U nas nadal bardzo truskawkowo i po części przetworowo. W poprzednim poście pokazywałam Wam wspaniały, aromatyczny dżem truskawkowo-bzowy (robiony wg przepisu podanego przez Pinkcake). Tym razem przypomnę Wam jeden z moich ulubionych dżemów : truskawkowo-rabarbarowy wg przepisu Nutinki, o którym pisałam tutaj (klik).
Jedną porcję zrobiłam dokładnie według przepisu, drugą natomiast lekko zmodyfikowałam : zamiast rumu użyłam pomarańczowego likieru Grand Marnier oraz dodałam startą tonkę, która – jak już się okazało w praktyce – świetnie pasuje i do rabarbaru, i do truskawek. I na koniec – miód z kwiatów pomarańczy. Dżem jest wyjątkowo aromatyczny i smakowity. Obawiam się, że będzie znikać równie szybko co ten ‘bzowy’ ;)
*
Dżem rabarbarowo-truskawkowy
600 g rabarbaru
600 g truskawek
300-350 g cukru (do smaku)
3 łyżki Grand Marnier (lub innego likieru pomarańczowego)
1 duże ziarenko tonki
1 łyżka miodu z kwiatów pomarańczy
1 łyżka soku z cytryny
opcjonalnie : otarta skórka z 1 cytryny
Truskawki opłukać, odszypułkować, pokroić w ćwiartki i zasypać połową cukru (wymieszanym ze skórką cytrynową, jeśli ją dodajemy) oraz wlać połowę alkoholu. Rabarbar pokroić na małe kawałki, dodać resztę cukru i alkoholu. Odstawić owoce na mniej więcej dwie godziny, aż puszczą sok.
Następnie obydwie preparacje przełożyć do jednego garnka, dodać sok z cytryny oraz otartą tonkę, zagotować mieszając, a następnie odstawić na kilka – kilkanaście minut (możemy też odstawić owoce na kilka godzin lub na całą noc; robię tak bardzo często, nie zawsze mam bowiem czas na to, by skończyć smażenie dżemu w ten sam dzień, szczególnie wtedy, gdy przygotowuję kilka ich rodzajów).
Owoce ponownie zagotować i smażyć je na małym ogniu często mieszając i odszumowując, przez ok. pół godziny (lub do otrzymania odpowiedniej konsystencji). Gdy dżem jest już gęsty dodać miód, wymieszać i smażyć jeszcze kilka minut.
Gorący dżem przełożyć do wyparzonych lub wypieczonych słoików, dobrze zakrźcić i zapasteryzować (lub tylko pozostawić do wystygnięcia, bez pasteryzacji).
*
* * *
*
(edycja : by wszystko znalazło się w jednym miejscu, dodaję również linka do wpisu o pektynach i przetworach – klik)
A propos pasteryzacji
Od niedawna promuję pasteryzację oraz wcześniejsze wypiekanie słoików w piekarniku, a nie jak do tej pory – polecane przez Mamę ;) wekowanie słoików w wielkim garnku wypełnionym gorącą wodą. Przyznam szczerze, że tego gotowania powoli miałam już dosyć ;) tym bardziej, że w jednym garnku mieściło się niewiele słoiczków na raz. Z pasteryzacji jednak nie chciałam zupełnie zrezygnować, zazwyczaj bowiem dodaję dosyć mało cukru do przetworów i nie chcę ryzykować, że za kilka miesięcy powierzchnia dżemów pokryje się pleśnią. I tutaj z pomocą przyszła pasteryzacja w piekarniku, którą i Wy pewnie już znacie. Możecie o tym przeczytać np. na forum Maluchy.pl (klik), lub na forum CinCin (tutaj – klik lub tutaj – klik)
Ja robię to nieco inaczej, nie pasteryzuję bowiem przetworów przez całą godzinę, a jedynie tyle, ile robiłam to w sposób tradycyjny (czyli średniej wielkości słoiki ok. 20-25 minut, większe – odpowiednio dłużej, całkiem małe – nieco krócej).
Najpierw myję słoiki i zakrętki i odstawiam na suszarkę, by lekko obeschły. Następnie wstawiam je do zimnego piekarnika, który rozgrzewam do 120-130°C i wypiekam je przez ok. 15 – 20 minut. Gdy przygotowywany dżem ma już odpowiednią konsystencję przekładam go do gorących słoików (uwaga! nie zapominamy o trzymaniu słoika rękawicą lub grubą ściereczką ;) ) i szczelnie zakręcam. Możemy oczywiście zatrzymać się na tym etapie, stawiając gorące, dobrze zakręcone słoiczki do góry dnem, ja jednak – dla pewności – pasteryzuję je dodatkowo w piekarniku. Słoiki z gorącym dżemem natychmiast po zakręceniu ponownie wstawiam do piekarnika i pasteryzuję je w tej samej temperaturze przez ok. 20 minut. Po tym czasie wyłączam piekarnik, uchylam drzwiczki i pozostawiam słoiki w piekarniku do całkowitego wystygnięcia.
Polecam wszystkim tę metodę, gdyż jest wyjątkowo praktyczna i nieskomplikowana. Koniec z trzema wielkimi garnkami wody na kuchence, z pilnowaniem odpowiedniego ‘bulgotania’ w nich, koniec ewentualnego pękania słoiczków czy dostawania się wody do tych źle zakręconych (na szczęście, przytrafiło mi się to tylko dwa razy…).
*
Moja ‘zabawa’ z przetworami zaczęła się prawie 10 lat temu. Pierwsze modyfikacje przepisów polegały przede wszystkim na drastycznym zmniejszaniu ilości cukru ;) Później zaczęłam eksperymentować z różnymi ‘dodatkami’. Jednym z bardzo udanych eksperymentów był np. dżem figowy z dodatkiem otartej skórki pomarańczowej i rumu (robiony był na specjalne ‘zamówienie’ przyjaciółki ;) ). Było też kilka przetworów warzywnych, jednak to te owocowe przygotowuję teraz najczęściej.
W tym roku dodatkowo oprócz dżemów zainteresowały mnie… nalewki owocowe :)
Właśnie nastawiłam pierwszą, truskawkową :
Tego samego dnia znalazłam jednak również dwa nieco inne (choć i tak dosyć do siebie podobne) przepisy, dlatego przy najbliższej okazji (czyli podczas następnej wizyty na truskawkowym polu ;) ) nastawię nalewki wg. pozostałych przepisów, by móc je potem porównać. W tym temacie jestem zupełną nowicjuszką i ciekawa jestem bardzo, jak sposób przygotowania i maceracji (składniki bowiem i proporcje są dosyć podobne) wpłynie na smak danej nalewki. Oczywiściej później szczegółowo Was o tym poinformuję, jak na razie jednak trzeba będzie się uzbroić w cierpliwość ;)
*
A teraz już powoli nadchodzi również czas czereśni :)
*
W środę na targu nie mogłam im się oprzeć i zakupiłam te pierwsze, tutejsze :) choć niestety nie są jeszcze tak słodkie i aromatyczne jak być powinny. Pocieszam się jednak, że już całkiem niedługo takie właśnie będą ;)
*
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę wszystkim udanego weekendu :)
*
PS. Wczoraj dodatkowo przygotowałam syrop z kwiatów bzu i cytrusów prezentowany przez Margot; jest on absolutnie niesamowity! Jeśli macie jeszcze dostęp dpo kwiatów bzu – zróbcie go koniecznie!
*
Cieszę się, że przyblizyłaś temat pasteryzacji. Bardzo na tym polu kulałam. Pod wpływem Twoim i Szarlotka przygotuję przetwory z truskawek, choć mnie w tym roku nie ciągnęło do przetwarzania truskawek. Podałyście jednak zbyt smaczne przepisy ;-) Czekam na wpis o nalewkach, bo też mam ochote w tym roku porobić jakieś trunki na zimę. Zdjęcia u Ciebie, jak zawsze, fascynujące. Bardzo je lubię oglądać. Są, jak ilustracje bajki dla dzieci o smakołykach. Bardzo ciepłe, i ładne :-)
ja nistety posłuchałam Twojej rady… i po uwczesnym pasteryzowaniu pustych słoików, postanowilam wsawic pelne z konfirura do nagrzanego piekarnika,tak jak radzilas… Niestety słoiki po 5 minutach zaczely wybuchac, a konfitura zalala caly piekarnik!!! jak opowiedzialam o moim zdzrzeniu mamie zlapala sie za glowe…. nie polecam wkladania pelnyvh sloiczkow
Anonimie, jesli sloiki ‚wybuchaja’, to albo byly zbyt wysoko napelnione (zawsze nalezy pozostawic ok. 2 cm od brzegu sloika, mowie oczywiscie o sloikach z zakretka, gdyz te z gumka dopelniam po brzeg i juz nie pasteryzuje), lub temperatura pasteryzacji byla zbyt wysoka (tu wszystko zalezy rowniez od naszego piekarnika). Skoro mnie od tylu lat nigdy jeszcze nic nie ‚wybuchlo’ (i wielu pasteryzujacym w ten sposob osobom rowniez nie), to wina nie lezy raczej w samym sposobie pasteryzacji.
czemu nie pasteryzujesz tych z gumką? przepraszam za być może naiwne pytanie, ale wydawało mi się, że pasteryzować trzeba wszystko. I drugie pytanie – dotąd po zalaniu wrzątkiem słoików i wlaniu wrzącej zawartości – odstawiałam słoiki do góry dnem i zawijałam w koce. po dobie uznawałam je za gotowe – i zawsze tak było. Odkąd słoiki wkładam – do góry dnem – do piekarnika – kilka „puszcza” i przez zakrętkę dołem wylewa mi się część zawartości. Nie zawsze też w „pykających” pokrywkach wessie mi się denko. zawartości nie jest za dużo, zakręcane są na pewno mocno (proszę męża). Proszę o radę, bo nie chcę w ten sposób tracić przetworów! Może „wypiekanie” pokrywek w piekarniku coś robi z pokrywkami?
ok, doczytałam – gumka się „niszczy” w wekach. Ale w takim razie – tak jak napisał Zygmunt – też się niszczy ta w zwykłych słoikach…i nie powinno się jej wypiekać a co najwyżej przelać wrzątkiem. Napisałaś niżej, że nie powinno się odstawiać słoików do góry dnem, z przepisu nie wynika też, że do piekarnika nie stawiasz słoików do góry dnem. Ponieważ Twój wpis nie był dla mnie jasny, i być może nie był jasny dla wielu innych, proponuję (to oczywiście Twój blog :-) dopisać gdzie do góry dnem a gdzie nie trzeba (nie wolno?) i że weki już nie – myślę, że zaoszczędzi to dużo dodatkowych pytań – i jak w moim przypadku – straconych przetworów. Sama już nie wiem, czy te wyciekłe konfitury – skoro w końcu przestały ciec to się same uszczelniły, czy nie.. trzeba je będzie szybciej zjeść ;-)
Ja zawsze jak moja Babcia zapiekam sloik z zawartoscia ale nie jest zakrecony. Zakrecam po wyjeciu. Wtedy pokrywka jest bardziej szczelna. Ta guma w srodku sie wypieka i dlatego nie sa super szczelne
Mnie tez nigdy nie wybuchly a robie podobnie od kilku dobrych lat,podobnie jak ty przerazona kilkoma garami na kuchence „wymyslilam”metode piekarnikowa…
Czy pokrywki też wypiekać w piekarniku razem ze słoikami przed zalaniem powidłami?
Jeśli mogę coś podpowiedzieć: ja pokrywki też wypiekam, ale tylko te, które nie mają fabrycznego wypełnienia z gumy, ponieważ guma pali się i nie dość, że zakrętka brzydko wtedy wygląda, to jeszcze w kuchni jest smród niesamowity ;-)
Ja ‚susze’ je ewentualnie w 100° wiec nic sie wtedy na szczescie nie pali… ;)
Cześć . Bardzo długo pasteryzujesz dżem. De facto wkłada sie do gorącej wody słoiki , pasteryzuje ok 15 min wyjmuje i trzeba je schłodzić, inaczej pasteryzacja ciagle trwa. Temperatura pasteryzacji 65-85 stopni. Sterylizacja jest powyżej 100 jak mleko UHT; ultra high temperature) . Pa pamiętajcie, ze cukier to naturalny środek konserwujące, wiec jesli nie dojdą czynniki zewnętrzne jak tlen czy światło żaden grzyb nie wyrośnie. Kończę wlasnie dzem , mam nadzieje, ze wszystko pójdzie dobrze. Pozdrawiam!
Nie wiem, czy komentarz jest skierowany do mnie, czy tez à propos ktoregos z komentarzy…
Jesli do mnie, to precyzuje, iz jako iz pasteryzuje przetwory na sucho, a nie w wodzie, dlatego trwa to zawsze nieco dluzej, to raz; a dwa – jako iz uzywam minimalnych ilosci cukru (lub go nie uzywam), to naturalnego srodka konserwujacego tu brak :) Po latach przetworow i testowania roznych metod, ta u mnie sprawdza sie najlepiej.
Pozdrawiam
Beo pamiętam te czasy kiedy dom zamieniał się w przetwórnię owocowo-warzywną z czasów dzieciństwa, moja teściowa robi to do tej pory. Kuszą mnie dżemy i syropy, ale jeśli już robię dżem to jeden słoik do natychmiastowej konsumpcji. Wtedy cukru daję ino ino, tak żeby dżem był smaczny, a nie żeby go zakonserwować. Powód prosty: owoce są nieprzyzwoicie drogie tu gdzie mieszkam. Równowartość dwudziestu złotych za kilogram truskawek to troszkę za dużo na przerabianie truskawek na dżemy. Ale muszę powiedzieć, że kultura robienia dżemów jest tu też dobrze rozwinięta i są miejsca gdzie można kupić takie domowe wyroby.
