Zanim zaczniemy szaleć czekoladowo, powrócę jeszcze do tematu zimowych warzyw i pomysłów na ciekawe dania z ich udziałem. W książce Marii Elii o której Wam niedawno wspominałam znalazłam przepis na bardzo smaczne bliny warzywne. I choć regularnie robię podobne ‘na oko’ ;) tym razem postanowiłam zrobić je dokładnie wg tego właśnie przepisu (jedynie dressing zamieniłam na ‘mój’ i zrezygnowałam z topinamburowych ‘chipsów’ jako dodatek).
Jeśli nie dysponujecie topinamburem – wystarczy zamienić go (jak proponuje autorka) np. na pasternak lub… całkowicie pominąć, robiąc bliny w 100% ziemniaczane. Robiłam je już kilkukrotnie, zamieniając topinambur również na korzeń pietruszki i seler, zmieniając nieco proporcje warzyw, zamiast rozmarynu dodając inne zioła lub je pomijając. Każda wersja jest pyszna, warto więc nie zniechęcać się brakiem topinamburu np. i eksperymentować do woli.
Bliny te można też przygotować nieco wcześniej i podgrzać je w piekarniku tuż przed podaniem. Nam posmakowały również z ciepłym sosem z gorgonzoli zamiast winnego dresingu.
*
Bliny z topinamburem i ‘niebieskim’ serem
8-10 sztuk
350 g ziemniaków
400 g topinamburu
100 g mąki
80 ml gęstej, tłustej śmietany
2 łyżeczki musztardy (Dijon)
2 łyżeczki poszatkowanego rozmarynu
4 jajka
50 g masła (lub oliwy)
400 g ‘niebieskiego’ sera pleśniowego (np. gorgonzola)
sól, pieprz
dressing (na bazie tego przepisu)
1/2 cytryny (skórka + 2 łyżki soku)
3 łyżki oliwy z oliwek
¾ łyżki białego octu winnego
1 łyżka miodu
sól, pieprz
dodatkowo
1 gruszka
młode listki sałaty (np. rukoli) do dekoracji
Warzywa obrać, pokroić w kawałki i ugotować w wodzie (osobno) do miękkości. Przetrzeć je przez praskę, wystudzić. Następnie dodać mąkę, śmietanę, musztardę, rozmaryn oraz żółtka i dobrze wymieszać. Białka ubić, dodać do masy warzywnej i delikatnie wymieszać. Doprawić do smaku.
Masło rozgrzać na patelni, łyżką nakładać masę warzywną i smażyć placuszki na średnim ogniu ok. 2 min z każdej strony.
W tym czasie rozgrzać piekarnik/ grill. Na każdy placuszek nałożyć plaster sera i wstawić do piekarnika na kilka minut (aż ser zacznie się topić).
Gotowe bliny udekorować listkami rukoli i plasterkami gruszki, polać sosem, podawać natychmiast.
W oryginale autorka proponuje również zrobienie topinamburowych ‘chipsów’ : kawałki / plastry topinamburu (250 g) solimy i pieprzymy i smażymy w gorącej mieszance masła i oliwy (aż warzywa będą rumiane i miękkie). Do smażenia możemy dodać odrobinę świeżego tymianku lub rozmarynu.
*
Smacznego!
Przepis fajny, a zdjęcie urocze :)
Prezentują się pysznie, a zdjęcie jak marzenie…..u mnie z kolei piecze się chlebek z cukinią, który prezentowałaś w ramach 43WP, wyrósł pięknie, więc mam nadzieję będzie co prezentować na zdjęciach :) Pozdrawiam serdecznie! P.S. Nie mogę się już doczekać CzekoWeekendu :-)))
Och jaka szkoda, ze nie lubie ‚niebieskiego’ sera :( Zdjecie jest tak apetyczne, ze z checia bym zrobila bliny juz dzisiaj teraz na lunch.
