Dziś kolejna zupa z dedykacją, tym razem dla Kass :) Jako że przy wpisie ‘książkowym’ spodobała jej się zupa groszkowa z okładki – oto jest :) A przy okazji wszystkim nam przyda się chyba dodatkowa dawka zieleni, nieprawdaż? Zagrajmy więc w zielone na przekór szaro-burej aurze :)
To kolejna (po warzywnych blinach) propozycja z ksiąki Marii Elii – ‘The Modern Vegetarian’. Zupa jest niezwykle prosta i aromatyczna – świeża mięta i bazylia idealnie tutaj pasują. Autorka poleca zrobienie jej w sezonie na przygotowanym wcześniej wywarze ze świeżego groszku, a poza sezonem – na wodzie. By zachować intensywny, zielony kolor – gotujemy tylko 2/3 mrożonego groszku, a resztę miksujemy z gotową już zupą.
Dziś robiłam ją po raz kolejny, jednak zamiast bazylii tym razem użyłam natki pietruszki. Zamiana ta okazała się bardziej przyjazna dla koloru zupy, gdyż bazylia w kontakcie z gorącą wodą natychmiast czernieje i siłą rzeczy przyczynia się do nieco ciemniejszego koloru potrawy. Nie ma to jednak aż tak dużego znaczenia, smak zupy bowiem zniewala bez względu na jej kolor :)
*
Zupa z groszku, z bazylią i miętą
(2 duże porcje)
1 łyżka oliwy z oliwek
1 mała cebula
500 g mrożonego groszku
600 ml wody
pół małego pęczka mięty (listki)
1 mały pęczek bazylii (listki)
szczypta cukru (pominęłam)
1 łyżeczka soli
Cebulę drobno poszatkować i poddusić na oliwie. Dodać 2/3 groszku, wodę, zioła, sól i cukier i gotować ok. 20 minut. Następnie zupę zmiksować dodając resztę groszku i doprawić do smaku.
Smacznego!
*
Wspaniały kolor a i smak dzięki ziołom! Powiało wiosną :)
Szaro – burych barw mam już serdecznie dość. Zwłaszcza tych za oknem.
Beatko, wspaniała porcja zieleni! Ja bardzo lubię zupę groszkową i od czasu do czasu też przyrządzam podobnie wyglądający krem. Ale tylko podobnie wyglądający, bowiem wersji z miętą – nie próbowałam… A czuję już na odległość, że takie połączenie mogłoby mi posmakować. :)
Kochana!
nie mogłam się doczekać groszkowego posta i zielonej zupy :)
genialna jest!
oboje z mężem szalejemy na punkcie groszku, więc w najbliższym czasie spodziewaj się relacji z naszych kolejnych groszkowych eksperymentów według Twoich wytycznych :)
cieszę się, że powrót do pracy był przyjemny i ciekawy. mam nadzieję, ze kolejne dni również Cię nie rozczarują :)
u nas śniegi topnieją :)
moze to sygnał, ze wiosna powoli idzie w naszym kierunku?
:)
całuję!
To ja poproszę miseczkę takiej zupki! :)
No za moim oknem nie jest szaro-buro, tylko bielutko;) Ale tęskno mi już za zielonym:) Twoja zupka wygląda pysznie, a u mnie w kuchni kiełkuje śliczna zielona mieszanka;)
Piękny zielony kolor! Groszku w zupie używałam na razie jedynie jako dodatek do innych warzyw. Ale muszę spróbować taką zupę:)
Muszę przyznać że ta zupką ma przepiękny kolor! Taki intensywny zielony!
Na pewno musi być pyszna :)
jakie ładne zdjęcie i jaka apetyczna zupa:)
Pozdrawiam ciepło!
Bardzo lubię groszkową zupę. Piękne, zielone zdjęcie. Coś wymarzonego przy tych bielach i szarościach za oknem. :-)
Nieustannie zielono u Ciebie Beo na talerzach…ale chyba wszyscy już tęsknimy za wiosną;))
och, cóż to za pyszna gra w zielone!
uwielbiam zupę groszkową, ale nigdy jeszcze nie jadłam jej z dodatkiem mięty. spróbuję. na pewno.