Witaj oglądając Twoje zdjęcia i czytając posta przypomniała mi się bajeczka którą czytałam w dzieciństwie: ‚Na jagody” M. Konopnickiej :-) i jakkolwiek nie ma jeszcze u Ciebie jagód ale moja książeczka również była z obrazkami truskawek :-). Pozdrawiam jagodowo i truskawkowo bo u mnie już sezon na kamczackie jagody już w pełni. Miłego weekendu :-) M.
truskawki i rabarbar bardzo smacznie się łączą. od zawsze.
Szanowna Pani Asiejko,
niech Pani sproboje dodac do tej klasycznej kompozycji rabarbar-truskawki troche poziomek (chociazby garstke, a jakPani znajdzie do dwie garscie:-) oraz zamiast w 100% bialy cukier to okolo 20% brazowego cukru z trzciny cukrowej… palce lizac:-)… nawet jezeli bez tego cukru to te poziomki, ten zapach, itd…:-)
Pozdrawiam
Beatko, bardzo lubię Twoje posty, zawsze dowiem się czegos ciekawego:)
Widzę same pyszności u Ciebie, koniecznie musze się skusić na taki nietypowy dżemik z likierem i tonką:) O tak, tonka pasuje i do truskawek i do rabarbau:) Super pomysł.
Szkoda,ze nie mam dostępu do bzu.. ;)
Kochana, a jak robisz taką nalewkę truskawkową? Może bym się skusiła? Cudnie wygląda :))
Pozdrawiam ciepło i zyczę miłego weekendu!:)
Majana
Jestem pod wrażeniem ! Dżemy wspaniałe a pasteryzacja w piekarniku bardzo mnie zaciekawiła :)
Dla mnie domowe przetwory to coś magicznego. Wielką przyjemnością jest dla mnie ich robienie, wybór owoców, przepisów, a nawet samo „ozdabianie” słoiczków, czy ich opisywanie. I nawet jeśli poświęcę nie jedną noc aby je zrobić, to nie ma nic piękniejszego od domowej konfitury rozmazanej na buzi mojego synka podczas jedzenia kanapki z domowym, pachnącym chlebem :) Czyż to nie magia? Lato w słoiczku..? ;)
Beo!! Dzięki wielkie za ten wpis.. Już w zeszłym roku chciałem zabrać się za domowe przetwory, jednak proces pasteryzacji był dla mnie tajemnicą nie do rozwikłania;) Utwierdzała mnie w tym moja mama, która snuła wizję niemalże wielogodzinnego gotowania słoików, dodając barwny opis, jak to niby wszystko się leje, pryska na boki, i w ogóle nie fajne jest. Przez to robiłem tylko dżemy na ‚teraz’.
A tu proszę, dzięki Tobie, dowiedziałem się, że ta cała pasteryzacja, to nic strasznego. I wreszcie mogę zrobić, ba, wreszcie będę mógł się cieszyć w środku zimy smakiem mojego ulubionego…właśnie rabarbarowo-truskawowego dżemu:))
Dziękuję bardzo!!
Piękne zdjęcia, a to stalowe naczynko na konfitury jest po prostu genialne! Bardzo lubię przetwory truskawkowe i w ogóle truskawki. Wczoraj robiłam truskawkowe lody. Miłego weekendu, dużo słoneczka. buziaki :*
Mam ogromną nadzieję, ze uda mi się kiedyś zacząć robić przetwory! Marzy mi się rządek słoików z własnym dżemem! :-)
Bea, ja ten dżem zrobię , dam wprawdzie zamiast likieru ( bo mam domowy ale z kawą i nie wiem czy pasuje) domową esencję na skórkach pomarańczy
Zaciekawiła mnie ta nalewka, ciekawa jestem tych przepisów
Dżemy pierwsza klasa, a słoiki też pasteryzuję w piekarniku- tak jest łatwiej:)
Miód z kwiatów pomarańczy…jak to pięknie brzmi…skąd ja wezmę taki miód? może esencja wystarczy? A od dwóch lat pasteryzuję w piekarniku parowym :) Ta naleweczka całkiem, całkiem…. :)
Cudowny wpis i jaki na czasie :) Mysznie wyglądają te przetwory i chętnie wypróbuję twoją metodę pasteryzowania:) A mam dzisiaj dostać troszkę truskawek, to będzie z czego eksperymentować ;)))
Cudowne zdjęcia! i nie moge sie napatrzeć na tę miseczkę:) Uwielbiam takie gadżety :)
Miłego i słonecznego weekendu :)
ps. Bardzo mnie interesuje ta nalewka , czy mogłabyś przynajmniej jeden przepisik podesłać na @:) Bardzo proszę :)
a miodu też takiego nie mam , ale dam jakiś delikatny i ta esencja domowa i myślę ,że będzie dobrze
p.s mój cytrusowy syrop z bzu prawie już skończył się :DDD
Jak kolorowo. Aż mi zapachniało tymi konfiturkami (zdjęcia kuszą nieziemsko!!)
Sama muszę się zabrać za takie pyszności, ale na razie czasu na to brak.
Bea Czrodziejko,
kusisz tymi przetworami kusisz, a ja w tym roku w zwiazku z przeprowadzka, mam szlaban. Nie moge potem jechac z tymi sloikami przez pol europy ;)
Pozdrawiam serdecznie
Najpierw mnie przekonałaś do dyni, teraz przekonujesz do przetworów. Jak Ty to robisz? Dziś piątek, jutro mam wolne, jedziemy z ukochanym szukać czarnego bzu :)
Pozdrawiam
ależ piękne zdjęcia! jak z najlepszej książki :)
Jestem ciekawa, co sądzisz o elektrycznych jam-makers? Chciałabym taki, jako gadżeciara:-) ale może to przerost formy nad treścią?;-)
Na razie zresztą robimy tylko chilli jam (nie chutney) wg przepisu Nigelli z Nigelli świątecznej – polecam do serów.
Ja też wolę wypiekać, jest dużo prościej:) Miód z kwiatów pomarańczy mnie zauroczył, u nas pewnie byłby dostępny na wagę złota w słoiczku wielkości truskawki;)
Beo, ja też pasteryzuje w piekarniku, stosując się do instrukcji załączonej do ww :) Są w niej sugestie dotyczące czasu pasteryzacji, i tak dżem trzymam ok. 15-20 w ok. 160 st. (termoobieg + w kąpieli wodnej), potem wyłączam piekarnik i słoiki sobie siedzą wewnątrz drugie tyle czasu.
Aaa, ale do truskawkowych się zniechęciłam, podobnie jak do innych, które ciemnieją (lub zielenieją – rabarbar) na półce. Robię tylko 1-2 słoiki do szybkiego spożycia, stojące w lodówce.
ja nie jestem obeznana w temacie pasteryzacji i zawsze po prostu odwracam słoiczek do dołu wieczkiem i tak trzymam przez ok 3h, następnie naciskam na wieczko, aby powietrze się wessało i już :) a zdjęcia są barrdzo apetyczne :)
Nigdy nie przygotowywałam jeszcze samodzielne przetworów, a obserwowałam tylko Babcię, która każdego lata robiła je niestrudzenie. Oglądając jednak wszystkie te pyszności na Waszych blogach, coraz bardziej skłaniam się ku temu, by wreszcie się za ‚przetwarzanie’ zabrać.
Teraz jeszcze tylko przekonać rodzinę…
Pozdrawiam! :)
Zaglądanie do Ciebie to czysta, obezwładniająca przyjemność! Zdjęcia… Perfekcja! Co do samych przetworów to i ja „wpadłam”. Pierwszy raz zrobiłam, wspominany przez Ciebie syrop z bzu i cytrusów i teraz będę go pasteryzować Twoją metodą:) Pzdr Aniado
Marzą mi się własne przetwory, ale ciągle odwagi nie mam… U mnie w domu królują przede wszystkim te warzywne, może to stąd ten wewnętrzny opór? pora się przełamać :)
Zwłaszcza, że tonkę jeszcze mam :)
Uwielbiam Twoje zdjęcia!
Po pierwsze – jaki śliczny ten mosiężny pojemniczek! Tak by się chciało przy nim usiąść z maślaną bułeczką, i nabrać tych konfitur. Bardzo podoba mi się ten piekarnikowy pomysł na pasteryzację, dużo bardziej do mnie przemawia niż system wielkich kotłów na kuchence :) Te kotły kojarzą mi się z dzieciństwem, kiedy to na działce mieliśmy rok w rok klęskę urodzaju czerwonych porzeczek, i mama z babcią musiały te wiadra porzeczek „przerobić”. Całe szczęście od wielu już lat moja mama robi tylko przetwory w ilościach rekreacyjnych! Bardzo mi się Twoje przepisy na dżemy truskawkowe podobają, chyba trzeba będzie jakieś przetwory poczynić – tym bardziej, że czekają na wypełnienie słoiczki firmy Ball, które po babsku nabyłam kiedyś dla ich wyglądu :) A czereśnie uwielbiam i ja!… Całe szczęście Kalifornia jest dobrym miejscem dla owocopożeraczy, ja zawsze czekam na te czereśnie żołte z rumieńcem, Rainier. A potem jem i jem, i jem!… Uściski!
Oj zgadzam się z poprzednikami. Zdjęcia przepiękne i dobrze dowiedzieć się nowych rzeczy. Mnie w tym roku kusi zrobienie choćby kilku słoików dżemu, ale ta Twoja nalewka intrygująca. Chyba też nastawię :)
Przepiękne zdjęcia! Dziękuje za info ;)
Pozdrawiam gorąco! ;)
Ogladam sobie te cudnosci wylacznie dla radosci oczu. Kiedys, kiedy jeszcze robilam kompoty, rowniez pasteryzowalam w piekarniku, wyprazajac uprzednio sloiki i zakretki tamze. Kompotow od lat nikt sobie nie zyczy. Dzemow nie robilam, nie robie i nie bede robic – zadne z czworga domownikow dzemow nie jada! Takoz konfitury moga spokojnie stac na polce latami… Nalewki dojrzewaja i dojrzewaja i zeby nie goscie – tez stalyby latami nieruszane. Taki to dziwny dom!
Kusi mnie jednakowoz syrop z kwiatow bzu. Jesli uda mi sie znalezc odpowiednio daleko od szosy – kto wie…
qd
Bardzo podoba mi się tegoroczny przepis :) Ja tam lubię dżemy z dodatkiem alkoholu :)
Śliczne zdjęcia!
A te artykuł o pasteryzacji niedawno znalazłam chyba przez forum cincin właśnie, ale jeszcze nie próbowałam.
Zawsze zjadamy jedne dzemy zanim zrobię następne :D
Truskawki i tonka. To musi być genialne połączenie. Skladniki mam. Jutro wybieram się po truskawki i będę cały dzien robić konfitury, a potem suknia i do opery. Piękny dzień mi się zapowiada i … pyszny. Już się nie mogę doczekać tego smaku.
u mnie zawsze słoiki się wygotowuje, ale to niebezpieczne jest bo nawet miałyśmy z Mamą taką sytuację że nam wybuchł jeden i dość mocno poparzył… brrr… nieprzyjemne wspomnienia.
może spróbuje Mamutka namówić na piekarnikową metodę, tylko nie wiem czemu ale obawiam się że może być bardziej niebezpieczna? (; to tylko wybujała wyobraźnia prawda? (;
a i nalewki jest ogromnie ciekawa, chciałabym spróbować jak najszybciej taką sama przygotować, czekam więc z niecierpliwością na przepis (:
buziaki ;*
Przetwory wyborne :) ja robię ostatnio truskawki z wanilią i drugie – truskawki z pieprzem. Te z pieprzem fajne są do sera. Odnośnie nalewek, to nastawiam je raz na 2 lata. Nalewkę z truskawek już nastawiłam, z wiśni nastawię jak będą tutejsze owoce. Ale nalewkę bożonarodzeniową już nastawiłam w marcu, także już się pięknie maceruje :)
sciskam An
Beatko, doskonale rozumiem „wodny” ból. :D Ja już dobrych 5, albo i 6 sezonów temu przesiadłam się na system piekarnikowy i jestem jego absolutną fanką. Szybko, sprawnie, prawie hurtowo… Same zalety. :)
Z niejaką zazdrością spoglądam na Twoje przetworowe poczynania. U mnie niestety w tej kwestii wielka cisza i raczej nic się nie zmieni. Trudno. Wygląda na to, że nie mogę mieć wszystkiego. :D
Przesyłam uściski! :**
Krokodylu, przepisy na nalewki powinnam podać chyba dopiero po degustacji ;)
Pierwsza jest przepisu podobnego do tego : http://www.cincin.cc/index.php?showtopic=6869&hl=
Tylko zamiast 0.5 litra spirytusu dodaje się 0.75 litra wódki. Druga jest wymysłem własym ;)
A co do pasteryzacji, to wyczytałam na franuckich stronach, że pasteryzacja w wodzie jest mimo wszystko o wiele bardziej zalecana, to po pierwsze, a po drugie – czas ewentualnego pasteryzowania w piekarniku powinien faktycznie być dosyć długi (jak widnieje w podanych linkach); myślę więc, że dopiszę to również w edycji posta.
Noblevo, u mnie w domu najwięcej robiło się kompotów i przetworów warzywnych, dżemów za to mama nigdy nie przygotowawała (tylko smażone borówki do ciasta). Co do ilości, to ja również nie robię przetworów ‘hurtowo’, najczęściej z 1,5 – 2 kg (wyjątkiem są tylko powidła śliwkowe ;)). Tutaj owoce też są drogie niestety, ale jeśli chce się mieć coś ‘innego’ w zapasach, to nie ma wyboru ;) Poza tym dla mnie kupne dżemy są o wiele za słodkie, a tych bez cukru lub z małą jego zawartością wybór jest niewielki.
