Dziś, za sprawą Majany, mieliśmy pyszne śniadanie ! :)
A to wszystko za sprawą zaproponowanego przez nią w ramach lipcowej Weekendowej Piekarni przepisu (tylko dlatego, że tym razem wyjątkowo piec możemy przez cały miesiąc – zdążyłam na czas ;) ).
Majana wybrała dla nas delikatnie cytrynowe bułeczki (przepis oryginalny to słodki wieniec cytrynowy, który pochodzi z książki Małgorzaty Zielińskiej (Mirabbelki) - ‘Drożdżowe Wypieki’). Jako że często piekę drożdżówki / bułeczki z podobnych proporcji, byłam pewna, że i te nam posmakują :)
Dokonałam tylko kilku niewielkich zmian. Przede wszystkim – jako że nadal niezbyt dobrze toleruję produkty krowie – mleko zastąpiłam pół na pół owczym i kokosowym a masło – nieutwardzaną margaryną bio. Poza tym, jako że z jajkami dopiero zaczynamy na nowo się lubić ;) do wypieku użyłam tylko jednego jajka dodając do ciasta nieco więcej mleka. Ciasto pięknie wyrosło, było bardzo plastyczne przy formowaniu bułeczek, a jego struktura po upieczeniu jest bardzo delikatna i puszysta. Jeśli jeszcze nie piekliście ich – spróbujcie koniecznie! Z pewnością i Wam posmakują :)
Majano, raz jeszcze dziękuję Ci za tę smakowitą propozycję ! :)
(poniżej przepis z moimi modyfikacjami; oryginał tutaj – klik)
*
Bułeczki delikatnie cytrynowe
300 g mąki
1 łyżeczka drożdży instant (dodałam odrobinę więcej)
120 ml mleka (pół na pół owcze + kokosowe)
80 g cukru
60 g nieutwardzanej margaryny bio
1 jajko
otarta skórka z 1 cytryny
1/4 łyżeczki soli
dodatkowo : 1 jajko + płatki migdałowe do posmarowania i posypania
moja wersja ‘maszynowa’ :
Mleko wraz z margaryną lekko podgrzałam. Dodałam jajko, rozbełtałam je w mleku i wlałam do ‘wiaderka’ maszyny. Dodałam otartą skórkę z cytryny, przesianą i wymieszaną z solą mąkę, cukier oraz drożdże i nastawiłam program ‘ciasto / dough’.
Po zakończeniu programu (1h30) z ciasta uformowałam 9 bułeczek o wadze ok. 70 g każda.
7 z nich umieściłam w okrągłej, natłuszczonej formie o średnicy 23 cm (spód 18 cm), przykryłam je i pozostawiłam do ponownego wyrośnięcia.
(dwie pozostałe bułeczki, które nie zmieściły się do foremki upiekłam osobno, ale o tym za chwilę).
Po ok. 45 minutach bułeczki posmarowałam jajkiem rozkłóconym z odrobiną mleka, posypałam je płatkami migdałowymi i piekłam je ok. 30 minut w 180°.
*
Ciasto tych dwóch bułeczek, które nie zmieściły się do foremki, zostało wykorzystane do zrobienia szybkich jagodzianek – owoce wymieszałam z odrobiną cukru i otartej skórki cytrynowej, napełniłam nimi bułeczki, przed pieczeniem posmarowałam je jajkiem, a już po wystygnięciu – polukrowałam delikatnie cytrynowym lukrem.
Dzięki dodatkowi tłuszczu roślinnego (oraz roślinnego mleka) ciasto dłużej niż tradycyjne pozostaje świeże i dziś smakuje tak samo dobrze jak wczoraj. Miło jest mieć wakacje i móc jeść takie pyszności na śniadanie (a przede wszystkim mieć czas na prawdziwe śniadanie ;) ).
*
*
A teraz już wracam do smażenia konfitur, robienia nalewek, pieczenia tarty czereśniowej oraz testowania pewnego nader smakowitego, orzeźwiającego przepisu na letni deser.
Oczywiście szczegóły już niebawem ;)
*
Pozdrawiam serdecznie !