Wow, jaki kolor bajeczny! Ale musi smakowac pysznie!
A ja się dziś zorientowałam, że wszystkie zupy, jakie ostatnio jem i fotografuję są…zielone. Ale żadna jeszcze nie była z groszku! :) Zdjęcie śliczne, jakoś tak wiosenniej się zrobiło – nawet w moim mega zaśnieżonym mieście. :)
Oj Bea nie nadaze za Toba i Twymi zupami :-)
Dzisiaj stalam sie milosnikiem zupy w pieczonych warzyw – obledna, wejdzie do naszego menu na stale. A tu prosze groszkowa z pietruszka, masz zupowy talent kochana, ale taki ze innym smakuje, to skarb!
Usciskow moc :*
jak zniewala to koniecznie do wyprobowania! :-))
Beatko, alez piekny kolor ma Twoja zupa! Smak na pewno rewelacyjny. Nie mogę się przestać gapić na ten cudowny talerz z zieloną smakowitą zupką:)
PozdrawiamCię:)
Bardzo, bardzo często przyrządzam zupę z groszku. Przyrządzam, bo nie gotuję. Gotować ją to określenie na wyrost, nieprawdaż? :)
Na całe szczęście (jak dla mnie) u nas śniegu co nie miara, stale pada. Szaro-burości więc nam nie grożą :)
pozdr
agata
Cudowne zdjęcie. Jak zawsze zresztą :) I kolor już taki bardzo wiosenny :)
Beo, kolejny przepis do zapisania i wyprobowania:) wiesz, ze kazda zupka, ktora przygotowujesz trafia idealnie w nasze gusta? wyglada przepysznie!
pozdrawiam serdecznie!
Beo bardzo dziękuję za dedykację, wzruszyła mnie bardzo i ucieszyła jednocześnie. Zupa podoba mi się z dwóch powodów: po pierwsze z powodu koloru (zieleń na talerzu, to mój ulubiony kolor potraw), po drugie bardzo lubię groszek w każdej postaci. Gotując tą zupkę doprawię ją natką pietruszki , nie tylko dla koloru ale dla smaku (uwielbiam natkę). Dziękuję za pyszny przepis i pozdrawiam serdecznie.
Cudownie pozytywna ta zupa! Przy takim obiedzie i zimowe chłody nie straszne. Mniamm!
Pozdrawiam! :)
O/T Wczoraj myślałam o Tobie i Tygodniu Czekoladowym, bo oglądałam w TV Raymonda Blanca (b. znany tu szef kuchni, może znasz?) przyrządzającego desery z czekolady – jeden wspanialszy od drugiego:-)
Zupa, zupą – wszyscy opinie wyrazili i ja sie z nimi zgadzam, groszkowa uwielbiam :) a ten stol Bea to ja bym Ci skradla ;)
Bea jakie kolory! Piękny kontrast.
Daje po oczach w taki przyjemny sposób, w taki że aż oczu nie można oderwać!
Książka w końcu do mnie nie doszła – zwrócili mi pieniądze ale co z tego?
Ja muszę ją mieć! :)
Uściski :*
ohhh, nawet nie wiesz jak ja lubię zupę z zielonego groszku, muszę sobie ją jutro zrobić na obiad, ale w wersji Twojej z bazylią :)
Gra w zielone:) Podoba mi się bo ostatnio chodzi za mną chęć na jedzenie samych zielonych rzeczy :)
Jaka fantastycznie zielona! I szybka, i łatwa…
Prostota w czystej postaci, to lubię. Piękny kolor, zatracić się można
wygląda cudnie, chociaż ciężko mi się przekonać do zupy z groszku bo jedyny raz kiedy ją zrobiłam poważnie się zatrułam. Ale może kiedyś:)
Sliczna ta zupka, zielona taka, ze wieczorkiem polece zakupic groszek. Juz bardzo sie chce zielonego. Duzo, duzo zielonego.
