W poprzednim poście obiecałam Wam coś orzeźwiającego, co z całą pewnością przyda się na nadchodzące dni. Propozycje będą dziś dwie : prosty i szybki koktajl oraz sorbet owocowy.
Jeśli czasu mamy niewiele, poelcam Wam pyszny koktajl, który urzekł mnie w sierpniowym wydaniu magazynu Delicious. Wystarczy wszystkie składniki dokładnie zmiksować blenderem i koktajl gotowy! Smak malin oraz owoców liczi (litchi, lychee, leetchee) świetnie współgra tu z dodatkiem wody różanej, jeśli jednak nie jesteście fanami różanych smaków możecie rzecz jasna ten składnik pominąć. Zamiast owoców liczi (ich sezon powoli się kończy) możemy użyć ich ‘kuzynów’ – owoców longana lub rambutana.
*
‘włochaty’ rambutan; czyż nie jest uroczy? :)
*
Mają one dosyć zbliżony do liczi smak, można więc śmiało używać ich zastępczo w tego typu preparacjach. Oczywiście możemy też użyć owoców z puszki, choć ja generalnie nie jestem ich fanką.
Wszystkie trzy wspomniane wyżej owoce zawierają bardzo dużo witaminy C (prawie tyle co kiwi), warto więc od czasu do czasu włączyć je do naszego menu.
*
Koktajl malinowo-różany z owocami liczi
(przepis oryginalny – ‚Delicious Magazine’, sierpień 2010)
200 g jogurtu (w oryginale grecki, u mnie owczy)
150 g świeżych lub mrożonych malin
16 owoców liczi
1 łyżeczka wody różanej
kostki lodu (w oryginale 200 g, u mnie mniej)
odrobina soku z cytryny do smaku
1-2 łyżki płynnego miodu (użyłam syropu z agawy)
Liczi obrać i pozbawić pestek. Pięć pierwszych składników umieścić w blenderze i zmiksować, dodać sok z cytryny i miód / syrop z agawy do smaku, dobrze wymieszać. Podawać natychmiast.
*
* * *
Jeśli natomiast czasu mamy nieco więcej, pokusić możemy się o przygotowanie równie orzeźwiającego deseru.
Gdyby nie moja aktualna alergia, z całą pewnością pojawiły by się tutaj dziś jakieś pyszne, śmietankowo-jajeczne lody :) Jednak zamiast nich zapraszam Was na pyszny, aromatyczny sorbet. A nawet dwa! ;) Obydwa są autorstwa Mistrza Hermé, a przepisy pochodzą z jednej z moich ulubionych książek ‘Comme un chef’, o której wspominałam Wam już jakiś czas temu.
Rozdział dotyczący słodkości jest autorstwa Pierre’a Hermé właśnie, co już samo w sobie jest wystarczającą rekomendacją. Tym razem wybrałam dwa przepisy : na sorbet malinowy oraz na sorbet z liczi z dodatkiem wody różanej. Obydwa świetnie smakują solo, jednak w duecie cudownie się dopełniają (nota bene sam Pierre Hermé połączył wcześniej te smaki tworząc wspaniały różany makaronik, wypełniony kremem z dodatkiem liczi, malin i płatków róży – Ispahan; dla chętnych : zdjęcie tego cudeńka tutaj – klik. Poza tym całkiem niedawno, na łamach czasopisma ‚Paris Match’ zaprezentowany został sorbet ‘Ispahan’, który łączy wspomniane smaki, jednak w nieco innych proporcjach; po przetestowaniu przepisu stwierdzam, że wolę przepisy oryginalne, które znajdziecie poniżej).