*
Beo!!! Ależ piękne te Twoje bułeczki!!! Przepis bardzo mi się podoba, z pewnością bym go przeoczyła gdyby nie Ty :)
Mam trochę zaległości do nadrobienia u Ciebie, ale tak jak pisałam we wczorajszym mailu – krucho u mnie ostatnio z czasem…
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
Beo bułeczki prezentują się rewelacyjnie:). Tez je piekłam i pięknie pachniało w całym domu …a w niedziele zrobię je moim chłopakom na śniadanie:) Pozdrawiam ciepło
Też się zastanawiałam czy to ciasto będzie pasowało do jagód i jak widzę wszystko jest OK :) Kusisz kobieto, oj kusisz… tarta czereśniowa, nalewki i ta niespodzianka. Bedę wygladac tych pyszności ;D
posmakuje, posmakuje
a zdjęcia takie apetyczne ,a ja po podróży nie mam nic domowego jeszcze upieczonego ,że żal wielka ,że nie można sobie jednej bułeczki urwać , żal
Leno, dziękuję Ci serdecznie ! A na maila zaraz odpiszę :)
Jolanto, witaj :) Te bułeczki nie mogą chyba nie smakować, prawda ? :)
Szarlotku, tylko czasu mi nie starcza na robienie zdjęć i wpisy… Ale postaram się trochę zmobilizować. Tym bardziej, że od poniedziałku wracam do pracy na pełny etat, więc czasu na pichcenie i fotografowanie znów będzie trochę mniej :/
Margot, a gdzie Ty się nam podziewałaś? Też żałuję, że tylko wirtualniemogę Cię poczęstować… :*
Beo, cudownie apetyczne te bułeczki i jagodzianki!!! aż ślinianki wariują na ich widok…
dziś po pracy zakasam rękawy i do dzieła!!!
Beatko fantastyczne mieliście śniadanie – szkoda, że ja takiego nie mogłam miec :)
Oj, narobilaś mi apetytu! Lecę po drożdże :)
Podziwam to Twoje pieczenie w taki upał :) w domu mam 28 stopni ciepła i wymiękam i nikt by mnie nie namówił na włączenie piekarnika na tyle czasu co piecze się ciasto :) przez ostatnie dni ograniczam sie tylko do konfitur i wystarcza mi włączanie piekarnika na krótko, tylko do tego celu. Gotowanie obiadu mnie wykańcza, więc staram się raz na 2 dni cokolwiek gotować. Całe szczęście nalewki nei wymagają gotowania. Ale za to owoce w słojach stoja na parapecie i puszczają cudownie dużo soku :)
Ps. Książkę dzisiaj wysłałam.
Pozdr i sciskam
An
na Śląsku byłam , na samych krańcach w Raciborzu i okolicach
Eve, witaj :) Polecam Ci to ciasto na bułeczki, są pyszne :)
Kasiu, u mnie takie śniadanie to wielka rzadkość ;)
Grażyno, jestem pewna, że i Tobie bułeczki posmakują :)
An, piekłam je wczoraj o 22.15 więc nie było już gorąco na szczęście ;) W ciągu dnia staram się nie nagrzewać dodatkowo mieszkania, bo i tak jest już wystarczające piekiełko…
A na obiad (i na kolację ;)) są najczęściej sałatki rzecz jasna; właśnie za chwilę jedziemy na farmę po kolejną porcję pomidorów między innymi ;)
PS. Za książkę już teraz baaardzo serdecznie dziękuję! :*
Margot, czyli gdybym była w PL od zeszłego piątku (jak teoretycznie miało być…) to byśmy się spotkały! Mam nadzieję, że kiedyś nam się to jednak uda :)
Beatko, nie masz pojęcia ,jak bardzo się cieszę, że je zrobiłaś! :) No i ze tak posmakowały :)
Wiesz, pięknie u Ciebie wyglądają! Sa takie puszyste i widać, że przepyszne z tymi zmianami, których dokonałaś. Bardzo mi się podoba dodatek mleczka kokosowego. Będe musiała zrobić następnym razem z tym mleczkiem. Bo, że je zrobię znowu to wiem :)
Jagodzianki równiez pięknie i wspaniale się prezentują, uwielbiam te buły z jagodami. Koniecznie musze zrobić zanim jagody się skończą. A ja jeszcze nie jadłam ani jagód ani malin w tym sezonie. Na razie zajadam się porzeczkami hihih;-)
Wczoraj też działałam z konfiturą :)
Pozdrowienia serdeczne i jeszcze raz dziękuję , :**
Majana
piękne i cytrynki i jagodzianki, ciekawa jestem co to za nalewki jeszcze zrobisz (; ja mam ochotę na porzeczkową tylko nie wiem czy czarna czy czerwoną, a może białą? (;
a truskawkowa już u mnie jest w piwnicy (:
Piękne bułeczki. Pyszne, potwierdzam, bo sam robiłam. Jagodzianki równie piękne.
