Tak, tak moi drodzy, jestem pewna, że każdy z nas ma jakiegoś ‘bzika’ ;) Moim kulinarnym ‘bzikiem’ z całą pewnością są zioła i wszelakie przyprawy. Nie wyobrażam już sobie bez nich mojej kuchni. I choć szafka z przyprawami powoli pęka w szwach, to i tak nie umiem się oprzeć i regularnie powiększam moją ‘kolekcję’ (na powyższym zdjęciu widoczna jest ta część przypraw, która w szafce się już nie mieści ;) ).
Czasami dostaję coś ciekawego do wypróbowania od moich ‘międzynarodowych’ uczniów, częściej jednak kupuję przyprawy na targu (nota bene również od jednego z byłych uczniów ;) ) lub w jednym z moich ulubionych sklepików z przyprawami, który jest swoistą jaskinią Ali Baby – spędzam tam często blisko godzinę (ku rozpaczy czekającego męża ;)) i najchętniej kupiłabym absolutnie wszystko! To z całą pewnością jeden z moich ulubionych sklepików (po tym z serami rzecz jasna ;) ).
Od pewnego czasu regularnie odnawiam moje zapasy colombo (którym to ‘zaraziła’ mnie Anoushka :) ). Podobnie jak curry, colombo jest mieszanką kilku przypraw. Jest to mieszanka bardzo popularna szczególnie w Sri Lance, na Antylach czy na wyspie Réunion. Bazę stanowi kolendra, papryka chili, kumin i kurkuma do których dodaje się np. : cynamon, goździki, gałkę muszkatołową, anyż, imbir, szafran, gorczycę, pieprz, tamarynd, czosnek.
Często dodaje się colombo do dań z batatami, maniokiem, z zielonymi bananami, z roślinami strączkowymi, ale również z warzywami czy daniami na bazie jajek (mnie np. bardzo smakuje ‘orientalny’ omlet z colombo).
Inną mieszanką w podobnym stylu jest massalé z wyspy Réunion. Jest to mieszanka nieco podobna do Garam Massala używanego w kuchni indyjskiej, a w jej skład wchodzi najczęściej : kurkuma, kolendra, kumin, gorczyca, pieprz, cynamon, kardamon, goździki, kozieradka.
Oczywiście w wypadku, gdy colombo lub massalé nie posiadamy, możemy zastąpić je naszą ulubioną mieszanką curry.
Przy okazji warto dodać, że ‘colombo’ czy ‘massalé’ to także nazwa samej potrawy (tak jak np. mianem ‘curry’ określa się i przyprawę, i rodzaj dania).
*
Poza regularnym uzupełnianiem przyprawowych ‘braków’, zawsze staram się kupić również coś nowego. Ostatnio był to na przykład czarny ‘wędzony’ kardamon oraz prażone, mielone nasiona akacji (widoczne na powyższym zdjęciu), które smakiem i aromatem przypominają kawę (w niektórych krajach używa się ich właśnie jako ‘zamiennika’ kawy). Jest to dosyć oryginalny dodatek np. do deserów, nadający im kawowego posmaku. A przy okazji – nowe kulinarne doświadczenie ;)
*
Podczas ostatnich zakupów zaopatrzyłam się również w niezwykle aromatyczną przyprawę o nazwie ‘cytrynowy mirt’ (edycja : dzięki info Nevl. podanego w komentarzach dopisuję, że chodzi o roślinę Backhousia citriodora / lemon myrtle – rodem z Australii), której smak i aromat jest naprawdę zniewalający. To świeżość cytryny bez jej nadmiernej kwaśności, a jednocześnie coś więcej, niż tylko cytrynowy posmak (w takich momentach bardzo żałuję, że mogę pokazać Wam tylko zdjęcie, a nie wydobywający się ze słoiczka aromat…). Przyprawa ta śwetnie sprawdziła się w jogurtowych sosach, również jako dodatek do ryb i warzyw i aktualnie jest to chyba najczęściej używana przyprawa w mojej kuchni ;) Będę z nią również eksperymentować w sezonie owocowym – mam wrażenie, że rabarbar czy truskawki będą w takim towarzystwie wybornie smakować.
*
Kolejna przyprawa, która znalazła się w koszyku to sumak. Popularna między innymi w Turcji, Libanie, Syrii, Afganistanie i Iranie, przyprawa ta pozyskiwana jest z amarantowych owocostanów drzewa / krzewu sumak. Już na początku, po otwarciu opakowania zdumiewa nas dosyć mocny, octowo-kwaśny zapach; jeśli nie wiemy, co akurat wąchamy, mamy wrażenie, że stoi przed nami otwarta buteleczka octu ;) Ze względu na ten właśnie kwaśny aromat i smak, Grecy i Rzymianie używali sumaku zamiast owoców cytryny właśnie, które to wtedy były jeszcze rzadkością.
Jest to bardzo popularna przyprawa do ryb, owoców morza i mięs, do sałatek, do potraw z warzyw strączkowych czy też do jogurtowych sosów. Dodaje się jej również do wody do gotowania ryżu czy makaronu – w celu uzyskania ciekawej barwy. Na Bliskim Wschodzie przygotowuje się również wywar z ziaren sumaku, który łagodzi bóle żołądka.
To z całą pewnością bardzo ciekawa i oryginalna przyprawa, której warto choć raz spróbować.
*
*
Kolejna ciekawostka o której warto wspomnieć to tonka (zwana też bobem / fasolą tonka).
Jeszcze dwa-trzy lata temu ta przyprawa nie była aż tak bardzo znana / popularna (dawniej używano jej przede wszystkim w przemyśle perfumeryjnym), dziś jednak żadne szanujące się czasopismo kulinarne czy restauracja nie mogą o niej nie wspomnieć ;)
Te czarne, podłużne i pomarszczone ziarna pochodzą z owocu tropikalnego drzewa rosnącego w Ameryce Południowej – Dipteryx odorata. Produkuje ono owalny owoc, który po zbiorze suszy się przez rok a następnie wydobywa się z niego te oto małe czarne ziarenka. Są one dosyć gorzkie, poddaje się je więc 1-2 dniowej maceracji w rumie, a następnie ponownie się je suszy. Tonka ma bardzo specyficzny zapach – nuta wanilii i rumu miesza się z lekko migdałowym i karmelowym aromatem. Niektórzy twierdzą też, że wyczuć tu można zapach siana, skóry i tytoniu, mój nos jednak aż tak daleko się nie posuwa ;)
Jak radzą specjaliści – tonki możemy użwać wszędzie tam, gdzie pasuje nuta wanilii – do deserów i ciast, do czekolady, do niektórych sałatek owocowych, lecz także np. do puree z dyni, ziemniaków lub batatów, czy np. do przegrzebków (to ostatnio bardzo modne połączenie w kuchni francuskiej).
Ziarenka najlepiej jest ścierać na tarce tuż przed użyciem, dosyć szybko bowiem tracą one aromat. Uważać należy też z użytą ich ilością – pół ziarenka wystarczy do zaromatyzowania potrawy dla czterech osób (przy okazji – ziarenek tych można również użyć do przygotowania aromatycznego cukru, tak jak w przypadku lasek wanilii).
Uwaga : ze względu na zawartość kumaryny (tak jak w cynamonie np.), podobno nie powinno się spożywać tej przyprawy w zbyt dużych ilościach (nie jest to jednak do końca udowodnione, szczegóły dla chętnych tutaj – klik).
(info o ‘fasoli’ tonka na podstawie artykułu z ‘Saveurs’ nr 173)
*
* * * * *
*
Ciekawa jestem czy i Wy niektóre z tych przypraw znacie i lubicie lub czy ewentualnie którejś z nich chcielibyście posmakować. Jeśli tak – napiszcie proszę której (i dlaczego ;)), a ja – drogą losowania – wybiorę kilku szczęśliwców, z którymi bardzo chętnie się podzielę :)
*
Pozdrawiam serdecznie!
*
bardzo aromatyczny ten Twój bzik, droga Beo :-)
Jestem pod wrażeniem :) A przyprawy, które od Ciebie dostałam są świetne :) Zwłaszcza przypadła nam do gustu papryka :) Pozdrawiam ciepło!