Tu wiosna zbliza sie powolutku…w naszym ogrodku bratki radosnie wystawiaja sie do slonca.
A!!! i zdjecie jak zwykle piekne :)
Pozdrawiam!
Bea, groszek za mną biega, a raczej się turla od jakiegoś czasu. Tym bardziej, że jest to groszek, który wyrósł na działce moich rodziców i pieczołowicie łuskał go tata.
Beatko, piekne wiosenne kolory, piękne!
Z chęcią zjadłabym u Ciebie obiadek, wiesz?:))
Pozdrowienia serdeczne!
Właśnie taka groszkowa zupa za mną chodzi. Widziałam gdzieś podobny przepis i w planach na dniach mam jej zrobienie :)
Piękny kolor!
ale ma kolor , ho ho
Beatko :)
Jak w pracy? :) Mam nadzieję, że dobrze.
Zupka fantastyczna. Przyznam szczerze kryzys z pwoodu braku zielonego miałam jakieś dwa tygodnie temu, kiedy to ratowałam się rukolą. Teraz ciut lepiej, ale taką zupkę to z wielką chęcią bym zjadła.
Pięny kolor, bardzo ciekawy przepis.
Pozdrawiam :)
M.
….nie rukolą tylko roszponką :)
Chyba czas już puścić tą sałatkę ;)
pozdrówki
M.
Ach! Wygląda ślicznie! Zielony groszek kojarzy mi się nawet nie z wiosną a z pełnią lata… mmmm… muszę koniecznie zrobić tę zupę! Mięta nigdy mi się z groszkiem nie kojarzyła, intrygujący pomysł :)
Przepiękne zdjęcie, nie mówiąc o bardzo dobrym pomyśle na zupę. Niestety zostało mi już bardzo mało mało mrożonego groszku więc chyba poczekam na swieży, ale przepis sobie notuję. Będzie w sam raz na lato. Pozdrawiam serdecznie – muffingirl
Dziękuję serdecznie za komentarze! Niestety powrót do pracy wiąże się z ograniczonym czasem wolnym, w tym również tym blogowo-komputerowym… ;)
Miło mi, że zupa Wam przypadła do gustu; może faktycznie przywoła do nas wiosnę? To właśnie dlatego zupa zagościła na toskańskim ‘słonecznym’ talerzu ;))
Co do połączenia mięta-groszek, to często widywałam tutaj tego typu przepisy (prasa, książki, tv…) jednak to w tej zupie spróbowałam go po raz pierwszy; i okazuje się, że całkiem niepotrzebnie tak długo zwlekałam ;)
A w pracy… W poniedziałek było całkiem przyjemnie, gdyż miałam tylko 2 lekcje i mogłam praktycznie cały czas siedzieć, powiedzmy 70-80% czasu ; wczoraj jednak miałam 4 lekcje z czego 80% non stop stojąc i pisząc na tablicy. Efekt – całe popołudnie i wieczór w pozycji leżącej i bóle, jakich nie miałam już od miesięcy :/ Nawet dziś rano nadal boli, ponownie jest opuchlizna i ‘kolor’, którego też dawno już nie było :/ Niech żyje praca ;))
* * * * *
Peggy, mam nadzieję, że i Wam ta optymistyczna zupa posmakuje :) I że śniegi stopnieją już na dobre :)
Atino, trzymam kciuki za kiełki!
Kasiu, chyba faktycznie podświadomie nasz organizm domaga się tej zieleni gdzie tylko może ;)
Basiu, cieszę się niezmiernie, że zupa z pieczonych warzyw Wam posmakowała! U mnie wczoraj była dyniowa-piekarnikowa, pewnie jedna z ostatnich w tym sezonie.
