*
Lipiec dobiega już końca, pora więc pomyśleć o przetworach z moreli ;)
Tutaj konfitura morelowa (czy też dżem) to tradycja, nie może więc zabraknąć choć kilku słoiczków domowych przetworów z moreli na zimę. Niestety tradycyjna tego typu konfitura (czyli np. ta robiona przez teściową ;) ) nie wchodzi u mnie w rachubę; nie jestem bowiem w stanie przełknąć czegoś, co zawiera blisko kilogram cukru na kilogram owoców. Swoje dżemy robię po to, by czuć w nich przede wszystkim smak owoców, a nie cukru, dlatego ‘okrajam’ ten składnik jak tylko mogę.
Dżemy / konfitury lubię wzbogacać przyprawami czy ziołami. Dzięki temu co sezon z tych samych owoców można wyczarować coś innego. I tak do moreli na przykład świetnie pasuje wanilia, kardamon, cynamom, imbir a nawet szafran, który dodatkowo nadaje owocom pięknego, intensywnego koloru. Rozmaryn, werbena cytrynowa a przede wszystkim lawenda również są godnymi polecenia partnerami dla moreli. A propos lawendy – jeśli używamy kwiatów (suszonych lub świeżych) warto zawinąć je w gazę i wyciągnąć je pod koniec smażenia, by smak nie stał się zbyt intensywny i ‘mydlany’ (od pewnego czasu zamiast kwiatów lawendy używam naturalnego olejku eterycznego, który jest prawdziwą ‘esencją’ rośliny i który wg mnie nadaje potrawom bardziej subtelnego aromatu).
Wybierając owoce do przygotowania dżemów / konfitur pamiętajmy, by były one dobrze dojrzałe, jednak nie za bardzo, gdyż im bardziej dojrzałe owoce, tym mniej zawierają one pektyny, co jest logiczne : dojrzały owoc = o wiele więcej cukru = o wiele mniej kwaśności, a im mniej kwaśny owoc – tym mniej pektyny; wtedy możemy ewentualnie dodać np. nieco soku z cytryny (ok. 2-3 łyżki na każdy kilogram owoców, połowę na początku smażenia, a połowę pod koniec) co - obniżając Ph preparacji – powoduje lepsze ‘ścinanie’ się masy. Możemy też oczywiście dodać samej pektyny lub bogatych w nią owoców, o czym wspominałam również tutaj – klik.
Do dżemów z moreli czy brzoskwini bardzo często obieram owoce ze skórki – w tym celu zalewam je wrzątkiem i pozostawiam na ok. minutę, po czym natychmiast przekładam je do zimnej wody i po chwili obieram. Jako że nie używam cukrów żelujących, to owoce smażę dosyć długo, nie przeszkadza mi bowiem konsystencja marmolady, wręcz przeciwnie ;) Jeśli jednak chcemy by owoce nie były zbytnio ‘rozgotowane’ a konfitura nadal pozostaje dosyć płynna, możemy ‘wyłowić’ owoce i dalej gotować sam pozostały w rondlu sok (dodając również to co skapuje z odłożonych owoców), aż do otrzymania odpowiedniej konsystencji; wtedy przekładamy owoce ponownie do garnka, gotujemy jeszcze ok. 5 minut i napełniamy wyparzone / wypieczone słoiki.
Jeśli zaś chcemy naszej konfiturze nadać charakterystycznego aromatu – dodajmy do niej kilka gorzkich ‘migdałów’ znajdujących się w pestce moreli : pestkę rozgniatamy, wyciągamy ‘migdał’, blanszjemy go, obieramy ze skórki i dodajemy go do naszej konfitury (ok. 5 sztuk na kilogram owoców). Pod warunkiem oczywiście, że lubimy ten posmak ;)
A samych pestek z moreli nie wyrzucamy! Wkładamy je do dużego słoja (najlepiej jeśli będą mieć ‘przyczepiony’ jeszcze kawałek owocu), zasypujemy cukrem (500-600 g na ok. 100 pestek), dodajemy kilka gorzkich ‘migdałów’ + ewentualnie dwie morele, zalewamy alkoholem (ok. 1 litr) i po kilku miesiącach otrzymujemy pyszną nalewkę ;) A przy okazji wielce ekologiczną, nic się bowiem w naszej kuchni wtedy nie zmarnuje :D
Dziś jednak nie o nalewce ma być, a o przetworach, choć i coś ‘procentowego’ znajdzie się na końcu listy ;)
*
Dżem morelowy z lawendą (lub kardamonem)
1 kg moreli (waga po wypestkowaniu)
ok. 250 cukru
3 źdźbła lawendy (lub 2 krople naturalnego olejku eterycznego)*
dodatkowo : sok z cytryny lub pektyna naturalna
* lawendę możemy zastąpić zmielonym kardamonem
metoda I
Morele sparzyć i pozostawić we wrzątku na ok. minutę, następnie przełożyć je do zimnej wody, obrać ze skórki, wypestkować i pokroić na kawałki. Owoce zasypać cukrem, przykryć i odstawić minimum na 12 godzin (ewentualnie mieszając od czasu do czasu). Następnie dodać lawendę (lub kardamon) i smażyć owoce regularnie mieszając aż do otrzymania odpowiedniej konsystencji (ewentualnie dodając sok z cytryny lub odrobinę naturalnej pektyny, jeśli dżem nadal jest zbyt płynny).