Ojej cudownie mieć takiego bzika:)
Ja również mam swoja ulubioną przyprawę i jest to „smoked paprika” cudowa i aromatyczna :)
Pozdrawiam ciepło
no dobrze, mnie najbardziej ciekawi Twoja nowo zakupiona mieszanka – cytryna i mirt, a to dlatego że od dłuższego czasu zapoznaję się z cytrynowymi smakami w mojej kuchni, co prawda jeszcze nie w słodkościach, ale uwielbiam plasterki cytryny zapieczone na łosiu, bądź też w całości pieczona wewnątrz kurczaka – to jest dopiero ekstra pyszny aromat i smak! a ta soczystość drobiu po upieczeniu… mmm!
colombo i massale – mogę domyślać się jak pyszne są, ponieważ garam masala to jedna z moich przypraw stawianych na pudle, jesienne odkrycie z jej dodatkiem: zupa dyniowa
a kuchennych bzików mam chyba zbyt dużo by je tutaj wymieniać ;)
pozdrawiam ciepło Beo!
o ja ile przypraw! a ja myślałam, ze Ty masz bzika na punkcie kiełków i czekolady ;)
Uwielbiam Twoje posty, Beo. Tyle ciekawych rzeczy można się dowiedzieć! Ja tam mam bzika, ale na punkcie foremek i różnych „drobiażdżków” wyposażeniowych. Niestety budżet nie pozwala mi na jej pełne realizowanie. A szkoda!
A z tych przypraw, które opisałaś, straszliwie ciężko jest wybrać cokolwiek. Wszystko jest dla mnie nowe i intrygujące. Niby interesuję się kuchnią, a tak mało o niej wiem…
Niemniej podziwiam Twoją kolekcję! ;)
Pozdrawiam! ;*
Bea, swietny post! Jestem pelna podziwu jak pieknie posegregowane masz swoje przyprawy. Takie male plastikowe pojemniczki i mnie by sie przydaly :) Najbardziej intryguje mnie tonka bo poza tym ze moja przyjaciolka tak ma na imie to nigdy sie wczesniej z ta nazwa nie spotkalam. Zazdroszcze sklepow z przyprawami, u mnie troche biedne pod tym wzgledem, ale za 2 tyg jade do Turcji wiec moze sie wreszcie w cos ciekawszego zaopatrze :)
Przyprawy, moja milosc:) Nie mam tyle co Ty – raz, miejsce; dwa, jest wiele takich ktore raz sprobowane przeszly do historii i nie mam zamiaru nigdy wiecej.
Z omawianych dzisiaj znam i mam sumak ( i podobny w rezultacie smakowym berberys) i czarny „wedzony” kardamon.
Z nieznanych mi – a opisanych w dzisiejszym blogu najchetniej sprobowalabym cytryny z mirtem i tonka, a także colombo
Natomiast jesli masz takie mozliwosci o jakich piszesz, to namawiam Cie na „kammun hut” – libanska mieszanka kminu rzymskiego, kolendry i cynamonu. Uzywana tamze do ryb – ale ja ją lubie rowniez do warzyw straczkowych ( bob, cieciorka, soczewica zielona).
pozdrawiam aromatycznie
qd
Post cudowny, bardzo edukacyjny. :) A przez jego tytuł nie może się ode mnie ta pieśń o bziku odczepić. )”..a ja w domu mam chomika, kota, rybki oraz psa…”.
Na przyprawach nie znam się dobrze, to co tutaj prezentujesz jest dla mnie nowe. Stawiam dopiero pierwsze kroki w kuchni, więc takie posty (i takie blogi) są dla mnie bardzo ważne. Myślę, że najchętniej skusiłabym się na cytrynę i mirt. Cytrynę znam, oczywiście, często używam, ale mirt…Nawet nie wiem, jak pachnie. Czy jest gorzki? Miętowy (jakoś tak mi się kojarzy)? Czy aromat utrzymuje się w powietrzu długo, długo, czy znika raz dwa? Czy przywodzi na myśl dalekie kraje i zapachy znad Morza Śródziemnego?
Ja właśnie się zastanawiam jak uporządkować swoje przyprawy w nowym mieszkaniu. Część na pewno wyląduje w szklanych słoiczkach. Te plastikowe opakowania są genialne, tylko nie wiem czy uda mi się je gdzieś znaleźć.
Jak zwykle masz przepiękne zdjęcia.
A przyprawy wszystkie opisałaś tak, że się czuję jak przyprawowe „nemo” jak to mówi moja koleżanka. Mnie najbardziej kuszą mielone ziarna akcji i tonka, a to z tego powodu, że w ciastach czuję się zdecydowanie mocniejsza i bez problemu znajdę przepisy, do których świetnie się nadadzą. Miesiąc temu postanowiłam w końcu zrobić ekstrakt z wanilii, niestety paczka z allegro zaginęła i zaczynam podejrzewać, że następna też nie przyjdzie :/
Ja z przyprawami tak naprawdę mało eksperymentuje i teraz uświadomiłam sobie, że to baaardzo poważny błąd, bo to przecież najłatwiejszy sposób, żeby coś nudnego i znanego zmienić w coś całkiem innego. Ale to wszystko pewnie wynika z tego, że przyprawy zamknięte w torebkach nie zachęcają aż tak bardzo, a żeby zdobyć lepsiejsze, trzeba się postarać.
Chociaż, uświadomiłam sobie już coś po raz drugi, że to co napisałam powyżej, nie jest do końca prawdą. Kiedy tylko zobaczyłam niegdyś po raz pierwszy w sklepie kolendrę, kumin (o tym pamiętam), a ostatnio anyż, to natychmiast je kupiłam. Anyż nadal czeka, żeby go wypróbować. Moja ulubiona jak dotychczas przyprawa to garam massala, bo nie jest aż tak jednoznaczna jak curry (który też bardzo lubię), a można ją dodać do prawie wszystkiego i od razu jest zupełnie inaczej. Dlatego podoba mi się colombo, o którym piszesz, bo pewnie jest podobnie wielofunkcyjne. Zresztą wszystkie przyprawy, o których napisałaś są ciekawe, bo o żadnej oprócz sumaku chyba nigdy nie słyszałam. Pozdrowienia serdeczne!
Masz zachwycającą kolekcję przypraw. Taki sklep to skarb. Wybiorę się do Szwajcarii na wycieczkę pt „Śladami zakupów Bei” Co do przypraw, to ostatnio jestem zachwycona ziarnem tonka ( http://pistachio-lo.blogspot.com/2010/03/smak-uzalezniajacy-czyli-krem-bawarski.html ), znam sumak i massale. Resztę wpiszę na listę; „do zdobycia”. Ta cytryna i mirt wzbudza moje kulinarne pożądanie.
Wow! Betsi! Ale zbiór! Ja to sobie lubię tak właśnie popatrzeć na przyprawy, na kolory, powąchać, czasem wyobrazić danie, które by się zgodziło z przyprawą :) O colombo czytałam kiedyś na forum kuchni, był swego czasu przyprawą baardzo pożądaną :)
Te nasiona akacji brzmią ciekawie! Wyobrażam je sobie z pomidorami.
Tak się zastanawiam nad swoją ulubioną przyprawą… czarnuszka i czubrzyca – to napewno. Lubię kolor płatków chili i żółć kurkumy, zapach piernikowej i kształt gałki muszkatołowej. Ach! i bardzo podoba mi się ta papryczka od Ciebie :) Dziękuję! Wciąż się zastanawiam nad przeznaczeniem drugiej :)
ściskam
oko
Ja też kolekcjonuję zioła i przyprawy – z każdego wyjazdu staramy się coś nowego przywieźć – ostatnio torebki sumaku i ajwanu. Zaintrygował mnie ten mirt z cytryną – o czymś takim nie słyszałam.
Niestety moje przyprawy nie są aż tak estetycznie zapakowane w słoiczki ale staram się panować nad nimi i mieć do nich w miarę łatwy dostęp, żeby jak najczęściej korzystać. No i staram się by były szczelnie wyzamykane by nie traciły aromatu. Zajmują nam praktycznie całą jedną szafkę. Ale bez nich nie byłoby kuchni :-)
Pozdrawiam serdecznie!
