*
Koniec września to idealny czas na spacery wśród sadów. Gałęzie uginają się pod ciężarem owoców, a jesienne słońce nadaje zieleni wyjątkowej barwy.
*
*
Najchętniej rozłożyłabym tutaj mój piknikowy koc w kratę i spędziła leniwe popłudnie… Jednak jako iż sad nie jest mój niestety, korzystam z uprzejmości jego właścicieli i zadowalam się krótką sesją foto, która idealnie pasuje na dzisiejszy Dzień Jabłka (po raz czwarty już organizowany przez Tatter).
*
*
Pojawiające się na straganach jabłka, gruszki i śliwki to znak, że jesień czeka już u naszych progów. I mimo iż nadal można jeszcze kupić truskawki (późna odmiana ‘mara des bois’, o lekko poziomkowym smaku), to nie mam już teraz na nie ochoty. Z targu i farmy wracam z koszykiem wypełnionym sezonowymi owocami, których sporą część zamykam w słoikach. W szary, zimowy poranek będą jak znalazł ;)
*
jabłka, gruszki, śliwki i pigwa
*
Jako że dziś jabłek zabraknąć tu nie może, oto małe jabłkowe co nieco. Idealne nie tylko jako dodatek np. do naleśników, ale i do delikatnej brioszki na śniadanie.
W zależności od typu użytych jabłek dodamy więcej lub mniej cukru, do smaku. Możemy użyć dwóch różnych rodzajów jabłek – takich, które rozgotowują się szybciej oraz takich, które pozostają bardziej zwarte, wtedy otrzymamy ciekawszą konsystencję dżemu. Możemy też dodać np. ziarenka z jednej laski wanilii lub odrobinę utartej tonki, która nadada jabłkom ciekawego aromatu.
(uwaga : u mnie jak zwykle proporcje na niewielką ilość przetworów, warto więc je podwoić, a nawet potroić ;) )
*
Korzenne jabłka z rodzynkami i orzechami
1 kg jabłek (waga po obraniu i spreparowaniu)
sok z 1/2 małej cytryny*
ok. 100 g rodzynek
40 ml rumu + 20 ml gorącej wody
ok. 150 – 200 g cukru (więcej, jeśli lubicie słodsze dżemy)
ok. 1 łyżeczka zmielonego cynamonu
ok. 150 g orzechów włoskich
*można pominąć, jeśli używamy mocno kwaśnych jabłek
Rodzynki zamoczyć w rumie wymieszanym z gorącą wodą, przykryć i odstawić na ok. 20 minut, a następnie dokładnie je osuszyć.
Orzechy lekko uprażyć na suchej patelni (lub w piekarniku) na lekko złoty kolor i posiekać.
Jabłka umyć, osuszyć, obrać ze skórki, pokroić w średniej wielkości kostkę i wymieszać z sokiem z cytryny. Dodać cukier, cynamon, rodzynki (możemy też dodać odrobinę wody) i smażyć na wolnym ogniu do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Pod koniec smażenia dodać orzechy i po kilku minutach gorący dżem przełożyć do czystych, wyparzonych (i osuszonych) lub wypieczonych słoików.
Jeśli chcemy dżem przechowywać dość długo, można go dodatkowo zapasteryzować – klik.
*
* * *
Druga dzisiejsza propozycja, to mariaż trzech jesiennych owoców z dodatkiem porto oraz korzennych przypraw. Jeśli lubicie grzane wino, to i te powidła z pewnością przypadną Wam do gustu. Proporcje owoców i przypraw możecie oczywiście zmodyfikować wedle uznania (przyznaję, że ja najczęściej robię te powidła ‘na oko’… ;) ).