Gorący dżem przełożyć do czystych, gorących, wyparzonych (i osuszonych) lub wypieczonych słoików.
Jeśli chcemy dżem przechowywać dość długo – radzę go dodatkowo zapasteryzować (przypominam wpis o pasteryzacji tutaj – klik).
metoda II (dwudniowa)
Przygotować owoce jak wyżej (obrać ze skórki, wypestkować i pokroić) i gotwać je bez dodatku cukru przez ok. 30-45 minut. Odstawić.
Następnego dnia owoce ponownie zagotować, po kilku minutach dodać cukier i ewentualne przyprawy i smażyć do otrzymania odpowiedniej konsystencji. Następnie – postępować jak powyżej.
W ten sposób przygotowuję co roku moje powidła śliwkowe i metoda ta sprawdza się również i tutaj, w przypadku moreli.
* * * * *
Poniższy dżem to aktualny hit tegorocznego lata ;) W weekend będę go robić ponownie, z podwójnej porcji, niesamowicie bowiem wszystkim posmakowal.
*
Dżem brzoskwiniowo-morelowy z malinami
waga owoców po wypestkowaniu
700 g brzoskwiń
500 g moreli
250 g malin
60 ml wody
ok. 200 g cukru
1 laska wanilii (można pominąć)
otarta skórka z cytryny
dodatkowo : sok z cytryny lub pektyna naturalna
Brzoskwinie i morele sparzyć i pozostawić we wrzątku na ok. minutę, następnie przełożyć je do zimnej wody, obrać ze skórki, wypestkować i pokroić na kawałki. Laskę wanilii przekroić wzdłuż na pół i ostrzem noża wyjąć ziarenka. Owoce wymieszać ze skórką cytrynową oraz z ziarenkami wanilii, zasypać je cukrem, dodać obie połówki laski, przykryć i odstawić na minimum 12 godzin (ewentualnie mieszając od czasu do czasu).
Maliny gotować w wodzie przez ok. 5 minut, następnie przetrzeć je przez sito, by pozbawić je pestek; otrzymany sok dodać do zasypanych cukrem owoców (to na tym etapie dodajemy ewentualnie również sok z cytryny). Smażyć owoce (regularnie mieszając) aż do otrzymania odpowiedniej konsystencji (pod koniec smażenia możemy również dodać odrobinę naturalnej pektyny).
Gorący dżem przełożyć do czystych, gorących, wyparzonych (i osuszonych) lub wypieczonych słoików.
Jeśli chcemy dżem przechowywać dość długo – radzę go dodatkowo zapasteryzować (wpis o pasteryzacji tutaj – klik).
Oczywiście owoców nie musimy obierać ze skórki, a maliny możemy dodać do dżemu bez uprzedniego przecierania, jeśli ich pestki nam nie przeszkadzają; możemy też ewentualnie dodać odrobinę rumu na przykład. Morele możemy pominąć i użyć tylko brzoskwiń i malin, mnie jednak to trio bardzo przypadło do gustu.
(inspiracja : Marie Leteuré – ‘Mes petits pots de confiture’)
* * * * *
I na koniec dwie propozycje dla tych, którzy szukają czegoś mniej pracochłonnego :
*
Morele w syropie
(zrobione tak, jak prezentowane zeszłej jesieni śliwki w słodkiej marynacie – klik)
1 kg moreli (waga po wypestkowaniu)
2 szklanki wody
2,5 szklanki cukru
1,5 łyżeczki kwasku cytrynowego (można pominąć)
lawenda (użyłam 2 kropli naturalnego olejku eterycznego)*
Morele – dojrzałe lecz jędrne – sparzyć i pozostawić we wrzątku na ok. minutę, następnie przełożyć je do zimnej wody, obrać ze skórki, wypestkować i ułożyć w suchych, wyparzonych słoikach (nie uciskając ich zbyt mocno).
Wodę zagotować z cukrem, następnie dodać kwasek cytrynowy i ewentualnie olejek lawendowy (lub kwiaty lawendy) i zalać wrzątkiem owoce. Słoiki zakręcić i pasteryzować jak zazwyczaj. Wystudzone słoiki odstawić w ciemne i chłodne miejsce na minimum 2 miesiące.
* Jeśli używamy suszonej lawendy, to w zależności od tego, jak bardzo lawendowy smak chcemy uzyskać, dodajemy jej ok. 1-2 łyżek do przygotowania syropu; przed zalaniem owoców syrop filtrujemy, pozostawiając mniej więcej łyżeczkę lawendy, z czasem nadaje on bowiem coraz mocniejszego smaku.
*
* * * * *
Morele w rumie
1 kg moreli (waga po wypestkowaniu)
500 – 600 g cukru
rum
1-2 laski cynamonu lub wanilii
+ ewentualnie spirytus : na każde 500 ml rumu ok. 150 ml spirytusu (można pominąć)
Morele sparzyć i pozostawić we wrzątku na ok. minutę, następnie przełożyć je do zimnej wody, obrać ze skórki, wypestkować i ułożyć w suchym, wyparzonym słoju (lub w kilku mniejszych). Owoce zasypać cukrem* i zalać alkoholem tak, by przykrył on owoce. Zamknąć szczelnie słoik i odstawić w ciemne miejsce na minimum 2 miesiące. Regularnie ‘potrząsać’ słoikiem by cukier dobrze się rozpuścił.