Szczerze mówiąc, pojęcie o przyprawach mam nie za wielkie, ale zawsze nęcą mnie zapachy. uwielbiam…wąchać ;)
O Matko i córko, przepadłam. Wędzony kardamon i reszta towarzystwa :). Nic mi nie pozostaje jak tylko marzyć że kiedyś kupię go. Pozdrawiam
kolekcja imponujaca, ja mam podobna przypadlosc w sklepach „loisir créatif”, zawsze czegos mi brakuje a teraz brakuje mi miejsca ;)
wlasnie kilka dni temu jedliśmy kolacje w knajpce z kuchnia antylska (?) i afrykańską, knajpka mikroskopijna, kucharz gotujący głownie dla swojej rodziny a nadwyżka dla restauracyjnych gości :)
jedliśmy kurczaka massalé i kurczaka colombo. obydwa pyszne ale massalé zdecydowanie na pierwszej pozycji. przyprawy massalé mogę mieć w każdej chwili spory zapas bowiem szwagier mieszka na La Réunion, z Twojej kolekcji najbardziej pociaga mnie ta przyprawa cytrynowa bo bardzo lubię dodawać startej skorki cytrynowej do wielu potraw ale widzę, ze kolejka dłuuuga to ustępuję miejsca.
i jeszcze uwaga odnośnie sumaka. ten z którego uzyskujemy przyprawę to „sumak garbarski” (Rhus coriaria L.) rosnie w krajach basenu śródziemnomorskiego, natomiast ten znany z parków i ogrodów to „sumak octowiec” (Rhus typhina L.) może być toksyczny. to może ja się na ten sumak zapisze ;)
pozdrawiam z zawianej Bretanii
Beatko, wspaniale się Ciebie czyta! Twoje zdjęcia są wspaniale,a Twój bzik bardzo mi się podoba! Ja myslałam,ze pierwsze zdjęcie z tą ilością przypraw zrobiłas w…sklepie z przyprawami:) Serio:))
Bardzo intryguje mnie ten wędzony kardamon i nasiona akacji oraz tonka (fajnie sie nazywa) :))
Pozdrawiam cieplutko:)
Moja kolekcja przypraw w większości składa się z torebek, a nie ze słoiczków i pojemniczków. A szkoda, bo Twoje przyprawy tak pieknie wygladają! Moje stoją w rzędzie w pudle na półce w spiżarni:) Pozdrawiam:)
Beo, pokazna kolekcja w takim razie. Zazdroszcze mozliwosci zakupowych. Ja tu nie znalazlam takiego sklepu :(
Kolekcja na pierwszym zdjęciu piękna. Ja kazałam M się uderzyć w głowę, jeśli znów coś kupię, bo przyprawy zajmują dwie szafki. Z Twoich najbardziej mnie intryguje bób tonka, bo znałam go do tej pory tylko w… perfumach.
Bea, widzę, ze mamy podobnego bzika :)
Uwielbiam, wprost kocham przyprawy :) Jak tylko mam okazję to kupuję coś nowego, coś czego nie znam. Oczywiście najczęściej wszystko oscyluje wokół kuchni indyjskiej, arabskiej i bałkańskiej. I tak w zaprzyjaźnionym sklepie libańskim zaopatruję się w duże słoje zaataru, pastę harissa, strąki kardamonu które dodaję do kawy. W sklepie indyjskim mielone mango, suszone liście kozieradki, suszone i mielone granaty. U Bułgarów na stadionie kupuję czubrycę a w sklepach wietnamskich dziwne pasty ze świętej bazylii tulasi. Z Turcji przywiozłam kilogram niemielonego sumaku, mastyks i salep. Mieszanki przypraw sama robię prażąc i rozcierając różne ingrediencje w moździerzu. Dzięki temu mam wyjątkowo aromatyczną tandoori masalę, rasam powder do zup czy sól sezamową gomasio.
Doskonale Cię rozumiem, żałuję tylko, że Polska jeszcze jest uboga w przyprawy. Chociaż pamiętam jak 15 lat temu moim marzeniem była asofetida, niedostępna i tak bardzo egzotyczna. Teraz można ją nabyć za niewielkie pieniądze w wielu miejscach :)
Bardzo bym chciała spróbować tonke. Jesteś kolejną osobą u której o niej czytam. Zrobiłam wstępny rekonesans i nic. Wanilia, rum i kumaryna… połączenie bardzo pociągające a brak tonki na polskim rynku bardzo podsyca moją ciekawość. I już wiem co zrobię jak mi się poszczęści: sutlacz z tonką, czyli zapiekany budyń ryżowo-mleczny :)
Mnie interesują nasiona akacji oraz cytryna i mirt. Pewnie dlatego, że użyłabym ich do jakichś nietypowych słodkich połączeń. Nie miałam okazji próbować takich cudów, a ostatnio mam melodię na kupowanie i wypróbowywanie różnych przypraw. Była już tarta z białą czekoladą i kardamonem (nieco dziwne może się wydać, że do tej pory kardamon dziwnym trafem omijał moją kuchnię szerokim łukiem), potem babeczki z lawendą… A cały czas czeka w szufladzie sproszkowana róża, aż wreszcie wymyślę dla niej coś odpowiedniego.
Spróbowałabym z rozkoszą czegoś z Twojej półki :) Bo tu moje możliwości zakupowe są niestety ograniczone…
O, Bea, to widzę, że mamy podobnego bzika :))) Ja co prawda kolekcjonuję uparcie raczej hmm.. mono-przyprawy, nie mieszanki (z mieszanek zazwyczaj mam tylko zieloną czubricę, czasem robię dukę), dlatego najbardziej z tych pokazanych przez Ciebie intryguje mnie ta akacja, to musi być coś niesamowicie pachnącego! Sumak bardzo lubię, czasem używam zamiast cytryny..
A w ogóle to bardzo fajny bzik, jeśli mamy podróżujących po świecie znajomych albo sami kursujemy ;-)
Pozdrawiam ciepło i wracam do posta przyczytać raz jeszcze :)
a ja nic nie napisze , , bo na razie nie mogę dojść do siebie po dawce takiego piękna :))))
a lemon myrtle to nie przypadkiem to? http://en.wikipedia.org/wiki/Backhousia_citriodora
Bea, przepraszam że tak w dwóch komentarzach, ale doczytałam jeszcze o kardamonie – wędzony? To musi być niesamowite! Napisałabyś może coś więcej? Jak on się ma do tego zielonego? Ja wiem, że może głupie pytanie, bo w sumie jak pisać o zapachach, ale strasznie ciekawe jest wszystko o czym tu piszesz i jak piszesz – temat przypraw to ja zdecydowanie postuluję żeby się w cykl rozwinął, jak kiełki np :) No może nie tak stanowczo :D nie postuluję, a nieśmiało proszę :-)))
Ach, chciałabym mieć tyle przypraw i jeszcze wiedzieć, co z nimi zrobić :D
Wspaniały post! Zaraz przypomniały mi się zapachy z mojej szafki… Lubię tak czasem sobie odkręcić słoiczek i wdychać, wdychać…
O sumaku( jako przyprawie) i tonce jeszcze nigdy nie słyszałam. Zwłaszcza tonka mnie frapuje – to połączenie aromatów musi być niesamowite! No i mirt z cytryną też intrygujący…
to ja juz widze z jakiej to kolekcji dostalam te wspaniale przyprawy! jeszcze raz dziekuje! pozdrawiam serdecznie i nie moge sie nadziwic tak okazalej kolekcji :-) p.s. rzeczywiscie kazdy ma jakiegos bzika…
no i bardzo dziekuje po przeczytaniu wszystkich postow poleciala mi slinka a jest 3 w nocy , no ladnie trzeba zaliczyc cos…chocby malego kesa …chocby czego kolwiek ,,,
powinien byc zakaz czytania tak smakowitych postow po polnocy :)
Łał :) !
Ale fajnie. Kolekcja rzeczywiście musi być imponująca.
Uwielbiam kulinarne bziki.
Bea, u Ciebie jak zawsze tyle fantastycznej i ciekawej treści.
pozdrawiam cieplutko
M.
Także uwielbiam odkrywać nowe smaki i zawsze ich poszukuję. Niestety, nie mam dostępu do sklepów/bazarów z tak bogata ofertą. Buziaki, miłego weekendu :*
W pierwszym momencie myślałam, że to zdjęcie sklepu z przyprawami;-) Piękne fotografie i bardzo pouczający post. Znam w Łodzi tylko jeden porządny sklep z przyprawami, Nadir, a tam niestety aż takich cudów nie ma, choć i tak za każdym razem wychodzę stamtąd z jakąś nowością. Dzięki Tobie będę musiała zrobi ć jakiś rekonesans, wylistuję wszystko i spróbuje choć przez Internet kupić.
Beo, gratuluję odwagi i chęci eksperymentowania – ja, kiedy zaglądam do stoiska z przyprawami na targu, to tylko po to, żeby kupić „znowu to samo” zielę angielskie. A przecież jest tam tyle ciekawszych rzeczy!
Też mam bzika na punkcie przypraw i doprawiania. Moje potrawy są mocno pachnące, kolorowe i często szczypiące. Mieszanek się trochę boję kupować, bo często są oszukane zwykłą solą lub innym najtańszym składnikiem, ale w dobrym sklepie – czemu nie? Głównie jednak mieszam sama, już wprost nad garnkiem, wg. rad Makłowicza, Kuchni Azjatyckiej lub innych autorytetów.
