie zrobić takie prezenciki, chciała. Szczególnie książki o korzennych wypiekach i potrawach – toż to moja miłość jest przecież! Nie mogę się wręcz doczekać na jakieś dania z nich, które nam u siebie zaprezentujesz. ;))
A co poszło na pierwszy ogień? Ja się troszkę z tych zup wyłamię i myślę, że były to jakieś urocze małe ciasteczka. Korzenne?
A może sądzę tak dlatego, że sama bym je chętnie tutaj zobaczyła w najbliższym czasie?… ;)
Pozdrawiam!
Bea, ale fajne książki , oj z lekka zazdroszczę zwłaszcza tych dwóch korzennych , to muszą być perełki , choć Marthy też , kurcze czemu nie ma książek w Polsce jej :(
Po cichu, cichutku zazdroszczę nowych pozycji książkowych, na przykład taka „The modern vegetarian” też mi się marzy :)
a głośno napiszę, że się nie mogę Twoich nowych propozycji doczekać…!
Obstawiam coś z dynią :)
Książkę Marii Elii też mam i nie przestaje mnie zachwycać, zwłaszcza jej strona graficzna i piękne zdjęcia. A jak patrzę na Twoje nabytki, to strasznie żałuję, że po francusku umiem tylko powiedzieć Bonjour ;)
I ciekawa jestem Twojej opinii na temat Gingerbread. Mnie niestety trochę rozczarowała po pierwszym wypieku, który mi z niej nie wyszedł i czekam na autorską książkę Bei.
Warszawskie pozdrowienia, Beatko!
Beatko, wspaniałe prezenty sobie zrobiłaś! SUper :)) Sliczne te książki, a ich zawartość cenna :)
Kochana, ja sobie myslę,ze to będzie coś z dynią :)))
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Beatko, nie czytałam powyższych komentarzy, więc nie wiem jakie odpowiedzi padły na zadanie przez Ciebie na końcu pytanie… :) Ja stawiam na zupę! :) Zdecydowanie! Bardzo jestem ciekawa, czy się pomyliłam… :D
CO do książek… no cóż… znów sobie powzdycham. :) Szczerze zazdroszczę. :)
A co do śniegu, to ja go jednak mam dość. ;-) Brnięcie do pracy w zaspach jest mało przyjemne. Chcę wiosnę! :)
Beo, czy wiesz, że i ja przygotowuję notkę o książkach kulinarnych, które dostałam na gwiazdkę? Mnie się podoba książka Marthy Stewart o ciasteczkach. Poszukuję jakiejś ciekawej. Bardzo lubię robić ciasteczka :)
Nie czytając wcześniejszych komentarzy (żeby niczym się nie sugerować) stawiam na przepis z czekoladą.
Pozdrawiam serdecznie
Fajne skarby! Bardzo smaczne ;)
Piękne prezent Bea, a jakie trafione ;)))
Ja też pomyślałam o dyni albo ciasteczkach :)))
ojojoj ile książek! i to kucharskie, i wegetariańskie :) ale fajnie masz :)
Bea!
Jak ja Ci zazdroszczę tych książek!
Już nie mogę się doczekać, co nam z nich zaserwujesz:)
A myślę, że pierwszy Twój przepis będzie związany z warzywami:)
Serdeczne ucałowania!:))
Choć kuchnia jest królestwem mojego męża, książki kocham tak mocno, że poczytać mogę z zainteresowaniem nawet o tych kulinarnych :) Twoje zdjęcia gotowych smakołyków są za to prawdziwe i nie podrasowane, jak te „na sprzedaż”, dlatego także lubię tego bloga. Pozdrawiam, Ola – Bobe Majse
Zupa? A może ciasteczko? :) Trzech pierwszych pozycji zazdroszczę- sama ostatnio zaczytuję się przepisami Marthy (wstyd się przyznać ale „odkryłam” ją dopiero po notce Basi.. ;) ).