*cukier możemy też ewentualnie rozpuścić wcześniej w niewielkiej ilości rumu, podgrzewając go bardzo delikatnie w rondelku (delikatnie, by alkohol nie wyparował)
*
* * * * *
To tyle na dziś, jak zwykle zrobiło się dłużej, niż przypuszczałam… I później, niż przypuszczałam ;) Dobrze, że jutro już piątek :)
Pozdrawiam serdecznie! I życzę Wam słonecznego weekendu :)
*
Dżem morelowy z lawendą jest moim faworytem! :D
Co Ty robisz z taką ilością przetworów?! Maliny z morelami bardzo lubię, bo ich aromaty doskonale się dopełniają, a lawendowy… Ach! Cudo!
Beatko, jesteś niesamowita ! Wspaniale przetwory! Aż mi się zachciało spróbować wszystkich po kolei z tych cudownych zdjeć.:))
Prócz samych, wspaniałych pomysłów na przetwory podobają mi się niezmiernie Twoje słoiczki! Są takie urocze:)
Uściski serdeczne, miłego weekendu:**
zgadzam się całkowicie z Majaną;D pięknie wyglądają Twoje przetwory;))
lato zamknięte w słoiczkach… cuda!
Oj, jak to będzie smakowało zimą :)
W niedzielkę zrobiłam 3 konfituki morelowe- bardzo, bardzo lubię!:)
Wszystkie cudne, ale ten z lawendą mnie zauroczył zupełnie!
Wypróbuj koniecznie brzoskwiniowy z wanilia ( Przepis u mnie na stronie),obłędny jest
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu U nas leje, ale od jutra ma być podobno lepiej
Szczególnie te morele z rumem mnie zainteresowały choć muszę przyznać cały obszerny „wykład” bardzo mnie zainteresował bo z tzw. „wekami” u mnie trochę na bakier.
p.s. faktem jest, że owoce w wekach bywają przesłodzone i zgadzam się, że najważniejsze to smak owocu połączony z jakąś ciekawą przyprawą. Rozmaryn z morelami musi być przeciekawy.
pozdrawiam
Och, ach, ech! :-) Tak, tak zapierają dech w piersi. :-) Morelowe przetwory… Bajeczne. :-)
Tylko sobie teraz cudne zdjęcia pooglądałam, ale wrócę niebawem poczytać. Pozdrawiam :)
dzięki za ten naukowy wstęp o konfiturach :) zawsze czekałam aż owoce będą baaardzo dojrzale ;)
ja nie obieram, bo lubię na grzance „grubszy” kawałek i wrzucam garść migdałów w płatkach, zeby „chrupało”:)
za to przypalam konfitury koncertowo :/ w trakcie smażenia powinno się mnie przykuć do kuchenki, żebym zestawiła garnek w odpowiednim momencie. na ogol wyjdę na „sekundkę”, po to zeby z przekleństwem na ustach wpaść do kuchni gdy wyczuje w powietrzu charakterystyczny smrodek :}
no to idę smażyć ;)
Jesteś mistrzynią przetworów, wiesz, Beo? Zazdroszczę! Ja, niestety, nie mam póki co możliwości zaszaleć ze słoiczkami.
Pozdrawiam! :)
Słońce w słoiczku! Zazdroszczę tych pychotek!
mmmm… aż czuję ten smak i aromat! mmmm! Cudeńka.
Miłego weekendu :*
A ja już po przetworach morelowych ze swojego drzewka, z tym roku zrobiłam z nich powidła. I zasmucił mnie wpis o tych pestkach, kurcze, tyle ich miałam i wyrzuciłam, a mogłam mieć z nich nalewkę :((
Beo,
czy juz pora na zbieranie kwiatow z lawendy? Jak sie to robi? Ucina nozyczkami cale lodygi i suszy lodyga w dol?
czy tez chodzi o swieze kwiaty przy zaprawach?
czy znasz Beo moze jakis adres, gdzie internetowo mozna kupic lawendowe poduszeczki z Prowansji?
piekny wpis, piekne zdjecia.
dzieki.
Dziekuje za wspaniale porady! Razem z chlopakiem przymierzamy sie do stworzenia wlasnych przetworow a twoje wygladaja niezwykle kuszaco! :D
Ile cudowności naprodukowałaś:) no ale jak się ma taką farmę w zasięgu, to się nie dziwię:) będziesz miała w zimie co wspominać :) Dla mnie przetwory to takie zamknięcie w słoiczku części lata:)
Pozdrwiam!