A oto szczegóły :
*
masa w stanie ‘ciekłym’, przed zamrożeniem
Sorbet malinowy
(źródło – ‘Comme un chef’ wydawnictwa Larousse)
150 g cukru
50 ml wody
900 g malin
15 g soku z cytryny
(dodałam również otartą skórkę z cytryny)
Wodę wlać do rondelka, dodać cukier i rozpuścić go na wolnym ogniu. Następnie zagotować i pozostawić do wystygnięcia. Dodać maliny oraz sok / skórkę z cytryny, zmiksować, a następnie przetrzeć przez sito. Masę przelać do maszynki do lodów (jeśli maszynki nie posiadamy, sorbet umieszczamy w zamrażalniku i mieszamy go mniej więcej co godzinę, by nie dopuścić do powstania kryształków lodu; przed wlaniem masy do maszynki zalecane jest dobrze schłodzić ją w lodówce).
Ja tym razem część masy pozostawiłam w stanie ‘ciekłym’, by móc dodać ją do sorbetu z liczi.
*
Sorbet z owocami liczi o smaku róży
(źródło – ‘Comme un chef’ wydawnictwa Larousse)
1,5 kg owoców liczi (waga przed obraniem)
180 g cukru
170 ml wody
25 g syropu różanego / wody różanej / konfitury (u mnie : ok. 1,5 łyżki wody różanej)
Liczi obrać, pozbawić pestek i zmiksować (potrzebujemy 600 g miąższu). Wodę wlać do rondelka, dodać cukier i rozpuścić go na wolnym ogniu. Następnie zagotować i pozostawić do wystygnięcia. Do zmiksowanych owoców liczi dodać wodę różaną oraz wystudzony syrop i wszystko bardzo dokładnie zmiksować, by masa była jak najbardziej jednolita. Następnie masę przelać do maszynki do lodów lub umieścić w zamrażalniku.
Gdy sorbet z liczi był już gotowy przelałam go do prostokątnego naczynia i na wierzch wlałam nieco przygotowanej uprzednio masy malinowej. Zamieszałam delikatnie sorbet tak, by powstała ‘zebra’ i wstawiłam naczynie do zamrażalnika.
(uprzedzam, że sorbety te są dosyć słodkie, jak większość kreacji mistrza Hermé ;) )
*
Tak jak dopisałam w przepisie na sorbet malinowy – masę na lody / sorbety dobrze jest wcześniej schłodzić, minimum przez kilka godzin, a najlepiej nawet przez całą noc. Szczególnie przy panujących ostatnio iście tropikalnych temperaturach ;) Pamiętajmy też, by wkład lub misa maszynki (w zeleżności od modelu) również były jak najlepiej schłodzone; mój wkład leżakuje w zamrażalniku non stop, tylko wtedy bowiem lody mają w miarę dobrą konsystencję. Często należy też dodatkowo domrozić nieco lody w zamrażalniku (nie za długo jednak, by nie stwardniały zbyt mocno). Wyjmujemy je odpowiednio wcześniej przed konsumpcją, by miały czas lekko ‘zmięknąć’. A potem już delektujemy się wspaniałym, orzeźwiającym, owocowym smakiem :)
*
*
Kończę już ten nieco przydługi dzisiejszy wpis życząc Wam miłego niedzielnego popołudnia :)
A ja powoli przygotowuję sie na jutrzejszy powrót do pracy, tym razem już w pełnym wymiarze godzin (pierwszy raz od czasu kontuzji, co mnie z lekka przeraża, stopa bowiem nadal niestety nie sprawuje się tak jak powinna…). Jestem jednak pewna, że jak zwykle mogę liczyć na wasze wirtualne wsparcie i na pozytywne fluidy ;)
*
Pozdrawiam serdecznie !
*
cudowne, cudowne, a sorbet to zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu.
Próbowałam już kiedyś liczi ale jedynie z puszki i nie było za dobre właśnie, ciekawa jestem smaku surowego.
powodzenia jutro!
(:
Zupełnie zapomniałam o liczi. Rzadko są w zwykłych warzywniakach, trzeba przespacerować się po nie na halę targową. Zajrzę jutro. Trzymam kciuki za powrót do pracy.