Pozdrawiam cieplo :)
O czymś takim jak topinambur to pierwsze słyszę, ale skoro można pominąć, to bardzo chętnie takie danko bym przygotowała, bo wygląda wielce apetycznie:)
topinambur bardzo lubię ale dawno nie jadłam , bo ten co jadłam to był od znajomych z ich działki
a placuszki bardzo smakowite
Beo, pozdrawiam, gratuluję wywiadu (nie chciało mi się pisać pod tyloma komentarzami do poprzedniego posta, więc odzywam się dopiero teraz :)
W czekoladowym weekendzie może uda mi się wziąć udział, a placuszki – palce lizać! Wspominałyśmy Cię z Jagodą z Chaty Magoda ostatnio, zachwycając się Twoimi przepisami na warzywa :)
Wyglądają kusząco !!!!
Pozdrawiam :)
Pięknie wyglądają, muszą być smaczne.
Oj, jednym to chyba bym się nie najadła :)
Pozdrawiam :)
M.
Bardzo eleganckie i wykwintne bliny :) Zdecydowanie jeden to za mało :)
Nigdy nie robiłam takich blinów. Wyglądają kusząco!:)
Bea jakie wiosenne zdjęcie. Urocze po prostu. Przepis też ciekawy, ale to przecież nie nowina :)))
Beo, bliny wygladaja zachecajaco. Ciekawy pomysl:) pychota.
pozdrawiam cieplo
Wygladają tak pysznie! Nie robiłam jeszcze takich blinów, a z topinamburem to już w ogóle. Nawet nie wiem gdzie go mogę kupić. Nie znam jego smaku.Jak kiedyś gdzieś go znajdę to kupię by spróbować:))
Pozdrawiam ciepło!
Ps. A jak Ty się czujesz Beatko?
Też mam przepis z topinamburem, i planuję zamienić go na pietruszkę/seler :) Przepiękne zdjęcia, Beo.
o ja, ale bym takie blina zjadła, tu i teraz, mimo, że kolację jadłam
kurczę, ciekawi mnie bardzo smak tego warzywa na t ;P
Dziękuję serdecznie! Cieszę się, że przepis mimo ‘dziwnego’ warzywa wzbudza Wasze zainteresowanie ;)
*
Kuchasiu, i tu napiszę, że cieszę się iż chlebek Wam posmakował :) Uważam, że to jeden z ciekawszych smakowo ‘zwykłych’ chlebów (w sensie, że drożdżowy, nie wymagający żadnych specyficznych ‘zabiegów’ ;)).
Misiu, sera możesz użyć innego, jaki lubisz ; ważne by dobrze się topił.
Eweno, nam nawet w tej 100% ziemniaczanej wersji bardzo smakowały.
No właśnie Margot, szkoda że nie można topinamburu zasiać jak dyni :/
Anno, dziękuję serdecznie!
Wtedy Jgoda napisała mi właśnie, że sobie razem siedzicie i że powinny mnie palić uszy ;) Może kiedyś uda nam się zorganizować takie spotkanie już mniej wirtualnie ? Miło by było :)
Moniko, Kasiu – ja też zjadłam więcej niż jeden rzecz jasna, ale na zdjęciu taki pojedynczy stanowczo lepiej się prezentuje ;)
Kasiu, spróbuj koniecznie, są delikatne, puchate i bardzo smakowite ;)
Lu, wiosenne powiadasz? Fakt, nawet słońce pięknie świeciło, a i temperatury całkiem znośne ;)
Majano, spróbuj koniecznie :)
A co do drugiego pytania, to w środę mam ważną wizytę u specjalisty, więc wtedy napiszę więcej; teraz wolę o tym jeszcze nie myśleć… :/
Ale nadal o kulach jestem niestety.
Pinosie, ciekawa jestem bardzo, co to za danie; będę czekać ;)
Aga, smak ma… troszkę słodkawy. I podobny do karczocha. Ale i tak trudny do opisania. Pomogłam ? ;))
Może powinnam wrócić do PL i zainwestować w jakąś wielką farmę z ‘dziwnymi’ warzywami ? ;)
Topinambur brzmi bardzo egzotycznie i jestem ciekawa jak smakuje, chyba bywa czasem w moim sklepie. Takie warzywne bliny muszą być pyszne i rozgrzewające (bo u nas znowu na minusie, a zapowiadało się, że będzie już lepiej), niebieski ser i gruszka to murowane dodatki, więc się częstuję :)
Bardzo zachęcające te bliny – ja niestety robiąc je musiałabym pominąć ów topinambur, bo w mojej okolicy raczej nie ma co liczyć na jego zdobycie. A szkoda! Bo strasznie ciekawa jestem jego smaku. A! I mam nadzieję, Beo, że nie skończyło się na jednym placuszku? ;))
Pozdrawiam!