Ja w tym roku strajkuję z przetworami :) Nie robię nic. Nie mam siły, może i ochoty… Dziwne dla mnie to lato…
Ale wersji z lawendą, to jestem bardzo ciekawa :)
Wyglądają smakowicie. Dżem morelowy póki co kupujemy, a ze świeżymi morelami pieczemy tartę frangipani. Suszone dodajemy do granoli, a ostatnio robiłam też… „brownie” (whitie?:-)) z białej czekolady z dodatkiem suszonych moreli – robi się tak samo jak tradycyjne brownies, tylko że z białej czekolady i bez kakao:-)
Beatko ten dżem z lawendą mnie zaczarował wiesz – całe sczęście, że jeszcze u nas nie ma takich super fajnych moreli bo moja lawenda została w Białymstoku. Ale w przyszłym tygodniu już ją będę miała to napewno zrobię choć 2-3 słoiczki.
A wogóle to chcę Ci podziekować za to, że Jesteś dla mnie nieustającą inspiracją.
Coś zrobiłam ale o tym napiszę może jutro :)
serdecznie pozdrawiam
Ciekawe i smakowite propozycje z moich ulubionych moreli znalazłam u Ciebie Bea. Podziwiam Twoją kulinarną kreatywnośc! Chociaż nie mam w swojej kuchni, aż takich możliwości słoiczkowych działań to morele z lawendą bardzo kuszą. Lubię tu do Ciebie zaglądac również z powodów wrażen estetycznych- podziwiam piękne zdjęcia. Pozdrawiam. Bożena
Konfitury pięknościowe, będzie czym się zima delektować :) Podziwiam, że uzyskałaś aromat lawendy, który Ciebei zadawala. Ja nigdy nie mogłam złapać odpowiednich proporcji, a to za dużo i smakowało jak odświeżacz powietrza;) a to zupełnie za mało. Na pewien czas zrezygnowałam z tego dodatku, do czasu jak nie kupiłam w Prowansji miodu z lawendy. Miód jest bardzo aromatyczny i wystarczy tylko jedna łyżka na kilogram owoców i powstaję delikatna lawendowa nuta. Do lodów i deserów, rezygnuje z kwiatów (nawet jak tego przepis wymaga) tylko ograniczam sie do samego miodu.
Z miodów tamtego regionu to jeszcze ma niesamowity smak tymiankowy, a z naszych rodzimych to uwielbiam wrzosowy, akacjowy, lipowy i gryczany :) kiedyś były tez u nas tzw ziołomiody, rewelacja, szkoda że już zaniknęły.
Twój blog jest niesamowity, ciągle się coś dzieje i miło tu zaglądać :)
ściskam An
Przetwory bardzo apetyczne a zdjęcia piękne !
chciałabym być Twoją sąsiadką wpadałabym na śniadanie :)
cudowne przetwory i zdjęcia :)
Witaj moja Mistrzyni :). Również przymierzam się do morelowych przetworów. :) Dziękuję za pyszne inspiracje :)
Przetwory są przecudowne! Ech, uwielbiam morele. Dlatego też pozwoliłam sobie ukraść jeden przepis na morele w syropie i odrobinkę go zmodyfikować. Morelki wyglądają przepysznie, nie mam pojęcia, jak zdołają przeleżeć zamknięte te 2 miesiące ;)
Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze!
Zgadzam się z Wami całkowicie – takie przetwory to kawałek lata zamknięty w słoiczku; będzie jak znalazł na jesienno-zimowe śniadania ;)
*
Pinkcake, zazwyczaj robię dżemy z kilograma owoców, więc to wcale nie jest tak dużo, to zaledwie 3-4 małe słoiczki; jeden-dwa dla nas i reszta do rozdania ;) W okesie świątecznym takie słoiczki są idealnym dodatkiem do podarków dla bliskich :)
Beato, dziękuję za info! Zaraz pójdę go poszukać u Ciebie :)
Bareyo, niestety morele z rozmarynem lubię tylko ja, więc robię je coraz rzadziej ;) Mam nadzieję, że ‘wykład’ nie był zbyt męczący, zawsze się tego trochę obawiam…
Leloop, te baaardzo dojrzałe owoce mają świetny, słodki smak, to fakt, tylko pektyny niestety mniej, ale przecież i temu możemy zaradzić ;)
Ja dawniej też owoców nie obierałam, a teraz stwierdzam, że chyba wolę te obrane; choć często robię pół na pół. Za to ‘chrupiące’ wersje lubię trochę mniej ;))
I też niestety czasami zbyt często zostawiam konfitury bez opieki ;) choć na szczęście nic się nie przypala. Teraz najczęściej siadam z książką obok i co 2-3 strony mieszam w rondlu ;)
Caracordata, będzie nalewka w przyszłym sezonie ;)
Cafe ole, na południu Francji zazwyczaj zbiera się lawendę w okolicach połowy lipca. Tak jak piszesz – ucina się łodygi i suszy albo związane w bukietach ‘główką’ w dół, albo rozłożone na płasko, na gazecie, w suchym i przewiewnym miejscu. Gdy kwiaty są już odpowiednio wysuszone ‘nasionka’ same praktycznie odpadają.
Do przetworów możesz użyć albo świeżych kwiatów, albo suszonych; jeśli chcesz np. ‘udekorować’ słoiczek wkładając takie źdźbło lawendy już na sam koniec do słoiczka, wtedy powinny to być kwiaty ususzone, te świeże bowiem mogą spowodować pleśnienie (z powodu wilgoci, jaką zawierają i która będzie się z nich w słoiczku ‘wydobywać’).