Bardzo mnie Beo ciekawi liczi z rozana nuta, na upaly czuje ze to bylby hit! Chociaz chwilowo chlodze sie koktajlem z borowek :-) Piszesz jeszcze o rozanym makaroniku – mniam :) Pozdrowienia sle, fajnie ze nalewki u Ciebie nastawione!
Niezwykłe te przepisy. To dziwne, ale w mojej okolicy liczi pojawiają się ok. Bożego Narodzenia. Sorbet malinowy mnie urzekł.
Bardzo kolorowo i bardzo smakowicie. lubię to!:)
Wprawdzie dziś nieco chłodniej, ale z chęcią bym tego wszystkiego spróbowała :)
nie wiem na co sie zdecydowac Beatko, wszystko wyglada bosko. U mnie upal tez niesamowity, najlepiej jest w domu, jak nie trzeba wychodzic:)
pozdrawiam
wszystko fajne , piękne ,ale te dwa sorbety jak dla mnie prezentują się bosko i na bank tak muszą smakować
Beatko, przesyłam moc pozytywnych fluidów! :)))
Kochana, cóż za kolory widzę! Liczi jest piękne, a ja jeszcze nie miałam okazji go spożyc nigdy. Cudowne propozycje wykorzystania! Sorber malinowy, sorber z liczi i różą, no i ten koktajl! Jestem ZACHWYCONA!:))
Zdjęcia są po prostu wspaniałe! Ach, gdybym ja takie umiała robić.
Cudo Beo!
Pozdrawiam:*
Wszystko wygląda obłędnie i pysznie, ale największą ochotę to bym miała na ten sorbet liczi :D Myślisz, że jakby wziąć takie liczi z puszki – to tez by dobre wyszło? Czy lepiej świeże … ? Pytam, bo u mnie to prędzej w puszce kupię niż świeże;)
Pozdrawiam:)
ps. Oczywiście trzymam kciuki za jutrzejszy dzień w pracy :)
Cudne! Jutro zrobię ten koktajl, mam ochotę na nowy smak. Niestety użyje liczi z puszki, ale może i tak będzie pyszny. Dziękuje za pomysł!
Nie przepadam za smakiem liczi, więc koktajl zdecydowanie nie dla mnie.
Za to na sorbet piszę się jak najbardziej! ;))
Pozdrawiam!
sorbet porywam! jak malowany i taki wymarzony na te nieznośne upały…
udanego poniedziałku!
Piekne sorbety i zdjecia, szczegolnie ten z liczi. My dzisiaj ukrecilismy najzwyczajniejszy truskawkowy, trzeba korzystac skoro dalej sa truskawki,ale chodza za mna bardziej prowansalskie smaki;) Tak sie zastanawiam ile czasu zajelo ci obieranie poltora kilograma liczi ?
Lichi, mówisz że sezon się kończy? Kurcze a ja ich szukam od jakiegoś czasu do tajskiej sałatki. Pamietam jak jadłam je po raz pierwszy w takich śmiesznych oślizgłych galaretka, kupowałyśmy je z siostrą u pewnej Chinki. Mnie tylko ta pestka mierzi zawsze. Jakoś mi źle się robi jak znajduję fasolę w śliwce. Rambutanów nie widziałam, choć w sumie ja niechętnie podchodzę do egzotycznych owoców, mam wrażenie że dojrzewające na statkach i tak są tylko namiastką. Patrz mango. Ciepłe pozdrowienia.
włochaty jest cudny :-)
i koktajl też. i sorbet.. jej, pysznie tu!