Truskawki, które zbiera się samemu to tutaj – w przeliczeniu – prawie 15 zł za kilogram, a te ‘kupne’ – ok. 25 zł, choć nie przeliczam tego nigdy na złotówki rzecz jasna, a jedynie porównuję cenę do innych tutejszych produktów rynkowych. Mimo wszystko pewnie nie zdecydowałabym się na przetworzenie 10 kg owoców w tej cenie ;)
I tak jak piszesz – tutaj również te domowe wyroby są bardzo popularne i można je kupić w różnych sklepikach, na targach czy festynach. Choć problem cukru niestety zazwyczaj jest ten sam ;)
Mihrunnisa, ‘Na jagody’ Konopnickiej też pamiętam :) Muszę popatrzeć, czy u nas już są, ale w środę na targu nie rzuciły mi się jeszcze w oczy…
Całkowicie się z Tobą zgadzam Asiejko :)
Majano, mam nadzieję, że taki dżem i Tobie posmakuje :)
A nalewkę zrobiłam tak jak ta z linka podanego ‘Krokodylowi’ ;) Podobno ta również jest polecana : http://forum.gazeta.pl/forum/w,77,13653267,0,prosty_LIKIER_truskawkowy.html?s=0
Grażyno, dziękuję serdecznie :)
Milk_chocolate, całkowicie się z Tobą zgadzam :) Choć ja niestety nie poświęcam nocy na robienie przetworów z tej prostej przyczyny, że po północy oczy same mi się zamykają… I tak jak piszesz – lato zamknięte w słoiczku to wspaniała rzecz :)
Spencerze, to pasteryzowanie w garze nie jest aż tak straszne, jak opisuje to Twoja Mama ;) Ale jest z tym trochę zachodu, to fakt. Tak jak pisałam wyżej, w pierwszej odpowiedzi – na francuskich stronach wyczytałam, iż pasteryzacja w wodzie jest mimo wszystko o wiele bardziej zalecana; poza tym polecam również przeczytanie tego :
http://www.pysznie.pl/index.php?m=porady&p1=1&p2=8
RainDrop, domyślam się, że truskawkowe lody były pyszne !
A słońce dotarło do nas dopiero dziś, i to tylko częściowo. Ale już od jutra ma ponoć być lepiej ;)
Kasiu, polecam zrobienie choć kilku słoiczków. W zeszłym sezonie (kontuzjowym ;)) bardzo mi ich brakowało…
Margot, dżem z esencją pomarańczową z pewnością będzie pyszny ! A linki do nalewek powyżej ;)
Miodu bez problemu możesz użyć innego, delikatnego.
PS. U mnie tylko część syropu skonsumowana, reszta została zapasteryzowana :)
No właśnie Agato, mnie też jest tak łatwiej ;)
Szarlotku, użyj innego, jasnego, delikatnego miodu; też będzie pysznie :)
Atino, ciekawa jestem, co Ty przygotujesz ze swoich truskawek :)
Miseczkę i ja uwielbiam, teraz marzy mi się miedziana ‘misa’ do smażenia konfitur, tylko gdzie ja ją będę trzymać ? :/
PS. Przepisy na nalewki w linkach powyżej, ale maila też wyślę ;)
Witam Panno M :) Niestety brak czasu bardzo rozumiem; mnie nie jest łatwo ‘zgrać’ dzień zakupów na targu z wolnym popołudniem / wieczorem na robienie przetworów. Ale w weekend staram się znaleźć na to choć trochę czasu.
Marysiu, no tak – przewożenie słoiczków przez pół Europy to by nie był dobry pomysł ;) W razie czego zrób sobie dwa-trzy słoiczki na teraz :)
Usagi, cieszę się niezmiernie, że i do przetworów Cię przekonałam :) Ale najbardziej cieszę się z tych dyni :))
Jswm, miło mi bardzo, że zdjęcia się podobają :)
Anno Mario, przykro mi, ale zupełnie nie znam się na tych elektrycznych jam-makers niestety; moja maszyna też ma funkcję ‘jam’, ale nigdy jej jeszcze nie używałam… Choć też jestem gadżeciarą ;)
Chilli jam do sera brzmi pysznie, choć w mojej tubylczej rodzinie tylko ja bym pewnie go jadła ;)
Pinkcake, u nas ten miód na szczęście nie jest bardzo drogi, ale trochę droższy jest, to fakt.
No właśnie Ptasiu, zastanawiałam się również nad kąpielą wodną, zrobię tak następnym razem i porównam rezultaty ;)
Niestety masz rację co do zmiany barwy truskawkowych i rabarbarowych przetworów, to jest niestety duży ich minus :/
Paulo, moja mama też tak często robiła :)
Zay, a rodzinę musisz przekonać do ich jedzenia czy robienia ? Czy tak ogólnie do ich ‘użyteczności’ ? Moja mama naiestety też nie bardzo rozumie, po co sama robię dżemy, tym bardziej, że wszystkie składniki do nich muszę kupić ;)
Aniado, cieszę się, że i Ty ‘wpadłaś’ ;))
Amarantko, witaj ! Miło Cię znów widzieć :) Może faktycznie się ‘przełamiesz’ i spróbujesz jakiegoś domowego dżemu ? Mam nadzieję, że i Tobie taki z tonką posmakuje :)
Marchewko, i mnie ten pojemniczek zauroczył, nie mogłam wyjść ze sklepu bez niego ;) I tak jak Tobie – regularnie przytrafia mi się kupienie czegoś dla ładnego słoiczka / pojemniczka; cieszy mnie fakt, że nie tylko ja tak mam ;)
Czereśnie też lubię te jasne ‘z rumieńcem’, ale i te ciemne, prawie że czarne uwielbiam.
I zazdroszczę Ci tej Kalifornii, wiesz ? :)
Wiosanno, nastaw koniecznie nalewkę, wszyscy bardzo ją zachwalają :)
Neringa, a ja dziękuję Ci za wizytę ! Miło mi bardzo :)
Qd, widzę, że i u Ciebie popytu na pewne przetwory nie ma. Ja pierwszego roku zrobiłam ich tonę i niektóre z nich musiałam sama potem pałaszować ;)
Mam do Ciebie pytanie a propos pasteryzacji w piekarniku : na pewnej francuskiej stronie wyczytałam, że pasteryzując słoiki w piekarniku (czy to same, czy już z przetworami), ‘narażamy’ je na szybsze późniejsze pękanie , gdyż ‘osłabia’ to szkło; czy zauważyłaś może coś takiego przez lata praktyki ? Trochę mnie to bowiem zaniepokoiło…
A syrop z kwiatów bzu bardzo polecam :)
Polko, ja też bardzo lubię dżemy z dodatkiem alkoholu, nie tylko dżemy z resztą…
Lo, ciekawa jestem, jak posmakują Ci truskawki z tonką :) Zaraz zerknę również do Ciebie, może i o operze coś więcej napiszesz ?
Viri, na forach można znaleźć osoby piszące, że i w piekarniku słoik pękł, myślę więc, że żadna metoda nie jest na 100% ‘bezpieczna’ niestety.
A linki do przepisów na nalewki podałam nieco wyżej, zerknij na nie koniecznie :)
An, te truskawki z pieprzem do sera z pewnością są pyszne ! Musiałabym jednak zrobić jakąś minimalną ich ilość, tylko dla siebie ;)
A czy te nalewki (przepisy znaczy ;)) znajdę u Ciebie na blogu ? Chętnie bowiem zobaczę, jak Ty je przygotowujesz. Choć widzę, że z bożonarodzeniową już nie zdążę…
Małgosiu, niestety masz rację, nie można mieć wszystkiego ;))
A co do pasteryzacji, to wiem, że już Cię pytałam, ale oczywiście nie pamiętam : w jakiej temperaturze i ile czasu Ty pasteryzujesz ? I na samej blasze, czy jednak w kąpieli wodnej ?
*
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ! I dzękuję Wam za wizytę :)
Beatko, robię dokładnie tą samą metodą co Ty. Czyli najpierw suszę i nagrzewam umyte słoiki, a potem w ok. 120 st.C pasteryzuję przez 20 min. (czasem 30, ale to wtedy jak się zapomnę :D). Nie nalewam wody, układam słoiki na blasze i już. :)
Swietnie, dziekuje za odpowiedz :) I nie masz zadnych ‚problemow’ z trwaloscia przetworow itp? Wszystko jest jak najbardziej w porzadku? Jesli tak, to bede teraz troche spokojniejsza ;)
Świetny, z tym dodatkiem likieru, bardzo lubię takie dżemy :) Na razie przymierzam się do truskawkowego z kardamonem (bardzo mi posmakowało to połączenie), ale może uda się zrobić kilka różnych?
Pomysł na pasteryzację w piekarniku bardzo mi się podoba, ja gotuję te gary z wodą i wkurza mnie to czasem strasznie :D
A tymi czereśniami Bea to smaka narobiłaś a u nas wymarzły, co do jednej.. No nic, truskawki są :)
Pozdrawiam ciepło :)))
Bea! Chciałam bardzo, bardzo podziękować za ten post i wszystkie inne dotyczące truskawek i bzu. Bez otacza mój dom z każdej strony. Uwielbiam jego rześki, cytrusowy zapach i dotąd pielęgnowałam jedynie w pamięci cudowny smak syropu, jaki w dzieciństwie robiłam mi Babcia. Od tego czasu sporo już lat minęło, i dopiero teraz odnowiłam tą tradycję. Późno, bo w ostatnich dniach rozkwitu zbierałam baldachy, poświęcając się nawet i brodząc w zimnym potoku, by zerwać te najpiękniejsze. Na syrop i na konfitury z truskawkami. Syrop jeszcze czeka na swój debiut, ale wiem, że będzie wspaniały. Konfitury, to prawdziwa ambrozja! Zjadamy bez opamiętania słoik za słoikiem delektując się najcudowniejszym na świecie aromatem bzu. W obu przypadkach korzystałam z Twojego przepisu – dziękuję!
Serdeczne pozdrowienia:)
Zdążysz zrobic bozonarodzeniową nalewkę, tylko moze nei będzie tak mocno nasączona smakiem, będzie lekka, ale warto nastawić.
Nalewki tegoroczne pokażę wraz z przepisami, jak będę robić wiśniową :) Nalewki z zeszłych lat normalnie stoją w piwnicy i dojrzewają juz, tzn. są już po filtrowaniu i sa zakorkowane. Moja najstarsza nalewka wiśniowa ma 19 lat i zaliczyła już sporo moich przeprowadzek. Powiedziałam sobie, ze jak już osiądę na stałe w danym miejscu to ja otworze. Nalewka jest 2 razy filtrowana i można już powiedzieć dojrzała. Kolor ma bardzo ciemny purpurowy :)
Ps. lody juz zrobilam:)
Sciskam mocno
An
kochana ja też na cincinie (i nie wiem czy nie od ciebie lub Ali) nauczyłam się tej pasteryzacji zwanej „na sucho” i również ją polecam, choć przyznam że tej w garze z wodą nie praktykowałam i praktykować nie mam zamiaru, za dużo zabawy ;)
O mamusiu, Beo, cudowne zdjęcia, piękne! Czy ja sobie mogę wydrukować i powiesić na ścianie? :)
Mój dżem truskawkowy właśnie dochodzi (co chwilkę wstaje od laptopa żeby sprawdzić stan jego gęstości):).
Ps: Twoje zapowiadają się bardzo apetycznie,
zresztą.. każdy przetwór zrobiony z dobrego serduszka, dobrych składników i w domku smakuje najlepiej na świecie;)
Pozdrawiam, Olcik
Już daje przepis bożonarodzeniowej nalewki. Robiłam według przepisu, który na swoim blogu pokazała Atina_bc, na wspolnym gotowaniu „Cytrusowa Chwilka”
http://atinabc.blox.pl/2008/11/Nalewka-Bozonarodzeniowa.html
Pozdr An
Sloiki sie oslabiaja? na litosc bzu, agrestu i Wiedzmina – nie zauwazylam… Inna sprawa, ze sloikow ci u nas dostatek, raczej za duzo niz brak po kupnych pomyslach, wiec jesli cos sloikowi aukrat bylo nie po drodze, to wyrzucalam, jako i zakretki…
Dzis pojechalam szukac kwiatow czarnego bzu, znalazlam slicznie dopiero rozkwitajace, jakies 2 km od glownej drogi.
Musze dbac o gardziolko mojego milego, on tym pracuje :)
Beo, własnie zrobiłam 48 miniaturowych muffinek ( z orzechami, czarnymi jagodami, koksem, itp.) dla moich studentów na zakończenie wykładów. Są niżej kaloryczne (chociaż ma 2 jajka i maślankę, ale to mozna łatwo zamienić), niżej tłuszczowe i niżej cukrowe, czyli po prostu zdrowsze. Ale piekąc je ( i potem słuchając komplementów na temat ich smaku i odpowiedniej wilgotności) pomyślałm o Tobie i Twojej diecie. Jedno z moich ostatnich cudownych odkryć jest sos (mus) jabłkowy, którym mozna zastąpić nie tylko tłuszcz ale i jajka. Ponoć można na nim nawet smażyć, ale na to muszę miec odpowiedni „nastrój”. Polecam więc jabłkowy mus, na zdrowie (szczególnie jeżeli jest tak jak mój, ekologiczny). Ostatniioi też zaczęłam dodawać mąki kokosowej do kruszonek, crumbles, i zamiennie jako część zwykłej mąki w ciastach – pycha!
PS. Dla mnie te muffinki sa bardzo słodkie, ale moi „konsumenci” mieli do wyboru pokorpienie ich syrpoem klonowym, albo miodem z lokalnych jagód…. Przepis chętnie udostępnię…..
Jejku, ale mi się wkradło błędów (stylistycznych i gramatycznych) do ostatniego wpisu – przepraszam, ale to z powodu ograniczeń czasowych…. nie sprawdziłam przed wysłaniem…..
Bea, piszesz świetny blog, a Twoje wyroby i zdjęcia są bardzo piękne, jestem pod wrażeniem. Chciałam coś podpowiedzieć w sprawie pasteryzacji dżemów, robię je w domu od lat ( najlepsze w mojej spiżarce są agrestowe), otóż pasteryzuję słoiczki tak samo jak Ty, tylko zostawiam je OTWARTE w temp. ok. 150 st.C tak długo, aż utworzy się na nich skorupka, wtedy można spokojnie zakręcić wieczka i masz pewność, że nie pojawi się żadna pleśn. To stary sposób mojej śp. teściowej, jeszcze sprzed wojny.