Co do lawendowych poduszeczek z Prowansji to nigdy nie kupowałam ich w sieci, ale poszukam linków i z pewnością coś Ci w weekend podeślę :)
Jou, witaj :) Dziękuję za odwiedziny i komentarz! I trzymam kciuki za Wasze przetwory :)
Kasiu, ja nie robiłam praktycznie żadnych przetworów w zeszłym roku (oczywiście przez kontuzję ;) ), więc w tym roku wyjątkowo miałam ochotę ‘poszaleć’ ;)
Anno Mario, z morelami lubię chyba wszystko, z suszonymi również. Piekłam zimą pyszne ciasto z suszonymi morelami właśnie z pewnego duńskiego przepisu i jeśli dobrze pamiętam, to też było z dodatkiem białej czekolady; było absolutnie przepyszne ! :)
A na weekend będzie u nas ciasto, też z morelami właśnie, gdyż na święto narodowe (1-go sierpnia) moreli na stole nie może zabraknąć ;)
Eweloso, rumieniec oblewa moje lico… Takie słowa to balsam dla mojej skołatanej duszy :*
Miło mi niezmiernie, że to co Wam tutaj pokazuję podoba się, smakuje i inspiruje :)
I niecierpliwie czekam na szczegóły ;)
A dżem serdecznie polecam, ten z malinami również ! :)
Bożeno, dziękuję serdecznie! I jednocześnie przepraszam, że nie udaje mi się częściej do Waszych kuchni zaglądać… Staram się jednak, by te wizyty były w miarę regularne. I w takich chwilach zawsze się zastanawiam, kto i po co wymyślił nam pracę?!? ;))
An, ja też miód lawendowy bardzo sobie cenię (też kupuję francuski); świetnie sprawdził się w zeszłorocznym crumble z morelami oraz we wcześniejszych konfirurach, pychota :)
Tymiankowy miód też bardzo lubię, tylko wrzosowego chyba nie znam… Pozostałe o których wspominasz zawsze na zmianę goszczą w mojej kuchni :)
Miło mi, że nadal masz ochotę tu zaglądać, mimo iż ja ciągle ze wszystkim spóźniona… :/
Magdo, fajnie by było mieć taką sąsiadkę ;)
Nieee no Malto, do Mistrzyń przez duże M to ja naprawdę nie mogę się porównywać! Ale oczywiście dziękuję za przemiłe słowa :)
Moniko, ‚kradnij’ proszę ile Ci się podoba :)
*
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie !
Słoiczki faktycznie dodają bardzo dużo uroku:) Mnie ten z malinami chodzi po głowie. Zobaczę jakie jutro będą owoce na hali. MOże taki zrobię? Ale pięknie wyglądają wszystkie!
Bea, Ty to prawdziwa czarodziejka jesteś. :) Gdybym była taką morelką, to chyba chętnie wskoczyłabym do Twojego garnka. :D
Z tymi pektynami to dla mnie zawsze wielka zagadka była i jak już brałam się za konfitury, a był taki czas kilka sezonów temu, że jak oszalała wszystko wekowałam :D – to oczywiście nigdy nie wiedziałam ‚co i jak’ i bardziej na intuicję się zdawałam, niż na podbudowaną wiedzę. Teraz wszystko mam jak na talerzu. :)
Propozycje jak zwykle wspaniałe. :)
Weekendowe buziaki przesyłam. :**
Beo,
dziekuje:)
jak zdrowo, owocowo i pysznie!
Beo,
wiesz co?
bo mi znowu nie wyszly. i pomyslalam, zeby Ciebie poprosic. nie musi byc na jutro.
rok temu jadlam pyszne muffiny…oliwkowo-szynkowo-orzechowo-cukiniowe.
i jeszcze jakisik ser w nich byl.
ja dodalam parmezanu ( nie znam bowiem przepisu i probowalam sama) i wyszly rozmemlance totalne.
moze nie powinnam robic na masle tylko na oliwie? ale na to wpadlam juz po fakcie.
potraktuj ten wpis jako inspiracje. jak nie masz teraz czasu to moze kiedys. wchodze na twoja strone systematycznie wiec nie przegapie.
ale mowie Ci, tamte muffiny, w gosciach rok temu, byly rewelacyjne.
pewnie zle dobralam proporcje:(
Dziękuje! Postaram się napisać czy nam się udało bo naprawde nie moge sie doczekac. Mam tez nadzieje zaczac komentowac regularnie :]
morele uwielbiam, mogę je jeść bez ograniczeń, może zrobię coś z Twoich propozycji, ale morele jeszcze u nas drogie jak na moją bidną kieszeń ;)
Beatko chciałam Cię zaprosic do konkursu, który zorganizowałam na swoim blogu dla kreatywnych i pomysłowych bloggerów :) Można wygrac super gadżety i kosz smakowitości. Wszystkie informacje znajdziesz u mnie:
http://gotowaniecieszy.blox.pl/html
Pozdrawiam i zapraszam do wspólnej zabawy :)
Ojej, jakie cudowne połączenia owoców w tych dżemach! Morele z lawendą, z malinami.. Takie konfitury to prawdziwe perełki w spiżarni. Cudowne, wspaniałe! Apeptyt wręcz rośnie w miarę przeglądania Twojego bloga ;]
Pozdrawiam gorąco!
ten lawendowy dodatek brzmi niezwykle.