Z mieszanek gotowych zawsze warto kupić dobre curry, chociaż świetnie jest też skomponować je samemu, jeśli nie brak nam mielonych składników.
A z tego wszystkiego, co opisałaś, znam tylko colombo i bardzo sobie cenię; kupiłam we Francji po zbadaniu składu. To cytrynowe coś musi być fantastyczne!
Bardzo piękny post. „Międzynarodowi uczniowie” to teraz standard a prezenty ładne Ci robią. Co wykładasz a raczej wkładasz im do głowy?
Podobno dobrego kucharza najłatwiej poznać po ilości przypraw, które gromadzi. Mam ich całkiem sporo chociaż z Tobą równać będę się mógł pewnie dopiero wtedy, kiedy osiądę „na swoim”. Przenoszenie całego dobytku i tak sprawia mi problemy a niestety zdarza się regularnie.
Z opowieści zafrapowały mnie colombo i cytryna z mirtem chyba najwięcej, za tonką też będę się rozglądał.
Cytrynowe nuty lubię. Aktualnie w młynku pod ręką mam różowy pieprz z cytryną i pestkami dyni. Pieprz cytrynowy też cenię. Najczęściej używam jednak przypraw i mieszanek „do włoskiej kuchni” ze względu na dużą częstotliwość włoskich dań w moim mieszkaniu. Robię też mieszanki, np. bazylia+pepperoncino+gruboziarnista morska sól+czosnek w płatkach, to chyba najczęściej wykorzystywana mieszanka. Gdy nie ma czego do garnka włożyć mieszam w dużym kieliszku suszony czosnek w płatkach/suszoną cebulę, pepperoncino, oregano/bazylię z wiejską włoską oliwą, gotuję spaghetti albo ulubione bugattini i mam jedno z ulubionych, prostych dań. Pomidory suszone wyjadam często jako przekąskę ale chętnie kupuję też mielone suszone, wędzona papryka… Zaczynam być głodny więc kończę:)
pozdrawiam ciepło
O matulu, uderzający zbiór przypraw na pierwszej focie, fiu fiu! Bzika rozumiem i podzielam, też gromadzę przyprawy, jak ktoś ze znajomych wyjeżdża za granicę to od razu składam zamówienie na przyprawy z danego kraju, ale tak imponującego zbioru jeszcze się nie dorobiłam :) Gdzieś wyczytałam, że przyprawy w potrawie są jak dodatki do kobiecego stroju. I to się zgadza, bo faktycznie przyprawy są ‚kropką nad i’ danej potrawy, tak jak np. biżuteria czy torebka do eleganckiej sukni.
Co się zaś tyczy przedstawionych przez Ciebie mieszanek to intryguje mnie colombo, massale, akacja, cytryna i mirt – a to wszystko z prostego powodu: nie znam ich i ciekawam ich siły sprawczej w kuchni. Może kiedyś dane mi będzie się o tym przekonać :)
Beo, wspaniały wpis, bo ja uwielbiam przyprawy. Ze wzruseniem wspominam czasy, gdy ograniczałam się do kilku. Faktycznie i u mnie ich ilosć rośnie wprost proporcjonalnie i nigdy nie było mi szkoda na nich pieniędzy, ale do Twojej kolekcji moja się nie umywa i nie znam WCALE przypraw o tkórych sie rozpisujesz (no, nie mówię o curry ;-)). Wszystkie musza wspaniale pachnieć i smakować. :-) W przuprawach jest magia i nie dziwi mnei, jakie kiedyś musiały budzić emocjje, bo i dziś budzą. :-)) Pewnei mnie nie wylosujesz (bo kurczę, w losowaniach to mi szczęście nie sprzyja :-)), ale marzy mi się Colombo i mielone ziarna akacji. I tak spróbuję poszukac wszystkich wymienionych przypraw i je kupie, bo… kusisz.
P.S. O cynamonie czytalam i staram sie mimo wszystko z nim ograniczać, choc to niełatwe, bo uwielbiam go stosować do potraw wcale z deserami nie majacymi nic wspólnego, sypałabym go niemal wszędzie. :-)
Pozdrawiam :-)
Beatko wiesz powiem Ci tak – jedynej rzeczy której zazdroszę Wam (tym którzy mieszkają w urzekajacych zakątkach naszego globu) jest bogacto właśnie takich małych czy tez całkiem sporych sklepików które specjalizują się czy to w sprzedaży serów, wędlin cyz jak ty opisujesz przypraw.
Wierz mi lub nie dałabym sie pokroić abym mogła tak jak Ty spedzić tam choć godzinkę w swoim życiu – co pewnie odbiło by się na moim portfelu:) Uwielbiam przyprawy i bardzo mnie pociągają takie stożki usupane z przeróżnych cudów :)
A jaką przyprawę chciałabym spróbować – no niech się zastanowię ?
Mam dwa typy – colombo i tą cytrynę i mirt. Colombo bo ostanio rozsmakowuję sie w kuchni indyjskiej i tak właśnie mi się ona kojarzy. Dodałabym jej do curry czy nadziewanych dynią z ricottą muszli makaronowych.
A ta mieszanka cytrynowa to jak cytryna to koniecznie u mnie steki z tuńczyka i właśnie tutaj bym ją użyła.
Ale nie potrafię się zdecydować – jakbym miała szczęście w losowaniu to Tobie zostawiam ta kwestię.
Serdecznie pozdrawiam i ślę moc uścisków
Bea, zaniemówiłam. Po raz kolejny uświadomiłam sobie jak bardzo mało wiem o świecie smaków.
Dopiero odkrywam rzeczy które dla Ciebie pewnie są już wręcz „ograne”.
Droga Beo, mam ten sam problem co ty. Mimo, ze moja szawka z przyparwami peka w szwach i naprawde nie ma juz w niej wolnego miejsca to mimo wsztystko nie moge przejsc obojetnie obok sklepikow z przyparwami.
Ostanio bardzo czesto uzwyam ziol prowansalskich, ktore przywoze sobie bywajac w Aix en Provence. Pozdrawiam.
Przemiła Pani z Jaskini Alibaby sprezentowała mnie jakiś czas temu paczuszkę CITRON MYRTH. To jest jakaś australijska roślina, która nie ma nic wspólnego ani z cytryną ani z mirtem. Nazwali ją tak ze względu na aromat :) Próbowałam się dowiedzieć o jaką konkretnie rośliną chodzi, niestety bez skutku. Chyba będę musiała się wybrać do Australii ;D
IMHO to odkrycie roku.
Koniecznie muszę spróbować tych wędzonych ziaren kardanomu!
Miłego dnia!
Świat przypraw, ziół i mieszanek odkryłam tak naprawdę odkrywając Kuchnię Pięciu Przemian :-) Od tamtej pory nie przechodzę obojętnie obok żadnego sklepu czy półek w sklepie z przyprawami.
Kiedyś zaliczałam się do tzw.kulinarnych ignorantek, a od jakiegoś czasu testuję i delektuję się aromatami i smakami. Nie wiedziałam, że świat kuchni kiedykolwiek będzie mi sprawiał taką przyjemność!
Twój wpis o przyprawach przeczytałam z wielkim zaciekawieniem :-) Tylko jedną z tych przypraw znam, jest to sumak, o reszcie dowiedziałam się z Twojego bloga. Chętnie spróbowałabym colombo, bo zawiera chyba cały zestaw przypraw, które uwielbiam. Cytryna i mirt też brzmi zachęcająco.
…i choć sama bloga nie prowadzę to Twój pozwalam sobie odwiedzać prawie codziennie :-)
Pozdrawiam Cię serdecznie
Bea, mamy takiego samego bzika… :-)) chociaz rzadko kiedy kupuje mieszanki, raczej ograniczam sie do podstawowych produktow. Sumak jest moim ostatnim nabytkiem i pan sprzedajcy mowil mi, ze jest super pomoca w bolach glowy (2 lyzeczki sumaku na szklanke wody). Moja „specjalizacja” jest pieprz- moze masz ciekawa odmiane, ktorej ja nie mam ;-))
pozdrawiam goraco!!
Beo, z zachwytem patrzę na Twój zbiór przypraw! Na Twoją wiedzę i na Twoje umiejętności również. Niesamowita jesteś :)
Ja jestem dopiero na samym początku swojej kulinarnej drogi i przyprawy, o których piszesz, nie są mi jeszcze znane… zaciekawiła mnie najbardziej tonka – połączenie aromatu rumi, waniliowego, migdałowego i karmelowego brzmi niezwykle kusząco.