No to już nie mogę się doczekać kolejnych Twoich wpisów :)))
Pozdrowienia przesyłam zimowe :)
Oh, ta zima !!! U nas na szczesnie jak na razie nie ma sniegu, tylko b.zimno. Bardzo ciekawe pozycje ksiazkowe. Ja tez uwiebiam czytac ksiaski kucharskie, od deski do deski, czego wiele osob nie moze zrozumiec :)
Serdecznie i goraco pozdrawiam; aby do wiosny :)
Beatko, książki bardzo inspirujące, a co pójdzie na warsztat? Sama nie wiem, może jakieś korzenne ciasteczka z dodatkiem warzyw – takie pomieszanie wszystkich motywów :)
Ściskam cieplutko :*
Faaajnie byłoby zostać rano w domku i poczytać książkę o gotowaniu. Brnę za to na pociąg o 7.00 przez błotko pośniegowe. Ale i tak jest fajnie :)
Na razie nie będę komentować Waszych zgadywanek, ale muszę przyznać, że czytam je z wielkim zainteresowaniem :))
Krokodylu, gdybym tylko była lepiej zorganizowana… ;)
Poleczko, fajnie że i Ty ją zamówiłaś :) Mam nadzieję, że też Ci się spodoba :)
Agatko, już niedługo się okaże, czy to prawda ;)
Masz rację Ptasiu, ‘gingembre’ to bardzo ładnie brzmiące słowo :)
Leloop, też mam taką nadzieję ;)
Nadal śledzę reportaże z Bretanii, nie jest ciekawie :/
A dziś w nocy nas też trochę zasypało… I oczywiście to dziś mam wizytę u lekarza ;)
No właśnie Olu, mnie ta okładka też urzeka :)
Zay, w takim razie i Tobie te korzenne pozycje z pewnością by się spodobały!
A co do reszty, to… zobaczymy ;)
Margot, Ty się nie skarż kochana, bo wiele książek jest wcześniej tłumaczonych na polski niż na francuski ;) Jak np. Nigella czy pan Roux ;)
Amarantko, już niedługo ;)
A to cieszę się Lisko, że i Tobie Maria Elia przypadła do gustu.
A co się z tamtej książki nie udało? To postaram się też na ten przepis uważać ;)
PS. Książka Bei to chyba żart niestety… ;)
Majano, bo jest takie francuskie powiedzenie, że najlepiej jest się ‘obsłużonym’ przez siebie samego ;)
Małgosiu, nie dziwię się, że śniegu masz dosyć… Też bym miała wychodząc co rano do pracy :/
Malto, znaczy blogowa telepatia ;) A ja właśnie dlatego z zakupem tej ciasteczkowej Marthy zwlekałam, gdyż ciasteczek w sumie aż tak dużo nie piekę…
Ciekawa propozycja Pelu ;) A tak propos czekolady jeszcze, to zapomniałam poprosić Cię o dopisanie czekoladowego weekendu w kalendarzu na luty; wyślę Ci jeszcze maila później.
Oczko, fakt – niektóre za bardzo kuszą… ;)
Lu, prezenty trafione jak nigdy! ;))
Aga, bo jak się nie ma co się lubi… ;)
PS. Wysłane zostało w sobotę! Szczegóły będą na maila ;)
Gosiu, na razie nic nie powiem ;)
Olu, dziękuję za miłe słowa :) Moje zdjęcia są takie a nie inne, gdyż lepszych chyba robić nie umiem, to raz ;) a dwa – chcę, by potrawy wyglądały tak, jak wyglądają na stole, ‘na żywo’. Dlatego zrezygnowałam z idei namiotu bezcieniowego, specjalnego oświetlenia itp. gdyż to nie moja bajka ;) Choć w pochmurne, szaro-bure dni żałuję oczywiście, że zdjęć żadnych wtedy nie będzie :/
A ja chyba trochę zazdroszczę Ci kucharzącego męża ;) Mój najlepiej gotuje makaron ;))
Moniko, ja żałuję, że nie mogę oglądać programów telewizyjnych Marthy; za to nieco ponad rok temu odkryłam, że jej miesięcznik (w oryginale) można kupić i u nas w kiosku, co baaardzo mnie ucieszyło :)
Joanno, widziałam w telewizji zamrożone pomarańcze na drzewach na Florydzie, niesamowicie to wyglądało… Oby do wiosny ;)
A co do książek kucharskich, to może nie czytam ich od deski do deski, ale wertuję bardzo skrupulatnie, od czasu do czasu na dłużej zatrzymując się przy jakimś przepisie.
