Czas płynie nieubłaganie. Jeszcze całkiem niedawno był lipiec pełen truskawek, malin i wiśni, a dziś przepełnione słońcem owoce lata powoli ustępują już miejsca wszelakim śliwkom; renklody, mirabelki czy pękate, okrągłe śliwki zaczynają panoszyć się na straganach. Są już nawet pierwsze dynie, na razie jednak udaję, że ich nie widzę ;) Dopiero pod koniec września jak zwykle stracę dla nich głowę (tak jak rok temu – tutaj na ten przykład ;) )
Powoli kończą się również porzeczki. W sobotę na targu przeżyłam chwile grozy ;) dopiero bowiem na jednym z ostatnich odwiedzanych przeze mnie straganów udało mi się znaleźć czarną porzeczkę. A skoro już o czarnej porzeczce mowa, to czy znacie coś, co jest bardzo do niej podobne, lecz o nieco większych owocach ?
*
po lewej – czarna porzeczka, po prawej – josta
*
Ten owoc to josta, po polsku zwana również porzeczko-agrestem, gdyż jest to skrzyżowanie czarnej porzeczki i agrestu właśnie; w smaku owoce rzeczywiście przypominają i porzeczkę i agrest, są mniej cierpkie od porzeczki, mają jednak jej delikatny aromat. Ich nazwa pochodzi od niemieckich nazw tych dwóch owoców (jako, że to niemieckiemu botaniście i genetykowi zawdzięczamy powstanie tej odmiany) : Johannisbeere (czarna porzeczka) -„Jo” oraz Stachelbeere (agrest) - „Sta” (cytuję za Wikipedią).
Przyznaję, że to w tym roku po raz pierwszy miałam okazję posmakować owoców josty (te na zdjęciu pochodzą z ogródka koleżanki z pracy, a właściwie jej sąsiadki ;) ). Trudno mi powiedzieć, czy je polubiłam… Nie jest to raczej miłość od pierwszego wejrzenia (a raczej od pierwszego skosztowania ;) ), ale z pewnością dam im jeszcze jedną szansę. Może to dlatego, że nie jestem wielką fanką agrestu? Jeśli jednak agrest lubicie, to i josta z pewnością również Wam posmakuje.
Wróćmy jednak do cudem ‘upolowanej’ w sobotę czarnej porzeczki ;) Dokupiłam jej do towarzystwa brzoskwinie i zatopiłam owoce w migdałowym, delikatnym cieście z dodatkiem ziarenek tonki i amaretto. Smak czarnej porzeczki i brzoskwini świetnie się uzupełnia, słodycz brzoskwini bowiem równoważy cierpkość porzeczki. Przyzam, że jeszcze nigdy ciasto nie zostało u nas skonsumowane w tak szybkim tempie. Szczególnie przez tych, którzy ponoć nie lubią ciast z owocami ;)
*
Migdałowe ciasto z brzoskwiniami i czarną porzeczką
na tortownicę o średnicy 24 cm
2 brzoskwinie
ok. 200 g owoców czarnej porzeczki
80 g tłuszczu roślinnego lub miękkiego masła
150 g cukru + 1 łyżka (u mnie jasny trzcinowy)
2 jajka
otarta skórka z 1 cytryny
120 g bardzo drobno zmielonych migdałów
120 g mąki
spora szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki amaretto (można pominąć lub zastąpić np. rumem)
1 nasionko tonki – starte na najmniejszych oczkach (można zastąpić ziarnami z 1/2 laski wanilii)
Piekarnik nagrzać do 180°.
Owoce umyć i dokładnie osuszyć. Brzoskwinie przepołowić, wypestkować i każdą połówkę pokroić na 4-5 części.
Tłuszcz utrzeć z cukrem do białości. Dalej miksując dodawać po jednym jajku, a gdy masa jest już jednolita dodać otartą skórkę z cytryny, amaretto oraz – partiami – migdały i mąkę wymieszaną z solą, proszkiem i startym nasionkiem tonki (odrobinę tonki zachować). Ciasto przelać do natłuszczonej i delikatnie wysypanej mąką formy, ułożyć owoce i posypać dodatkową łyżką cukru wymieszaną z odrobiną startej tonki. Piec ok. 45 min (lub do suchego patyczka).