Mimo wszystko, podziwiam :) tutejsze pomidory, miękkie na przecier, kupuję w sierpniu, wtedy są tanie. Ale i tak nie wystarczy na cała jesień i zimę, więc posiłkuję się przecierami sklepowymi;) Obecne, pomidory są słodkie, z Francji, ale nie tanie, kupuję tylko „na teraz”.
Doczytałam z poprzednich wpisów, ze walczysz z mszycami na petuniach. Miałam piękne, zwisały z balkonu i żarły je mszyce. Walczyłam przez 3 lata, kupowałam różne opryski bio i nie bio, ale juz dałam sobie z nimi spokój. Te mszyce przenosiły mi się na zioła. Zmieniłam koncepcję rośliną i nie sadzę już petunii. Nie lubię peralgonii, więc kupuję begonie w różnych kolorach, niecierpki, lobelie, fuksję. Obecenie mam tez róże, lwie paszcze, maciejke, zioła i 3 pomidory :)
Pozdr An
O! Widzę, że u Ciebie tez słodkie śniadanko :)
wyglądają tak słodko, że poproszę jedną bułeczkę do herbaty (:
Cudowne bułeczki:)
bardzo tu dzisiaj słodko. byłam o poranku.. przyszłam znów nacieszyc oczu tymi rumianymi i puchatymi bułeczkami. cudnie sobie radzisz z tą alergią i rozpieszczasz pysznościami. ściskam mocno, a.
Beatko, chyba nie napisze nic nowego, ze wygladaja cudnie!
To jeszcze raz ja ;) Beatko, nie wiem czy już masz, ale jest 3 książka Ferenca Mate pt „Mądrość Toskanii” oraz nowa Frances Mayes „Codziennośc w Toskanii” :) Na razie czytam tę drugą:)
Pyszności Beo! bułeczki piekłam tylko że nie zdążyłam utrwalić tak szybko zniknęły…a jagodzianek jeszcze nie piekłam, wszystko przede mną, czekam na ciut miższe temperatury…pozdrawiam.
cieszę się, że możesz powoli jeść jajka :)
a bułeczki wyszły pysznie kuszące ;) lub kusząco pyszne jak kto woli ;p
Nadrabiam zaległosci blogowe… Sama nie wiem, jakim cudem tyle nieprzeczytanych postów mi się narobiło! Przede mną długi wieczór…:)
BUłeczki wyglądają cudnie, są takie błyszczące i pulchne!
POzdrowienia cieplutkie, Bea!
cudne w obu wersjach! czekam na orzeźwiający deser bo już prawie nie funkcjonuję przez te upały…
Co prawda nieco mniej puszyście wyglądają, ale… to nawet tym lepiej. Wolę takie, nieco bardziej zwarte, niż całkowicie listkujące ciasto. Ale bez względu na wersję – wyglądają przepysznie!
Pozdrawiam! :)
wyglądają zjawiskowo! nie mogłabym się oprzeć przed ich zjedzeniem :)
Zrobiłam!!! Wyszły cudowne.
Miałam umieścić zdjęcia na swoim blogu, ale nie zdążyłam tak szybko zniknęły… ale nie martwię się bo zrobię je ponownie :))))))
Coś czuję, że przyłączę się na dłużej do Weekendowej Piekarni :D
wyglądają pyyyysznie :D Marzą mi się takie z leśnych borówek… ale u nas podobno pryskali lasy więc odradzają ich jedzenie chociaż jest ich mnóstwo :(
Zazdroszczę tych śniadaniowych bułeczek, tak sobie myślę z rozmarzeniem o cytrynowym lukrze, bo u mnie już koniec urlopu i powrót do śniadaniowej codzienności. Ach, te świeże bułeczki i francuskie rogaliki (i co z tego, że z piekarni). Może wreszcie zdołam coś upiec i zamrozić, żeby mieć na przedpracowe poranki. Coś jednak czuję, że prędzej uda mi się usmażyć konfitury (kupiłam drylownicę do wiśni, więc nie mam wyboru ;) ciekawa więc jestem, co powstanie u Ciebie. Pozdrawiam!