Tilinaro, pomieszanie wszystkich motywów powiadasz? Ciekawy pomysł :)
Witaj Tilo :) Wiesz, z jednej strony też bym wolała brnąć przez śnieg co rano, niż nadal kuśtykać o kulach, spędzając przez to większość czasu w domu… Ale nie skarżę się, wszak zawsze może być gorzej ;)
*
Pozdrawiam serdecznie!
Książki kucharskie to również jedne z moich ulubionych książek. I bardzo często robię sobie takie prezenty. :) Pozdrawiam
och..
szkoda, ze w Polsce wydaje sie tak malo takich ksiazek…
mysle, ze zabierzesz sie za jakies ciacho albo…
zupe :)
Kulinarne biblioteczki przeglądam z takim samym entuzjazmem jak oglądam wypieki.
Uwielbiam czytać o książkach, szczególnie tych, których nie mam, nie znam.
Gratuluję.
I cieplutko pozdrawiam
M. :)
Jak ja Ci zazdroszczę, bo niestety, oferta polskich książek kucharskich, nie dość, że w sumie niewielka, to jeszcze edytorsko pożałowania godna, a ja po prostu nie potrafię korzystać z książek, które nie są ładne. Je się także oczami, prawda? No a książki sprowadzane skądeś, wiadomo, kosztują. A jednak ja też sobie pozwoliłam na małe szaleństwo (w porównaniu z Twoim, to naprawdę małe ;) i tylko drżę, czy mi księgarnia koniec końców nie powie, że niestety, sprowadzić się ich nie da. Pozdrawiam cieplutko!
Piękne książki Beo! Z niecierpliwością czekam na przepisy:) Ja też sobie takie prezenty ostatnio zrobiłam:)
Beo stawiam na ciasteczka! choć ta zielona zupa z groszku mnie by bardzo zachęciła, może własnie zupa będzie…tak czy siak ,książki bardzo interesujące, aż nieładnie zazdroszczę :(
Pozdrawiam.
Beo, wspaniałe lektury! Ja również lubię wertować, patrzeć na piękne zdjęcia, wczytywać się w przepisy. To dla mnie prawie taka sama przyjemność jak jedzenie ;)
A co do wypróbowanego już przepisu, to też stawiam na zupę lub na jakieś słodkie małe co nieco ;)
Pozdrawienia!
Zaczęłam się od niedawna wkręcać w książki kucharskie :)
Nawet sobie zakupiłam niedawno książkę Oliviera i czytam jak dobrą powieść :)
I już nawet zrobiłam króla pudingów :)
Polecam.
Fajny blog! Będę zaglądać :)
Zupa? Dyniowa zupa?:)
Zupa? Zupa z dyni?:)
hej Beo!
Widzialas to?:)
http://www.rp.pl/artykul/420364_Sztuka_obzarstwa_w_sieci_.html
gratuluje, pozdrawiam i…
…czekam na kokosy:))
Zainteresuję się szczególnie tymi książkami wegetariańskimi, bo z warzywami nie jest mi na razie szczególnie po drodze, co zdecydowanie powinnam zmienić. Jeśli chodzi o pierwsze danie typowałabym jakiś słodki wypiek.
Pozdrawiam!