*
Jesienne powidła z korzenną nutą i porto
(waga owoców już po obraniu i spreparowaniu)
750 g śliwek (węgierek)
250 g jabłek
250 g gruszek
sok z 1/2 małej cytryny
ok. 200 g cukru (więcej, jeśli lubicie słodsze dżemy)
1-2 laski cynamonu (lub ok. 1,5 łyżeczki zmielonego cynamonu)
mały kawałek (ok. 1-1,5 cm) świeżego startego imbiru
(lub 1/4 – 1/2 łyżeczki zmielonego imbiru)
1 kapsułka kardamonu (lub ok. 1/4 łyżeczki zmielonego kardamonu)
1 goździk (lub szczypta zmielonych goździków)
otarta skórka z 1 pomarańczy
50-60 ml porto*
*zamiast porto możemy użyć innego czerwonego wina (często używam np. pinot noir)
Owoce umyć i dokładnie osuszyć. Jabłka i gruszki obrać ze skórki, pokroić w kostkę i wymieszać z sokiem z cytryny. Śliwki wypestkować i pokroić (każdą połówkę na dwie lub cztery części). Ziarenka kardamonu i goździk rozdrobnić w moździerzu. Cukier wymieszać z przyprawami i skórką z pomarańczy i połową zasypać owoce, lekko wymieszać, dodać pozostały cukier, przykryć owoce i odstawić na noc.
Następnego dnia zagotować owoce, dodać porto i smażyć aż do uzyskania odpowiedniej gęstości (możemy przygotować ten dżem podobną metodą dwudniową, jak powidła śliwkowe, czyli po pierwszym smażeniu – odparowując jak najwęcej soku – odstawiamy owoce do wystygnięcia i dopiero na drugi dzień smażymy do uzyskania odpowiedniej konsystencji i wekujemy).
Gorący dżem przełożyć do czystych, wyparzonych (i osuszonych) lub wypieczonych słoików (jeśli użyliśmy całej laski cynamonu – wyciągnąć ją przed wekowaniem).
Jeśli chcemy dżem przechowywać dość długo, można go dodatkowo zapasteryzować – klik.
*
* * *
To jeszcze nie koniec śliwkowych szaleństw, w następnym wpisie bowiem zapaszam Was na (czekające już od kilku dni w kolejce…) przetwory śliwkowo-figowe, o ile lubicie figi rzecz jasna :)
*
A skoro mamy już jesień, to oczywiście nie może zabraknąć kolejnego Festiwalu Dyni, który – i w tym roku – planuję mniej więcej na koniec października, ale o tym już niebawem ;)
*
*
Pozdrawiam serdecznie !
*
* * *
- zdjęcia sadu zrobione zostały na farmie, na której dwa razy w tygodniu zaopatruję się w sezonowe warzywa i owoce – ‘Le Taulard’
- zdjęcie dyni – dyniowa farma ‘self-service’ – ‘La Grange aux courges’
*
a co to za owoc (ten żółty) obok śliwek, jabłek i gruszek?
piękne zdjęcia! i przepisy jak zwykle niezwykle apetyczne (:
Viri, to pigwa (już podpisałam zdjęcie), przyznaję jednak, że rzadko gości ona na moim stole ;)
Oooo tak, jabłuszka i rodzynki bardzo do mnie przemawiają. Hymmm, może się skuszę na 3 słoiczki póki antonówki w sprzedaży.
Zdjęcia sadu – mniam. :-) I jak słonecznie. :-)) W festiwalu Dyni wezme udział. To jedna z tych kilku akcji, których wypatruję i na ktore się cieszę. Dynie tez boskie na tym zdjeciu i jaki wybór, szał. :-) Pozdrawiam :-))
Beo, jesteś dla mnie Królową Przetworów :)
Powidła o smaku grzanego wina, to musi być coś! Czekam też na te śliwkowo-figowe, muszą być wyborne. A dynia u mnie już za chwilę. Pozdrawiam!
Piękna pigwa!
A czemu Festiwal będzie tak późno? Właśnie widziałam dyńki Hokkaido i już się szykuję:)
Przede wszystkim dlatego, że tradycyjnie co roku był pod koniec października ;) Ale niestety również dlatego, że trwa u mnie remont i wcześniejsza data jest dla mnie dosyć problematyczna niestety… W tamtym roku stopa, a w tym remont. Mam nadzieję, że za rok będzie już o wieeele lepiej ;))
Wszystkie przetwory od Ciebie, które dotychczas przygotowałam, okazały się być ogromnym hitem – teraz wpatruję się w ‚trójowocowe’ powidła. Cudne są!