A tak poza tematem przypraw – się mi skojarzyło, gdy napisałaś o międzynarodowych uczniach :)
ja obecnie uczę się w DE niemieckiego u Czecha… w międzynarodowej ekipie; nasz Petr się śmieje, że jak ktoś gdzieś usłyszy kogoś mówiącego po niemiecku z czeskim akcentem, to wiadomo, że to jego uczeń :)
pozdrawiam ciepło!
Beatko, zastrzeliłaś mnie! :D Chciałam zapytać, jak pojemna jest ta szafka, która wypełniona jest przyprawami? :D Matko i córko! a ja myślałam, że mój zasób przypraw jest całkiem spory, ale w tym momencie nie mam już złudzeń… :D
Odpowiadając na zadane pytanie: dzięki pewnej szalonej bloggerce :D poznałam smak colombo i massale. :) A ponieważ uwielbiam smaki orientalne, więc te przyprawy bardzo przypadły mi do gustu, choć zużycie ich mam raczej oszczędne. :)
Nie będę jednak wymieniać przypraw, które chciałabym poznać. Wszystkie tak smacznie opisałaś, że każda z nich wydaje się być jedyna w swoim rodzaju. :)
Super, zadziwiona jestem ilością przypraw sama po wielu latach używam też ale nie w tak znakomitych ilościach, odwiedziłam wikipedię aby zobaczyć lemon myrth , nono,no ekscytujące, Z Maroka przywiozłam dwa kilogramy przypraw i sądziła, że przesadziłam, dzisij wiem, ze jesteś the best.
Pozdrawiam serdecznie, będę cie odwiedzać, bo lubię się uczyć.
Niee, ja dostanę oczopląsu, nic już nie mówię, chciałabym tylko Beatko móc zakraść się do Twojej kuchni i uszczknąć sobie z każdej przyprawy chociaż po łyżeczce:)
Uściski i miłego weekendu:)
Nasiona akacji mnie zachwyciły. Uwielbiam wszystko co pachnie/jest kawą :) Ciekawa jestem, jaka kultura jest ich kolebką, tzn. gdzie kawa potrzebuje takich zastępników?
o rany, ale przyprawy…żeby i u nas był taki wybór! zwłaszcza ten cytrynowy mirt jest interesujący – będę musiała pognębić kogoś o niego :))
przyprawy różnorodne kupować i eksperymentować z nimi tez lubię, ale gdzież mi do Ciebie :))
Biegnę nadrabiać zaległości u Ciebie, bo dawno nie miałam czasu zajrzeć :) Pozdrawiam!!
Ale pachnąca kolekcja!
Śliczne zdjęcia i interesujący opis, o większości tych przypraw wcześniej nie słyszałam, najchętniej spróbowałabym cytrynowego mirtu :)
Pozdrawiam!
Myślałam że tylko ja mam takie kuchenne bziki…bo ja mam kilka, pierwszy to kupowanie mąk , kasz itp ,wszelkich rodzajów i różnych producentów…choćbym miała w domu zapas to nie omieszkam kupić jeśli zobaczę jakąś nową mąkę, ot bzik! poza tym uwielbiam kupować foremki do ciasta i chleba, a mam ich naprawdę dużo….o przyprawach nie wspomnę, mam ich trochę i muszę przyznać że niektórych jeszcze nie zdążyłam wypróbować… :)))
Beo tak więc mieścisz się w normie, taki bzik to tylko bziczek, drobny i bardzo przyjemny!
Mnie intryguje sumak, bardzo ciekawie wygląda i pewno fajnie smakuje.
Pozdrawiam serdecznie i wciąż zimowo!!!!
Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze ! Widzę, że zainteresowanie tematem przypraw jest spore, co bardzo mnie cieszy :)
Przede wszystkim dziękuję Nevl. za info oraz linka – to jest właśnie ta roślina :) Już dopisałam do posta i raz jeszcze serdecznie dziękuję :)
*
Isadora, miło mi, że papryczka z Espelette i Wam przypadła do gustu :)
Gosiu, wędzoną paprykę i ja bardzo lubię, choć nie z każdego źródła jest ona dobra niestety.
Viri, ten cytrynowy mirt przetestowałam już w cytrynowym cheescake’u i muszę przyznać, że był to bardzo ciekawy ‘dodatek’ :)
Aga, tych bzików to cała lista niestety (a może na szczęście ? ;) )
Zay, rozumiem i łączę się w ‘bólu’ ;)
No Onion, te małe pojemniczki to są te ‘sklepowe’ – kupuję w nich przyprawy, których chcę tylko spróbować, lub których bardzo mało używam; cała reszta zaś ląduje w szklanych słoiczkach. Nie podobało mi się, że tyle było różnych ‘opakowań’ w szafce, no i układać można je łatwiej gdy wszystkie są w podobnych słoiczkach (a w słoiczki zaopatruję się praktycznie hurtowo ;)). W jednym ze sklepów, w którym jestem stałym gościem, przyprawy są sprzedawane w dosyć fajnych szklanych pojemniczkach, jednak ich wieczko jest plastikowe, ‘dociskane’ tylko, a nie zakręcane, w związku z czym wieczko ciągle się lekko otwiera, nigdy nie jest tak do końca szczelnie domknięte. Bardzo mnie to zaczęło irytować i stwierdziłam, że w takim razie wszystko teraz już będzie w małych (lub większych ;)) słoiczkach :)
A Tobie życzę udanych ‘łowów’ w Turcji :)
Qd, ‘kammun hut’ chyba jeszcze nie kosztowałam (w każdym razie świadomie ;)), zapytam więc w sklepiku :)
Kasiu, też mi się piosenka rzecz jasna skojarzyła ;) A cytrynowy mirt jest rodem z Australii i dla mnie pachnie niesamowitą świeżością, nie wyczuwam w nim ani goryczy, ani mięty. Kto wie, może Ty mi za jakiś czas napiszesz co o nim myślisz ;)
Wiosanno, ja zawsze polecam (i sama wybieram) to co szklane czy ceramiczne. Plastik tylko jeśli nie mam wyboru, ale z pewnością nie do ciągłego i częstego użytku.
I współczuje zagubionej przesyłki :/
Masz całkowitą rację KaroLino – to właśnie dlatego tak umiłowałam sobie przyprawy, gdyż najprostsze danie z ich dodatkiem zmienia się diametralnie, za każdym razem pokazując inne oblicze. I takie np. ‘najzwyklejsze’ placki ziemniaczane czy warzywne, zupełnie inaczej będą smakować z colombo, a inaczej w wersji paprykowo-pikantnej np. Robię sobie czasami ‘kotleciki mielone’ z piersi z kurczaka z dodatkiem świeżej kolendry i kilku przypraw jak kumin, kolendra, itp. i zupełnie inaczej smakują niż takie doprawione ‘normalnie’ ;)
Lo, hasło “Śladami zakupów Bei” rozbawiło mnie niemożebnie :)))
I widzę, że i Ty wpadłaś w sidła ziaren tonka ;))
Oczko, z pomidorami powiadasz ? Hmmm… kto wie, może też spróbuję ;)
No właśnie Aniu, najważniejsze by przyprawy były bardzo szczelnie zamknięte. I masz rację – bez nich by nie było kuchni :)
Leloop, mam ten sam problem dotyczący niektórych materiałów do prac manualnych; a najwięcej miejsca zajmują u mnie (prócz kuchennych ‘przydasiów’ rzecz jasna ;) ) materiały ‘stempelkowe’ ;)
I zazdroszczę szwagra z La Réunion :)
Co do sumaka – masz oczywiście rację! Nie pomyślałam, by to w tekście dopisać…
KasiuC, polecam słoiczki – przyprawy zdecydowanie dłużej utrzymują świeżość.
Ewo, może jeszcze znajdziesz ? Czasami trafia się na takie miejsca zupełnie przypadkowo :)
Ptasiu, ja wolę męża o taką ‘pomoc’ jednak nie prosić ;))
Lula Lu, witaj w klubie :)) Kawę z kardamonem też uwielbiam! Za to suszonego, mielonego mango i granatów jeszcze nie kupowałam… Lubię odwiedzać takie właśnie różne ‘narodowe’ sklepiki, znaleźć bowiem można w nich czasami prawdziwe perełki, o które gdzie indziej trudno. Ten mastyks mnie również zaintrygował, czy możesz mi coś więcej o nim napisać ?