I ja Kasiu bardzo lubię robić sobie takie prezenty :)
Kingo, czytasz w moich myślach ;)
W takim razie mamy trochę wspólnego Moniko ;)
Fakt KaroLino, i ja bardzo lubię pięknie wydane książki, wszak – tak jak piszesz – je się także oczami. Ciekawa jestem, co Ty sobie zamówiłaś :) I trzymam kciuki, by jak najszybciej wszystko do Ciebie dotarło :)
Eweno, i ja w takim razie czekam na szczegóły! :)
Kass, to niestety nie była zupa z groszku, ale bardzo chętnie umieszczę ją na blogu specjalnie dla Ciebie, już niebawem :)
Leno, widzę, że Ty też trochę mnie już znasz ;)
Witaj Lila! Zgadzam się – niektóre pozycje czyta się jak dobrą powieść :)
Miło mi, że Ci się tu spodobało i oczywiście zapraszam :)
Patrycjo, niestety tym razem nie dyniowa ;)
Cafe ole, zobaczyłam teraz dzięki Tobie :) Sama bym na to nie trafiła, więc dziękuję za linka :) Miło to czytać :)
A coś z kokosem… będzie, ale jeszcze nie wiem kiedy :/
Felu, a ja widzisz wręcz przeciwnie, bo warzywa goszczą u nas chyba najczęściej.
A z typowaniem trafiłaś, choć na drugim miejscu ;)
*
Pozdrawiam serdecznie!
Chętnie zdradzę, co sobie zamówiłam (chociaż mam nadzieję, że to nie zapeszy ;) Wobec entuzjazmu do chleba z garnka jest to właśnie książka z przepisami na niego, a ta druga, to moje marzenie sprzed lat chyba pięciu, „Du caramel plein la bouche” Trish Deseine, z którego przepisałam co najmniej połowę przepisów i jedynie niechęć do korzystania z karty przez internet oraz kosztów przesyłki powstrzymywała mnie dotychczas przed zakupem. Jednak ponieważ w sposób tak prosty, że na niego nigdy nie wpadłam, tzn. wpisanie hasła w google i zaznaczenie „szukaj tylko na polskich stronach” czy jak to tam brzmi, udało mi się obydwie pozycje znaleźć w polskiej księgarni, te problemy znikły i czekam i mam nadzieję ;)
No prosze Bea, kupilas Marthe – tez rozumiem nie moglas sie oprzec :-) wiesz, w 200% sie zgodze, ze francuskie wydanie ma ladniejsza okladke! Okropnie jestem ciekawa ktore ciastka z tej ksiazki zrobisz jako pierwsze, ktore najbardzij (patrzac na zdjecia i przepis) Cie kusza?
Wiesz, ogromnie zaciekawila mnie „Ginger cookies, pains d’épices & cie” jeszcze Two opis dodaje smaczku, ze tez ona jest tylko po francusku… A jak o ksiazkach kucharskich mowa, to wiesz ostatnio zaczelam sie obawiac, ze nie mam szans sprawdzic wszyskich przepisow ktore bym chciala, co gorsza ciagle nie moge sie powstrzymac i robie sobie nowe prezenty w postaci ksiazek kucharskich i powoli juz czuje, ze nawet nie tylie nie zdarze gotowac co czytac…
Buziakow moc na zime :*
Karolino, ciekawa jestem Twoich spostzezen na temat ksiazki T.D; ja niestety tylko wertowalam, wiec to za malo by sie o niej wypowiadac. A Ty te ksiazke zamowilas po francusku, tak?
Basiu, kupilam Marthe i oczywiscie mam wielki problem, gdyz najchetniej upieklabym wszystko na raz! Strasznie trudno mi zdecydowac, co ma byc na pierwszy ogien… ale to cala ja ;)
I wiesz, ja juz od pewnego czasu sobie powtarzam, ze aby wyprobowac wszystkie przepisy ktore mnie zaciekawily (ksiazki, czasopisma, internet…) chyba musialabym przestac pracowac i tylko gotowac, piec, gotowac, piec… ;)))
Pingback: Książkowo 2010 / 2011, cz.1 « Bea w Kuchni
Pingback: Pieczony bakłażan i soczewica « Bea w Kuchni