A tych farm, to ogromnie zazdroszczę. Szkoda, że w Polsce są taką rzadkością (w mojej okolicy nie ma ani jednej…).
Pozdrawiam!
Bea… pycha. Wyobraziłam sobie naleśniki z tymi korzennymi jabłkami. To musi być pyszne. A tak poza tym to wyhodowałam na działce dwie dynie i przyznam szczerze, że nie jestem pewna co to za gatunki. Jeśli to nie byłby problem to chciałabym podesłać Ci zdjęcia byś mi pomogła je określić.
Ależ oczywiście! Czekam na maila i zdjęcia :)
Całe szczęście, ze przed rozpoczęciem lektury o kolejnych pysznościach zaopatrzyłam się w kawałek świezuśkiego makowca ;)
Dżemy jabłuszkowe robię, ale bez dodatków. Uzupełniam je później jak dżemik wędruje do szarlotki ;) Ale pewnie warto dodać od razu. Żeby mieć kawałki jabłek w jabłkach rozgotowanych część owoców dorzucam na 2 lub 3 dzień smażenia :D
Powidła z jabłkami, gruszkami i porto muszą być pyszne. Ponieważ moja śliweczka jeszcze nie owocuje (posadzona niecały rok temu) więc chyba wybiorę się na targ :D
Już nie mogę się doczekać kolejnych przepisów. Może w tym roku uda mi się nie przegapić Festiwalu Dyni, bo ma coś w zanadrzu ;D
Pigwy troszkę zazdroszczę. Pamiętam super konfitury które robiła moja Mama. Tylko u nas ciężko dostać pigwę. Mam ambitny plan zaopatrzyć się w pigwowy krzaczek.
Ściskam Cie serdecznie
ale wypasione , apetyczne propozycje , hm jedna i druga świetna
Pyszne jabłkowe propozycje! Tak bardzo mi odpowiada,że do swoich przetworów dodajesz inne owoce, korzenie i alkohol.Uwielbiam te dodatki w konfiturach.
A na festiwal dyni już czekam!
Przepis na jabłka chyba wypróbuję :)
Beatko, te jabłka z orzechami i rodzynkami to chyba też fajny gotowiec na szarlotkę, gdy nagła ochota złapie, prawda? :)
Wszystkie pomysły, jak zwykle świetne. :) I niemal pachną przez ekran. ;-)
A ja w ostatni weekend zostałam obdarowana skrzynką jabłek z sadu i i przygotowałam z nich konfiturę, ale taką najprostszą z najprostszych. Głównie z myślą o dzieciach swoich, bo bardzo im smakują tak po prostu jedzone na pieczywie. :)
Bea, a u Ciebie jak zawsze slodko i pysznie. Podziwiam Cie za te wszystkie przetwory. Mi jakos nie chce sie za nie zabrac, niestety.
Na festiwal dyni juz czekam z niecierpliwoscia :)
pozdrawiam
Beatko, jesteś po prostu niesamowita z tymi przetworami, zdjęciami i opisami! Uwielbiam do Ciebie zaglądać, zawsze znajdę coś dla siebie i piękne zdjęcia, na które nie mogę przestać patrzeć:)
Skąd masz takie śliczne słoiczki? Urzekają mnie z pyszną zawartością. Taki mus jabłkowy mi się marzy,z rodzynkami, cynamonem,ach pyszności. Chyba zaraz szarlotke popełnie he he :D
Miłego wieczoru:)
Majana
Dziękuję serdecznie za wszystkie miłe słowa :)
I cieszę się, że i na Festiwal Dyni też już czekacie ! ;)
*
Caracordata, skuś się koniecznie ! :)
Krokodylu, to był wyjątkowo piękny, słoneczny dzień. Dziś też pogodnie, choć zdecydowanie chłodniej niż kilka dni temu. Jutro wybieramy się na cały dzień w plener, mam nadzieję, że pogoda dopisze :)
A dyni na tej farmie jest naprawdę mnóstwo, tutaj można zobaczyć zdjęcia wszystkich dostępnych u nich odmian :
http://www.lagrangeauxcourges.ch/presentationgrange/varietes.html
Lashqueen, niestety nie sądzę, że na miano jakiejkolwiek królowej zasługuję ;) Niemniej dziękuję serdecznie za przemiły komplement :)
Paulino, mam więc nadzieję, że i ta figowa propozycja przypadnie Ci do gustu !