O nalewce na pestkach moreli nie wiedziałam, na pewno wypróbuje przy okazji „przetworowania”… Mam przepis na lawendową nalewkę, więc może połączę jeden z drugim…
Bea, jesteś po prostu niesamowita! Morelowy dżem robię z sokiem z cytryny i pomarańczy i kapką rumu – pychota, polecam (niestety zeszłoroczna produkcja .. zapleśniała..) – ale chyba się skuszę w tym roku zrobić połowę wg Twojego przepisu z kardamonem – kardamon uwielbiam :)
Jej, nie nadążam z komentowaniem! Beo, tykle wątków poruszyłaś, tyle smakó przemyciłaś, że naprawdę ciężko mi cokolwiek sensownego napisać… Moze powiem tylko,ze te morele w rumie mnie zachwyciły, podobnie jak zdjęcie placka z lotu ptaka :)
Uściski!
Kasiu, mam nadzieję, że jednak się skusiłaś na ten z malinami ?
Małgosiu, cieszę się, że info się przydało ;) Ja moje pierwsze przetwory też robiłam ‘na czuja’, co niestety nie zawsze dobrze się kończyło ;))
Cafe ole!, oczywiście teraz dopiero widzę, że zapomniałam o tym przepisie… Jutro poszukam, dobrze ? Zupełnie mi to wyleciało z głowy, przepraszam… :/
Paula, dziękuję :)
Jou, i jak ? Udało się mam nadzieję ?
Aga, morele staniały ?
Kasiu, dziękuję za zaproszenie! Wybacz, że nie udało mi się przyłączyć…
Może innym razem ? ;)
Witaj Karmel-itko! Miło mi, że Ci się tu w mojej morelowej kuchni podoba ;)
Asiejo, morele i lawenda baaardzo się lubią :)
Pinosie, lawendowa nalewka brzmi intrygująco !
Moniko, ten z rumem z pewnością jest pyszny ! Będzie na przyszły rok :)
Aniu, miło mi bardzo, że przetwory i ciasto i Tobie przypadły do gustu :)
*
Pozdrawiam wszystkich serdecznie ! I raz jeszcze dziękuję za wizytę :)
Wlasnie dotarlam do tego wpisu, widze Beata ze bardzo podobnie robimy „lekki” dzem morelowy – max. 250d cukru na 1 kg owocow. wisz, sama zadaje sobie pytanie kto je te dzemy w ktorych stosunek owocow do cukru wynosi 1:1? Lubie slodycz, ale taka ilosc cukru zabija caly smak owocow, niektorzy twierdza ze cukier konserwoje, dlatego dodaje sie go duza, ale czy Ty Bea mialas kiedys problem z przechowywaniem dzemow z tak niewielka iloscia cukru?
Morele w rumie, to brzmi wspaniale! Myslalam nad tymi w syropie, sa piekne, ale czy tak bardzo mi sie ich chce? :)
Pozdrawiam Cie serdecznie!
Basiu, wiem kto jada takie dzemy! Moja tesciowa ;) Ja naprawde nie jestem w stanie ich przelknac, czuje tylko smak cukru wtedy, a nie owocow. I wlasnie 1/4 cukru w dzemie to dla mnie zdecydowanie wystarczajaca ilosc, a gdy owoce sa bardzo slodkie to nawet i mniej.
Problemow z przechowywaniem dzemow nigdy nie maialam, ale ja je zawsze pasteryzuje, wiec to pewnie dlatego wszystko jest jak najbardziej ok.
I co z tymi morelami w rumie? Zrobilas jednak? :)
Pozdrawiam!
Dziekuej Bea, ze utwierdzials mnie w przekonaniu, ze dzemy z mala iloscia owocow tez da sie przechowywac :-) wlasnie, moja babcia robila/jadla takie slodkie dzemy, kazdy smakowal slodko o nie byl w stanie czlowiek odroznic truskawki od sliwki :D
Mysle wiesz nad tym rumem, kusi mnie to polaczenie, ale na chwile obecna skonczyly mi sie sloiczki i morele :)
To trzeba szybko dokupic! I sloiczki i morele ;)
Mnie sie w trakcie przetwarzania skonczyl alkohol, nigdy jeszcze nie zuzylam go chyba tyle co w tym roku ;))
Wlasnie i o ile z morelami chyba nie bedzie wielkiego problemu, to sloiczki sa tu tylko wielkie (333ml, to ogromne jak dla mnie:)… Ale bede kombinowac :)
Oj, faktycznie spore! Ja zaczynam od takich 150-180 ml (tych robie najwiecej), potem mam 215 zdaje sie, 250 i potem cos kolo 300, ale tych uzywam niezwykle rzadko. Kombinuj Kochana koniecznie! ;)
A mnie ten Twoj dzem na blogu tez sie bardzo spodobal! Zapisze go sobie tez na przyszly sezon wlasnie :)
Pingback: Owoce czarnego bzu – przetwory « Bea w Kuchni
Ile należy dodać suszonej lawendy?