Kiedyś jeszcze na wierzch gorącego dżemu kładło się kółeczko wycięte z pergaminu i zamoczone w spirytusie, ale moim zdaniem „zapiekanie” dżemu przez około 20-25 minut zupełnie wystarczy.
Oczywiście przed napełnieniem także wyprażam umyte słoiki w piekarniku, aby mieć pewność, że są idealnie czyste.
Pozdrawiam serdecznie !
Lulka
jeszce coś mi się przypomniało – żeby uzyskać całe owoce np. truskawek w dżemie, trzeba do prawie gotowego dżemu wrzucić część truskawek pod koniec gotowania, wtedy te ostatnie nie rozpadną się i zachowają się w stanie nierozgotowanym. Tak samo robię z wiśniami i agrestem, potem z przyjemnością wyławia się pyszne, duże, słodkie owoce ze słoiczka…
uściski
Moniko, truskawkowy z kardamonem brzmi pysznie !
Współczuję wymarzniętych czereśni :(
Anno-Mario, wyobraziłam sobie Ciebie brodzącą w tym potoku :) Warto się było ‘poświęcić’, prawda ? Cieszę się niezmiernie, że dżem i Wam posmakował (i pozwolę sobie przypomnieć, że to receptura Pinkcake, której raz jeszcze za nią dziękuję :)).
An, dziękuję, już sobie wszystko zapisałam :) A Ty tę nalewkę też robisz na spirytusie ? Ja planowałam zrobić z rumem…
A ta Twoja 19-sto letnia musi być bossska !
Aga, to nie wiesz co tracisz jak w garze jeszcze nie próbowałaś ;)
Maniu, dobrze, że nie widzisz jak się rumienię ;)
Olu, mam nadzieję, że nie przypaliłaś dżemu ? ;) U mnie niestety komputer i kuchnia nie za dobrze się dogadują ;))
Qd, dziękuję ! Uspokoiłaś mnie :) ‘Na litość bzu, agrestu i Wiedźmina’ niesłychanie mi się spodobało :))
Ja o gardziołko muszę dbać swoje, gdyż często mi struny niedomagają niestety (choroba zawodowa ;)). A czy zdradzisz, w jakim zawodzie pracuje Twój mąż ? Wyobrażam sobie np. śpiewaka operowego :)
Wsamraziku, bardzo dziękuję za ten wpis :) Miło mi, że chce się komuś ‘myśleć’ o mojej alergii :) O musie jabłkowym czytałam, choć nie próowałam jeszcze w praktyce (jakoś tak się złożyło…), ale skoro i Ty radzisz, to wypróbuję już niebawem :) Przepis bardzo chętnie poznam, jeśli nie masz nic przeciwko temu :)
A mąkę kokosową kupiłam całkiem niedawno w moim ekologicznym sklepiku, choć jeszcze jej nie używałam; powiedz mi proszę, czy kruszonkę robisz tylko z tej mąki czy mieszasz ją z jakąś inną ?
Na myśl o miodzie z jagód się rozmarzyłam… :)
PS. Jestem ‘specjalistką’ od literówek, więc się tym zupełnie nie przejmuj ;)
Lulka, witaj :) Dziękuję serdecznie za tak miłe słowa :) oraz za dodatkowe informacje na temat pasteryzacji. O pasteryzacji otwartych słoiczków nie słyszałam wcześniej, tym bardziej więc mnie to zainteresowało. Chętnie przetestuję następnym razem. O kółeczkach posmarowanych spirytusem czytałam, ale tak jak piszesz i Ty – nie wydaje mi się, że przy pasteryzacji w piekarniku jest to konieczne.
PS. Bardzo fajny pomysł z tymi owocami dodawanymi pod koniec smażenia !
Dziękuję Ci serdecznie za wizytę i komentarze :)
*
Pozdrawiam Was wszystkich ! I dziękuję za wirtualne odwiedziny :)
Beo, podaję przepis. Ciekawe, że ja tez ostatnio natknęłam sie mąkę kokosowa w „mojej” kooperatywie (taka ze mnie socjalistka ;=). A do kruszonki dodaję tylko mąkę kokosową, a do ciasta tylko część innych mąk (podobno można użyć do 1/4 całości, ale wolałam nie ryzykować na początek)
Jeżeli chodzi o miód jagodowy to chętnie prześlę. Kupuję go również w „mojej” kooperatywie na wagę, z lokalnej pasieki…. chociaż muszę przyznać, że wolę ten z kwiatów pomarańczy, ale najbardziej to jednak ostre przyprawy (zrobiłam już kilka razy Apple-Jalapeno Jelly i nawet ja to jadam, w przeciwieństwie do pozostałych przetworów, które najczęściej rozdaję….).
Smacznego z krainy deszczowców ( w tym roku jeszcze bardziej niż normalnie – wszystkie sałaty, rzodkiewki, i zioła mi gniją :=(……)
Blueberry-Coconut-Pecans Mini Muffins (Modified from Eating Well)
Makes 24 mini muffins
Crumble:
• 2 tablespoons coconut (or whole wheat ) flour
• 1/2 cup unsweetened coconut flakes
• 2 tbsp brown sugar
• 2 tbsp chopped pecans (or any other nuts)
• 1 tbsp canola oil
Dry:
• ¾ cup all-purpose flour
• ¾ cup whole-wheat pastry flour or whole-wheat flour
• ¼ cup coconut flour
• 1 tsp baking powder
• ¼ tsp baking soda
• ¼ tsp salt
• 1-3 tsp ground cinnamon
• 9 tbsp brown sugar
Wet:
• 2 large eggs
• ¾ cup nonfat (or low fat) buttermilk
• 1 very ripe banana, mashed
• 2 tbsp butter, melted (may use coconut or any other oil)
• 1 tsp vanilla extract
• 1 tbsp unsweetened apple sauce
• 3 tbsp chopped pecans
• 1 ½ cups fresh or frozen (not thawed) blueberries
1. Preheat oven to 400°F. Coat 2 12-cup mini muffin pans with cooking spray.
2. Combine coconut, 2 tablespoons all-purpose flour, 2 tablespoons brown sugar and 2 tablespoons pecans in a small bowl. Drizzle with 1 tablespoon oil; stir to combine. Set aside.
3. Whisk the remaining 3/4 cup all-purpose flour, whole-wheat flour, baking powder, baking soda, salt and cinnamon in a medium bowl. Whisk the remaining 1/2 cup brown sugar, 1 tablespoon of apple sauce, eggs, buttermilk, butter and vanilla extract in a medium bowl until well combined. Make a well in the center of the dry ingredients and pour in the wet ingredients; stir until just combined. Add blueberries and the remaining 3 tablespoons nuts; stir just to combine. Divide the batter among the prepared muffin cups. Brush each muffin with egg bitters/or whole egg. Sprinkle with the reserved coconut topping and gently press into the batter.
4. Bake the muffins until golden brown and a wooden skewer inserted in the center comes out clean, about 20 minutes. Let cool in the pan for 10 minutes, then remove from the pan and let cool on a wire rack at least 5 minutes more before serving.
Store, individually wrapped, at room temperature for up to 2 days or in the freezer for up to 1 month. To reheat, remove plastic wrap, wrap in a paper towel and microwave on High for 30-45 seconds. No buttermilk? Mix 1 tablespoon lemon juice into 1 cup milk.
Beo,
ZROBIŁAM!!! Twoją konfiturę z tonką. Słoiczki są gotowe. Pierwsza próba smakowa wypadła doskonale. Dodałam pod koniec jeszcze trochę likieru, bo w czasie gotowania alkohol ulotnił się całkowicie. Rzeczywiście wyszło tak, że konfitura powstała z przerwą na wizytę w operze (Traviata w reżyserii Trelińskiego). Dzisiaj użyłam magicznego składnika od Ciebie. Wiem już jaką ma funkcję w moim tartaletkach. Jest NIEZBĘDNY!!! A smak ciastka obłędny. Trochę pracy wymaga, ale jaka nagroda. Jeszcze raz dziękuję.
Do kazdej dodaje spirytus, np jak jest 1/2 l wodki dodaje 1 szkl spirytusu. Do tej swiatecznej nalewki dodalam 1/2 l rumu brazowego i 1 szkl spirytusu.
Bardzo ale to baaaaardzo fajny sposób ba pasteryzację! przyznaję się bez bicia że jeszcze żadne przetwory spod moich rąk nie wyszły ale po pierwsze nie mam na nie miejsca (co dopiero za 3 lata się zmieni) a właśnie to gotowanie mnie dosyć zniechęcało… pamiętam słoiczki w wielkim garnku mojej Mamy i cała sterta innych słoików w kolejce – jak brała się za przetwory to raz a porządnie :) a później wołała Tatę aby te słoiki jej dokręcał, takie ciepłe wspomnienia. Jeżeli w końcu zdecyduję się na przetwory to na pewno pasteryzacja odbędzie się w piekarniku dzięki Tobie :)
ps. jak zwykle piękne zdjęcia – niesamowicie pachną latem a u mnie ciągle pada ;)
pozdrawiam :)
Bea, kusisz mnie oj kusisz niesamowicie.
Czy to możliwe, żeby truskawki po przetworzeniu miały taki niesamowity kolor? Tylko u Bei czarodziejki :)))
Moj mily jest nauczycielem akademickim, a przez 25 lat byl dziennikarzem radiowym. Gardlo ma zdarte…. Wiec kilogramami idzie RICOLA przywozona z enerdowa w puszkach, bo u nas dostepna w papierkach jest nieprzywoicie droga. Takoz codziennie oliwi sie gardziolko naparem siemienia lnianego nabywam mielone odtluszczone, zaparzone mocno mieszam, zeby wypil wszystkie farfocle). Polecana jest rowniez oliwa z oliwek – 1 lyzeczka przed gadaniem.
Polecam.
Wsamraziku, dziękuję serdecznie ! Mam w planach crumble jagodowo-truskawkowe, więc wypróbuję z tą kokosową kruszonką :) Muffiny też brzmią pysznie, zapisuję przepis (oczywiście będę musiała pozamieniać jajka, masło i maślankę ;) )
A co do miodu to absolutnie nie chciałabym nadużywać Twojej uprzejmości, poszperam więc w necie, może coś znajdę.
I widzę, że mamy trochę wspólnego – ja też większość przetworów rozdaję ;)
Przesyłam dziś trochę słońca i współczuję gnijących plonów :(
PS. Czy ‘apple sauce’ to właśnie coś jak mus jabłkowy (puree) ?
Lo, cieszę się niezmiernie ! :) I czekam barrrdzo niecierpliwie na wpis o tarteletkach :) Już się nie mogę doczekać :))
PS. Jak podobała Ci się Traviata w tej reżyserii ?
An, dziękuję za rady ! Dziś właśnie zakupiłam trochę spirytusu (cena niestety niezbyt przyjazna ;)) I dokupiłam trochę słoików i butelek :)
Magdo, polecam pasteryzację w piekarniku, jest naprawdę łatwo i przyjemnie ;)
U nas już nie pada, ale niestety nadal dosyć chłodno; dziś rano było ‘aż’ 10 stopni :/
Lu, to tylko dzięki dodatkowi pektyny z kwaskiem cytrynowym, nigdy bowiem wcześniej nie udało mi się ‘wyprodukować’ takiego koloru ;)
Qd, nie dziwię się więc, że mąż ma zdarte gardło; ja czasami wracając do domu nie jestem w stanie powiedzieć praktycznie ani słowa :/ Niestety siemie lniane działa na mnie wymiotnie, więc odpada; nie wiem, czy oliwa przejdzie mi przez gardło tak z rana, będę musiała spróbować ;)
Pozdrawiam serdecznie !
Bardzo mi się podobała ta wersja Traviaty. Zupełnie inna niz tradycyjne adaptacje. Piękne stroje (Ossoliński i BaczyNska), scenografia, a odtwórczyni roli Violetty śpiewa na codzień W Metropolitan Opera i co najważniejsze ma piękny głos. Do tego świetni tancerze.
Beo – z przyjemnością prześlę Tobie ten jagodowy miód ( chociaż ja w nim specjalnie jagód nie czuję ;=)., więc daj znać jak już zdecydujesz. Apple sauce to dokładnie mus jabłkowy, a oczywiście jajka możesz zastąpić tym własnie musem, a jeżeli chodzi o tłuszcze i płyny to sobie doskonale radzilaś wczesniej, więc wiesz co lubisz i co działa w wypiekach (próbowałaś może olej kokosowy- tutaj robi ostatnio furorę, ale ja jeszcze nie miałam okazji go spróbować).
Mam nadzieję, że polubisz mąkę kokosową, bo mnie od razu ujęła swoim aromatem i lekkością. Ciekawa też jestem czy będą Wam smakowały muffinki, bo nawet ja zjadłam 2 (z 48 – reszta niezjedzona przez studentów została rozdana na uczelni i wśród znajomych, hihihihih)….
A tak z innej strony, bardzo ciekawa jest ta pasteryzacja podana przez Lulkę – interesująca i logiczna, więc ją spróbuję, za pozwoleniem autorki….
Dzieki za słońce – już dochodzi do PDX, nawet dwa razy przejrzało przez chmury (byle nie deszcz znowu, jejku)…. ale za tydzień jadę z moim kocurkiem do Los Angeles i San Diego, więc „nałapiemy” trochę promyków (na pewno już po drodze w samochodzie). Nigdy nie podróżowałam z Lulusiem, więc troche się obawiam jego reakcji, ale mam nadzieję, że damy radę….
Na gnijące plony już machnęłam ręką, bo co zrobić? Może następny rok będzie lepszy…..
Serdeczności
Dżem wygląda przepysznie, chociaż mój zapał do domowych przetworów po pierwszej, zbyt wodnistej konfiturze truskawkowej znowu znacznie osłabł. Ale, ponieważ pewnie zanim będą maliny i wiśnie pewnie się znowu podniesie, to dzięki za rady dotyczące pasteryzacji, bo ja nigdy nie wiem, co mam właściwie zrobić i zawsze się boję, że jednak te słoiczki źle dokręciłam (w skrajnych przypadkach je odkręcam i powtarzam wszystko od nowa, jeśli się da).