A Twoje propozycje na wykorzystanie tonki brzmią niezwykle smakowicie :)
Gin, jestem pewna, że i róża niebawem doczeka się wykorzystania! U mnie też dziś w kuchni pachnie różą – konfiturą oraz wodą różaną :)
Moniko, ten czarny kardamon pachnie właśnie ‘wędzonką’ (a to za sprawą sposobu suszenia go). Najczęściej używa się go w daniach kuchni Północnych Indii oraz Pakistanu. Jego smak jest niej subtelny od smaku zielonego kardamonu i oczywiście nadaje potrawom tego ‘wędzonego’ aromatu.
Nie obiecuję niestety, że o przyprawach będzie regularny ‘cykl’, ale miło mi, że kogoś to interesuje :)
Witaj Głodna :) Powiadasz, że powinnam zablokować bloga w godzinach nocnych ? ;))
Muscat, i dlatego właśnie kupuję gotowe mieszanki tylko i wyłącznie z pewnych miejsc. To tak jak przyprawa do piernika, w której połowę wagi staniowi mąka cukier… :/
Michu, wkładam im do głowy francuski właśnie ;) Najczęściej są to mieszkający tu obcokrajowcy, którzy muszą się nieco ‘podszkolić’; czasami zupełnie początkujący, częściej jednak mający już jakieś podstawy. Aktualnie mam przesympatyczną, małą grupę, co wyjątkowo mnie cieszy ;)
Twoje ‘przyprawowe’ opisy bardzo podziałały na moje ślinianki :))
Krokodylu, niektóre źródła podają, że nie należy aż tak się tej kumaryny obawiać, no chyba że ktoś zjadł by jakąś niesamowicie olbrzymią ilość cynamonu na raz, co chyba raczej nam nie grozi ;)
Ewelosa, przyznam (może nieskromnie), że i ja bardzo to doceniam. Choć oczywiście i w PL wiele rzeczy już się przecież zmieniło, i nadal się zmienia. No i na szczęście mamy internet ;)
Anoushko, ja zawsze wychodzę od niej z czymś niesamowitym do spróbowania, co bardzo mnie cieszy :) A link do roślinki jest już w tekście ;)
Witaj Alexandro ! Serdecznie dziękuję za przemiłe słowa :)
Trzkasienko, o tych ‘antymigrenowych’ właściwościach sumaku nie wiedziałam, trzeba będzie przetestować ;) A o pieprzu napiszę Ci w mailu.
Amarantko, niemiecki u Czecha też brzmi ‘egzotycznie’ ;)
Małgosiu, niech żyją więc szalone bloggerki ;)
Jadwigo, dwa kilogramy przypraw z Maroka to nie lada ‘pamiątka’! Bardzo lubie tego typu suweniry ;)
Al. – nie pamiętam niestety :/ Ale obiecuję zapytać przy najbliższej okazji.
Kass, ja z tych ostatnich zakupów też jeszcze niektórych nie wypróbowałam ;) A z foremkami mam podobnie, choć brak miejsca powoli zaczyna mnie ograniczać niestety…
* * *
Wybaczcie proszę, że nie zawsze odpowiadam imiennie, serdecznie jednak dziękuję za wszystkie komentarze, które czytam z wielką przyjemnością :)
Pozdrawiam serdecznie !
Najbardziej zafascynował mnie cytrynowy mirt – uwielbiam cytrynkę, jej świeżość i cierpkość.
A od zapachu tych wszystkich przypraw, aż kręci mi się w głowie i znów mam zaostrzony apetyt. Jeśli będę odwiedzać Twojego bloga zbyt często, to chyba już tylko kuracje odchudzające mi zostaną ;P
Pozdrawiam :)
Sumak w Iranie uzywa sie do posypywania ryzu i podaje z kebabem. Mi bardzo smakuje to polaczenie, bo sam ryz jest zawsze troche mdly. Zreszta w kuchni iranskiej uzywa sie takze mieszanki podobnych przypraw, jak w colombo, Garam Masala oraz massale. Nazywa sie to advieh – http://mirosixgotuje.blox.pl/2009/11/Advieh.html. A najlepsza przyprawa z Iranu jest szafran. Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam :)
Namnożyło się wpisów, ale i ja się dołączę: z najbardziej zaskakujących przypraw mogę wymienić chyba tylko sumak i berberys, który kupowałam na Krymie w mieszance do pilawu. W takich samych plastikowych pudełeczkach jak Twoje :)
wędzony kardamon? to coś dla mnie :) ciekawa jestem, czy znajdę w Warszawie – muszę odwiedzić pewien sklepik na Marszałkowskiej ;)
Bea, mastyks jest to żywica drzewa pistacja lentyszek, występującego głównie w Grecji. Tam też mastyks poznałam, w sklepiku na lotnisku :) Spróbowałam gum do żucia i andrutów z masą mastyksową. Po powrocie zaczęłam się interesować tematem. Odkryłam, że mastyks jest ciekawą przyprawą, stosowaną głównie do słodyczy w kuchni greckiej, tureckiej i arabskiej. Można robić lody z dodatkiem mastyksu, sutlacz (ten pyszny budyń mleczno-ryżowy), rahalokum, można dodawać do kawy. Stosuje się do marynowania mięs, do zup. Można robić likiery z mastyksem i ciasta. Sama nie znam wszystkich zastosowań, ale uwielbiam ten zapach i smak. Poza tym mastyks ma nie tylko zastosowania kulinarne. Niestety, żywica ta jest diabelnie droga, bo co najmniej 600 zł za kilogram! No i nie jest łatwo dostępna.
Beo, w tych moich wpisach strasznie dużo literówek, bolą mnie oczy i to jest TEN powód, za co bardzo ale to bardzo przepraszam. Dzisiaj przy stole romawiałam z rodziną o przyprawach, przyjemny temat. :-)) W większosci restauracji potrawy są źle przyprawione albo i wcale. Pamiętam wizyty w restauracji pani Gessler, wszystko mdłe, bez soli, smutne. Tak, jak mi się podobały Twoje opowieści o dyni i o kiełkach, tak teraz zachwycona jestem opowieścią o przyprawach i proszę o więcej takich wpisów. :-) Miło wspominam weekend korzenny organizowany przez Ptasię.
Pozdrawiam :-)
Vinrouge, to nie od odwiedzania blogów potrzeba kuracji odchudzających ;))
Witaj Mirosix; no właśnie – w Turcji np. też używa się sumaku np. do sosu jogurtowego podawanego z kebabem. A z ryżem jeszcze nie próbowałam. Ta przyprawa ‘advieh’ mnie zaintrygowała – dodatek róży szczególnie mi się podoba :) Zapiszę sobie i mam nadzieję, że też kiedyś uda mi się go kupić :)
An-no, ja berberysu w swoich zbiorach jeszcze nie mam :)
Gwiazdko, mam nadzieję, że znajdziesz!
Lula Lu, o tym że to żywica doczytałam, tylko nie byłam pewna czy to jej używa się w kuchni właśnie; powiem więcej – trochę mnie to mimo wszystko zdziwiło ;) Ale skoro potwierdzasz ten fakt, to może i ja mastyksu poszukam ? Bo brzmi nader intrygująco…
Krokodylu, nie przejmuj się literówkami, ja sama robię je notorycznie, gdyż za szybko niestety stukam na klawiaturze ;) Co do restauracji, to muszę przyznać, że ostatnio nie mogę narzekać; szczególnie upodobałam sobie taką knajpkę z kuchnią indyjską i gdybym mogła, to bywałabym tam codziennie ;)
Cieszę się, że i kiełki, i dynie, i przyprawy Cię interesują :)
*
Pozdrawiam serdecznie !
Bea, ach Bea…. i cozes Ty robisz? ….
No to ja tez wielbicielek sumaku sie zapisuje. Fattush, msashen – uwielbiam ) A i zwykla surowka z nigella jest najwspanialsza ) m.in. arabki, lub panie z Azji (tej, srodkowej :) ) nigelle uzywaja jako srodka na wzmocnienie imunitetu, srodek na przeziebienia :)
Musze spiesznie przewachac kilka sklepow z pryprawami (a raptem…:) ) w sprawie mirtu…
Witaj! Przede wszystkim interesujacy post, lubie takie, zawsze czegos mozna sie dowiedziec :) Kolekcja imponujaca ! Przyprawy to rowniez moj konik, przy czym nie przepadajac za kuchnia turecka nie zbieram przypraw z tamtego regionu wychodzac z zalozenia, ze sie zmarnuja. Dzisiaj zreszta musielismy w kuchni zamontowac nowa polke, poniewaz wszystko wysypywalo sie juz z szafek. Przy okazji czyszczenia i przenosin okazalo sie, ze niestety niektore z nich przeterminowane sa o kilka lat ….i co z tym fantem zrobic?