Aniu, to zależy od tego, jak bardzo lawendowy smak chcesz uzyskać; możesz dodać 1-2 łyżki suszonej lawendy, radzę jednak przefiltrować syrop przed zalaniem owoców zostawiając tylko kilka ‚nasionek’ w słoiku, lawenda z czasem nadaje bowiem coraz mocniejszego smaku.
Zaraz dopiszę to do przepisu.
Pozdrawiam!
Bardzo dziękuję. Właśnie zaopatrzyłam się w suszoną lawendę i szukam różnych sposobów jej wykorzystania :)
Pingback: Bea w Kuchni
Beo!
Dżem brzoskwinia-morela-malina jest obłędny. Jak mi starczy czasu jutro robię podwójną porcję, bo po urlopie owoce mogą się nie trafić… Trochę długo gotowałam syrop (wyciągałam owoce) i wyszło bardzo intensywnie…, ale to jest pyszne! :)
Robiłam jeszcze dżem morelowy z wywarem z suszonej lawendy, ech poezja, a jak niesamowity byłoby ze świeżą pewnie…
Pasteryzowałam też Twoją metodą, która jest bardzo wygodna. Mam tylko nadzieję za każdym razem, że słoiczki nie pękną, bo termometr w piecyku wskazuje dużo niższą temperaturę, niż taki do mięs ;)
A tak bardzo smakują mi te dżemy zapewne, bo nie są przesłodzone, to mi baardzi pasuje! Tylko już ciężko będzie jeść dżemy mojej mamy…
No i zastanawia mnie po co ludzie dodają tych żelfixów, przecież normalna konsystencja dżemu/konfitury jest fajniejsza, atrakcyjniejsza, niż jakaś galaretka…
Fila, witaj! Prawda, ze te dzem jest niesamowity? I ja zakochalam sie w nim po uszy ;))
I widze, ze mamy podobny ‚problem’ z dzemami – ja tez nie jestem juz w stanie jesc tych ‚normalnie’ slodzonych, chce bowiem czuc smak owocow, a nie cukru! Dlatego wlasnie od lat wyznaje zasade ‚zrob to sam’ ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Co lubią brzoskwinie, czyli brzoskwiniowe przetwory 2011 ;) « Bea w Kuchni
Mam problem z tymi morelami. Po obraniu i przeleżeniu nocy w lodówce z cukrem robi się z nich w zasadzie papka. Mam do wyboru albo kupić polskie bardzo bardzo dojrzałe (efekt jak wyżej) albo w hipermarkecie twarde nędzne i bez smaku.
Czy można to robić z tak miękkich moreli czy lepiej sobie odpuścić??? Pomocy!
A moze w takim razie zamiast na cala noc, to pozostawic je tylko na kilka godzin? Ja bym mimo wszystko zrobila z dojrzalych krajowych, nie z marketowych kamieni ;)
Pozdrawiam
w takim razie będę udawał, że to celowo osiągnięty aksamitny smak a nie totalnie rozgotowane przetwory pozbawione smakowitych kawałków owoców.
Bea, proszę Cię – co to znaczy „3 źdźbła „? Biorę się właśnie za Twój piękny dżemik i nie wiem ile mam dać tej lawendy – czy to mają być te 3 ziarenko-kwiatuszki,które są na zdjęciu? Anna
Anno – chodzilo mi o te kwiatostany na lodyzkach (czyli 3 lodyzki), ale chyba niezbyt jasno sie wyrazilam, przepraszam…
Witam
robiłam przez ostatnie dwa dni konfiturę morelową z amaretto , wszystko pięknie:) kupiłam specjlalny sloik w ikei i jest za duży, konfitura zapełnia słoik tylko do połowy!, wlasnie go pasteryzuję,ale nie wiem czy to ma wogóle sens?
Dziekuję za piekny blog i pozdrawiam
Lolka, obawiam sie, ze sloik napelniony tylko do polowy moze peknac podczas pasteryzacji… Trzymam wiec kciuki, by tak sie nie stalo :)
Pozdrawiam!
Beo, już od zeszłego roku „czaję się” na ten dżem z lawendą i dzisiaj nadszedł na niego czas :) Chcę się tylko upewnić: oskubać te 3 łodyżki lawendy i same kwiatki/fioletowe ziarenka wrzucić do zasypanych i odstanych moreli i razem gotować?
Uwielbiam Twoje słodkie wyczyny, póki co hitem są śliwki w czekoladzie :D wszyscy znajomi-obdarowani czekają już na śliwkowy sezon.
Z góry dziękuję za odp.
Pozdrawiam,
Ania
Aniu, mozesz te kwiaty wrzucic ‚w calosci’ i pozniej pod koniec smazenia je wylowisz (ale – tak jak pisalam w tekscie powyzej – mozesz tez je zawinac w gaze jesli obawiasz sie, ze moga sie ‚rozpasc’).
Udanego ‚dzemowania’ zycze! :)
Dziękuje za odp :) dżem wyszedł obłędnie przepyszny, już kupiłam następną porcję owoców. A pestki zalane wódką nabierają mocy na jesienno-zimowe wieczory :D
Zastanawiam się jeszcze nad wersją z migdałami i pistacjami, tylko już słoiki mi pomału „wychodzą” :D
Pozdrawiam,
Ania
Aniu, wersje z migdalami i pistacjami trzeba zrobic KONIECZNIE! :D
Pozdrawiam!