Zay, cieszę się niezmiernie !
A te dzisiejsze powidła i nam niesamowicie posmakowały ;)
Jo-hanah, kusisz bardzo tym makowcem! Obiecałam sobie, że upiekę (taki makowiec z jabłkami) już w weekend, to nie będę musiała Ci zazdrościć ;)
Co do jabłkowych dodatków, to gdybym robiła takie słoiczki do szarlotki też pewnie wolałabym robić same jabłka. Jednak u mnie jest to typowo śniadaniowo-podwieczorkowy dodatek, wolę więc, by od razu był ‘gotowiec’ ;)
A co do pigwy, to przyznam szczerze, że… średnio się lubimy ;) Ostatnie pigwowe przetwory też mnie jakoś nie przekonały niestety. Za to w dzieciństwie jadałam pyszny ‘dodatek’ do herbaty, z pigwy, czy też pigwowca, robiony przez moją chrzestną. Jednak pigwa którą kupuję tutaj nijak tej z dzieciństwa nie przypomina niestety :/
Trzymam kciuki za przyszłe śliwkowe plony! I oczywiście mam nadzieję, że przyłączysz się do dyniowania :)
Margot, miło mi, że i Tobie się podobają :)
Amber, to fakt – uwielbiam mieszać, dodawać i eksperymentować :)
Isadoro, mam więc nadzieję, że jabłka Ci posmakują :)
Małgosiu, pewnie że i na szarlotkę może się przydać, choć przyznaję, że robię tych przetworów stanowczo za mało, by je zużywać na ciasto ;)
PS. Zdążyłaś przerobić te wszystkie pomidory i jeszcze skrzynkę jabłek?!? Podziwiam :)
Karolko, ja akurat kupnych przetworów nie lubię zbytnio (za słodkie), no i nie mam nikogo, kto by mi te przetwory zrobił, nie mam więc wyboru ;) A poza tym naprawdę lubię mieszać różne owoce, przyprawy i inne ‘dodatki’ i sprawdzać, co z tego wyniknie. To wielka frajda :) Choć oczywiście czasami wolałabym móc nareszcie usiąść na kanapie z czekającą od kilku miesięcy książką ;)
Majano, te słoiczki akurat kupione były ‘puste’, rok lub dwa lata temu; za to przyznaję, że zdarza mi się kupować słoiczek ‘z czymś’ tylko dlatego, że to sam właśnie słoiczek mi się podoba ;)
*
Pozdrawiam wszystkich serdecznie !
strasznie późno ten tydzień dyni, w końcu teraz sezon w pełni! U mnie teraz tydzień dyni w trakcie także będę mieć sporo propozycji :) Też muszę sobie zrobić jakiś dżem jabłkowy, to jedne z moich ulubionych owoców.
Dobrze, że tutaj zajrzałam bo tyle pięknych zdjęć tu przybyło i mam dzięki Tobie kolejny pomysł na przetworzenie moich jabłek – mam klęskę urodzaju. Na pewno zrobię dżem z dodatkiem tonki, która dzisiaj do mnie dotarła od przemiłej i niezwykle uczynnej dziewczyny :)
Pigwę uwielbiam i właśnie jestem na etapie szukania źródla tego owocu na ten sezon.
Pozdrawiam cieplutko
Przepysznie te Twoje przetwory wyglądają :)
Pięknie się prezentują i jabłka i słoiczki.
Tak pięknie, że chyba mnie skuszą.
Wspaniałe, klimatyczne zdjęcia. Gratuluję!
M.