Pozdrawiam
Bea, mysle, ze advieh mozna kupic w kazdym perskim sklepie. Albo mozna samemu sprobowac zrobic ta mieszanke (wiecej na tej stronie: http://mypersiankitchen.com/?p=228). Serdecznie pozdrawiam!
Chociaż nie spotkałam się wcześniej ze stosowaniem żywic w kuchni, to jakoś mnie to nie zdziwiło. Ale możne dlatego, że najpierw spróbowałam andrutów z masą mastyksową, a potem dowiedziałam się, czym jest mastyks. Bea, mam dla Ciebie pewną propozycję, odezwij się do mnie na @ :)
Bea – Ja sama też wolę szklane, ale obawiam się, że nie będę miała miejsca na umieszczenie wszystkich przypraw w takich pojemniczkach, a strasznie mnie denerwują przyprawy w torebkach.
A paczka w końcu doszła. Ekstrakt waniliowy nastawiony, tak samo cukier :)
Elka, surowki z nigella jeszzce nie jadlam, ale widze, ze pora sprobowac :)
Mirosix, bardzo dziekuje za linka! Jutro kupuje platki rozy :))
Wiosanno, masz racje, miejsca to jednak troche zajmuje… Ciesze sie, ze przesylka doszla!
Moi drodzy, chętnych z powyższych komentarzy podzieliłam wg interesujących Was przypraw.
Sumaku np. mam na tyle, by wszystkich chętnych obdzielić, jednak akacji (której mam najmniej) oraz lemon myrth dla wszystkich by niestety nie wystarczyło :/ Dlatego też przy reszcie przypraw zmuszona byłam dokonać losowania. Mam nadzieję, że wybaczycie mi fakt, iż ilości wysłanych przypraw nie będą niestety zawrotne, chciałam jednak by jak najwięcej osób mogło ich skosztować i by było w miarę ‘sprawiedliwie’ ;)
Oto alfabetyczny spis wylosowanych osób, które proszę o przesłanie mi Waszego adresu drogą mailową :
Caracordata
Elzbieta (Elka)
Fellunia
Gwiazdka
KaroLina
Kasia (fiołkowa)
Kass
Krokodyl
Lo
Lula Lu
Majana
Mich
Monika (przy stole)
Niedzielka
Niedzielka
No Onion
Ptasia
Qd
Vinrouge
Viri
Wiosanna
Zayton
*
Pozdrawiam serdecznie!
jeżeli „nigella” to to samo co francuskie „nigelle” to jest to nasza poczciwa, chyba zapomniana, czarnuszka. pamiętam kiedyś można było kupić chleb posypany czarnuszka. a swoja droga jak sie gugla „nigella” to wyskakuje w każdej opcji ta koszmarna baba :/, wiec może dlatego niełatwo znaleźć polski odpowiednik ;)
jako niedoszły konserwator dziel sztuki ;) mastyks znam jako składnik werniksu, baaardzo drogi składnik, podobnie jak damarę ale tej to już się chyba nie je, a może ?
Bea, ile szklanek wody dziś wypiłaś ? :)
Tak tak Leloop, nigelle to czarnuszka wlasnie (ktora moje jelita srednio toleruja niestety ;) ).
PS. A dlaczego ‚koszmarna’? Ja nie mam az tak negatywnych skojarzen z nia ;)
niestety, mam wrażenie, ze w tym co robi nie ma ani krzty autentyczności, jest zimna i odpychająca, mimo, ze jest piękna, taka Królowa Zima albo zła macocha z Królewny Śnieżki.
to już wole Marthe Stewart – kobietę cyborga ;D
a co z ta wodą ? bo nie słyszałam odpowiedzi …
Ja chyba za malo ja widzialam na ekranie, by sie wypowiadac… Za to Marthe Stewart bardzo lubie :)
A zdanie o wodzie jakos mi umknelo ;)) Odpowiedz na skypie :D
Beo, ja tez ja widziałam tylko kilka razy, myślisz, żebym się specjalnie katowała ? ;P
rzadko kiedy moja intuicja myli się co do pierwszego wrażenia. parę razy zdarzało mi się „zaprzyjaźniać” z osobami, które nie wywarły na mnie najlepszego wrażenia za pierwszym razem. stwierdzałam, ze należy poznać kogoś a potem oceniać, niestety wszystkie te znajomości kończyły się nieciekawie :/
tak mam
sorry, nie mam czasu teraz na skajpa, ogród czeka :) wpadłam tylko na chwile,
będę wieczorem
bip
Leloop, właśnie, mastyks można u nas kupić jako ten do werniksów :) Jest czysty ale odrobinę gorszej jakości niż ten który kupiłam w Turcji. Stosuję oba, wymiennie ;)
A domowy chleb z czarnuszką to bajka.
Ciekawostką jest to, ze czarnuszka zwana jest takze black cumin, tak samo jak czarny kmin. Szukając zastosowań dla tego 2 musiałam odsiać sporo wyników z czarnuszką.
Bea, do jakich potraw stosujesz czarny kardamon?
Leloop, rozumiem :) cd wieczorem w takim razie ;)
Lula Lu, czarny kardamon mozesz stosowac do takich samych potraw jak ten zielony w sumie, choc jego smak jest nieco mniej ‚wyrafinowany’; ja do tej pory uzywalam go w zupach czy wszelakich ‚gulaszach’ warzywnych, znajomi uzywaja go tez do przyprawiania dan miesnych w orientalnym stylu.
Mój czarny kardamon leży od dawna w czeluściach. Zapomniałam o nim, a Ty mi przypomniałaś. Jest bardzo specyficzny, więc staram się wyobrazić do czego by pasował. Do czerwonych mięs na pewno. O zupach nie pomyślałam, ale masz rację, widzę go z dynią. Zaraz będę robić dal z pomidorami i tam go dodam z kolendrą, cynamonem i kuminem.
Lula, w mieszance Garam Masala z Pendżabu jest tez ten czarny kardamon, wiec wlasciwie pasowal on bedzie wszedzie tam, gdzie uzylabys garam masala wlasnie; Twoj dal brzmi bardzo aromatycznie :)
rozwiałaś moje pozostałe wątpliwości. Dal sobie właśnie wesoło bulgocze rozsiewając po całym domu zapach pomidorów, grochu i przypraw. A ja się rozochociłam na wędzone zapachy i zaparzyłam sobie mojej tajnej herbaty- lapsang. Przy niej czarny kardamon to lekkie trącenie zapachem. Ta mocno wędzona czarna herbata jest doskonała z konfiturami. Dzisiaj aronia z jabłkiem :)
Kompletnie się nie znam na przyprawach nad czym ubolewam :-/
Dlatego z przyjemnością poczytałam…a teraz przydałoby się wypróbować :D bo z samego czytania niewiele wyniknie ;-)
Zainteresował mnie sumak i już sobie poszukałam że nie chodzi o sumak octowiec ( nieduże drzewko które rośnie ekspansywnie również w Polsce) ) a sumak garbarski.
Mam podobnego bzika , dlatego baaaardzo ucieszyłam sie na widok tego posta i pozostawiłam go sobie na dłuższa chwile , by dokładnie wszystko przeczytać i podziwiać zdjęcia :)
Moja kolekcja przypraw jeszcze sie miesci w szafce ;) Sumak dostalam w prezencie, ale jego zapach troche mnie odstraszyl i szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałam jak go użyć – jego 5 min. jeszcze nie nadeszło.. Zaluje,ze nie mam takiego sklepiku, gdzies pod nosem z takimi skarbami jak tonka czy cytrynowy mirt. :)
P.S Przez chwile sie przeraziłam czytając o zawartości tej szkodliwej substancji w cynamonie ! :) Na szczescie , tak jak mówisz, nic nie jest udowodnione naukowo.. uf ! :)
Lula – chyba najbardziej mialabym teraz ochote na te aronie z jablkiem… Rozmarzylam sie ;)
Tak tak Cyryllo, sumak garbarski. A ze mam go jeszcze, to chetnie Ci troche wysle do sprobowania, jesli oczywiscie chcesz :) Daj znac mailowo prosze :)
Maddie, bo to moze zalezy od wielkosci szafki rowniez ;) A sumaku dodawaj najpierw niewielkie ilosci, by sie nie zrazic ;)
Co do cynamonu i kumaryny, to w takich ilosciach w jakich sie zjada cynamon nie moze on byc raczej szkodliwy; jednak nawet w aromaterapii np. przestrzega sie, by olejku cynamonowego nie uzywac w zbyt duzych ilosciach czy zbyt czesto. Mysle wiec, ze jak zawsze – najwazniejszy jest umiar.