Lato bez jagodzianek to nie lato! Z takim cytrynowym ciastem muszą być pyszne :) Pozdrawiam ciepło (upalnie wręcz!) :)))
Przepiękne!
Ach!, te jagodzianki podziałały na moje ślinianki ( i na rymy tez)! Nie mogę uwierzyc, że ciasto drożdżowe może byc takie apetyczne tylko na jednym jajku? Przepis bardzo oszczędny w składniki, a proszę jaki efekt – pięknie wyglądające bułeczki, to się dopiero nazywa miec talent kulinarny. Ja upiekłam drożdżówkę z malinami, tez była pyszna! Pozdrawiam. Bożena
Cudowności! Pyszne bułeczki i te jagodzianki :) Cudownoiści upiekłaś :) Wpraszam się na ucztę , jeśli tylko coś zostało;)
Pozdrawiam!
Piękne!!! Cudnie puszyste.
Aż chce się sięgać z ekranu…
Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze! Widzę, że bułeczki mają wielu wielbicieli (a raczej wielbicielek ;))
*
Majano, byłam pewna, że mi posmakują ! :)
A mleczko kokosowe jest / było tylko delikatnie wyczuwalne, z pewnością dlatego, że było ‘wymieszane’ z owczym.
Jagodzianki i ja uwielbiam, choć żadne mimo wszystko nie smakują tak jak te z dzieciństwa; ale to pewnie przemijający czas uczynił je takimi idealnymi ;)
A co do książek, to widziałam je właśnie kilka dni temu w internecie i oczywiście już je ‘wrzuciłam’ do przechowalni ;) Czekam jednak jeszcze z zamówieniem, któraś z książek ma bowiem zostać zakupiona przez przebywającą aktualnie w PL kuzynkę, niestety nie wiem która ;)) W każdym razie dziękuję Ci za pamięć :)
Viri, ja będę nastawiać tę z czarnej porzeczki, najpóźniej w sobotę :)
Joanna_kuchareczko, witaj! Miło że i Tobie te brioszki posmakowały :)
An, ja przecierów praktycznie nie robię, kupuję tylko tony pomidorów do bieżącej konsumpcji ;)
A co do kwiatków, to faktycznie też mam ochotę pożegnać się z petuniami :/ Co roku jest dokładnie ten sam problem, koszmar… Powoli chyba mam jednak dość (za to larwy całkiem nieźle sobie z nimi radzą, choć petuniom w tym roku już to nie pomoże niestety; na szczęście lubczyk uda mi sie chyba jeszcze uratować…).
Pelargonii również nie lubię ;), begonie już chyba bardziej. Niecierpki niestety nie są w stanie długo ze mną przeżyć, ja muszę mieć rośliny, które przetrwają nawet jeśli któregoś dnia o nich zapomnę ;)
Kass, i ja zdecydowanie czekam na nieco niższe temperatury ;)
Aga, też się cieszę; choć nie mogę niestety powiedzieć, że reaguję na jajka tak całkiem bezobjawowo. Ale jest i tak o niebo lepiej niż przedtem.
Aniu, dziękuję serdecznie :)
Myniolinko, to może nie do końca będzie deser, ale na 100% będzie to coś mocno orzeźwiającego ;)
Eve, świetnie! Witaj wśród miłośników Weekendowej Piekarni :)
Magdo, też bym wolała z leśnymi jagodami, jednak na ‘moim’ targu akurat ich niestety nie było :/
KaroLino, może faktycznie zamróź sobie kilka porcji takich bułeczek? Ja najczęściej mrożę chleb, ale i tego typu wypieki lądują czasami w zamrażalniku.
A o konfiturach będzie już niebawem, nie zdążyłam ich już dziś sfotografować… ;)
Bożeno, ja również przy pierwszym podejściu do drożdżowego zupełnie bez jajek miałam mieszane uczucia; okazało się jednak, że całkiem bezpodstawnie (upiekłam wtedy te oto bułeczki z rabarbarem : http://www.beawkuchni.com/2010/05/buleczki-drozdzowe-z-rabarbarem.html
A drożdżówka z malinami z pewnością była przepyszna :)
Atino, niestety nie ma już nawet okruszków, tylko zdjęcia pozostały ;)
*
Pozdrawiam wszystkich serdecznie !
hmm tak pięknie wyglądają;D może i ja się skusze..