Jabłka, jabłka.. kocham miłością bezgraniczną:)
Pozdrowienia Beo, przy okazji piękne zdjęcia poniżej i powyżej :)
Bea, no błagam.. Wypatrzyłam dziś rano u Ciebie śliwkowy chutney, zaplanowałam robienie na jutrzejszy wieczór a dziś takie cudo śliwkowo-jabłkowo-gruszkowe? I co, znów mam na dwa gary gotować? :D Będę, a co! :D
Uwielbiam Twoje zdjęcia owoców :)))
Powiem tylko tyle – i o to chodzi – podac moj adres, na wypadek jakbys chciala przeslac mi samlpa?
Dajesz mi, Beo kolejną szansę na polubienie dyni? No OK ;) Spróbuję, ale obiecać nie mogę ;) Powiem Ci tylko (i jak najbardziej zazdrość przemawia przeze mnie teraz), że jakbym miała takie farmy pod nosem, to ho, ho… ;)))
Serdeczności :*
Dlaczego w mojej okolicy nie ma takich farm dyniowych? No dlaczego? A korzenne jabłka jakoś będę musiała wcisnąć na moje zapakowane półki.
Dynie, dynie… ostatnio w markecie trafilam na taak zielonkawa, na Twoimz djeciu po prawej od glownej pomaranczowej bohaterki. Oczywiscie opis byl szczegolowy: dynia , hrehre.
Czy mozesz mnie oswiecic co to za gatunek i czy uzywa sie tak samo jak pomaranczowej?
sciski
Zielenino, sezon na dynie trwa całą jesień i zimę, teraz to dopiero początek sezonu; zebrane z pola dynie mogą leżakować od kilku do kilkunastu miesięcy, tak więc i do trzeciego tygodnia października powinny wytrzymać (na szczęście to nie to samo co truskawki np. ;) ). Poza tym któryś z przygotowywanych teraz przepisów możesz pozostawić do publikacji podczas Festiwalu Dyni jeśli obawiasz się, że później dyni już mieć nie będziesz.
U mnie dyniowo jest już od początku września i będzie tak aż do marca :)
Basiku, zazdroszczę takiej klęski urodzaju ;) I mam nadzieję, że się z tonką polubicie :)
Grażyno, Moniko, Olciku dziękuję serdecznie ! :)
Moniko, nie chcę Cię martwić, ale te śliwkowo-figowo przetwory (wstawię jutro) też są pyszne ! ;)
PS. Ja co weekend robię dwa lub trzy różne ‘gary’ ;))
Arku, why not ? ;)
Mafilko, no mam nadzieję, że jednak się kiedyś z dynią polubicie ! Nadal uważam, że osoby, które twierdzą iż dyni nie lubią, nie trafiły jeszcze tylko na odpowiedni przepis ;)
Kabamaiga, dwa-trzy małe słoiczki zawsze się gdzieś zmieszczą !
Qd, wśród tych zielonych były ‘pomieszane’ dwa gatunki : Jarrahdale i Marble; wspominałam o nich trochę rok temu, tutaj :
http://www.beawkuchni.com/2009/10/festiwal-dyni-2009.html
Obydwie są pyszne, nadają się właściwie do wszystkiego. I te ‘zielone’ są wg mnie nawet smaczniejsze od tych pomarańczowych.
Mam nadzieję, że przyłączysz się do naszego dyniowania w tym roku ? Będzie mi bardzo miło :)
*
Pozdrawiam wszystkich serdecznie !
Na pierwszy i drugi rzut oka trafila mi sie dynia „marble”. Dobiore sie do niej z ogromna ciekawoscia i.. zachowam pestki dla znajomych dzialkowiczow. W ten sposob rozpropagowalam dynie Hokkaido.
Z niezwykla przyjemnoscia obejrzalam po raz kolejny parade dyn w podanym przez Ciebie linku, dziekuje bardzo.
O rezultatach kombinacji dyniowych nie omieszkam doniesc!
Qd problem w tym, pe jeśli nasza dynia jest hybrydą F1, to nasiona pozyskane z dojrzałej rośliny nie zawsze dadzą zadowalające rezultaty przyszłemu ‚pokoleniu’. Marble na tej mojej farmie jest właśnie oznaczona F1 i dlatego zawsze trochę się ‚boje’ i wolę kupić nasionka w sklepie ogordniczym jednak niż wysyłać te ze zjedzonej dyni. Ale tak jak mówię – dotycty to tylko hybryd F1.