Pozdrawiam serdecznie!
no i pozazdrościłam Ci tego sumaku i nabyłam drogą kupna. i znów mi się szuflada z przyprawami przestała domykać. ech, jak bym chciała mieć taki porządeczek w przyprawach…
no i teraz muszę coś z tym sumakiem począć! ale o to to mnie już głowa nie boli :-D
pozdrawiam serdecznie.
Karola, ciekawa jestem bardzo co ze swojego sumaku wyczarujesz :)
Pozdrawiam!
Bea, przeczytalam ten wpis dawno temu i chyba z tego wrazenia zapomnialm o komentarzu i podpytaniu Cie o tonke: do czego ich uzywsza, naprwde pasuje wszedzie gdzie wanilia? O opisalas je tak fantastycznie, ze znow o nich zaczelam myslec, juz wypatrzylam gdzie kupic :-)
Wiesz, jeszcze rok temu koajrzyly mi sie tylko i wylacznie z perfumami i w zyciu bym nie zgadla, ze to przyprawa rowniez :)
Pozdrowienia dla milosniczki przypraw, piekne sa Twe zbiory!
Basiu, tonka pasuje i do slodkich dan, i do wytrawnych; warto sie nia ‚pobawic’ i testowac, co przypadnie do gustu naszym kubkom smakowym. Widzialam nawet zdaje sie przepis na danie z ziemniakow z tonka ;)
Kochana Beo! Bardzo dziekuje za tonke! Ziarenka pachna oblednie wanilia, rumem i sliwka w czekoladzie :D musze teraz pobuszowac w necie w poszukiwaniu ciekawych przepisow :)
Ciesze sie, ze doszla :) Powoli zaczynalam sie martwic, bo tylko dwa ‚powiedomienia’ jak na razie do mnie dotarly ;) Mam nadzieje, ze tonka przypadnie Ci do gustu! Z niecierpliwoscia czekam na Twje ‚tonkowe’ kreacje ;)
Pozdrawiam!
Beo! Dotarła, dotarła przesyłka od Ciebie !!! Dziś pachniała w mojej skrzynce!!!! Mój synek, który wyjmował pocztę, krzywił nosek, bo te zapachy takie zupełnie mu nieznane :)
Ale się cieszę! Na razie tylko miałam czas odpakować, pooglądać i powdychać – w całej kuchni roznosiły się te egzotyczne aromaty. Jak tylko znajdę wieczorem wolną chwilkę to siądę w kąciku i będę się NAPAWAĆ tym cudnym prezentem :DDD
Jeszcze raz pięknie dziękuję! Jak tylko je wykorzystam to zaraz dam znać jak wrażenia!
Serdecznie pozdrawiam!
Beo, strasznie Cię przepraszam, rzeczywiście nie wiedziałam, że mnie wylosowałaś! Tak bardzo się cieszę, zaraz wysyłam @
Serdecznie pozdrawiam!
Niedzielko, ciesze sie przeogromnie! Czekam na wrazenia z konsumpcji ;)
Fellu, alez nic nie szkodzi :) Daj znac, jak juz przesylka dotrze.
Pozdrawiam serdezcnie!
Bea: zamknij mocno w dloni fasolke „Tonka”, zamknij oczy – pomysl o czyms co bardzo chcialabys a marzenie sie spelni! Przed dluzsza rozlaka z ukochanym przelam ziarenko, polowki schowaj do sakiewek; jedna miej zawsze przy sobie a druga Twoj ukochany. Tonka sprawi, ze wkrotce bedziecie znowu razem.
Wierzyc, czy nie – indywidualna sprawa; to chyba tak samo jak z naszym grosikiem noszonym w portfelu. Moj maz uwierzyl!
Pozdrawiam
Pingback: Ciasteczka kawowe « Kuchennie
Pingback: Jesień, owoce i przetwory « Bea w Kuchni
Tutaj znalazłam odpowiedź na moje pytania dotyczące niezwykle oryginalnych i niedostępnych w Polsce przypraw. Dziękuję Beatko za inspiracje i umożliwienie mi przetestowania tych wspaniałości
Pingback: Wiosenna zupa « Bea w Kuchni
Pingback: Ciasto czekoladowo-bananowe na Czekoladowy Weekend « Bea w Kuchni
Jezu Chryste!!! :)))))) koniecznie sobie ten post wydrukuję i nauczę się ….najlepiej na pamięć..nazw przypraw..żeby tak jeszcze smaki i zapachy docierały…Wspaniałe…i baaardzo bogate jest Twoje życie kulinarne…Serdecznie pozdrawiam..a ja przy zwykłych tostach..:) A.
dziękuję Beo..znalazłam..w panice sięgnęłam prawie do początków ..Moja kuchnia nie jest ‚jeszcze’ tak bogata w smaki..chociaż nie odpuszczam i karmię rodzinkę różnościami..dzieci są jednak pod tym względem ‚okrutne’ nie-bo-nie..:) Miłego dnia! A.
Pchelko, jesli bedziesz jednak miala ochote na przetestowanie czegos to daj znac! :)
Pingback: Przetwory truskawkowe i słów kilka o pasteryzacji « Bea w Kuchni
Pingback: Czarna porzeczka, brzoskwinie i ciasto « Bea w Kuchni
A ja dziś na moim coniedzielnym targu kupiłam tonkę właśnie! Jak ją zobaczyłam, to zaświtało mi coś w głowie, że gdzieś to czarne ziarenko już widziałam, niestety nie mogłam sobie przypomnieć gdzie i w ciemno kupiłam :) Teraz już wiem – musiałam wyczytać o niej na Twoim blogu! Poza tonką kupiłam jeszcze „cerfeuil” i „baies de Goji”. To pierwsze widziałam w wielu przepisach w nowo zakupionej książce kucharskiej, a to drugie po prostu mnie urzekło wyglądem, choć wciąż jeszcze nie wiem co to jest :P
Pozdrawiam!
Magdo, jak dobrze, ze te tonke jednak kupilas! Szkoda by bylo zaprzepascic taka okazje :) Cerfeuil to trybula, swietnie pasuje do wielu wiosennych dan; baies de Goji tez kupuje od czasu do czasu, choc przyznaje, ze ich smak mnie nie rzucil na kolana. Ale ponoc sa niezwykle zdrowe (prawdziwa bomba witaminowa, choc niektore moga sie tez okazac bomba pestycydowa, wiec trzeba uwazac ;)). Ciekawa jestem, jak Tobie posmakuja :)
Pozdrawiam serdecznie i milego tygodnia zycze!
To, że cerfeuil to trybula udało mi się wygooglować, ale i tak nic mi to nie mówiło… nie znałam tego zioła, do dziś! :)
A i poza tym chciałam się pochwalić, że założyłam bloga! Pozazdrościłam wam – wariatom kulinarnym – tych doświadczeń i oto on:
http://dontblamethecook.blogspot.fr/
Aż 1 wpis haha, ale zawsze trzeba od czegoś zacząć.
Pozdrawiam:)
Madziu, swietnie! Zyzce wiec owocnego blogowania! :)
Pingback: Tonka « Wonderland
Bardzo ciekawe informacje :) Ja też mam bzika na punkcie przypraw. Kiedyś nie kupowałam tego, czego nie znałam. Teraz – wręcz przeciwnie, w końcu od czego jest internet! Jakakolwiek dziwna nazwa przykuwa mój wzrok i muszę to kupić, a dopiero potem znajduję do tego zastosowanie. Pozdrawiam serdecznie!
Crummblle – widze zatem, ze w temacie przypraw mamy sporo wspolnego :)
Pozdrawiam!
Pingback: Dżem rabarbarowy z imbirem, duńskie migawki i aromatyczny konkurs « Bea w Kuchni
Pingback: Chabrowe Pole - miejsca z duszą, ludzie z pasją...
bardzo ciekawie to wszystko opisałaś. o wielu przyprawach nie miałam pojęcia. dziękuję :)
Oliwku, milo mi, ze wpis sie przydal :)
Pozdrawiam!
już mam listę marzeń spisaną :)
Pingback: Bananowo-truskawkowy koktajl / smoothie | Bea w Kuchni
Pingback: Truskawki, ananas i koktajl | Bea w Kuchni
Pingback: Kryzysowe ciasto czekoladowe | Bea w Kuchni
Pingback: Noworoczne podarki dla Was | Bea w Kuchni
Po takim smakowitym tekście pociekła mi ślinka.
Szukam wszędzie tonki i nie mogę znaleźć.
Może pani mi podpowie, gdzie mogę ją kupić.
Serdecznie pozdrawiam i życzę w nowym roku dużych takich bzików.