Agatko, dla mnie to co musi choć chwilę powrzeć w garnku to mimo wszystko gotowanie ;) Przyrządzam tylko sałatki ;))
Olu, cieszę się niezmiernie, że zupki trafiają w Wasze gusta :))
Kass, a ja przepraszam, że tak długo to trwało, ale pierwsze zdjęcia wybitnie mi się nie podobały ;)
Anno Mario, o panu Blanc słyszałam, nie znam go jednak zbyt dobrze. Mam jednak nadzieję, że uchylisz rąbka tajemnicy i napiszesz nam o tych deserach ? ;)
Witaj No Onion :) Niestety to tylko wieeelka deska do krojenia, ale taki stół również mi się marzy…
O kurcze, Poleczko, a dlaczego nie doszła ? Nakład już wyczerpany ? Czy to tylko jakiś ichniejszy problem logistyczny ?
Bee, witaj :) To pewnie nasz organizm powoli budzi się z zimowego snu ;)
Sarenko, współczuję :( A może masz uczulenie na groszek ? Podobno jest to częstsze niż nam się wydaje…
Marysiu, bardzo lubię takie wiosenne bratki, niezwykle optymistycznie nastrajają, prawda ? :)
Lu, mogę się tylko domyślać jak wspaniale taki ‘domowy’ groszek będzie smakował :)
No właśnie Moniko, u mnie też roszponka teraz na porządku dziennym.
Niedzielko, Muffingirl, dziękuję ślicznie! Taki miętowo-groszkowy krem pyszny będzie też latem na zimno! Będzie przyjemnie orzeźwiający :)
Pozdrawiam serdecznie !
Oj to tak być nie powinno z tą nóżką. Pewnie wybierasz się już do lekarza.
Mam nadzieję, że wszytsko będzie dobrze.
M.
Nie Moniko, nie wybieram się, bo lakarz i tak nic na to nie poradzi; za to muszę nauczyć się bardziej stopę w pracy oszczędzać… tylko, że stojąc przy tablicy to nie jest takie proste ;)
Dziękuję Ci Moniko! :*
Bea,
masz racje bardzo sa optymistyczne te nasze bratki wygladaja jakby sie usmiechaly :)
Nozke oszczedzaj jak tylko mozesz, ja w dalszym ciagu trzymam kciuki.
Pozazdroscilam Ci ;) The Modern Vegetarian, zakupilam wczoraj i czekam na przesylke :))
Pozdrawiam serdecznie!
P.S.
Nozko Bei, Ciebie tez pozdrawiam, zdrowiej.
Marysiu, gratuluję zakupu! Jestem pewna, że książka Ci się spodoba :) To jedna z nielicznych pozycji z której mam ochotę zrobić WSZYSTKO! :))
A stopę od jutra faktycznie będę w pracy oszczędzać; wiąże się to z noszeniem baaardzo nieestetycznych butów ze specjalną wkładką. Myślałam, że się bez tego obejdę, ale chyba jednak nie…
PS. Dziękuję również w imieniu nóżki ;))
cudowny kolor! taki wiosenny! (: dzięki takim daniom można szybciej poczuć wiosnę, gdy wokół ta przygnębiająca ZIMA! ( ale, ale! już się powoli topi. miejmy nadzieję, że jednak nie za szybko żeby nie było z kolei potrzeby chodzenia w kaloszach po uda)
Beo, pytałam Cie o łyżkę, ale na złej stronie. Bardzo mnie interesuje jakiej jest firmy i jaki to model. Piękna jest!
Bardzo lubię zupę groszkową i właściwie wszystkie miksowane zupki, nawet kalafiorowa, nie budząca mojego entuzjazmu w postaci różyczek jest do przełknięcia (co oznacza, że właściwie i tej roszponce powinnam dać szansę). O dodatku mięty już słyszałam, chociaż nie jestem pewna, czy kiedyś wypróbowałam, a zarówno bazylię jak i pietruszkę chętnie przy najbliższej groszkowej okazji dodam. A buty estetyczne czy nie, siła wyższa :( Ale jak poza tym będziesz wyglądać szałowo, to nikt nie zwróci uwagi ;) Pozdrowienia serdeczne!