Bea, z „dziwnym warzywem” to wzbudza jeszcze większe zainteresowanie – im trudniej zdobyć tym lepsze :D Ale myślę że z pietruszką albo z selerem też by mi smakowały :) Świetne zdjęcie :)
Pozdrowienia cieplutkie :))
Myslalam, że mnie ominął czekoladowy weekend, ale nie,jeszcze jest sporo czasu! Mam nadzieję, że coś wymyślę.
Nie jadlam nigdy topinambura, b. ciekawie brzmi z blinami!
Pozdrowienia ślę, Beo!
Taka tortura jaszcze przed obiadem! Wygladaja bardzo apetycznie.
A topinambur brzmi bardzo zagatkowo, ciekawa jestem tego smaku i zaluje, ze jest nie do zdobycia w mojej okolicy.
pozdrawiam
Mam nadzieję, że wszystko będzie już teraz zmierzało ku lepszemu.
Zdrówka Ci życzę i dobrych wieści jutro.
M.
Tak sobie myślę, że przede mną jeszcze tyle pierwszych razów… tyle wszystkiego do poznania… i bliny – bo o dziwo – nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek jakiekolwiek bliny jadła; i topinambur też jeszcze mi nie znany… to jak z książkami, to jak z miejscami do odwiedzenia… boję się, że czasu może zabraknąć :)
Beo, piękne zdjęcie! pozdrawiam ciepło!
Bliny 100% ziemniaczane wyszly przepyszne.
Beatko powodzenia u specjalisty. Trzymam kciuki.
KaroLino, jeśli topinambur bywa w Twoim sklepie, to może spróbuj kiedyś ? Ot tak, na smaka ;) Tylko nie jedz go za dużo za pierwszym razem, może on bowiem mocno perturbować trawienie ;)
Zay, polecam i bez topinamburu :) A zjedliśmy rzecz jasna całą porcję, nie tylko jednego blina ;)
No właśnie Moniko, ja też bardzo lubię to, co jest rzadkością; miło jest delektować się czymś ‘innym’ niż zwykle ;)
Nieee Aniu, na szczęście czekoladowy weekend przed nami :)
Karolko, wybacz mi te tortury zatem ;)
Moniko, to na razie nie dziękuję… I oczywiście dam znać następnym razem o konkretach.
Dziękuję, że pamiętasz :*
Amarantko, ale to bardzo dobrze, że tyle tych pierwszych razów jeszcze przed Tobą! To by chyba było nudne gdybyś już wszystko znała, prawda ? A tak – wciąż czeka na Ciebie coś nowego :)
Marysiu, jesteś ekspresowa ! Cieszę się niezmiernie, że bliny posmakowały :)
I na razie nie dziekuję a propos jutra ;) Za to o kciuki bardzo proszę…
*
Pozdrawiam serdecznie !
nie można , trzeba mieć te bulwy , znajomi mi obiecali dać ale jakoś przegapiłam , wiesz pomyślałam ,że może na alegro można to kupić -bulwy , muszę się rozejrzeć
Bardzo mi sie podobają:) Koniecznie muszę sobie zapisać, tylko, ja to pewnie pominę tajemnicze topinamburu;))) Pozdrawiam serdecznie!
Topinambur to dla mnie nowość. Nawet na oczy nigdy nie widziałam, więc dziękuję Ci Beatko za informacje!:)
Czekam z niecierpliwością na czekoladowy weekend, zdradzę Ci, że mam już w głowie milion pomysłów, więc chyba coś fajnego się z tego wybierze:))
Pozdrowienia!
Warzywne bliny? O rany. Brzmi wspaniale:) Beatko, nie przestajesz mnie zdumiewać:)
Uściski!