*
Smacznego !
*
Zupełnie nie rozumiem dlaczego, ale nazwa „josta” wywołuje u mnie natychmiastowy uśmiech na twarzy. Ciekawa więc jestem, jak zareagowałabym na owej josty smak. ;)
Ciasto zapowiada się doskonale – szczególnie, że na własnych kubkach smakowych przekonałam się, że tonka (dziękuję Ci, Beo, raz jeszcze za cudną przesyłkę!) świetnie komponuje się z porzeczkami.
Pozdrawiam!
ja chcę takie ciasto! błagam, chcę takie ciasto. na deser. wystarczy mi próbka. o rzesz, jakie cudo.. ;]
Mam na działce jeden krzaczek porzeczko-agrestu:)
Wszędzie te marudy, które nie lubią ciast z owocami;) Przepiękne ciacho!
Pozdrawiam!
ja idę jutro na rynek szukać dyni (; jak Wy zaczniecie się nimi cieszyć ja skończę wakacje i wróci szara rzeczywistość więc muszę zacząć działać wcześniej (:
a tego że ktoś nie lubi ciast z owocami – nie pojmuję :]
No więc krótko: jutro idę na polowanie czarnej porzeczki. Jeśli jeszcze uda mi się upolować – będzie ciasto, bo wygląda i brzmi świetnie. :)
Co do josty…, Beatko za Tobą trudno nadążyć. :D Co chwila bombardujesz nowinkami, skąd Ty je bierzesz? :D Ok, tym razem rosły w ogródku sąsiadki koleżanki, ale przecież co chwila coś nowego wynajdujesz… :) Jesteś czarodziejką? A może czarownicą? :D
Buźka! :*
Bardzo mi się podoba to połączenie owoców i migdały. I ślicznie wygląda, nie odmówiłabym temu ciastu, o nie:)
Ciasto wyglada genialnie, a czas rzeczywiscie plynie nieublaganie. Ani sie obejrzymy, a zaraz bedzie deszczowa jesien, potem zima i posucha na te wszystkie dary natury! Pozdrawiam serdecznie :)
o rety…alez to musi fantastycznie smakowac takie polaczenie tych owocow……
Tej josty tutaj nie spotkalam,az sie rozejrze z ciekawosci po rynku przy okazji…ciekawa smaku jej jestem..
Pozdrawiam cieplutko :)
Ciasto wygląda niezwykle. I pysznie!
Ja już kupiłam świeżą dynię na targu.Czas pędzi nieubłaganie…
Pozdrawiam.
Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo zazdroszczę Wam targów i pachnących słońcem i ciepłem warzyw i owoców.
Lekko mnie nawet skręca z tej zazdrości :)
Josty nie miałam okazji skosztować – ale może uda się w przyszłym roku?
Pozdrawiam ciepło,
e.
u Ciebie wszystko wygląda tak pięknie i pysznie;D i jeszcze te mistrzowskie ujęcia..;)
niesamowicie piekne to ciasto:) i jakie musi byc pyszne, takie owocowe:)
Bea, ciasto wygląda fantastycznie! Nie mam co prawda mielonych migdałów, ale mam za to mielone orzechy włoskie (duuużo!!!). Myślisz, że warto próbować? Pzdr Aniado
Ciasta z owocami cieszą się teraz u mnie największą popularnością! a czarną porzeczką posadzę sobie jesienią, a co :)
Nie miałam pojęcia, że znajomy porzeczko-agrest to josta :) Niestety w tym roku owoców na ogrodowym krzaczku było tylko tyle, żeby poskubać ich sobie prosto z niego. Z czarną porzeczką też marnie :/ Ale na ciasto może starczy, bo przepis i opis bardzo zachęcający :) Pozdrawiam!
Z działki żem przywiózł sporą michę czarnych porzeczek i tak leżą w lodówce i jeszcze chwila a zmarszczek dostaną. Nie wiem czemu – za trudny owoc je uznałem i boję się ich jak jakiegoś duriana.