sorbet wygląda tak pysznie, że mam ochotę go zjeść z monitora :)
wole podziwiać egzotyczne owoce niż jeść, oprócz ananasa i avocado. Litchie u nas jest tylko w zimie do kupienia, wtedy jest na nie sezon w zamorskich terytoriach Francji. i uwaga alergicy często występują ostre reakcje alergiczne po zjedzeniu litchie, sama załatwiłam tak moja znajoma, zjedzenie jednego owocu skończyło się przyjazdem karetki i spora dawka kortyzonu :/ a sorbet ? wyłącznie cytrynowy :)
Bea, trzymam kciuki za prace i za nogę zwłaszcza , te upały pewnie Ci nie pomagają :}
Pyszności ! Pomysł na koktajl jest świetny ! :)
Absolutnie wspaniały pomysł, a zdjęcia … piękne! Jakoś do tej pory nie wpadłam na to, żeby liczi dodawać do koktajli, kompoty – tak, ale nie miksowałam ich…
Kochana, aż mi się w głowie kręci: liczi! róża! i maliny -moje ulubione smaki w jednaj kompozycji! Tutaj jeszcze nie ma liczi – będą raczej jesienią. Póki co zajmę się malinami i różą :D Buziaki i pozdrowienia! :*
Owoce liczi są piękne. Wyglądają tak egzotycznie i te kolory… Niestety ja za smakiem nie przepadam. Wolę na nie patrzec :)
Trzymam kciuki i mam nadzieję, że pełny wymiar nie znaczy, że będziesz pisać/publikować rzadziej.
Dziękuję serdecznie za wizytę, komentarze i kciuki! Dziś dzieć w pracy minął dość szybko, choć stopa niestety teraz boli :/ Zobaczymy, czy się przyzwyczai do nowego rytmu, czy jednak będzie się dawać we znaki ;)
*
Viri, ja zdecydowanie wolę liczi jako ‘dodatek’, samo – na ‘surowo’ – smakuje mi trochę mniej (przez tę lekko ‘galaretowatą’ konsystencję ;) ).
Śnieżko, u nas teraz już świeżych nie ma; następny ‘wysyp’ będzie zimą :)
Basiu, dla mnie to jest zdecydowany hit na upalne lato!
A co do nalewek, to mam nadzieję, że uda mi się je wstawić niebawem na bloga.
Kasiu, ponoć na półkuli północnej sezon liczi przypada na przełom czerwca i lipca, a na południowej – grudnia i stycznia.
Korniku, dziękuję serdecznie :)
Grażyno, w takim razie wirtualnie częstuję :)
Olu, i ja wolę teraz przesiadywanie w cieniu, tym bardziej że nie najlepiej znoszę mocne słońce…
Margot, potwierdzam : smakują naprawdę bosko! ;)
Majano, miło mi niezmiernie! Cieszę się, że i przepisy i zdjęcia przypadły Ci do gustu :) A liczi koniecznie kiedyś spróbuj, by przekonać się, czy to Twoje smaki ;)
Atino, znajoma robiła z owocami z puszki i też było dobre, dlatego możesz spróbować bez problemu. A jak kiedyś zdobędziesz świeże, to zrobisz ponownie ;)
Psinko, ciekawa jestem, czy koktajl Ci posmakuje. Daj znać proszę :)
Zay, ale nawet tylko jako dodatek do innych owoców nie lubisz? Oczywiście rozumiem, że można czegoś nie lubić, wszak ja nie toleruję arbuza na ten przykład ;)
Myniolinko, ten sorbet jest idealny właśnie na teraz ;)
Belgio, do obierania byli pomocnicy na szczęście ;)
Narzeczono, w sklepikach które odwiedziłam wszędzie mówiono mi, że tydzień-dwa tyg. temu jeszcze były, ale teraz już nie. Ale może jeszcze gdzieś je znajdziesz ?
Ja liczi jadłam po raz pierwszy we Francji, równe 20 lat temu. Było to nie lada przeżycie ;) Pestka w tych owocach też mnie trochę drażni, dlatego chyba tak rzadko je kupuję… A co do tych owoców egzotycznych, to wiadomo że nigdy nie kupimy ich tutaj takich na 100% dojrzałych na drzewie / krzaku, ale można znaleźć sklepiki oferujące lepszą lub gorszą smakowo jakość. Choć nie zawsze jest o to łatwo.