A tak nawiasem – czy ty miala ustawiany glos? Ktos Cie uczyl jak mowic, zeby nie przesilac? Prawidlowo oddychac? Ja wiem, ze u nas nauczycieli tego nie ucza, a potem rozpacz, choroba zawodowa… Za mloda jestes na juz zdarte gardlo. Jezeli Cie nikt nie uczyl – coz, rozejrzyj sie za nauczycielem, specjalista od emisji glosu ( okoloteatralne). Warto zainwestowac, bo inaczej – co ja ci bede truc :)
Zdrowia zycze
Bea, dziękuję, jesteś przemiłą osobą, a Twój blog….no cóż… zostałam pochłonięta całkowicie , będzie to doskonała lektura na chłodne letnie wieczory, tym bardziej, że trafiłam na Twoje przyprawy ( post z marca), a ile jeszcze ciekawych rzeczy do przeczytania i wypróbowania :)
Zainteresował mnie bardzo sumak octowiec, gdyż udało mi się w zeszłym roku nabyć takową przyprawę na ….jarmarku średniowiecznym wraz z przepisem staropolskim ( podobno) na „kurczaka z sumakiem z rusztu”. Nie wypróbowałam go jeszcze, ale niedługo nadarzy się okazja. Ten post jest wprawdzie truskawkowy, ale gdybyś miała jeszcze jakieś sugestie o zastosowaniu sumaka, to bardzo proszę.
Jesteś prawdziwą czarodziejką, pozdrawiam :)
Pyszny jest Twój dżemik truskawkowy … jestem też ciekawa smaku nalewki :). Dziś u mnie również akcja dżem z truskawek ;), pozdrawiam :)
Własnie zamarzyłam o kromce świezutkiego chleba z chrupiaca skórką i twoim dżemem. Pychaaa. Na samą mysl sie oblizuje ;)
U Ciebie jak zwykle apetycznie do bólu :), a mi się niedawno własnie skończył miód pomarańczowy.
W ten weekend mam w planach zrobić dżem truskawkowy z czarnym pieprzem i sosem winno-balsamicznym oraz z tonką i tymże sosem (ach ta tonka od Ciebie, coraz bardziej ją lubię). W ogóle bardzo lubię truskawki z pieprzem :)
A może spróbowałabym z mastyksem?
A propos mastyksu, wysłałam Ci dzisiaj @
Beo, nie nie.. wręcz zrobiłam syropowaty:)
Ale co tam.. zje się, a jaki fajny do serka wiejskiego:)
Pozdrawiam
ale tu pieknie czerwono!!
Na pewno wypróbuję Twój sposób pasteryzacji, bo mnie to gotowanie do szału doprowadza:)
Pozdrawiam przetworowo (też ostatnio nonstop cośtam warzę)
No właśnie Lo, ta adaptacja wydaje się jednak zupełnie inna od tradycyjnych. Cieszę się, że miło spędziłaś wieczór :)
Wsamraziku, oleju kokosowego jeszcze nie testowałam, choć jest w sklepiku ze zdrową żywnością; mam jadnak aktualnie tyle produktów do ‘wykończenia’, że przez jakiś czas postanowiłam niepowiększać moich zapasów ;)
Za propozycję dotyczącą miodu raz jeszcze serdecznie dziękuję, ale nie chce Ci sprawiać kłopotu; jeśli zawitasz kiedyś do Europy na wakacje, to ewentualnie wtedy się przypomnę ;))
A mąkę kokosową z całą pewnością polubię! Testy zaplanowałam na ten weekend :)
I masz rację – pasteryzacja opisana przez Lulkę jest bardzo ciekawa – wczoraj zapasteryzowałam tak część konfitur, ‘testowo’ ;)
Wyprawy do Los Angeles zazdroszczę okrutnie, prześlij nam potem wirtualnie trochę słońca, energii i pozytywnych wibracji ;)
Mam nadzieje, że Luluś podróż zniesie dobrze.
KaroLino, konfitura truskawkowa faktycznie lubi płatać figle, gdyż pektyny w truskawkach jest bardzo mało; dlatego albo trzeba ją długo smażyć (przez co konfitura mocno ciemnieje), albo dodawać pektynę.
Przypomniałaś mi moją pierwszą konfiturę z truskawek (i moją pierwszą w ogóle na dodatek…), która była bardzo smaczna, jednak konsystencją konfitur zbytnio nie przypominała ;))
Qd, tak, chodziłam na ‘lekcje’ do logopedy; kłopot w tym, że mam jakiś tam problem ze strunami (nie stykają się podczas mówienia tak jak powinny, co dodatkowo je nadwyręża), przez co nawet ćwiczenia nie zawsze pomagają. Pomaga mi tylko praca na pół etatu, co już od lipca się niestety skończy :/
Lulka, gdy czasem zastanawiam się, czy ten blog naprawdę jest komuś potrzebny (wszak są ich teraz setki…), to czytając takie komentarze stwierdzam, że może jednak warto dalej pisać :) Dziękuję Ci więc serdecznie za wizyty i za przemiłe słowa :)
A co do sumaku, to polecam Ci np. przepis Agnieszki z Kuchni nad Atlantykiem :
http://www.kuchnianadatlantykiem.com/2008/08/kurczak-w-marokaskim-stylu.html
Tak jak pisałam w poście marcowym, najczęściej używa się sumaku do potraw z ryb, owoców morza i mięs, do sałatek, do potraw z warzyw strączkowych czy też do jogurtowych sosów. Mam przepis np. na łososia z dodatkiem sumaku oraz na ryż z soczewicą z jego dodatkiem; chętnie prześlę Ci te przepisy na maila, jeśli chesz. A kurczak z sumakiem z rusztu pewnie też pyszny :)
Anytsujx, ja też jestem cieakwa jej smaku :) Ale o tym będę mogła poinformować dopiero za kilka długich miesięcy ;)
Emmo, częstuję Cię więc wirtualnie ;)
Lula Lu, cieszę się, że tonka coraz bardziej Ci smakuje :) A co do truskawek, to mam w planach właśnie jeszcze takie z balsamico, nie wiem czy z pieprzem też zrobię w tym sezonie… Muszę się porządnie zastanowić ;)
Chętnie poczytam i o Twoich przepisach z użyciem mastyksu, bardzo mnie on bowiem intryguje :)
PS. Na maila już odpisałam…
Olu, pewnie że tak ! Wszak skład chemiczny jest dokładnie taki sam, mimo nieco innej konsystencji ;)
Zgadza się Cudawianko, czerwień jest teraz dominującym kolorem w mojej kuchni ;)
Lady Aga, wcale się nie dziwię ! Też już powoli miałam dosyć ;)
*
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ! I dziękuję za wizytę :)
Domowe przetwory to rarytas sam w sobie. Nie da się porównać smaku dżemiku przyrządzanego samodzielnie z takim powszechnie dostępnym na sklepowych półkach. Dlatego jak już raz spróbuje się takiego przysmaku, docenia sie jego smak na długi czas:D
Moja maszyna do chleba (często używana) też ma funkcję robienia dżemu, ale jakoś nie mam przekonania do takiego dżemu. Są natomiast też takie specjalne jam -makers, o takie, z sześcioma programami, w tym na dżemy z minimalną ilością cukru:
http://www.lakeland.co.uk/tefal!REG-electric-jam-maker/F/keyword/jam/product/12613
A jeszcze apropos musu jabłkowego, to strona znanej amerykańskiej firmy Whole Foods ma mnóstwo przepisów dla alergików, i ten mus często się pojawia. Mają też aplikację dla iPhone.
http://www.wholefoodsmarket.com/recipes/
Bea jak bedziesz miala chwile to sprawdz pocztę :) a jak jeszcze interesują ciebie nalewki i czarny bez, to zajrzyj do mnie;) Jak wiadomo kawiaty to juz zaczynaja przekwitac, wiec to ostatni dzwonek .
Beo,
Początek moich wakacji zaczął się ze strony horroru. Musiałam wrócić do domu po przeszło 400 kilmetrach w kierunku Kalifornii (i po wizycie u weterynarza, który zaaplikował kocurkowi środek uspakajający – niestety nie podziałał!). Niestety okazało się, że Luluś nie czuje się dobrze w jadącym po autostradach samochodzie. Nie jestem pewna, czy to jakieś zapachy, czy może dźwięk, który wydają opony pędzące z szybkością 120 km na godzinę dały taki rezultat. Fakt jest taki, że przeżywaliśmy (oboje) prawdziwą gehennę, w ciągu czterech godzin ataków paniki przez Lulusia….. wciagu lat pracy jako terapeutka widziałam różnych spanikowanych ludzi, ale spanikowany kocio jest widokiem łamiącym serce (hyperwentylacja, dławienie się włsnym jęzorkiem, i pianka na pyszczku, to tylko kilka symptomów). Więc zdecydowałam, że wracamy do Portland….. Luluś jest już w swoim środowisku i wygląda na to, że jest mu całkiem nieźle po dobrze przespanej nocy, posiłkach i bezlaktozowym mleczku (którego wypił od wczoraj „hektolitry”)………. A ja, lecę do LA w Czwartek ( moja Mama upierała się, że mam się tam zjawić),a Lulusia będzie doglądać moja super sąsiadka….
Wiem, że to nie wpis „jedzeniowy”, ale poniważ życzyłaś nam dobrej drogi, więc chciałam Ci przesłać uaktualnienie……….
Pozdrawiamy – oboje już troszkę odstresowani
Zrobiłam dżem rabarbarowo-truskawkowy wg Twojego przepisu. Jest rewelacyjny. Tonki niestety nie miałam, a zamiast Grand Marnier dałam likier Blue Curacao, ale i tak wyszło przepysznie, choć likier jest mało wyczuwalny. A drugi zrobiłam podobnie, tylko zamiast rabarbaru dałam agrest i trochę więcej cukru. Też pychota. Tylko trzeba dłużej smażyć dla odpowiedniej konsystencji.Teraz czekam na wysyp porzeczek, a potem maliny. Pozdrawiam serdecznie.
Pościelowo, witaj :) Masz całkowitą rację – takie ‘sklepowe’ dżemy zupełnie inaczej smakują ;)
Anno Mario, ja również nie mam przekonania do tej funkcji mojej maszyny, dlatego dżemy smażę sama. Poszperałam trochę o tych jam makers na francuskojęzycznych stronach i opinie są dosyć pozytywne. Choć ja i tak pewnie pozostanę przy moim rondelku ;)
PS. Dziękuję za linka Whole Foods !
An, dziękuję za info ! :))
Wsamraziku, bardzo współczuję takiego stresu :( I Tobie, i kociakowi :( Niestety znam tego typu objawy lękowe u ludzi (z bliskiego mi otoczenia) więc wiem, że nie jest to nic miłego. Dobrze, że wszystko pomyślnie się zakończyło. I lepiej dla Lulusia, że będzie go teraz ‘na miejscu’ doglądać sąsiadka (kiedyś przez kilka dni opiekowałam się ‘niebieskimi’ kotami znajomej, bardzo to mile wspominam :) ).
Raz jeszcze więc życzę Ci udanego pobytu w LA ! Tym razem już bez żadnych takich przygód mam nadzieję ;)
PS. Ja lubię wszystkie wpisy, nie tylko kulinarne ! :)
Anko_Mario, miło mi, że dżem Ci posmakował :) Może też kiedyś spróbuję z Blue Curacao ;) Pomysł z agrestem też świetny ! Postaram się przetestować w przyszłym sezonie, o ile trafię na agrest, o który tutaj wcale nie jest łatwo…
Za to porzeczki i maliny już są, właśnie dziś zakupiłam pierwszą partię :)
*
Pozdrawiam wszystkich serdecznie !
U nas (konkretnie w Wielkopolsce) też już są porzeczki i maliny. Ale dopiero się zaczynają i cena jeszcze za wysoka, by robić przetwory. Choć lato w pełni, więc pewnie niedługo można się spodziewać wysypu tych pysznych kuleczek. Co do malin, to na dżemy wolę te późniejsze sierpniowo-wrześniowe. A z czarnych porzeczek przepyszna jest nalewka, z malin również. I jeszcze zastanawiam się nad jakimiś konfiturami z czereśni. U mnie w domu z czereśni robiło się tylko kompoty, a dżemów nigdy. Może też można je z czymś połączyć, choć przyznam się, że nie mam pomysłu z czym?
Bea, tez Ci sie marzy miedziana misa/gar do smazenia konfitur i tez zastanawiasz sie czy nie trzeba miec specjalnego malego domku tylko na sprzety kuchenne? :-))
Okropnie mi sie podobaja Twe „drastyczne” modyfikacje cukrowych przepisow!
Pozdrowienia sle, B.
Anko_Mario, u mnie też z czereśni robiło się tylko kompoty, tym bardziej więc pociągają mnie wszelakie czereśniowe przetwory. Choć nie wiem jeszcze konkretnie, na co mam ochotę w tym roku… Mam przepis na konfiturę z czereśni i porzeczek, jeśli Cię interesuje, to chętnie podam Ci przepis :)
A z malin też myślałam o nalewce, choć nadal się zastanawiam, kto to później wypije?!? ;)
Basiu, teraz już jestem pewna, że osobny domek na sprzęty kuchenne to konieczność! Tylko najpierw trzeba będzie wygrać w totka ;)
Drastyczne cięcia cukru w przepisach są dla mnie niezbędne, w przeciwnym razie nie jesteśmy w stanie dżemu konsumować niestety ;)
*
Pozdrawiam serdecznie !
Witaj Bea :)
Bardzo, ale to bardzo, bardzo podoba mi się Twoja metoda pasteryzacji w piekarniku.