W ciastach słabowaty jestem ale to połączenie migdałów z porzeczkami i amaretto jakieś mi się wyjątkowo „sympatyczne” wydało więc może w końcu z lodówy owe kulki co w tym roku wyjątkowo dorodne wyszły i uczynię Twój przepis – mam nadzieję – w swojej skromnej kuchnii.
pozdrawiam
ciekawe zestawienie owocowe, lubię kolor ciemny z czymś jaśniejszym ;) pozdrawiam!
natychmiast skusiłabym się na taki kawałek :)
nazwe ma ładną, ale agrest to nie to co tygryski lubia najbardziej… więc chyba sobie daruję :) Ale ciacho wyglada apetycznie :)
A co do truskawek to wczoraj kupiłam sierpniowe… i właśnie sie zajadam :D I lepsze od tych czerwcowych sa bo nie takie rozwodnione jak w tym roku u nas były :)
Ściskam!
Przypomina mi się wieś i ogród pełen czarnych (w szczególności!) porzeczek:)
Świetne ciasto i wpis.
Pozdrawiam
Uwielbiam wszystko, co związane jest z czarną pożeczką. Szczególnie ciasta, kompoty, konfitury i dżemy. Mogę tylko oczy nacieszyc pysznym ciastem w twoim wykonaniu Beo. W Italii zaczęły się jeżynowe żniwa. Niestety w Italii, czarna pożeczka- owoc niepopularny!!! Pozdrawiam. Bożena
mniam – bardzo lubię takie ciasta
a ja ostatnio w towarzystwie pewnej małej Damy wyczyściłam krzaczki josty u mojej przyszłej teściowej… i nawet nie wiedziałam, że to josta się nazywa :)
Ja może fanką josty nie zostałam, ale mała Dama – ku mojemu zaskoczeniu – tak :)
Wróciłam i bardzo się ze swojego powrotu cieszę, bo tęskniłam za Twoimi wpisami :) bardzo!
Jostę jadłam kiedyś, dawno i smakowała mi.
Ciasto z takimi owocami, to musi być pycha :)
Jakie wyśmienite owocowe ciasto!!!Połączenie porzeczki i brzoskwin musi być super Na pewno wypróbuję, jak tylko kupię porzeczkę!
Znowu się czegoś nowego dowiedziałam, bo oczywiście nie miałam pojęcia o istnieniu takiego owocu :)
hmm.. pchnące i domowe :)
ta josta też mnie nie przekonała… Podobnie jak Ty zamierzam dać jej jeszcze jedną szanse :)
Ciasto świetne! Nie wiem, czy dostane jeszcze porzeczki. Jeśli jednak szczęście mi dopisze, to na pewno zagości na naszym stole :)
Miłego popołudnia – A.
Prześliczne i niezwykle apetyczne. Bardzo mnie zaciekawiłaś :) serdeczności ślę
porzeczki lubię, ten ich specyficzny smak. ale agrest lubię jeszcze bardziej..
Dziękuję wszystkim serdecznie za wizytę i komentarze !
*
Zay, francuska nazwa też sympatycznie brzmi : casseille kasej od ‘cassis’ (czarna porzeczka) i ‘groseille’ (porzeczka / agrest).
Cieszę się, że tonka Ci posmakowała :)
Karmel-itko, niestety taką próbkę będziesz musiała sama stworzyć w piekarniku ;)
Wiosenko, szczęściara z Ciebie w takim razie !
Pinkcake, nie lubią, ale potem i tak je wyjadają cichaczem ;)
Viridi, rozumiem w takim razie… ;)
Małgosiu, jak już pisałam na Skypie ;) ‘czarownica’ ma zdecydowanie zbyt negatywną konotację jak na mój gust, ale Tobie wybaczę wszystko ;))
Patrycjo, żałuję bardzo, że nie mogę Cię nim poczęstować… :)
Magdo, nawet nie wspominaj o deszczowej jesieni proszę! Oby była piękna, kolorowa i słoneczna ;)
Gosiu, może u Was o nią łatwiej skoro ‘stworzona’ została przez Niemców właśnie ?