Zaglądam do Ciebie, by ponapawać się zdjęciami i przepisami, których pewnie nigdy nie będę miała czasu zrealizować. Cudne!!! Odpoczywam psychicznie na tej stronie. Zostaję do rana.
Prześliczne zdjęcia Beatko !
dziękuję Beo. :-) Wpadłam dzis do Ciebie w gości, mimo, że dopiero wróciłaam z wyjazdu. Czasem jak jesienia mijam stragany z awzrywami i widze ile tam dyn i jak dobrze się sprzedają, to wyobrażam sobie, iż to dlatego, że dużo osób czyta Twój blog. Naprawdę. :-))) Pamietam też twój artykuł w „Kuchni”, był bardzo ciekawy. Pozdrawiam zzza dni w mżawce. ;-)))
Phi no wiesz, chyba nie myślisz, że nie wiem że dynie się świetnie przechowują? :P Ja mam swoje także może jeszcze będę mieć, uzbierałam już całą kolekcję przepisów także Cię zasypię ;-) Bardziej miałam na myśli tych, którzy kupują dynie, bo z tym może być problem w październiku, przynajmniej u mnie na Śląsku dynie są tylko chwilę. Zawsze mnie to dziwi biorąc pod uwagę jak dobrze się przechowują.
Nieee nooo… nie twierdzę, że nie wiesz! Tylko motywuję ten wybór daty ;)
I tak jak piszesz – dziwne jest to, że dynie tak krótko są w sklepach; u mnie na targu na szczęście goszczą dosyć długo, choć wiadomo że im bliżej wiosny, tym wybór mniejszy.
Ja kupuję na początku sezonu sporo tych szaro-niebieskich, bowiem przechowywać je można i do roku, tak więc aż do marca-kwietnia mam swoje świeże dynie :)
Cieszę się, że będziesz dyniować razem z nami :)
Kasiu, Anytsujx, dziękuję sedecznie !
Krokodylu, jeśli choć w niewielkim stopniu udaje mi się moją pisaniną zainteresować ludzi dynią (i nie tylko ;)), to jest mi niezmiernie miło. Choć nie wiem, czy tak naprawdę mam w tym jakąś zasługę ;)
Cieszy mnie też fakt, że dynie stają się trochę bardziej popularne w PL; mam nadzieję, że z roku na rok ich wybór będzie coraz większy.
Pozdrawiam serdecznie !
Beo, na razie mały jest wybór dyni, ale kiedyś znikałuy szybko, niedługo po Halloween, a teraz można je kupić prawie naokragło. Przynajmniej tu u mnie. I to jest wyraźna zmiana. Brakuje mi tylko takiego wyboru, jak na farmie, której link podałaś. jestem pod wrażeniem i marzę, zeby i u nas można było skosztować różnych dyń. jadłam jakieś włoskie, małe i ich miąższ miał fantastyczny, wyrazisty smak, naprawde niewiele im było potrzeba, by stworzyć ciekawa potrawę.
W tym roku też wezmę udzial w Twojej akcji. czuję do niej miętę z uwagi na fakt, że warto dynię odkryć i poznać w róznych wydaniach. :-) U mnei na stronie jest bardzo smakowity przepis na tartę z dyni na słodko, korzenną. Może byś sie pokusiła? Myślę, ze przypadłaby Ci do gustu. :-)
Ciekawa jestem, jakie u Ciebie pojawią się przepisy dyniowe, jakie u innych. ja mam już dwa przepisy, które zamierzam wypróbować tym razem. :-) Całuję :-)))
Czy mozesz mi podac linka do tej tarty? To ta z kruszonka? Czy jakas inna?
A dynia rzeczywiscie zasluguje na wieksza popularyzacje, to naprawde niesamowite warzywo :) I masz racje – od smaku danej odmiany wiele zalezy.