Mam w związku z tym bardzo pilne pytanko – jeśli masz zimne przetwory włożone do słoika (np sałatkę warzywną), to wstawiasz je do zimnego czy gorącego piekarnika i ile czasu radzisz pasteryzować, jeśli w przepisie jest podane, że pasteryzacja (pewnie metodą tradycyjną) powinna trwać 6 minut?
Pozdrawiam gorąco
Iwona
Witaj Iwono :)
Ciesze sie, ze i Ty jestes zainteresowana pasteryzacja ‚piekarnikowa’ :) Tak jak pisalam wyzej – o metodzie tej czytalam w podanych linkach, nie jest to wiec ‚moja’ metoda ;)
Co do zimnych przetworow, radze wkladac je do zimnego piekarnika; co do czasu pasteryzacji jednak mam pewne watpliwosci, przede wszystkim dlatego iz pasteryzacja w piekarniku powinna trwac dluzej niz ta tradycyjna. Czytalam jakis czas temu w sieci, iz niektorzy pasteryzuja ogorki w piekarniku przez ok. 15 minut, nie wiem jednak, czy w przypadku Twoich przetworow tyle akurat wystarczy, a nie chce niepotrzebnie wprowadzic Cie w blad.
Niektore osoby pisza, ze pasteryzowane tego typu przetwory w piekarniku mialy wg niezadowalajaca konsystencje, wola wiec nadal pasteryzowac tradycyjnie w garnku z woda. Ja niestety zadnych tego typu przetworow nie robie (tylko konfitury i przetwory owocowe), dlatego nie moge niestety napisac Ci nic wiecej z wlasnego doswiadczenia :/
Trzymam w kazdym razie kciuki!
I pozdrawiam serdecznie :)
Bea,
bardzo Ci dziękuję za szybką odpowiedź!!!
Dam moim ogórkom 15 min. a przy następnych partiach (bo na pewno będą) będę ewentualnie eksperymentować z czasem.
gorąco pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)
Nie ma za co Iwono :)
Jesli nie masz nic przeciwko temu, to daj mi ewentualnie znac, co wyniklo z Twoich eksperymentow; mam nadzieje, ze beda udane :)
Pozdrawiam!
Witaj Bea :)
melduję, że zrobiłam dwie partie ogórków. Są w zalewie octowej i krojone wzdłuż na ćwiartki, więc ostatecznie zdecydowałam się pasteryzować 10 min. I wyszły pyszne i znakomicie chrupiące. Niestety w drugiej partii chyba wszystkie mi nie trzymają – aż boję się sprawdzać!!
Nie mam pomysłu co może być powodem: zbyt krótki czas pasteryzacji, zbyt pełne słoiki (nie zastosowałam się do tych 2cm pustych od góry, zbyt mało octu (dałam mniej niż w przepisie), może od razu po pasteryzacji powinnam je gorące wyjąć i postawić do góry nogami?. Sama już nie wiem a bardzo mi szkoda, bo wyszły pyszne :(
pozdrawiam gorąco, Iwona
Iwono, ciesze sie w takim razie, ze ogorki wyszly tak chrupiace jak powinny :)
Co do tego, ze sloiki nie trzymaja, to powodow moze byc kilka; przede wszystkim wina zle dobranych zakretek, nie chodzi bowiem tylko o ich wielkosc w cm ale rowniez o to, czy sa dopasowane pod wzgledem ‚gwintow’ (jak pisaly ostatnio dziewczyny na forum ‚MniamMniam’ – jesli sloik jest np. na 6 gwintow a zakretka na 4, to niestety jest ryzyko, ze sloik nie bedzie trzymal.
Poza tym przy sloikach z zakretkami wazne jest, by zostawic te 2 cm wolne; co wiecej – przy pasteryzacji w piekarniku mam wrazenie, ze powinno to byc nieco wiecej niz przy pasteryzacji w wodzie, przynajmniej tak wynika z moich obserwacji.
Nie wiem, czy moze to byc wina zbyt malej ilosci octu, nie robie bowiem tego typu przetworow i zupelnie niestety sie na tych ‚octowych’ nie znam, ale nie sadze – wszak mozna pasteryzowac rowniez przetwory bez dodatku octu.
W razie niepewnosci – zawsze mozesz sloiki jeszcze raz przygotowac, ponownie dobrze dokrecic i zapasteryzowac (przytrafilo mi sie tak z jedna konfitura niestety :/ ).
Pozdrawiam serdecznie!
Beo, jeszcze dopiszę do mojego postu wyżej że słoiki puszczają – zakrętki mam „od kompletu”… przed dodaniem konfitury pasteryzuję osobno słoik i osobno pokrywkę – wydawało mi się, że to wynika z Twojego wpisu.
Pingback: MUS ŻURAWINOWO-GRUSZKOWY DO MIĘS I PASZTETÓW « Lepszy Smak
Beo Kochana,
Co ja bym zrobila bez Twojego bloga!!!! Tu jest absolutnie wszystko!!!! dzis bede pasteryzowac po raz p ierwszy w zyciu syrop pigwowy do herbaty i troszke konfitury pigwowej… swietny pomysl z tym pasteryzowaniem w piekarniku!!! Bo pamietam z dziecinstwa jaki byl zal, gdy weki pasteryzowane w garnku z woda pekaly i ich cenna zawartosc byla juz do wyrzucenia…. Dzieki za swietne rady…
Pozdrawiamy cieplo,
Daria
Pingback: Dżem truskawkowy z bazylią i octem balsamicznym « flowerek.com – moje gotowanie
Pingback: Rok blogowania. Zacuska. Rumuńskie smaki. | Ziołowy Zakątek
mam w planach zrobienie jutro przecieru pomidorowego i chciałabym wypróbować ten sposób pasteryzacji. Powiedz mi proszę, czy do ciepłych słoików przekładasz dżemy gorące, czy ostudzone?
Kingo, do goracych sloikow wkladam zawsze gorace przetwory.
Juz nie wiem kto (szukalam ponownie, ale nie znalazlam – tyle jest komentarzy!). Mocno przepraszam autorke za brak „cytatu” z jej imieniem. Napisala Ona, ze widzac te wszystkie piekne zdjecia przypomniala jej sie ksiazka z dziecinstawa „Na Jagody” (piekne tam byly rysunki… szkoda, ze juz dawno, dawno temu ksiazka ta mimo, ze rowniez istnieje w mojej pamieci… nie istnieje juz na mojej polce… no coz takie zycie… cyganskie:-)… a przy przeprowadzkach zawsze cos sie traci:-(…………
Ale oby nie zakonczyc tym pesymistycznym akcentem… to ja pamietam z dziecinstwa (z ksiazki do jezyka polskiego taki oto „kawal”:-)…
Synek pyta: „Tatusiu, dlaczego czarne jagody sa niebieskie?”
Tata odpowiada: „Bo jak sa zielone to sa czerwone”
Beato, to Mihrunnisa – trzeci komentarz od gory ;)
I niestety masz racje – przy przeprowadzkach nie zawsze niestety mozna zabrac to wszystko co by sie chcialo…
Pozdrawiam
podpowiem:jeżeli wstawimy słoik z przetworami /zimnymi/ do piekarnika i będzie ogrzewany to nigdy nie pęknie bo nie wystąpi tzw.bariera cieplna , występuje wtedy jeśli do gorącego piekarnika włożymy zimny słoik , lub odwrotnie.Od wielu lat odkażam słoiki w piekarniku przy temperaturze 100 st, zakrętek nie odkażam bo powłoka uszczelniająca nie wytrzymuje tej temperatury przez 5=8 min.wystarczy umyć ludwikiem zachować czystość . potem zakręcić nie do końca i całość wstawić do piekarnika na ok.10-15 min. po tym czasie wyjąć dokręcić pokrywki postawić do góry dnem na ok. 5 min. i odwrócić.Te minuty do góry dnem są potrzebne aby ewentualne drobnoustroje zginęły a nie po to żeby sprawdzić szczelność.Tak robię od 25 lat i nigdy nie było problemu.Jednak zastrzegam się moja wypowiedż dotyczy artykułów owoc.warzywnych.Nigdy też nie ustawiam temp.więcej jak110 st .Drobnoustroje giną przy temp.85-90 st.Czytając posty jestem pewien że większość niepowodzeń Pań bierze się stąd że albo zakrętki nie dopasowane wymiarem albo zakręcone zbyt mocno albo wysokie temperatury piekarnika uszkodziły powłokę gumową zakrętki.Zrobiłem próbę:temperatura około 140-150 uszcelki pomarszczyły się i nie były do użytku.Pozdrawiam Z.
p.s. jeżeli do „letniego” lub chłodnego słoika wkładamy produkt gotrący to słoik musi stać na wilgotnej ścierce która niweluje spotkanie dwóch temperatur i słoik nie pęknie. Z.
Dziekuje serdecznie za cenne informacje; ja akurat zakrecam zawsze sloiki do pasteryzacji szczelnie i tez nie mam zadnych problemow (dokrecam ponownie po pasteryzacji); tyle tylko, ze pasteryzuje je nieco dluzej . Zakretki maja sie dobrze (z tym, ze nigdy nie uzywam ich ponownie).
Pozdrawiam!
Beo, ja chciałam tylko podziekować za zaszczepienie we mnie bakcyla na robienie przetwory, wyjaśnienia dotyczące pasteryzacji w piekarniku bardzo ułatwiły mi pracę w mojej małej kuchni. Twoje posty są pełne cennych informacji, a przy tym, zawsze estetycznie piękne. Podziwiam i pozdrawiam! A w garnku właśnie mieszam powidła śliwkowe. Podobnie jak ty, zawsze mam kłopot ze znalezieniem odpowiednika polskich wegięrek. Mieszkam we Francji a tu królują quetsches, z których wychodzą wysmienite powidła, mam też wrażenie że szybciej się je robi niż z węgierek. Raz jeszcze dziękuję!
Witaj Asix! Ciesze sie, ze wpisy i Tobie sie przydaja :) Quetsches sa wg mnie idelane na powidla i sa chyba najlepszym odpowiednikiem wegierek. Ja tez w weekend smazylam moje tegoroczne, mam nadzieje zrobic jeszcze jhedna porcje w tym tygodniu.
Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Powidła i przetwory śliwkowe 2011 « Bea w Kuchni
Droga Beo,
jestem zupełnym laikiem jeśli chodzi o pasteryzację i muszę przyznać, że bardzo się ucieszyłam znalezieniem wersji z piekarnikiem :)) Powiedz mi tylko, czy jak wkładasz ponownie do piekarnika słoiczki to stawiasz je w którymś momencie „do góry nogami”, czy już wówczas nie trzeba? Właśnie czeka na mnie dynia :)
Pozdrawiam!
Pola, witaj :)
Ja osobiscie nigdy nie ustawiam sloikow ‚do gory nogami’, chyba ze nie pasteryzuje przetworow : wtedy gdy np. goracy dzem wkladam do goracego sloika, szczelnie zakrecam i stawiam na sciereczce ‚na zakretce’ wlasnie; jednak po pasteryzacji pozostawiam sloiki do wystygniecia juz bez przewracania ich.
Pozdrawiam!
Dziękuję za odpowiedź :)
W końcu stawiałam tym razem na zakrętce, bo przecier wkładałam do słoiczków po dziecięcych gerberkach i hippach. Znajoma mówiła mi, że trzeba je tak stawiać, bo inaczej się nie domkną, wiec okaże sie czy wyszło, jak „wessą” się denka :) Następnym razem, przy normalnych słoikach spróbuję pewnie z ponownym pieczeniem. Dziękuję raz jeszcze!
Pola, mam wiec nadzieje, ze wszystko bedzie ok :) U mnie zakretki zasysaja sie bez stawiania do gory nogami, ale rozumiem Cie – lepiej byc przezorna ;)
Beo, jesteś dla mnie autorytetem zarówno jeśli chodzi o pasteryzację, jak i o potrawy wegetariańskie, więc chciałabym się zapytać:
Czy można ugotować naraz więcej soi lub ciecierzycy i je zapasteryzować w słoikach? Z jednej strony nie widzę przeciwwskazań, ale chyba jakoś nigdy (np. na blogach, stronach wegetariańskich) nie trafiłam na takie przepisy. A o by było wygodne mieć zawsze słoiczek w zapasie, bo niektóre strączkowe tak długo się gotują.
Z góry dziękuję za odpowiedź
Agato, przepraszam, ze komentarz umknal mi w nawale tych dyniowych podczas Festiwalu…
Ja sama nigdy nie robilam tego typu przetworow, gotuje bowiem ‚na biezaco’ ilosci, ktore sa mi potrzebne, na francuskich forach wyczytalam jednak, ze niektorzy pasteryzuja soje lub ciecierzyce np..
Najpierw nalezy – tak jak zwykle – namoczyc nasiona przez min. 12 godzin, nastepnie zalac je swieza woda, podgotowac (do 15-20 min.), wysterylizowane sloiki wypelnic maks. do 3/4 (nasiona beda jeszcze zwiekszac swoja objetosc podczas pasteryzacji) i zalewajac wrzatkiem z gotowania; nastepnie pasteryzujemy przez ok. godzine (mozemy tez powtorzyc pasteryzacje nastepnego dnia).
Pingback: Chabrowe Pole - miejsca z duszą, ludzie z pasją...
co to jest tonka? – proszę o wyjaśnienie
Anonimie – klikajac na slowo ‚tonka’ w tekscie otwiera sie strona z artykulem na temat przypraw, gdzie wspominam o tonce miedzy innymi (by nie powtarzac tych samych informacji w kazdym przepisie, w ktorym jej uzywam).
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję za przybliżenie wiedzy o „tonce”. Jest to dla mnie absolutna nowość.Kłaniam się i serdecznie pozdrawiam no i gratuluję wspaniałęj kulinarnej wiedzy.