Asiejo, dziękuję serdecznie! Włochacz też bardzo mi się podoba :)
NaStole, w takim razie cieszę się, że zdjęcie takie sugestywne ;)
Leloop, witaj :)
Współczuję twojej znajomej (Tobie z resztą też…), bo taka reakcja alergiczna to nic miłego :/
Ja ogólnie za sorbetami nie przepadam i jeśli mam do wyboru lody lub sorbet, to chyba zawsze wybiorę lody ;) Ale aktualnie sprawdza się niestety stare powiedzenie : jak się nie ma co się lubi… ;)
Abbro, Retrose, dziękuję! I polecam :)
No właśnie RainDrop, tak jak pisałam wyżej – wszystko zeleży od tego skąd owoce są sprowadzane; tutaj też największy ‘wysyp’ jest zimą właśnie.
Kasiu, w takim razie pozostaje Ci sorbet malinowy, też pyszny ;)
Anno Mario, mam nadzieję, że uda mi się zachować dotychczasowy ‘rytm’ (fotografując w weekendy, bo w tygodniu raczej już czasu i energii na to mieć nie będę niestety).
*
Pozdrawiam wszystkich serdecznie !
O tak, maliny i liczi to świetne połączenie… A rambutany są cudowne, zwłaszcza takie kupowane w miejscu „produkcji”…
Pierwszy raz widzę liczi w całej swej okazałości, jest niezwykłe.
Beo! uwielbiam te Twoje zdjęcia, są takie ciepłe, domowe i klimatyczne.
Pozdrawiam cieplutko, Olcik
Sorbet bardzo w moim guście, robię podobne tylko bez cukru z odrobiną syropu z agawy. Nie zdążyłam wpisać komentarz pod zupą z arbuza w poprzednim poście, i powiem tylko że ta zupa do mnie przemawia jako że arbuzy uwielbiam!
Pozdrawiam słonecznie!
Beatko, jak zwykle cudowne zdjęcia. A połączenie liczi z malinami… ech to musi cudownie smakować :)
Pozdrawiam serdecznie!
Liczi zawsze mnie trochę odstraszało swoją oślizgłością, ale w koktajlu chętnie spróbuję, bo to lato jest dla mnie koktajlowe, przyda się więc jakieś urozmaicenie. Sorbety wyglądają pysznie, ale na nie pewnie się już nie skuszę, bo po ostatnich sorbetowych przygodach chyba nie będę już miała cierpliwości czekać, aż się podmrożą na tyle, by móc je zmiksować. Pozdrowienia! Aha, rambutan rzeczywiście rozbrajający.
oh, liczi! uwielbiam!
Pinosie, ciągle opowiadają mi o tym moi uczniowe, którym praktycznie nic tutaj z wiadomych powodów nie smakuje ;)
Olu, to na zdjęciu to kuzyn liczi – rambutan; liczi do sesji zdjęciowej niestety nie udało mi się już dokupić :/
Kass, cieszę się bardzo, że zupa arbuzowa do Ciebie przemawia :)
Eve, Paula, dziękuję serdecznie! :)
Masz rację KaroLino, miłe jest takie urozmaicenie :) A koktajle i u nas często się teraz pojawiają, w taki upał na nic innego nie ma się bowiem ochoty…
*
Pozdrawiam wszystkich serdecznie !
Beatko, czytając ten „lodowy” wpis – przeżywałam istne katusze. :) Za oknem niemiłosierny upał (mimo zaawansowanej już wieczorowej pory), po powrocie z urlopu – zamrażalnik pusty, o lodach tylko pomarzyć mogę, a tutaj u Ciebie taaakie zdjęcia, z taaakimi zimnymi atrakcjami. :) Niestety, od patrzenia w monitor – zimniej mi się nie zrobiło. :D A szkoda. :D
Na Twoim blogu tyle wspaniałości, że… od samego patrzenia skacze mi cukier ;) Pozdrawiam wakacyjnie.