A z Festiwalem bedzie mi w tym roku troche ‚ciezko’, trwa bowiem remont i ciagle cos lub ktos mi w kucharzeniu (lub robieniu zdjec ;)) przeszkadza… Ale zrobie co moge :)
Pozdrawiam!
Witaj Beo jabłuszka korzenne są przepyszne, właśnie zrobiłam kilka słoiczków, choć wcześniej zrobiłam jabłka po swojemu, ale tak sobie myślę że nie zaszkodzi ja jest troszkę więcej. Jak już wcześniej pisałam, twoje przepisy są znakomite:) Teraz kilka dni mnie czeka w pracy, ale jak tylko złapię jakiś wolny dzień to znowu poszukam coś dla siebie na twoim blogu.
Pozdrawiam serdecznie
monii115
Masz racje Monii, nie zaszkodzi wcale gdy jest ich nieco wiecej ;) Zycze smacznego i z przyjemnoscia zapraszam po kolejne przepisy :)
Pozdrawiam!
Wszystko jest przepiekne… ale gdzie mozna zadac pytanie?
Teraz mialabym chec zapytac czy mozna zrobic naturalna pektyne z pigwy, a jezeli tak to w jaki sposob i w jakich proporcjach dodawac do innych dzemow (zamiast tej „sztucznizny” z torebek!). Pisala Pani tez o pektynie z jablek, ktorej jeszcze nie wyprobowalam, ale mam zamiar zrobic ta pektyne z soku. Drugie pytanie jest ile daje sie tego zageszczonego soku do dzemu i w ktorym momencie. Robilam tego lata 2x dzem z rabarbaru i wyszly mi dwa roznz smaki (jeden prawie „skaramelizowany”, bo smazylam dlugo, zeby nie dodawac pektyny). Wole jednak jak najkrocej trzymac owoce na ogniu, wiec… czy mozna zrobic SUPER zelujaca pektyne z pigwy?
Z gory dziekuje za odpowiedz… moze ktos zna jakis cudowny przepis?
Beata Zb.
Beato, opcja komentarzy sluzy rowniez zadawaniu pytan, nie mam niestety osobnej funkcji temu sluzacej :)
Pektyny z pigwy nigdy nie przygotowywalam, jednak slynna Christine Ferber w swojej ksiazce ‚Mes confitures’ podaje taki oto sposob : pigwe myjemy, pocieramy skorke sciereczka by pozbyc sie ‚wloskow’, kroimy na cwiartki, przekladamy do rondla i zalewamy woda tak, by lekko przykryc owoce, po czym gotujemy na wolnym ogniu przez ok. godzine, od czasu do czasu mieszajac; nastepnie filtrujemy otrzymany w ten sposob sok na sicie (delikatnie uciskajac owoce), a nastepnie filtujemy ponownie, uzywajac lekko wilgotnego (dobrze odcisnietego) plotna. Najlepiej jest pozostawic tak sok na jakis czas, by sam swobodnie splynal (w ten sposob nie bedzie metny). Wstawiamy otrzymana preparacje na noc do lodowki, by stala sie ona lekko ‚galaretkowata’. Mozemy tez go zamrozic w porcjach i wykorzystac pozniej (w przepisach Ch. Ferber uzywa ok. 300 ml soku na 800g swiezej pigwy np.; dodaje ona go zazwyczaj w pierwszej fazie smazenia).
Mozna tez zrobic tak jak w przypadku jablek wlasnie – skorki, pestki i gniazda nasienne zawiazujemy w gaze i dodajemy je do smazonych dzemow (wraz z sokiem z cytryny) i oczywiscie wyciagamy pod koniec smazenia.
Przyznaje, ze nigdy jeszcze nie mialam skaramelizowanego smaku dzemu, smaze je bowiem na bardzo wolnym ogniu (i z niewielka iloscia cukru), do karamelizacji wiec nie dochodzi. Rabarbar np. jest bardzo bogaty w pektyny, nigdy wiec juz do niego zadnej innej pektyny nie dodaje (no chyba ze odrobine soku z cytryny).