Amber, Ty też już dyniujesz ? Ja dyniom zdecydowanie mówię jeszcze NIE ! ;))
Polko, też by mi teraz ogromnie tego targu brakowało…
AniuDo, myślę, że możesz spróbować, choć smak będzie nieco inny rzecz jasna, ale inny nie oznacza przecież gorszy :)
Zgadza sięMyniolinko, to zdecydowanie najlepsza pora na ciasta z owocami :)
Komarko, a ja do wczoraj nie miałam pojęcia jak się on dokładnie zowie po polsku ;) Mam nadzieję, że ciasto Ci posmakuje :)
Bareyo, nie dopuść więc, by dostały zmarszczek ! Szkoda by była wielka, by tak zacny owoc w lodówkowej samotności się marnował ;) Tym bardziej, że z migdałami, brzoskwiniami i amaretto wielce się on polubi :)
PS. Duriana i ja się z lekka obawiam, choć z nieco innych – niż porzeczkowych – powodów.
Ushii, widzę, że mamy podobne odczucia co do agrestu ;)
A sierpniowe truskawki są faktycznie pyszne !
Bożeno, ja w sumie chyba też, choć najmniej lubię tzw. ‘galaretki’. Szkoda że u Ciebie czarna porzeczka tak mało popularna :(
Amarantko, witaj ! Miło Cię znów widzieć :)
Beato, mam nadzieję, że ciasto Ci posmakuje :)
Ptasiu, to dobrze, że mogłam się na coś przydać ;)
Anoushko, w L. porzeczek już jak na lekarstwo niestety :/
Asiejo, to w sumie odwrotnie jak u mnie ;)
Ciastello, Aga, Gwiazdko, Paula, Olu, Doroto, Grażyno, Zuza, ChilliBite – dziękuję serdecznie !
*
Pozdrawiam ! :)
zaciekawiłaś mnie tą jostą. agrest bardzo lubię, a czarne porzeczki wręcz ubóstwiam, więc z pewnością byłby to owoc dla mnie. może kiedyś gdzieś spotkam tę chimerę. ;)
a ciasto bardzo pięknie się prezentuje, ten fiolet i pomarańcz fajnie razem wyglądają. a już o smaku nie wspomnę – duet porzeczek i brzoskwiń przy akompaniamencie migdałów – śmiem podejrzewać, że to prawdziwa symfonia smaków. (:
aż mi się zachciało takiego ciasta (choć przed chwilą zjadłam pół tabliczki czekolady ^^”) albo przynajmniej szybszej sałatki owocowej z brzoskwiń i porzeczki z płatkami migdałów, jogurtem może polane lub z bitą śmietaną…
Josta, czyli porzeczko-agrest jadłam tylko z działki u znajomych. Na targach ciężko dostać. Smakowała mi ta krzyżówka, ale, za samym agrestem nie przepadam, choć porzeczki ubóstwiam.
Teraz czekam na śliwki węgierki, jeszcze chwila i będą!
Ciasto brzmi bardzo apetycznie i tak tez wygląda:)
Ja też nie przepadam za agrestem, więc josta pewnie nie dla mnie. Ale ciasto bardzo kuszące…
Pozdrawiam.
Cudownie wygląda to ciasto… tak lekko i do tego owowcowo… latem tylko takie ciasta lubię!!!
Pozdrawiam serdecznie!
O porzeczko-agreście słyszałam, choć nazwy „josta” nie znałam. Nawet wydaje mi się, że kiedyś, dawno temu, miałam okazję spróbować tych owoców :)
Pysznie wygląda to ciacho, w dodatku jest migdałowe, a to dla mnie dodatkowy rarytas :)))
Pyszne ciasto, uwielbiam takie właśnie wypieki … mniam :)
A ja też widziałam już dynię i od razu pomyślałam sobie o Tobie :) A potem dopiero, co można by z niej zrobić. Mam nadzieję, że uda mi się upolować jeszcze czarną porzeczkę w weekend, bo sobie coś w związku z nią zaplanowałam a rozczarowanie rzecz straszna. Ciasto brzmi pysznie, ale ja akurat lubię prawie wszystkie ciasta, byle domowe. Pozdrowienia :)
ła! jakie super ciasto! uwielbiam w lecie takie placki. Co by sobie kawał ukroić i ciasc z widelczykiem na słońcu.