Beo,
zycze Ci, zeby z noga bylo tylko lepiej. ja kiedys jedynie spadlam z roweru i stluklam kolano. Wszystko sie z czasem ulozylo, ale na nartach jezdzic nie moge:(
„odpowiedzialnosc” stopy jest z pewnoscia nie mniejsza, nie wiem jak z nartami, ale zycze Ci zebys jak najszybciej dziarsko maszerowala na targi, do zrodla cudow, ktore nam systematycznie prezentujesz:)
*********
ja nie jestem wegetarianka: wystarczy, ze 2 tygodnie nie jem miesa (ktore b. zreszta lubie) i organizm natychmiast reklamuje:(
powyzsza zupke zapodam wiec sobie na bulionie;)
*********
wielkie dzieki za „zakwasowe” namiary:))
pozdrawiam.
Wersji z miętą jeszcze nie próbowałam, bo zazwyczaj dodaję mozzarellę :) Doskonale rozumiem, stopowe bolączki i w moim przypadku przemęczanie i wielogodzinna gimnastyka pomogły, chociaż czasami również muszę chodzić w topornych , koszmarnych butach :) Z czasem będzie lepiej i tego trzeba się trzymać ;D
Kasiu, dziękuję serdecznie ! I żczę szybko topiącego się śniegu w takim razie ;)
Iz, witaj :) Na łyżkę nie mam niestety żadnego namiaru – kupiona była w jednym z tutejszych sklepów, nie jest to żadna znana firma, jakaś ‘rustykalna’ kolekcja… Przykro mi, że nie pomogę :/
KaroLino, czyli tak jak ja – zupy-kremy uwielbiam! Choć same różyczki kalafiora również ;) A co do butów – to dziś faktycznie zauważyłam różnicę… Będę więc niestety musiała się przemóc ;)
No właśnie Cafe ole, czasami takie małe, niewinnie wyglądające kontuzje mogą być naprawdę nieprzyjemne w skutkach :/ Mnie najbardziej zależy na tym, by móc ‘normalnie’ chodzić, również po górach… :/ Sportu na szczęście (albo niestety ;)) nie uprawiam zbyt czynnie ;) Za to targ mam tuż koło pracy, więc nawet o kulach będę nadal tam dzielnie chodzić, również dla Was wszystkich – tak przemiłych czytelników :)
Wiesz, ja też do końca nie jestem wegetarianką, bo od czasu do czasu zjadam coś mięsnego (aczkolwiek nie jest to krwisty befsztyk na przykład ;)). A zupka na bulionie będzie z całą pewnością smakować wyśmienicie! :)
PS. Trzymam kciuki za zakwas :))
Szarlotku, z pokrojoną fetą też fajnie smakuje :) Albo z kostkami tofu (jak radzi również autorka).
I szczerze współczuje topornych butów ;) Ale jeśli faktycznie stopa lepiej się w nich czuje – to najważniejsze, prawda ? :)
Pozdrawiam serdecznie !
Beatko, trzymam mocno kciuki za szczęśliwy powrót do zdrowia. Sama wiem jak trudno się dochodzi do siebie po problemach z nogą – u mnie to kolano było – już czwarty rok się zaczyna i coraz lepiej, coraz optymistyczniej – trzymam więc mocno, mocno kciuki by u Ciebie to szybko i możliwie bezboleśnie się skończyło :*
A zupka … no wiadomo, smakowita :)
Ja chcę już wiosny!! W takim właśnie kolorze! :) Chociaż groszkową też nie pogardzę ani trochę :) A tymczasem już się cieszę na jutrzejsze zabawy z czekoladą ;) Zdrowia Bea życzę – niech przyjdzie prędko razem z wiosną!
Zrobiłam. Tak mi sie podobała ta zieleń i stęskniłąm sie za tą zupę, ale znałam jej wersje uboższą w zioła. Smakuje fenomenalnie, a jak pachnie, Tylko zdjęcie nie takie ładne, jak u Ciebie i jak na to zasługuje. :-)) ale przyjemnosc jedzenia rekompensuje mój brak zapału do fotografowania. dziekuję za przepis :-))
Krokodylu, ciesze sie barrrdzo ze smakowalo :)
Beo, a czy moge zrobic te zupe ze swiezego groszku? Czy trzeba wtedy wydluzyc, czy skrocic czas gotowania?