A co do pektyn ‚z torebki’ to w sklepach ze zdrowa zywnoscia mozna znalezc naturalna pektyne jablkowa wlasnie (ewentualnie rowniez z dodatkiem cytryny czy kwasku cytrynowego), choc trzeba sie wczytac w sklad, by nie bylo w niej jakichs dziwnych dodatkow rzecz jasna.
Pozdrawiam
Bardzo dziekuje za obszerna odpowiedz!… mnostwo w niej cudownych rad… i ta ksiazka?… mysle, ze w Belgii mozna ja kupic; sprawdze na internecie (chociaz w tej materii jestem autentycznym zerem… ale do Pani sie dopisalam jednak… :-)
A propos tej konfitury z rabarbaru to ona tak sie „skaramelizowala” w sposob bardzo smaczny… taki, ze juz nie ma zadnego sloika tzn. wlasnie koncze ostatni i jem ja doslownie lyzkami… nie moge sie powstrzymac… a kiedys rabarbaru nie tykalam, bo znalam tylko dzemy ze sklepu. A smak rabarbaru tylko z dziecinstwa – kompot polski tzn. ten do picia, ale bez „fusow” + babka piaskowa mojej mamy + szalas wsrod sosen w lesie pod Warszawa gdzie mieszkalam… i ten smak zostal mi na jezyku do dzis :-). No i prosze!… dzieki znajomym mieszkajacym w belgijskich „gorach” Ardenach (czyli jak nasze Swietokrzyskie pagorki), ktorzy dali mi duzo rabarbaru i innych owocow (maja tyle, ze az przykro patrzec jak to sie marnuje… ilosci nie do przerobienia :-( zaczelam robic znowu konfitury, dzemy, galaretki, itp (jak moja babcia… i uwielbiam to robic… tak jak Pani, moja imienniczko :-). Dzis trzeci „zrzut” rabarbaru… no i znowu jest 8 sloikow, bo ja nie robie w ilosciach homeopatycznych, ale raczej jak to moja mama mowi „na pulk wojska”… tak sie przyzwyczailam jak mialam jeszcze dzieci (chociaz byla tylko dwojka, ale apetyty, szczegolnie na slodkosci conajmniej poczworne :-)
Ale sie rozpisalam… to tak z wdziecznosci… ze jeszcze sa na tym swiecie ludzie, ktorzy nie lubia „sztucznizny” (wielkie dzieki tez za ten pomysl, ze mozna pektyne w miare naturalna, mam nadzieje, kupic w sklepach ze zdrowa zywnoscia, o tym nie pomyslalam).
A teraz za te wspaniale wiadomosci cos ode mnie… super przepis (babcia zawsze tak robila) na galaretke z porzeczek czerwonych… na surowo, bez zadnego gotowania, czyli cala witamina C jest zachowana! A z bialych porzeczek tez wychodzi i jest to istna delicja! Prawdopodobnie Pani zna, ale jezeli nie to podam nastepnym „komentarzem”… chociaz to juz nie sezon, ale przepis „na wieki” (a jak sie zamrozi to lody wychodza – bez zadnego „krecenia” maszynami do lodow). Tutaj NIKT mi nie chcial wierzyc, ze taka galaretka sie utrzyma bez fermentacji (czasami fermentuje, ale rzadko i mozna temu zaradzic)… no i mieli niespodzianke… bo tez juz zaden sloik sie nie „ostal”… w jednym na „ciezkie” chwile moj pan zostawil sobie 0,5 cm do polania na lody waniliowe… :-)
Teraz juz naprawde koncze, serdecznie pozdrawiam wszystkich pasjonatow roznych kuchni i ogolnie ludzi z pasja zycia… :-)… i tworzenia roznych „cudow”…:-)))
Pani Beato, zapomnialam wtedy odpisac… Ciesze sie, ze przetwory rabarbarowe smakuja! I oczywiscie niecierpliwie czekam na te porzeczkowe przepisy od Pani :)
Pozdrawiam serdecznie!
Zastanawiam się czy takie powidła z korzenną nutą ale zrobione z samych śliwek też będą takie smakowite hmmmmm?
Aniu, mysle ze tez beda dobrze smakowac; inaczej, ale dobrze :)
Pozdrawiam!