Pięknie wygląda, pewnie jeszcze lepiej smakuje!! Zazdroszczę umiejętności kulinarnych. Ja wciąż pozostaję tylko stałym gościem restauracji, bo sama nie umiem gotować. Ostatnio często zaglądam do restauracji Green Patio w centrum Warszawy. Mają pyszne desery.
Beo – zapraszam!
Za porzeczko-arestem nie przepadam, ale myślę Bea że to dlatego, że uwielbiam zwykłą porzeczkę – obok jagód to mój ulubiony owoc i mogę jeść garściami – a najlepszego, wiadomo, nie da się ulepszyć :)
Pozdrawiam ciepło :)))
a ja z braku porzeczki upiekłam dziś z jagodami….i wyszło znakomite. dziękuję za przepis i pozdrawiam.
asia
Agnieszko, mnie również właśnie kolorystyka tego ciasta bardzo odpowiada :) Tak jak i w przypadku ciasta z morelami i jeżynami właśnie (nota bene trudno by mi było wybrać, które lepsze ;) ).
Tutaj dosyć popularne są desery (jak i konfitury) brzoskwiniowe z dodatkiem czarnej porzeczki właśnie (a nawet z dodatkiem ‘crème de cassis’ czyli likieru z czarnej porzeczki) stwierdziłam więc, że i w cieście to połączenie smaków się sprawdzi.
Kasiu, u nas w sumie na targu to też rzadkość; na szczęście mogłam skorzystać właśnie z tej ‘ogródkowej’ od koleżanki ;)
I ja czekam na węgierki, podobno powinny się pojawić za jakieś 3 tygodnie…
Imoen, ciasto zrobiłam z czarną porzeczką, jeśli więc lubisz ten smak, to połączenie brzoskwini i porzeczki z pewnością Ci posmakuje :)
Eve, Mirabelko, Anytsujx, Kuchareczko, dziękuję serdecznie !
KaroLino, przyznaję, że dziś już miałam wielką ochotę kupić choć jedną małą dynię, powstrzymałam się jednak ;) A co do ciast, to ja niestety nie lubię wszystkich, nawet jeśli są domowe… Nie przepadam za ciastami przekładanymi maślanym kremem, za tymi z galaretką i za jakimiś bardzo ‘udziwnionymi’ ;)
Witaj Gabi :) Wiesz, wychodzę z założenia, że wszystkiego można się nauczyć, jeśli się oczywiście ma taką potrzebę i ochotę ;) Jestem tego żywym przykładem, ponieważ zaczynając moje ‘dorosłe’ ;)) życie praktycznie nie potrafiłam gotować. Jednak jeśli nie sprawia Ci to przyjemności, to nic na siłę. Na szczęście nie ma przecież przymusu gotowania :)
Wsamraziku, cieszę się, że jednak się zdecydowałaś ! :)
Masz rację Moniko, najlepszego nie da się ulepszyć :) I nie ma nawet takiej potrzeby ;)
Asiu, cieszę się niezmiernie, że ciasto posmakowało ! W wersji jagodowej z pewnością też było pyszne, postaram się spróbować w przyszłym sezonie :)
*
Pozdrawiam serdecznie ! I raz jeszcze dziękuję za wszystkie komentarze :)
Beo, uwielbiam Cię! POznaję dzięki TObie mnóśtwo cudów, o których wczesniej bym nie słyszała! Josta… TO Ci heca ;)))
Usciski!
PS na wystawie byłam w baaaardzo doborowym towarzystwie!:)
Bea, wpaniale zdjecia, 2 i 3 rozkasza sa dla oka, marze by sprobowac ciasta tego, a ni etylko wyrazac sobie jak smakuje – robie liste „ciasta do zrobienia za rok”, gdy znow beda porzeczki, jagody, wisnie – dopisuje Twoj przepis :-)
Aniu, milo mi niezmiernie :)
A wystawy (i towarzystwa) bardzo zazdroszcze :)) Tak pozytywnie rzecz jasna! :)
Basiu, mam nadzieje, ze i Tobie posmakuje :) My wyjatkowo je sobie umilowalismy ;)
Pozdrawiam!