Jak koniecznie to zrobiłam :) Ale nie wiem czy czegoś „nie zepsułam”, jeśli dżem można zepsuć. Wyszło mi to baaaardzo gęste, trochę zmieliłam pistacje i migdały (bo migdały miałam w całości, ale obrałam ze skórki i nawet trochę podprażyłam). Wprawdzie nie ma sypki miał, ale na mniejsze kawałki. i to był chyba błąd…. Ale w smaku jest baardzo pyszne, jednak lawendowa morela jest lepsza :D Moreli już mi starczy a jeszcze tyle przede mną :)
Pozdrawiam,
Ania
Aniu, niestety obawiam sie, ze to faktycznie migdaly / pistacje zostaly zbyt drobno zmielone… Ale na bledach sie czlowiek uczy! ;)
Najwazniejsze, ze smakuje :))
Pozdrawiam serdecznie i milego weekendu zycze!
Czy przecieranie malin jest konieczne? Jeżeli komuś nie przeszkadzają ich pestki, to czy można wszystkie owoce smażyć razem?
Ojej, przepraszam, już widzę, że sama napisałaś o tym w przepisie, nie doczytałam do końca. Dam znać jak wyszedł:)
Johngalt, witaj. No wlasnie przecieranie nie jest koniecznie, tylko w przypadku, jesli nie chcemy pestek w dzemie :) Maliny mozna tez ewentualnie dodac w pozniejszej fazie smazenia, w ich przypadku trwa to bowiem dosyc krotko.
Pozdrawiam!
Dżem brzoskwiniowo-morelowy jest pyszny, ale moim absolutnym faworytem został morelowo-jeżynowy z amaretto , jest genialny! Dziękuję, Twoje przepisy na przetwory jeszcze nigdy mnie nie zawiodły i są naprawdę wyjątkowe.
Pingback: Brzoskwinie / morele w alkoholowym syropie | Bea w Kuchni
Witaj Bea,
przygotowałem wg Twojego przepisu nalewkę z pestek moreli, z tym, że wziąłem 111 pestek moreli do 0,5 kg cukru i litra alkoholu i od miesiąca większość cukru w ogóle nie chce sie rozpuścić?! Czy Tobie tez tak to długo sie rozpuszczał cukier w tej nalewce?
Witaj Michale, niestety cukier ma faktycznie to do siebie, ze gdy jest go sporo w sloiku to moze nie do konca chciec sie rozpuscic; dlatego albo przygotowuje nalewki w mniejszych sloikach / z mniejszych ilosci, albo staram sie czesc cukru uprzednio rozpuscic w bardzo lekko podgrzanym alkoholu. Staraj sie jak najczesciej poruszac sloikiem, by jednak cukier sie rozpuscil.
Pozdrawiam!
Witaj Beo! Jestem Twoją fanką od dawna! Uwielbiam Twój blog, a jeśli chodzi o przetwory to jesteś moim guru. A te zdjęcia- poezja!
Mam pytanie – czy ten olejek lawnedowy to może być taki z apteki – naturalny olejek eteryczny? Ostatnio kupiłam i ma on w składzie: limonene, linalool, geraniol i citral. Myślisz, że jest jadalny? :)
Pozdrawiam serdecznie!
Gosia
Witaj Gosiu, dziekuje za tak mile slowa :)
Jesli Twoj olejek eteryczny jest naturalnym olejkiem z apteki, to bez problemu wlasnie jego mozesz uzywac rowniez w kuchni; skladniki, ktore spisalas sa jak najbardziej ‚normalne’ :)
Pozdrawiam i udanych przetworow zycze :)
Zostaję Twoją stałą czytelniczką i proszę o jeszcze więcej przetworów:-) Czy mogłabyś w przepisach, w których używałaś kardamon w nawiasie podawać, czy chodzi o zielony, czy brązowy. I ile użyłaś, np. ile „torebeczek” zielonego lub „pestek” brązowego. Zaczynam przygodę z przetworami, to dopiero mój drugi rok, dlatego potrzebuję takich dodatkowych informacji. Boję się, że jak dam coś na oko, to popsuję.
Witaj Aniu,
W tym roku z przetworami u mnie ciezko, wiec wole nie obiecywac… Ale moze uda mi sie cos przygotowac jeszcze jesienia.
Co do kardamonu, to zawsze uzywam tego w zielonkawych ‚kapsulkach’ – widac go np. tu http://www.beawkuchni.com/2009/03/zupy-zupy-zupy.html czy tu http://www.epicetoo.fr/img/articles/cardamome3-grand-format-ok.jpg
Przyznaje, ze dodaje go nieco ‚na oko’, ale radze uzywac go z umiarem, gdyz latwo mozna przedobrzyc i uzyskac z lekka ‚mydlany’ zapach; radze najpierw dodac 1/8 lyzeczki zmielonych / zmiazdzonych nasionek i jesli po chwili gotowania masz wrazenie, ze samk jest zbyt delikatny, wtedy jeszcze 1/8 czy 1/4.
Pozdrawiam
A co sądzicie o konfitury z moreli z czarną poprzeczką? Czy byłoby to dobre:-)?