Beatko, ależ to smacznie się prezentuje! :) Zresztą, jak wszystko co pokazujesz. :) Tak sobie myślę, że wersja z selerem i korzeniem pietruszki też chyba fajnie by smakowała (oczywiście w zamian niedostępnego u nas topinamburu). Ślę pozdrowienia! :)
Mam nadzieję, że wieści od lekarza były dobre :)
pozdrawiam
M.
a tam talent od razu:D Dziękuję bardzo za miłe słowa. Czas powoli zaczynam wypełniać…malowaniem kolejnych projektów. Kto by pomyślał? hehe
Pozdrawiam serdecznie również!:)
Margot, w takim razie trzymam kciuki za zdobycie bulw :)
Nie martw się Atino, i tak będą smaczne ;)
Gosiu, a może w sklepach z żywnością ekologiczną np.? Czasami łatwiej tam o takie ‘dziwne’ warzywa ;)
A Twoich czekoladowych kreacji i ja się już nie mogę doczekać :)
Patrycjo, takie bliny są fajną odmianą kotlecików warzywnych, są bowiem delikatniejsze i bardziej puszyste. Nam bardzo przypadły do gustu :)
Małgosiu, pewnie że będzie dobrze smakować ! :)
Moniko, średnie szczerze mówiąc… Ale szczegóły może mailowo ;)
Sarenko, talent talent ! Jestem naprawdę pod wrażeniem :)
Pozdrawiam serdecznie !
Smacznie to wygląda. Ale o topinamburze nadal marzę – ciężko to spotkać na straganach, a jak się zagląda w ogródki latem, to pełno żółtych kwiatów tam kwitnie :)
No właśnie Oczko, szkoda że ten słonecznik bulwiasty tak mało popularny…
Dokładnie. A wcale jakimś rzadkim okazem wcale nie jest. Tylko jakoś nieczęsto ktoś wpadnie na pomysł, by to sprzedać. Ja chętnie bym kupiła. No przecież nie będę się wpraszać do cudzego ogródka ;)) Chociaż z drugiej strony… to mogłoby być zabawne. O rany, wpadł mi pomysł na absurd ;)
Słuchaj, a może właśnie zaproponować komuś u kogoś taki słonecznik zobaczysz? Może sam właściciel się potem skusi? ;)
Tak! Złożę ofertę dzierżawy ogródka 2metry kwadratowe – z topinamburem ;)) – za miskę zupy ;))
Może nie dzierżawy od razu ;)) ale może ktoś faktycznie Ci odstąpi swoje bulwy? Nigdy nie wiadomo ;)
Beo, zrobiłam z pasternakiem i serem roquefort, wyszły pyszne. Bardzo dziękuję za przepis!
Domyslam sie, ze roquefort i pasternak swietnie wspolgraly, ciesze sie niezmiernie ze smakowalo!
Pozdrawiam serdecznie!
Posiadam dużo ususzonego topinamburu w plasterkach
{ uprawianego bez nawozu w czystym rejonie świętokrzyskim }
Dodaję go do zup , zapiekanek
Nadwyżkę chętnie sprzedam
Razem z chłopakiem zjedliśmy bliny z ogromnym smakiem. I ciekawością:) Nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji jeść topinambur, on do tej pory nie umie nawet tej nazwy zapamiętać hehehe
Tak się szykowałam do tego przepisu, myślałam, że wszystko przygotowałam, a tu klops. Nie kupiłam sera pleśniowego.. zastąpiłam go w takim razie serem mimolette, który akurat miałam w lodówce co z pewnością zmieniło istotnie smak dania, ale wciąż było bardzo smaczne. Pozdrawiam i zazdroszczę wiosny! U nas wieje straszliwie już od kilku dni i zimno… Magda.
Magdo, z mimolette tez pewnie swietnie smakowalo! (uwielbiam mimolette :)). Ciesze sie, ze przepis sie przydal (i przepraszam, ze odpisuje dopiero dzis… :/ ).
Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Pieczona dynia i soczewica « Bea w Kuchni
Beatko, super są te bliny! Zrobiłam je z samym topinamburem i inaczej doprawiłam, ale z pewnością wchodzą do stałego repertuaru :)