Pomocy!Pierwszy raz w tym roku zrobiłam dżem z truskawek…niestety na tą stronę natknęłam sie juz po zrobieniu pierwszej partii dżemu :( Nie pasteryzowałam go tylko wyprażone słoiki napełniłam gorącym dżemem, zakręciłam zakrętkę i odwróciłam do góry nogami .Po przeczytaniu twoich porad boje sie że moje dżemiki sie zepsują :( Czy mogła bym je teraz wstawić do piekarnika na 20 mi?Juz po wystygnięciu?Dodam że 6 słoików zrobiłam z samym cukrem a 6 z żelfix-em (czego teraz żałuje ale tak doradziłam mi koleżanka )Proszę o radę
Brii, bardzo przepraszam, ale Twoj komentarz mi ‚umknal’ niestety :/
Jesli goracy dzem wlozylas do goracych sloikow i odwrocilas po zakreceniu, to nie powinien sie raczej zepsuc, wszak nasze babcie tez tak robily ;) Tyle tylko, ze dzis nie poleca sie zbytnio tej metody, gdyz zawarte w ‚powloce’ zakretki ftalany i bisfenol niestety przenikaja wtedy do naszego dzemu.
Jesli bedziesz jeszcze kiedys miala podobny problem, to dzem nalezy wyciagnac ze sloikow, ponownie zagotowac i przelozyc do goracych, suchych sloikow (a dalej jak we wpisach pasteryzacyjnych).
Daj prosze znac, czy ta pierwsza partia dzemow jednak ‚przezyla’ :)
Pozdrawiam!
Zainspirowana Twoim dżemem rabarbarowo-truskawkowym popełniłam podobny, do cukru trzcinowego dodałam jednak startą skórkę z 1 cytryny i z 1 pomarańczy, 3 łyżki miodu pitnego i żurawinę namoczonę w soku wyciśniętym z jednej pomarańczy. Dżem wyszedł pyszny, czerwoniutki, truskawkowy z kwaskowo-cytrusowym aromatem. Mniam! Pozdrawiam i czekam na dalsze inspiracje :-))))
Alison, Twoja wersja brzmi absolutnie wspaniale! Ciesze sie, ze dzemowe inspiracje sie przydaja :)
Pozdrawiam!
i ja też pierwszy raz postanowiłam zrobić kompot w słoikach – zrobiłam 12 słoiczków i niestety jak na razie trzy musiałam wyrzucić bo ku mojej rozpaczy mało nie wybuchły na szczęście w porę usłyszałam, że coś syczy.
Czy ktoś wie co może być przyczyną? Boję się, że reszta też tak się zachowa :-( Dodam, że pasteryzowałam w piekarniku w temp. 130 przez 20 min.
A tak się cieszyłam na kompot w zimie :-(
Moniko, jak pisalam w tych wpisach ‚pasteryzacyjnych’ – 20 minutto dla takich malych, dzemowych sloikow, a kompot pewnie robilas w duzych, wiec moze faktycznie za krotko byly pasteryzowane? A moze ‚tylko’ zle zakrecone (np. juz raz uzyta zakretka, ktora teraz zle trzyma…)?
Mam bardzo głupie pytanie… Ta pasteryzacja w piekarniku to do góry nogami czy zwyczajnie…?
I dlaczego nei należy dokręcać słoików?
Swieczek, nie ma glupich pytan! :) Pasteryzacja w piekarniku nie do gory nogami, a zwyczajnie. A co do zakrecania, to ja zakrecam szczelnie juz po nalozeniu dzemu, a pozniej, po wyjeciu z piekarnika, dokrecam (choc niektorzy radza, by nie zakrecac sloikow calkiem szczelnie do pasteryzacji…).
Droga Beo! Odwiedzałam Twój blog dawno dawno temu (podpisywałam się nickiem Qeef), a później jakoś tak miałam chyba rok przerwy… Szukałam teraz w Googlach czegoś na temat pasteryzacji i znów trafiłam na Twój blog (tym razem dodałam do ulubionych stron i już go nie zgubię!). Bardzo dziękuję – za obszerną notkę o pasteryzacji, za różne tricki kulinarne i za kopalnię wspaniałych pomysłów i przepisów! :* 4 miesiące temu przeprowadziłam się z dużego miasta na wieś, do narzeczonego. Właśnie doświadczam poczucia własności swoich wiśni, swoich śliwek, swoich gruszek, swoich porzeczek… Cudowne uczucie :D Przejrzałam wszystkie Twoje wpisy z przetworami i poczułam się szalenie zainspirowana! :) Dziś zerwałam całą resztę wiśni (jakieś 7 kg). Na rozgrzewkę robię kompoty, ale już za chwilę pierwsze w życiu konfitury i dżemy… ;)) Trochę się bałam, czy słoiki nie popękają w piekarniku – jakieś takie zawsze mam obawy przed wkładaniem szkła do piekarnika, ale kompoty w słojach już tam siedzą i nic nie wróży katastrofy :)
Cieszę się, że prowadzisz tak wspaniały blog, nie rezygnuj z tego nigdy! :) Serdecznie pozdrawiam, Kasia
Witaj zatem ponownie Kasiu – MlodaKobieto :) Tak, pamietam nicka ‚Qeef’, milo mi wiec znow Cie tu goscic :)
Zazdroszcze mieszkania na wsi, a co za tym idzie – wlasnych owocow! I ciesze sie, ze przetworowe inspiracje sie przydaja :) Mam nadzieje, ze jednak nie bylo zadnej katastrofy wczoraj? ;)
Pozdrawiam serdecznie! I dziekuje za tak mile slowa :*
Jedna maleńka katastrofka ;) – do jednego ze słoików nalałam za dużo kompotu i wykipiał podczas pasteryzacji….Ale za to mam powód, żeby wyszorować wreszcie piekarnik :D
Życie na wsi ma swoje plusy i minusy, chociaż plusów chyba więcej :) W domu mieszkali dotychczas sami mężczyźni oraz babcia, więc ogród zaniedbany, ale już się uczę o tych wszystkich sadzonkach i nasionkach, bo niestety nie ma tu żadnych warzyw jeszcze – ale już ja zadbam o to, żeby się pojawiły ;)
A dziś wyruszam do sklepu po brakujące składniki i eksperymentuję z wiśniami :) Miłego dnia! :*
MlodaKobieto – mam nadzieje, ze eksperymenty z wisniami rowniez udane? :)
Niesamowite, minął rok, a ja znów tu jestem i przypominam sobie, jak to było z tą pasteryzacją ;-) Eksperymenty z wiśniami były baaardzo udane, słoiczki zniknęły z półek bardzo szybko, a rodzina przez całą zimę dopytywała, czy w tym roku będę robić jakieś konfitury i dżemy :D I cóż, stało się – właśnie bulgocze mi dżem agrestowy, całe dwa wielkie garnki :D I czuję, że będzie równie pyszny, jak tamten wiśniowy! Wiśnie oczywiście też będą, a w kolejce czekają już białe porzeczki :) Przez ten rok wiele się u mnie zmieniło, wyszłam za mąż, założyłam ogródek warzywny i uczę się teraz wszystkiego, ale bardzo mi się ta nauka podoba ;-) I znów częściej zaglądam do Ciebie, w poszukiwaniu cennych rad i smakowitych przepisów! Dziękuję za Ten blog :* i pozdrawiam serdecznie :)
Mloda Kobieto – witaj ponownie! :)
Przede wszystkim – serdeczne gratulacje! Niech ten nowy etap Twojego / Waszego zycia bedzie jak najwspanialszy :)
Ciesze sie, ze przetworowe wpisy wciaz sie przydaja; pisz smialo w razie pytan i watpliwosci :)
Pozdrawiam serdecznie i zycze milej niedzieli!
Niesamowite :-) Znów minął rok, a ja znów tu jestem, by przypomnieć sobie co nieco („w jakiej temperaturze trzymało się te słoiki w piekarniku? Hmm, idę sprawdzić!) :-) Przy okazji nasunęło mi się jedno spostrzeżenie: nie lubisz białej porzeczki? Ja mam jej tony, a w sieci bardzo trudno znaleźć przetwory z nią w roli głównej… Pozdrawiam serdecznie :-)
MlodaKobieto, milo mi, ze znow tu jestes :)
Co do porzeczki, to niestety ani czerwonej ani bialej zbytnio nie lubie, tylko te czarna… Sprawdze, czy mam jakies ciekawe przepisy i ewentualnie podesle Ci je mailowo, dobrze? Nie sadze bowiem, ze cos z nich w tym roku przetworze ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Zgłaszam, że metodą prób i błędów sporządziłam w tym roku z białej porzeczki: dżem z chilli i pieprzem, dżem z imbirem, kompot w wersji gotowanej i niegotowanej, nalewkę :-) Ale jeśli coś jeszcze znajdziesz, to chętnie przygarnę na przyszły rok :-D
Pingback: Dżem z mirabelek i lawendy |
Beo proszę podpowiedz co mam zrobić… Dzięki Tobie odważyłam się na pasteryzację w piekarniku i wszystko idzie dobrze jednak mam taki problem co mam zrobić jeśli np. wypiekę juz słoiki, piekarnik będzie gorący a ja do słoików chcę włożyć surowe żurawiny-zimne no i jak już włożę to czy aby słoiki mi nie pękną i czy mam je włożyć do gorącego piekarnika??? Będę wdzięczna ogromnie za odpowiedź. Pozdrawiam
Ila – bardzo przepraszam, pytanie mi umknelo…
Zimne zurawiny wkladaj do lekko przestudzonych sloikow, obniz nieco temperature piekarnika, by nie byl goracy, ale tez nie zimny i gdy wstawisz juz wszystkie sloiki to wtedy ustaw temperature na taka, jaka jest / bedzie Ci potrzebna. Mozesz tez zapasteryzowac wtedy sloiki w kapieli wodnej, bardzo delikatnie wlewajac goraca wode.
Pozdrawiam
Metodę wypróbowałam, na wszystkich tegorocznych przetworach. Jest doskonała! Wreszcie jest porządek w kuchni i zero problemu przy robieniu przetworów. Dziękuję za bardzo pomocny post. Pozdrawiam!
Dzikowiec – ciesze sie, ze wpis sie przydaje :)
Pozdrawiam!
Dziekuje za szczeoly nt. pasteryzacji.
Wlasnie szukalam takich instrukcji.
Mam teraz w piekarniku 8 poltorakilogramowych sloikow buraczkow, mam nadzieje ze wszystkie sie dobrze zamkna.
Podpowiem w zamian to co robie z buraczkami: aby lepiej sie zmiescily w sloiku, kroje je na plastry.
Przestrzennie mieszcza sie lepiej ulozone w ten sposob niz gdyby mialy byc wlozone w calosci.
Pozdrawiam serdecznie
Ewa
Ewo, dziekuje za podpowiedzi, z pewnoscia przydadza sie rowniez innym czytelnikom :)
Pozdrawiam
Witam, troszeczkę już chyba „zakurzona” ta dyskusja, ale niestety dopiero teraz zainteresowałam się pasteryzacją i trafiłam na tę stronę… Może jednak otrzymam odpowiedź na swoje pytanie :) otóż chciałabym zapasteryzować puree z dyni, mam słoiki ze szklanymi denkami, takie jak na zdjęciu z nalewką truskawkową wyżej… i zastanawiam się, czy pasteryzacja w piekarniku nie uszkodzi tych okrągłych gumowych uszczelek w jakie zwykle zaopatrzone są te słoiki? Myślę o tym żeby albo zatrzymać się na etapie pierwszym (puste słoiki otwarte w piekarniku, bez uszczelek) albo po prostu te uszczelki zdjąć? Pozdrawiam Asia
GreenChilli / Asiu, bardzo przepraszam, ze Twoje pytanie mi wtedy umknelo :/
Sloikow typu ‚weck’ z gumka nie pasteryzuje (wlasnie ze wzgledu na gumke), tylko goracy produkt wkladam do goracego sloika i bezposrednio zamykam; pasteryzuje tylko przetwory w sloikach z zakretka (‚twist’).
Pozdrawiam serdecznie!
Beo, ja mam pytanie odnośnie dyni, chciałam upiec dynię Hokkaido w piekarniku i potem zapasteryzować w słoikach. Czy można to zrobić tą metodą z wypiekaniem słoików w piekarniku? Przepraszam, jeżeli pytam o podstawy, ale jestem początkująca i uczę się wszystkiego z takich wspaniałych blogów jak ten :)))
Olu, mozna, jednak tego typu przetwory nalezy pasteryzowac dluzej niz te z dodatkiem cukru czy octu, to raz; a dwa – najlepiej jest powtorzyc pasteryzacje nastepnego dnia, by miec pewnosc, ze byla ona skuteczna ;) Jednak najwazniejsze jest, by zakretki byly nowe, szczelne i na 100% pasujace do sloikow, w przeciwnym razie powietrze zacznie dostawac sie do sloikow i dynia bedzie fermentowac.
Pozdrawiam!
PS. Dynie mozesz tez zamrozic – albo surowa, pokrojona w kostke, albo juz gotowe puree wlasnie.
Właśnie pasteryzuję kilka dżemów według Twoich wskazówek ;) Bardziej przypadła mi do gustu wersja piekarnikowa, słoiczki jeszcze się grzeją! :D Pozdrawiam ;)
Pieczone truskawki – i ja teraz juz stronie od pasteryzacji w olbrzymich garnkach z goraca woda ;) Nie ma to jak piekarnik :))
Pozdrawiam serdezcnie!
Witam,
Dopiero w tym sezonie rozpoczynam samodzielna przygodę z przetworami.
Na pierwszy ogień poszedł sok z malin i suszone pomidory.
Jeśli chodzi o maliny, sloiki chyba nie do końca ze mną chciały współpracować. Jedna zakretka, mimo długiej pasteryzacji w piekarniku, nie zrobiła sie wklesla.
A propos słoikow właśnie mam do Ciebie pytanie – czy takie sloiki jak widoczne na zdjęciach – na klamerke – trzeba w jakiś specjalny sposób pasteryzowac? Sa z grubszego szkla. Jak w ogóle można sprawdzić, czy na pewno odpowiednio sie zapasteryzowaly? Moja mama preferuje pasteryzacje w garnku i nie wydaje mi sie wystarczająco kompetentna w tej kwestii ;)
Pozdrawiam,
Milena
Witam. W poprzednia zimę zostały u mnie zjedzone ostatnie słoiki dżemu z czarnej porzeczki które robiła moja mama w 2000 roku / znalazłam je po sprzątaniu mieszkania po śmierci mamy/ . Nigdy nie robiła /ja z również/ takich ceregieli z wyparzaniem słoików i pasteryzowaniem ich w piekarniku. Myję słoiki w gorącej wodzie, wszystkie przetwory gorące wkładam do ciepłych słoików, zakręcam i przewracam słoik do góry nogami aż do ostygnięcia. Najważniejsza sprawa to jak najwyższa temperatura przetworu. Jak do tej pory zdarza się jeden słoik na kilkanaście w którym pojawi się pleśń. Jest to tylko z powodu złej zakrętki lub za słabo dokręconej zakrętki co może zdarzyć się również przy pasteryzacji w piekarniku.
Bawienie się w wyparzanie słoików i trzymanie ich w piekarniku, / bardzo długo to trwa/ to sposób dla kobiet które mają za dużo czasu i nie mają co robić.
Słoik czy butelkę do których wkładam lub wlewam gorące przetwory wstawiam do garnuszka na wypadek gdyby pękły, następnie mocno zakręcam i przez suchą ściereczkę odstawiam do wystudzenia.
Sałatki z surowych warzyw lub ogórki na korniszony wkładam do zimnych słoików i gotuję tylko przez 30 minut a nie godzinami jak to piszą niektóre „gospodynie”.
Pozdrawiam i proponuję ułatwiać sobie życie.
Dzemow z niewielka tylko iloscia cukru lub bez jego dodatku niestety bez pasteryzacji nie mozna przetrzymywac tak dlugo jak tych pasteryzowanych, dlatego wybieram te wlasnie opcje. I jesli juz mam cos pasteryzowac, to zdecydowanie wybieram piekarnik, a nie gotowanie (po latach ‚garnkowej’ pasteryzacji – juz nigdy wiecej!). Pracuje na pelny etat, na nadmiar wolnego czasu niestety nie cierpie i to wlasnie piekarnik pozwala mi na to, by niczego nie musiec na palniku pilnowac i moc o sloikach ‚zapomniec’. I to w ten wlasnie sposob ulatwiam sobie zycie. Ale oczywiscie kazdy ma inna koncepcje / sposob na zycie i warto chyba o tym nie zapominac. Nikt nikogo przeciez do tego typu pasteryzacji nie zmusza?
Korzystając z odświeżenia tematu, zadam pytanie.
Przygotowuję się do zrobienia moich pierwszych przetworów, które do tej pory za sprawą mojej mamy, wyglądają mi na czarną magią i są największym złem :|. Tak jak poprzedniczki nasłuchałam się opowieści o poparzeniach, straconym czasie, oglądałam strasznie ciężkie i gorące garnce (bo garnkiem tego nie można narwać) i przeraziłam się ogromnej ilości cukru, który się pakuje do przetworów. Zapytałam mamy, czy można zrobić przetwory bez cukru, i nogi się pode mną ugięły jak usłyszałam: Nie!, niczym wyrok skazujący na wieczne potępienie. Pomyślałam, a to Ci jeszcze pokażę, co to znaczy robić przetwory w XXI wieku!
Bea, bardzo dziękuję za wskazówki odnośnie pasteryzacji :*. Przywracasz moją wiarę w to, ze można być wspaniałą gospodynią i się nie narobić, a korzystać z dobrodziejstw techniki.
Mam jednak kilka pytań: zakrętki muszą być całkowicie suche przy zaczepach, czy wystarczy jak przez 10 min poleżą na ścierce po umyciu?
Czy ma szansę powodzenia plan wykonania dżemu z mirabelek, BEZ dodatku CUKRU, przy założeniu, że będę je smażyć 2 dni po 30 min? Czy można przygotować taki dżem w jeden dzień, gotując owoce przez 1 godz. ?
Za wszelkie porady dziękuję i czekam na nie niecierpliwie. Na razie biorę się za drylowanie. :D
Witaj Lulko!
Jak widac czasami warto nie sluchac mamy, co i ja uczynilam ;) Wg Niej trzeba duuuzo cukru do przetworow, a pasteryzowac nalerzy li i jedynie w kotle z wrzatkiem ;) A ja od nastu lat robie przetwory inaczej i o dziwo udaja sie! :))
Moje zakretki sa zawsze suche, gdyz wypiekam je w piekarniku, wiec ‚samoczynnie’ sie osuszaja ;)
Co do dzemu z mirabelek – ja zawsze wole krotsze smazenie przez kilka dni niz dluzsze w jeden dzien, mam bowiem wrazenie, ze owoce lepiej sie wtedy zageszczaja zachowujac tez lepsza konsystencje. Ale moge nie miec racji :)
Pozdrawiam serdecznie!
(przepraszam, ze odpisuje dopiero dzis, ale z powodow roszinno-wakacyjnych mialam ograniczony dostep do komputera…)
Jestem w kuchni i nasunęło się mi jeszcze jedno pytanie. Bea, czy przez doświadczenie możesz powiedzieć jaka jest minimalna ilość cukru jaką musimy dodać na kg owoców, aby mieć pewność, że przetworami będzie można się cieszyć w grudniu? Spotkałam się z opinią, ze 20 dag cukru na 1 kg owoców. Jaka jest stosowana przez Ciebie minimalna proporcja?
Lulko, nie wiem, czy jest jakas ‚przepisowa’ minimalna ilosc cukru, gdyz kolezanki robia tego typu przetwory dla dzieci (musy) zupelnie bez cukru lub z minimalnym jego dodatkiem (doslownie 1-2 lyzki) i dobrze zapasteryzowane nie sprawiaja zadnych problemow. Ja daje czesto ok. 1/3 – 1/4 wagi owocow, w zaleznosci od ich slodkosci rzecz jasna.
Dziękuję Beo za odpowiedź. ;] Przetwory już stoją w spiżarni. Zobaczymy w zimie czy coś dobrego z tego wyniknie. W każdym razie, dziękuję za pomoc (Twoją odpowiedź i wskazówki umieszczone na blogu). Następnym razem powinno już pójść łatwiej :D
Pingback: Dżemy pomidorowe | Bea w Kuchni
Witam,
byłabym wdzięczna za wskazówki dotyczące przechowywania przetworów – czy lepiej trzymać je w słoikach z metalowymi zakrętkami czy w słoikach z szklanym wieczkiem i gumką-uszczelką? Te szklane bardziej mi się podobają, ale zastanawiam się czy takie zamknięcie jest równie szczelne jak metalowa zakrętka… Jeśli szklane są ok, to czy wystarczy słoiki wygotować/wypiec a uszczelkę przelać wrzątkiem?
Pozdrawiam!
Pingback: Wilgotne ciasto ze świeżymi figami i pyszna konfitura | Mind Your Food
Witam! Ludzie, nie pasteryzujcie! Szkoda czasu i zamieszania.
Od ponad 10 lat wyparzam słoiki – wkładam je je po kolei na 5 sekund do wrzącej wody w ganku. Wyjmuję drewnianą łyżką ( wyparzoną w tym samym ganku), żeby się nie poparzyć. Potem do tak zdezynfekowanych słoików nakładam gorące przetwory: konfitury, dżemy, pomidory, leczo, ajwar itp. W ten sam sposób wyparzam też zakrętki – kilka sekund w wodzie i zakręcam jeszcze b. ciepłą przykrywką. Przetwory trzymam w mieszkaniu, w temperaturze pokojowej, bo nie mam piwnicy. NIGDY nie zepsuła mi się zawartość żadnego słoika, a w każdym sezonie robię ich ok. 80.
Czasem, gdy przygotowuję większą liczbę słoików, na wszelki wypadek dodaję niewielką ilość żelfiksu, żeby zabezpieczyć, ale żeby nie był wyczuwalny i nie robić krochmalu. Niewielka ilość to 1- 1 i 1/2 płaskiej łyżki na garnek z pięcioma litrami gotowej konfitury, dżemu, sosu, leczo, …..
Witaj Doroto,
Dziekuje za wizyte i komentarz.
Masz racje co do przekladania przetworow do goracych, wyparzonych sloikow – zazwyczaj ta metoda wystarcza. Ja zle doswiadczenia bez pasteryzacji miewam niestety wtedy, gdy uzywam bardzo malo cukru, lub gdy nie ma go w przetworach wogole (cukru lub octu), i wtedy niestety nie wszystkie sloiki przetrwaly caly rok. To raz.
A dwa – po latachwyparzania sloikow w garnku i tak preferuje teraz metoda piekarnikowa (nawet jesli nie ma pasteryzacji, a tylko przygotowanie sloikow wlasnie), gdyz jest to dla mnie o wiele bardziej wygodne. Ale to oczywiscie tylko moje preferencje :)
Pozdrawiam
Beo,
proszę Cię o poradę. Zalałam syrop z kwiatów bzu czarnego i chciałabym go zapasteryzować w takich buteleczkach:
http://makutra.com/przetwory/1003-butelka-weck-530-ml.html
Jak mam to zrobić? Czy przefiltrowany syrop, zamknąć w takiej butelce i wstawić do piekarnika na 15-20 min?
Czy tak będzie dobrze? Byłaby wdzięczna za poradę :)
Generalnie mam problem z tym pasteryzowaniem w weckach oraz w tych butelkach z kapslami.
Loppi, przepraszam, ze odpisuje dopiero teraz – komentarz trafil do spamu…
Butelek jakie pokazujesz nie pasteryzuje w piekarniku, gdyz gumki z weckow nie najlepiej to znosza; dlatego albo mozesz pasteryzowac je tradycyjnie – w goracej wodzie, albo zamykac goraca zawartosc w goracych, wyparzonych / wyprazonych butelkach i natychmiast zamykac. To samo dotyczy wlasnie butelek z kapslami – tez nigdy w nich nie pasteryzuje…
Pozdrawiam
Bardzo dobry sposób Bea. Od zawsze wyparzam słoiki w piekarniku. Tzn. wstawiam, nastawiam temp. i robi się samo, a ja mam pewność, że mam słoiczki bez bakterii i nie będzie potem pleśni w konfiturach. Słoiki w piekarniku wypiekała już moja mama w latach 70 tych. Robiła to w kaflowej kuchni. Wypiekała z marmoladą, powidłami i z przetworami mięsnymi. Nic się nie działo. Jednak w słoikach typu weck trzeba było często wymieniać gumki bo po prostu kruszyły się. Ja robię przetwory w słoikach na zakrętki twist. Słoiki wyparzam w piekarniku, napełniam gorącymi przetworami, czyste i suche pokrywki przecieram wacikiem zamoczonym w spirytusie.
Dzień dobry, a ja z pytaniem natury estetycznej ;) Czym dekoruje Pani słoiczki z marynatami, że tak apetycznie wyglądają? Czy to serwetki papierowe, czy może z materiału? Wierzę, że atrakcyjny wizualnie podarek kulinarny to piękny początek smacznej kontynuacji. Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam
Jolu, to ‚ozdoby’ z materialu :) Ciesze sie, ze sie podobaja :)
Pozdrawiam serdecznie!
Własnie kupiłem elektryczny garnek 27l z grzałką termosratem i czasomierzem. Miesci sie 12 słoików po dużym kubusiu.
Polecam produkt czeski, nagrzewa się szybko, nie trzeba gazu tylko prąd.
Witam, Bardzo podoba mi sie twoj blog Bea, ( mnie tez tak nazywaja:-)))), duzo pychotek robisz.
Pasteryzacja w piekarniku jest rewelacja , wlasnie wyjelam moje figowe dzemy I co dalej? gdzie je przechowywac?
Mieszkam w Hiszpanii gdzie jest dosc goraco do prawie konca listopada I zastanawiam sie czy moge trzymac przetwory slodkie na zewnatrz czy lepiej w lodowce I jak dlugo moga stac nie otwarte?
Serdecznie pozdrawiam
Bea
Witaj imienniczko :)
Jesli przetwory zostaly zapasteryzowane, to teoretycznie nic im sie nie powinno stac, jesli jednak masz jakies chlodniejsze pomieszczenie w mieszkaniu, to dobrze by bylo tam je trzymac, jesli chcesz przechowywac je dlugo. Jesli jednak i tak maja byc one skonsumowane w dosc krotkim czasie, to nie powinno to byc problemem (ja w lodowce trzymam tylko te, ktorych nie pasteryzowalam).
Pozdrawiam serdecznie!
I dziekuje za mile slowa pod adresem bloga :)
Ja jak robię konfitury, to lubę jeszcze wysuszyć kilka truskawek. Rozkładam je na papierze do pieczenia pokrojone i suszę w piekarniku. Potem jak np robię gofry z bitą śmietaną i konfiturą truskawkową to jeszcze rozkruszam ususzone truskawki. Nadaje to potrawom dodatkową strukturę ;)
Bardzo fajny poradnik odnośnie pasteryzacji. Tak trzymać! :)
Mieszkajac w Polsce robilam mase przetworow i zawsze pasteryzowalam gotujac je. Od wielu lat mieszkam w stanach i nie mialam czasu na robienie tych smakolykow. Zreszta zapomnialam jak to robic, ale z biegiem lat brakuje mi doskonalego polskiego jedzenia. Mam dosc amerykanskich BEBELUCH! Niektore polskie przepisy nie wspominaja o pasteryzacji lub nie polecaja ich. Czesto robie rozmaite dzemy, ale sa zjadane tak szybko, ze nie warto ich pasteryzowac. W Polsce moje pasteryzowane dzemy moja Mamcia zjadla po 20 latach i byly doskonale. Skoro chce wszystkie przetwory trzymac w temperaturze pokojowej, to mysle, ze wszystkie powinny byc pasteryzowane. Czy mam racje?
Dzien dobry,
jak dlugo moga stac takie sloiczki pasteryzowane bez curku? Czy bral/mala ilosc cukru moze wplynac na czas przechowywania?
Z gory dziekuje za odpowiedz i Pozdrawiam,
Kamila